O muzyce:
Tak naprawde to plyta sygnowana jest przez duet ale nie ma sensu (chyba) mnozyc wykonawcow. Nagranie 2006.
Bylem skrajnie ciekawy jak wypadnie pierwszy w historii wspolny epizod 2 wielkich artystow – J.J. Cale’a i Erica Claptona. Cale’a lubie za skromnosc, prostote i ekspresje wyrazana minimalnymi srodkami. Claptona lubie mniej bo zaliczyl siebie to gwiazd i w to wierzy. Muzycznie zas silnie falowal na przestrzeni lat. Jako muzykowi nie mozna jednak odmowic mu warsztatu.
Historia plyty jest arcy-ciekawa – Clapton wymyslil sobie J.J. Cale’a jako producenta swej kolejnej plyty. Jak to zwykle bywa, producent ma wplyw na 90% koncowego efektu i tak stalo sie i w tej sytuacji. W efekcie mamy 80% materialu skomponowanego przez Cale’a, spiewane glownie przez Cale’a a produkcje ostatecznie zlecono ‘osobie trzeciej’.
Clapton poza kilkoma wokalizami dodal glownie gitare. Ale jaka! Dawno nie bylo okazji sluchania Erica grajacego w stylu Cream – elektryczna gitara jeczaca w rockowym stylu. No i prosze, doczekalismy sie na plycie J.J. Cale’a (!)
Calosc robi ciekawe wrazenie. Jest inna od wszystkich plyt Cale’a a to za sprawa wypolerowanej produkcji i pewnego rozmachu nietypowego dla tego artysty. Z kolei Clapton usadowil sie na swej ulubionej pozycji muzyka sesyjnego – jak wiemy rzadko potrafil byc dobrym leaderem zespolu. No i zagrali.
Plusy sa takie:
- jest to z pewnoscia dobre, bardzo dobre
- solowki Claptona rodza sentymenty u tych, ktorzy go znaja z dawnych lat
- muzyka ma melodie, odrobine pazura i swietna rownowage brzmienia – organy Billy Prestona i potezna stopa perkusji tworza nowy klimat
- co utwor to zmiana kolorow
- teksty dosc szablonowe ale milo sie komponuja
Minusy? Hmm.. Wole jak blusmeni czerpia wode z wiadra metalowym kubkiem niz sacza krynicznake na kostkach burbona w barze hotelu Hilton. Niestety,’ The Road to Escondido’ zalatuje wyraznie ‘odrobina luksusu’.
Po co jednak marudzic! Mamy swietna, dojrzala plyte, ktora slucha sie nieporownanie lepiej niz ostatnie produkcja Claptona solo a odrobina blasku w porownaniu do ‘To Tulsa and Back’ takze dobrze robi muzyce J.J. Cale’a.
Naprawde warto!
O dźwięku:
Nagranie jest wiecej niz poprawne a pelne, slodkie brzmienie mile w sluchaniu. Jest w nim magnetyczna sila, ktora sprawia, ze plyte trudno wyjmuje sie z odtwarzacza.