Skocz do zawartości

1057 opinie płyty

Diana Krall - The Girl In The Other Room

Po pierwszym przesluchaniu plyty na sluchawkach na lonie natury plyta wydala mi sie nijaka, utwory podobne do siebie i nudne. Ale kiedy plyta Diany zostala odtworzona w domowych warunkach to okazalo sie, ze muzyka mi sie coraz bardziej podoba ...a szczegolnie wieczorami. Krallowa nic nie odkrywa, ale na tej plycie slychac duzo radosci, erotyzmu i nostalgii co powoduje ze sie chce do niej wracac

Krzysztof Krawczyk - To co w życiu ważne

Muzyka to 13 utworów plus kilka nagrań koncertowych. Jak to Krawczyk, z Kazikiem ładnie brzmi utwór „Lekarze dusz”, notorycznie nadużywany w radiu kawałek z Edytą Bartosiewicz na płycie wreszcie prezentuje się w należytym brzmieniu (dobrego radia nie mam a antena...). Osobiście bardziej mi się podoba ten Krawczyk niż ten sprzed 10-20 lat. Może całość jest za mało energiczna ale cóż taka płyta, taki styl. Utwory z koncertów niestety nie zachwycają ale o tym w okienku „brzmienie” Ocena ogólna -zapłaciłem 26 zł plus wysyłka 5zł, mam ładny oryginał (mam nadzieję:) i jestem zadowolony

Alosza Awdiejew - Chłopcy źli

///UWAGA! płyta pochodzi z wytwórni Agencja Artystyczna MTJ a nie yoyo ale niestety tej wytwórni nie mam na liście Lukara. Próba wysłania imejla nie powiodła się dlatego wybrałem cokolwiek aby w ogóle móc dodać opinię. Przepraszam z małe zamieszanie/// Mam płytkę Aloszy Awdiejewa "Chłopcy źli" (dostałem w prezencie). Muzyka fajna, taką też lubię, teksty zniewalające. Jedyne do czego można się przyczepić to że całość jest jakby trochę mało urozmaicona –niektóre melodie podobne do siebie przez co może nieco nudzić. Ale jednak te teksty! :)

John Frusciante - Shadows colide with people

Kolejny, solowy projekt znanego wielu gitarzysty Red Hot Chili Peppers, może byc sporym zaskoczeniem dla fanów znających jego albumy z lat 90-tych. Na dotychczasowej jego twórczośći ogromny wpływ wywarły narkotyki. Ostatnimi czasy ten niewątpliwie genialny gitarzysta przeszedł metamorfozę. Płyta ta ukazała sie w kwietniu tego roku i jest jedną z jego dojrzalszych płyt. Muzyke jego odbieram jako bardzo uduchowioną, ekspresyjną, refleksyjną jednak bez przesadnego popadania w banał patosu. Okreslając gatunkowo można tą muzyke zaliczyć jako proste, rockowe, surowe granie. W odróżnieniu do porzednich płyt występuje tu pełna sekcja rytmiczna, np na perkusji gra Chad Smith, perkusista macierzystej formacji muzyków. Muzyke jest bardzo uczuciowa i pomimo sporej ilości smutku można w niej wychwycić emanującą z niej pozytywną energie.

Antonio Forcione - Live!

Płyta wydana przez wytwórnię Naim’a w roku 2000, szósta z kolei. Nagrania dokonano w małym Londyńskim klubie „The Vortex” w dniach 16-18 marca 2000r. Płyta zawiera 10 utworów. W dwóch z nich występuje perkusista. A ntonio Forcione- włoski wirtuoz gitary klasycznej, znany nie tylko z klasycznego wykorzystania gitary, ale i eksperymentowania- efekty gitarowe, dał wspaniały popis gry na gitarze. Stuka i puka w pudło gitary, oraz popełnia inne ciekawe efekty. W pewnych momentach ma się wrażenie, że na scenie występuje jeszcze jeden gitarzysta, basista… perkusista!! W utworze 6 Farcione wykonuje utwór z operatorem instrumentów perkusyjnych- zaczyna się niewinnie, spokojne tempo, nostalgiczny temat… po pewnym jednak czasie sielanka przemienia się w orgię w szaleńczym rytmie, finiszują w spazmach… Jeśli miałbym opisać gatunki muzyczne prezentowane przez Antonio, to przeważają jazz i new age. Ogólnie oceniając zawartość płyty- był to mój pierwszy kontakt z Antonio Forcione, byłem pod ogromnym wrażeniem umiejętności artysty, wygrywa On na gitarze całą gamę efektów, które doskonale wplata w utwory. Bardzo mi się spodobał utwór 5- improwizacja piosenki grupy Genesis „I can’t dance”. W finale utworu gitarzysta stosuje technikę „klang” w imponującym tempie, co wzbudza aplauz publiki zgromadzonej w klubie. Polecam płytę osobom które lubią różnorodne klimaty- od spokojnych ballad po karkołomne (chyba palco… ;-)) solówki. Niezaprzeczalnych przeżyć płyta dostarczy osobom choć trochę orientującym się w technice gry na gitarze.

