Skocz do zawartości
IGNORED

jakość a nagrywarki kompurowe CD


NADek

Rekomendowane odpowiedzi

Ustawa o prawie autorskim i prawie pokrewnych wprowadza pojęcie dozwolonego użytku chronionych utworów czyli wyjątek od zasady, która stanowi, że nie wolno bez zezwolenia twórcy dzieła (utworu) oraz zapłaty wynagrodzenia korzystać z utworu. Celem takiego zapisu było zapewne spełnienie potrzeb informacyjnych, edukacyjnych, naukowych i kulturalnych społeczeństwa. Ustawodawca wyszedł z założenia, że większą wartością społeczną może być możliwość szerokiego dostępu do informacji poprzez nieodpłatne korzystanie z utworu, niż osobiste i majątkowe zwłaszcza prawa autora dzieła.

 

 

 

* * *

W art. 23 ust. 1 ustawodawca stanął na stanowisku, iż „bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego. Przepis ten nie upoważnia do budowania według cudzego utworu architektonicznego i architektoniczno-urbanistycznego”. W ust. 2 z kolei określony został zakres własnego użytku osobistego, który obejmuje „krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego”.

 

Artykuł ten mówi o określanym w literaturze przedmiotu dozwolonym użytku prywatnym. Ów użytek dotyczy wszelkich sposobów korzystania z utworu. Wyjątkiem jest budowa według cudzego projektu architektonicznego i architektoniczno-urbanistycznego. W praktyce przybiera najczęściej formę nagrywania utworów muzycznych z radia, telewizji, taśm czy płyt; nagrywania filmów z telewizji bądź taśm magnetowidowych; kopiowania artykułów z prasy, książek; czy ostatnio bardzo częste zapisywanie stron www na własnym komputerze. Każde z tych czynności określane jest mianem reprodukcji utworu. Dozwolony (bezpłatny) użytek dotyczy wyłącznie utworów rozpowszechnionych, czyli takich które są reprodukowane z oryginału.

 

Ustawodawca nie określa w jakim celu ma być użyty utwór, tak więc jeśli tylko spełniony będzie warunek „do użytku osobistego” cel może być różnoraki. W praktyce użytkowanie utworów jest na potrzeby naukowe, rozrywkowe czy wręcz hobbystyczne. Możemy również modyfikować na własne potrzeby utwór w ten sposób, że np. zmieniamy formaty pliku tekstowego, zapisujemy muzykę z formatu mp3 (bardzo popularny ostatnio format plików muzycznych) na płytę CD i odwrotnie a także przez odtwarzanie muzyki na własnym sprzęcie na potrzeby użytku prywatnego. Dozwolone jest także kopiowanie artykułów i książek w celu tworzenia własnego zbioru na interesujący temat do celów naukowych bądź edukacyjnych.

 

Wszystkie te wymagania są spełnione jeśli zakres użytku osobistego obejmuje krąg osób wymienionych w ust. 2 art. 23. Są nimi: osoby pozostające w związku osobistym, a w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego.

 

Ustawodawca nie definiuje pojęcia pokrewieństwa. Pokrewieństwo oznacza zarówno pod względem biologicznym, jak i prawnym, węzły krwi, które łączą określone osoby. Kodeks rodzinny i opiekuńczy (a także inne ustawy jak kodeks postępowania cywilnego, kodeks cywilny i inne) wymienia te osoby. Są nimi: w linii prostej – spokrewnione ze sobą osoby pochodzące jedna od drugiej bądź od wspólnego przodka (np. ojciec z synem, dziadek z wnuczką, itp.), w linii bocznej – spokrewnione ze sobą osoby pochodzące od wspólnego przodka, ale nie od siebie (np. brat z siostrą, bratanek i stryj, itp.). Natomiast powinowactwo, odmiennie niż pokrewieństwo, jest węzłem prawnym na skutek zawarcia małżeństwa, między małżonkiem a krewnymi drugiego małżonka, i który trwa mimo ustania małżeństwa.

