Skocz do zawartości
IGNORED

Nieznany Kanon Rocka


fubb

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

 

Kolejna cegielka do dyskusji. Tym razem odswiezylem sobie Chicken Shack "Imagination Lady".

Piekne soczyste granie zahaczajace o bluesa. Gitarka chodzi tu i tam i odpowiednio podgrzewa atmosfere.

Potezna sekcja miazdzy w niektorych momentach (albo utworach jak: Going Down).

 

Polecam.

Jeden z moich ulubionych zespołów bluesowych - Chicken Shack oraz Feetwood Mac, Taste, Savoy Brown, Cuby+Blizzards i na koniec, choć nieostatni Mayall i Bluesbreakers.

Znajomość z ChS zacząłem przed laty od 40 Świeżych Paluszków Gotowych Do Użycia - płyty pierwszej i równie dobrej co "Imagination Lady". Głos Stana Webba może się wielu estetom nie podobać, ale mnie od razu wziął i do dziś trzyma, gdy wracam do tych starych nagrań. Stan był na którejś Rawie, bo oglądałem jego występ w tvp...

Pozdrowienia

muzyka łagodzi obyczaje

Co do marquee i bcb zdaje się ze na rynku są 2 cd z takimi nagraniami ,z tym że w jednym zaznaczono w tytule że tam gra kossof więc pewnie nie to masz.

W ogóle to można przyjąć że jeśli free zaczęło działać od połowy 68r to pan K. musiał już dużo wcześniej działać w celu stworzenia tej formacji co by sugerowało dużo wcześniejszą rezygnacje z gry w bcb, ale po co wytwarzać jakieś teorie wydaje mi się ze panowie grali na tyle różnie technicznie że po dłuższej chwili jest wszystko jasne.

A z innej beczki;

przeglądając listę występujących w marquee68r można zauważyć że bcb zawsze był rozgrzewaczem – ciekawe.

Co do imagination l.-cóż dobra rzecz:)

ostatnio też odsłuchiwałem na chybcika co prawda ,dwa lp grupy stray debiut i zdaje się następną w kolejności, musze przyznać ze mimo że mimo doskonałego debiutu ,właśnie ten następny album ,zdaje się ze na s :) zrobił na mnie większe wrażenie, jedynka mimo doskonałego utworu początkowego jest troszkę różnisty klimatycznie ,natomiast ta następna płyta to kawał rockowego „mięcha”, zreszta oba lp .są już na celowniku.

A że ostatnio odsłuchiwałem zdaje się ze jedyny lp;grupy -human beast- to może...:)

angole,choc musze powiedzieć ze wokal kojarzy mi się z kapelami włoskimi,nie wiem ska mi się to wzieło ;)

grają takiego psychodelicznego hendrixa wymieszanego z cięzkimi klimatami sabbatów z jedynki,czasem gitara ma posmak brzmienia andy p. z wishbone a.

Płytka warta poznania ale też niestety jest bardzo krótka 34 minuty w kłębie - a to żłe jest:).

Panowie a co myslicie na temat Birth Control.

Ostatnio wpadlo mi w rece wydawnictwo Hoodoo Man i musze powiedziec, ze jestem lekko zaintrygowany.

W prawdzie nie cala plyta mi sie podoba, ale jest tam kilka numerow (Gamma Ray, Buy!). W zwiazku z tym mam

pytaniem jak ksztaltuje sie dyskografia Birth Control pod w odniesieniu do tej plytki. Znaczy, ktore bardziej a

ktore mniej nawiazuja stylistycznie do Hoodoo, albo odwrotnie.

A i czy w dokonaniach ww. grupy sa jakies "dlugasy" (oczywiscie oprocz koncertowych wersji utwrow)?

Z gory dzieki za pomoc.

 

Pzdr

A z tym jest różnie :)

na pierwszych albumach "kontroli" zawsze znajdziesz jakiegoś długasa

na 2 lp. operation masz tam 11 minutowy let us do it now swoja drogą chcąc nie chcąc przyznam się że faktycznie jest to chyba ich najlepsza płyta –nie może być zgadzam się z większością mamy tam wszystko to co w krautrocku jest the best :)

ale np. 1p debiutancki mimo mniej pochlebnych ocen też bardzo mi się podoba stawiam go na równi z hoodoo man z tym że ten jest bardziej „rockawy” natomiast na jedynce chłopaki szukali swej scieżki i mamy tam mocne poszukiwania w psychodelii czy muzyce dawnej (ach ten hammond, mimo że używany przez zespół w zasadzie ciągle (mówię o pierwszych płytach) to można przyjąć że na jedynce jest go chyba najwięcej .

a i tam też masz 10 minutowy sundown ,nie mówiąc ze album kończy się bardzo ciekawą wersja light my fire.

