Skocz do zawartości
IGNORED

JAZZROCK - ekstaza na styku nurtów.


mc iek

Rekomendowane odpowiedzi

Czy to rockmeni postanowili grać coś mniej prymitywnego czy też jazzmani postanowili wesprzeć rock ?

Kiedy to wszystko się zaczęło ? Czy trwa do dzisiaj ? Czy spuścizna tego gatunku jest wartościowa dla współczesnego słuchacza ? Jakie wybitne albumy proponuje nam jazzrock ?

Zapraszam do dyskusji na temat tej najbardziej ( dla mnie ) ekstatycznej muzyki.

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/27305-jazzrock-ekstaza-na-styku-nurt%C3%B3w/
Udostępnij na innych stronach

I od razu zainicjuję ewentualną dyskusję wpisem na temat najwspanialszego zespołu jaki znam - Soft Machine. Założony został na przełomie lat 1965/66 w Canterburry. Trzon zespołu stanowili wtedy: Robert Wyatt, Kevin Ayers i Mike Ratledge. Grupa przechodziła jednak liczne zmiany personalne - jej skład stale ewoluował, zmieniali się liderzy. W składzie Soft Machine występowali ( w porządku alfabetycznym ) :

Daevid Allen śpiew, gitara

Kevin Ayers śpiew, gitara basowa

Roy Babbington gitara basowa

Marc Charig trąbka

Elton Dean saksofon

Lyn Dobson saksofon

John Etheridge gitara

Nick Evans trąbka

Jimmy Hastings klarnet, flet

Allan Holdsworth gitara

Brian Hopper saksofon

Hugh Hopper gitara basowa

Phil Howard perkusja

Karl Jenkins saksofon, flet, obój

John Marshall perkusja

Mike Ratledge instrumenty klawiszowe

Alan Skidmore saksofon

Alan Wakeman saksofon

Ray Warleigh saksofon

Robert Wyatt śpiew, perkusja

Większość z tych nazwisk to tematy na osobne wątki. Wiele ich solowych dokonań ( jak i dokonań zespołów które utworzyli lub w których grali po odejściu z SM ) zasługują na uwagę i poznanie. Co najmniej na to ( jest jeszcze podziw, szacunek i uwielbienie :)

 

Dyskografia Soft Machine przedstawia się następująco :

1968 Volume One

1969 Volume Two

1970 Third

1971 Fourth

1972 Fifth

1973 Six

1974 Seven

1975 Bundles

1976 Softs

1976 Rubber Riff

1978 Alive & Well - Recorded in Paris

1981 The Land of Cocayne

1988 Live at the Proms 1970

1993 BBC Radio 1 Live

1994 BBC Radio 1 Live, Vol. 2

1995 Live in France

1995 Live at the Paradiso 1969

1996 Spaced

1998 Virtually

1998 Live 1970

2000 Noisette [live]

2002 Backwards

2002 Facelift [live]

Na szczególną uwagę zasługują ostatnie albumy z tej listy. Choć zespół nie istnieje od 1984 roku, to wciąż ukazują się wznowienia jego niepublikowanych materiałów koncertowych. Większość zawartej tam muzyki jest wprost porażająca - swoją intensywnością, oryginalnością i wirtuozerią mogą wyrządzić krzywdę słuchaczowi.

a może zacznijmy od określenia zakresu gatunku? bo można różnie go rozumieć.

 

np. istnieje duża rozbieżność między dwoma znanymi, wartościowymi serwisami All Music Guide i ProgArchives

 

AMG definiuje nurt jako:

