Skocz do zawartości

1057 opinie płyty

Pink Floyd - Pulse

Kolejne wydawnictwo koncertowe PF z lat 90-tyc, tym razem w wyjątkowo ciekawej oprawie graficznej. Po raz pierwszy oficjalnie wydano suitę DSOTM w wersji koncertowej, natomiast druga płyta zawiera klasyczny set koncertowy PF z lat 90-tych. Ciemna strona live to dokładna kopia wersji studyjnej, ale niestety bez Watersa i cienia nowych emocji twórczych. Porażka. Druga płytka jest poprawna, ale bez żadnego zaskoku - po prostu solidne, koncertowe granie z wielkich stadionów. Szkoda, że ten zespół skończył się na ścianie...Bez Watersa nie stworzyli niestety już nic godnego uwagi.

Dire Straits - Alchemy

Podsumowanie pierwszego, najlepszego i najbardziej twórczego okresu grania DS. Długie, rozbudowane wersje klasycznych utworów w wersjach koncertowych, w tle odgłosy publiki, słynne okrzyki w trakie PI, wspaniała gra całego zespołu i Marka. Klasyka, jedna z najlepszych płyt live, ale czy nie było genialnie, gdyby było to jedno CD? Niektóre rozbudowane wersje niestety dziś irytują i zdecydowanie nie przetrwały tych 20-tu już lat. Jak ten czas leci...Dziś takich płyt live już się nie wydaje.

Jean Michel Jarre - The Concerts in China

Historyczna wizyta człowieka klawiatur z innego świata w komunistycznych Chinach. Nowatorskie na owe czasy granie elektroniki dla zupełnie nowej, nieprzygotowanej, ale entuzjastycznej publiczności. Ostatnia znacząca płyta JMJ w jego karierze. Potem było tylko gorzej i bardziej komercyjnie. Dla fanów JMJ płyta wybitna, dla reszty - ciekawostka i ładne granie.

Pink Floyd - Animals

Po nagraniu DSOTM muzycy PF popadli w twórczą niemoc. W zespole panowała podła i duszna atmosfera, którą potęgowała coraz silniejsza osobowość Watersa. Dodatkowo w Anglii pojawili się Sex Pistols i reszta. Słowem, inne czasy i muza. Odpowiedzią PF na punk rocka jest płyta Animals. Płyta dziwna, ale ogromnie ważna jak okazało się po latach dla zespołu Watersa. Zaczyna i kończy się akustycznym utworem Pigs on the Wing - od tego momentu latające świnki na stałe pojawiać się będą na koncertach zespołu. Ta płyta to płyta Watersa, całkowicie jego dzieło i wizja. Mroczne i ciężkie teksty w sam raz na jesienny syf za oknem. Ludzie to psy, czyhające na zdobycz w postaci innych, głupawych i bezwolnych: owiec, albo świnie - gotowe za wszelką cenę osiągnąć swój cel. Dołowanie i znakomita, mocna, równa rockowa muzyka. Świetna okładka wg. projektu samego Rogera Watersa i sugestywne zdjęcia. Ostatnia wielka płyta grupy PF, bo ściana to już niestety nie było dzieło PF, a jedynie pogoń Watersa za kasą w obliczu bankructwa. Rekomendacja

