Skocz do zawartości

Opinie o sprzęcie

5844 opinie sprzęt

Unitra PW 7010

To wzmacniacz dla kogoś, kto lubi dobrą jakość, ale nie potrzebuje ideału. Idealnie działa z Altusami 75. Ma całkiem przyzwoitą moc (25 W, ale prawdziwe, a nie takie jak teraz często oszukane). Oczywiście nie porównuje się do takich wzmacniaczy jak Unitra WS-303, WS-503 czy WSH-205. Ma nieco skromne funkcje - nie ma choćby najprostszych filtrów, a nawet przełącznika mono - stereo. Fajną rzeczą są 4 wyjścia na kolumny, choć oczywiście jeszcze nie kwadro - lewy przedni gra to samo co lewy tylny, a prawy przedni to samo co prawy tylny (bez opóźnienia).


JBL Northridge E90

Po pierwszej calkowicie nieudanej inwestycji zwiazanej z zakupem kolumn do stereo i KD postanowiłem zmienić przetworniki(kolumny) i to był strzał jak dla mnie w dyche. Kolumny graja niesamowicie, niezwykle przestrzennie, bass jest precycyjny i niezwykle szybki , potrafi zaprowadzic haos a w kolejnej chwili wnosi dytyngowana harmonię. Uniewersalność tych kolumn polega na szerokiej gamie gatunkow muzycznych dla jakich sa odpowiednie. Graja czysto, szeroko, zdecydowanie i nie wymagaja ogromnych wzmacniaczy choc 100watt 8ohm na kana l w stereo to minimum.(100watt ale mierzone miernikiem elektronicznym) polecam gorąco.   minimalne modele wzmacniczy: yamaha od modelu rxv-7seria(moja 750 bardzo ladnie radzi sobie z nimi potrafi zagrac naprawde extremalnie, brak przevarwien prawie w calej skali glosnosci) pionier-nie polecam ale od modelu vsx-10seria denon od modelu av-r21seria h/k od modelu h/k avr-230/5 (dobrze grają na harmanie, w koncu to jedna korporacja) ale dopiero fajnie od modelu avr-435


Audio Note oto

Szukając wzmaka lampowego skierowałem się w końcu w kierunku AN Oto Se.Po przejściach z Push-Pull AN to coś zupełnie innego. Wzmacniacz jest w niektórych aspektach świetny ale oczywiście ma swoje ograniczenia. Podsumowując: Plusy: - pękna barwa - przestrzeń na hektary przy odpowiednim doborze reszty toru - detaliczność - krystaliczne wysokie tony - fantastyczna lokalizacja żródeł Minusy: - słaby, ledwo zaznaczony bas - dźwięk jest trochę mało nasycony - ze względu na moc problem z dobraniem głośników za rozsądne pieniądze ( do 10 kzł)


Kenwood KX-1100HX

Magnetofon należący to grupy High-End. Bezkompromisowa konstrukcja, na www.audioscope.net napisano: jeden z najlepszych magnetofonów manualnych. Chodzi tu zapewne o manulaną kalibrację prądu podkładu i czułości niezależną dla obydwu kanałów, zresztą działającą rewelacyjnie. Deck ma wbudowany generator tonów testowych 10kHz i 400Hz, kalibracja odbywa się za pomocą wyświetlacza. Również regulacja Rec Level jest osobna dla lewego i prawego kanału, a całość regulowana dodatkowo gałką Master Rec Level. Do dyspozycji są wejścia mikrofonowe na przednim panelu oraz regulowane gniazdo słuchawkowe. Oczywiście jest Dolby B, C, HxPro oraz filtr MPX. Dynamika przy Dolby C – 75 dB. Pasmo przenoszenia: Normal : 20Hz – 18kHz, CrO2 : 20Hz – 19kHz, Metal : 20Hz – 22kHz.   Konstrukcja magnetofonu jest naprawdę solidna, dużo stali i aluminium, minimum plastiku. Design jest prosty, surowy, bez udziwnień. Nie ma tu miejsca na zbędne dodatki i bajery typu elektrycznie otwierana/zamykana kieszeń, wyszukiwanie utworów czy terminal do komunikacji z innymi klockami firmy. Capstan bezpośrednio napędzany jest dużym, bezszczotkowym silnikiem, co zapewnia bezszelestną pracę. Cały mechanizm napędu zamontowany jest na solidnej płycie odlanej ze stopu cynku. Mówiąc prościej ścianka za kasetą to właśnie ten odlew, nie jak w większości magnetofonów plastik czy blaszka. Magnetofon ma dwa wyświetlacze. Na jednym jest informacja o rodzaju taśmy, licznik, dolby, mpx, tape/source, częstotliwości tonu testowego. Na drugim pionowym, segmentowe wskaźniki poziomu wysterowania, a podczas kalibracji poziomy tonu testowego. Na tylnym panelu komplet pozłacanych gniazd RCA.   Brzmienie jest urzekające, czyste, szczegółowe, pełne. Nie jest idealne, ale potrafi wprowadzić w zachwyt. Kaseta nagrywana z CD brzmi jak ...CD. Natomiast kaseta nagrana z winyla to już czysta poezja, piękne analogowe brzmienie. W dużej mierze jest to zasługa tak rozbudowanej kalibracji. Słuchanie tego decka to czysta przyjemność.   Na magnetofon natknąłem się przez przypadek na allegro. Poszperałem po internecie, żeby się więcej o nim dowiedzieć. Wylicytowałem za 75 zł, jednak jego wartość jest o wiele większa. Model raczej rzadko spotykany. Magnetofon trafił do mnie w doskonałym stanie technicznym i wizualnym.