The Who - Quadrophenia

Kto! Co kto? Właśnie.co to za zespół – kto? The who-dla mnie jeden z rockowych monsterów wymienianych jednym tchem z bitlami i stonsami,a czy pomylę się w stwierdzeniu,że jednak u nas grupa nie doceniana-pewnie nie. Jako buntownicy o wiele bardziej przekonujący i autentyczni niż stonsi, że nie wspomne o ich orginalności czy agresji albo jak kto woli ostrości muzycznej. A z innej beczki ;panowie daltrey,moon,entwistle,towshend wyprzedzali całego punk rocka o całe dziesięciolecie-biorąc pod uwage każdy aspekt tego „pięknego”gat.muz. W całej europie na słowa- keith moon- kierownicy hoteli wpadali w depresje,natomiast firmy ubezpieczeniowe w ekstaze-niekończące się profity płynące z podliczania szkód wyrządzonych przez artystów,to było to. W zasadzie zastanawiałem od jakiego albumu zacząć who –next, pierwszy jaki słyszałem ;live at leeds-kultowy koncert;tommy-pierwsza rock opera,nie –padło na quadrophenie,dlaczego ?pewnie dlatego,że niesamowicie wspominam pierwsze w moim przypadku spotkanie tej muzyki z obrazem,czyli film(spokojnie o filmie nie będzie ani słowa-no może jedno) Zawsze zastanawiało mnie to fantastyczne przejscie między młodziezowym buntem i agresja pierwszych płyt,do pięknych rockowych kompozycji które urzekały muzykalnością i melodyjnością . co ciekawe grali tak muzycy ,którzy uwazani byli za wzór rockowych ‘troglodytów’(troglodytów –dla osób ,które jeszcze nie zetknąły się z ta grupą proponuje kontakt naoczny z w.w panami na materiale filmowym do 70 r,wiatrak w wykonaniu towshenda i końcowe demolki sprzetu zespołu to taki znak towarowy grupy). Płyta powstała w 1973r,cztery lata po rock operze ‘tommy’, nadano jej forme suity,co prawda brakuje tu przebojowych kawałków na miara piniball wizard ,ale pierwsze co się rzuca „na ucho” to to że lp.jest niesamowicie równy,a usunięcie jakiegokolwiek elementu z tej układanki spowodowało by zniszczenie tej spójnosci jaka ma ten album.Co tu się nie przewija ,folk ,klimaty allmanowskie,ostry rock ,a nawet czasami słyszymy nawiązania do art. rocka.dodam jeszcze ,że ostatnim utworem na płycie jest –love regin o’er me-jeden z najpiekniejszych utworów jakie dały nam lata 70 ,dodając do niego ostatnie sceny filmu no to na człowieku potrafi zrobić wrazenie. I jeszcze takie osobiste spostrzezenie:jeśli miałbym do danego zjawisk pogodowego dobrać jakis utwór z histori rocka,to deszcz miałby za swój odpowiednik,wiadomo riders .... doorsów,natomiast szum morskich fal zawsze kojarzyć mi się będzie z quadrophenią i tym ostatnim kawałkiem. cztery gwiazdki.