Pink Floyd - Wish You Were Here

To dziwne, ale do tej pory nikt nie napisał o tym albumie. Sesja ich największego dzieła, ciemnej strony, okazała się dla zespołu zabójcza. Po nagraniu DSOTM zespół był praktycznie w rozpadzie, a muzycy w zasadzie nie rozmawiali ze sobą. Waters stał się otwarcie jednym z największych cyników rocka i pozostał nim z powodzeniem do dzisiaj. I za to go właśnie cenię... Muzyka na WYWH to częściowo nowe kompozycje, a częściowo spady po nagrywaniu DSOTM. Genialne spady... Album spaja jedna z najbardziej znanych kompozycji PF, poświęconych Wielkiemu Nieobecnemu - Sydowi. Welcome...i Have a cigar to cyniczne spojrzenie Watersa na wielki świat show-businessu i pieniądza. Kompozycja tytułowa to klasyka - znowu powraca Syd, choć we wkładce do brytyjskiego remastera widać małe zdjęcie: Waters obejmuje w przyjacielskim geście Gilmour'a. To oczywiście kolejny genialny fałsz i cynizm Watersa: przyjaciółmi nie byli nigdy, a po tej sesji już ze sobą nie rozmawiali. Tak było do końca trwania zespołu Pink Floyd. Show must go on... Na okładce widać dwóch facetów na tle białych baraków - było to wg. wspomnień muzyków i ekipy fotografującej jedno z najtrudniejszych zdjęć na okładkę flojda. Co ciekawe, te same baraki stoją do dziś w Cambridge, niedaleko domu Syda (sprawdziłem osobiście). Klasyczna płyta nie tylko PF, ale rocka in general. Po tym nagrali już tylko dobre Animals, ale to były już całkowicie inne, nowe czasy. . Protoplaści progresywnego grania jak Genesis, Yes czy KCrimson zaczęli cytować sami siebie, a reszta słuchała gitarowego jazgotu spod znaku punk. Światem popu rządziła dyskoteka. Rekomendacja

Pink Floyd - Pulse

cóż, Tuba podsumował ten album bardzo trafnie. Zgadzam się całkowicie. Kilka solówek Dave\\\'a minimalnie wydłużonych w stosunku do studyjnych wersji, i nic poza tym. Takt po takcie jak z przysłowiowej taśmy. Poważnie, monumentalnie, aż momentami bierze złość. To zarzuty do wykonania, bo muzyka - wiadomo ... Szkoda, bo nie wierzę że panowie nie potrafią grac na koncertach inaczej. Duży plus za to jak płyta jest wydana - mam pierwszą edycję EMI; tekturowe pudełko, w środku książeczka, w okładkach płyty, a w środku fotki + tekturowy \\\"wypełniacz\\\" z spisem utworów. I ta pulsująca czerwona \\\"LEDka\\\" .... Za muzyke daję 5, za wykonanie 2, czyli średnio - ....

Otomo Yoshihide's New Jazz Ensemble - Dreams

BOMBA! Otomo Yoshihide, extremalny awangardzista (proszę czytać dalej ;-) guru japońskiego improwizowanego noise, muzyk od wielu lat eksplorujący rejony na granicy muzyki i hałasu (i, jak twierdzi, sam tej granicy w swojej twórczości poszukujący) wydał wraz ze swoim wieloosobowym zespołem New Jazz Ensemble płytę z... PIOSENKAMI. Ale jakimi! "Szkieletem" większości kompozycji na tej płycie są piękne, nastrojowe ballady śpiewane przez znakomite japońskie wokalistki (rzecz jasna w ichnim jezyku, warto posłuchać choćby z czystej ciekawości ;-) Za to aranże - zawrót głowy! Mamy tu i free jazzowe saxy i subtelne elektroniczne dodatki w tle (m.in. z generatora fal sinusoidalnych, na którym "gra" Sachiko M) Ale dla Otomo Yoshihide takie "zabawy" z dźwiękiem to chleb powszedni. Możliwe, że skrajnych purystów taka mieszanka nie będzie przekonywać, ale wynikać to może chyba tylko z konserwatywnego, "betonowego" gustu muzycznego ;-) Bo trudno mi sobie wyobrazić, że ta płyta może się nie podobać. Nawet fanom Pink Floyd ;-) A coś ciekawego znajdą tu dla siebie także miłośnicy jazzu wszelakiego jak i muzyki elektronicznej czy też folk/etno. Pod koniec płyty robi się naprawdę głośno i muzyka staje się bliska ekstremy, z której słynie Otomo Yoshihide. A więc i maniacy noise'u nie będą niepocieszeni. Innych uspokajam - to tylko ostatni utwór. No, może jeszcze końcowka przedostatniego ("Eureka"), który zresztą jest coverem piosenki innego znanego awangardzisty, który potrafić tworzyć wyśmienity pop - Jima O'Rourke'a. Polecam wszystkim, naprawdę warto sięgnąć czasem po coś innego niż Dire Straits i... wiadomo co ;-) Tylko ta cena... zaporowa - jak to Tzadik :-(

