Skocz do zawartości
IGNORED

5-lecie ARMS Records


Stryjecki

Rekomendowane odpowiedzi

Próbowałem założyć temat w "sponsorowanych", ale nie da sie tego zrobić przez Internet (szkoda, wystarczyłby formularz zamówienia i opłata przez transfer, a tak nawet nie znam warunków). Wcześniej próbowałem przenieść wątek także w tamto miejsce, ale też mi się nie udało. Nieważne. Mam nadzieję, że mnie nie ukamienujecie. Mam też nadzieję, że kogoś zaciekawi oferta, jaką zamieściłem na innym forum. Zamieszczam ją również tutaj, dlatego, że z pewnością są tu osoby zainteresowane, a pewne tytuły wycofuję z katalogu (kończą mi sie prawa, lub dotłoczenie jest kompletnie nierentowne).

 

Jakoś sie udało przetrwać 5 lat, ale czasy idą ciężkie, zwłaszcza dla płyt. Nie jest to wynikiem kryzysu, ale ogólnej tendencji rynkowej. Obecnie sprzedaż 1000 płyt jazzowych uznaje się za spektakularny sukces, podobnie rzecz ma się z muzyką klasyczną (chociaż dobre tytuły mają bardziej stabilną i przewidywalną sprzedaż). Idą czasy Internetu i tam wydawcy skierują swoje siły, po uporządkowaniu systemu sprzedaży i ochrony praw autorskich. Na razie mamy okres przejściowy, co widać także po samej podaży - nie powstają nowe, wybitne grupy rockowe i popowe, co jest także wynikiem ostrożności wielkich wydawców. Jednak ten czas się kiedyś skończy.

 

Przedstawiam więc skromną ofertę mojego wydawnictwa przy okazji jubileuszu (w zasadzie to jutro). Na razie nie planuję nagrywania nowych albumów i jeżeli już się zdecyduję, to będzie to najwyżej jeden tytuł w roku (przy dobrych wiatrach dwa). Cieszę sie jednak, że udało mi się pomóc kilku muzykom, a moja praca nie poszła na marne.

Poniżej cytuję wiadomość rozesłaną także mailem, niektórzy z Was na pewno ją dostali.

 

Szanowni Państwo!

 

Z okazji 5 urodzin firmy ARMS Records postanowiłem udostępnić jej płyty w niezwykle przystepnych cenach, w postaci pakietów tematycznych. Jubileuszowa promocja będzie trwać 14 dni, jest jednorazowa i nie będzie powtórzona. W tym czasie wystawiam aukcje z ograniczoną ilością albumów, ponieważ stan magazynowy niektórych tytułów jest już na wyczerpaniu i nie będą one dotłaczane.

Do każdego pakietu promocyjnego dodaję sampler testowy czasopisma „Hi-Fi i Muzyka”, który był pierwszą realizacją wytwórni.

 

 

Pakiet „Śpiewające damy”

 

Małgorzata Krzysica – „A jednak miłość” (cena w osobnej aukcji 22 zł)

Joanna Lewandowska – „Najwcześniej później” (cena w osobnej aukcji 22 zł)

 

Cena pojedynczych płyt razem – 44 zł, cena rynkowa 97 zł

Cena pakietu: 29 zł + Sampler testowy gratis

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

 

Pakiet jazzowy

 

Włodek Pawlik – „Grand Piano” (cena w osobnej aukcji 40 zł)

Paweł Kaczmarczyk – „Audiofeeling” (cena w osobnej aukcji 23 zł)

Rafał Sarnecki Quartet – „Songs From a New Place” (cena w osobnej aukcji 23 zł)

Grzech Piotrowski – „Sin” (cena w osobnej aukcji 24 zł)

 

Cena pojedynczych płyt razem – 110 zł, cena rynkowa 165 zł

Cena pakietu: 79 zł + Sampler testowy gratis

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

 

Pakiet audiofilski

 

Włodek Pawlik – „Grand Piano” (cena w osobnej aukcji 40 zł)

Jan Bokszczanin – „Organy” (cena w osobnej aukcji 29 zł)

Grzech Piotrowski – „Sin” (cena w osobnej aukcji 24 zł)

 

Cena pojedynczych płyt razem – 93 zł, cena rynkowa 156 zł

Cena pakietu: 64 zł + Sampler testowy gratis

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

 

Pakiet pełny

Zawiera wszystkie tytuły wydane przez ARMS Records, w tym płyty wycofane z rynku, wydania kolekcjonerskie. Z uwagi na niewielką ilość niektórych tytułów mogę wystawić tylko 9 pakietów.

 

 

Włodek Pawlik – „Grand Piano” (cena w osobnej aukcji 40 zł)

Paweł Kaczmarczyk – „Audiofeeling” (cena w osobnej aukcji 23 zł)

Rafał Sarnecki Quartet – „Songs From a New Place” (cena w osobnej aukcji 23 zł)

Grzech Piotrowski – „Sin” (cena w osobnej aukcji 24 zł)

Małgorzata Krzysica – „A jednak miłość” (cena w osobnej aukcji 22 zł)

Joanna Lewandowska – „Najwcześniej później” (cena w osobnej aukcji 22 zł)

Jan Bokszczanin – „Organy” (cena w osobnej aukcji 29 zł)

Leszek Możdżer – „Piano” (wycofana ze sprzedaży)

Leszek Możdżer – „Piano Live” (cena w osobnej aukcji 89 zł)

Zbigniew Preisner – „Moje kolędy” (cena w osobnej aukcji 79 zł)

Tam – Tam Project – „Sunu Music”, edycja specjalna (cena w osobnej aukcji 34 zł)

Piotr Żaczek – „Mutru” (wycofana ze sprzedaży)

 

Cena pojedynczych płyt razem – 458 zł, cena rynkowa 497 zł

Cena pakietu: 299 zł + Sampler testowy gratis

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Pozdrawiam i dziękuję wszystkim, którzy już mają płyty mojej wytwórni za wspieranie działalności na trudnym rynku.