"Jazz-rock may refer to the loudest, wildest, most electrified fusion bands from the jazz camp, but most often it describes performers coming from the rock side of the equation. Jazz-rock first emerged during the late '60s as an attempt to fuse the visceral power of rock with the musical complexity and improvisational fireworks of jazz. Since rock often emphasized directness and simplicity over virtuosity, jazz-rock generally grew out of the most artistically ambitious rock subgenres of the late '60s and early '70s: psychedelia, progressive rock, and the singer/songwriter movement. The latter drew from the mellower, more cerebral side of jazz, often employing vocal as well as instrumental improvisation; this school's major figures included Joni Mitchell, Van Morrison, and Tim Buckley. Most jazz-rock, however, was played by higher-energy rock ensembles. Some of them were more jam-oriented, borrowing jazz harmonies and instruments for their extended, rock-flavored improvisations (Traffic, Santana). Others recorded jazz-flavored R&B or pop songs that used the melodic, harmonic, and rhythmic sensibilities of jazz, but weren't as interested in improvisation or instrumental virtuosity (Blood, Sweat & Tears, Chicago, Steely Dan). Still others used jazz's complexity to expand rock's musical horizons, not just in terms of instrumental technique but in crafting quirky, challenging, unpredictable compositions (Frank Zappa, the Soft Machine). The major exception was Miles Davis, the first jazz musician since the early R&B era to covet the earthy power of rock & roll and the impact it had on young audiences. Starting with 1970's Bitches Brew, Davis' early-'70s fusion workouts -- greatly inspired by Jimi Hendrix and Sly & the Family Stone -- quickly became some of the funkiest, edgiest, most aggressive jazz-rock ever recorded. While figures like Zappa and Steely Dan continued to record jazz-rock through the '70s, the movement had essentially dissipated by the '80s, as a mellower form of fusion captured its audience."

 

natomiast PA łączy jazz-rock i fusion w jedną wspólną kategorię:

"Sometimes includes progressive jazz. This style fuses traditional jazz arrangements, instruments, and performance style with elements of progressive rock. The result is usually instrumental jazz-rock with a somewhat more technical and complex edge. Very interesting to listen to - especially if you are a musician who marvels at the amazing virtuosity of some of these artists."

jako głównych przedstawicieli wymieniając wykonawców takich, jak:

Mahavishnu Orchestra, Return to Forever, Brand X, Colosseum, Embryo, Allan Holdsworth, Weather Report czy też nasze S.B.B.

 

która definicja jest bliższa Twojemu rozumieniu? czy może masz własną bardziej precyzyjną?

Proponowałbym definicję najprostszą z możliwych : Jazz-rock - nurt w muzyce jazzowej i rockowej będący wypadkową elementów tych dwóch koncepcji muzycznych.

Charakterystyczne elementy jazz rocka to: mocny rockowy rytm, jazzowe harmonie, bardzo istotna rola IMPROWIZUJĄCYCH solistów - wirtuozów, użycie elektrycznych instrumentów takich jak gitara elektryczna, gitara basowa czy instrumenty klawiszowe.

Zgodnie z tą definicją nie ma żadnych wątpliwości, że muzykę fusion należy zaliczyć do jazzrocka - choć niejednokrotnie uszy podpowiadają co innego :)

Z nowszych wynalazków polecam byłego gitarzystę Tribal Tech - Scotta Hendersona.

Ostre elektryczne Jazz-Rockowe granie z domieszkami różnych stylów (np bluesa).

Scott ma w sobie coś z wymiatacza gitarowego ale nie jest to onan typu Satriani, Malmsteen itp .

do posłuchania :

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

pzdr

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Kiedy to sie zaczęło...myślę, że Soft Machine to świetny przykład. Myślę, że zaczęło sie to wszystko w połowie lat 60 kiedy prosty r`n`r i blues nie wystarczał i zaczęło sie mieszanie gatunków. Wielu rockowych muzyków z tamtego okresu zaczynało od słuchania Jazzu. Dla mnie najwybitniejszym Jazzmanem pośród rockmenów był Fran Zappa.

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

Jak dla mnie idealny jazz-rock to taki jak z najnowszej plyty The Thing - Action Jazz.

Problem tylko w tym, ze jazz-rockiem zwyklo sie raczej nazywac 'nieco' inne granie, a juz do fusion to tej plycie naprawde daleko (na szczęście ;-)

The Thing oferuje wiecej energii na koncertach niz wiele zespolow rockowych. Do tego slyszy sie ze punk rock nie jest im obcy. Ogolnie moze aTom ma racje, moze i jest to wspolczecny jazz rock. Fusion, nawet we wspolczenym wykonaniu jest raczej niestrawnym zakalcem, do ktorego mozna jednak przytupywac, szczegolnie na koncertach.

Ostatnio zaciekawił mnie brdzo Nguyen Le.

Gitarzysta z Wietnamu,który łączy kilka gatunków od folkloru dalekowschodniego przez bluesa, rocka i jazzu. Naprawdę jak dla mnie jest to perełka wśród dzisiejszych wykonawców fusion.