Moby - 18

Najlepszym słowem na podsumowanie tego albumu jest określenie: sympatyczny. Nie mam na myśli tego, że coś niespodzianie tu się pojawia, tylko to, że muzyczka z "18" wyzwala wyłącznie pozytywne emocje. Jest tu 18 (stąd tytuł?) utworów nagranych w towarzystwie wielu muzyków i solistów (np. Sinead o'Connor), w przeróżnych, "nowoczesnych" klimatach. Dominuje elektronika, co wcale nie jest takie oczywiste u Moby'ego, który jeszcze nie tak dawno tworzył w klimatach punk. "18" jest logicznym następcą wcześniejszego, niezapomnianego "Play". Swoją wysoką ocenę nie argumentuję faktem, że 3/4 tych utworów non stop puszczano w radiu, że "In this world" poszło jako podkład reklamy Renaulta, czy w końcu dlatego, że utwory miały genialne teledyski. To po prostu znakomita, wartościowa muzyka. Która podoba się nawet wielbicielowi King Crimson, Gentle Giant, czy Zappy...

Moby - 18

Nie zgadzam się z opinią niżej. Moby = wartościowa muzyka? Wolne żarty. Nie dość, że w jego muzie nie ma nic porywającego, to jeszcze zwykły z niego autoplagiator. Co by ten typ nie zrobił, jakich by gości nie zaprosił i jakby nie pokombinował to cały czas mam wrażenie, że gra w kółko ten sam kawałek. No... a góra dwa-trzy te same ;-) Banał, popelina i słabizna. Ot, takie sobie sympatyczne pioseneczki... dla 12-latków. Nie cierpię gościa i już. Choć jestem wielbicielem Zappy, a i Crimsonami nie pogardzę ;-) Na dodatek wszędzie pełno tego nieznośnego łysego kurdupla i jego nędznej twórczości. No bo czy jest na świecie jakiś produkt, w którego reklamie nie byłoby muzyki Moby'ego? I czy jest kawałek Moby'ego, który nie został sprzedany do reklamy? Teledyski ma czasem niezłe, a prawie zawsze zdecydowanie lepsze niż towarzysząca im muzyka. Z powyższych powodów nie warto kupować jego płyt Wystarczająco dużo mamy Moby'ego na codzień ;-) Aż strach otwierać lodówkę, bo kto wie - może jakiś producent wpadł na genialny pomysł, żeby ten popularny sprzęt kuchenny był bardziej przyjazny i witał nas muzyką. Oczywiście Moby'ego ;-)

Roger Waters - Amused to Death

Dla zaawansowanych słuchaczy i laczej wielbicieli tych klimatów. Waters cudownie przekazuje klimacik i muzyczne opowieści tworza nierozerwalną całość.Trudno słuchać konkretnego utworu bez wnikliwej analizy całości. Nie są to przeboje, ale jakie to ma znaczenie dla genialnej muzyki. Sposób realizacji powala ale o tym niżej.

Pink Floyd - Early Singles

Miałem pewien dylemat, gdzie i czy w ogóle zamieścić opis tego albumiku. Jest to bowiem zbiór pierwszych singli grupy Pink Floyd, ale wydany dopiero w 1992 roku - jest częścią wydanego wówczas megaalbumu Shine On, 9-cio płytowego boksu zawierającego wybrane albumy z całej twórczości Floydów (o tym wydawnictwie wspomnę jeszcze, jest to bowiem swojego rodzaju ciekawostka). Do rzeczy. Płyta "Early Singles" zawiera 10 starych, uroczych utworów, które w większości z różnych powodów nie znalazły się na "dużych" płytach. W klimacie jako żywo przypominają materiał z "The Piper..." i następnej "A Saucerful of Secrets": a więc przeurocze i dowcipne kompozycje Syda Barreta oraz dość przeciętne utwory Watersa i Wrighta. Trudno wręcz uwierzyć, że ci sami ludzie tworzyli później takie albumy jak "Wish You Were Here"... Album dla koneserów, chcących dogłębnie poznać twórczość Floydów. I jeszcze jedna uwaga - około 1995 roku wyszedł album zawierający 6 spośród 10 utworów z "Early Singles" i był (a być może jest nadal) dostępny w sprzedaży.

