Skocz do zawartości
IGNORED

Wznowienia vinyli Sony BMG Music


Yul

Rekomendowane odpowiedzi

"Z pierwszego tłoczenia to jest dobry... OLEJ KUJAWSKI", Yul-świetnie! Tak się trzeba rozprawiać z kretyńskimi mitami, a co do OLEJU, to znam marki, które są lepsze od "KUJAWIAKA" pomimo tego, że są z dalszych tłoczeń niż pierwsze

 

pozdrawiam Dar

>>>Dar,

Niestety źle mnie zrozumiałeś. Ja nie jestem przeciwnikiem pierwszych tłoczeń, tak jak nie jestem zdecydowanym zwolennikiem vinyli wydawanych współcześnie. Jestem przeciwnikiem dodawania kretyńskich "koszałków-opałków" do pierwszego tłoczenia w stanie zdecydowanie kiepskim, które serwują sprzedający w celu uwiarygodnienia kosmicznej ceny do zapłacenia. Takie gadanie, że będzie pięknie grało, choć na oko widać, że będzie jedno wielkie smażenie jajecznicy, mnie najnormalniej wkurza, bo podważa moją ocenę sytuacji, i tym samym obraża mój skromny intelekt. A prawda jest taka, że pierwsze tłoczenia dobrych tyułów to najczęściej kompletne rzęchy którym nic nie pomoże. Sa pewnie i "nie-rzęchy", ale to płyty z gatunku 16 000 zł/sztuka. Jak ktoś ich słucha (co propagował tungsol), to jest to tak samo mądre jak noszenie butów po Presleyu, pisanie na codzień wiecznym piórem po Kennedym lub jeżdżenie do pracy samochodem parowym Daimlera i Benza.

Wsród moich 400 płyt przeważają płyty stare (tzn. te sprzed okresu załamania się vinylu). Mam i pierwsze tloczenia i drugie i jakieś inne też. Kupując płyty nie nastawiam się na upolowanie first printa, baczę na kraj pochodzenia vinyla, wytwórnię, ew. tłocznię. Niektore grają b. dobrze, niektóre nie. Około jedna czwarta z kolekcji to płyty wydane współczesnie (zarówno reedycje jak i rzeczy nagrane współczesnie). I tu też jest tak jak w poprzedniej grupie - nie ma reguł. Rzeczy nagrane współcześnie potrafią zabrzmieć w sposób zupełnie niedostepny dla tych starych (np. Kari Bremnes), bo na przestrzeni 40-50 lat zmieniła się technika nagraniowa. A to że koncert Kari Bremnes ("Reise", 2007) nagrano pewnie ze stołu mikserskiego na twardy dysk i z niego poszło dalej na wycinarkę vinyli, to mi snu z oczu nie spędza. Nie warto sobie nabijać w głowę głupot, że dobry do nagrywania muzyki na koncertach lub w studio to był tylko magnetofon dwuśladowy, bo pewnie był najgorszy.

Jednym słowem nie ma reguł - ćwiczymy i pierwsze tłoczenia, i drugie, i trzecie,.... i stare płyty, i nowe, i reedycje. Szukamy nie szufladkujemy.

>>Yul

 

"Takie gadanie, że będzie pięknie grało, choć na oko widać, że będzie jedno wielkie smażenie jajecznicy, mnie najnormalniej wkurza"

 

A jest nierzadko tak, że stare tłoczenia wyglądają bardzo kiepsko, a grają prawie bez zakłóceń - przekonałem się o tym wiele razy, ale oczywiście, jeśli płyta wygląda źle, to w ciemno brać nie warto, bo równie często jak wygląda źle, to gra źle, natomiast jak nowe tłoczenie wygląda źle to na 99% gra źle.

 

"A prawda jest taka, że pierwsze tłoczenia dobrych tyułów to najczęściej kompletne rzęchy którym nic nie pomoże. Sa pewnie i "nie-rzęchy", ale to płyty z gatunku 16 000 zł/sztuka."

 

Powyższe twierdzenie jest tak przesadzone, że zwyczajnie fałszywe.

 

"Rzeczy nagrane współcześnie potrafią zabrzmieć w sposób zupełnie niedostepny dla tych starych (np. Kari Bremnes), bo na przestrzeni 40-50 lat zmieniła się technika nagraniowa."

