Skocz do zawartości

1057 opinie płyty

Roger Waters - Amused to Death

Kolejna płyta największego cynika rocka jest jednocześnie smutnym obrazem świata, w którym żyje pan Roger Waters. Pełne patosu i nudy kompozycje przeplatane efektownym graniem Becka i ładnymi efektami dźwiękowymi z serii: kanał lewy - kanał prawy. Szkoda, że niektórzy najwięksi rocka nie wiedzą w przeciwieństwie do naszego Leszka M., kiedy i jak kończy prawdziwy mężczyzna, prawda Roger? Mam nadzieję, że to już ostatnia płyta, jaką raczy nas RW.

Norah Jones - Come away with me

O tej płycie napisano i powiedziano już wszystko. Prawie 20mln wiary zapragnęło każdego wieczora przytulać się do pięknej córki Shankara. No cóż, sam zaliczam się również do tej licznej grupy, a głos Norah z rozgrzanych lampek i przy dobrym trunku działa jak najlepszy usypiacz po długim i męczącym dniu. Dla mnie jest to jedna w wielu moich płyt, jakie puszczam gościom: ot taki niezobowiązujący jazz, który nie jest jazzem, raczej popem, jazzową balladą i country w jednym. Płyta ma jednak plusy: dobrze się jej słucha w tle i nie męczy. A to w dzisiejszych czasach całkiem sporo. Szczególnie, że nowa płyta jest już dużo gorsza, od CAWM.

Rebecca Pidgeon - The Raven

Niewiele osób wie, że urodzona w Bostonie aktorka Rebecca Pidgeon, dała się poznać również jako wokalistka i autorka piosenek. Niestety jej ślub z reżyserem Davidem Mametem spowodował, że zajęła się swoim wyuczonym zawodem czyli aktorstwem (ukończyła prestiżową Królewską Akademię Sztuk Dramatycznych), a kariera piosenkarki zeszła na dalszy plan. Jej debiutancka solowa płyta (wcześniej była członkinią zespołu Ruby Blue) nosząca tytuł "The Raven" ukazała się w roku 1994. Album ten jest doskonałą mieszanką elementów jazzu, folku i starych standardów, połączonych w stylu podobnym do tego, który prezentuje Norah Jones. Doskonałe kompozycje, bardzo ciekawe aranżacje, interesujące teksty i jedyny w swoim rodzaju wokal spowodowały, że płyta spodobała mi się już przy pierwszym przesłuchaniu i mimo upływu lat nadal chętnie jej słucham. Utwory takie jak "Spanish Harlem", "Kalerka" czy mój ulubiony "Grandmother" ukazują jak wspaniałym głosem i warsztatem wokalnym dysponuje Rebecca. Pozycja obowiązkowa dla fanów klimatów zbliżonych do tego co wykonują Norah Jones, Eva Cassidy czy Ana Caram. Płyta najczęściej sprowadzana na specjalne zamówienie i trzeba na nią poczekać 2-3 tygodnie, a cena w zależności od importera waha się od około 85zł nawet do 140zł.

Queen - Queen I

Plyty debiutanckie sa czasami najlepszymi lub najgorszymi w historii zaspolow. W przypadku Queen wiele osob zapewne skoni sie do tej drugiej opinii. Plyta z 1973 roku jest rzadko kupowana i czesto lezy w sklepach w koszach w ramach super okazji. Czy warto kupic? Pomijajac zagorzalych wielbicieli, ktorych nie trzeba przekonywac mimo wszystko jednak tak. Plyta ma niespojny charakter bo zawiera utwory nazbierane w ciagu kilku lat i odzwierciedla rozne upodobania muzyczne poszczegolnych czlonkow zespolu. Takze tekstowo sa to naprawde bardzo rozmaite piosenki od problemow z plcia czy tozsamoscia wlasna po sentymentalne tony czy rockowa agresje. Sluchalem tej plyty wiele razy i nie byla to nigdy moja ulubiona plyta Queen. Niektore utwory sa zajmujace od pierwszego sluchania jak Doing All Right czy Jesus. Inne nie wchodza. Plyta takze na gorszym sprzecie moze wydawac sie chwilami abyt agresywna, ma jasne brzmienie i ostro zarysowane krwedzie. Jednak sluchana przez mnie ostatnio zrobila wyjatkowo dobre wrazenie. Utwory sa niebanalne, maja skomplikowana konstrukcje i czesto wiele pomyslow upchnietych w kilkuminutowych utworach. Slucha sie z zainteresowaniem i z przyjemnoscia. Polecam ta plyte szczegolnie ludziom, ktorzy czasami sluchaja muzyki z lat 70-tych i nie razi ich pewna topornosc produkcji i jeszcze nieopierzony glos Freddie Mercurego. Mysle, ze w swoim czasie byl to ciekawy debiut a plyta nie zestarzala sie bardzo.