Real Cable BM 250

co do słowa zgadzam sie z opisem Fenervil\'a


Magnepan MG 1.6 QR

Na początek powiem, że nie są to wg mnie kolumny hi-end, ani najlepsze jakie w życiu słyszałem (że dla wielu takie są można sądzić, gdy się przejrzy 176 opinii na ich temat zamieszczonych na audioreview.com). Ważna jest też kwestia ceny. W Stanach kosztują 1750 USD (tanio!). W Polsce prawdopodobnie ok. 2x tyle. Ja podłączyłem kolumny w bi-wiringu, ale można też skorzystać z przeznaczonych specjalnie, oddzielnych gniazd, jeśli się korzysta z pojedyńczych przewodów. Ta kwestia jest rozwiązana nadzwyczaj komfortowo. Mniej komfortowe są gabaryty: wysokość 165 cm i szerokość 50 cm (głębokość pomijalne 5 cm) wyklucza ustawienie w najmniejszych pomieszczeniach. Dużo się mówi o trudnościach w ustawieniu i wrażliwości na każdy 1 cm zmiany. U mnie w 25 m kw., mogę powiedzieć, że odsuwanie od ścian bocznych i tylnej nie zmieniało zasadniczo odbioru. Mocno zaznaczony własny rys był zawsze czytelny i ogólna jakość też się nie zmieniała. Dźwięk w całym paśmie jest prowadzony lekko i z dużą otwartością. Nie ma śladu stłumienia czy misiowatości. Góra jest stale obecna i zwraca uwagę jej ponadprzeciętna czystość oraz dźwięczność lecz jest też przy okazji w odbiorze głośniejsza niż środek pasma (ma ułatwione zadanie, żeby błyszczeć na tle pozostałych częstotliwości, zmienia się to nieco przy zwiększeniu głośności - powraca ogólna równowaga). Wysokie tony sięgają najwyższych częstotliwości, ale zachowują zdecydowany charakter dokładnego planktonu, niż ostrych i w tempo muzyki pojawiających się zadziornych dźwięków. Na muzyce rockowej tworzy się z tego powodu nierozdzielna "warstwa góry". Tu od razu dodam, że najokazalej wypadły nagrania Claptona z płyty "Unplugged". Żywość przekazu najlepiej sprzyja właśnie muzyce akustycznej. I na tej płycie już także widać, że wokal jest czysty, zarazem raczej rozlany niż punktowy (patrz też opis basu), ale nie jest głęboki w barwie. Wszystkie głosy są "odchudzone" i z plastikową naleciałością, co jest dla mnie ewidentnym niedociągnięciem konstrukcji. Ja do długiego słuchania potrzebuję raczej ocieplonego i raczej spokojnego przekazu (tembru głosów), który staje się dynamiczny i drapieżny dopiero przy głośnym słuchaniu. W tych kolumnach tego nie znalazłem w najmniejszej drobinie. Gdy się zdarzało, że złapałem coś do czytania, podczas gdy grała muzyka, po kilku minutach ściszałem wzmacniacz. Najwyraźniej widać z tego, że w roli tła muzyka jest drażniąca. Czyżby podbarwienia skrzynki dodawały subiektywnej jakości? Coś w tym jest, że skraje pasma może być upośledzony, ale środek powinien być należycie dopalony o gardłowe przydźwięki. Jak szyba jest bardzo czysta, to szyby nie ma; jak muzyka jest bardzo czysta, to można powiedzieć, że muzyki... W kwestii podbarwień "skrzynkowa" konkurencja przepada z kretesem, lecz w kwestii muzyki... nie wiem. Jest prawdą, że panel gra jednorodnie (koherentnie?). Ale oznacza to też w tym przypadku ograniczenia dynamiczne. Instrumenty wydają się grać na jednakowym poziomie głośności: gitara nie szarpnie z nienacka, werbel nie przyłoży, wokalista nie ryknie. To się chyba nazywa gradacja dynamiki... na średnim poziomie. Magneplanar lokuje muzykę w głębi (tym dalej, im dalej od tylnej ściany odsuniemy kolumny) i brakowało mi wychodzenia np. solistów przed linię bazy. Dobre kolumny tradycyjne potrafią umieścić źródłą pozorne przed i za kolumnami. Przytoczę też wrażenia z niezamierzonego porówniania, dość karkołomnego. Po kilku dniach życia z super dokładnym dźwiękiem Maggie wsiadłem do samochodu i włączyłem radio. Jak nigdy spostrzegłem się, że dźwięk mi się podoba (dotąd uważałem, że gra w samochodzie nadzwyczaj marnie). Po chwili zastanowienia wiedziałem, że moją uwagę zwrócił miękki i obniżony głos wokalistów oraz "tylko" uzupełniające pasmo wysokie tony. Albo ja mam taki dźwięk wdrukowany w głowę (kolumny Monitor Audio S10 na co dzień, lampowy pre i lampy w cd, łagodnie grające kable) albo po prostu tak lubię. Ponadto tych kolumn słuchałem tylko w jednym zestawieniu sprzętowym, więc być może pozostaje pole do eksperymentów i zmiany charakteru dźwięku. Bas. Dół jest i to całkiem wystarczający. Wpisuje się w charakter wysokich i środka, bo nie atakuje. Jest zabarwiony akustycznie, dokładny i krótki, lecz nie punktowy, gdyż w żaden sposób nie mogłem zlokalizować miejsca na scenie nawet tego wyższego zakresu basu, tzn. z wyżej strojonych bębnów. Jest podstawa ale taka plamiasta. Nie dobiega z żadnego konkretnego miejsca w przestrzeni. Co najciekawsze, w ogóle mi to nie przeszkadzało. Dopiero na ostrzejszych nagraniach przypomniałem sobie, że dotąd stopa waliła po środku i w wyczuwalnym lekkim oddaleniu, a teraz jest zdecydowanie lżejsza, ale melodyjniejsza, mniej poduchowata i nie wiem gdzie. Ponieważ specyfiką takiej konstrukcji jest to, że równie dobrze słychać w całym pokoju, do charakterystycznego braku dokładnej okalizacji można w naturalny sposób przywyknąć. Co na koniec. Kolumny są duże, jednak do zastąpienia tradycyjnych, bardziej nadają się dla wyznawców monitorowego przekazu. Tradycyjne podłogówki robią więcej hałasu i kto to lubi, będzie po zmianie odczuwał niedosyt. Jak ktoś wie, co lubi, to warto się zainteresować i sam na sam poobcować z tą, chyba jedną z audiofilskich legend.


Paradigm Titan V4

Są to małe monitory do niewielkich pomieszczeń. Ich zaletą jest dźwięk który jest bardzo szczegółowy jak na ten przedział cenowy. Zalety: Są bardziej kulturalne od Koda E 686XT jeśli chodzi o niższe częstotliwości .Można powiedzieć że mają bardziej naturalne brzmienie. Co do dynamiki z jaką odtwarzają płyty (Vader, Nightwish , Oldfield Emperor , Immortal , etc.) robi to pozytywne wrażenie. Dźwięk nie jest zmulony ani natarczywy .Są to kolumny do cięższej muzyki i w tym są bardzo dobre .   Wady: Tak jak wspomniałem wadą w tych kolumnach jest tylni wylot basu .Jest natyle uciążliwy że naprawde trzeba go BEZWZGLĘDNIE wytłumić inaczej będzie dudnienie nie do wytrzymania ,a przyjemność ze słuchania zamieni się w koszmar.   Mimo wszystko są to pełnowartościowe kolumny i godne polecenia .