Moby - 18

Zdecydowanie nie zgadzam się z poniższą opinią, natomiast zgadzam się z opinią znajdującą się poniżej poniższej.

Deep Purple - Purpendicular

Świętując - niestety w domu - kolejną, szóstą wizytę Deep Purple (3.12.2003) postanowiłem posłuchać ich najlepszego dokonania w latach 90-tych. Płyta nagrana w Orlando na Florydzie od samego początku ma wybitnie amerykański klimat. Połamane dźwięki nowego gitarzysty, S.Morse'a, zwiastują nowe brzmienie legendy ciężkiego grania. Brzmienia ciekawego i dość nowatorskiego. Bo jeżeli posłuchać innych płyt po "Perfect Strangers" to P wypada nieźle. Niestety, nie jest to jednak stary, dobry zespół Blackmore'a. Przede wszystkim brak jest DP dobrych kompozycji i pomysłu na muzykę. Nie wystarczy bowiem ściągnięcie "młodego", sprawnego gitarmana i jedziemy. Oczywiście poziom grania i wykonania jest nadal bardzo wysoki. DP to przecież stare wygi rocka. Ogień jednak zgasł. Dobranoc PS. Warto dotrwać do końca płyty: najlepszy, bluesujący kawałek to ostatni "Purpendicular Waltz". Wygłup, ale bardzo fajny. I na luzie.

Pink Floyd - Animals

Dziwię się że dopiero niedawno pojawiły się recenzje tej płyty na forum tak zdominowanym przez miłośników PF. Płyta która nie wiedziec czemu pozostaje w cieniu innych produkcji PF czasem znacznie bardziej nudnych czy "przedobrzonych" . Krytycy zarzucali płycie komercję , sluchacze zaś wręcz przeciwnie uciekli do bardziej komercyjnych produkcji typu The Wall , Dark side of the moon itd. A co do płyty to jest to wg mnie dobry kawałek rocka na bardzo wysokim poziomie płyta utrzymana zarówno tekstowo jak i muzycznie w jednej konwencji a mimo to nie zanudzająca i nawet nie trącą tandetą wplecione w muzykę (jak to u PF) różnorakie odgłosy (tu akurat pieski , owieczki , i kaczka - gitara z Wah - wah-em) Płyta jak napisał Tuba nie jest przekombinowana i chwała jej za to . Plyta idealnie rozlużniająca i dająca wiele pozytywnych emocji - szczególnie polecam na długie zimowe wieczory . Uwaga - płyty raczej nie da słuchać się wybiórczo a jedynie w całości . Jedna z lepszych płyt w dorobku PF

