Skocz do zawartości

Opinie o sprzęcie

5758 opinie sprzęt

Perpetual Technologies P3A

Uzywam tego przetwornika od okolo 1,5 roku. Przetwornik c/a Perpetual Technologies P3A (24/96 kHz wprzyszlosci jest prawdopodobnie mozliwa modyfikacja do 24/192 kHz) . Perpetual Technologies to dawne Audio Alchemy. Wczesniej uzywalem zintegrowanego CD Micromega Stage 3, który dzis jest już dosc wiekowym odtwarzaczem. Pierwsze odsluchy przed zakupem dokonalem przy polaczeniu kablem cyfrowym Purist Audio Design wypozyczonym od dystrybutora, wczesniej Micromegi sluchalem przez ponad 3 lata i pierwsze dni probnych odsluchow dźwięk z P3A wydawal mi się troche zbyt zywy, jednak po paru dniach przyzwyczajenia i dotarcia było już lepiej. P3A poprawil dzwięk w kazdym aspekcie tak można ogolnie go scharakteryzowac, ilosc basu zmniejszyla się stal się bardziej punktowy i zwarty Stage 3 dawal bardziej tlusty i sztucznie napompowany oraz troche rozlazly z gorsza kontrola i szybkoscia, tony wysokie staly się bardziej metaliczne z lepszym poglosem, bardziej dzwieczne po prostu bardziej prawdziwe, blachy dostaly wiekszego ciezaru, lokalizacja instrumentow wyrazniejsza bardziej namacalna to samo dotyczy srodka pasma bardziej namacalny dźwięk, swietne wrazenia daje tez glebia i szerokosc sceny oraz poglosy. Micromega dawala po prostu taki troche plastikowy dzwiek w porownaniu z P3A.   Teraz troche o kablach, z uwagi na wysoka cene kabla cyfrowego Purist nie bralem go pod uwage, Purist dawal duzy dzwiek z rozmachem (taki w amerykanskim stylu) wokale i instrumenty powiekszal dawal duza namacalnosc poczucie obecnosci dzwieku , duza dynamike, przez taka prezentacje gubil troche glebie i chyba za bardzo podkreslal blachy (jak na mój gust), ale ogolnie ciekawy i efektowny dźwiek, testowalem tez kabel cyfrowy nastepnej amerykanskiej firmy Aural Symphonics, który dawal miekki troche przestrzenny dźwięk ale stlumiony jakby z za grubej kotary, kolejny kabelek to Grasiozo firmy Furukawa, dajacy gladki neutralny dzwiek z bardzo duza iloscia szczegolow, scena przesunieta lekko za linie zestawow, swietna glebia i przestrzen i na ten kabelek ostatecznie się zdecydowalem. Ponadto od dystrybutora Perpetuala zakupilem specjalny zasilacz do przetwornika nie jest to wprawdzie oryginalny Monolitic ale zrobiony jest solidnie w porownaniu ze zwyklym zasilaczem dawanym przez Perpetual daje wyrazna poprawe slyszalna od razu.


Vienna Acoustics Mozart

Uzywalem Mozartow przez okolo 4 lata, graly ostatnio z Luxmanem L503s, Micromega Stage3 transport, Perpetual P3A przetwornik, kable glosnikowe Transparent Music Wave Super wczesniej Albedo, sygnalowka Silitech . Kolumny te potrzebuja duuuuzo przestrzeni (glownie z tylu) bo inaczej bas jest kiepski (dudni okropnie jest wolny bez kontroli i szybkosci) i trzeba zatykac otwory (ja tak musialem robic), przy zatkanych otworach daja szybki bas (male i lekke glosniki), ogolnie dzwiek daja miekki troche cieply, niespecjalnie \"slychac dolek\" widoczny na charakterystyce przenoszenia w okolicach 2,5 kHz, gora delikatna zwiewna typowa dla ScanSpeak, co do oderwania dzwieku od glosnikow i przestrzeni to uwazam ze bylo niezle z tym ze mialem je skrecone wprost na siebie od scian bocznych odsuniete z jakies 2 metry od tylnej 75cm, do kolumn tych polecam \"jasne\" kable jakies srebro lub z miedzi (Mogami-Blue Rocket), \"szybki\" mocny wzmak najlepiej przynajmniej w cenie samych kolumn, znajomy mowil ze podobno z Electrocompanietem graly b. dobrze z lampa raczej nie zagraja przynajmniej ta tania, oczywiscie uzywalem je z kolcami i dociazone olowiem, lekko pochylone do tylu.


Van Den Hul The First Ultimate

bardzo dobrze brzmi średnica (może lekko wyeksponowana, i trochę wychodząca przed orkiestrę), rewelacyjna górka - bardzo szczegółowa a jednocześnie nie nie mająca nic z metaliczności, no cóż wada to zbyt 'rozwlekły' zakres najniższych częstości; generalnie bardzo szczegółowe, ale miłe i niemęczace brzmienie. Stereofonia i przestrzeń super, czasem przy niewłaściwym ustawieniu kolumn wystepuja kłopoty z 'utrzymaniem' średnicy na swoich miejscach (ale być może to wina mojego niewytłumionego pomieszczenia ?) Uwaga - dla tych co nie przywykli do takiego sposobu prezentacji - nie należy wyrzucać go po kilku godzinach słuchania; potestujcie przynajmniej tydzień a potem wróćcie do pierwotnego połączenia i ...dopiero ocencie. Zastosowanie - chyba idealny do nieco 'ostrzejszych' systemów z krótkim basem; niewątpliwe uszlachetni ich brzmienie (np.:do rotela z serii 02).


