Skocz do zawartości
IGNORED

Radykalni - nie radykalni


pavbaranov

Rekomendowane odpowiedzi

I znów przeniesienie z innego tematu. Też z "Muzyka przy której trafia mnie szlag". W odpowiedzi na post Bartłomieja, w którym utyskuje na Machine Gun Brotzmanna, aTom zaproponował zeszłoroczną jego płytę z McPhee, Kesslerem i Zerangiem, twierdząc, że jest to do "zapoznania się" z muzyką PB.

No to mnie natchnęło;)

Istnieje pewna grupa muzyków - mi może bardziej znanych z muzyki jazzowej, improwizowanej itp. itd. - którzy postrzegani są jako postaci bardzo radykalne, przynajmniej w swych muzycznych odsłonach. M.in. tak było z Peterem Brotzmannem w latach 60, kiedy już zaczął grać free (wcześniej grał m.in. muzykę... swingową;)). Podobnie zresztą z pokrewną mu duszą - Albertem Aylerem. I wielu innymi. Jeśli się porówna np. nagrania Pharoaha Sandersa z Billem Laswellem i wczesne jego płyty jak choćby Pharoah First, to dzieli je przepaść. A to przecież wierzchołek góry lodowej: Archie Shepp, to następny, który mi się kojarzy. Jednocześnie postaci te są zwykle dla muzyki, gatunku, w którym tworzą bardzo ważne, bo ich radykalizm umożliwia otwarcie jakichś nowych drzwi, nowych przestrzeni. Po prostu pcha tę muzykę do przodu. Częstoktoć jednak, szczególnie młodzi (starzem;)) adepci, którzy poszukują nowych doznań w nowych dla siebie rejonach muzycznych, otrzymują od starszej braci wskazówkę: Brotzmann? Taaaak, wielki jest. Musisz posłuchać Machine Gun. I pół biedy, jeśli przez ostatnich kilka lat ów adept słuchał Dead Kennedys, Sonic Youth, Einsturtzende Neuebauten, czy Pere Ubu. Jeśli jednak do jazzu zbliżyły go postaci Pat Metheny Group, Diany Krall, czy poczciwego Louisa Armstronga (dla przykładu), to usłyszenie Karabinu Maszynowego wywoła prawdopodobnie nie taki efekt, jaki powinien. Tymczasem sporo jest muzyki nawet autora MG, która mogłaby się spodobać komuś takiemu. Może zatem warto znaleźć miejsce dla - jeśli nawet nie komentarzy - to po prostu zrobienia jakiejś listy takiej muzyki?

Co o tym sądzicie?

 

PS: Bartłomiej > Nie kadź mi tak, bo się zawstydzę i pisać zacznę czerwonym atramentem, co na laptopie wychodzi paskudnie;) A poważnie, to być może w pewnym zakresie muzyki, być może jestem nieco bardziej osłuchany, być może mam kilka płyt więcej... i tyle. Cieszy mnie, jeśli mogę komuś pomóc. I też tyle.

 

A teraz do dzieła (sam chciałbym znać jego efekty, a już szczególnie interesują mnie w tych dyscyplinach muzycznych, których na codzień nie słucham)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Postawienie granicy pomiedzy 'radykalnym / nieradykalnym' wydaje sie byc gestem najsilniej powiazanym z subiektywnymi doswiadczeniami kulturowymi - to truizm. Niejednokrotnie juz sie przejezdzalem na stwierdzeniach typu 'radykalny';) - by podac najbardziej powszechny chyba przyklad - pierwsze doswiadczenia z Naked City, Painkillerem, Fantomasem a nawet w pewnym stopniu Masada - pamietam reakcje: 'ale jatka!'. Dzisiaj - bez wielkich emocji... wrecz czasem niechec... Radykalne - moze owszem, ale rowniez czesto nudne...

 

Skoro juz o Fantomasie mowa - wielu moich przyjaciol nie moglo sobie nawet wyobrazic muzyki bardziej energetycznej i 'radykalnej' niz Faith No More.

 

Na polu muzyki klasycznej mam podobne doswiadczenia. Tylko dlatego, ze 'ktos, gdzies, kiedys' ochrzcil pewna muzyke jako trudna wystrzegalem sie jej jak tylko moglem. Z czasem okazalo sie, ze choc czesto jest trudna, to muzyka wspolczesna, a zwlaszcza kameralistyka, niesie ze soba takie emocje, ktorych chce i ktorych nie znalazlbym nigdzie indziej. A przy okazji czesto jest 'przystepna' (w ten sam subiektywny sposob, w jaki 'radykalne' jest radykalne;)). Tak bylo i jest z jednym z moich obecnie ulubionych kompozytorow - G. Ligetim. W inny sposob (poczatkowa niechec brala sie z ogolnej etykiety przypinanej muzyce klasycznej w tym kraju - nudziarstwa starych piernikow), choc z podobnym skutkiem - Bartok, Szostakowicz i wielu innych.