Roscoe Mitchell and The Note Factory - Nine To Get Ready

Przyznam szczerze, że to mój pierwszy kontakt z muzyką Roscoe Mitchella, legendarnego chicagowskiego saksofonisty, jednego z filarów i twórców AACM. Wydana w 1999 roku płyta "Nine To Get Ready" (co ciekawe dla ECM) to zapewne pozycja wyjątkowa w dyskografii tego artysty, gdyż jak sam twierdzi jest ona spełnieniem jego odwiecznego marzenia, aby zebrać dużą grupę improwizujących muzyków i stworzyć dzieło o niemal orkiestrowym rozmachu. Roscoe Mitchell and The Note Factory to dziewięcioosobowa formacja (tym samym wyjaśnia się znaczenie tytułu) muzyków, którzy podobnie jak mistrz sroce spod ogona nie wyskoczyli ;-) Mamy tu podwójną sekcję: William Parker i Jaribu Shahid - kontrabasy Tani Tabbal i Gerald Cleaver - perkusje Matthew Shipp i Craig Taborn - fortepiany a do tego Hugh Ragin - trąbka i George Lewis - puzon + oczywiście Mitchell - saksofony (sopran, alt i tenor), flet oraz wokal w ostatnim utworze. A muzyka? Świetna! Od razu bez bicia wyjawię, że może jeszcze nie "dorosłem" do niej pod względem wiedzy muzykologicznej i nie potrafię rozebrać tego co się tu dzieje na "czynniki pierwsze", ale prawdę mówiąc mam to gdzieś. Nie potrzebny mi jak na razie do szczęścia intelektualny odbiór i "rozbiór" muzyki, słucha się sercem (sorry, że uderzam w patetyczne tony ;-) Płyta niniejsza bardzo mi się podoba, po prostu niesamowicie do mnie trafia - może takiej muzyki od zawsze szukałem i wreszcie znalazłem? Choć fakt, że to nie była może miłość od pierwszego posłuchania. I jestem pewien (a może na razie tylko intuicyjnie, podskórnie czuję ;-) że to jest naprawdę wartościowa muzyka. "Nine To Get Ready" to album niesłychanie różnorodny stylistycznie. Rozpoczyna go porażający głębokim liryzmem, klimatyczny utwór "Leola", a kończy dynamiczny, niemalże rockowy "Big Red Peaches". W pozostałych ośmiu pomiedzy nimi też dużo się dzieje. Część kompozycji bliższa jest raczej XX-wiecznej muzyce poważnej niż jazzowi. Ten ostatni również się pojawia, w końcu jakby chcieć wrzucić ten album do jakiejś szufladki, to na pewno do tej z napisem "jazz". Znalazło się tu sporo miejsca dla swobodnej wypowiedzi poszczególnych solistów (szczególnie w dość hałaśliwym "Hop Hip Bir Rip" czy świetnym "Bessie Harris"). Genialny jest też utwór będący hołdem dla Lestera Bowiego, wyraźnie nawiązujący do charakterystycznej stylistyki tego trębacza. To zarazem najbardziej tradycyjnie jazzowy i najłatwiej przyswajalny moment tego albumu. Ale czy ja wiem? Płyta generalnie nie jest zbyt trudna w odbiorze. Wystarczy chwila skupienia (nie zaszkodzi też w miarę przyzwoity sprzęt, ale o tym niżej ;-) Nie ma tu akademickiej, "wysilonej" awangardowości, za to mnóstwo momentów po prostu pięknych. I mimo dużego rozrzutu stylistycznego, o którym wcześniej wspominałem, nie można tej płycie zarzucić, że jest niespójna. Paradoks? Może po prostu talent kompozytorski. "Nine To Get Ready" to dla mnie niemal godzinna podróż przez niesamowite dźwiękowe pejzaże, fantastyczne współbrzmienia akustycznych instrumentów, które raz to skłaniają do zadumy i wyciszenia (BTW - sporo jest na tej płycie "grania"ciszą) a za chwilę powodują spiętrzenia mocnych wrażeń godne najlepszych thrillerów. To jedna z płyt, które wywarły na mnie największe wrażenie. I na pewno zachęciła do zgłębiania tradycji tego typu grania. Polecam, choć oczywiście nie jest to muzyka dla wszystkich.