 

Wracając do początków, czy jazz zafascynował rockmenów, czy też jazzmanów muzyka rockowa.

Mam wrażenie, że jazz rock zapętlił się i zagubił tak jak to miało miejsce z hard rockiem.

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

Parsec, 28 Lip 2006, 06:28

 

>The Thing oferuje wiecej energii na koncertach niz wiele zespolow rockowych. Do tego slyszy sie

ze punk rock nie jest im obcy.

 

A nawet widzi się ;-) Czy tak wygląda (i w takiej 'konwencji' fotografuje sie) jazzowy band?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Owszem - np. Chris Wood (Medeski, Martin & Wood)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

Jazz-Rock, to absolutnie inna niż Fusion muzyka. Istotnie, są to gatunki bezpośrednio wręcz spokrewnione, niemniej inne. Tak się składa, iże temat bardzo mnie zajmuje, takoż głos chętnie zabiorę i swoje trzy grosze wcisnę. Niestety na razie muszę lecieć. Pozdrawiam.

Bardzo przydatne bylyby linki takie jak ten podany przez Wojtka2. Ja jestem zielony w tej muzycznej materii - chyba ze Pat Metheny ma cos z nia wspolnego. Nwet podane definicje nie dokonca przyblizyly mi ten rodzaj muzyki. Ale czuje podskornie ze moze to byc nowa ekscytujaca podroz w swiat muzyki. Dzieki mc iek za zalozenie watku.

Do tych pięciu płyt Soft Machine dodałbym "Bundles" choć to już troszeczkę inna muzyka, ale dla mnie wspaniała.

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

Jeśli Bundles, to zachęcam do zapoznania się z dyskografią Allana Holdswortha:http://www.enter.net/~rainsong/discog.html. Każda płyta z tego zestawienia to perełka. Mam przyjemność wiele z nich posiadać w swojej płytotece. jak będę miał trochę czasu to napiszę więcej na temat Allana, bo on rozdawał karty, w rozgrywce zwanej jazz-rock. Allan to po prostu osobny muzyczny świat

Chciałbym zaprezentować kolejny, arcyfenomenalny zespół jazzrockowy - Mahavishnu Orchestra.

Grupa została założona w 1971 roku przez brytyjskiego gitarzystę Johna McLaughlina. Naukę gry ( początkowo na skrzypcach i pianinie, nieco później na gitarze ) rozpoczął on mając siedem lat. W wieku 14 lat postanowił związać swą przyszłość z jazzem. Jego pracowitość i talent zaowocowały niezwykłą techniką i oryginalnym stylem gry. Ogromny rozgłos zyskał jednak dopiero zakładając swą Mahavishnu Orchestra, łączącą jazzrock z mistycyzmam i aurą muzyki hinduskiej. W skład kwintetu oprócz leadera wchodzili wybitni muzycy: Jan Hammer - kbds, Rick Laird - b, Jerry Goodman - vn i Billy Cobham - d.

Łagodna filozofia Johna ( wspieranego naukami guru Sri Chinmoya ) pozostawała w zaskakującym kontraście z ostrym brzmieniem zespołu. John miał własną wizję mistycyzmu - siłą dźwięku jak murami odgrodzić się od świata i zamknąć w środku. Słuchając dziś tej fantastycznej muzyki - bez trudu możemy doświadczyć czegoś podobnego - nic z tej muzyki nie uleciało, nic się nie zestarzało, nic nie przeminęło.

W tym składzie zespół nagrał trzy albumy :

The Inner Mounting Flame (1971),

Birds Of Fire (1973),

Between Nothingness & Eternity (1973)

W styczniu 1974 roku lider reaktywował grupę, w której zupełnie zmienionym składzie tym razem pojawili się m.in. JL Ponty i 4-osobowa sekcja smyczkowa. Wciąż niezadowolony z zestawienia muzyków McLaughlin postanowił zaprosić do nagrania kolejnej płyty ( Apocalypse ) Londyńską Orkiestrę Symfoniczną. W 1975 roku zespół opuszcza Ponty. Gdy kolejne dwa albumy nie zdobywają powodzenia a leader zaczyna coraz bardziej zwracać sie ku muzyce hinduskiej - decyzja o rozwiązaniu zespołu wydaje się jak najbardziej logiczna.