 

To, co się zmieniło na pierwszy rzut ucha, to dynamika w skali makro (powstały urządzenia-instrumenty potrafiące wygenerować bardzo niski i bardzo dynamiczny bas - czegoś takiego nie było kiedyś), ale nie ma co porównywać płyt z nową muzyką, do starych płyt ze starą muzyką, mowa była o reedycjach płyt starych. Ale jeśli już poruszony został temat postępu techniki nagrywania, to polecam ten wywiad:

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Oczywiście, nie jest to żaden mój guru, jednak pokrywa się to co mówi z tym, co mówi z jeden z łódzkich realizatorów dźwięku. Nie wiem, czy ci panowie (i inni ich pokroju, a takich wypowiedzi można znaleźć w necie zdecydowanie więcej) mają w 100% rację, jednak z pewnością daje to do myślenia i zachęca do głębszego wejścia w temat. Nowe płyty z nową muzyką brzmią inaczej, bo bardzo często jest na nich muzyka z gatunku, który nie istniał 50 lat temu, porównujmy podobne gatunkowo nagrania, a wtedy okaże się, że stare tłoczenia (np. z lat 60-tych) mogą niejednego poważnie zadziwić.

 

"A to że koncert Kari Bremnes ("Reise", 2007) nagrano pewnie ze stołu mikserskiego na twardy dysk i z niego poszło dalej na wycinarkę vinyli, to mi snu z oczu nie spędza. "

 

Mam parę winyli tłoczonych z cyfry (bo nagranie było cyfrowe), które brzmią fantastycznie i też nie spędza mi to snu powiek :)

 

pozdrawiam!

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

>>>synromka,

 

"....A prawda jest taka, że pierwsze tłoczenia dobrych tyułów to najczęściej kompletne rzęchy którym nic nie pomoże. Sa pewnie i "nie-rzęchy", ale to płyty z gatunku 16 000 zł/sztuka....."

 

".....Powyższe twierdzenie jest tak przesadzone, że zwyczajnie fałszywe....."

 

Tak przesadzone, że fałszywe ? Przecież to nikt inny jak Ty podałeś ceny takich starych first printów. Przeczytaj jesze raz ostatni akapit swojego własnego wpisu z 20 lutego 2008, godz. 13:36.

 

"....A jest nierzadko tak, że stare tłoczenia wyglądają bardzo kiepsko, a grają prawie bez zakłóceń -

przekonałem się o tym wiele razy, ale oczywiście, jeśli płyta wygląda źle, to w ciemno brać nie warto, bo równie często jak wygląda źle, to gra źle,...."

 

Dla świętego spokoju można jeszcze powiedzieć, że bywa też na odwrót. Stara płyta wygląda kapitalnie (o!, i wtedy handlarz zaśpiewa za nią jak chłop za zboże), a gra całkiem "nie-teges". Bo na przykład ktoś ją odtwarzał starą, zdartą wkładką piezo, albo co gorsza przerył wkładką mono, nastawioną na dobrych kilka gramów nacisku. Niekoniecznie przy tym wszystkim ją wyświnił paluchami, zakurzył, porysował, zdewastował okładkę, czyli pozostawił organoleptycznie rozpoznawalne oznaki zużycia płyty. Im płyta starsza tym jest to bardziej prawdopodobne, bo jednak pod koniec XX wieku wkładki mono i piezo wyszły z użycia.

Trzeba o tym pamiętać, to forum czytają nie tylko takie stare wygi jak Ty, ale też początkujący. Nie wszystko złoto co się świeci, pamiętajcie, jeśli macie kaprys zapłacić dużo forsy za first printa, to trzeba zabiegać o kontrolny odsłuch zanim się otworzy portfel. W przeciwnym razie możecie wyjść na zakupie pierwszego amerykańskiego tłoczenia "Ummagummy" Floydów tak jak ja wyszedłem, czyli kiepsko.

 

".....To, co się zmieniło na pierwszy rzut ucha, to dynamika w skali makro...."

 

Tu myślałem właśnie o czym innym - przede wszystkim mikrodynamice, masie szczegółów które można bez natężania wyobraźni wychwycić ze współczesnego nagrania, precyzji lokalizacji instrumentów, głębi nagrań, zapisie akustyki pomieszczenia w którym prowadzono nagranie, itp. elementach które trudno znaleźć w starszych produkcjach. To nie jest tylko związane z samym sposobem zapisu dźwięku ale także z technikami nagraniowymi, klasą mikrofonów, masteringiem i wieloma innymi sprawami o których nie mam pojęcia, bo nie jestem z zawodu inżynierem dźwięku. Nie wszystkim te nowe nagrania muszą się podobać - jak ktoś jest zwolennikiem brzmienia "starobrytyjskiego" (czyli mamy tylko syropowatą średnicę, bas i "górka" zupełnie nieważne), to ja nie mam nic przeciwko temu. Ale chyba nie chcesz powiedzieć, że perkusję Ringo Starra nagrywano jakoś niezwykle pięknie. Dla mnie on brzmi jakby spadał z tą perkusją ze schodów, a nie grał na niej. Co nie znaczy, że te nagrania nie mają swego uroku - mają wielki urok, głównie przez swoją nieporadność.