Później bywało różnie- np.live to pozycja obowiazkowa

natomiast studyjniaki -tutaj radzę posłuchać przed zakupem mozna iś naciąć,ale co by nie mówić początku swej kariery nie przegonili,niestety ;(

Dzieki.

Zrobie troche rozeznania wsrod plyt studyjnych. Co do live'a to bylem raczej pewien ze moze byc dobry.

Tak podsumowalem swoj top 10 i wyszlo mi ze prawie cala 10tka to sa live'y. Co prawda do tej dziesiatki probuje sie, z roznym skutkiem, zalapac jakies 30-40 albumow ale w rzeczywistosci albumami do ktorych najchetniej wracam sa wlasnie nagrania koncertowe. Tam muzycy, o ile oczywiscie maja co, pokazuja najczesciej na co ich stac i to mi sie najbardziej podoba.

Dzięki Fubb za podpowiedź, co do BCB zwróć uwagę ile chłopaki mieli lat, dlatego byli rozgrzewaczami , natomiast płyta studyjna i niestety jedyna pt;BARBED WIRE SANDWICH jest jedną z lepszych płyt gitarowych angielskiego blues-rocka.

  • 1 miesiąc później...

Troche odswieze wątek. Jakie zespoly byscie zaproponowali grajace w stylu Cressidy, Hannibala, Summer? Moze jeszcze Jane? Chodzi generalnie o klawisze (mellotron, hammond itd) oraz przelom 60/70 (dosc charakterystyczne brzmienie w tym okresie) Troche ciezszej muzyki mi przyszlo w ostatnim czasie i rozgladam sie na razie za czyms ciut lzejszym (ale tylko ciut ;-). Wyczytalem cos o Cirkusie, Barclay James Harvest, co jeszcze byscie polecili?

troszke sie zastanawiałem nad odpowiedzią

a to z tego powodu ze po prostu nie wiem co już słuchałeś i nie chce sie powtarzać bo jakiś takis leń mnie dopadł.

pierwsza myslą było napisanie litani grup które się jeszcze nie pojawiły na forum ,a nawet jesli ,to nie padła przy nich żadna konkretna informacja co zacz:) więc z 30 kapel które wypisalem w pierszym odruchu wybrałem tylko kilka.

powtórzę nie wiem co słuchałeś więc jak cos ci zainteresuje to temat mozna rozwinąć

subject esq; midnight sun;jody grind;culpeper's orchard;erna schmit;catapilla;eela craig;lightshine;frumpy;gila

a o czrach,o.o.focusach,eggach, czy arkadiumach to juz nie pisze :)

a druga myslą było;

zapoznaj się z vertigo rec. tam nagrywały bardzo fajne grupy o klimatach jakich poszukujesz.

o widzisz, o to chodzilo fubb :-)

out of focus, egg i arkadiumy znane, ale te pierwsze juz nie tak bardzo, dzieki wielkie. Na razie ze znaczna czescia zespolow z tego watku juz sie zapoznalem, ale i tak jeszcze ok. 90 kapel widnieje na moim spisie... wiec wykopaliska nie skoncza sie predko ;-)

Tak się złożyło że wczoraj wygrzebałem dwa albumy grup które w ten watek wpasują się idealnie, a słowo „nieznany” nabiera właśnie przy nich odpowiedniego znaczenia ,z kolei nazwy indian summer czy egg to przy nich super znane kapele ;)

co ciekawe naprawdę nie wiem jak to się stało ze jednocześnie obie trafiły mi do rąk i nagle okazało się ze mają tyle cech wspólnych mimo pewnych różnic myślę tutaj o miejscu ich powstania.