 

Maciej Stryjecki

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/52774-5-lecie-arms-records/
Udostępnij na innych stronach

Zapytam Redaktora jak to z tym jest, na razie nie będę usuwał chyba że będą sprzeciwy.

Before you criticize someone, you should walk a mile in their shoes. That way, when you criticize them, you're a mile way and you have their shoes

Dziekuję. Jakby co, proszę o informację na maila, jakie są warunki wątku sponsorowanego bez żadnych promocji na stronie głównej itp, tylko żeby sobie wisiał tutaj. Może od razu nadamy mu taki nagłówek i będzie wszystko po bożemu.

Pozdrawiam

MS

Dołączam się. Miło że coś takiego istnieje, szkoda że nie rozwinęło się bardziej ale rynek trudny a i kultura branżowa "specyficzna". Gratulacje i biorąc pod uwagę co pan Maciej pisał na temat planów - życzę lepszego samopoczucia - warto było!

Gratuluje wytrawałości i dziękuję za fajnie zrealizowane płyty, można prosic o zrobienie mini pakietu na zmówienie. Interesuje mnie cena:

 

Rafał Sarnecki Quartet - "Songs From a New Place" (cena w osobnej aukcji 23 zł)

Grzech Piotrowski - "Sin" (cena w osobnej aukcji 24 zł)

 

pozostałe płyty posiadam zakupione w hmm mniej okazyjnych cenach.

tymek, 10 Maj 2009, 07:54

>Rafał Sarnecki Quartet - "Songs From a New Place" (cena w osobnej aukcji 23 zł)

>Grzech Piotrowski - "Sin" (cena w osobnej aukcji 24 zł)

 

Tak, takim pakietem też byłbym zainteresowany w dobrej cenie:)

Before you criticize someone, you should walk a mile in their shoes. That way, when you criticize them, you're a mile way and you have their shoes

Proszę o maila na adres [email protected]

Jeżeli ktoś jeszcze ma jakieś "specjalne życzenia", także. Rozszerzymy ofertę!

 

Najpewniej do końca maja-czerwca z mojego katalogu zniknie kilka pozycji i pozostanę przy wąskiej ofercie.

 

 

Pieknie dziękuję za dobre słowa. Rynek jest coraz trudniejszy i patrząc na niego perspektywicznie trzeba sobie jasno powiedzieć: płyty znikną z rynku. Będą towarem dla kolekcjonerów.

Wytwórnie w zasadzie czekają na uporządkowanie Internetu i jasne prawa autorskie. Także na nowe mechanizmy sprzedaży plików i płatności. Jeżeli nastąpi w tej materii rewolucja, dotknie ona także rynku muzycznego.

Samej muzyki także, bo z ostrozności wynika to, że powstaje coraz mniej nowych, ciekawych zespołów, nie pojawiają się też wykonawcy i kompozytorzy, którzy by mogli stać się kamieniami milowymi w historii muzyki.

W ubiegłym wieku rynek zachęcał do eksperymentów, inwestycji (w nagranie i promocję trzeba zainwestować, i to sporo), więc obfitował w ciekawe zjawiska.

Dzisiaj można śmiało powiedzieć, że się pochrzaniło.

Z jednej strony każdy muzyk może wydać sobie płytę własnym sumptem, bo zrealizowanie jej na prostym komputerze i w domowym studiu jest w zasięgu ręki. To powoduje ogromną podaż, chociaż wśród nowości jest mnóstwo bardzo przeciętnych pozycji (przytłaczająca większość). Z drugiej: z nawet dobrą płytą bardzo trudno sie przebić. Mimo takiej podaży, sklepy się bronią przed wprowadzeniem jakiejkowliek nowości, która nie sprzeda się na pewno (na przykład wiadomo, ile można sprzedać nowej płyty Kazika, zakładając przy każdej spadek o 5-10%), gwałtownie ograniczają B-Katalog (czyli starsze pozycje). Najchętniej pozostana przy "top 50", ciągle mówi sie o takich planach. Powstaje impas - ludzie coraz mniej kupują, sklepy coraz mniej mają na półce. Wiele z sieci poważnie mysli o wycofaniu z oferty płyt z muzyką w ogóle.

Obecnie wytwórnie, które chcą coś jeszcze sprzedać (a sprzedaż to przecież cel, z jakim sie wydaje płytę. Zależy na niej nie tylko wytwórni, ale i muzykom. Tylko dzieki dobrej sprzedaży mogą osiągnąć popularność i zyskać fanów. Bez tego nie będą grać koncertów i w efekcie, nie wyzyją z muzyki i zjmą się czymś innym) posuwają sie do coraz bardziej wymyslnych form promocji. W tej zawsze trzeba zrobić wszystko i jeszcze 10%. Ta też staje się coraz mniej skuteczna, ponieważ media konsekwentnie dążą do ogłupienia odbiorcy i podania mu największego chłamu. Mam nawet wrażenie, że jest to celowa robota - stworzenie społeczeństwa konsumującego bez refleksji to, co sie mu poda.

Tylko odrodzenie rynku może coś zmienić, ale potrzebny jest nowy format. Nie żadne SACD, bo to nic nie wnosi, nawet w kwestii jakości (wystarczy udostępnić pliki źródłowe 24bity/48kHz, tak nagrano wiekszość muzyki, której słuchacie. Różnica brzmienia pomiędzy nimi i przekonwertowanymi połytami CD jest kolosalna, ale ludzie i tak nie mieliby na czym ich odtworzyć). Potrzebny jest całkowicie nowy nośnik, czyli brak nośnika. Plus dostępność plików, jasne i proste systemy płatności, skuteczna ochrona przed kradzieżą (czyli kopiowaniem i nielegalnym ściaganiem). Rynek sie powinien wówczas odrodzić, a skrócenie drogi do klienta i redukcja kosztów generujących ryzyko (tłoczenie i kilkanaście innych rzeczy) umozliwiłaby obniżenie cen, które są za wysokie. Ale są takie i będą rosnąć w obecnych realiach.