Cambridge Audio D500SE

Ogólnie powiem, że jest to dobry odtwarzacz, lecz brakuje mu jakości wykonania typowej dla japońskiej konkurencji. Sprawia wrażenie obskórnego, ale gra całkiem przyzwoicie.


Musical Fidelity A1

tak od tego wzmacniacza tak naprawde sie zaczelo... dawno dawno temu pojawila sie recenzja tego wzmaka w SatAudioVideo... tydzien pozniej przez przypadek uslyszalem ze jest Musical do kupienia.. inny model ale co tam... do A1 zawsze miale sentyment, az ja kupilem po latach :) Ale do rzeczy:) Posiadam bodajze przedostatnia wersje A1-X. Jest ona mocniejsza o cale 5W na kanal od normalnej, ma 2x25W z czego czesc w klasie A. Dlatego tez cala obudowa nagrzewa sie tak ze nawet moj kot nie chce sie wylegiwac. Mimo w sumie dosc skromnej mocy nie mozna powiedziec ze wzmacniaczowu brakuje "powera". Brzmienie jest dynamiczne, potezne. uderzenia basu potrafia zadziwic . Wprawdzie przy skomplikowanych składach potrafi gdzieniegdzie sie zgubic troche poluzowac ale generalni brzmi przyjemnie.. Srednica to chyba najwiekszy atut. Jak na moj gust to w kwesti barw instrumentow i glosow moze nie jest to WorldMaster ale juz naprawde duzo. Srednica przypomina swoim brzmieniem sterotyp lampiaka: goraca otwarta i nasycona. Wysokie tony z kolei to chyba najsłabsy element składowy brzmienia, nie zeby byl jakis zly.. po prostu dynamika basu i otwartosc i temperatura srednicy nie pozwala mi powiedziec nic innego.. czasem zdazy sie jakies zapiaszczenie czasem cos ukluje ale generalnie jest to dopelnienie dzwieku. Stereofonia nie jest rewelacyjna, nie jest to creek 4330, ale nie ma co narzekac. Pierwszy plan jest na lini kolumn ale poprzez barwe srednicy bardzo obecny. Dalsze plany nie sa moze poukladane jak w jakiejs hali ale scena rozbudowana jest calkiem przyzwoicie wgłab.


QBA Elements 3000

No coz mialem kupic QBA 4000 gdze pracuja dwa a nie jeden jak w 3000 Peerlesy w ukl DAPOLITO ale i tak jestem zadowolony. W cenie 1500 ciezko jest znalesc kolumny co w miare wygladaja, graja nie najgozej, nie boja cie basu i co najwazniejsze maja ładna stereofonie i przestrzen. Te kolumny graja basem co w sumie wychodzi im na plus bo mozliwe ze jak by zaczely udawac Referencje to by byla tragedia. Oczywiscie prosze nie myslec ze to sa Altusy :) ale generalnie basik mi sie najbardziej podoba i poniewaz nie mam super sprzetu a bede chcial podlaczyc ten zestaw pod DVD QBA wydaje mi sie optymalna. Teraz co mnie zdziwilo... Wchodze do "salonu" QBA i co ? Pokój odsłuchowy kupa płyt zamykaja cie na ile chcesz i sluchasz czego chcesz, sprzedawca nie wisi nad toba jak w wiekszosci sklepow z HiFi Po drugie jak wspominalem mialem kupic 4000 ale sie okazalo ze dostawca obudow nawalil wiec nie mogli mi tego zlozyc. Ale dostalem propozycje taka: mam wziasc Elements 3000 na probe do domu na 2 tyg, wsłuchac sie zobaczyc co mi sie podoba a co nie..jak to gra z ONKYO i wtedy jak sie zdecyduje to zrobia mi cos jak Elements 4000 ale w piekniej lakierowanej na czarno obudowie, i dobiora zwrotnice wg moich zalecen i sugesti......chyba nie musze komentowac. Cena takiego zestawu ok 2200zł/para. Czy znajde cos co gra lepiej...moze i tak ale czemu nie sprobowac skoro do klienta podchodzi sie tak profesjonalnie. POPIERAM POLSKI PRZEMYSŁ :)) Dane techniczne: ELEMENTS 3000 4000 Moc znamionowa/impulsowa 75/100W 150-200 W Impedancja 8Ohm 87dB 4Ohm 92 dB !! Pasmo 43-20000 Hz 42-20000 Hz   W broszurce producenta podali ze Elements 4000 spokojnie moze odtwarzac tor subwooferowy. Pomyslalem hehe no tak 2 papierowe 18cm maja grac jak subwoofer ale jak uslyszalem co robi jeden peerles w elemets 3000 to wierze ze 4000 krusza sciany. Jak ktos słuchal muzyke do filmu Podziemny krag to 3cia piosenka ma taki niesamowity bas..na 3000 to szklanki zaczeły dzwonic a fotel wibrowac podskoczylem myslac ze membrana to juz wypada z zawieszenia a ona ciut ciut sie rusza...hmm w tej cenie naprawde ladnie.