 

Nie przyjmuję argumentu, że nagrania współczesne brzmią inaczej niż te dawne, bo zmieniły się gatunki muzyczne i instrumenty. Przykładowa Kari Bremnes śpiewa przy akompaniamencie: gitary elektrycznej (lub akustycznej), fortepianu, gitary basowej i perkusji. Prawda, że skład jakby beatlesowski ?

Pozdro,

Dobranoc, ja kończę "nocne łodziaków rozmowy",

Yul

"Tak przesadzone, że fałszywe ? Przecież to nikt inny jak Ty podałeś ceny takich starych first printów. Przeczytaj jesze raz ostatni akapit swojego własnego wpisu z 20 lutego 2008, godz. 13:36."

 

Tam podałem przykład ekstremalny, a są bardziej ekstremalne (wspomniany biały album za 62 k zł.) i nie stoi to w sprzeczności z innymi moimi wypowiedziami, vide wypowiedź o winylach z przedziału cenowego 200-1000 zł.

 

Co do wyglądu winyli... jasne, że trafiają się i to nierzadko stare płyty bez rys zjechane przez piezo, ale stare są - dużo bardziej niż nowe - odporne na urazy mechaniczne typu rysy.

 

Co do zmian w technice... mi chodziło o prostą rejestrację dzwięku instrumentu czy wokalu. Wiadomo, że współcześnie można wyczarować w studio mnóstwo efektów, że mamy (lepsze) produkcje w stereo etc., ale głębia nagrania, zapis akustyki pomieszczenia - z tym raczej nie było problemu, a wracając do prostej rejestracji np. saksofonu, to zachęcam do porównań starych rzeczy z nowymi. Daleki jestem od potępiania wszelkich realizacji powstałych po latach 60-tych, czy 70-tych, ale równie daleki jestem od potępiania fantastycznych realizacji np. starego jazzu.

 

dobranocka!

 

PS: jestem laikiem, jesli idzie o techniki realizacji i rejestracji dźwięku, dopiero to bardzo pomału - z braku czasu - poznaję, w swych wypowiedziach oparłem się na osobistych porównaniach i na pewnej grupie tzw. ekspertów :)

Yul,

Słuchaj, w butach Presleya nie chodzę, nie noszę też bielizny Marilyn, ale mam kilka

płyt które mieli w rękach czarodzieje, których muzyka została uwieczniona.

Pewnie powiesz, że autografy to kolejne zboczenie jak noszenie butów króla,

ale wg mnie to zabawny aspekt zbierania i sympatyczny smaczek.

Większość płyt, które słucham i kupuję to najczęściej pierwsze i ostatnie wydania,

bo w czasach, w których je tłoczono lądowały "na półkach z naklejką" NISZA i dzisiaj to archeologia.

Przynajmniej dziś mozna upolować zafoliowaną. Nie gardzę też reedycjami z lat 80-ych ale to raczej

japońskie ciekawostki. Może poprawię Ci humor pisząc dla odmiany, że mam też niezłe reedycje, np. koncertu Clifforda Browna z Maxem Roachem z 1956r. Niestety tutaj mamy kolejny niszowy produkt w postaci wytwórni INGO Lim. Ed. for collectors;))

Dobrej nocy:)

synromka

A propos cen singli wystawiono obecnie jeden taki;) za 3000USD.

Kiedys interesowal mnie zakup singla Reginald Milton and the Jet Set "Clap your hands".

Mozna kupic go w reedycji Funk 45 za kilka $, ale przyjelo sie, ze jedyny znany oryginal wydany przez Milton Records od lat jest w rekach DJ Shadow. Zdajesz sobie sprawe ilu maniakow jest gotowych go posiasc:)))

pozdrawiam

Wbrew pozorom śmieciowe zbieractwo może się opłacić (uprawia je Shadow chodząc po starych antykwariatach i przeglądając sterty płyt, których od lat nikt nie przeglądał), ale na to trzeba mieć czas i mieszkać na Zachodzie, bo nie spodziewałbym się większych rarytasów w Polsce (podobno prawie wszystkie cenne Poljazzy już opuściły Polskę). Przypuszczam, że Shadow niedługo zacznie wystawiać swoje rodzynki na ebayu, z tego co wiem, to jego nowych rzeczy nikt nie chce słuchać :)

 

pozdrawiam!