Queen - II

To pierwsza koncepcyjna plyta Queen. Debiut zawieral zbior piosenek. Tu dodano pomysl na calosc. W wersji winylowej plyta ma strony biala i czarna. Pierwsza strona to utwory Briana May'a i jeden utwor Taylora. Strona druga to kompozycje Freddie Mercurego. Sa to jeszcze czasy, kiedy Brian May probowal spiewac a i jego kompozycje nie sa najwyzszych lotow. Na szczescie jest jeszcze jego gitara. Rozbudowana kompozycja White Queen jest bardzo interesujaca. Taylor i jego Loser in The End to tylko ciezki przerywnik. Strona Mercurego jest ciekawsza w mojej skromnej opinii. Utwory lepsze melodycznie i troche bajkowego i surrealistycznego swiata , ktory jeszcze dlugo bedzie przewijal sie tworczosci Queen. Sa takze balladowe czy popowe utwory ale najwieksze wrazenie robia rozbudowane kompozycje: Orge Battle i The March Of The Black Queen. To jeszcze nie jest Queen o brzmienu znanym z pozniejszych lat ale na Queen II pojawiaja sie pewne ciagoty do rozbudowanych i wyrafinowanych form, ktore zakonczy kiedys Innuendo. Plyta nad wyraz oryginalna i nietypowa. Sa jej zagorzali fani jak i przeciwnicy. Warta uwagi ale moze lepiej przesluchac przed kupnem. Ja lubie i czasami slucham uwaznie.

George Winston - Autumn

Urodzony w 1949 roku w Montanie w USA pianista George Winston to, właściwie od początku istnienia wytwórni Windham Hill Records, jeden z najlepszych nagrywających dla niej muzyków. Złożona z 7 utworów płyta "Autumn", zagrana solo na fortepianie, została podzielona na dwie części: "September" (pierwsze 3 utwory) i "October" (pozostałe 4 utwory). Piękne, nastrojowe utwory, w których możemy usłyszeć leniwy klimat gorących dni kończących lato, odgłosy padającego deszczu, taniec wiatru wśród opadających z drzew kolorowych liści, szum morza... Kompozycje zawarte na płycie pochodzą z lat 1971-1979 i zostały nagrane w czerwcu 1980 roku. Winston przyznaje, że komponując utwory na płytę, czerpał inspiracje z wielu różnych źródeł: od muzyki Arama Chaczaturiana, japońskiej muzyki Koto, do Franka Zappy i The Doors. Szczerze polecam ten album; piękna muzyka i wspaniały nastrój. W roku 2001 wydana została nowa, remastreowana wersja tej płyty z jednym bonusowym utworem, ale ja swoją kupiłem w połowie lat 90, więc niewiele mogę powiedzieć na temat tej nowej.