Amerykańska grupa fireballet z lp.night on bald mountain i holenderska finch z lp .glory of the inner force

co je łączy: na pewno rok powstania 75(i tutaj taka uwaga ze mimo połowy dziesięciolecia i pewnej zadyszki w tzw. progresywrocku albumy utrzymuja co najmniej dobry poziom) poza tym przeglądając sprzęt jakie używały grupy można odnieść wrażenie że zakupy zostały dokonywane prawie w jednym miejscu ;)

w finch możemy spotkać muzyka który wypłynął na szerokie wody jeszcze w połowie lat 60 w grupie skądinąd bardzo popularnej na swym terenie Q65 mowa oczywiście o peterze vinku.

Album to cztery rozbudowane kawałki z których najkrótszy ma prawie10 minut ,mniam ,zero wokalu same gitarowe granie i organowo syntezatorowe pasaże w klimatach trochę genesis , może camela i yes ale przede wszystkim focusa tego z poczatków:)

mój faworyt z płyty to paradoxial moods prawie 11 minutowy choć register magister i a bridge to alice też sa niczego sobie:)

z kolei amerykanie z kolei raczą nas czymś na miarę bardziej gentle giant i mniej yes i co jeszcze dodać , płyta bardzo równa

ta tylko co to znaczy ? :)

dwa poważne długasy w tym piękna prawie 20 minutowa suita tytułowa –w obu goscinnie na sax i flecie producent tego lp.niejaki i.mcdonald:)

a zmieniając ciut temat , to trzeszczy ten album niemiłosiernie jakby co najmniej z winylu był zgrywany.

Polecam i pozdrawiam.

  • 2 tygodnie później...

fubb - napisz coś o tej płycie Rorego sprzed Taste! Co gra, z kim, jaka jakość techniczna, skąd się TO wzięło...

Ja zbieram zwolna repertuar dla ciebie niespodziankowy - może nie mikołajkowy ale wigilijny - czemu nie?

Pozdrowienia

muzyka łagodzi obyczaje

Jotesz>

Sprawa ma się następująco;

materiał ten wydano już w 74r.na oczywiście na analogu, niestety przepadł on w odmętach historii. W czasach nam bliższych[cd] można go było posłuchać na bootlegu -live with the taste-

dopiero niedawno wydano go oficjalnie, pozwolisz że nie podam nazwy wytwórni ,bo musiałbym się przespacerować do ‘lochu’ i to sprawdzić,ale uważam że ten materiał wydany oficjalnie brzmi(a niech tam) rewelacyjnie ;)

z działki kronikarskiej;

są dwie daty powstania grupy(oczywiście muzyczna historia rorego sięga jeszcze wcześniejszego okresu) w zależności od materiału jaki wertujesz, czasami nawet w jednej książce:) mówi się o roku 65 albo 66 ja osobiście skłaniam się ku tej pierwszej , i zaraz przy niej zaczynają się problemy , bo jeżeli tak faktycznie jest to dlaczego cream nazywają pierwszym triem w historii rocka ;););)

ale to bardzo grząski temat jest więc odpuśćmy ;)

poza tym to przecież w 65 nagrano kultowy album uważany za największe dokonanie białego bluesa tamtych czasów ; mayall i clapton itd., czyli panowie w środowisku bardzo szanowani i znani(no niech będzie clapton się dopiero docierał-ale plecy miał ;) )natomiast taste to jakaś grupa która wypełzła spod kamienia w zielonej krainie(nie pierwsza zresztą bo już them morissona z tamtąd się wywodzi, zresztą szeregi tego prawdziwego składu taste zasilił drumer z them ),bez żadnego wparcia i nagle ci ludzie znikąd zaczęli zdobywać popularność co prawda najpierw w irlandi i europie zach. dopiero potem uderzyli na anglię.

Pierwszy skład utrzymał się do 68r,wtedy to rory wymienił kitteringhama i d’amerego na johna wilsona i richarda mccrackena i tak powstała legenda ;)

pamiętam ze gdzieś czytałem jak to po rozpadzie cream jakiś dziennikarz napisał coś takiego

„nic nie szkodzi ,mamy- taste.”