Moby - 18

MOBIEGO 18-STKI POSŁUCHAŁEM PRZYPADKIEM I TO ZA RECENZJĄ W JAKIMŚ DAMSKIM PIŚMIE. W ZALEWIE POPOWEJ POPELINY WARTO WYLOWIĆ COS CIEKAWEGO- NIE LUBIE UPRZEDZEŃ. ZNAM TYLKO TE PLYTE MOBIEGO, WIEM ZE PRZEDTEM TWORZYL KLIPY DZWIEKOWE, BYL W CZOŁOWCE DIDZEJÓW W USA (CHYBA).ale bez uprzedzen. TA PLYTA MA SWÓJ KLIMAT, WYWOLUJE SPOKOJ WEWNETRZNY. PROSTE KOMPOZYCJE I O TO CHODZI.GOSC MA WYCZUCIE, NIC ZA DUZO. JEDYNIE PLYTA JEST TROCHE ZA DLUGA- KILKA OTWOROW MOGLOBY POJSC NA NASTEPNA.NIE JEST TO OCZYWISCIE DZIELO NA MIARE POTEG ROCKOWYCH ALE KICHA MUZYCZNA TEZ NIE. SAM SLUCHAM FLOYDÓW, PURPLI, SOUNDGARDEN, BJORK, ALICE IN CHAINCE, CASSANDRY WILSON, KING CRIMSON (THRAK - UWIELBIAM), thin lizzy, tiamat, TOOL, FLEETWOOD MAC i ZAPPE TEZ, i zyje.PO PROSTU bez uprzedzen ZE GOSC WCZESNIEJ NA KOMERCJI ZROBIL KASE.

Pink Floyd - Wish You Were Here

posłuchaj wieczorem przed snem - nie dla nieszczesliwie zakochanych.

Deep Purple - Purpendicular

Do tej płyty mam stosunek dość szczególny, bowiem kupiłem ją i przesłuchałem po raz pierwszy na dwa dni przed koncertem, który odbył się w czerwcu 1996 roku w Katowicach, a na którym to koncercie oczywiście byłem. Wtedy wszystko co miało etykietkę Deep Purple było dla mnie dobre, a zespół ten uważałem za Jeden z Najlepszych na Świecie. No cóż, od tego czasu minęło parę lat... Album ten jest raczej przeciętny, mimo dużej dawki pałera i świeżego powiewu w postaci Steve'a Morse. Jest kilka naprawdę dobrych utworów, z "Sometimes I feel..." na czele, jednak zestawiono je na samym początku i po pierwszych czterech zaczyna się robić dość nudno. Od czasu do czasu któryś tam z muzyków popisuje się jakąś solówką, ale to wszystko już było wcześniej. W teksty raczej nie warto się wsłuchiwać. *** Mniej więcej w tym samym czasie wyszedł album "Ossmozis" Ozzyego Osbournea - niby nieistotna informacja, ale zestawiając obok siebie chłopaków pochodzących z jednej epoki widać, że Ozzy mimo upływu lat potrafił jednak zaskoczyć wysoką formą i nagrać płytę, która jest jak rąbanie siekierą. W szerokim tego wyrażenia znaczeniu. Purpendicular raczej nie zapisał się w historii muzyki rozrywkowej. Godny polecenia dla miłośników hard rocka, którzy nie zauważyli, że skończyły się lata 70-te.

Joe Cocker - Stingray

Joe Cocker to niezwykle interesująca postać w świecie muzyki rozrywkowej – bardzo popularny pod koniec lat 60-tych, z wydanymi wówczas płytami "With a little help from my friends" i "Joe Cocker!", a swoim występem na festiwalu Woodstock na wieki wieków zapisał się w historii rocka. Przez ostatnie kilka lat wydał kilka bardzo dobrze ocenianych albumów, z których wiele utworów można usłyszeć na co dzień w radio, jak chociażby "Could you be loved?" czy "Sumer In the city". W ponad trzydziestoletniej karierze brytyjskiego muzyka był pewien okres czasu – większa część lat 70-tych – kiedy wydawane przez niego płyty nie zdobywały popularności. I właśnie z samego środka tego okresu pochodzi opisywany album "Stingray", a dokładnie z 1976 roku. Pozwolę sobie zaryzykować stwierdzenie, że jest to jedyna płyta Cockera, która może uchodzić za audiofilską. Całość materiału nagrano na Jamajce, a swój świetny klimat zawdzięcza głównie prostym aranżacjom, zagranym absolutnie po mistrzowsku (wśród muzyków znaleźli się m.in. Eric Clapton i Eric Gale). Treść, jak to zwykle u Cockera, dość romatyczna i nastrojowa ("She is my Lady", "Moon Dew" etc.). Style muzyczne – rozmaite, od bluesa po reggae, ale dobrze zestawione.