Vienna Acoustics Haydn

kolumny grają z rozmachem większym niz na takie wyglądają, grają bardzo ekspresyjnie, co nie kazdemu musi odpowiadac. powiedziałbym, ze jest to charakter raczej inny pod opisywanym wzgledem od tego, co oferują np esa furioso i ostinato 2000, gdzie dosłyszałem sie większej neutralności.   Górna część pasma - szukałem kolumn do rozjaśnionego, nieco "bezdusznego wzmacniacza" do tego wyostrzonego na górze. Haydny sprawują sie z takim partnerem dość znośnie. Talerze brzmią bez sykliwości, nie kłują w uszy. Góra jest odtwarzana stosunkowo bardziej neutralnie w porównaniu ze srodkiem i dołem pasma, no i co bylo dla mnie najwazniejsze nie wysuwa sie juz na pierwszy plan z tym nieszczesnym wzmakiem. Srodek pasma - ta czesc pasma wplywa w najwiekszym stopniu na ekspresyjność tychze kolumn. Wokale odtwarzane są z dużym rozmachem. Fortepian dobitnie. Wszystko moim zdaniem kosztem jakiejs tam neutralności. Jednak gdy sie słucha muzyki z duzym akcentem wokalnym, w tym muzyki poważnej, ostatecznie całość wypada b. angażująco. Dolny zakres pasma - zachwianie równowagi między odtwarzaniem niskiego i wyzszego dolnego zakresu pasma. Slychac to wyraznie na solówkach kontrabasochych - niskie struny sie rozlewaja, tym bardziej im blizej kolumny stoją przy scianie, a wyzsze sa neutralne. Choc nie wykluczam tu duzego przyczynku VdH CS122. Generalnie bas dobrej jakosci, bez dudnienia. jego charakter odbieram b pozytywnie. Moim zdaniem nie są to kolumny dla osób, które cenią "purystyczną" neutralnośc w charakterze dzwieku. W opisie podjąłem próbe przedstawienia w sposób obiektywny wad tychze skrzynek. Dla mnie subiektywnie jedyną wadą jest to co napisalem odnosnie dolnego zakresu.


Nordost Red Dawn

Nie wiem, co mogę napisać o kablach, które stały się już niemal legendą w świecie audio. Chyba tylko tyle, że wszystkie zachwyty, które się zewsząd słyszy są w pełni uzasadnione. Dopiero po wpięciu Red Dawnów w swój system usłyszałem ile naleciałości i podbarwień wnosiły inne kable, nawet te na zbliżonym pułapie cenowym. Red Dawny są tak sprytnie zrobione, że z jednej strony zupełnie znikają w systemie, a z drugiej wyciągają z niego to, co najlepsze. Pierwsza rzecz na którą zwróciłem uwagę przy odsłuchu muzyki akustycznej to niezwykła płynność przekazu. Przy gęstych aranżacjach zniknął wszelki bałagan, dźwięki miały czas na spokojne wybrzmienie - nic się nie kotłowało ani nie zgrzytało. Skrzypce, a zwłaszcza wiolonczele, które grają w dość newralgicznym przedziale pasma i bezlitośnie obnażają wszelkie podbarwienia, zabrzmiały niemal jak na koncercie. Przestrzeń Red Dawnów to prawdziwy majstersztyk. Kable nie starają sie uprzestrzenniać niczego na siłę, za to wyraźnie słychać dystans pomiędzy poszczególnymi grupami instrumentów, a także samymi instrumentami - wszerz i w głąb. No i ta detaliczność. Kable rzetelnie podają nawet najdrobniejsze szczegóły nie popadając przy tym w przesadną analityczność - dźwięk przez cały czas zachowuje idealną spójność. Jeśli miałbym określić charakter tych kabli w "krótkich, żołnierskich słowach" powiedziałbym: przestrzeń, powietrze i detal. I jeszcze jedna ciekawa cecha, na którą zwróciłem uwagę: Red Dawny lubią dużo prądu. Nawet przy bardzo wysokich poziomach głośności wszystkie podzakresy trzymane są "za mordę" i słychać, że w towarzystwie wzmacniaczy o dużej wydajności prądowej kabelki czują sie jak ryba w wodzie. Dokonałem przy okazji epokowego odkrycia, że kompresja, która pojawia sie czasem przy gęstych aranżach i głośnym słuchaniu niekoniecznie musi być winą wzmacniacza, ale właśnie kabli. Słuchając symfoniki na skądinąd bardzo dobrych Van den Hulach, przy dużych natężeniach dźwięku zawsze pojawiał się lekki bałagan. Przy Red Dawnach przeszło jak ręką odjął. W "Hi-Fi i Muzyka" pojawiła się kiedyś recenzja SPM Reference, gdzie bodajże Stryj napisał, że na wzmacniaczach poniżej 100W te hi-endowe kable brzmią głucho i nieciekawie. Red Dawny nie są może aż tak wymagające (w Audio Forte przypięli je kiedyś do CA D500 i podobno efekt był bardzo dobry), ale mimo to warto postarać się o dobre towarzystwo dla tych kabelków. Na pewno sie odwdzięczą.