 

Kiedy juz pewien etap ma sie za soba (i z perspektywy lat wcale nie chcialbym, zeby nastapil jakos znaczaco wczesniej), staje sie jasne, ze czasem cos z miejsca 'poraza', czasem wydaje sie powalone. Czasem powalenie przechodzi w porazenie i akceptacje, czasem w znudzenie, najwazniejsze by dac szanse;).

 

Obecnie najbardziej jak sadze 'radykalna' muzyka jaka zdarza mi sie sluchac (rzadko...) to takie kompletne smutasy pokroju Simona Joynera tudziez kilku jeszcze innych nagrywajacych dla Atavistica i Truckstop. Oni tak smuca, ze az fizycznie boli;). Ich moge nazwac radykalnymi ;) - innym oszczedzam tej etykietki, bo wiem, ze to co dzis wydaje sie rzeznia w przyszlosci moze okazac sie czyms calkiem przystepnym;). W to natomiast, ze lista takich 'radykalnych-nieradykalnych' ma sens wierze, chociazby po to by pokazac co w co moze sie 'zmienic.'

 

pozdrawiam i sorry za rozwleklosc;).

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aha - napisze, ze gdybym dzisiaj mial polecac G. Ligetiego to na pewno polecilbym nie to, co ja sluchalem jako pierwsze (Requiem, bezsensowne madrygaly oraz Le Grand Macabre - wspolczesne spiewy operowe ustawiaja jednak 'granice kodu' nie do przejscia;)). Raczej polecilbym kameralistyke, np: Chamber Music (Ligeti Edition vol 7.), czy Piano Works (Ligeti Edition vol. 3) - obydwie plyty wydal Sony i obydwie prezentuja spory chronologiczny zakres muzyki Ligetiego zarowno od latwo przyswajalnych aczkolwiek intelektualnie zadowalajacych form (Musica Ricercata, czy ich wersje na kwartet dety) az po trudne etiudy fortepianowe. Zas 'hajlajtem' tych plyt jest sonata na altowke - jeden z najwybitniejszych utworow 'bezsensownych' 20 wieku, rownoczesnie piekny niezwykle!

 

pozdrawiam.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czasem jak słucham na przykład V5 to aż wstydzę się niektórych fragmentów - tak infantylnie brzmią. Przy innych wykonawcach tego typu muzy też miewam podobne odczucia. Aż łapie się czasem na myśli - " jeśli ktoś to słyszy to co sobie o mnie pomyśli " ?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

>Przy innych wykonawcach tego typu muzy też miewam podobne odczucia.

> Aż łapie się czasem na myśli - " jeśli ktoś to słyszy to co sobie o mnie pomyśli " ?

 

Haha, cos w tym jest;). U mnie tez juz minely czasy epatowania srodowiska zewnetrzengo dziwnoscia muzyki, jakiej slucham (zreszta wtedy, kiedy epatowalem, nie byla az tak dziwna), moze to jakas oznaka spolecznego dojrzewania;) .Ech, zartuje okrutnie, bo w zasadzie to moze wynik jakichs sklonnosci socjopatycznych i moze wole, zeby nie wiedzieli, co tam tak pitoli w moim domu sasiedzi...;)), co niekoniecznie podyktowane jest 'wstydem za innosc';).

 

A infantylne V5 - hm, czy idzie o ta czesto wyzierajaca 'prosta przebojowosc'?

 

Pozdrawiam.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

i_nemes>

Oczywiście, że pojęcie jest subiektywne. Zresztą nigdy nie lubię silić się na obiektywizm. Chodziło mi raczej o miejsce stworzenia pewnych drogowskazów. Ktoś ma ochotę posłuchać kogoś, ale nie bardzo wie skąd to ugryźć. Pół biedy jeśli piraci z sieci nagrania, bo to nic/niewiele kosztuje. Kupno jednak płyty, a już takiej której posłuchać nie ma jak, na pewno wiąże się z pewnym ryzykiem. Stąd też taki pomysł, który zaczął się od Brotzmanna w jednym z wątków. I pozostając przy nim, bo to świetny przykład - pokażę pewien relatywizm, nawet tego zestawienia.

Machine Gun - radykalne, czy nie? A to zależy. Jeśli ktoś słucha swingu - jak cholera. Bopu - jak diabli. Free - także, choć może mniej. Ale jeśli ktoś słucha hard core'u, może się okazać, że to miła dla ucha płyta. Inna sprawa, że była i jest traktowana jako najbardziej radykalna wizja PB.