 

Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych nie określa do którego stopnia pokrewieństwa i powinowactwa należałoby się ograniczyć. Należy więc domniemywać, iż krąg osób, które są w stosunku pokrewieństwa i powinowactwa z osobą uprawnioną do korzystania z utworu do użytku osobistego, jest nieograniczony.

 

Jeżeli chodzi o stosunek towarzyski, to jest to o tyle problematyczne, że trudne do jednoznacznego określenia. Doktryna stoi na stanowisku, że stosunki towarzyskie są wtedy, gdy ludzie utrzymują więzy przez względnie dłuższy czas. Wydaje się, że więzy te będą nierozłącznie związane z emocjonalnym podejściem (choć nawet w stopniu minimalnym) do takich stosunków. W odniesieniu do konkretnych przypadków za stosunek towarzyski może być uznany stosunek przyjaźni i koleżeństwa, ale należy sądzić, że za taki stosunek nie mogą być uznane relacje między dwoma osobami, które miały ze sobą jednorazowy kontakt na gruncie towarzyskim np. podczas zabawy sylwestrowej. Dowodzi to fakt, że osoby te nie znają się na tyle, by móc stwierdzić na podstawie tego sporadycznego kontaktu, że łączą je już kontakty towarzyskie. I mimo, iż obecnie takie stosunki towarzyskie zawiązują się bardzo szybko, należy domniemywać, że powstaną dopiero po w miarę trwałej i ugruntowanej znajomości. Nie będą więc osoby dopiero co poznające się, w stosunkach towarzyskich, nie będą również osoby, które po raz pierwszy rozmawiają ze sobą na „ircu” lub „czacie” przez sieć. Można jednakże powiedzieć o stosunkach towarzyskich, jeśli te osoby rozmawiają ze sobą na owym czacie czy ircu już przez powiedzmy kilka miesięcy, mimo braku bezpośredniej komunikacji między tymi osobami. Nieważny jest więc sposób komunikacji, a czas znajomości, w miarę trwałe relacje (stosunki) i częstotliwość tych relacji, które wiążą określone osoby.

 

Wobec faktu, że wyjątkiem jest krąg osób uprawnionych w ramach zakresu własnego użytku osobistego oraz, że jest to wyjątek od zasady odpłatności i pytania o zgodę autora utworu, przepis art. 23 nie należy interpretować rozszerzająco. Dlatego przyjmuje się zawsze węższą interpretację przepisu.

 

Korzystanie z utworu w ramach dozwolonego użytku prywatnego nie może być połączone z otrzymywaniem z tego tytułu żadnego wynagrodzenia. Tak więc w ramach tegoż użytku skopiowanie plików mp3 z płyty CD i sprzedanie je swojemu koledze nie może być możliwe. Byłoby możliwe po uprzedniej podpisanej umowie (np. licencji) z uprawnionym podmiotem praw autorskich, czyli autorem utworu, albo wydawcą-producentem. Wiązałoby się to prawdopodobnie z wynagrodzeniem dokonanym na ich rzecz.

 

W ramach dozwolonego użytku prywatnego nie jest również możliwa sytuacja, gdy osoby, które kopiują artykuł bądź pliki muzyczne ze stron www, umieszczają je potem na własnej stronie internetowej. Nawet gdyby osoby te powoływały się na stan, gdzie o istnieniu owej strony wie tylko np. rodzina (która jest uprawniona do korzystania w ramach użytku prywatnego) to istniałoby duże prawdopodobieństwo, że na skutek użycia np. wyszukiwarki internetowej, taka strona byłaby szybko odnaleziona przez dowolną osobę spoza tego kręgu. Dostęp byłby więc nieograniczony. Problem zrodziłby się wówczas, gdy np. wejście na stronę wymagałoby użycia hasła dostępu, a osoba korzystająca z dozwolonego użytku prywatnego twierdziłaby, że hasło dostępu zna tylko rodzina. Wydaje się, że w tej sytuacji należałoby poznać prawdziwy charakter strony (tzn. czy ma charakter prywatny czy komercyjny) oraz czy dostęp do niej miały rzeczywiście osoby pozostające w kręgu rodziny (co byłoby niezmiernie trudne a czasami wręcz niemożliwe do ustalenia). W tej sytuacji można posłużyć się posiłkowo art. 35 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, iż „dozwolony użytek nie może naruszać normalnego korzystania z utworu lub godzić w słuszne interesy twórcy”.