Szczere gratulacje i na zdrowie i 100 lat! :)

 

Szkoda, że przy okazji nie obyło się bez takich oświeconych "mądrości" jak te:

 

> Idą czasy Internetu i tam wydawcy skierują swoje siły, po uporządkowaniu systemu sprzedaży i ochrony praw autorskich. Na razie mamy okres przejściowy, co widać także po samej podaży - nie powstają nowe, wybitne grupy rockowe i popowe, co jest także wynikiem ostrożności wielkich wydawców.

 

Taa, cóż za trafne konstatacje... oczywizda... pewnikiem bez wielkich wydawców nastąpi koniec muzyki, heh. A krzanić tam ich! Od lat wielu przeca wiadomo, że akurat wybitności to u tych wielkich wydawców na próźno szukać. A tych małych, niszowych jest od cholery i trochę, no i jakoś przędą, mimo że krajzis wszędzie. Fakt, że Merca S-klasy to się na takiej działalności nikt nie dorobi, ale muzyki wartej posłuchania wciąż ukazuje się tyle (i to na tradycyjnych nośnikach - CD, a coraz częściej i LP), że można dostać od tego zawrotu głowy.

 

Niech se lud kupuje pliki, ja dziękuję.

 

Pozdrawiam.

Wytrwałości w kolejnych latach życzę.

Zaraz jak kupiłem płytę Żaczka poszedłem z nią do kolegi który ma knajpę i jest fanem basistów wogóle. Miałem okazję posłuchać tych utworów na żywo i wiecie co - brzmienie takie jak na płycie tylko z wolumenem żywych instrumentów. Rewelacja!

Podam link do strony gdzie możecie zobaczyć zdjęcia z tego i wielu innych świetnych koncertów

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Wasza płyta przyczyniła się do tego miłego wydarzenia.

Pozdrawiam i powodzenia życzę!

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Gratulacje :-)

 

A z drugiej strony bardzo ciekawe do poczytania i pomyślenia (Stryjecki 11 Maj 2009, 11:05). Myślę, że z punktu widzenia producenta jest jeszcze gorzej, bo obecnie nie ma nośnika, który nie dałby się łatwo w domowych warunkach powielić (nieważne - analogowo lub cyfrowo) w sposób dający się bez bólu odsłuchać przez 95% (albo i więcej) słuchaczy. Nie mówię o tzw. audiofilach albo o wydawnictwach dekoracyjnych (coś na ekskluzywny prezent itp.). Cała reszta to towar do złapania za darmo poprzez nielegalne kopiowanie, a większość słuchaczy tzw. muzyki rozrywkowej to ludzie, którzy z jednej strony nie śmierdzą groszem żeby kupować oryginały (bo młodzi), z drugiej mają know-how żeby kopiować. Poza tym - ile z tej produkcji nie jest papką? Ile tak naprawdę jest warte wydania kilkudziesięciu złotych za płytę? Szansę ma rzeczywiście wydawanie własnym sumptem i dystrybucja przez net, zwłaszcza w przypadku muzyko ambitnej i niszowej. Z drugiej strony muzycy pewnie będą musieli więcej zarabiać samym żywym graniem, a mniej dystrybucją "nośnika z muzyką", co akurat wydaje się sensowne. Winyl ma szansę na renesans, bo z jednej strony jest wysoki "fun factor" i solidna dawka zdrowego snobizmu i szpanu, a kopia to już całkiem nie to.

Mam tylko nadzieję, że przetrwają ambitne nisze, a dostaną po tyłku mega koncerny, tworzące seryjne knoty.

Szczere gratulacje i na zdrowie i 100 lat! :)

 

Szkoda, że przy okazji nie obyło się bez takich oświeconych "mądrości" jak te:

 

> Idą czasy Internetu i tam wydawcy skierują swoje siły, po uporządkowaniu systemu sprzedaży i ochrony praw autorskich. Na razie mamy okres przejściowy, co widać także po samej podaży - nie powstają nowe, wybitne grupy rockowe i popowe, co jest także wynikiem ostrożności wielkich wydawców.

 

>Taa, cóż za trafne konstatacje... oczywizda... pewnikiem bez wielkich wydawców nastąpi koniec muzyki, heh. A krzanić tam ich! Od lat wielu przeca wiadomo, że akurat wybitności to u tych wielkich wydawców na próźno szukać. A tych małych, niszowych jest od cholery i trochę, no i jakoś przędą, mimo że krajzis wszędzie. Fakt, że Merca S-klasy to się na takiej działalności nikt nie dorobi, ale muzyki wartej posłuchania wciąż ukazuje się tyle (i to na tradycyjnych nośnikach - CD, a coraz częściej i LP), że można dostać od tego zawrotu głowy.

 

Niech se lud kupuje pliki, ja dziękuję.

 

Pozdrawiam.

 

 

 

 

 

aTom, rozumiem Twoją irytację, też chciałbym aby było inaczej.

Nie są to jednak "oświecone mąrdości", ale obserwacja rynku. Zimnym okiem.

Zgadzam się, że małe wytwórnie wydają sporo ciekawych rzeczy. Które potem trafiają na chwilę na półki, po czym błyskawicznie z nich znikają. Potem kupować można w Internecie.

Tak, ale żeby coś znaleźć trzeba się naszukać i potem często ściągać z Hiszpanii, lub Akwitanii.

A nie na tym przecież ma polegać dostęp do muzyki.

Poza tym małe nakłady = małe budżety. Tak mozna nagrać solistę, trio, kwartet.

Produkcji rozrywkowej, popowej, lub symfonicznej w ten sposób nie pociągniesz, chyba, że masz wolne 200 000 i zamierzasz wspomóc nimi kulturę.

 

>Od lat wielu przeca wiadomo, że akurat wybitności to u tych wielkich wydawców na próźno szukać.

