O muzyce:
Gdy całe szaleństwo jesieni opadnie już na ziemię, rozpoczyna się era bezpretensjonalnych barw listopadowych.
Era poszarzałych błękitów, wyblakłych turkusów, zimnych czerwieni. Nadchodzi czas czarnych i białych klawiszy fortepianu, czystego, jasnego głosu kobiecego, snującego się jak mgła po opustoszałych polach dźwięku klarnetu, sporadycznie występujących ciepłych brzmień bębnowych. To czas ascetycznie uporządkowanych, pokrytych pierwszym lodem dźwięków, pojawiających się tylko tam, gdzie są absolutnie niezbędne. Czas poezji Carli Bley i E.E. Cummingsa, czas Round Midnight, Theloniousa Monka. Listopad, to epoka doskonale wymierzonych interwałów i nowego instrumentu - ciszy.
Drogi czytelniku, jeśli moje słowa wydadzą Ci się niezrozumiałe, spróbuj posłuchać debiutanckiej płyty April. Susanne Abbuehl. Zrozumiesz wszystko. I niech Cię nie zmyli kwietniowy tytuł płyty. To jedyny błąd, jaki popełnili jej twórcy. November, byłoby idealnym określeniem dla takiej muzyki.
Swoją opinię dedykuję człowiekowi, który podarował mi płytę April.
O dźwięku:
Kiedyś ktoś wymyślił doskonałe hasło reklamowe:
"Polam i wszystko jasne"
Co mogę w przypadku tego tak wysmakowanego dźwięku napisać? Chyba tylko:
ECM i wszystko gra.