 

Także w przypadku gdy zamierzeniem autora było wydanie zaledwie kilkunastu pozycji np. tomiku poezji w internecie, a jakaś osoba równocześnie umieściła ów tomik na swojej stronie z owym hasłem dostępu dla kilkudziesięciu członków rodziny i przyjaciół, to pomijając przypadek potencjalnego dostępu do strony innych osób, może to już być naruszeniem normalnego korzystania z utworu. Widać więc, że każdą taką sytuację należy oceniać indywidualnie i przede wszystkim musi być tu uwzględniana zasada interpretacji wyjątków zawężająco a nie rozszerzająco.

 

Ograniczenie dochodów autora spowodowane dozwolonym użytkiem prywatnym mogłoby być zbyt uciążliwe, dlatego ustawodawca przewidział pewną rekompensatę (w art. 20 ust.1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych) poprzez udział w opłatach pobieranych na rzecz twórców od sprzedawców i importerów urządzeń i nośników służących do rejestracji i kopiowania utworów. Wysokość i procedurę pobierania owych kwot określa Minister Kultury i Sztuki w drodze rozporządzenia. Również w drodze rozporządzenia wyznacza się organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi (np. ZAIKS) lub prawami pokrewnymi, które są właściwe do pobierania opłat.

 

I na zakończenie jeszcze jedna uwaga dotycząca programów komputerowych. Otóż zgodnie z art. 77 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych dozwolonego użytku prywatnego nie stosuje się do programów komputerowych. Tak więc nie można skopiować programu, czy gry komputerowej i podarować synowi lub żonie.

 

Paweł Kurcman

no - z kurcmanem dyskutować nie będę - przyjmuję jego argumenty.

pozdr

p.s. mam nadzieje, ze go uprzedziles, ze opublikujesz jego tekst na stronie www. (w innym przypadku naruszylbyś jego prawa autorskie)

Kurcman sam sobie zaprzecza. Z jednej strony pisze, ze 23 jest wyjatkiem i nalezy go wykladac sciesniajaco (ma racje) a jednoczesnie stosunek towarzyski interpretuje szeroko (nie ma racji).

Parmenides nie poddawaj sie.

  • Redaktorzy

Kwestia moralnego prawa do kopiowania płyt (nagrań), zwykle w powiązaniu ze sprawą cen oryginalnych płyt, wraca tu co jakiś czas. Niestety, według mnie na drodze dyskusji nie da się tego problemu rozstrzygnąć po myśli większości uczestników, tj. tak, żeby wynikło, że można kopiować płyty. Niestety, nie można, a nieliczne furtki (typu "osoby pozostające w przyjcielskim związku") zostaną w najbliższym czasie prawdopodobnie pozamykane. Nie zważając na sprzeczność, jaką jest "udzielanie licencji na posługiwanie się nagraniem", co ma wprawdzie ograniczyć prawa nabywcy do posługiwania się płytą jako przedmiotem, jednak jednocześnie pozbawia tą płytę jakiegokolwiek znaczenia, skoro przedmiotem zakupu jest licencja. W takim razie w świetle prawa nie powinno mieć znaczenia czy pozwalam słuchać "osobie zaprzyjaźnionej" ze swojego własnego boomboxa, czy kopiuję jej na inną płytę. Ale to w tej chwili nieważne.