Avance epsilon 910 mk2

Grają bardzo żywo aczkolwiek mogą się wydawać że są zmatowione ale to kwestia gustu - mi się podoba. nie mam do nich żadnych zastrzeżeń. dla mnie pierwszy odsłuch to był szok, ponieważ przeszłem z tonsili altusów i dżwięk wydał się taki czysty jakby sprężysty bas, każda piosenka się podobała. Już wiem dlaczego w audio zachwycali się basem jest on poprostu tak jak napisali dobrze zaokrąglony, kontrolowany taki jak powinien być i nie chodzi o to że jest go dużo tylko jest bardzo przyjemny nie męczący. polecam wszystkim którzy chcą wydać ok. 2 kzł na podstawkowce - warto!


Vienna Acoustics Haydn

Spędziłem już sporo czasu w pokoju odsłuchowym, ale po pierwsze nikt mnie nie poganiał, a po drugie nie miałem nic innego do roboty (fajne uczucie:-) więc poprosiłem sprzedawcę, żeby przytachał jeszcze Haydny. Spodobało mi sie brzmienie Bachów, więc nie zaszkodziło mi spróbować mniejszych kolumienek Vienny, tym bardziej, że bas Bachów mógłby się w moim pokoju okazać za duży. Wykonanie takie samo, jak w poprzednich kolumnach, więc nie będę się powtarzać. Nawet, gdyby nie grały, postawiłbym Haydny w swoim pokoju dla ozdoby. Sprzedawca przełączył kable, wyszedł, a ja puściłem pierwszą z brzegu płytę i wszystko sam sprawdziłem. Czy on naprawdę przełączył kable? A może podłączył naraz Bachy i Haydny? No bo skąd niby wziął się taki basior? Naprawdę zgłupiałem. Ruszały się tylko małe membranki monitorków. Eee, tu gdzieś musi być subwoofer w ścianie! Rozejrzałem się dokładnie - nie ma. A to ci psikus! Usiadłem grzecznie na kanapie bo jeszcze by mnie w kaftan zawinęli. Słuchałem, ale nadal nie mogłem uwierzyć że z tak małych skrzynek wydobywa się dźwięk o takiej masie i z niesamowicie głębokim basem. Haydny odzyskały zagubioną przez Bachy przestrzeń i nabrały nieco więcej życia. Na pierwszy rzut ucha wydały mi się lepsze od dużych braci i tak w istocie było. Doskonały bas i ciepły charakter średnicy został tu uzupełniony wiarygodną, choć jeszcze nie perfekcyjną sceną stereofoniczną oraz przyprawiony lwim pazurem i rockową werwą. Nic dodać, nic ująć, tylko głośniej zrobić. Przeczytawszy recenzję w "Hi-Fi i muzyce" byłem przygotowany na załamanie się dźwięku i przykre uczucie ograniczonej dynamiki. No więc proszę szanownej wycieczki, kręcę ja ostrożnie gałką w prawo, a Haydny się ze mnie śmieją. To ja im potencjometr na 12 i... dalej nic! Charakter dźwięku się nie zmienił, bas nie rozlał się po podłodze, nic nie skrzeczało ani nie błagało o litość. W tym momencie całkowicie mnie zjadło. Siedziałem na sofie z zębami na kolanach a małe kolumienki grały tak, jakby nie zwróciły uwagi na to, że ćwiczę je jak mogę. Katowałem je najostrzejszymi kawałkami z "Występu" Kazika na realistycznym poziomie głośności rzecz jasna i jedyny niepokój jaki się pojawił, to moje własne obawy o wysadzenie membran z koszy głośników. Najwyraźniej owe głośniki nisko-średniotonowe mają tak duży skok, że otrzymanie tak zaskakująco dużych poziomów głośności jest możliwe. Bas refleks dmuchał tak mocno, że z odległości 30cm było go wyraźnie czuć, gumowe zawieszenie skakało jak samochody po polskich drogach, a dźwięk dalej był wyrównany i klarowny. No cóż, nie udało mi się Haydnów załatwić. No to co? Zmiana płyty - dla odmiany Yundi Li grający utwory fortepianowe Liszta. Utwór nr.5 -sprawdzian naturalności i przejrzystości wypadł bardzo dobrze. Fortepian był prawdziwy, duży, a wysokie tony lśniły i mieniły się przeróżnymi barwami. Nieco zamaskowana została twardość uderzeń wysokich klawiszy, ale o to mi właśnie chodziło. Taka kontrolowana kultura pozwala słuchać muzyki dłużej i przyjemniej. A czy coś jej ujmuje? Moim zdaniem nie, ale jeżeli ktoś lubi gdy każde uderzenie w klawisz rozsadza mu uszy, odsyłam do B&W. Czy to się nazywa mikrodynamika? Pewnie tak, ale jeśli o mnie chodzi, wolę bezboleśnie przechodzić przez takie kawałki. Cóż więcej? Wstałem by spakować swoje zabawki i stwierdziłem, że na stojąco nie słucha się Haydnów o wiele gorzej. Bas robi się trochę większy, średnica cofa się o pół kroku, ale zmiany te są nad wyraz małe. Haydny nie każą nam siedzieć w jednym miejscu z głową skierowaną dokładnie do przodu. Tak jak Bachy po prostu sobie grają i mogą być zarówno tłem naszego życia, jak i narzędziem do analizowania zawartości płyt bez uczucia zmęczenia wielogodzinnym słuchaniem. To właśnie te kolumny są moim odkryciem i gdybym akurat miał do dyspozycji 3000zł, poprosiłbym o zapakowanie monitorków i zapewne dostałbym po drodze duposwędu nie mogąc się doczekać podłączenia Haydnów u siebie w domciu. Zapewne połażę jeszcze kiedyś po salonach audio, ale raczej po to, by później nie mieć sobie za złe, że czegoś nie posłuchałem. Jak na razie, Haydny są moim celem i od dzisiaj zbieram każdą nieuzbrojoną złotówkę do dużej świnki. Zachęcam wszystkich do posłuchania tych smerfów, bo chociaż tekst w HFiM jest w dużej mierze prawdziwy, to oceny nie wyglądają specjalnie zachęcająco, a ja szczerze powiedziawszy miałem zamiar słuchać tylko takich kolumn, które w audio-gazetkach dostały piątki. Każda ocena jest mniej lub bardziej subiektywna, moja zapewne wyjątkiem nie jest, ale cóż mógłbym napisać o kolumnach w których się po prostu zakochałem.