Dlatego też, jeśli miałbym komuś polecać jego muzykę, wskazałbym na pewne inne jego płyty - choćby wspomniane Die Like A Dog, chyba, że wiedziałbym, że jakiemuś hardcorowcowi kumpel powiedział: wiesz, u Brotzmanna to dopiero jest jazda. Wówczas nie ma problemu. MG i być może jeszcze Funk de boere.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem wiem;). Moj wpis nie mial byc krytykancki, jesli taki wyszedl to sorry, mial byc raczej ot takim subiektywnym;) komentarzem. Uwazam, ze taki watek moze byc jak najbardziej przydatny.

 

Te pozytywne zaskoczenia nieradykalnoscia muzyki, ktora wydawala sie radykalna biora sie mysle stad, ze esencja dobrej muzyki jest 'wielobarwnosc' - zmiennosc zalezna od nastroju, nastawienia i doswiadczen. Gdyby jej nie bylo mozna by 'odfajkowywac' kolejne koncerty i plyty bez oczekiwan wobec 'ich przyszlosci'. Na szczescie - plyty sie tez zmieniaja z czasem w pewnym sensie;), koncerty zreszta tez - czesto juz po wyjsciu i ochlonieciu dociera bardzej przytomnie to, co sie dzialo.

 

Moje doswiadczenie podpowiada mi na przyklad niezmiennie, ze nie ma dzis chyba lepszej drogi do, nazwijmy to, avant jazzu, niz poprzez Vandermark 5 (to juz sie powoli staje banalem...;)), a juz najlepiej zobaczyc ich na zywo! Wiem, ze choc znalem juz Masade i troche bopu, gdyby swego czasu Simpatico nie sieklo mnie miedzy oczy to pozniej nie wysiedzialbym, nie ma mowy, na koncercie w LKV (Lytton, Kessler, Vandermark) w Katowicach. To nie byl rewelacyjny koncert, muzycy slaniali sie wrecz na nogach ze zmeczenia i bylo bardzo dla mnie wtedy radykalnie, moze troche przez brak porozumienia z publicznoscia, ktora po wczesniejszych koncertach DKV spodziewala sie zywiolowosci, ale rowniez pewnej 'mistycznej' mocy, ktora rozsiewa wokol siebie H.Drake - tego na LKV braklo. Byly jednak w czasie tego koncertu chwile, ktore mnie zachwycily - nie docenilbym ich nijak, gdybym wczesniej nie poznal Simpatico. Mysle, ze o cos takiego Ci chodzi - o takie doswiadczenia i podpowiedzi.

 

Pozdrawiam.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"czy idzie o ta czesto wyzierajaca 'prosta przebojowosc'?"

- w dużej mierze tak. I o te momenty,kiedy wydaje się, że solista pomylił sesję nagraniową z wiejską potańcówką.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ponieważ w pewnym sensie przez moją małą prowokację pojawił się ten temat chciałbym dodać kilka słów od siebie. Sam osobiście słucham tak różnorodnej muzyki, że brzmienie hard nie wywołuję u mnie skrajnych reakcji, jeśli oczywiście nie opiera się jedynie na bardzo ciężkiej do ogarnięcie słuchowo warstwie muzycznej, w której za grosz nie można odnaleźć ładu i składu. Od razu dodaję, że wykonawcy pokroju H. Krall, P. Metheny czy P. Barber wrażenia na mnie dużego nie robią bo smucą dużo i na tworzeniu tej nostalgicznej atmosfery polega ich muzyka (z małymi wyjątkami) Dlatego szukam wykonawców jazzowych z potężnym pokładem energii i stąd też po sugestii w jednym z wątków z ciekawością zapoznałem się z płytą "Machine Gun" Brotzmanna w wyniku czego moje pojęcie na temat "żywiołowego jazzu" nabrało nowego znaczenia ;) - fakt faktem, że płyty tej raczej nie kupię ale z ogromną ciekawością czekam na wpisy i sugestie co do płyt które warto usłyszeć i które zachęcają raczej do zapoznania się z twórczością konkretnego wykonawca niż zniechęcenia do niego (jeśli ktoś nie słuchał Brotzmanna to ja osobiście odradzam zaczęcie tego od "Machine Gun" - może być ciężko).