Istotne wydaje mi się pytanie, czy firmy nagraniowe rzeczywiście mają jakieś korzyści z prowadzenia takiej polityki, a jeżeli tak, to w którym miejscu. My nie możemy już raczej pamiętać, jak zacięcie firmy walczyły z nagrywaniem płyt analogowych na kasety! Mam w kolekcji parę płyt oznaczonych znaczkiem czarnej kasety i skrzyżowanch piszczeli, z obłudnym zapewnieniem, jakoby "copying kills music"! Jednocześnie spotkałem się z opinią, że przynajmniej w czasach analogu, domowe kopiowanie przyczyniało się w rzeczywistości do wzrostu sprzedaży płyt, co jest zresztą zgodne ze zdrowym rozsądkiem. Nieporozumienie (?) bierze się z tego zapewne, że specjaliści-propagandyści z majors traktują każde skopiowane nagranie jako niesprzedane, tj. potencjalnie sprzedane. Stąd obliczenia gigantycznych strat, podawane co jakiś czas przez przedstawicieli tych firm. Każdy kto zetknął się w życiu ze statystyką lub sprzedażą czegokolwiek (albo kto kopiował jakąś płytę) wie, że takie obliczenia są gówno warte, mają jednak wspaniały wydźwięk propagandowy. Zwłaszcza jeśli wrzucimy do jednego worka wielkie pirackie wytwórnie w Chinach, i małego Józwę z jego dziesięcioma przegranymi płytkami, które okazały się przy bliższym posłuchaniu na tyle cienkie, że nie ma on ochoty na kupienie oryginałów.

Wracając do cen płyt, nie zgodzę się absolutnie z twierdzeniem, że niezależnie od cen płyt oryginalnych zawsze będzie się kupowało pirackie. Jest to stwierdzenie nieuprawnione ekonomicznie. Dla prawie każdego klienta istnieje próg opłacalności kupowania płyt pirackich. Kupowanie piratów wiąże się z ryzykiem zakupi płytu uszkodzonej, następnie z ryzykiem prawnym, z gorszymi warunkami samego kupowania (w tym mniejszą dostępnością), z gorszą jakością opakowania, brakiem materiałów dołączanych do płyty oryginalnej. Dla audiofila istotna jest również możliwość, że płyta będzie wprawdzie grała, ale nieco gorzej niż oryginał. Mówię tu o sytuacji w Polsce, nie o rynku np. dalekowschodnim, który rządzi się inymi prawami. Otóż powstaje pytanie, ile warte są te niedogodności? Przeciętna płyta np. jazzowa kosztuje u pirata 15 zł, w sklepie minimum 60 (poza wyprzedażami, którymi sklepy ratują sie od czasu do czasu). Gdyby natomiast płyta oryginalna kosztowała złotych 30-35, czyli tyle co najzupełniej oryginalne i legalne nagrania NAXOS, miałbym w dupie pirata, bowiem jego oferta nie byłaby dla mnie warta ponoszenia wymienionych kosztów pozafinansowych. Co wy na to? Ciekaw jestem, jaka jest według was ta bariera opłacalności?

Dołożę tak na złagodzenie wyrzutów sumienia że gdy kupujemy nagrywarkę w jej cenie zawiera się pewna kwota dla koncernów z tytułu właśnie piratowania. Nie znam w tej chwili szczegółów bo czytałem o tym dość dawno ale ta opłata (podatek) budzi we mnie mieszane uczucia (skoro już zapłaciłem to czy jest piractwo czy nie? Oczywiście z punktu widzenia prawa jest).