Musical Fidelity E-10

Wzmacniacz o przyjemnie ciepłym brzmieniu, muzykalny. W zasadzie charakter brzeminowy Musicala można dopasować do swoich upodobań poprzez zastosowanie odpowiednich kabli (nie warto żałować czasu i pieniędzy na dobór okablowania), jednak generalnie uzyskuje się miękki dźwięk. Przy dużych poziomach głośności dźwięk nie jest męczący i nie ma zjawiska gubienia szczegółów. Według mnie dość detaliczny (to również zależy od kabli i od źródła). Jeżeli kogoś denerwuje japońskie brzmienie to ten wzmacniacz może być bardzo dobrym wyjściem, ale trzeba odpowiednio dobrać resztę zestawu.


Xindak XA6950

Wymiany wzmacniacza wcale nie planowałem. Miałem Denona 1500 AE, byłem z niego bardzo zadowolony i mógłbym przysiąc, że przez najbliższe lata będzie mi dobrze służył. Jednak zanim podjąłem decyzję o wymianie kolumn (Paradigm Reference Studio 20v3 na 40v4), chciałem ich rzecz jasna posłuchać na własnym sprzęcie. W salonie słuchałem właśnie na Xindaku i to było to, czego szukałem. Tak trochę pro forma przytaszczyłem do salonu Denona, włączyłem muzykę i... To było takie uczucie, jakbym jakiś czas temu kupił Rembrandta, a właśnie okazałoby się, że to falsyfikat. Dźwięk stał się nerwowy, zdominowany przez rozłażący się bas i nieprzyjemne, wyostrzone soprany. A do tego metalicznie "obrośnięta" średnica. Naprawdę, nie wiedziałem, czy się śmiać, czy płakać. Było to dla mnie wielką niespodzianką. Szczególnie, że na Xindaku słuchałem również 20v3 i grały w sposób niemal identyczny, co Denon z tymi kolumnami w moim domu. A tu nagle się okazało, że z kolumnami nowej serii jest po prostu przepaść.   No, ale cóż. Life is brutal and full of zasadzkas. ;) Stało się jasne, że kupowanie kolumn z serii v4 i podpinanie ich do Denona mija się z celem.   No, ale skupmy się na samym Xindaku. O ile Denon wydawał mi się bydlakiem, o tyle Xindak to prawdziwe monstrum. Większy, z potężnymi radiatorami po bokach. No i 26kg żywej wagi. Wykonanie, gniazda z tyłu obudowy, jakość użytych materiałów i spasowania poszczególnych elementów - pierwsza klasa. Pod tym względem może spokojnie stawać w szranki z najlepszymi produktami uznanych producentów. Pilot jest już mniej udany. Niby w całości metalowy, ale jakiś taki toporny. Jest gruby, krótki, a wciskaniu rozkołysanych (ale również metalowych) przycisków towarzyszy nieprzyjemne zgrzytanie. Nie jest to oczywiście jakaś wielka wada, ale trochę dziwi - szczególnie w zestawieniu z naprawdę rewelacyjnym wykonaniem samego wzmaka. Niektórzy narzekają też na wyświetlacz, że niby nieczytelny. Ja jednak niczego takiego nie zauważyłem. I to mimo iż wzmak jest tak ustawiony, że po południu pada na niego słońce z okna.   Moje wątpliwości budzą natomiast te radiatory po bokach. Rozumiem, że się przydają - wzmak częściowo (podobno 10W) pracuje w klasie A i porządnie się grzeje. Ale jestem pewien, że można było to rozwiązać inaczej. Na szczęście wzmacniacz stoi tak, że nie wgapiam się w te boczki, więc nie ma bólu. :)   Wzmacniacz wyposażony jest w pomiar temperatury w środku "pudła". Na pilocie jest specjalny przycisk, który powoduje wyświetlenie aktualnej temperatury. W instrukcji obsługi jest notatka, że jeśli temperatura przekroczy 70*C, wzmak automatycznie się wyłączy i włączy ponownie dopiero wtedy, gdy sauna ochłodzi się do 55*C. Jednak w trakcie normalnej pracy wzmacniacz nie nagrzewa się powyżej 50*C i to niezależnie od ustawionego poziomu głośności. A musiałem na nim postawić tuner, więc od góry jakieś 2/3 powierzchni jest "kryte". Najwidoczniej jednak radiatorki spełniają swoje zadanie i większość ciepła jest odprowadzane właśnie za ich pośrednictwem. Jeszcze jedna uwaga dotycząca temperatury - po jakichś 10-12 minutach po włączeniu wzmak osiąga temperaturę 40*C. Nie wiem, czy to autosugestia, czy jeszcze skutek zbyt krótkiego wygrzania, ale wydaje mi się, że dopiero wtedy zaczyna toto grać. Że wcześniej dźwięk jest spłaszczony i jakiś taki bez polotu. Muszę to jeszcze sprawdzić na spokojnie.   