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja może nawiązując do kwestii 'od czego zaczynać naszą przygodę z muzyką takiego a takiego artysty' pozwolę sobie na małą dygresję (jak kto chce to będzie sobie mógł założyć nowy wątek 'w tym temacie';)

Otoz swego czasu na tym forum przy okazji wątku o Milesie pojawiła się opinia jednego 'znawcy' i 'nauczyciela' (ktorego w tym miejscu pozdrawiam, bo jak to przeczyta to będzie pewnie wiedział, że to o niego chodzi;) że jedynie słuszną metodą poznawania dorobku Mistrza jest chronologiczne zapoznawanie się płyta po płycie, przy czym na każdy kolejny album trzeba przeznaczyć po 2-3 miesiące na dokładne 'rozgryzienie, przetrawienie i zrozumienie', inaczej, za przeproszeniem - dupa, tylko błądzimy i nie zrozumiemy ni w ząb ani Milesa ani jazzu ;)

Hmm... może to i skuteczne, ale jakieś... nieludzkie, zalatuje mi 'biurokracją' ten system - to ile lat nam to zajmie? trza sobie chyba rozpisać grafik jakiś ;)

No i nie wiem jak z Milesem (ja zacząłem 'nie po kolei', no i kruca fix, mam się 'zresetować' i zaczynać od początku? ;) ale już w przypadku 'awangardystów' to, jak widać choćby na powyższych przykładach, taki system można sobie potłuc o... wiadomo co ;)

 

Bezsens tego typu metod wychodzi, gdy podejdziemy do muzyki bardziej 'holistycznie' - Miles nie pojawił się ot tak sobie znikąd, 'nie spadł z kosmosu' (jak Sun Ra ;)) więc jak już chcemy poznawac muzykę chronologicznie, żeby 'zrozumieć', to gdzie mamy się cofnąć, od czego zacząć? (no chyba, że ktoś uważa, ze jedyną muzykę wartą poznania jest jazz, no a jazz=Miles ;)

A tak w ogole, czy poznawanie 'nie po kolei' będzie przeszkodą w poustawianiu sobie potem czyjejś tworczości chronologicznie? Dla niektórych widać tak... ;)

Moim zdaniem takie 'szkolne' metody moga jedynie zniechęcać

A moze nie mam racji? ;)

.....................

 

Wracając do tematu, jeszcze z 6-7 lat temu radykalny wydawał mi się po prostu jazz 'jako taki'.

Radykalny w swoim 'popieprzeniu', 'niezorganizowaniu' (jakieś pitolenie bez ładu i skladu ;) bo pod innymi względami (np. 'głosności') to słuchałem być może wtedy 'radykalniejszej' muzyki (a może jedynie tak mi się wydawało, bo nie miałem pojęcia, że jest taki Brotzmann, który nagrał swego czasu słynne 'Machine Gun')

Za 'radykałów' w pewnym sensie uważałem też tych co tego całego jazzu słuchają i na dodatek im się to podoba (tak naprawdę to 'trochę' inne określenia mi wtedy przychodziły na myśl ;))

A tu proszę, nawet człowiek nie wie kiedy a sam wsiąka na dobre (choć wciąż uważam się za jazzowego neofitę)

 

.......................

 

Z wpisami i_nemesa się w dużej części zgadzam, nie będę powtarzal tego samego ;)

(o roli 'Simpatico' w moim życiu juz tu kiedys wspominałem przy innej okazji ;)

Czy V5 jest obecnie najlepszą 'furtką' do świata avant-jazzu?

W zasadzie tak, ale nie zapominajmy o subiektywnych doświadczeniach kulturowych ;)

Na pewno jest najlepszą furtką ze świata avant-rocka, a z moich obserwacji socjologicznych wynika, że stamtąd werbuje się chyba najwięcej avant-jazzowych neofitów. Może to nawet zasługa Vandermarka? Niewątpliwie ma on w tym jakiś swoj udział.

 

pozdrawiam

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-> mc iek

"I o te momenty, kiedy wydaje się, że solista pomylił sesję nagraniową z wiejską potańcówką."

 

To chyba ja jakiegoś innego V5 słucham ;)

(albo dawno nie byłem na wiejskiej potańcowce, i to się akurat zgadza ;)

Ale nawet jakby, to co z tego? Przecież (i to trochę a propos tego wątku) nawet u artystów uważanych za awangardowych radykałów pojawiają się elementy muzyki 'plebejskiej' czy może ładniej powiedzieć - 'popularnej'. Choćby marszowo-jarmarczno-cyrkowe motywy u Aylera czy w koncercie dortumndzkim kwartetu Braxtona. I to jest właśnie piękne :)

 

mc iek, jesteś jakimś radykałem? ;))

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Absolutnie nie. Choć radykalnie nie znoszę obłudy, łapownictwa, hipokryzji ... ale nie o to chyba Ci chodziło. Wspomniałem o momentach. Ale te momenty, choć nie stanowią nawet procenta zawartości poszczególnych albumów V5, w wyraźny sposób psują mi radość z pełnego rozkoszowania się tą muzyką.