 

A to skąd i komu wiadomo? Bo ja bym "kilku" wymienił... A może nawet kilkuset i to tych najwybitniejszych, najbardziej genialnych i "przełomowych". Nie wiem, czy we wszystkich małych wytwórniach świata znalazłaby sie równowaga dla jednego Universalu.

Inna rzecz, jak koncerny działają, ale nie mieszajmy w to wykonawców.

 

Czy się to komus podoba, czy nie - najlepsi wykonawcy z kręgu muzyki klasycznej "są" w wielkich wytwórniach. Bo małe mie są w stanie choćby zapłacić im honortariów, często przekraczających wartość sprzedaży płyt w duzym kraju lub na małym kontynencie. Nie mówimy tu już o orkiestrach. Nie znam żadnej, która zagrałaby za darmo, z miłości do sztuki. Muzyk to też zawód. Tak samo jak lekarz i architekt. I powinien dostawać pieniądze za swoję pracę.

Oczywiście, co innego jazz - to muzyka "najtańsza" z mozliwych. Ją mozna nagrywać w przysłowiowym garażu. A młodzi wykonawcy zrobią wszystko, żeby "mieć płytę". Poza tym, z całym szacunkiem do jazzu, ale to w 99% muzyka lepiej lub gorzej, ale powielająca swoją przeszłość. Bardzo nieliczni myzycy są w stanie zaproponować cokolwiek nowego. O ile to nie "awangarda", która przestała być awangaredowa w rok po swoim powstaniu.

Mówiąc o przełomowych wykonawcach miałem na mysli muzykę pop i rock. Lub jakikolwiek, ale nowy gatunek. Jakoś nie powstają grupy o znaczeniu takim jak The Beatles, czy Pink Floyd. I nie sądzę, aby znalazła je mała wytwórnia, proponująca kontrakt oparty na tantiemach lokalnej sprzedaży.

Uwierz mi, muzycy rozrywkowi przy najmniejszym sukcesie znają swoją wartość lepiej niż świadomy diament (jak u Lema), a liczyć potrafią lepiej od profesora matematyki, chociaż to ponoć humanistyczne umysły.

 

Rynek "niszowy" to, jak sama nazwa wskazuje - margines. I wspaniale, że są ludzie, którzy go penetrują. Nie mozna jednak na tej podstawie wyciągać wniosków, że kryzys rynku fonograficznego to banialuki. Jest głębszy, niż w jakiejkolwiek innej branży, włączając w to sektor gumowego obuwia.

Tak samo mówi się o "wielkim powrocie" winylu. Rosnącym zainteresowaniu czarnymi płytami, modzie, odrodzeniu, powstaniu Feniksa z popiołów. Jasne, to może tak wyglądać w oczach kolekcjonera LP, dziennikarza, który wczoraj pisał o świńskiej grypie, albo czytelnika prasy "lajfstajlowej". Trzeba jednak spojrzeć na sprawę rozsądnie i rzeczowo. Jeżeli nakłady winyli w wysokości 2 tys. egzemplarzy (na cały świat, megahity) uznaje się za niesłychanie wysokie, a najlepsi muzycy jazzowi sprzedają w USA poniżej tysiąca CD...

Ta część rynku fonograficznego jest obecnie chyba mniejsza od rynku producentów rodu do stalówek w wiecznych piórach. Już planuje się przyznawanie statusu złotej płyty w gatunkach takich jak jazz i klasyka za 1000 (tysiąc) sprzedanych egzemplarzy.

Owszem, niszowe wytwórnie jeszcze są, ale bez zmiany nośnika będą znikać coraz szybciej.

 

Na razie cieszmy się tym, co jest.

Ale kupowanie plików 24/48, o ile będziesz miał je na czym odtworzyć, gorąco polecam (nie mam żadnych na sporzedaż).

99% płyt CD wyrzucisz wówczas na śmietnik, o ile znajdziesz te same tytuły :)

Tutaj można by wrócić do podstaw. Czy czasem nie jest tak że to własnie wielkie orkiestry symfoniczne i wielkie koncerty popowe/rockowe nie są efemerydą stworzoną w szczególnych warunkach historycznych/gospodarczych? W historii muzyki to zaledwie mgnienie oka wykreowane przy zaistnieniu wysoko zhomogenizowanego targetu kultury masowej przed erą IT. Same orkiestry z kolei to egzemplifikacja kompleksów mieszczaństwa do czegoś co nigdy nie istniało czyli kulturowego świeckiego sacrum co samo w sobie jest sprzeczne. Patrycjaty, loże i budżety miejskie utrzymywały te orkiestry często na pokaz a kiedy poczytać sobie o świadomości i poziomie muzycznym wielu z nich... Nie bez powodu pojawiały się jednostki które chciały dać temu jakąś treść i sens (Wagner, Scriabin, Mahler i następcy) ale to nie miało prawa dziać się na dłuższą skalę.

 

Sądzę... że większość orkiestr symfonicznych takich jakimi ich widzimy zostanie z czasem zamknięta. Są za drogie, nie niosą aktualnych treści kulturowych i coraz częściej robią za oprawę bo o ile technicznie niektóre stoją z nich nadal wysoko to nie ma już środowisk które tworzyły by dyrygentów potrafiących za ich pomocą mówić tak jak kiedyś. Bo to nie jest po prostu potrzebne. Czasami funkcja orkiestry zaczyna wpadać w niezłe patologie jak choćby w moim mieście. W tym roku zacznie się budowa nowego budynku filharmonii. Projekt niezły, kosztowny tak w budowie jak w utrzymaniu. Ani słowa nie słyszałem o zmianach w budżecie filharmonii, ściągnięcia stałego dyrygenta na poziomie i stworzenia takiegoż zespołu. Nadal muzykom płaci się malutko, ci często dorabiają gdzie mogą traktując swą pracę nieco jak hobby. Miasto wydaje pieniądze nie na sztukę czy nawet swoje kompleksy kulturowe bo tych nie ma (a po co? :D ) ale na budynek - symbol. Jaki jest tego sens? Nie wiem... Ale kończę już o patologiach.