Vienna Acoustics Bach

Chyba najmniejsze podłogówki Vienny, ale jak się okazuje, wcale nie stanowi to problemu. Zawsze byłem przekonany, że kolumny o wysokości 80-90cm to glupota, bo trzeba siedzieć nisko. Na całkiem normalnej sofie, siedziałem jednak w bardzo dobrej pozycji do odsłuchu, a zatem jedno z moich "przekonań" okazało się błędne. Vienna to może nie mało znana firma, ale w obliczu marek takich, jak ProAc, czy B&W wydaje się stać w ich cieniu. Owszem, są testy w prasie, są reklamy, jest dobry dystrybutor, ale te kolumny wydają się być omijane i chyba niedoceniane. A może się czepiam, bo przecież takich dobrych a nie odkrytych firm jest mnóstwo. Nie wiem. Wiem natomiast, że kolumny Vienny to małe dzieła sztuki. Nie tylko wykonane są precyzyjnie, ale równiez materiał i wygląd skrzynek jest najwyższej próby. Ja słuchałem Bachów w okleinie różanej, która jest droższa od bukowej i czarnej, ale w moim odczuciu warto dopłacić. Skrzynka składa się z prostopadłościennego środka i zaokrąglonych płyt przedniej i tylnej. Głośniki, maskownice, gniazda i całe skrzynki wyglądają po prostu bajecznie. Bez maskownic wyglądają równie atrakcyjnie, ponieważ otwory ją mocujące nie są grube jak mały palec (takie dziury mają 602), ale są tak małe i ładne, że nawet same w sobie stanowią ozdobę i urozmaicenie przedniej ścianki. Głośnik wysokotonowy to matowa kopułka, a woofer ma membranę z polipropylenu i wklęsły szary resor. Kolumny spoczywają na dosyć wysokich kolcach, a gniazda są pojedyncze i złocone. Port bas-refleksu ma stosunkowo niewielką średnicę i jest przykręcony do tylnej ścianki nieopodal gniazdek. To tyle o wykonaniu. Gramy! Przeczytałem kilka opinii o Bachach i muszę przyznać, że wszystkie były trafne. Duże basisko, naturalna, ciepła średnica oraz perlista, ładnie wykończona góra - takie były moje pierwsze spostrzeżenia. Nie ukrywam, że barwa tych kolumn przypadła mi do gustu, bo szukałem właśnie ciepłych kolumnienek do łagodnego masażu bębenków, kowadełek i strzemiączek. Po wyczynach B&W DM602 głowa przestała mnie boleć i poczułem się jak nażarty niedźwiedź pod kocem. Nie, żeby góra była zamazana, broń boże. Tylko tak milutko było i przyjaźnie. Te kolumny można włączyć i nie wyłączać. Mogą sobie grać cały dzionek i nikt nie będzie protestował (kobiety też, bo... patrz. wygląd). Obniżyłem głośność by zasymulować słuchanie w nocy i zaobserwowałem, że basior nigdzie nie uciekł. Był tam cały czas, może trochę mniejszy, ale zawsze zaznaczał swą obecność. Dla mnie ma to duże znaczenie, bo gdy w nocy ściszam swoje DM303, zostaje mi sama średnica i góra. Cicho jest dobrze, a głośno? Też! Dałem czadu i usłyszałem głęboki i obszerny bas którego granice leżały tak nisko, że nie obchodziło mnie gdzie też on się naprawdę kończy. I tylko do jednej rzeczy mogę się przyczepić - stereofonia. Nie ma tragedii, ale mogłoby być lepiej. Dźwięki niechętnie opuszczają kolumny i nie wypełniają tak dobrze pokoju odsłuchowego. Najbardziej brakowało mi nasycenia sceny na linii łączącej kolumny. W tych rejonach było jakoś pusto. Obiektywnie muszę wystawić za stereofonię słabą ocenę, ale tak naprawdę nie zależało mi na niej. Barwa Bachów po prostu mnie urzekła i gdybym miał tyle kasy, na pewno postawiłbym obok siebie Vienny i B&W 602. całkowita neutralność bywa czasem nudna, a tak przełączałbym kabelki przeskakując między dwoma całkowicie różnymi, ale ciekawymi światami. Kiedyś może postawię sobie w domu dwa systemy... Jaba dibi daba daj!