A co do samego materiału wtedy nagranego to wyglądało to mniej więcej tak;

po wariackich przejazdach miedzy dublinem a hamburgiem na przełomie roku 67 grupa zatrzymała się w belfaście przy martime hotel zresztą niewiele wcześniej rządził tam v.morrison z them(znowu się pojawiło nazwisko wiec dodam tylko- „fan”rorego) no i właśnie tam w lipcu dokonano kilku nagrań ,jest to materiał bardzo surowy ba mógłbym powiedzieć nawet że bardzo „brudny”,ale chyba dlatego przekonujący swa naturalnościa , a co tam powiem więcej, że przekonuje mnie bardziej niż pierwszy fleetwood czy większość wczesnych mayall-i że o innych chicken shack-ach nie wspomnę. ;)

zważywszy że materiał ten nagrano na 2 lata przed oficjalnym debiutem(a dodam że debiut był bardzo poważanym wydawnictwem tamtego okresu) tylko dobrze świadczy o tej młodej grupie która mimo pewnego docierania się wydała materiał robiący do dziś duże wrażenie.

A jeszcze coś mi się kojarzy że niezupełnie legalnie to wydawnictwo w 74r się pojawiło .

no to tak po krótce ;)

acha, o tym pisałem już chyba ,dodatkowo na in the beginning umieszczono koncert z marquee ,który swego czasu miał wyjść jako lp. grupy.

że niejako wywołałeś mnie choć od jakiegoś czasu w planie miałem i tak przypomnienie kolejnych grup przynależących do tego wątku więc ;)

niedawno sięgnąłem po 2 albumy wydane w roku 73 ,a pochodzące z włoch

hero-hero(choć w tym wypadku może powinno być grupa włosko niemiecka;) )

i califfi-fiore di metallo

hero tworzyli trzej muzycy r.deller, m.pravato i u.maschio, co ciekawe materiał na album został nagrany w niemczech co zresztą wydaje mi się czuć od pierwszych dzwięków ,duża ilośc gitary i organów mimo że płyta nie straszy jakimś wysublimowanym aranżem i romantycznym klimatem kawałki są zagrane z czadem, utwory w granicach 4-5 minut i jeden 7 i 9 minutowy śpiewają po angielsku , a remaster tej płyty brzmi naprawdę pięknie .

i califfi – tutaj historia muzyczna sięga już 68r wtedy to panowie wydali pierwsza płytę, nie będę ukrywał że nie znam tego materiału ,ale ze „słyszenia” wiem ze to nie mój klimat, natomiast w 73 r .powstał album progresywny. f.baldrini,m.boldrini,s.cinotti i v.amadei nagrali materiał jak najbardziej godny poznania. jedyna uwaga jaka nasuwa mi się to że płytka jest strasznie rozbieżna klimatycznie ,zbudowana jest na zasadzie wolny szybki albo jak kto woli plumkanie – power ;)

niekiedy mam wrażenie że w wolnych kawałkach przebili p.f.m(ten włoski vocal ;) i przyznam ,że jak dla mnie to cały album mógłby tak wygladać natomiast na ostro radzą niczego sobie to jednak czegoś mi brak.

Polecam oba albumy odsłuchać, a hero to nawet mieć:) .

fubb - stokrotne dzięki za wyyyczerpujące omówienia prataste'owego tematu - narobiłeś apetytu przedmikołajowego i przedgwiazdkowego!

Co do Włochów to cienki Bolek jestem w te klocki, choć ostatnio zacząłem naukę języka Dantego i Drupiego, to ich progrock jest mi nieznany...

Pozdrowienia

ps. obiecano mi 7 dvd Rorego w najbliższych dniach - szykuje się kilka zawalonych nocy... Ale ty nie jesteś wzrokowcem, chyba że się złamiesz...

muzyka łagodzi obyczaje

nie kuś ,mimo zjestem słuchowcem to ostatnimi czasy na mym twardym murze postanowienia -nigdy kina domowego -pojawiły się jakieś takie drobne rysy :)

a ty jeszcze kusisz kilkoma koncertami no powiedz jak mam się czuć -nie masz litości czy co :) choć przyznam sie ze ciut mi znowu ulżyło ,bo gdybym musiał kupować dvd -porażka

zostane jednak przy samym dzwięku

-narazie-

a właśnie jestem po kilkugodzinnej sesji dzwiękowej prosto z 3dniowej "podróży" i kto ma mnie podładoładować akumulatory jak nie ........;) ok nie chce być monotematyczny :)

a w temacie sięgnąlem po dawno nie słuchany

climax "chicago" blues band ale narazie ide jeszcze posłuchać ;)

pozdr.

fubb - wczoraj zacząłem przygodę z dvd Rorego Gallaghera! Na początek dvd wspomnieniowa o Taste i Rorym - zaczyna się utworem z początków Taste ze słynnym solem na saksofonie - nieco się różni od tego z płyty, ale oglądanie tego i słuchanie, mimo nienajlepszego dźwięku monofonicznego, było ekscytującym przeżyciem. Potem wpleciono wypowiedzi różnych sław w tym Bono, który opowiadał jak katował godzinami "Blister on the Moon". Całość kończyły sekwencje z pogrzebu w Cork, rodzinnym mieście Gallagherów.

