O muzyce:
Drodzy Państwo to nie żart. Nasz "Najwspanialszy Liberator" oprócz filmów tworzy również muzykę. Całkiem niezłą muzykę. Seagal ma świetny lekko przytłumiony głosik. Według mnie jest on bardzo wpadający w ucho, co za tym idzie, słuchałam tej płyty bardzo często. Jaką muzyczkę tworzy "King-Bruce-Lee-Karate-Mistrz"? Odpowiedź brzmi: Różną. Pierwsze 4 utwory są rockowe. Przyjemna gitarka, świetny głos, miło się słucha. Piąty utworek, to już bardziej bluso-rock. Jest rewelacyjny. Znajomy ma Amerykański samochód z lat 70 i to jest kawałek, który idealnie pasuje do jazdy takim "cackiem". Po prostu ten sam klimat. Od 6-tego utworku aż do końca płyty(czyli do 14 kawałka) płyta zmninia się w rockowo-folkową, World Musicową (2 czysto arabskie utworki), Raggae-ową (utworek 11-"War" genialny, choć nie jestem fanem reggae), aż po ostatni 14 track który jest świetny Folc-rock z indiańskimi(???) przyśpiewkami. Na płycie udzielił się nawet Stevie Wonder. Dziwny opis? :) Ale ta płyta jest równie dziwna. Nie da jej się jakoś zaszufladkować do jakiegoś konkterngo gatunku. To co można o niej na pewno powiedzieć to to, że muzyka stoi na WYSOKIM poziomie i płyty słucha się bardzo przyjemnie. Na pewno nie jest to Płyta tylko poto, aby (tak dla jaj) pokazać znajomym mówiąc: oto muzyka Pana "Liberatora". Płyta warta zakupu. Nie do dostania w polsce. Jest np. na amazonie francuskim za 9 euro.
O dźwięku:
Co do dźwięku to nie zaskakuje niebywałą przestrzenią, jest nagrany dobrze. Nie ma tu audiofilskich smaczków, ale to nie jest płyta po to by się w nią wsłuchiwać i szukać, czy w czasie pomiędzy szarpaniem strun Seagal nie wyprowadza jakiegoś super-ciosu. Dźwiękowi nie mogę nic zarzucić jest po prostu dobry, bas potrafi zejść nisko, a średnica brzmi Ciepło, ale moim zdaniem, jednym z najprzyjemniejszych dźwięków jest ciepły głos Seagala.