Skocz do zawartości

Opinie o sprzęcie

5844 opinie sprzęt

Unitra ZG30C114

Skrzynki sa bardzo trwałe i mocne; spokojnie nadają sie do nagłośnienia pokoju 15 - 20 m2. Im mocniejszy wzmacniacz, tym lepiej je wysterowuje. Jest to konstrukcja zamknięta, wiec wydobywany zeń bas jest zdecydowany i punktowy, nierozmyty ani ciągnący się, co w pełni satysfakcjonuje moje uszy. Niewątpliwie wpływ na to ma doskonałe wytłumienie specjalną 4cm grubości pianką, która mimo swych 33 lat nadal jest niezmienna w swym kształcie. Wysokie tony są, w przypadku głośników GDWK bardzo czytelne, aż przy głośniejszym odsłuchu klujące po uszach; w przypadku GDWT są bardziej wyraziste, mniej sykliwe i ładnie uzupełniające średnicę. Scena rysowana przez kolumny precyzyjnie umiejscawia przed nami muzyków z instrumentami, które słychać doskonale. Miałem przyjemność porównać je z Monitor Audio Bx2. Ogólnie MA miały jeszcze więcej basu, grały cieplej, natomiast tonsilki biły je szczegółowością i bardziej wysuniętą górą. Dlatego postanowiłem zaoszczędzić 1400 zł i pozostałem przy ZG 30 C 114. Kolumny kupiłem 33 lata temu wraz z Merkurym Hi Fi (pamietny 1980 rok!!!). jeszcze pełniej zagrały z Technicsem SA-GX 130, ale dopiero Harman Kardon 6500 wydobył z nich cały urok i magie dźwieku. Jesli ktokolwiek z Państwa będzie chciał je nabyć za w chwili obecnej śmieszne pieniądze, a sprzedawca bedzie oferował produkt oryginalny, to zakup bedzie najlepszą z Państwa inwestycji w kultowe głosniki (co prawda z PRL-u), ale za to z ogromną duszą i potencjałem muzycznym. Nawet po kilkudziesięciu latach Tonsil jest nadal konkurencyjny do czasami przereklamowanych produktów zachodnioeuropejskich. Ogólnie: serdecznie polecam.


NAD PP-2 Phono Preamplifier

Kupiłem przedwzmacniacz okazyjnie. Wcześniej miałem kilka wbudowanych w tradycyjne wzmacniacze, ale w związku z kupnem wzmacniacza lampowego, potrzebowałem osobnego "pudełka". Wzmacniacz jest solidnie skonstruowany i bardzo prosty. Na przedniej stronie obudowy jest wyłącznie zielona dioda LED sygnalizująca włączone urządzenie.   Z tyłu są dwa wejścia gramofonowe, do wkładki MM i MC, a pomiędzy nimi zacisk GND do uziemienia. na środku obudowy przełącznik MM/MC, dalej wyjście do wzmacniacza i gniazdo zasilania 24V. Dane techniczne: MC // MM Input impedance (R and C) 100Ω + 180pF // 47kΩ + 200pF Gain at 1kHz 60dB // 35dB Input sensitivity (ref. 200 mV output) 0.2mV // 3.5mV Signal to noise (A weighted, with cartridge connected) 78dB // 80dB (Unweighted, with cartridge connected) 73dB // 70dB Input overload (20Hz/1kHz/20kHz) 0.8/9/84mV // 10/102/950mV Rated distortion (THD 20Hz - 20kHz) 0.03% // 0. 03% RIAA response accuracy +/- 0.3dB // 0.3dB   Przedwzmacniacz gra bardzo dobrze. Dźwięk jest czysty, z doskonałą stereofonią i bez żadnych niepożądanych "dodatków". Świetna separacja kanałów, dobra dynamika, wydobywa plusy nawet ze średniej jakości wkładek. Sprawdzał się u mnie blisko rok, aż do momentu, gdy okazała się potrzebna możliwość zgrywania płyt do postaci cyfrowej.