Milkshop - Milkshop

Na szczęście płytę kupiłem na prezent. Przy okazji ją z ciekawości przesłuchałem, w końcu to najlepszy debiut Opola. Jak zespół z wokalistką - która _nie potrafi_ śpiewać po polsku - mógł wygrać debiuty Opola, przechodzi moje pojęcie. Co najgorsze, muzyczka jest niczego sobie, gdyby do tego dodać jakiś ciekawy wokal, mogłoby być nieźle. Niestety pani Iza nie dość, że stara się śpiewać z jakąś koszmarną manierą wokalną, to do tego musi mieć wadę wymowy, bo w głowie się nie mieści, by ktoś mógł celowo walić takie kwiatki: "zawsie tak jak ty... chce ksyceć... ssa mało nas... i w to ze uda sssjjjeee" "...pszyszła noc i zbuciła do życia" "oddycham tylko wciąż... dla tjebie" "niech bEdzie tak jak jest" Nie polecam tej płyty, bo jak tu się wyluzować przy muzyce, jeśli człowiek tylko zastanawia się "co ona do cholery śpiewa"? Może zamysł był w stylu Elisabeth Fraser? Jakoś nie wyszło.

Police, The - Message In A Box. The Complete Recordings

Ten BOX to wspaniały prezent dla fana The Police - wszystkie nagrania studyjne (pięć LPs) plus niepublikowane na płytach długogrających strony B z singli, plus kilka nagrań koncerowych plus inne nagrania (np. z soundtracku do filmu "Brimstone And Treacle"). Zaczyna się od ich pseudo-punkowych nagrań (jeszcze z niejakim "trzyakordowym" Henrim Padovanim, którego Sting z Copelandem wywalili szybko z zespołu zastępując go Summersem), kończy nieudaną przeróbką "Don't Stand So Close To Me" z 1986 r. Ale to co jest pomiędzy to próbka wspaniałego, energetycznego i superinteligentnego grania. Można tych nagrań słuchać do znudzenia. Wsłuchanie się w partie poszczególnych instrumentów pokazuje jak stosunkowo prostymi środkami można stworzyć wspaniałą MUZYKĘ. Każdy perkusista powinien posłuchać jak gra Steward Copeland. W gustownym pudełeczku dostajemy cztery płyty - łącznie 78 (!!!) piosenek oraz sześdziesięciokilkustronnicową "książeczkę" opisującą karierę zespołu, ciekawostki. Mamy też spis nagrań. Prawdziwa skarbnica wiedzy. I to wszystko za około 120 zeta (kupowane w księgarni internetowej Merlin)! Wiele osób zna The Police tylko z przebojów takich jak "Every Breath You Take" czy "Message in A Bottle". Oczywiście są to piękne piosenki, ale żeby poznać The Police trzeba przesłuchać co najmniej jedną płytę studyjną. Dla kogoś, kto nie chciałby od razu całej dyskografii, ale miałby ochotę się z tą muzyką zaznajomić na dobry początek nie polecam żadnego "Greatest Hits" ale jedną z trójki LP "Zenyatta Mondatta", "Regatta de Blanc" albo "Synchronicity".

Yello - FLAG

Krążyłem wokół tej płyty ładny kawał czasu. Już ją miałem kupić, ale koniec końców do kasy szedłem z innym krążkiem. W końcu się zawziąłem i kupiłem po wcześniejszym pobieżnym (którymś z kolei) odsłuchu na stojaka w MM. Zawartość muzyczna to swojego rodzaju kolage (taki kolarz bez pedałów). Praktycznie nie można na tej płycię żadnego kawałka utrzymanego, czy też prezentującego jeden gatunek, czy styl w muzyce. Mamy cały czas do czynienia z zaskakującymi zwrotami repertuarowymi przeplatanymi szumem deszczu, odgłosami burz, syren itp. Przy tej płycie nie można się nudzić. Szaleńcze tempa mieszają się z kojącą melodeklamacją z relaksującą muzyką w tle.