"Choćby marszowo-jarmarczno-cyrkowe motywy u Aylera czy..." - właśnie czegoś takiego po prostu nie cierpię. Nie tylko w jazzie.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mc iek >

Przypatrywałem się pracy V5 przez niemal tydzień. Rozmawiałem z nimi. Ręczę Ci, że nie ma tam żadnych pomyłek, a ilość ściśle zakomponowanego i zaaranżowanego materiału jest imponująca. Nie ma także "pomylenia sesji" z wiejską czy miejską potańcówką;) Po prostu tak ma być. Zresztą mainstream zawsze był "chwytliwy" melodyjnie.

I żeby nie być źle zrozumianym - Twój gust, Twoja wola, nie mam zamiaru w jakikolwiek Ci narzucać i udowadniać, że ma Ci się podobać tak jak jest. Mi się podoba, choć przyznam, że do akustycznej, czy bezgitarowej wersji V5 przekonały mnie dopiero koncerty.

Swoją ścieżką, to ciekaw jestem u którego z saksofonistów dostrzegasz owe pomylenie sesji z potańcówką.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ręczę Ci, że nie ma tam żadnych pomyłek

- sorry, ale czy ja pisałem o jakichkolwiek pomyłkach ? Wiem, że tak ma być - ten zaspół jest perfekcyjny. Pisałem tylko o wstawkach, o momentach.

 

Mi się podoba

- mi również ( i to coraz bardziej - w miarę trwania tej dyskusji )

 

Swoją ścieżką, to ciekaw jestem ...

- pierwszy przykład z brzegu AFLight - pierwszy utwór ( porywający ) - ale cały wstęp do 11 sekundy to dramat. Potem przetworzenie tego tematu około 30 sekundy - też dramat :)) Takie granie właśnie kojarzy mi się z nieudolnym wiejskim trębaczem i LEKKO psuje odbiór całości. Ale mowy nawet nie ma o zanegowaniu czy nie podobaniu się. BARDZO się podoba. Być może, co prawda, mogłoby jeszcze bardziej.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mc iek >

W takim razie źle się zrozumieliśmy;-) Sorki.

AFLight będę musiał sobie przypomnieć, także pod kątem tego co piszesz.

Poczekaj na nagrania z Krakowa - ciekaw jestem, czy coś Cię będzie tam irytowało.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też sorki - bo niepotrzebnie wciągam Cię w dyskusję właściwie o niczym i tracisz czas - zamiast pisać recenzje i opinie ;))

Btw. kupiłem sobie z miesiąc temu płytę TordGTrio ( bo skandynawski jazz, fajna okładka etc ). Wracam do domu i zamiast słuchać, zaczynam kombinować ( znaczy poszukiwać recenzji w internecie ). I natrafiam na Twoją . I słuchać mi się odechciało. Nawet tej płyty nie rozpakowałem. Słowo.

Kilka dni tmu sobie o tym przypomniałem. Przeszukałem cały pokój, ale płyta znikła. Nawet nie wiem jak to możliwe. Po prostu nie ma jej i już.

Paweł, czy na pewno nic z tego powodu nie straciłem ??

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mc iek >

mc ieku (?) zawsze pisałem, że moje "recenzje" są wysoce subiektywne i można się nimi kierować wówczas, gdy trafiam, bądź zdecydowanie nie trafiam w czyjś gust;-) Ewentualnie w celach poznawczych - co Baranowski myśli o czymś (ale, tu zaraz będzie, że g... kogoś obchodzi co myśli;-) - i słusznie, nie musi czytać).

Czy coś straciłeś? Tak, możliwość posłuchania godziny muzyki. Osobiście mi się nie podoba. Nuda z niej wieje, jak diabli. I chłód. Ta płyta ma tak mniej więcej -5st.C. - więcej nie, bo byłaby za bardzo wyrazista. Może się jednak zdarzyć, że w czyjś "klimat" uderzy w 100%. Dalej będzie nuda;-) Uderzyła w czyjś, bo ostatnio widziałem 5* przy niej. Ja, od czasu kiedy napisałem tę recenzję nie słuchałem jej wcale. Ba, nie przyszło mi do głowy jej słuchać. Nawet nie wiem, gdzie jest;) A to dla mnie oznacza, że spokojnie bez tej muzyki mogę się obyć, nie ciągnie mnie do niej. Ale to mój gust, który w przeciwieństwie do innych wystawiam na ocenę;-)

Jeśli masz ochotę na dobry pianistyczny jazz wydany ostatnio, to posłuchaj sobie Freda Herscha z Palmetto. Fajne granie, też nieco melancholijne, ale nie nudne. Łatwo wchodzi, ale chce się po to sięgać. Trio jest utrzymane w ogólnie evansowskim klimacie, kwintet to coś, co nazywamy mainstreamem;) Ale, też przed kupnem - koniecznie posłuchać.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mc iek>

Kurcze, tak się staram, by pisać tu jak najkrócej, że często zjadam część myśli.