Gnidrolog - Lady Lake

Płyta nagrana została w 1972r. Przez jedną z najciekawszych brytyjskich grup progresywnych tamtego czasu , dodam grup mało znanych [progresywnch ,już widzę odruch kilku osób na forum „dawajcie miotacz ognia”pozdr. vide wątek rock progres. I stwierdzenie;kolejny stary zgred, a właśnie że nie, to może młody progresywny troglodyta zapatrzony w jakiś Ayreony, Areny, Osi ,itp.bez jaj, stary progresiw zje nowy na śniadanie i to bez popitki].W radiu reprezentantka nieznanego kanonu rocka.Ja usłyszałem ją po raz pierwszy w latach 90 i przez kilka dni nie schodziła z dyskofonu.Dziś wracam do niej cześciej niż do gigantów tamtego okresu – tak.Ktoś może zarzuci mi to ,że nie opisuje jak brzmi ,albo czym można porównać , że w 4 ut. Gitara.....,a w 6 perkusja....., po co .Osoby szukające w muzyce tego czegoś , może w końcu to znajdą ,jeśli nie te 38 minut na pewno nie będzie stratą czasu.

Queen - II

Widzę nazwe zespołu ,a przy nim brak recenzji .Dlaczego by nie. Przepraszam będzie trochę prywaty. Muszę zacząć od tego, że zespół ten spowodował moje zainteresowanie muzyką na poważnie.Pierwsza płyta jaką dostałem to właśnie grupa Queen.W latach 80 bardzo kibicowałem Frediemu i spółce.Tak było do 91r. Potem zaczął się koszmar,to co było naprawdę niezłe stało się mordęgą.Queen 100razy na dzień w wersji disco .havy itp.Odpuściłem na kilka lat, a dziś wracam do ich płyt 1 albo 2 razy do roku ,ale właśni płyta Queen II powoduje u mnie ten dreszcz muzycznej radochy.Dlaczego,wydaje mi się ze jest to najwybitniejsze osiągnięcie grupy .tak wiem potem była noc... i dzień.... płyty które zapisały zespół w histori muzyki,jednak na nich grupa szła już w innym kierunku.Mamy tutaj piękny wstęp procession przechodzący w rockowy father to son,następnie ballade white queen (najpiękniejszą nawet ta z nismiertelnego się chowa)a dalej m.in. orge battale prawie jak u.heep ,loser in the day z początku może kojarzyć się z zeppelinami , przy marszu czarnej królowej wiemy co nas będzie czekać w 1975r. Na zakończenie seven seas of rhye kawałek który sumował na składakach pierwsze dwie płyty, całość nie podzielona przerwami zachowuje forme suity.Polecam. [Dodam tylko że tekst miał iść 7 dni temu,ale komputer miał inne zdanie.]

Queen - Sheer Heart Attack

Sheer Heart Attack wydany w koncu 1974 to trzeci a jednoczesnie pierwszy ‘pelnowartosciowy’ album Queen. O ile dwa pierwsze byly w jakims sensie wciaz poszukiwaniem wlasnego stylu to tu juz jest Queen jaki znamy z wielu pozniejszych albumow. Nie ma wprawdzie rozbudowanych i dlugich kompozycji a wylacznie zwarte i tradycyjne piosenki ale ich jakosc jest wyjatkowa. Przebojowe ‘Killer Queen’ firmuje ten krazek – wyspiewany niemal jednym tchem stylowy kawalek o oryginalnych slowach i chwytliwej melodii. Ale to nie koniec atrakcji. Wszystkie utwory sa w swoim stylu wartosciowe poczawszy od ballad (slynne Lily of The Valley) az po ostre, heavy rockowe wyrzutnie. Lubie takze nadajacy sie do spiewania na stadionach ostatni na plycie ‘In the Lap of the Gods’ - moglby byc hymnem Gabonu po kolejnej rewolucji. Nastepny po Typowym Ataku Serca albumem byl slynny A Night in the Opera zawierajacy Bohemina Rapsody. Ten wystrzalowy album przycmil popularnosc Seer Heart Attack ale sami czlonkowie zespolu przyznaja, ze w ich opinii te albumy nie roznia sie klasa. Oba szalenie eklektyczne w stylu.