Fourplay - Heartfelt

Sympatyczny jazz-blues. Chociaż prawdę powiedziawszy, trudno jednoznacznie zaklasyfikować płytę. Są tu elementy funky, smooth-jazzu. Nie jest to jednak smooth-jazz typu: wyciskacz łez, czy muzyka dla uniesionych zakochanych. Muzyka jest łatwa, jednak warsztat takich muzyków jazzowych, jak np. Bob James gwarantuje perfekcyjne wykonanie. Kompozycje są dosyć zróżnicowane, a na wyróżnienie zasługują: Galaxia, Karma oraz Making Up -- wszystkie całkiem odmienne, a jednak płyta ma swój klimat i całość "trzyma się kupy." Płyta jest sympatycznym dialogiem instrumentów (muzyków). Nie ma tu brzmienia dominującego. Można słuchać jej w tle, a także zagłębiając się w detale, które przemycili muzycy, a zauważenie których daje dużo satysfakcji.

David Benoit - Professional Dreamer

Pop-jazz dla wymagających. Pozornie lekkie opakowanie kryje w sobie bogate wnętrze. Dominujące pianino. Chociaż w drugim utworze: Miles After Dark pianino i trąbka ustępują sobie wzajemnie. Kawałek w którym rytm kapitalnie się buja. W innych utworach na drugim, ale dosyć wyraźnym planie, są też saksofon, gitara. Warto wspomnieć bardzo ciekawe prowadzenie gitary basowej. ReJoyce, to kolejna kopozycja po Miles After Dark, która sprawia , że słuchacz zostaje wciągnięty w rytm. Daję *****. Tutaj gitara niejako przygotowuje miejsce dla pianina, by wypadło jeszcze okazalej. Ósma ścieżka -- Thinking \'Bout The Cove, to ewidentna dominacja pianina i pokazanie warsztatu muzyka. Bas i perkusja stają się prawie niewidoczne. Oczywiście poza wymienionymi utworami są praktycznie same super kawałki, jak choćby zamykający płytę: Dad\'s Room -- bardzo smakowite zakończenie płyty. Album godny polecenia dla każdego. Styl płyty sprawia, że nie jest ona przeznaczona dla wąskiego grona koneserów. Nie ma tu głębokich improwizacji, jednak pianista od czasu do czasu zabiera nas w ciekawe, jazzowe zakamarki. Nie trzeba przesłuchać płyty wiele razy, by ją polubić. Mnie wpadła w ucho po pierwszym razie, a raczej w jego trakcie. Teraz jest to dla mnie absolutny hicior, chociaż bestia ukrywała się przede mną przez pięć lat (rok wydania 1999.)

Natalie Cole - Ask a woman who knows

Natalie Cole to córka niejakiego Nat'a Kinga Colie który głownie specjalizował sie w lekko swingujacym Jazzie.Płyta jet co prawda z 2002 roku ale klimat nagrań jest jak najbardziej swingujący.Zawiera 11 nagrań..bardzo sympatycznych spiewanych bardzo miekkim kobiecym wokalem, niezwykle ciepłym pełnym.Na jednym z nagrań spiewa w duecie z nikim innym tylko z najbardziej audiofilską damą swiata Dianą Krall na tym nagraniu łatwo zauwazyc , ze Diana mimo iz ma bardzo ciepły głos w porównaniu z Natalie jest ciut chłodniejsza ..dostojniejsza. Płytę polecam słuchać póznymi wieczorami..najlepiej na dobrych słuchawkach lub na koniecznie dobrych kolumnach z swietnie zaaplikowaną jedwabną kopułką.Muzyka niezwykle spokojnia choc nie brak kilku zywszych nagrań utrzymanych w klimacie lat 50.Podoba sie zarówno mi audiofilowi jak moim domownikom ..nieaudiofilom.Polecam.

Enya - Shepherd Moons

Enya to wykonawczyni której chyba szczególnie nikomu nie trzeba przedstawiać.Jej specjalizacja to spiewanie Celtyckich Ballad.Na płyte składa się 12 nastrojowych klimatycznych nagrań.Oto one w kolejnosci: 1. Shepherd Moons 3:45 2. Caribbean Blue 3:59 3. How Can I Keep From Singing? 4:25 4. Ebudć 1:55 5. Angeles 4:01 6. No Holly For Miss Quinn 2:43 7. Book Of Days 2:55 8. Evacuee 3:50 9. Lothlórien 2:07 10. Marble Halls 3:54 11. Afer Ventus 4:06 12. Smaointe Jest to jedna z moich ulubionych płyt CD i jedna z pierwszych płyt Cd jakie kupiłem dawno temu jeszcze jak cały moj system kosztował połowe tego co teraz kosztuje sam odtwarzacz cd..były to duzo lepsze czasy moze mniej tez narzekałe..i wymagałem.. Płytka jest nagrana w konwencjii przeplatanej..jeden utwór zywszy, jeden wolniejszy..znakomita na jesienne spacery z discmanem w kieszeni..na zimowe podróze.Mozna nawet przy niej sobie pomarzyć..lubiana przez kobiety.