Inne dvd zawiera koncerty Rorego w Niemczech w 1974 roku pod nazwą Rockpalast - to chyba czasy płyty Calling Card, bo tytułowe nagranie się pojawia - Rory gra na najróżniejszych gitarach - i akustycznych i elektrycznych, na dobro i mandolinie - akustycznie i elektrycznie, ale zawsze elektryfikująco...

Mimo że przeskakiwałem z utworu na utwór to i tak zasiedziałem się dobrze po północy i teraz w pracy geba mi się strzępi! A przede mną jeszcze 5 dvd do poznania a potem wiele czasu do powolnego delektowania się...

Pozdrowienia

muzyka łagodzi obyczaje

  • 1 miesiąc później...

Mamy początek nowego roku, a już mam go serdecznie dość

dlaczego?

Niech odpowiedzią będą okładki dwóch omawianych tytułów.

Cwt –hundertweight

brytyjskie trio, co ciekawe swój jedyny album wydali niemczech pod skrzydłami kukułki (kuckuck-czyli wytwórni wydającej -potęgi?-;) tamtejszego rynku ; out of focus,murphy blend,armageddon)materiał produkował „niejaki” andrew oldham .Lp ma tylko 32 minuty,ale przyznam się- do dziś pamiętam o tym , że ten album zrobił na mnie wrażenie, mimo ze w paczce było kilkanaście krążków – „dlacemu?” :)

pewnie dlatego ze eksperyment który zaproponowano na płycie może się spodobać albo zniechęcić, a co zrobiono?

Ano pod doskonałe ciężkie rockowe czy bluesrockowe nutki ala budgie czy cactus z mocno „gadającą” gitarą prowadząca podłożono flet, co jeszcze samo w sobie nie jest niczym specjalnym ,ale już ostre jak żyleta dęciaki coś ala chase dają dość specyficzny -przyznam się- efekt.

Sumując- chłopaki „miały’’ potencjał.

Grave –1

mimo ze formacja nagrywała w niemczech od początku lat 70 jej jedyny album ukazał się w 75r , pochodzą z bremen.

Osobiście lp.kojarzy mi się z albumem arcadium ,strasznie (klimatyczne)dołujące granie i vocal,choć ze to kraut nie pozwala nam zapomnieć rozwinięcie dłuższych utworów :)

co prawda zastanawiam się czy tego doła nie powoduje surowa realizacja nagrań,nie ,nie zła ale dość prymitywna, taką jakośc realizacji to można osiągnąć w studiu telewizji u mego znajomego;) średniactwo po prostu.

jotesz-

i jak tam przeżyłeś ten wielogodzinny materiał wizyjny z udziałem niejakiego rorego g.?

ja ciagle niemogę obaczyć w całości irish tour ,zawsze coś wypada ;(

witaj fubb w nowym roku!

rośnie kupka dla ciebie i kiedyś (?) pojedzie...

Rorego przesłuchałem i przeoglądałem - teraz stoi w otoczeniu swoich płyt i czeka, bo ja mam niespodziewany okres fascynacji brzmieniami ECM, a to stylistyka odległa od bluesa i rocka...

Pozdrowienia

muzyka łagodzi obyczaje

Ostatnimi czasy CD z „kanonu nieznanego rocka” zaczęła wydawać angielska firma Repertoire. Czy ktoś ze znawców tematu coś słyszał, widział z tego wydawnictwa – chodzi mi o jakość. A może ktoś wie jak się to ma do niemieckiego Repertoire ? Jakoś nie mogę trafić w necie na ten angielski Repertoire...

Later That Same Year

Matthews Southern Comfort

ze wspaniałą wersją Woodstock Joni Mitchell!

Szukam tej płyty od lat...