Zapędy Xindaka do bycia monstrum są również widoczne w momencie włączenia wzmacniacza. Redaktor Pacuła w swoim teście pisał o przygasających w całym domu światłach. U mnie światła nie przygasają, ale za to totalnie wariuje UPS przy komputerze, podłączony fizycznie do innego gniazdka. Mam nadzieję, że jak rachunek za prąd przyjdzie, nie będę musiał systemu wyprzedawać... ;)   Teraz najważniejsze - dźwięk. Xindak gra raczej liniowo, z równowagą tonalną na dobrym poziomie i świetną dynamiką. W porównaniu z 1500 AE jest to prawdziwa siła spokoju. Bas nie ma takiego "kopa", jak w przypadku Denona czy nawet odrobinę tańszego brata - Xindka XA-6950V. Ale jak dla mnie jest po prostu lepszy - lepiej kontrolowany, brzmiący i zanikający wtedy, kiedy powinien i brzmiący basem, a nie burczeniem, które ma udawać bas. Stopa perkusji prezentuje odpowienią dynamikę i "pazur" niezbędny przy ciężkich nagraniach. Bez zarzutu jest szczegółowość i precyzja wybrzmień średnicy. Największa ściana dźwięku nie jest w stanie zakłócić spokoju przekazu. Trzeba użyć naprawdę ostrej i naprawdę źle nagranej muzyki, żeby wybić Xindaka z pewności siebie i skłonić do bałaganiarstwa. Wysokie tony odtwarzane są nieco błyszcząco, czyli w sposób, jaki lubię. Dużo szczegółów, pełne wybrzmienia i trochę "perełek". Ale bez zbyt dużej cepelii, nie mówiąc o "żyletkach latających po pokoju". Jeśli chodzi o prezentację wokali, wygląda to moim zdaniem znacznie lepiej, niż w przypadku Denona i tańszego Xindaka. Jedynie AVM prezentował podobny poziom (na AA Thetysach II) lecz był w porównaniu do chińczyka nieco bardziej przejrzysty, transparentny, być może nawet nieco chłodny. Głosy brzmią naturalnie, bez metalicznych naleciałości. Słychać emocje, każde zawahanie, każdą modulację. Dzięki Xindakowi każdy wokalista ma swój własny głos, nie dający się pomylić z żadnym innym. Dynamika również jest bez zarzutu. Przez to szczególnie dobrze wypada granie na cicho. Nie ma potrzeby kombinowania z podkręcaniem basu, czy innymi tego typu zabiegami. I dobrze, bo w Xindaku nie ma czym kręcić... ;)   To, co wymaga uwagi przy zakupie, to bardzo czułe wejścia sygnałowe wzmacniacza. Wejście S1 jest podobno wyższej jakości i czulsze, niż pozostałe. Fizycznie również wygląda inaczej. Niemniej ja różnicy pomiędzy S1 a pozostałymi nie zauważyłem. Z wejść XLR nie korzystałem, więc się nie wypowiadam.   Tak, czy siak - u mnie wystąpił w związku z tym pewien problem. System przy poziomie głośności ustawionym na "01" grał zbyt głośno, jak na mój standard wieczornego słuchania. A poziom "04" czy "06" oznaczały już niezłe "łojenie". Potencjometr jest krokowy - zarówno przy regulacji ręcznej, jak i zdalnej oferuje zakres ustawień 0-120 z krokiem co 1 ("0" to zupełne wyciszenie sygnału). Problem rozwiązał dopiero pasywny mini-preamp z regulacją głośności. Jeśli więc w systemie znajdują się efektywne kolumny (92dB w przypadku moich Paradigmów) i źródło, które może wychodzić poza regularne 2V na wyjściu, a dodatkowo pomieszczenie nie jest perfekcyjnie przygotowane akustycznie - można się spodziewać podobnych objawów.   Ogólnie Xindak podoba mi się bardzo. I coraz bardziej z dnia na dzień - zapewne kwestia wygrzewania wzmaka i kolumn (kupione w jednym terminie) oraz mojego przyzwyczajania się do dźwięku. Prezentuje naprawdę dobry poziom przekazu, nic nie udaje, nie oferuje efektów i błyskotek. Skupia się raczej na wiernej prezentacji otrzymanego sygnału. Dysponuje niebagatelną mocą i klasą A w pierwszych oddawanych watach, więc nawet mocno nieefektywne kolumny nie powinny stanowić dla niego żadnego problemu.