KoRn - Life is peachy

Chyba trochę gorsza muzyka, niż na Issues, ale NADal wciągająca i po prostu swojsko korniasta. "Low Rider" Jest świetny.

Queen - A Night at the Opera

A Night at the Opera jest jedna z najslynniejszych plyt w historii muzyki rockowej. Paradoksalnie za sprawa tylko jednego utworu, ktorego wyjatkowosc i atrakcyjnosc wyrobila opinie o calosci. John Deacon przyznal, ze tuz przed wypuszczeniem Wieczoru w Operze sadzil, ze jest to album po prostu rowny wydanemu wczesniej Sheer Heart Attack a nawet w pewnym sensie nieco obawial sie ryzykownego dodania dwoch raczej przydlugich utworow – Prophet’s Song i Bohemian Rhapsody. Ale wlasnie ten drugi utwor, przedziwne polaczenie ostrego rocka, ballady i operowych chorkow przeszedl do historii a na listach przebojow utrzymywal sie tygodniami. Ale tak naprawde co jest specjalnego w A Night at the Opera? Wznoszac sie na nieco gornolotne poziomy jest to twor czworki dandysow nie majcych bynajmniej problemow z codziennoscia za to gleboko zakorzenionych w wiktorianskiej i imperialnej tradycji, kultywujacych swoisty, wyrafinowany humor i dobre maniery. Jakze silnie stoi to w opozycji do tradycji rocka! Gdzie The Beatles – chlopcy z szarych przedmiesc, The Rolling Stones – podkupujacy amerykanski R&B czarnych wykonawcow? Jezeli szukamy takich analogii to Queen poprzestawial wszelkie akcenty i niejako z duma pokazal to wszystko, co z niesmakiem odrzucala kontestujaca mlodziez rewolucji kwiatow konca lat 60-tych. ‘My mamy angielski smak’ zdawaly sie mowic utwory takie jak Lazing on the Sunday Afternoon, Seaside Rendezvous czy Good Company. Queen nie bylby soba, gdyby nie mieszal stylistycznie na ile to tylko bylo mozliwe. Jest wiec romantyczne Love of my Life z harfa czy heavy rockowe Death on Two Legs. Za slabszy uznalbym jedynie Prophet’s Song, ktory jest przydlugawy i w ostatecznym rozrachunku nieco nuzacy. Ale generalnie plyta niemal nie daje wytchnienia i zestaw nieraz bardzo krotkich utworow z kompletnie roznych stylow podawany jest z energia, humorem i muzyczna biegloscia. To jest w pewnym sensie ‘Wieczor w Operze’. Queen dokonal ryzykownego szturmu i… wygral.

Queen - A Day at the Races

A Day at the Races wydana w 1976 swym tytulem nawiazuje do filmow braci Marx podobnie jak A Night in the Opera i sugeruje kontunuacje, druga czesc albumu sprzed roku. Podobna okaldka, podobny dzien wydania, tuz przed Swietami. Czy mozna powtorzyc tak wielki sukces jakim byl Wieczor w Operze? W muzyce jest to arcytrudne zadanie. Tym razem takze powstala plyta z pozoru bardzo podobna do poprzedniczki ale juz nie tak chwytliwa. Jest wielki przeboj Somebody to Love, jest sprawdzajace sie na koncertach Tie Your Mother Down, jest impresyjna piosenka o milosci You Take My Breath Away – odpowiednik Love of My Life, jest staromodny Good Old-Fashioned Lover Boy ale czegos brakuje. Ta plyta brzmi po prostu profesjonalnie, czuje sie starannosc kompozycji i wykonania ale brakuje iskry, ktora rozpalila A Night in the Opera. Coz, moze barykady szturmuje sie tylko raz i do tego potrzeba odrobiny szalenstwa? Potem pozostaje okopanie sie na wczesniej zajetych pozycjach. I tak chyba jest w przypadku A Day at the Races. Plyty slucha sie z przyjemnoscia ale lekkosc i rozmach nie sa tu obecne zbyt czesto. Procz wspanialych momentow takich jak chocby znakomite Somebody to Love jest troche wypelniaczy i utworow jak na Queen ledwie poprawnych.