Clannad - Legend

Rok wydania 1984; reedycja 2003. Utwory: 1. Robin (The Hooded Man) 2. Now Is Here 3. Herne 4. Together We 5. Darkmere 6. Strange Land 7. Scarlet Inside 8. Lady Marian 9. Battles 10. Ancient Forest Płyta Legend zawiera utwory napisane jako podkład muzyczny do serialu Robin Hood. Treść jest więc kompromisem między muzyką celtycką z jej wymaganiami, a filmową - z przynależnymi jej prawami. Jeśli ktoś film oglądał i lubił - płytę tę powinien oczywiście mieć w swojej kolekcji. Gdy ktos po prostu lubi Clannad - też warto ją zdobyć. Jednak miłośnicy muzyki celtyckiej (niezależnie od wykonania) mogą spokojnie jej zdobycie odłożyc na później.

Dire Straits - Brothers in Arms

Jest to moja jedna z ulubionych płyt z lat młodości. Od takich zespołów jak Dire Straits, Queen czy tez Kate Bush, kształtował się mój gust muzyczny. Każdy z utwórów jest dla mnie hitem. Nie wnikam w to - jak koledzy poniżej - czy płyta była bardziej promowana czy też nie, nie interesuje mnie to szczególnie. Płytę polecam szczególnie tym, którzy chcą posłuchać czegoś na prawdę dobrego w obecnym zalewie przeróżnych wykonawców przeważnie nienajwyższych lotów.

Mayall John - Hard Road

Klasyczny zestaw z pod znaku białego bluesa firmowany nazwą John Mayall & The Bluesbreakers. Na gitarze gra Peter Green, który zstąpił Erica Claptona po odejściu do zespołu Carem. W sekcji rytmicznej Dunbar z McVie. Wysoki poziom nagrań. Według mojej opinii na uwagę zasługuje szczególnie nr 11 „Super-Natural” w którym Peter udziela lekcji gry na instrumencie swoim następcom (słuchać go m. in. u Carlosa Santany i innych). Typowe dla Greena oszczędne bluesowe brzmienie gitary, pozbawione pierwiastków hiciarskich typowych dla poprzednika. Inne bardzo udane nagrania to nr 4 „The Stumble”, nr 10 „The same way” i nr 13 „Someday after a while”. Pozostałe też są w porządku. Niestety po tej płycie Green rozstał się z Mayallem (czy chyba na odwrót) i związał się z grupą Fleetwood Mac. No a potem to już były płyty solowe.

Loreena McKennit - Elemental

Rok wydania: 1985 Utwory: * Blacksmith * She Moved Through The Fair * Stolen Child * The Lark In The Clear Air * Carrighfergus * Kellswater * Banks Of Claudy * Come By The Hills * Lullaby Debiutancka płyta Loreeny McKennit ’Elemental’ jest jednocześnie jedną z krótszych jej płyt, trwa bowiem niecałe 40 minut. Na ten - jakże niedługi – czas przenosimy się w krainę baśni i legend, krainę muzyki celtyckiej, którą Loreena otwiera przed nami, zarówno jako wokalistka jak i jako harfiarka. Na płycie znalazło się 6 tradycyjnych piosenek ludowych z okolic zamieszkałych przez potomków Celtów (w aranżacji samej artystki), utwory do słów klasycznych poetów języka angielskiego: Blake’a i Yeatsa, całości zaś dopełnia melodia bez słów (za to z urzekającym motywem granym na harfie) ’Skowronek w Przejrzystym Powietrzu’. Utwory robią wrażenie surowych, stylizacja jest minimalna. Skutkiem tego, niektórzy odbiorcy mogą potraktować to nagranie jako ’jeszcze jeden folk’ i przejść dalej. Dla innych takie odarcie z późniejszych naleciałości będzie sporym plusem, aczkolwiek im mogą przeszkadzać dodatkowe efekty dźwiękowe obecne w niektórych utworach (np. ujadanie psów, czy odgłosy burzy). Płytę polecam tym, którzy pierwszy kontakt z muzyką celtycką mają już za sobą i chcą poszerzyć swoją z nią znajomość.