Ja dodam, że nie kopiuję w ogóle płyt, bo kiedy mam oryginał przyzwoitego wydawnictwa i w dobrym wykonaniu za 15 zł [w komplecie, oczywiście], to nawet nie myślę o kopiowaniu [a moi kumple i tak nie zbierają klasyki, więc nie miałbym nawet od kogo kopiować :-)]

A jak interpretować prawo w taki przypadku;

Kupuję dużo płyt i dużo z nich kopiuję głównie do użytku w samochodzie z oryginałami często się rozstaje (osłuchają się lub stwierdzam, że nie watro ich trzymać) zwalniając w ten sposób miejsce i zasoby gotówkowe na następne zakupy. Wtedy kopie u mnie zostają używam ich czasami bo dobrze się przy jakiejś musie prowadzi lub nie. W ten sposób postało pokaźnie archiwum kopii mam je legalnie czy nie?

Dla mnie bariera opłacalności to ok 30zł za płytkę którą naprawdę chcę kupić. Za tyle kupiłem ostatnio Rogera Watersa "Amused to death". Gdyby kosztowała więcej to bym się wypiął i "kombinował" a tak mam oryginał ku uciesze swoim i wytwórni. .

pate - to nie jest oplata dla koncernow tylko dla zwiazkow zarzadzajacych prawami autorskimi jako rekompensata za moznosc skorzystania z wyjatku tj. za dopuszczone ustawa nieodplatne kopiowanie (bylo o tym wyzej).

 

jozwa - zgadzam się z toba. Moim zdaniem z cenami plyt jest dokladnie tak jak z podatkami (krzywa Laeffera - o ile tak sie pisze to nazwisko). Cena 25 - 30 zlotych za oryginal duzo sprawniej zwalczylaby piractwo niz niejedna akcja publicznego niszczenia nielegalnie skopiowanych plyt

gregg - zgadzam się z tobą i józwą. ale problem prawny mnie trochę jednak nurtuje bo nie mogę uwierzyć, że po prostu zgodnie z literą prawa można wziąć płytę i legalnie ją skopiować.

co do cen - to zwróćcie uwagę jak sprytnie zadziałał np PWN - wydają ksiązki z klasyki nauk społecznych w miękkich okładkach za śmieszne pieniądze - seria nazywa się 'taniej niż ksero' i to jest najpeszy sposób na rozprawienie sie z nielegalnym kopiowaniem.

napisałem do kurcmana by wyjaśnił nam te sprawę - skoro na codzień zajmuje się prawem autorskim to powinien nam powiedziec czy MOŻEMY czy NIE MOŻEMY kopiować legalnie płyty.

Ja bam tak pochopnie nie stwierdzał, że działalność wytwórnik jest głupia - podejrzewam że mają one maksymalny zysk z prowadzonej polityki i pracują nad tym dziesiątki analityków. Przypuszczam, że wygląda to mniej więcej tak:

 

(obrazek)

 

Wytwórnie celują w pewien punkt maksymalnego zysku. Przy mniejszych cenach płyta piractwo maleje, ale zysk też (bo mniejsza cena). Przy większych cenach piractwo rośnie tak mocno, że już się nie opłaca. Sądzę, że jest taka górka i wytwórnie za wszelką cenę starają się tam być.

 

Dodatkowo, wszelkie kampanie antypirackie są wskazane, gdyż przesuwają tę górkę w prawo. Więc twierdzenie, że to piractwo odpowiada za wysokie ceny płyt (twierdzenie wytwórni) to raczej bzdura. Stawiałbym raczej na to, że to wytwórnie kontrolują poziom piractwa, utrzymując je na odpowiednim poziomie.