Nie wypuszczasz mnie na dyskusje o niczym, bo gdybym nie chciał, to bym nie dyskutował. Lubię to robić, bo poznaję czyjeś poglądy (pewnie znowu mi się dostanie po co mi to;-)). Lubię posłuchać czyichś argumentów, ocenić je przez swój pryzmat, zastanowić się, czy ktoś czasem nie ma racji itp.itd. Być może to kwestia mojego zawodu.

A recenzji i tak ostatnio nie piszę. Kupiłem ostatnio zbyt dużo płyt, by cokolwiek sensownego napisać. A poza tym - kogo to obchodzi. Ostatnio nawet zostałem "Towarzyszem";-)

Mogę natomiast powiedzieć do czego się szykuję: dalszej części "subiektywnej historii zakręconego jazzu", będzie o free, o Dolphym między innymi; oraz do relacji z OTO w Krakowie, którzy dzisiaj kończą koncerty oraz do zrecenzowania swej pierwszej płyty Cecila Taylora (Melancholy - nota bene polecam. To rewelacyjna płyta, nieźle nagrana i stosunkowo łatwa na początek. Można jej słuchać po wielokroć i zawsze się znajdzie coś jeszcze.), a także Williama Parkera - Fractured Dimensions, Utopii - Kuriokchina (kurcze, jak on się pisze po polsku!) oraz fenomenalnego tria Roscoe Mitchella na Cecmie. Ale, kurcze - szczególnie te recenzje - są diablo wyczerpujące.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety, żaden ze mnie dyskutant dla Ciebie - jazz to tylko ułamek moich zainteresowań. Fakt, że ostatnio radykalnie zwiększyłem tu swoje zaangażowanie. I - jakby to najlepiej ująć - otworzyłem się na free jazzową stylistykę.

Mam jednak spory problem z doborem repertuaru do słuchania. Płyty niespecjalnie są dostępne ( cdrki nie sprawiają tyle radości, więc to źródło to ostateczność ). W ofercie GiGi jestem dość zagubiony - choć dokonałem już kilku zakupów. Dlatego licząc na sugestie, z ogromnym zainteresowaniem śledzę wątki na tym forum.

Gdybyście też w przyszłości coś wspólnie kupowali - to jak najbardziej jestem zainteresowany !!

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mc iek >

Każdy dyskutant jest dobry o ile wie o czym mówi.

A to co prezentujesz - czyli pewien głód poszukiwania, "nowości" jest jednym z najwspanialszych cech człowieka. Otwieraj się na free, na cokolwiek zresztą - biorąc pod uwagę Twoje "o mnie" - poleciłbym Ci ostrożnie zapoznanie się z czymś co niekiedy nazywane jest improwizacją strukturalną (structured improvisation), a ostrożnie zaliczyć do nich można np. "Butch" Morrisa i płyty wydane np. na New World, ponoć także game pieces Zorna. Z drugiej strony myślę, że mogłyby Cię zainteresować tzw. composers orchestras np. London Jazz Composers Orchestra pod wodzą Barry Guya, czy von Schlippenbacha Glob Unity Orchestra, czy też - ta najbardziej lubiana przeze mnie - Creative Orchestra Braxtona. Jeśli - jak piszesz słuchasz prog rocka itp. z lat 70, to - oczywiście nagrania te wychodząc z innych nieco założeń - są w jakiś sposób, czasem klimatycznie podobne. Przyznam jednak, że niekiedy sztuka to dość wymagająca;-)

 

Ofertę Zdziszka znam chyba bardzo dobrze (tę jazzową jej część) - jeśli zatem chciałbyś ode mnie jakichś informacji (o ile byłyby dla Ciebie w jakiś sposób przydatne) - to po prostu pytaj. Nawet na priva jeśli chcesz.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludziska kochane - żeby nam tylko ten wątek nie umarł !!!!

Dziś słucham Tima Berna - The Shell Game ( przyznam się, że pierwszy raz w życiu ). To jazz jaki najbardziej chyba lubię - bardzo wysmakowany ( moim zdaniem ). Chyba nieradykalny ? Bardzo piękny. Czy znacie coś jeszcze w takiej tonacji ??