B&W | Bowers & Wilkins DM602

Przy sześćset-dwójkach 303 wyglądają jak zabawki. Większe Bowersy są naprawdę dużymi monitorami. No cóż, mają prawie 50cm wysokości i nawet na standardowej wysokości podstawkach prezentują się okazale. Wykonanie tak, jak przy 303 jest perfekcyjne. Kolumny wyglądają bardzo schludnie, a okleina mimo, że nadal sztuczna, już tak nie razi oczu jak czarny winyl. Ba, kolor Calvados to według mnie odjazd, a z czarną ścianką przednią wygląda futurystycznie i elegancko zarazem. Każdy zresztą chyba widział te kolumny, bo zarówno reklam, jak i testów się ostatnio narobiło... Co tu dodać? Głośnik wysokotonowy jest identyczny, jak w 303 z tym, że zamiast okrągłego, jest tu przymocowany do owalnego plastikowego profilu wpasowanego w również plastikową ściankę przednią. Na zdjęciach w miesięczniku "Sound & Vision" widziałem, że jest to w istocie plastikowy profil przyklejony od środka do płyty MDF, ale na zewnątrz to nadal plastik. Drobne zastrzeżenie mam do maskownicy - ze względu na lekko wygięty kształt, jest ona w dużej mierze zrobiona z plastiku, a właściwie jest to plastikowy profil z dziurkami. Nie uwierzę, że pozostaje to bez wpływu na dźwięk, więc chyba lepiej od razu ją zdjąć. Sześćset-dwójki podążają w stronę tego samego brzmienia, co 303 i naprawdę wydają się być bliżej tego "ideału" jakim jest Nautilius. Góra pasma nadal nie pozostawia wątpliwości - jest czysta, dźwięczna i ma polot. Zmiany w stosunku do 303 widać w średnicy i basie, który jest po prostu większy i sięga głębiej. Tutaj jednak też nie ma wyciągania infradźwięków na siłę. Słychać, że na dole kolumny również mają ograniczenia, ale są one rzecz jasna mniejsze, niż ograniczenia 303. Moją uwagę skupiła bardzo ciekawa stereofonia DM602. Scena jest szeroka, zaczyna się na linii łączącej kolumny i kończy jakiś metr za nimi. Dźwięk swobodnie wypełnia pokój i nie trzyma się kurczowo głośników. Największy nacisk położono na pierwszy plan, w którym rozgrywa się większość wydarzeń. Doskonale "widać" wokal i instrumenty perkusyjne pośrodku sceny dźwiękowej, chociaż werbel zajmuje nieco inną pozycję, niż kotły i talerze. To naprawdę może się podobać. A co może się nie podobać? Tak samo, jak w przypadku DM303, po jakimś czasie można być zmęczonym takim charakterem odsłuchu. Te kolumny to taki stereotyp monitora, który ma umożliwić prawidłową i nie męczącą obserwację dźwięków zapisanych na płycie. Owszem, słychać bardzo dużo, ale nie można słuchać bardzo długo. Mnie po 30 minutach słuchania zaczęła boleć głowa. Czy było za głośno? Po tym co przeżyłem później, jestem pewny, że to nie wina głośności.