 

Czy ta cała machina przemysłu muzycznego musi wyglądać tak jak wygląda? Nie musi i chyba musi z czasem upaść by rozdrobnić się na duże zróżnicowanie, mniejsze budżety przedsięwzięć a muzycy muszą się pozbyć swoich nie wiadomo skąd wziętych aspiracji i wrócić do czasów kiedy tworzył Bach, Rameau i Monteverdi. Mają robić rzemiosło, aspekt kultowy i oprawy chyba się zmniejszy bo coraz mniej na to będzie pieniędzy. W sumie - po całych tych bzdurach które wynikły po rewolucji francuskiej kultura pozbywa się -izmów -logi i wraca do tego czym była.

Dla jednych będzie to dramat, dla innych ciekawe czasy.

 

Jeszcze 20-30 lat i zobaczycie...

Stryjecki, 12 Maj 2009, 16:30

 

>Zgadzam się, że małe wytwórnie wydają sporo ciekawych rzeczy. Które potem trafiają na chwilę na

>półki, po czym błyskawicznie z nich znikają. Potem kupować można w Internecie.

>Tak, ale żeby coś znaleźć trzeba się naszukać i potem często ściągać z Hiszpanii, lub Akwitanii.

>A nie na tym przecież ma polegać dostęp do muzyki.

 

A niby czemu nie? I na co komuś jakieś tam półki?

No i w końcu - czy to aż taki problem i nadludzki wysiłek, że trzeba się naszukać? Ech, to obecne rozleniwione społeczeństwo, trzeba towarzystwu wszystko na tacy pod nos...

 

> Produkcji rozrywkowej, popowej, lub symfonicznej w ten sposób nie pociągniesz, chyba, że masz wolne 200 000 i zamierzasz wspomóc nimi kulturę.

 

Symfoniczną zostawmy na boku, ale tą, no, rozrywkową i popową - czemu nie? Swoją drogą - zawsze mam dziwne wrażenie, że za cholerę nie dogadam się z osobą, która używa terminów w rodzaju "muzyka rozrywkowa";)

 

>Mówiąc o przełomowych wykonawcach miałem na myśli muzykę pop i rock. Lub jakikolwiek, ale nowy

>gatunek. Jakoś nie powstają grupy o znaczeniu takim jak The Beatles, czy Pink Floyd.

 

O znaczeniu (zwłaszcza w sensie obecności w zbiorowej świadomości) być może, ale jeśli chodzi o wartość artystyczną, no tu to już zgodzić się będzie trudniej. Ale było to zagadnienie wałkowane już w paru wątkach tutaj, nie chce mi się powtarzać:)

 

> Rynek "niszowy" to, jak sama nazwa wskazuje - margines.

 

Nie do końca prawda. Raz, że ziarnko do ziarnka i...

Po drugie - im bardziej tzw. przemysł muzyczny (czyt. majors) pada na pysk, tym ten margines wydaje się coraz szerszy. Dlatego majorsom marzy się przejęcie kontroli nad systemem dystrybucji plików, co by ten margines na powrót marginalizować. Dlatego też znikniecie nośnika jest im w tej chwili na rękę. Z zaciekawieniem i mnóstwem obaw obserwuję rozwój sytuacji. Nie oddamy nośnika! :)

 

Pozdrawiam

Stryjecki, 12 Maj 2009, 16:30

 

>>Od lat wielu przeca wiadomo, że akurat wybitności to u tych wielkich wydawców na próźno szukać.

 

>A to skąd i komu wiadomo? Bo ja bym "kilku" wymienił... A może nawet kilkuset i to tych

>najwybitniejszych, najbardziej genialnych i "przełomowych". Nie wiem, czy we wszystkich małych

>wytwórniach świata znalazłaby sie równowaga dla jednego Universalu.

 

Że od lat wielu, to nie znaczy, ze od zawsze. Zgoda, że w katalogach majorsów jest MASA muzyki wartej poznania. Wartościowej, genialnej i przełomowej, jak najbardziej. Z tym, że im bliżej naszych czasów tym się ta ilość coraz bardziej dramatycznie kurczy. I nie jest to bynajmniej "wina" bylejakości młodszych artystów czy upadku muzyki (pozostańmy przy etykietach: pop, rock, jazz).

Czy nie widzisz, jak obecnie funkcjonuje tzw. przemysł muzyczny?

 

Insza inszość, a nie pomyślałeś, tak choć przez chwilę, że uznawanie przez tzw. ogół akurat tych a nie innych artystów za najwybitniejszych, najbardziej genialnych i przełomowych to zasługa, w niemałym stopniu, możliwości promocyjnych wielkich wytwórców? Oczywiście, inna kiedyś była etyka w tej branży, liczył się byznes, ale i muzyka, a teraz to już tylko byznes. Dlatego obok licznych paści, uznanych, nie widzieć czemu, za przełomowe i wybitne, znajdziemy w katalogach majors masę rzeczy rzeczywiście wartościowych i ponadczasowych.

A teraz, szkoda nawet gadać... wieloletnia, masowa "produkcja" bezmyślnych konsumentów-imbecyli zrobiła ogromne spustoszenie.

 

>Nie są to jednak "oświecone mąrdości", ale obserwacja rynku. Zimnym okiem.

 

Może i zimnym. Jeno - jakby trochę niedowidzącym;)

Ten kryzys to paradoksalnie szansa dla muzyki. Tej wartościowej, a więc siłą rzeczy obecnie niszowej. O kryzysie najgłośniej krzyczą właśnie wielcy wydawcy. A ja powiem tyle, że na ten kryzys sami sobie solidnie zapracowali (podobnie jak bankierzy;).