Wczoraj próbowałem ( ostatni już chyba raz w życiu ) Johna Zorna Naked City - Heretic. Chyba radykalne ? Jak dla mnie to na pewno - mam dość tej formacji.

Dziś rano Joe Morris i Mat Maneri - Soul Search ( radykalne ? - sam nie wiem jakie ? ). Bardzo oszczędne. I bardzo smutne. Wprawiło mnie w nostalgiczny nastrój.

Piszcie coś w tym wątku. Koniecznie.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest taka dosc wyjatkowa plyta Tima Berne'a, z jakiegos powodu jedna z moich ulubionych - inna niz wszystkie inne (chyba) ktore nagral, wlasciwie to mial byc chyba docelowo 'romans' z klasyczna kompozycja - "The Sevens" (New World Records). Na plycie malo samego Berne'a, za to duzo akustycznego i mocno lirycznego Marca Ducret, poza tym kwartet saksofonow klasycznych. Produkcja zajal sie bodajze Davd Torn, ktory dodaje w kilku miejscach troche elektroniki i rowniez chyba przygrywa na gitarze. Cala plyta spokojna raczej niz radykalna (choc jest kilka skocznych momentow), bardzo dobrze nagrana. Piekna muzyka, ktora po kontakcie z innymi nagraniami Berne'a moze stac sie troche nudna;), ale w moim przypadku tak sie nie stalo.

 

Natomiast poza Shell Game - jesli na przyklad przypasowal Ci Craig Taborn robiacy tam za kontrabas;) i instrumenty klawiszowe - w tym samym skladzie plus Marc Ducret, dziala jeszcze projekt Berne'a o nazwie Science Friction. To juz chyba troche bardziej pokrecona muzyka, choc mozna znalezc tam wiele lirycznych wrecz minut.

 

pozdrawiam.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mc iek>

Trafiłeś w jedno z "moich" ulubionych nazwisk;-), a The Shell Game (i inne, o których za chwilę) to w moim przekonaniu jedna z najważniejszych płyt jazzu ostatnich lat.

No, to... Są dwie (2 i 1/2) formacje Tima Berne'a, które działają na niwie elektrycznego free (umownie i to bardzo, bo olbrzymia ilość muzyki jest tu całkowicie zakomponowana i zaaranżowana, chodzi mi o pewną "swobodę przekazu"). Jedna to Science Friction (Berne, Taborn, Ducret i Rainey) druga to Hard Cell (to samo, jedynie bez Ducreta). W sumie obie proponują dość zbliżoną muzykę. Ze znanych mi płyt (a chyba wszystkich, jakie są): Science Friction, Hard Cell Live, The Shell Game, Live. The Sublime And (pierwsze dwie Screwgun, pozostałe Thirsty Ear; w Polsce wszystko GiGi). Osobiście szczególnie polecam Live. The Sublime And.

Niektórzy twierdzą, że zbliżoną muzykę gra również Big Satan (także formacja Berne'a, tym razem z Ducretem i Raineyem, płyty a Winter&Winter oraz Thirsty Ear). IMO - ta muzyka jest jednak o wiele "radykalniejsza", ale faktem, dawno temu słuchałem BS.

Skoro natomiast spodobał Ci się The Shell Game, to poleciłbym formację Petera Brotzmanna - Die Like A Dog, przy czym w wersji "elektronicznej" tzn. z Toshinori Kondo na trąbce i "elektronice" (4 płyty są na FMP, jeśli miałaby być ta jedna jedyna, to najbliżej do The Shell Game jest ostatniej; pierwsza jest jeszcze dość aylerowska).

I na razie tyle mi się kojarzy.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No więc od razu poszedłem za ciosem i jeszcze przed obiadem zamówiłe w GiGi Hard Cell Live i Science Friction. A także kierując się tylko urzekającą okładką : Raskin, Jon Quartet (Tim Berne, Michael Formanek, Elliot Kavee) i ich płytę The Bass & The Bird Pond. Taka okładka musi skrywać coś równie pięknego.

Przegrzebałem niechętnie cdrki z wymian i odkryłem DLADQ Aoyama Crows - więc jutro popróbuje w oczekiwaniu na listonosza.

W samochodzie słucham wyłącznie V5 Single Pieces Flow. Jak tego nie zapuszczę to samochód nie zapala :))

A późnym wieczorem porozkoszuję sie nieradykalnym e.s.t. i ich urzekającą 7days.