Queen - News from the World

News of the World to kolejny super-album Queen. Wydany w rok po A Day on the Races lamie dotychczasowa konwencje. Glownie w warstwie tekstowej bo wciaz urozmaicenie stylistyczne jest zachowane i slodkie utwory (My Melancholy Blues) przeplataja sie z twardym i szybkim rockiem (Sheer Heart Attack). Plyta zaczyna sie wystrzalowym zestawem trzech silnych utworow, w tym slawne We Will Rock You i We Are the Champions. Potem jest juz ‘normalnie’. Jezeli cos wyroznia ten album od poprzednich to latwo zauwazyc przynajmniej 2 rzeczy. Pierwsza jest smielsze niz dotychczas eksperymentowanie ze stylami muzycznymi. Drugie – teksty sa bardziej przyziemne, dotyczace prozy dnia codziennego – swietny Spread Your Wings. Wspaniale zagrany zostal mainstreamowy kawalek Sleeping on the Sidewalk, moj ulubiony obok My Melancholy Blues. Plyta naprawde genialna co do poruszania sie po roznych gatunkach muzycznych. Zgrali rozmaicie nie zatracajac wlasnej tozsamosci grupy. Takze poprawila sie chyba pewnosc muzykow co do wlasnej bieglosci. Szczegolnie bas Johna Deacona jest czesciej na pierwszym planie. I to dobrze. Plyta godna polecenia nawet po prawie 30 latach od wydania.

Rory Gallagher - Rory Gallagher

Rory Gallagher -debiut 1971r.Od tej płyty zaczęła się moja znajomość z solowym dorobkiem artysty.Dla mnie najpiękniejsza płyta Rorego.Blues i piękno może nie wszstkim pasują te słowa, ja przy nich zostane. Po zamknięciu rozdziału pt. Taste .Rory uraczył nas tą pł. Trudno uwierzyć że debiut pokazał nam jako muzyka w pełni dojrzałego,świetnego kompozytpra.Pierwszy utwór jaki dane mi było usłyszeć z tego albumu to for the last time,przepiekna ballada słuchana o 2 w nocy zostawia niezapomniane wrażenia, po takim utworze jak można było nie zainteresować się takim wykonawcą.,Mamy tu jeszcze just the smile,i fall apart utwory ukazujace Gallagher jako doskonałego gitarzyste(choć Bono stwierdził że to jeden z 10 najwybitniejszych gitarz.jakich mu było dane usłyszeć)Na can’t belve it’s true mamy jego grę na saksie i ta solówka gitar. landromat 1 ut. na pł. poraża nas swoją energią , a w kolejce czeka jeszcze hands up. Dlaczego podniecam się tak ,,mało znanym muzykiem’’ano,jak wieść gminna niesie Rory w głębokim poważaniu miał konwenanse,nie interesowały go trendy ,mody,nie szukał poklasku u innych mimo że jego kariera załamała się po połowie lat 70 nie zboczył z bluesowego szlaku,. Pewnie za to cenie go najbardziej.

Rage Against The Machine - Rage Against The Machine

Mam te plyte od ponad roku i od tamtego czasu ani troche mi sie nie znudzila. Chlopaki z RATM graja z taka werwa, spontanicznoscia i swoboda, ze dokonania Limp Bizkit czy innych im podobnych "kapelek" brzmia jak zawodzenie "rozowego lba" z Ich Troje. Wg mnie najlepsze kawalki na plycie to "Killing in the name of" i "Know your enemy". Najbardziej dosadne, porywajace i z najlepszymi tekstami. Najslabszy kawalek na plycie to "Wake up" (zawarty na OST "Matrix") - moim zdaniem zdecydowanie odstaje poziomem od pozostalych utworow. Za kazdym razem, kiedy slucham tej plyty odkrywam cos nowego. Dla fanow ostrego grania i dobrych tekstow.