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

muzyka łagodzi obyczaje

jotesz>

spoko niech rośnie, przecież jeść nie woła ;)

prog>

przyznam się bez bicia ,że kilka albumów uk.repertuaroskich w swych rękach miałem , ale jakoś nie wpadłem na pomysł ich odsłuchu porównawczego z niemieckim r.

nie wiem skąd jesteś ale na przykład w mm na szwajcarsiej w poznaniu kilka tytułów się znajdzie poza tym także w poznańskim art. Rocku znajdziesz zapewne więcej niż kilka tytułów i jeszcze może ci się trafić bezpośrednie porównanie , osobiście jeśli chodzi o anglików i muzykę tzw. „popularną” to najbardziej cenie -bgo- ,ci panowie to faktycznie potrafią wycisnąć soki z każdego materiału np.ten years after ; wishbone ash , różnica brzmieniowa jest kolosalna, ale cena słodka nie jest :(

choć wpadki też się zdarzają bo np. bgo –ski may blitz 2in1 został poddany „kastracji”,a jego jakość –hmm , jest niezła ,do czasu kiedy posłuchałem uk.repertuaroskiego wydania ich płyt w card-slave . Różnica była ogromna oczywiście na korzyść koguta ,powiedziałbym że „przejrzystość” dźwięku przy tej samej głośności jest wprost powalająca :)

więc chyba nie ma reguły ,po prostu przed zakupem warto sobie porównać

tak, tak zdaje sobie sprawę że w większości sklepów nie ma to najmniejszego sensu bo „grajotka”odsłuchowe są po prostu śmieszne;(

swoja drogą też mam dylemat ,bo np.jestem w posiadaniu albumu brytyjskiej formacji sam apple pie(chłopaki pogrywają bluesa ala p.green fleetwood... tylko ciut ciężej- żeby nie było niejasności –świetny lp.)wydanego przez malutką wytwórnie (nawet nie pamiętam jaką) w nakładzie 1000 egzemplarzy gdzie mój ma nr 690 co wskazuje wielka atramentowa pieczęć:),a tutaj przeleciało mi przez łapska zafoliowane wydanie tego albumu przez niemieckiego „koguta” oczywiście tańsze ,i w dodatku z dwoma monofonicznymi bonusami , mimo że osobiście do mego wydanie nie mam uwag to, to niemieckie mocno mnie korci:)

ale tak już chyba w tym „sporcie” jest :))))

 

,a teraz jak już coś pisze to może w końcu na temat ;)

nie jestem pewien czy wspominałem na forum o albumie meet you there formacji beefeaters jeśli nie odrabiam zaległości dziś sobie odsłuchiwałem więc:

duńczycy, grupa powstała w roku 64 .Od 66 „liderować”(tak wiem to jest niepoprawne sformuowanie) zaczął peter thorup ,można przyjąć- legenda tamtejszej sceny ,to ze była to grupa o dużym potencjale niech świadczy że byli „rozgrzewaczami” przed takimi bandami jak; mayall czy ”heniek” .Pod koniec68 r. trafił do danii sam ojciec białego bluesa „kolejny” :)

alexis korner i z nim to gościnnie nagrano ten album.

Rok 69 : 6 kawałków , 2 ostatnie po 10 minut. Bardzo fajne bluesowe granie z delikatnym jazzowym posmakiem , mocno kojarzy się z amerykańską supersesją ,dużo hammonda ,gitara jak w transie, flet –jednym słowem album sprawiający dużo przyjemności.

A co dalej ; ano trasa po zjednoczonym królestwie w towarzystwie kornera , ccs ,snape , us tour...... ale o tym może kiedyś .

 

pozdrawiam.

Znaleźć można wszystko tylko za ile? Cd wdany przez LINE LCCD w 1993 lub może nawet taniej LP (zależy od stanu) są w tej chwili do zdobycia z drugiej ręki tylko w takich miejscach jak to:

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) lub

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) za około 50$ !

A swoją drogą cover Woodstock (oryginał: muzyka i piękne słowa - Roberta Joan Anderson) najpierw Joni Mitchel zaśpiewała też pięknie na swojej płycie Ladies Of The Canyon.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Znam te sklepy w Poznaniu i Megadisc w stolicy ale nie mam do nich zaufania....a w Poznaniu to nawet pirata Skin Alley znalazlem w sklepie.... Jedynie warszawski Jag jest dość przyzwoity i ma niezłe zasoby ale jeśli chodzi o ceny to wszyscy zdzieraja ile mogą i dlatego wolę ściągać z zagranicy. Jeśli chodzi o japońskie wydania card sleeve to średni o 50 zł drożej niż w Japonii.