Ten etap zaowocował następującymi albumami :

Apocalypse (1974),

Visions Of The Emerald Beyond (1975),

Inner Worlds (1975)

W 1984 roku McLaughlin połączył ponownie siły z Cobhamem, by odtworzyć Mahavishnu Orchestra, ale bez skrzypiec, za to z alternatywnym głosem solowym saksofonisty Billa Evansa. W 1986 r. doszedł do zespołu klawiszowiec Jim Beard. W tym składzie ukazały się ( nie cieszące się powodzeniem ):

Mahavishnu (1984),

Adventures In Radioland (1986)

Dyskografię uzupełnia album:

The Lost Trident Sessions (1999)

Mam pytanie, czy "The Lost Trident Sessions" to materiał przed "Birds of Fire" czy po, mam to na CDR nieopisane.

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

Po. Ale przypuszczam, że są to odrzuty z całego pierwszego okresu. Przecież trudno sobie wyobrazić, żeby zespół był aż tak zaawansowany z przygotowaniem materiału do trzeciego studyjnego albumu. A to cudowne odnalezienie taśm, to jedynie chwyt marketingowy pazernego koncernu fonograficznego.

Dzięki. Dobrze, że to jednak wydali.

 

A, właśnie - Billy Cobham.

Moim zdaniem najlepszy okres Cobhama to pierwsze płyty i kilka ostatnich, środek jego twórczości dla mnie jest mocno dyskusyjny (raczej słaby).

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

mc iek>

Być może człowiek, który w tej chwili słucha którejś z kolei płyty Boba Marleya, nie powinien się wypowiadać, ale IMO:

- rozgłos McLaughlin zyskał przede wszystkim grając z Davisem, choć - przynajmniej na początku MO była świetną kapelą. Już zupełnie IMO jeszcze ciekawsze są nagrania sprzed współpracy z Davisem, choć nie ma na nich nic z jazz-rocka, a raczej z free;

- MO to jazz-rock, w niewielkim stopniu mistycyzm i "aura muzyki hinduskiej", którą JML zaczął się interesować przed założeniem swojej kolejnej grupy, czyli Shakti. Tyle, że tę ostatnią raczej można byłoby zapisać w nurt muzyki folk-jazzowej, czy też world music, a nie jazz rocka.

 

A skoro przy jazz rocku - polecam oczywiście Milesa Davisa od 1969 do mniej więcej 1975, choć późne nagrania z tego okresu noszą znamiona funku (lub jak chciał sam MD - megafunku), Weather Report, a w szczególności i ich wczesne nagrania i mnóstwo innych. To jednak, oprócz wymienionego Mahavishnu i Soft Machine to kanon tej muzyki. Podobnie jak i inne kapele z Coventry z przełomu lat 60/70.

Z nowszej polecam tribute Henry Kaisera i Wadady Leo Smitha pt. Yo! Miles. Świetny ich koncert ściągnąć można z archive.org, gdzie grają wraz z ROVA Quartet.

Z nowszych rzeczy polecam też braci Cline'ów, którzy nagrywają dla Cryptogramophone. Można znaleźć ciekawe dźwięki.

Moim zdaniem jednak, najciekawszy jazzrock obecnie prezentują różne składy wywodzące się z King Crimson. Mnóstwo improwizacji, jazzowych (także) harmonii, ale to rock pełną gębą.

No i jeszcze mój osobisty typ, przesiąknięty jazzem, przesiąknięty graniem free, jednak, gdyby pokusić się o transkrypcję saksofonowych improwizacji na gitarę, wyszłaby z tego muzyka na miarę Hendriksa (btw - dlaczego nikt o nim nie wspomniał?;-), podobnie zresztą jak o niektórych nagraniach Prince'a, w tym wspólnych z Davisem) - triowe nagrania Thomasa Chapina. Posłuchajcie tylko! Ekspresja na miarę rocka, a przy tym jazz co się zowie!

Zupełnie hardcorowy jazz prezentuje np. Peter Brotzmann na Machine Gun, choć... niewielu osobom przechodzi przez usta, że tak brzmieć może jazzrock. Szczególnie nauczonym na MO, WR czy MD.

Z innej beczki, taki freejazzrockowohardcorowy band to np. Painkiller Zorna.