Queen - Jazz

Jazz jest specyficzna plyta Queen z kilku powodow. Po pierwsze, zespol zrywa od tej pory z nawiazywaniem do plyty poprzedniej a poczawszy od Jazz kazda kolejna plyta Queen jest odmienna. Po drugie, plyta ta jest niespojna stylistycznie w sposob bardzo specyficzny ale o tym pozniej. No i w koncu uzyto tu po raz pierwszy nieco elektroniki. Jazz jest wysoko ceniona plyta, zawiera kilka sztandarowych kompozycji a mimo to ma takze zdecydowanie slabsze momenty. Poczatek poza moze nieco irytujacym wstepem ‘Mustapha’ jest szalenie impresyjny. ‘Fat Battomed Girs’ z rozwijajaca sie w trakcie utworu perkusja czy ‘Bicycle Race’ naleza do najwiekszych hitow Queen. Swietny jest takze ‘Let Me Entertain You’ z kapitalnym basem wcale nie w tle. Potem juz gorzej. Utwory traca na swiezosci. Gdyby nie energetyczny ‘Don’t Stop Me Now’ ostatnie piosenki z plyty nie bylyby bardzo ekscytujace. Takze kompozycje Taylora na tej plycie sa zbyt oddalone stylistycznie i nie pasuja do reszty. W sumie album dajacy sie sluchac chwilami z wielkim zainteresowaniam a chwilami nieco nuzacy. Ciekawe natomiast jest to, ze Queen definitywnie odszedl od brzmienia znanego z A Night at the Opera i wkroczyl w nowe dla siebie czasy. Za wyjatkiem ‘Dreamer’s Ball’ nie ma juz Anglii lovelasow i dandysow. Ballady mieszaja sie z wyrafinowanym pop-rockiem i nieco zbyt ostrymi i krzykliwymi kompozycjami Taylora (na szczescie tylko 2). Warto takze dodac, ze wiele piosenek na tej plycie spiewanych jest z pasja i entuzjazmem pamietanym jeszcze z czasow Bohemian Rapsody. I to bierze.

Vangelis - The City

The city to jedna z tych płyt Vangelisa w których kompozytor ucieka od brzmienia analogowych syntezatorów i eksperymentuje z dźwiękami upodabniającymi się do prawdziwych instrumentów. Jest to bardzo udana próba stworzenia muzyki elektronicznej w jazzowym klimacie. Dzięki wpleceniu między elektroniczne brzmienia instrumentów takich jak wibrafon (?), miotełki, saksofon czy fortepian oraz wykorzystaniu ciekawych głosów Kathy Hill ("Good to see you") i Mikamo Yuko z Kimura Rieko ("Twilight", "Red lights") płyta nabrała niezwykłego klimatu. Muzyka jest spokojna ale zarazem wciagająca, pojawiające się kilka razy na płycie odgłosy miasta potegują zainteresowanie dźwiękami. Najmocniejszym akcentem na płycie jest trzeci utwór "Nerve centre" gdzie głównym wątkiem jest zsamplowana gitara przemielona mocnym efektem, nadając utworowi mocny rytm. Przy tworzeniu płyty udzielili się także Roman Polanski i Emmanuele Seigner. Podsumowując - płyta wybitna (dla mnie najlepsza płyta Vangelisa) pomimo spokojnego klimatu tworzonego na płycie - bardzo wciągająca, nie pozwalająca słuchaczowi na 'uśnięcie' przy muzyce i przenosząca go w inny wymiar. Rewelacja.