Chet Atkins - Chet Atkins And Mark Knopfler - Neck And Neck

Prawidłowy tytuł płyty to oczywiście "Neck And Neck", a wykonanie: Chet Atkins And Mark Knopfler. Pozwoliłem sobie dodać ją pod nazwiskiem tylko jednego z wykonawców aby nie mnożyć ich ilości w dziale opinie. Tym bardziej, że wymienieni Panowie wydali wspólnie tylko ten jeden jedyny album. Natknąłem się na tą płytę przeglądając dyskografię Marka Knopflera. Nie miałem wówczas pojęcia kim był Pan Chet Atkins. Jak się później dowiedziałem, dziś jestem o tym głęboko przekonany, był jednym z najwybitniejszych gitarzystów naszych czasów. Muzyka zawarta na płycie jest wprost urzekająca. Od pierwszych taktów słychać, iż gitarowy duet stanowią dwaj serdeczni przyjaciele, dla których wspólna gra to prawdziwa przyjemność. Gatunkowo zawartość najbliższa jest chyba muzyce Country ale takie określenie wydaje mi się zbytnim uproszczeniem. Znajdują sie tutaj utwory zabawne (There'll Be Some Changes Made) i niemal liryczne utwory instrumentalne (Sweet Dreams, Tahitian Skies). Całość jest na równym, bardzo wysokim poziomie. Panowie Knopfler i Atkins znakomicie się uzupełniają. Nie ma tutaj czczych popisów, karkołomnym solówek i tym podobnych "efektów". Nie znaczy to wcale, że płyta jest monotonna czy nużąca. Swoje umiejejętności muzycy prezentują w sposób delikatny i subtelny. Wszystko układa się w piękną melodyjną całość, a mistrzowska gra obu gitarzystów wydaje się być genialna w swej elegancji, pozornej prostocie i lekkości. Dla mnie to chyba płyta nr 1, z pośród wszystkich jakie w życiu słyszałem. Może dlatego, że niesie w sobie ogromny ładunek optymizmu, serdeczności i radości życia.

Tracy Chapman - Let It Rain

Piękna, przejmująca muzyka. Tracy Chapman nagrała tym razem płytę bardzo nastrojową, wywołującą zadumę i ten charakterystyczny dreszcz, kiedy słucha się płyty i wiadomo, że to jest SZTUKA. Chyba najlepsza płyta w karierze. Szkoda, że w dobie CD nadal wydaje się płyty o długości 42 minut ... Ale tutaj te 42 minuty są wspaniałe.

Jarosław Śmietana - extra cream

płyta jarka smietany zamknięta jest w ramach dwóch kompozycji solowych. płyte otwiera kawałek the blues j.passa zaś zamyka solowo zagrany the duke brubecka. mistrzostwo śmietany słuchac już tutaj. kolejne kawałki do następne perełki. 2. kawałek voluneered slavery genialnie zaśpiewany z rapowanymi frazami. potem standard god bless the child zaśpiewany przez k. edwards, która współpracowała czasem ze śmietaną. w 9. utworze świetne nagranie georgia on my mind zaśpiewanej przez sp. a zauche. genialny jest też kawałek 8 - chyba najlepszy w wykonaniu Śmietany. Płyta nie stanowi jednolitej całości. składa się z nagrań z różnych lat - każdy pochodzi z innej sesji lub koncertu i wykonywany jest z innym zespołem. Mimo, to płyta brzmi spójnie.