Ludzie przestali bowiem kupować przede wszystkim papkę, czy - nazwijmy rzecz po imieniu - śmierdzącą kupę, na której promowanie szły dotychczas największe środki. Ogrom muzyki dostępnej w sieci, różnymi kanałami, wywrócił rynek do góry nogami. Straty majorsów wynikają nie tylko z tego, że "kradną, chamy, na potęgę" (mowa o p2p, itp.), ale i z demokratyzacji i pluralizmu, które dał nam internet. Każdy może promować sie na majspejsie, czy gdzie tylko chce, wydać samem płytę i sprzedawać ją wysyłkowo na cały świat. Dotychczasowe kanały promocji i dystrybucji jakby się posypały. Majors straciły w sporej części kontrolę nad "masowymi środkami wywierania wpływu".

Stąd ogromne pokusy, aby przejąć kontrolę nad systemem dystrybucji muzyki w internecie.

Pod pretekstem walki z "piractwem", które doprowadziło do kryzysu w branży (który to kryzys uśmierci muzykę). Taaa....

Na nasze (i muzyki) nieszczęscie korporacje mocno lobbują nad korzystnymi dla siebie zmianami w prawie.

Szkoda, że nie wszyscy są w stanie dostrzec o co tak naprawdę idzie cała gra, i jeszcze ochoczo przyłączają się do tych lamentów. Tym bardziej to smutne, jeśli to inteligentni i trzeźwo myślący (wydawać by się mogło) ludzie, i na dodatek wydawcy raczej niszowi.

 

Pozdrawiam

aTom. Prezentujesz myslenie konsumenta muzyki, któremu taki "pluralizm" i demokracja" mogą odpowiadać. Pomijam już fakt przyzwyczajania ludzi, że muzyka należy im się za darmo.

 

Na tej demokracji tracą tak samo wielcy, jak i mali wydawcy. Wielcy tracą więcej, mali mniej. Ale w swoich skalach straty są równie dotkliwe.

 

O polityce majorsów nie będe sie wypowiadać, bo nie jestem majorsem, ale zdumiewa mnie to, że osoby, które nigdy nie zetknęły sie z problemami, jakie niesie za sobą nagranie, wydanie i sprzedanie płyty, wiedzą dokładnie, co ktoś robi źle. Tak samo mogę krytykować lekarzy, bo wydaje mi się, że mogę leczyć się sam i diagnoza jest na pewno zła, a doktor niedokształcony. Ja wiem, że z boku wydaje się to dziecinnie proste, ale kiedy zaczyna sie działać okazuje się, że problemy, które uważalismy za kluczowe są pestką wobec rzeczy, o których nie wiedzieliśmy. Ba, nie mieliśmy bladego pojęcia, że takie mogą nastąpić.

 

Wielkie wytwórnie nie są od tego, aby rejestrować największe pomniki kultury, ale mają zarabiać pieniądze. Zysk na chłamowatej produkcji pozwala często na nagranie mocno nierentownej części katalogu, na przykład klasyki, lub jazzu (no, tutaj też są czasen "strzały"). To po pierwsze.

 

Po drugie nikt nie zmusza ludzi do kupowania Dody i Feela. Robią to z własnej woli, a skoro jest popyt, to ktoś go zaspokaja.

 

Za "demokracją" są odbiorcy. Tylko odbiorcy. Nie znam ani jednego muzyka, bez względu na niszowość, czy przynależność do majorsowej świty, który tejże "demokracji" nie okresliłby stekiem najgorszych wyzwisk. Każdy, kto jest po drugiej stronie mikrofonu, podkreślam - każdy, jednoznacznie określa to jako okradanie siebie, kolegów, najpaskudniejsze zjawisko, jakie pojawiło sie kiedykolwiek w branży.

Nie rozumiem, na jakiej podstawie wypowiadasz się w imieniu niszowych wydawców? Znasz ich problemy od wewnątrz, walczyłeś o utrzymanie się na powierzchni brudnej wody, czy przeczytałeś jakiś wywiad z uśmiechniętym właścicielem labelu, który robi swojej firmie dobry PR i po amerykańsku podkreśla, że jest cool?

 

"Polityka" wielkich koncernów i małych firm, struktura wydatków na promocję i tym podobne rzeczy w czasach Pink Floydów i Beatlesów były niemal identyczne. Ależ, co ja gadam - podobnie skonstruowane, ale wielokrotnie więcej inwestowano w promocję zespołu, który teraz ludzie uważają za kamień milowy w historii. Mniejsze firmy też inwestują bardzo dużo (w swojej skali) w promocję artystów, których uważa sie za niszowych. A każdy artysta marzy o tym, aby z niszowego stać się bogatym człowiekiem, zapraszanym na najlepsze sale koncertowe, kochanym i szanowanym. Jeżeli mówi inaczej, kłamie. Każdy artysta chce, żeby wytwórnia zaangażowała jak najwieksze środki w promocję jego płyty (muzykę, pliki, jak zwał, tak zwał). Każda wytwórnia, nawet najbardziej niszowa i kultowa chce sprzedać swoje płyty. A sprzedaż jest sukcesem zarówno dla wytwórni i dla artysty.

 

Takie warunki i prawa rynku są aktualne teraz, były 10, 20, 30 i 40 lat temu. W 1970 roku milion sprzedanych płyt uważano za sukces dla niekoniecznie najwiekszej gwiazdy. W 1980 roku sprzedawano nie mniej. 1990 nadal złote płyty przyznawano za sześciocyfrowe wyniki. Nagle, gdy pojawiła się "demokracja" na rynku nakłady spadły dziesięciokrotnie, obecnie mówi sie o tym, że płyta umiera i ludzie w ogóle przestaja płyty kupować. Całkowicie tracą zainteresowanie dla tego towaru...

 

Najmocniej przepraszam, ale to są fakty. Jeżeli ich wytłumaczeniem jest polityka wytwórni, wydatki na reklamę, repertuar to... Jest to wytłumaczenie, w które wierzy tylko tłumaczący i ten, komu ta "demokracja" odpowiada. Tu już nie chodzi o to, że ktoś, kto płytę ściąga jej nie kupi. To jest wytworzenie globalnego zwyczaju, sposobu postępowania. Nie kupuję płyt, bo inni tego nie robią, bo cokolwiek. Czy 30 lat temu muzyka była tak jednorodnie wspaniała, a polityka wytwórni o tyle lepsza i mądrzejsza, że ludzie kupowali 100 razy więcej płyt?