B&W | Bowers & Wilkins DM303

Ogólnie kolumienki dobrze wykonane i choć z przodu jest plastik, a okleina sztuczna, to tak właściwie nie ma się do czego przyczepić. Sklejone toto i poskręcane z zegarmistrzowską precyzją, także kolumny wzbudzają zaufanie. Mimo, że jest to jeden z najtańszych wyrobów Bowersa, widać, ze wszystko jest dopracowane i w Worthing tandety nie robią. Swoją drogą firma prowadzi dość ciekawą politykę - opatentowała już kilka wynalazków i jak to mawiają "z high-endowych wyrobów przenosi je do coraz tańszych serii". Ja bym się z tym tak do końca nie zgodził, bo nigdy nie uwierzę, że kewlar na membrany sześćset-dwójek to ten sam z którego robi się głośniki wsadzane do marlanowych "głów". Na stronie www.bwspeakers.com pod każdą niemalże kolumną jest lista takich firmowych wynalazków i właściciel DM303 może sobie gadać, że ma coś z nautiliusa. Jednak do mnie to nie trafia, a 303 kupiłem po pierwsze bo były w promocji, a po drugie dlatego, że tak dobrze się wtedy na hajfaju nie znałem i 303 wydały mi się takie najzwyklejsze, standardowe i bez żadnych fajerwerków. Takie w istocie są i nie ma co sobie zawracać głowy "flowportami", bo kto kiedy słyszał szum wichury z bas-refleksu? Ważniejsze jest to, że kolumny są po prostu prawidłowe i zrobione z głową. Brzmienie tych mini-monitorków jest szybkie, precyzyjne, czyste i pewne. Słychać, że konstruktorom zależało przede wszystkim na dużej ilości detali i wiarygodności przekazu. Nie ma tu miejsca na podbarwienia, zamazania, czy brzęczenie basu. Wszystko zostało tak zestrojone, żeby nie nadwyrężać wytrzymałości membran i nie starać się wyciągnąć z takiego małego głośniczka potęgi estradowej kolumy. I prawdę powiedziawszy, za tą cenę nie wyobrażam sobie kolumn grających precyzyjniej i bardziej przejrzyście. Jeżeli właśnie to się Wam podoba, to mogę już zdradzić że zarówno 303, jak i reszta kolumn B&W są stworzone dla Was. Taka właściwie prosta, ale efektowna taktyka - słychać więcej, niż na innych kolumnach i tyle. A jak ktoś jeszcze zabierze ze sobą aparaturę do pomiarów zniekształceń i pasma przenoszenia, to w cenie do 1000zł nic nie wypadnie lepiej. Tyle, że dłuższe słuchanie tych kolumn może być męczące i na pewno nie jest to sprzęt który ukoi zbolałe uszy po dniu pełnym roboty i zgiełku zatłoczonej ulicy. Odpoczynek przy kolumnach B&W można sobie od razu wybić z głowy i szukać dalej. Każdy nie obeznany ze sprzętem audio gość będzie pod wrażeniem, ale czy sprzęt się kupuje dla szpanu, czy dla siebie?


Plinius Plinius 8200 Mk II

Pierwsza rzecz to 8200 (jak i inne Pliniusy) wymaga dobrego wygrzania. W moim przypadku było ok. 3 dni, co jest bardzo krótkim okresem. Producent zaleca 7 dni. Na poczatku uosabiał wszystko co stereotypowo wiąże się z charakterem dźwięku wzmacniaczy tranzystorowych. Przede wszystkich ostrość dźwięku. Miał też ciemny ciężki dźwięk i zawężoną scenę. Generalnie zacząłem mieć wątpliwości czy napewno dobrze wydałem pieniądze. Z drugiej strony wiele osób mnie uprzedzało jeszcze przed zakupem, iż tego właśnie należy się spodziewać. Czekałem więc cierpliwie od czasu do czasu miotany wątpliwościami. Na czwarty dzień po włączeniu Pliniego nagle wszystko się zmieniło i nie była to bynajmniej subtelna zmiana. Nagle dźwięk się otworzył, zniknęły sybilianty i ostrość dźwięku, dźwięk stał się jaśniejszy, choć dalego mu do jasnego dźwięku i uzyskał coś co anglosasi nazywają "presence" (powiedzmy "obecność"). Plini szedł przez każdy rodzaj muzyki z niezwykłą swobodą i dobrą kontrolą. Piszę tylko dobrą, gdyż słyszałem wiele dużo droższych wzmaków i wiem, że można znacznie lepiej. Ale jeśli odniesiemy to do jego kategorii cenowej to powinienem raczej stwierdzić, że świetną. Rozmiar sceny dosyć szeroki (ok. 2-3 m poza linię ściany) i jej umiejscowienie jest właściwe. trudno mi to do końca ocenić, gdyż tak jak piszę poniżej kolumny są sporym ograniczeniem systemu. Słyszałem 8200 z AP Virgo III, ale w nienajlepszych warunkach odsłuchowych, które też nie pozwaląły na prawidłową ocenę rozmiaru sceny. Jednak nawet ten odsłuch z Virgo udowodnił, że 8200 potrafi zagrać znacznie lepiej. Na tyle dobrze, że przesiadka z 8200 na Pliniusa SA-102 (ok. 18 tys. złotych) nie ma sensu. Jeżeli już się przesiadać na coś znacznie droższego lub innej firmy o innych charakterze dźwięku. 8200 generalnie gra ocieplonym dźwiękiem lejąc trochę miodku na uszy, ale nieodbija to się na wiarygodności prezentacji. Małe składy jazzowe - perfekcja, lepiej nie trzeba, zwłaszcza, że pierwsze 18W oddaje w klasie A. Zauważalne jest lekkie przygaszenie wysokich częstotliwości i znowu lekki bral wybrzmienia talerzy. Ale znowu pytanie do czego to odnosimy. Co do sekcji phono to jest ona dobra i tyle. Są lepsze rozwiązania.