Vincente Dumestre - Il nuovo stile

Jest to składanka utworów Domenica Belli gatunkowo należących do kameraty florenckiej. Laurens i La Poeme Harmonique brzmią niesamowicie tworząc coś rzadkiego w nagraniach - poetycką oraz "improwizowaną" grę wykonywaną przez warsztat który gra tak że "my wiemy że oni wiedzą że my wiemy" robiąc z tej muzyki autentyczną muzykę dworską. Można się poczuć jak Guido Bardi z "Tragedii Florenckiej" albo jak aktor patrzący na dobrze zagranego Gombrowicza. Żadne aspiracje do "absolutu sztuki" jak u Bacha ani do fun&smile. Po prostu żywa gra z muzyką i słuchaczem a co najlepsze to wszystko jest na płycie a nie żywym koncercie. Głos Laurens i zespół sprzęgnięty w magii kameraty śpiewanym nie "po niemiecku" tylko autentycznie na górnej strefie dróg oddechowych z akcentującym użyciem nieszczęsnego w tym wątku wibrata. Głos jest wtedy zupełnie inny i posiada inne możliwości. Arte di Fiorenza - tytuł pierwszego utworu jest jednocześnie określeniem całej płyty. Kamerata Florencka była czymś oryginalnym i niezwykłym. Szkoda że monodia akompaniowana przepadła. Wykonanie La Poeme Harmonique pod Dumestrem pokazuje nam niesamowicie bogaty i zgrany świat muzyczny, współbrzmień, ciągle obecnej chociaż nieco przekornie polifonii oraz niesamowite wyczucie barwy przez kompozytora. Wtedy kompozytorzy najczęściej sami wykonywali i dyrygowali odtworzeniami własnej twórczości. Dało im to niesamowite wyczucie warsztatu które widać także i u bliższych nam czasowo "outsiderów" jak Mahler i Wagner. Oczywiście że sztuka podążyła w stronę samej koncepcji i formy ale na szczęście mamy dzisiaj wydawnictwa nagrywające muzykę dawną. No i zostaje jazz - czysty dźwięk chociaż na bardzo nierównym poziomie (też jesteśmy zdani na nagrania :-) Co ciekawe podobno La Poeme Harmonique i ich szef na płytach są lepsi niż na żywo. Dumestre opowiada się za interpretacjami mocno dopracowanymi i osadzonymi w samych sobie. Trochę to się kłóci z tym co napisałem powyżej ale wrażenie żywej, autentycznej muzyki jest przemożne. Jakość rzemiosła na pewnym poziomie przemienia się dla nas w magię. Na tej płycie to się zdarzyło.

Residents - Eskimo

Właściwie płyta na której nie ma muzyki. Jak ktoś zna składankę "Heaven? Hell" to jest na niej umieszczony jeden fragment z Eskimo który nosi znamiona utworu muzycznego. Residents opowiadają o Eskimosach więc generalnie wieje. Odgłosy wiatru z mniejszym lub większym nasileniem towarzyszą nam cały czas stanowiąc tło dla czegoś co jest stylizacją "ludowych" pieśni ludzi śniegu, o otoczeniu niesamowitych głosów i tajemniczych dźwięków. Jednym słowem płyta to wielki eksperyment którego słucha się z zapartym tchem. Co prawda nie od razu i trochę trzeba czasu na poznanie ale zapewniam że warto....

Enya - Watermark

Moim zdaniem najlepsza płyta tej wokalistki mozna sie w tej płytce zatopic bez końca.Celtomaniacy do boju! Płyta która potrzebuje ciepło brzamiacego systemu dzwiekowego bo wokal jest nieco chłodno zrealizowany..za to pozostała czesc -miodzio. Idealna płytka do długich godzin dumania i medytacjii.Płyta która kojarzy mi sie z czasami mojej młodosci pierwszych klocków audio.Gorąco polecam.

KoRn - Take a Look in the Mirror

Jest słabiutko. Po dobrych dwóch poprzednich albumach mam nieodparte wrażenie że Korn powoli się wypala. Płyta jest w sumie nijaka, nic nowego nie wnosi do gatunku zwanego nu-metalem, brakuje kompozycji z prawdziwym pazurem, do tego jacyś rapujący goście. I największy zarzut - do głosu coraz bardziej dochodzą inspiracje Korna i właściwie mamy tutaj plagiat. Chodzi oczywiście o Primusa. Z \"Take a Look...\" posłuchajcie utworu \"Deep Inside\" a potem \"Eleven\" z \"Sailing The Seas Of Cheese\" Primusa. Jak dla mnie to jest ten sam numer.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.