Bardzo jestem ciekawy, jaka jest Wasza opinia na temat japońskich wydań klasyki z serii The Super Analogue Disc? Z wydawnictwa można dowiedzieć się, iż sama technologia produkcji matrycy jest amerykańska i pomija ona wiele ogniw pośrednich. Mam tylko jedną taką płytę - 6 symfonię Czajkowskiego i jest to, według mnie, zupełnie inna bajka, w stosunku do pozostałych, współczesnych wydań.

Dzisiaj kolega z delegacji przywiózł mi Santane ze wznowień.Kupił w Szczecinie w m1 za 29.99.I po raz drugi

bardzo miłe "rozczarowanie".Kupę lat temu ostatni raz słuchałem tej płyty.Po info ,ze wyszło wznowienie posłuchałem

mp3 ze strony jakiegos sklepu i stwierdziłem,że to juz nie dla mnie.Jednak min ze względu na cenę i z ciekawości kupiłem,i........to zupełnie inaczej brzmi z winylu pełna satysfakcja.Moze nie ma jak z mp3 tego sopranowego cyk cyk ale klimat jest taki woodstockowy i ta sekcja rytmiczna miodek!!!!

niezła kolekcja na sprzedaż.

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Kupiłem na próbę 3 LP-ki tego wznowienia a wczoraj przesłuchałem sobie jedną z płyt.

Nie wiem jak wypadną pozostałe ale Time Out Brubeck'a wypadł bardzo dobrze, naprawdę dobra jakość i przyjemnie się tego słuchało.

Nie, na szczęście nic takiego nie słychać poza stereofonią, zwłaszcza utwóru Take Five :-) Myślałem, że te wydania to jakieś cienkie powyginane wafelki będą a tu 180g przyzwoicie nagranej płyty. Oryginalny Time Out z 59r. brzmi lepiej ale i kosztuje lepiej. Np. w Topvinyl.pl płyta stoi 69zł, więc cena 37 jest faktycznie promocyjna.

 

Poza tym, umycie w myjce faktycznie może pomóc.

Dziś zaliczyłem Brubecka i jedzie jak ta lala(2 letni syn nie protestował,żeby potupać nóżką do tańca:-)Sterofonia super,brak trzasków i smażenia o którym była mowa w jakiejś poprzedniej wypowiedzi.Nic tylko brać.Czy ktoś sprawdził Lou Reed'a-Transformer i Patti Smith -Horses?Jeśli tak,to proszę o opinię,bo się przymierzam od 2 tygodni,ale ciągle coś wpada z Allegro i zakup się opóźnia.

Lou Reed'a nie kupiłem,ale właśnie odsłuchałem Patti Smith i niestety strasznie syczące sybilanty,nadmieniam że na żadnej innej płycie nie mam problemów ze sybilantami dla pewności pusciłem na drugim TT i niestety to samo.

Proszę o opinie kogos kto kupił Patti Smith i ma ten sam problem,czy może akurat trafiłem na taki egzemplaż.

>ciety

Dzięki za info ,może to tylko wyjątek od tak dobrze zapowiadającej się reguły wznowień Sony.Mam nadzieję.

A propos Patti.Kupiłem na Allegro za "psie"(mam psa!jakby co) pieniądze Radio Ethiopia z 1976 r. i bardzo polecam tę płyte,ale pewnie ją znasz jak sięgnąłeś po Horses.

Czy ktoś kupił droższe (50-60zł.)produkcje ze wznowień?Np.U2-Achtung Baby albo Kraftwerk -Tour de France?

Jeszcze w temacie mycia płyt.Zauważyłem ,że działają w znaczący sposób na płyty "z Allegro"(czyt.zaniedbane) i efekt jest z reguły piorunujący.Natomiast czyszczenia na wznowieniach jakoś specjalnie nie odczuwam.Różnice pewnie są ,ale może na bardziej ekstraordynaryjnym sprzęcie niż mój.W każdym razie -polecam Knosti do płyt z dziesiątej ręki.

Patti Smith u mnie też strasznie ssssyczy. Myślałem że to wina wkładki, ale teraz już znam powód. Kupiłem już większość tych reedycji i niestety tylko Kind of Blue była bardzo dobra. Najbardziej dokucza mi modulowany, falujący szum w przerwach, który niekiedy nasila się i jest słyszalny także w cichszych fragmentach utworów.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.