Niszowi artyści też sprzedawali więcej, niszowe wytwórnie także. Teraz artyści muszą nagrywać płyty sami, ponieważ nikt nie chce ryzykować z nieznanym nazwiskiem. A artysta nagrywa swoją pierwszą płytę głównie po to, żeby mieć wizytówkę, pretekst do mówienia o nim, mozliwość grania koncertów, czyli mówiąc oględnie - kupienia sobie chleba i butów za to, co robi. Dla niego sprzedaż może nie jest tak ważna, kiedy walczy o swoją pozycję. Kiedy tylko ją zdobędzie, odbije się od dna, szala się przeważy.

 

Myspace to nie jest żaden przykład. To zjawisko nie ma NIC wspolnego z rynkiem fonograficznym w kontekście tej dyskusji. Zapytaj znajomego muzyka, po co to jest, jak funkcjonuje i czemu ma służyć. Będziesz, jak sądzę, bardzo zdziwiony. Jeżeli ktoś (artysta, a nawet wytwórnia) zamieszcza tam utwory to nie po to, żeby ludzie mogli sobie posłuchać muzyki za darmo, bo im się należy. Ani też z przemoznej chęci podzielenia się z innymi swoją twórczością. Tak może robią amatorzy, których słucha rodzina z przychylnym nastawieniem. Są tam też inni, nawet ci z drugiej i pierwszej ligi. Ale kompletnie nie w celu, który wyobrażaja sobie konsumenci ich muzyki.

 

Podkreślam, dopóki nie stanie się po drugiej stronie obiema nogami, bez podpórki i lin asekuracyjnych, nie zna się pewnych realiów. Dlatego sugeruję zdecydowanie ostrożniejsze formułowanie sądów i mniej przekonania wobec "własnej racji". Nie wszystko wygląda tak prosto, chocby inni naokoło potakiwali i utwierdzali w przekonaniu trafności myslenia i ganili każdego, kto stara sie zburzyć ten pozornie logiczny fundament.

Dzieciom też się wydaje, że pod wodą można swobodnie oddychać, skoro syrence to wychodzi.

 

Bez obrazy. Pozdrawiam

Maciek

PS. Najgłośniej krzyczą wielcy, bo są wielcy. Głosu malutkich nie słychać i nikt się z nim nie liczy. Poza tym krzyki krasnoludków nikogo nie interesują. A juz zwłaszcza ich najwierniejszych klientów.

 

Muzycy bardzo wiele mówią o wytwórniach. Jakie to są niedobre i okrutne. A mimo to pchają się do nich mocniej niż politycy do władzy. Jest w tym podejściu mnóstwo hipokryzji. Bo dopóki wytwórnia ma muzyka wypromować, włożyć w jego rozpoznawalność dowolne pieniądze, najlepiej liczone na worki, to jest cacy i nie wypada o tym mówić. Kiedy wytwórnia osiągnie swój cel, a artysta staje sie gwiazdą (i w 90% kompletnie innym człowiekiem niż ten skromny, sympatyczny i uroczy chłopiec, lub dziewczynka) zaczyna sie lament, że go okradają, tłamszą jego wrażliwość i duszę.

Nie muszę chyba dodawać, po czyjej stronie jest opinia publiczna.

 

To jest jeden z tysiąca kamyczków, który może wpaść w tryby tej bezdusznej i bezmyslnej ponoć maszyny. A grubaśne umowy z pozornie idiotycznymi punktami są dla dobrego obserwatora historią przypadków, które zdarzyły się naprawdę.

 

O innych atrakcjach wspominać nie będę, bo nie starczy serwera.

Rozpisałem się, rozżaliłem (pozornie, bo jestem zadowolony z życia i tego, co robię), ale nie w tym celu tutaj zajrzałem. Chciałem podziękować wszystkim nie tylko za to, że kupili moje płyty, ale także za maile, mnóstwo ciepłych słów i chęć rozmawiania o muzyce, którą udało mi się wydać. Wcale nie jestem bezgranicznie i bezkrytycznie zakochany we wszystkich albumach. Jedne lubię bardziej inne mniej, ale wszystkie wiążą się z ciekawymi wspomnieniami.

 

Jeszcze raz: ogromnie dziękuję, po wielokroć. Także za chwile satysfakcji. Było warto!!!

To po co podtrzymywać ten stan? Racja jest po stronie tego kto przeżyje, muzyka nie ma nic do tego bo wszystko opiera się na pewnym kapitale - finansowym. Jeżeli branża ma problemy to znaczy że jest niewydajna i nie potrafi przystosować się do nowych realiów. Dobrym przykładem jest branża motoryzacyjna, wiele koncernów zachodnich rozpieszczonych dofinansowaniem i ulgami rządów nie potrafiło się przystosować do nowych czasów i teraz muszą za to odpowiedzieć na swoich gruzach.

Czy ktoś w XVIII wieku pomyślałby że rynek obrazów zostanie tak dotkliwie zredukowany? Fotografia wytłukła prawie całą branżę i nic wielkiego się nie stało, ludzie żyją i mają się dobrze.

 

Rynek muzyczny jest moim zdaniem zbyt kosztochłonny. Nagrywa się zbyt drogo i dobrze (biorąc uwagę ile kosztuje profesjonalny sprzęt, Neumanny ze wzmacniaczami itd etc można by się chwycić za głowę po cholerę nagrywa się tylu klezmerów pompując w to taki kapitał. Postęp techniczny i jakość są fajne ale nakłady w skali branży w stosunku do oczekiwań większości odbiorców (bo to oni wyznaczają podaż i oni decydują co ma wartość) jest po prostu za drogi. Kultura nagrywania i wydawnictw muzycznych jest po prostu nieco od czapy w stosunku do tego czego oczekują od niej odbiorcy i tyle. Wspomniana przez pana Macieja Stryjeckiego "demokracja" jest właśnie rzeczywistością pukającą do złotych drzwi gdzie wiele osób straciło poczucie rzeczywistości rynkowej. Artysta to taki sam zawód jak inny i tyle, skoro mistrzowie polifonii czy klasycyzmu tak o sobie mówili (i dostawali pensję np. kamerdynera księcia pana) to po co podnosić rangę muzyków pop etc?