Eva Cassidy - American Tune

Witam...w końcu zdecydowałem ze musze napisać kilka słów na temat tej płytki bo naprawde warto polecić...Jest to najnowsza płytka nieżyjącej już wokalistki Evy Cassidy, która ukazała się po jej śmierci. Na tej płycie znajdują się utwory które wcześniej nie były publikowane. Ta płyta pokazuje magie głosu Evy Cassidy

Interpol - Turn On The Bright Lights

Dziwi mnie troche ze nikt jeszcze nie opisal tu tej plyty. Jest to chyba najlepiej przyjeta (calkiem slusznie) plyta rocku. Interpol gra troche jak Joy Division, troche jak Radiohead, ale jednak glownie po swojemu. Melancholijne melodie, przepiekne chlodne brzmienie, mowie Wam to jest cos :). It's up to me now turn on the bright lights...

Mike Oldfield - Tubular Bells

Tubular Bells - debiutancka plyta Mike'a Oldfielda. Artysta mial wielkie prolemy ze znalezieniem wytworni, ktora chcialaby podjac sie wydania jego dziela. Bylo tak ze wzgledu na ekstrawagancje i postac nagrania - byl to polgodzinny minutowy zlepek muzyki granej na gitarach, fortepianie i innych (czesto wymyslnych) instrumentach. Richard Branson zainwestowal w Oldfielda i po nagraniu przez Mike'a dotychczasowej muzyki w studiu oraz dograniu drugiej czesci wydal je pod znanym dzisiaj tytulem. Muzyka na tej plycie to wyjatkowe przezycie. Pierwsza czesc nagrania jest bardzo expresyjnym polaczeniem kilku prostych motywow z ktorych artysta zrobil monumentalna piesn wykorzystujac wszelkie rodzaje gitar, perkusje, cymbaly, organy i oczywiscie tytulowe dzwony rurowe. Wlasnie to instrumentarium stwarza wspanialy klimat plyty, to cos czego sie nie zapomina... Czesc druga jest bardziej stonowana, jest to taka cisza po burzy. Tutaj rowniez oczywiscie zostalo wykorzystane pelne instrumentarium i... okrzyki! Jest taka czesc gdzie uslyszec mozemy 'spiew jaskiniowca' przeplatajacy sie z troche chaotycznym graniem na fortepianie. Calosc zakancza sympatyczy i chyba wszystkim znany motyw ludowy - Sailors Hornpipe. Jest to bardzo pozytywne zakonczenie albumu :-)

Tomasz Stańko - Litania

Muzyka ciezka dla kogos, kto zaczyna przygode z jazz'em. No moze nie kazdy kawalek ... Jest to moja najlepsza plyta i jest ona takze dla mnie najlepsza plyta T.Stanki. Tak glebokiej, niosacej tak duzo emocji muzyki ciezko jest uswiadczyc. Co tu duzo pisac ... majstersztyk Krzysztofa Komedy. Przy tej plycie mozna duzo myslec, albo ... wylaczyc cale cialo, poddac sie jej - plynac z lekko charkoczaca trabka P. Tomasza do samego konca, zmieniajac z kazdym kawalkiem szybkosc bicia serca :) Polecam

Pink Floyd - Meddle

To taki zagadkowy, niezwykle klimatyczny album - otwiera go świetny "One of these days" (moim zdaniem jeden z najlepszych utworów Pink Floyd), rozpoczynający się odgłosami wichury niczym w świątecznej kreskówce Disneya. Motywu z "Fearless" (tego ze śpiewami kibiców piłkarskich) używał w dawnej Trójce Maciej Zembaty - na rozpoczęcie swojego śwetnego programu satyrycznego. Jest też bardzo sympatyczny utworek "Semaus", gdzie Roger Waters śpiewa w duecie z psem. No i znakomity, psychodeliczny "Echoes" na koniec. Wstyd nie znać, wstyd nie mieć. Bardzo dobry, godny polecenia.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.