Radmor LS-30

LS-30 nie są juz produkowane, trochę szkoda. Natomiast na rynku używanych kolumn można je spotkać, stąd może ta opinia komuś się przyda. Kolumny te nie są całkiem uniwersalne, przede wszystkim grają dźwiękiem rozjaśnionym, trzeba uważać na dobór elektroniki i odpowiednią akustykę pomieszczenia. Są również wymagające w ustawieniu. Z moich obserwacji wynika że minimum odległości pomiędzy kolumnami to 2,2 metra, przy odległościach od ścian bocznych i tylnej minimum 1 metr. Warto tu poeksperymentować z ustawieniem wzdłuż dłuższej ściany (u mnie 5 metrowej w pokoju 15m2). Niestety ustawione na ścienie o szer 3m "nie grają". Polecam w tym miejscu metodę ustawiania opacowaną przez firmę Audio Physic. Akustyka pomieszczenia też jest ważna, warto wprowadzić elementy tłumiące np. wg tzw. metody LEDE tzn. silnie wytłumiona ściana za zestawami i jednocześnie brak wytłumienia za słuchaczem. U mnie jest akurat na odwrót. Po bokach koniecznie warto poeksperymentować z kontrolowanym rozproszeniem dźwieku - u mnie wystarczają nieosłonięte szkłem półki z książkami. Polecam również postawienie kolumn na cokołach z kolcami oraz wypełnienie komory balastowej (u mnie piasek). Teraz o brzmieniu. Największą zaletą jest jakość basu. Nie znajdziemy tu najniższych dźwięków, ani dużo mięsa. Za to szybkość, kontrola, różnicowanie barw i dynamika basu to już rewelacja! Kolumny te na zawsze zmieniają wyobrażenie jak powinna zagrać w domu np. gitara basowa czy kontabas. W zasadzie pod tym wzlędem można wg mnie porównywać LS-30 z high-endowymi monitorami. Większość kolumn w cenie do 5kzł nie może się z Radmorami pod tym wzlędem równać. Podłączenie różnych wzmacniaczy za 2, 4, 6 i więcej tysięcy zł wyraźnie ukazuje różnice w brzmieniu zwłaszcza na basie. Uff, przejdźmy dalej. Średnica jest czysta, trochę nijaka (nie zwraca uwagi), z ostro brzmiącą elektroniką brzmi nieprzyjemnie i natarczywie a z gładką całkiem przyjemnie. Góra jasna, detaliczna, też potafi zagrać ostro, nie jest niestety całkiem czysta i gładka. W każdym razie posostałe zakresy nie dorównują jakością niskim tonom, choć są zupełnie w porządku jak na cenę kolumn. Dynamika jest wspaniała jak na wielkość zestawów. Ogromną zaletą LS-30 jest to że potafią zagrać bardzo głośno bez zniekształceń i kompesji (to niewątpliwie zaleta wykorzystania doskonałych przetworników). Stereofonia jest także imponująca, dzwięk jest oderwany od kolum, scena bardzo duża i uporządkowana. Do tego mamy dużą żywość i szybkość przekazu, muzyka staje się niezwykle angażująca, choć osoby szukające przy muzyce wyłącznie odpoczynku pewnie nie będą zachwycone. Posłuchajcie dobrze zrealizowanego rocka albo jazzu elektrycznego! Efekt znakomity.


Dynaudio Contour 1.3

Opinię tę piszę ku przestrodze kolegów-audiofilów, którzy mogą się pokusić na Contour 1.3 po atrakcyjnej cenie (Dynaudio wprowadziło niedawno nową serię Contour, w związku z czym stare modele będą teraz pewnie przecenione). Jak dla mnie, wieloletniego fana firmy Dynaudio, te kolumny to dla mnie wypadek przy pracy. Z homogeniczności, która zawsze była największą zaletą Dynaudio tutaj nie zostało nic. Poszczególne zakresy są od siebie poodrywane - każdy gra inną barwą i z innym natężeniem. Dźwięk jest zmatowiony do tego stopnia, że nawet najlepsze nagrania wypadają bledziutko i ma się ochotę wyłączyć płytę już po kilku minutach. Oprócz bardzo dobrych, jedwabistych sopranów (oderwanych od reszty, oczywiście) Contoury nie oferują dosłownie niczego. Skoro są pozbawione muzykalności, mogłyby być chociaż rzetelne i beznamiętne, jak studyjne monitory, ale nie - ilość podbrawień wyklucza używanie Contourów jako sprzętu do krytycznego odsłuchu. Za tę cenę (8 tys. według katalogu) każdy znajdzie z pewnością dziesiątki innych kolumn które zagrają o niebo lepiej. Krąży opinia, że Contoury 1.1 są o niebo lepsze. NIe wiem, nie słyszałem, ale warto spróbować. Pomimo takiej wpadki, Dynaudio to jednak dobra firma (patrz opinia o Audience 52).






×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.