J.J Cale - Live

Pewien znany redaktor PR na pytanie ;leniwe czy ruskie?odpowiedział ;ruskie.Dlaczego?Bo lubię. No właśnie ,lubię tego starszego pana,który z wizerunkiem wielkiej gwiazdy ma niewiele wspólnego,a w muzycznej hierarchi jest tak wysoko ,że mało kto mu może podskoczyć.Gdybym miał jednym słowem określić jego gre,to chyba najbardziej pasowało by słowo- prostota.Ktoś może powiedzieć nudziarz,smutas ,prymityw cały czas gra jeden utwór,pewnie tak ,ale zważmy ilu wielkich chce smucić jak on- mówicie nie, to posłuchajcie niektórych utworów Claptona albo Knopflera. Ja właśnie za to go lubie i wiem następną płytą mnie nie zaskoczy, oczywiście jeśli chodzi o styl.Sam Cale mówi;,,zawsze próbuje ruszyć w jakims innym nowym kierunku,ale moje płyty i tak zawsze brzmią tak samo." Dlaczego live,ano dlatego ze J.J mało koncertuje więc sama płyta jest wydarzeniem,a poza tym nic tak prawdy nie powie o artyście jak gra przed publiką.Koncert zawiera naprawde niezłe kawałki,mamy tu m.in magnolie, call me the brezze,old man (tylko 3minuty ale dla mnie rewelacja)mama don’t, sensitive kind, after midnight, i mój najbardziej ulubiony cocaine(dzięki dwóm ostatnim utworom Clapton wrócił na szczyty list przebojów po podróży w nicość(prochy), ale uczciwe też powiem że dzięki Ericowi J.J stał się znany szerszej publiczności.) Sumując. 1.stary człowiek a może...dziś to rzadkość 2.jak długo będzie nagrywał płyty, tak długo w ja będę je kupował.

Queen - The Game

Kolejna plyta Queen wydana po Jazz nosi tytul The Game. Pierwotnie miala byc wydana w 1979 roku ale sesja nagraniowa nie udala sie i powstalo tylko kilka utworow, zbyt skromny material by wydac plyte. Te 4 piosenki z roku 1979 na The Game umieszczono na koncu. W roku 1980 album ukazal sie na rynku i po raz pierwszy w historii Queen przerwa miedzy kolejnymi studyjnymi albumami wyniosla az 2 lata. Niestety, stalo sie to takze od tej pory regula. The Game odniosla kolosalny sukces w USA. Popularnosc zdobyl wielki hit Another One Bites the Dust, kompozycja Johna Deacona. Ten dziwny utwor – polaczenie disco z extravaganza – jest szlenie charakterystyczny i przywoluje pamiec o chocby We Will Rock You. Plyta rozpoczyna sie seria 6 bardzo silnych pozycji z ktorych jedynie moze Need Your Loving Tonight mozna uznac za slabsze. Reszta piosenek nagrana jeszcze w 1979 roku w mojej opini jest wyraznie slabsza choc wciaz stylowa i interesujac ze wzgledu na strukture (Don’t Try Suicide) lub melodyke (Save Me). Plyta nierowna ale takze warta uwagi chocby ze wzgledu na motoryczne utwory takie jak Dragon Attack, Rock It czy przywolujace lata 50-te Crazy Little Thing Called Love. Dla fanow Queen jest to z pewnoscia jeden ze sztandarowych albumow.

Queen - Hot Space

Napisanie tej recenzji zaczne od anegdoty. Kupilem ta plyte jako kota w worku. Byla to nowosc i nie czytalem zadnych recenzji. No i odebralem ta plyta zupelnie po swojemu i do dzis cos z tego spojrzenia mi zostalo. Czesto pisze sie, ze to niespojna i jedna ze slabszych plyt Queen. A ja ja uwielbiam :-)! Pisze sie, ze druga strona jest znacznie lepsza niz pierwsza a ja uwielbiam wlasnie poczatek. Niezbadane sa gusty ludzi, ot co! Plyta zaczyna sie od 3 szalenie mocnych w sensie jakosci numerow. Na poczatku praktycznie sluchalem tylko pierwszej strony plyty bo tak mnie braly motoryczne i swingujace kawalki taneczne z pierwszej strony. Owszem, swietne jest Las Palabras de Amor czy dedykowany zastrzelonemu Lennonowi Life is Real. Ale gdzie im do Staying Power (troche obskurny tekst) czy rewelacyjnego moim zdaniem Back Chat! W USA przebojem stalo sie natomiast mainstreamowe Calling All Girls i dobrze przyjeto ladnie podparte basowo Put Out the Fire. No i cos, co nie moze zostac pominiete. Plyte zamyka doskonala pioseka, duet Freddie Mercury’ego z Davidem Bowie: Under Pressure. Utwor niezapomniany, prawdziwa klasyka nie tylko w historii Queen.