"(btw - dlaczego nikt o nim nie wspomniał?;-)"

- spokojnie. Mam nadzieję że wątek dopiero raczkuje - a Ty już chcesz go zamknąć ?!

 

"MO to jazz-rock, w niewielkim stopniu mistycyzm i "aura muzyki hinduskiej", którą JML zaczął się interesować przed założeniem swojej kolejnej grupy, czyli Shakti"

- trudno się z tym zgodzić. Przeczy temu sama geneza nazwy zespołu. Wszak pochodzi ona od imienia nadanemu Johnowi przez Sri Chinmoya ( oznacza boskie współczucie i siłę ). Oczywiście w samej muzyce MO wycieczek w stronę folku hinduskiego jest zdecydowanie mniej niż w Shakti - tym niemniej słychać go momentami wyraźnie.

Co do mistycyzmu to już zupełnie się nie zgadzam. IMO muzyka MO jest wybitnie mistyczna - ja przynajmniej słuchając jej łączę się duchowo z absolutem :))

Haha, Chapin jazz-rockowcem? No wlasnie... czemu nie? Jak najbardziej popieram :)

Podobnie jak Vandermark np. w FME (tu juz 'element rockowy' bywa duzo mocniejszy, jak np. w kawalku z plyty "Cuts' dedykowanym grupie Shellac). Nieco bardziej zblizona brzmieniowo do tradycyjnego jazz-rocka jest formacja XMARSX (gdzie pogrywa wspolczesna chicagowska avant-jazzowa smietanka m.in. Mars Williams, Lonberg-Holm, czy Kent Kessler) a to glownie za sprawa gitary, a konkretnie - dwoch. Na dodatek na jednej z nich gra Wayne Kramer (tak, ten z MC5). Nagrali jeden album (s/t), moze bez rewelacji, ale o sporym potencjale przebojowo-czadowym. W porownaniu z wszystkimi wyzej przez mnie wymienionymi inne sa tu proporcje jazz/rock (tzn. IMHO tym razem więcej jest tego drugiego). To tak troche w ramach tematu 'jazz-rock dzisiaj'

 

pozdrawiam

mc iek>

>"(btw - dlaczego nikt o nim nie wspomniał?;-)"

>- spokojnie. Mam nadzieję że wątek dopiero raczkuje - a Ty już chcesz go zamknąć ?!

 

Jak ja lubię przypisywanie mi słów, których nie wypowiedziałem ;-)

 

>"MO to jazz-rock, w niewielkim stopniu mistycyzm i "aura muzyki hinduskiej", którą JML zaczął się

>interesować przed założeniem swojej kolejnej grupy, czyli Shakti"

>- trudno się z tym zgodzić. Przeczy temu sama geneza nazwy zespołu. Wszak pochodzi ona od imienia

>nadanemu Johnowi przez Sri Chinmoya ( oznacza boskie współczucie i siłę ). Oczywiście w samej muzyce

>MO wycieczek w stronę folku hinduskiego jest zdecydowanie mniej niż w Shakti - tym niemniej słychać

>go momentami wyraźnie.

 

Ale mówimy o muzyce chyba ;-) Mahavishnu początku lat 70 to jednak ówczesne, amerykańskie rozumienie jr. Przynajmniej w dużej mierze. Ty napisałeś, że w muzyce tej jest i mistycyzm i hinduskie inspiracje, imo - niekoniecznie można się i trzeba z tym zgodzić, choć dla samej muzyki nie ma to najmniejszego znaczenia. A że Ty słuchając MO łączysz się z absolutem, to już zupełnie inna brożka. Inni - nie wyłączając autora - łączą się z absolutem słuchając A Love Supreme ;-) Co i tak dla muzyki samej nie ma znaczenia.

aTom>

Chapin? Oczywiście! Podobnie jak wymienione przez Ciebie kapele, łącznie z wczesnym V5 oraz NRG Ensemble pod wodzą Williamsa i Vandermarka.

A wracając do Chapina. Moje pierwsze wrażenie jego muzyki, przed z górą 10 laty, było właśnie takie: przecież ten facet na alcie gra rockowe riffy;-)

No to jeszcze, by zamieszać ;-): Lounge Lizard. Przynajmniej niektóre ich rzeczy. Podobnie jak większość punk jazzu.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.