Ultrasone HFI 700

Świetne słuchawki! Poprzednio posiadałem KOSS Pro 4 AAT i te są zdecydowanie lepsze. Przestrzenny dźwięk, świetny środek, wyważona i klarowna góra, wszystko ozdobione dobrej jakości basem. Muszę zaznaczyć, że słuchając ich na amplitunerze bass mam podkręcony, ale basu nie brakuje, jest dobrze kontrolowany, nie narzuca się zbytnio. Słuchawki są zrównoważone, nie męczą, człowiek ma ochotę sięgnąć po nie i posłuchać. Bardzo dobre słuchawki, zdecydowanie polecam. Kossy nie mają z nimi szans.


Technics SA-AX7

Amplituner o wiele lepszy od dzisiejszych tanich tandet... ma osiagi zblizone do nienajgorszych wzmacniaczy, pieknie sie prezentuje:) gdybym mial kupowac sprzet do 2000zl to na pewno ten amp bylby jednym z pierwszych na liscie:)


Logitech Harmony remote 525

Ładne, wygodne w obsłudze i łatwe w konfiguracji urządzenie. Ma wszystko, czego oczekuje się od programowalnego pilota poza dotykowym ekranem, co jednak trudno uznać za wadę. Dobrym wynalazkiem jest sterowanie naraz wieloma urządzeniami - np. wybór \'listen to CD\' włącza wzmacniacz i odtwarzacz CD, po czym przełącza wzmacniacz na odpowiednie źródło. Wygodne i dobrze pomyślane, jak całość. Duży zasięg i duży kąt działania też na plus.   Rozczarowuje jedynie jakość plastiku obudowy, trzeszczącego w dłoni. To jednak najtańszy z programowalnych pilotów Logitecha i jeden z najtańszych sterowników o takich możliwościach na rynku, więc uważam to za wybaczalne.