Sorry może za te zachwyty. Ale czuję się tak jak 15 lat temu - gdy pierwszy raz wszedłem do Megadiscu i na własne oczy zobaczyłem te wszystkie skarby. I wydałem wszystkie pieniądze, zostawiajac sobie tylko na bilet do domu.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jon Raskin z Hard Cell, czy z Science Friction nie ma wiele wspólnego. Muzyka to dobra, tylko nie nastawiaj się, że za chwilę usłyszysz "coś podobnego do HC lub SC). Po prostu daj się jej ponieść. Warto. A jeśli uznasz, że warto... to będziemy sobie jeszcze w tym miejscu rozmawiać długo;-)

Swoją ścieżką, skoro już takie klimaty - cudze chwalicie, swego nie znacie - posłuchaj w miarę możliwości Unforgiven North Trzaska/Friis/Uuskyla (Kg Records); może też Ci przypasuje....

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Po prostu daj się jej ponieść. Warto. A jeśli uznasz, że warto... "

- pierwszy krok już zrobiłem - bo okładka ma dla mnie duże znaczenie. Drugi w zasadzie też - bo zamówiłem. Jesli chodzi o odkrywanie muzyki to jestem wręcz niestrudzony. Ale tylko na oryginalnych płytach. Kopie czy piraty dość szybko mnie nudzą i zniechęcają. Nie rozumiem tego. Ale tak jest i zawsze było.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hehe, też dziś rozważałem zakup tego Raskina co mc iek ;-)

ale w koncu nic nie zamówiłem, coś chciałem 'dobrać' do duetu Braxton / Wadada z Pi, ale nie bardzo jeszcze wiem co... (no bo jednej płyty nie będę zamawiał ;-)

 

więc może jednak ten Raskin...

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Muszę przyznać, że też mam 'coś takiego' jak mc iek z tymi cdrami

Może głupie to jest, ale muzykę z 'chałupniczo wykonanych kopii' traktuję czasem jako 'gorszą' (i niekoniecznie chodzi tu o jakość nagrania), choć mam w tej formie ładnych parę 'perełek', niestety nie zawsze kaski starcza, aby to uzupelnić w oryginale. Tak jakoś jest, ze jak mam nowe 'dostawy' software'u w oryginałach i kopiach, to wolę zacząć od tych pierwszych, nawet jak wśrod tych drugich są (potencjalnie) ciekawsze rzeczy.

 

Dlatego też walczę trochę z tym 'dziwactwem', no bo z drugiej strony czasem cdr to chyba jedyna możliwośc, zeby mieć jakieś nagrania - np. tak jest (a właściwie mam nadzieję, ze tak nie jest, ale o tym dalej ;) z jedną z moich ulubionych płyt ostatnich tygodni - Prince Lasha Quintet - the Cry! (zupełnie nieradykalną, żeby nie było całkiem offtopicowo ;)

Jeden ze sklepów obiecał sprowadzić, ale to sie ukazało w limitowanym nakładzie, więc... ale juz nic, nie będę krakał, mam nadzieję że dostanę oryginał :)

 

pozdr

 

ps. i potwierdzam - 'nieradykalne' V5 do samochodu jak znalazl ;-)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mc iek>

Chodziło mi o to, że napisałeś o tym Raskinie niejako w jednym ciągu z "elektrycznym" Berne'm. I stąd to moje.... Czasami tak bywa - przynajmniej ja tak dawniej miewałem - że jak kupowałem płytę pod wpływem jakiegoś artysty, to "liczyłem" na jakiegoś rodzaju granie. Od tego czasu dostałem po nosie nie jeden raz i teraz już czegoś takiego nie miewam. Albo staram w sobie to tępić. Co najwyżej na zasadzie - jak kupuję (w ciemno, jak wiele) płytę kogoś kogo cenię i uważam, ze na wiele go stać, to nie chcę otrzymać popeliny w stylu Kenny'ego G. (mam nadzieję, że nikogo nie naruszam;-)).

A teraz sobie gra Bill Dixon "Berlin Abozzi". No, na początek takiej muzyki raczej bym niewielu proponował jako świata "free" (niekoniecznie jazzu).

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po prostu nie potrafię opisać jak bardzo podoba mi się muzyka Die Like a Dog Quartet ( dlatego pewnie nie piszę żadnych recenzji i opinii :)

Cóż z tego, skoro mam nagraną na cdrce tylko Aoyama Crows ? A co z resztą ? I gdzie można te skarby kupić w oryginale ?

I czy Waszym zdaniem, taka muzyka jest radykalna. Szczerze mówiąc ( choć nie jestem z tym gatunkiem specjalnie osłuchany - na razie ! ) to nic radykalnego tu raczej nie ma. Choć ( steroryzowani pewnie ) sąsiedzi mają na ten temat całkiem odmienne zdanie.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.