Roger Waters - Amused to Death

najbardziej znana płyta Rogera. Bardzo osobiste, refleksyjne teksty. Muzycznie płyta stanowi całość, jeden utwór płynnie przechodzi w drugi. Najlepiej posłuchac całości od początku do końca. Klimat muzyki przystaje do tekstów -refleksyknie, momentami wręcz smutno... lepeij nie słuchac tego w stanie depresji

Metallica - S and M

Pewnego pięknego dnia z Metallicą skontaktował się dyrygent San Francisco Symphony - Michael Camen i zaproponował chłopakom wspólny koncert. Trenowali wszyscy dwa lata, ale show jaki dali, to ewenement, pierwszy taki przypadek w historii i wydarzenie muzyczne tysiąclecia. Kapela, która zrodziła się w zasadzie tak, jak wiele innych, grająca muzykę, której na początku nikt nie lubił, brnie drogą kariery i dostaje się na szczyt. Michał Wiśniewski może sobie śpiewać, być na pierwszych miejscach 30-ton, dostawać platynowe płyty, a i tak żaden prawdziwy muzyk nie zamieni z nim słowa (chyba, że znajdzie się drugi pedał do pary). Fakt, że prawdziwi muzycy zagrali z Metallicą chyba o czymś świadczy. Koncert jest bajeczny. Kto słyszał kiedyś metallikę w wydaniu studyjnym, i nie przypadła mu do gustu, nich posłucha jeszcze raz. Bajka

Queen - The Works

Plyta z 1984 roku. The Works – Prace? Wprawki? Dziela? Wieloznaczny tytul. Jest to niewatpliwie najbardziej rockowa i mainstreamowa plyta Queen. Nawiazuje do brzmien znanych z The Game i mimo obecnosci eletroniki ostre gitarowe uderzenia zapamietuje sie jako charakteryzujace album. Radio Ga-Ga, swietna kompozycja Taylora, oraz I want to Break Free to najbardziej znane przeboje z plyty. Swietna takze jest ballada Is This the World We Created? (o Jaruzelku?) oraz wspaniale zmagania gitary May’a z elektronika w Machines. Plyta godna uwagi, dla lubiacych rock w czystym wydaniu moze jedna z lepszych dokonan Queen. Zespol gra z wlasciwa sobie werwa i wokal jest w ofenzywie.

Rory Gallagher - Fresh evidence

Fresh evidence ostatni płyta Rorego, oj pamiętam jak się cieszyłem ze usłysze go znowu.wiedziałem że znów mnie nie zaskoczy , a może jednak,jakby nie było solidna dawka bluesrocka trafi pod strzeche do jednego z domów w zachodniej Polsce.Kid glooves i wszystko jasne ,niezły kawałek bluesowego grania.Dalej the king of zydeco w którym człowiekowi zaczynają biegać ciary po plecach na dzwięk jego zniszczonego fendera,heaven’s gate ; walkin’ wounded ; łykam jednym tchem a to dopiero początek , alexis dedykowany A.Kornerowi ,the loop kojarzący się z SRV,ghost blues piękny celtycki początek przeradzający się w pędzącą bluesową lokomotywę ,no i empire state express ilekroć go słucham mam wrażenie że zjawił się w mych progach gość. Znając płytoteke R.G stwierdzam że ta płyta jest dopracowana w każdym szczególe,można odnieść wrażenie że On to wiedział ,to tak jakby się żegnał. Tu kojarzą mi się słowa J.B.Hutto ; „blues nigdy nie umrze,poniważ jest autentyczny. ..... Blues pozostanie bluesem aż do końca świata”




×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.