Skocz do zawartości
IGNORED

Marillion-Wasza ulubiona plyta...


Wojtek76

Rekomendowane odpowiedzi

Script for a jester's tear + Grendel, Clutching at Straws, Brave i Marbles.

 

Dwie pierwsze z wymienionych od lat w tej kolejności.

Tak to wygląda na dziś.

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

Ja tak samo, moze gdyby sie zespol inaczej nazywal;)

If it measures good and sounds bad, it is bad. If it sounds good and measures bad, you've measured the wrong thing. - Daniel R. von Recklinghausen

Ja tak samo, moze gdyby sie zespol inaczej nazywal;)

 

Ale właśnie o to chodzi, że to jest już inny zespół,

który gra też dobrą muzykę, tylko trochę inną, bardziej sentymentalną.

Wyobraź sobie, że to jest zespół Hogarth's Band i od razu zacznie Ci sie podobać. :)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

A które wydania CD płyt Marillion są najlepsze, przez lata trochę się tego nazbierało, macie jakieś rozeznanie w tym względzie?

 

Nic lepszego od wydaań japońskich na CD nie słyszałem z Marillionu. Na LP jet dużo fajniej polecam.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Marillion bez Fisha to nie Marillion.Próbowałem, ale nie mogę przez to przebrnąć...

 

Ja też tak miałem i to bardzo długo. Dopiero gdy uświadomiłem sobie, że są dwa zespoły Marillion, zacząłem się przełamywać. Marillion z Fishem już dawno nie istnieje, istnieć nie będzie. Należy sobie to uświadomić i słuchać bardzo dobrej muzyki w wykonaniu nowego zespołu Marillion, który zupełnie przypadkowo ma taką sama nazwę jak ten wcześniejszy:) Są to dwa zupełnie różne zespoły i nie wolno ich ze sobą mylić ani porównywać.

Nie należy zapominać, iż z odejściem Fisha Marillion nie stracił nic z potencjału muzycznego, bo kompozytorski wkład Fisha był zerowy...Pisał natomiast świetne teksty i bardzo dobrze je śpiewał, nadając z pewnością charakterystyczny, niesamowity klimat utworom. Tak więc twierdzenie, że bez Fisha to inny zespół jest wg mnie dużym uproszczeniem, gdyż nawet gdyby nadal grali razem brzmieli by zupełnie inaczej niż prawie trzydzieści lat temu. Ja Marillion cenie za niezaleznośc artystyczną, a Hogarth może sie podobać lub nie, to już kwestia gustu.

Mimo wszystko można żałować, że akwarium się zbiło i rybka miota się, skacze to w tę, to w inną stronę.

Męczy się i dość często słuchacza.

 

Dla mnie więcej ciekawego materiału stworzył Marillion bez Fisha niz Fish bez Marillion.

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

Mimo wszystko można żałować, że akwarium się zbiło i rybka miota się, skacze to w tę, to w inną stronę.

Męczy się i dość często słuchacza.

 

Dla mnie więcej ciekawego materiału stworzył Marillion bez Fisha niz Fish bez Marillion.

 

 

Masz rację. Solowa działalność Fisha jest zupełnie inna niż kontynuacja Marillion bez niego.

Jednak niektóre płyty Fisha zasługują na uznanie. Przynajmniej ja często do nich wracam, szczególnie do:

Vigil in a Wilderness of Mirrors, Suits, czy rewelacyjnego Raingods with Zippos.

Natomiast nie mogę słuchać wszystkich ostatnich płyt Marillion począwszy od nie wiadomo czemu osławionego Marbles.

Nuda, powielanie pomysłów, a w zasadzie brak pomysłów, stagnacja twórcza.

Szanuje Fisha za płyty, które wymieniłeś (niekoniecznie wszystkie w całości) ale o Marbles mam inne zdanie ;)

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

Mnie ostatnie dokonania Marillion zwyczajnie nudzą. Mało tam muzyki konkretnej, a za dużo na siłę tworzenia klimatu bez pomysłu na dobre kompozycje. Takie trochę zmęczenie materiału.

To już wolę płyty nierówne, ale z utworami wywołującymi gęsią skórkę, takie jak: This Strange Engine z utworem tytułowym i Estonia czy Marillion.com z ostatnimi dwoma długimi, świetnymi kompozycjami.

Misplaced ...

 

Nie pytajcie dlaczego. Sam do końca nie wiem.

 

Zgrywana z radiowej Trójki na kasetowego Kasprzaka, jakoś najbardziej wryła mi się w... trzewia wręcz.

I tkwi tam do dziś.

Pamiętam nawet "okoliczności przyrody".

Lavender's green... dili dili...

"Script ..." i "Fugazi" - najlepiej w wydawnictwie dwupłytowym, na którym na drugiej płycie znajdują się alternatywne wykonania tych samych utworów. I słucham sobie raz tej wersji, raz tej.

Kurcze, przypomniałem sobie lata 80-te, szkoła średnia, wielki napis Marillion (ze 3 m szerokości) na ścianie mojego pokoju i ten klimat... Pamiętacie te książeczki z tekstami? Audycje Tomasza Beksińskiego w Trójce? To na pewno jakoś wpływało na odbiór tej wspaniałej muzyki. Dziś już mamy inne czasy. Chyba się dokopię do płyt z Fishem i postaram się wczuć w tamten klimat. Mam jednak obawy, czy to będzie możliwe. Gust się już przez te lata zdążył zmienić. Ale warto spróbować...

Co do najlepszych płyt, to dla mnie cztery pierwsze - nie różnicuję ich, wszystkie są świetne.

I jeszcze słówko o drugim wcieleniu. Pamiętam, że nie mogłem się przekonać do Hogharta, ale punktem przełomowym był dla mnie koncert w poznańskiej Arenie, chyba w 94 albo w 95 r. Nie darzyłem wtedy faceta wielką sympatią - chyba po prostu tylko za to, że nie był Fishem, ale po koncercie, gdy ochoczo rozdawał autografy, bez problemu pozował z ludźmi do zdjęć, nie robił z siebie gwiazdy, zyskał moją sypmatię. I choć płyty z tego okresu nie trzymały już tego napięcia jak te z Fishem, to jednak lubiłem ich słuchać.

Pamiętam też, że dzięki muzyce Marillion cofnąłem się o dekadę wstecz do twórczości Genesis z Gabrielem (mówiło się wtedy że zespół wzorował się na wczesnym Genesis). Wielkim fanem Genesis jestem do dziś, ale to już inna historia...

Najlepsza? Najpierw Misplaced Childhood, potem Clutching at Straws, teraz niesamowity Script - k.... wszystkie są najlepsze. Z Marillion bez Fisha - zdecydowanie Brave, ostatnio jednak mnie zawodzą. A wracając do płyt starego dobrego Marillion - B strony singli są też rewelacyjne - szkoda że na "normalnych" płytach zabrakło miejsca dla takich perełek jak Grendel czy Tux On.

Co do wydań CD, to chyba najlepsze są ostatnie japońskie "mini-winyle", potem dwupłytowe zestawy (z innymi wersjami lub kawałkami z B stron singli) z końcówki lat 90. Potem chyba długo długo nic.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.