Paradigm Reference Studio 40 v.4

Prezentacja przez Paradigm nowej wersji serii Studio zbiegła się zupełnym przypadkiem (serio!) z moją decyzją dotyczącą zrobienia "czegoś" z dźwiękiem dotychczasowych kolumn, czyli 20v3. Dojrzałem już do tego, żeby słuchać kolumn o bardziej szczegółowej górze, mniej dominującym basie i ogólnie lepszej równowadze tonalnej. Nie pozbawionych energetyczności i wykopu charakterystycznego Paradigmom, ale bez skłonności do "estrady". Prowadziłem nawet w tej kwestii dość zaawansowaną korespondencję z firmą tuningującą kolumny.   Jednak po tym, jak dowiedziałem się o nowych v4, postanowiłem wstrzymać się chwilę z decyzją o tuningu. Jak się okazało - słusznie. Bo już dźwięk 20v4 okazał się "pchnięty" dokładnie w tym kierunku, o który mi chodziło. A po podpięciu 40v4 zrobiło się jeszcze lepiej.   Dźwięk 40v4 w stosunku do v3 jest zdecydowanie bardziej zrównoważony. Środek ciężkości został przesunięty nieco ku górze. Średnica jest odrobinę mocniej wyeksponowana, podobnie zresztą jak w poprzednich wersjach. Bas został odchudzony, mocno poprawiła się natomiast jego kontrola i zasięg. Dźwięk chętniej schodzi w dół, nie rozłażąc się przy tym i nie dudniąc. Nie ma też "dziury" w prezentacji niskich częstotliwości, którą (jak się okazało) wykazywały 20v3 - być może to była kwestia mojego pomieszczenia odsłuchowego, niemniej po wymianie kolumn "dziura" zniknęła. Stopa perkusji ma odpowiednio porządne uderzenie, najniższe dźwięki gitary elektrycznej czy basowej bez zakłóceń docierają do słuchacza.   Olbrzymi postęp dokonał się w górnych obszarach pasma. Pozłacana kopułka z pierwszej wersji kolumn serii Signature plus zapewne jakieś zmiany w zwrotnicy spowodowały, że soprany przedstawiają się zupełnie inaczej, niż w 20v3. O klasę lepiej. Otwarte, przejrzyste, szczegółowe. Słychać ich znacznie więcej, żadne wybrzmienia nie uciekną. To, w połączeniu z nowym, aluminiowym midwooferem sprawia, iż wokale (szczególnie kobiece) brzmią znacznie bardziej realistycznie. Czuć, że nie składają się z jednej tylko częstotliwości, że każdy głos ma inną strukturę brzmienia, że niesie jakieś emocje.   Kolumny Studio w wersji v4 chętniej "znikają" z pokoju. Lepiej również budują scenę i plany.   Tak jak każde Paradigmy, nowe Studio wymagają wygrzania. Odnoszę jednak wrażenie, że ilośc godzin niezbędnych do osiągnięcia stadium "słucham z przyjemnością" jest znacznie niższa, niż w przypadku v3. Wyjęte wprost z pudła grają niemal docelową (choć o ograniczonej szczegółowości) średnicą i trochę wyostrzonymi wysokimi tonami, ale za to bardzo suchym i "pudełkowym" basem. Mają również braki jeśli chodzi o dynamikę przekazu. Jednak z godziny na godzinę brzmi to wszystko coraz lepiej. A już po jakichś 20-25h grania problemy te przechodzą do historii.   Na koniec słówko o tym, czemu 40v4, a nie 20v4. Mniejsze kolumny, wbrew pozorom, dostarczały więcej basu i ogólnie brzmiały bardziej w okolicach v3. Więc na pierwszy "rzut ucha" spodobały mi się bardziej. 40'tki natomiast mają basu mniej, ale z lepszą kontrolą i niżej schodzącego (na przekór danym technicznym). Brzmią mniej efektownie, ale w sposób bardziej zrównoważony. Pierwszy "rzut ucha" nie był więc dla nich łaskawy. Ale im dłużej ich słuchałem, tym bardziej mi się podobały. To, co przeważyło na korzyść 40'tek to zachowanie w ciężkim repertuarze. W porównaniu do większych braci, 20'tki wyglądały trochę jak głośno szczekający jamnik - strach się bać. ;) Natomiast 40'tki ze stoickim spokojem i kamienną pewnością siebie prezentowały wszystko, co podał wzmacniacz. Ani cienia wahania, krzykliwości czy zadyszki. Dodatkowo na decyzję miało wpływ granie na cicho. Tutaj też 40'tki nie zostawiły 20'tkom żadnych złudzeń. A kropkę nad "i" postawiły gabaryty mojego pokoju - ok. 80m3 pojemności. I to była pod tym względem słuszna decyzja - 40'tki czują się odczuwalnie lepiej, swobodniej w takiej kubaturze i nie muszą wkładać w granie tyle wysiłku, co 20'tki. Pod jednym warunkiem - że napędzać je będzie odpowiednio wydajny wzmacniacz. Na tyle wydajny, że Denon PMA 1500 AE tutaj poległ z kretesem (o tym więcej w recenzji Xindaka XA-6950, którą na pewno za niedługo popełnię).   Podsumowując - nowy styl Paradigma do mnie trafił. Bardziej muzykalnie, mniej estradowo. Na pewno będą tacy, którym to nie podejdzie. Mnie akurat podeszło. Dlatego na górze napisałem zmianę pomysłu na dźwięk zarówno po stronie plusów, jak i minusów. Mam tylko wątpliwości, czy ta seria odniesie sukces handlowy - dotychczasowi fani Paradigma mogą jej nie zaakceptować, a potencjalnych nowych nabywców odstraszać będzie dotychczasowa opinia o "paradajmowym" dźwięku. Uparcie zresztą podsycana, jak wiemy po ostatnim (i nie tylko) AS, przez dystrybutora. A tymczasem v4 to zupełnie inne kolumny, niż poprzednie wersje... Znacznie, znacznie lepsze.