 

Oczywiście to tylko moje zgadywanie. Ale osobiście nie wierzę, żeby tak duże firmy, mające na dodatek możliwość kontrolowania rynku i ustalania dowolnych cen, z setkami analityków do dyspozycji działały na oślep.

zapomniałem obrazka

[obrazekLUKASZ-66943_1.jpg]

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

O ile pamiętam to w każdym urządzeniu kopiującym (w magnetofonach też) była zawarta opłata dla organizacji producentów audio-video. Co do samych praw autorskich to są one nieco rózne w różnych krajach... dziwne wydaje sie to że np. organizacje amerykańskie sprzedające produkt w Polsce żądają scigania praw przysługujących im w US - bo do tego sprowadzaja się wszelkie kampanie antypirackie. Obecnie wolno kopiować różne rzeczy na własny użytek - a wydanie takiego zakazu dystrybucji kopii nie miałoby sensu gdyż do udowodnienia naruszenia prawa osób trzecich muszą one wystąpić z pozwem cywilnym (taki np. M.Jackson mógłby kazdemu z osobna posiadaczowi kopii jego płyt wytoczyć proces cywilny - o ile byłoby go stac na kilkaset milionów rozpraw sądowych, o tyle mniej ludzi słuchałoby jego miałczenia ;-) Natomiast to udowodnienia przestępstwa trzeba - kradzieży np. potrzeba udowodnić przynajmniej zamiar osiągnięcia zysku. Do puki nie sprzedaję skopiowanych tresci i nie osiągam z tego zysku to sam moge używać kopii do woli. Moga to być róniez programy komputerowe udostępnione przez pracodawcę (zresztą większośc licencji oprogramowania wręcz literalnie to dopuszcza - np. zastrzeżenia licencji jednostanowiskowych).

Opowiadanie, że przez piractwo rosna ceny jest bzdurą - tak oczywistą że nie potrzeba nawet wykresów dla jej udowodnienia... ;-)

masz rację: piractwo nie rośnie dlatego, że płyty są za drogie tylko dlatego, że ludzie nie szanują prawa i cudziej własności (nawet tej tak niematerialnej jak własność intetelektualna).

a jacksona mam pierwsze płyty - te które aranżował quincy jones - zresztą kto na nich nie gra... Michael też sie pojawiał na płytach firmowanych nazwiskiem qj - np 'back on the block' czy 'quincy jook joint'

Dzięki piractwu ceny maleją, bo koncerny nie moga swobodnie maksymalizować zysku - chcąc konkurować z kopiami muszą obnizać ceny oryginałów. Gdyby mogli to najchetniej brali by pieniadze niczego nie produkująć (wtedy mieliby najnizsze koszty produkcji i 100% zysku ;-)))

niedługo pewnie pojawi się wątek, że piraci to świnie (nie dlatego, że sprzedają kradziony towar), bo sprzedają za drogo. jeśli sprzedawali by nie po 15pln a za 5pln to firmy fonograficzne musiały by jeszcze bardziej obniżyć cene (żeby stać się bardziej konkurencyjni), co by było z korzyścią dla nas, klientów....

parmenides: bronisz wytwórni mocno, bo sam żyjesz z praw autorskich, jak gdzieś pisałeś. Ale chyba nikt tu nie twierdzi, że piractwo jest OK (ja w każdym razie nie, a przeważająca cześć moich płyt to oryginały), chyba bardziej rozchodzi się o ceny płyt - przynajmniej mi. Są koszmarnie drogie. A piractwo jest tego normalną konsekwencją tak jak pędzenie bimbru gdy wódki w sklepach nie ma - a też nielegalne, może nawet gorsze moralnie.

Samo rozciągnięcie praw autorskich na twórczość wokalną np jest dla mnie społecznie niejasne... Rozumiem pisarza lub filmowca, którzy swoja twórczość mogą wyrazić wyłacznie przez przeniesienie jej na nośnik. Film czy ksiązka nie istnieja bez nośnika... Ale taki M.Jackson wydzierał się na scenie upubliczniając w ten sposób swą głeboką twórczość. Czy jesli ktoś skopiuje ten sam upubliczniony utwór to narusza jego prawa autorskie??? Wytwórnie twierdzą że tak! Dlatego nadal moze żyć sobie z tantiem choć dawno stracił głos... ;-)

>Gregg

Krzywa Leffera to pseudoliberalna bzdura, która się nigdzie nie sprawdziła...