I na koniec: dylemat kogucik czy pieczątka z numerkiem rozwiążesz zapewne jak zwykle: obie są piękne i obie muszę mieć....no bo na tym przecież to wszystko polega....

Dziś kilka razy pod rząd słucham Indian Summer. Płyta ma niewątpliwy urok i magię - raczej nie do odkrycia przy pobieżnym poznaniu. In minus wyróżniłbym tylko szósty utwór - zbyt prymitywne improwizacje lekko nadszarpują wizerunek całości.

  • 4 tygodnie później...

mc iek >

pisze po czasie ,ale chwile po twym ostatnim wpisie próbowałem znaleźć jakiś słaby punkt na tym lp. i nie mogę ,album jest strasznie równy jak dla mnie ,może pewnie jak bym się uwziął to coś bym znalazł ,ale musiał bym to robić naprawdę siłowo ;)

o.k od ostatniego wpisu kilka rzeczy sobie przesłuchałem to coś mogę przypomnieć;)

tym razem belgia.

Za datę powstania tej grupy przyjmuję się rok 71 ,ale faktycznie istniała ona już w roku 70 ,tylko pod inną nazwą ,w roku 71 wydali 2 podwójne single masterpice/the show , carry on/child już pod szyldem - irish coffee – w 72 ukazał się już długogrający lp. i raz malutki sing. down down dow ,w 73 r dostaliśmy jeszcze jednego „podwójniaka” witchy lady/i’m hers i to by było na tyle w temacie :(

oczywiście o reaktywacji grupy po roku 2000 nie pisze bo tutaj już małe zainteresowanie tematem wykazałem. Formacja składała się z 5 muzyków(pozwólcie że nazwiska pominę) ,natomiast zaznacze że vokal także grał na gitarze co dawało formacji bardzo –ciekawe- brzmienie ,o tak wiem że to nic nowego bo formacji 2 gitar prowadzących „troszku” znamy np. pierwszy lepszy :) wishbone ash, który poprzeczkę podnosi dość wysoko, ale w tym składzie brak organów które w irish c. są i nie próżnują ;) .Zastanawiałem się z kim porównać tę grupę, i wyszło mi że bardzo blisko są purple ale ci wcześni ,może the who, w encyklopediach netowych porównują jeszcze do zeppów i sabbatów , o ile zeppelini przelatują gdzieś tam to osobiście melodyki sabbatowskiej nie mogłem się doszukać ;).

Co by nie mówić naprawdę czerpią z wielu źródeł ,w pewnym momencie organy przypominają mi procol harum by za chwilę ocierać się o lord-owską purpurę ,vocal z kolei podobien jest do niejskiego ch. farlowa z okolic atomic r.:)

żebym nie zapomniał to bardzo polecam ten album ;) ,zresztą w wersji cd dostępny jest z singlami .

co do następnego lp.to trudno go polecać ,ale przypomnieć warto. Grupa nazywa się –prom- lp. fooled again. Z tym poleceniem to olbrzymim minusem tego wydawnictw jest jakość nagrania materiału, nie wiem czy lepszej nie osiągnął bym nagrywając w suszarni blokowiska w którym kiedyś mieszkałem :).

Skład 4 osobowy, kraj niemcy, co ciekawe mimo ze album ukazał się w 78r ,a więc wtedy kiedy niemieckie formacje delikatnie mówiąc „pogubiły się”, dostaliśmy materiał duchem o pewnie 6,7 lat młodszy, nie jest to w pełni rasowy blues rock choć gitara rasowa ,ale też nie jest to niemiecki progresiv pełna gębą .Utwory 4 minutowe średnio i jeden ponad 11-ten zwraca uwagę. płytka nie powala fakt ,ale na start była niezła – tylko ta jakość ;(

a zupełnie z innej beczki ;

maniacy analoga uwaga!

Sprawdźcie swe półki , może gdzieś w waszych zbiorach ten album w stanie „dziewiczym” leży ,to szansa na nowy – klocek - z tego co mi wiadomo wytłoczono niecała setkę tych lp ;)

wpadły mi jeszcze w ręce pierwsze 2 albumy thirsty moon ,ale o tym to może przy okazji.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.