Pioneer CT s210

CT S210 JEST TO DOBRY KASECIAK Z DOŚC ZAAWANSOWANYMI ODSZUMIACZAMI.W ERZE PŁYT CD SŁURZY JUŻ TYLKO JAKO "FOLKLORYSTYCZNE" DOPEŁNIENIE CĄŁEGO KOMPLETU ,ACZKOLWIEK MIŁO JEST CZASEM ZAPODAC KASETE Z CZASÓW MŁODOŚCI...


Pioneer CT s210

CT S210 JEST TO DOBRY KASECIAK Z DOŚC ZAAWANSOWANYMI ODSZUMIACZAMI.W ERZE PŁYT CD SŁURZY JUŻ TYLKO JAKO "FOLKLORYSTYCZNE" DOPEŁNIENIE CĄŁEGO KOMPLETU ,ACZKOLWIEK MIŁO JEST CZASEM ZAPODAC KASETE Z CZASÓW MŁODOŚCI...


NAD C 542 by NEEL

Decydując się na tunning w zasadzie nie ponosiłem ryzyka, gdyż firma już wcześniej z bardzo dobrym skutkiem modyfikowała C 541 i C541i. W tych modelach niestety nie da się poprawić zasilania, gdyż zwyczajnie nie ma tam miejsca na dodatkowy transformator i resztę elementów. Całe wnętrze zajmuje napęd, zasilacz i wielka płytka drukowana. U mnie udało się wykonać następujące rzeczy: 1. Montaż gniazda sieciowego IEC NEEL Gold. 2. Montaż precyzyjnego zegara kwarcowego 16M9344 3 ppm z trymerem i regulacją. 3. Montaż 2 wzmacniaczy operacyjnych Dual (podwójnych) AD 797 (lekko ocieplają brzmienie, a stosowane są w highendowych CD powyżej 10 tys. zł), chłodzenie pasywne, płytko-adapter SMD, podstawki precyzyjne oraz mata wygłuszająca na spód pokrywy górnej odtwarzacza. Dodatkowo w sklepie Audioforte, gdzie zostawia się sprzęt do modyfikacji, wymieniono mi wszystkie bezpieczniki na złocone. Polecał to specjalista z NEEL-a, twierdząc, iż poprawią jeszcze brzmienie, zwłaszcza przy cichszym odsłuchu (większy bas, lepsze kontury), co rzeczywiście jest prawdą. Co uzyskałem w wyniku modyfikacji? Po pierwsze koszt zakupu i modyfikacji CD wyniósł łącznie 3000 zł, a więc nie majątek. Wykonawca, Pan Górzyński z NEEL-a mówił, że po modyfikacji C542 zagra jak kompakt z przedziału 6-8 tys. zł i się nie pomylił. Co prawda miałem okazję bezpośrednio porównać go tylko z jednym z tego przedziału - Naimem CD5i mojego kolegi (pierwotna cena 6000 zł). Klasa obydwu maszyn była ta sama. Różniły się tylko charakterem brzmienia, ale niewiele. Naim bardziej do przodu wypycha średnicę, a w NAD-zie pasma są bardziej równomiernie rozłożone. W stosunku do wersji fabrycznej poprawa jest zdecydowana: przede wszystkim lepsza przestrzeń i głębia, bardziej precyzyjny rysunek poszczególnych dźwięków, więcej detali w tle, a także lepsze, bardziej zdecydowane i pod pełną kontrolą - prowadzenie basu, a także rzeczywiście znaczna poprawa przy cichszym odsłuchu, co było wcześniej bolączką systemu. NAD to zwierzak jeśli chodzi o dynamikę. Dotyczy to wszystkich rodzajów nagrań, ale na muzyce rockowej dosłownie wgniata w fotel (o ile mamy dobry piecyk - u mnie w tej roli NAD C 372). Doatkowo NEEL wydaje swój certyfikat na wykonaną modyfikację, co powinno pomóc przy ew. odsprzedaży. W kontaktach z firmą pełen profesjonalizm. Dodatkowe uzgodnienia telefoniczne przedstawiciela Firmy w kwestii zakresu modyfikacji. Piszę tę opinię po ponad pół roku użytkowania zmodyfikowanej wersji. Myślę więc, że wszystkie wymienione w CD elementy zdążyły się wygrzać. Ciekawostką jest, że NEEL zaczął również modyfikować kolumny. HI-FI i Muzyka twierdzi, że z bardzo dobrym skutkiem. Coraz bardziej mnie kusi, żeby też spróbować.






×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.