 

Natomiast ten efekt z płytami to jest prawda - zalezy od wielu czynników ale akurat ceny płyt polskich wykonawców zaczęły rosnąc znacznie wcześniej - jeszcze zanim pojawiły sie masowe ich piraty. Kiedys ceny utworów polskich wykonawców były o połowę a czasem j dwie trzecie tańsze niż zachodnich... Ale jak kapitalizm to kapitalizm! Po co się wysilać skoro mozna zarobic dwa razy więcej wydając o połowe mniej nakładu i żadziej wypuszczając nowości... Efekt był taki że w pewnym momencie ludzie przestali kupować zbyt drogi towar (bo bez płyty da się przeżyć -bez jedzenia raczej nie). I dlatego spadła sprzedaż. Został pewien popyt, który moze byc zaspokajany kopie wykonywane prywatnie - dlatego że nagrywarki są coraz bardziej dostępne, a kopie coraz bardziej doskonałe.

żeby było jasne:

1. nie bronie wytwórni fonograficznych - ceny płyt są kpiną i mnie to też denerwuje

2. żyję ze sprzedaży praw autorskich (nie związanych z muzyką)

3. staram się tylko pokazać podwójne standardy jakimi niektórzy sie kierują (typu - pisarza i wydawnictwa nie okradnę, fotografa nie okradnę, reżysera i wytwórni nie okradnę, a muzyka i jego wytwórnie - OK, nie ma problemu: ani prawnego, ani moralnego, ani żadnego)

 

Chyba kontrolowane złodziejstwo nie jest rozwiązaniem problemu na ustabilizowanie cen na rynku. bo jeśli tak to np złodzieje sprzętu samochodowego mogli by być antidotum na zbyt wysokie ceny car-audio...

anarchia, chłopie, anarchia.

aaaa - i dostałem odpowiedź od Kurcmana - według niego chłopaki - kopiujcie co się da. Postaram się jeszcze zapytać ze 2 innych prawników zajmujących się prawem autorskim i dam wam znać.

upierałem się, że kopiowanie na własny użytek jest nielegalne - ale widocznie myliłem się. Zwracam honor.

co do oceny moralnej to pozwolę sobie stwierdzić tylko, że według mnie w tym miejscu prawo i sprawiedliość lekko sie mijają - ale nie pora i miejsce na filozoficzne dysputy...

>parmenides

kradzież polega zaborze mienia w celu osiągnięcia korzysci majątkowych... Jeśli ktoś kopiuje na własny uzytak albo nawet rozdaje w prezencie to nikogo nie okrada!

 

Samo rozciagnięcie praw autorskich (które sa prawami prywatnymi) na twórczość przenoszoną nośnikami elektronicznymi i ich penalizacja są przejawem polityki korporacyjnej wytwórni, która jest akurat szkodliwa - jak każda korporacja ograniczająca rynek. Wytwórnie - fonograficzne zwłaszcza swa polityka antypiracką odpowiadaja np. za opóźnianie rozwoju nowych standardów sapisu dźwięku... Ich szkodliwy lobbing wplywa negatywnie takze na przemysł informatyczny...

To jest polityka korporacja (bo wytwórni jest dużo ale jakoś żadna nie sprzedaje kopii tych samych wykonawców taniej niż inne) a wszelkie przejawy korporacji sa szkodliwe dla rynku i powinny być zwalczane.

co za różnica czy czytasz książkę w formie pdf-a czy wydrukowanej. Rozumiem, że uważasz, iż za książkę w postaci elektronicznej (np na płycie cd w formacie pdf) nie masz zamiaru płacić a za tę samą książkę w postaci papierowej już płacić chcesz... tego nie rozumiem. a poza rozwój nowych technologii - np w fotografii spowodował, że cos takiego jak zdjęcie istnieje na ogół w formie pliku elektronicznego - i co - uważasz, że taki plik jest własnością powszechną i każdy ma prawo sobie go skopiować i wykorzystać?

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.