 

Gro muzyki musi odpaść z tej kultury "jakości" bo po prostu do tego się nie nadaje. Kontestujące kapele powinny nagrywać właśnie w garażach i oferować gówniany dźwięk i większość jakoś mogła to robić. To że widzimy wyłącznie tych którym się udało i za pierdnięcie żądają milionów i zaczyna im się roić o sztuce, natchnieniu itd... cóż... Potraktować takiego kijem i niech szuka sobie pracy gdzie indziej, dziś można nająć nowego kamerdynera czy muzyka.

 

Prosta i tania technika nagrań, prymitywna kultura montażu itd. tym razem na drodze cyfrowej. Bez płyt, poligrafii itd. Więcej grania na żywo, pliki w mikropłatnościach czy z komórki czy paypal lub inny ecash. Może zapłacą może nie. Całkiem jak kilka wieków temu :D

Cieszmy się tym co mamy, są płyty lepsze i gorsze, niemało z nich to prawdziwa sztuka nie tylko od strony muzycznej. ARMS Record dało parę niezłych płyt które były zrobione z pewnym pomyślunkiem co jest nieczęste i powinniśmy docenić. Wykonanie ogólne w tym nagraniowow też niezłe świadczące o tym że można w Polsce wydawać niezłe płyty na co dzień (dość długie te dni...). W TW-ON obejmując swe stanowisko Jacek Kaspszyk powiedział że chciałby doprowadzić ten zespół do stanu że każdy koncert będzie na poziomie. Jemu się udało chociaż po czasie musiał odejść. Maciej Stryjecki zrobił coś takiego w pokrewnej branży, to że robił na prywatnym pozwala mu na szczęście ciągnąć pracę dalej. Doceńmy to.

>Prosta i tania technika nagrań, prymitywna kultura montażu itd. tym razem na drodze cyfrowej.

 

Kiepski pomysł.

 

 

>Bez płyt, poligrafii itd. Więcej grania na żywo, pliki w mikropłatnościach czy z komórki czy paypal lub inny ecash.

 

A ten znakomity. Gorzej z wykonaniem. Sądzę, że na razie.

 

 

>Może zapłacą może nie.

 

Tak być nie może. Niech ludzie płacą mało, nawet bardzo mało, ale płacą. Tak, jak płacili dawniej, kilka wieków temu też. Zapłata jest także formą uznania czyjejś pracy, szacunku i ogólnie przyjętym zwyczajem. A skoro muzyk, to praca, to dlaczego ma fedrować za darmo? Jakoś nikt sobie nie wyobraża tego, że ktoś nie zapłaci dentyście lub prawnikowi. Wykształcenie muzyka jest bardziej czasochłonne i kosztowne. Nawet najbardziej ogólnie pojęta sprawiedliwość nie dopuszcza, że jeden zawód jest wynagradzany a inny nie, bo taka jest "rzeczywistość".

 

Pozbycie się kosztów generujących ryzyko jest dla każdej wytwórni upragnioną zmianą. Jestem jednym z najwiekszych zwolenników sprzedawania muzyki tanio: 5 zł, 2 zł za "płytę"? Ależ proszę! Oby tylko twory takie jak ZAiKS zrozumiały, że mają chronić muzyków i dbać o ich interes, a nie drenować rynek.

A zarobki muzyków? To jest zawsze drażliwy temat. Zarobki najlepszych piłkarzy też są oderwane od rzeczywistości. Ale niech każdy zarabia jak najwięcej, a wszyscy ludzie na Ziemi pławią sie w dostatku! Mam nadzieję, że do tego dąży cywilizacja...

Dlatego wspomniałem o mikropłatnościach. Przy umiejętnym wykorzystaniu tego narzędzia zyski wcale nie muszą być tak małe.

Nagrywanie wysokiej jakości jest obecnie zbyt... rozpowszechnione. A właściwie jego możliwość bo realne nagrywanie płyt nieraz celowo "kreuje" specyficzną jakość. Niestety tak się dalej nie da. Wysoka jakość będzie albo dla przedsięwzięć subwencjonowanych, dotowanych z różnych źródeł (klasyka, niektóre nisze) lub z dużych obrotów. To tak jak z dobrym detalem w budownictwem - tego nie da się robić na dużą skalę, z wielu powodów i wszyscy to zrozumieli. To jest tylko dla tych którzy mogą za to zapłacić tak za projekt jak wykonanie. W muzyce będzie tak samo.

Piotr

 

"W muzyce będzie tak samo."

 

Pewnie będzie. Ale nie chcę żyć w czasach gdy nie będzie można na żywo posłuchać orkiestry symfonicznej i nie będzie już takich płyt jak np. 'Laughing Stock' Talk Talk, której produkcja kosztowała krocie, ale wolę mieć tą jedną płytę, niż WSZYSTKO co majors wydali w obecnym wieku. Tym różniła się kultura od np. mikroekonomii. Kiedy przestanie się różnić, muzyka będzie tak piękna, jak śliczności importowane z Chin.

Jakoś do XIX nie przeszkadzało to kulturze. Bogaci płacili za towar wysokiej jakości a reszta miała grajków. Co w tym złego? Przecież zepsucie gustów i kołtunienie kultury wyższej (łącznie a bezsensowną antykołtuńskością) to właśnie XIX i XX wiek :D

Co złego? Nie jestem szczególnie bogaty, ale stać mnie było do tej pory na coś więcej niż grajków. I wolałbym żeby tak pozostało.

Proporcje zmienią się tak, że znowu tylko naprawdę bogatych będzie stać na coś lepszego, a całą reszta będzie musiała zadowolić się kupą. To nie jest postęp.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.