Rega Fono mini A2D

Któregoś razu stwierdziłem, że przydałaby się możliwość zapisania analogowych płyt do postaci cyfrowej. Niektóre z nich nie zostały wydane na CD i dziś są już białymi krukami. Cyfrowa kopia byłaby nieocenionym skarbem w razie zużycia oryginału. Swą uwagę skierowałem na produkt firmy Rega z Wielkiej Brytanii – Fono Mini A2D. W tym przedwzmacniaczu znajduje się doskonały przetwornik Burr-Brown, który do komputera podłączamy przez interfejs USB i jest on bezbłędnie wykrywany przez wszystkie systemy. Ów konwerter analogowo – cyfrowy umożliwia zapisywanie plików o rozdzielczości 24bit z maksymalną częstotliwością 48kHz. Jest to jakość lepsza, niż płyty CD (16bit/44,1kHz), choć do tzw. gęstych plików jeszcze trochę brakuje. Jednak dla mnie wystarczy. Kupno tego przedwzmacniacza nie było jednak sprawą prostą. Sprzedawcy zagraniczni mają dobre oferty, ale znoszą się one z wysokimi kosztami przesyłki. Sprzedawcy polscy nie mieli przedwzmacniacza, choć często twierdzili inaczej. Nagle znalazłem ofertę na Allegro i kupiłem sprzęt w firmie Planeta Dźwięku, która w przeciwieństwie do przereklamowanych gigantów audio potrafiła dostarczyć mi sprzęt za rozsądne pieniądze i na dodatek w ekspresowym tempie.   Przedwzmacniacz jest miniaturowym aluminiowym pudełkiem z gniazdem USB i niewielkim potencjometrem pozwalającym na precyzyjne wyregulowanie poziomu nagrywania cyfrowego na froncie. Jest także możliwość podłączenia masy, jeśli gramofon tego wymaga, choć – wspomnę – gramofony Regi tego nie potrzebują. Z tyłu jest gniazdo zasilania, dioda LED oraz analogowe gniazda Input i Output. Przedwzmacniacz Regi przeznaczony jest do wkładek MM. Gdy już go rozpakowałem, oczywiście postanowiłem dokonać porównania Regi z NADem. Obydwa przedwzmacniacze zasilane są zasilaczami impulsowymi o napięciu 24V. Dane są dość zbliżone. NAD ma większą czułość wejścia – 3,5 mV (Rega 5mV). Odstęp sygnału od szumów dla NAd to 80dB (MM), a Rega to 78dB. Dokładność korektora RIAA w NAD PP2 to +/-0,3dB (Rega nieco gorzej: +/-0.5dB). NAD jest nieco tańszy (obecnie ok. 430 zł) i może działać również z wkładkami MC, Rega nieco droższa (obecnie 460 zł), służy tylko do wkładek MM, ale ma konwerter A/D. Z porównania wynika, że starcie wygrywa NAD, jednak podczas kilku godzin słuchania nie usłyszałem bardzo wyraźnych różnic. Zatem, jeżeli ktoś potrzebuje możliwości zapisania winylowych płyt do postaci cyfrowej, spokojnie może skorzystać z Regi i nie będzie czuł się pokrzywdzony jakością dźwięku, szczególnie jeśli nie ma zestawów głośnikowych przenoszących najniższe częstotliwości poniżej 35Hz. Wrażenia ze słuchania płyt przy użyciu Fono Mini A2D są przyjemne. Zaletą przedwzmacniacza jest dobra separacja kanałów i naprawdę miły, rzekłbym soczysty i żywy dźwięk w zakresie średnich i wysokich dźwięków. Lokalizacja pozornych źródeł dźwięku jest doskonała, na pewno nie gorsza niż w NADzie. Od kilku dni z przyjemnością używam tego przedwzmacniacza i zacząłem zgrywać płyty do postaci cyfrowej. Produkt Regi wart jest swojej ceny i z czystym sumieniem mogę polecić go wszystkim, którzy szukają porządnego o dobrej jakości przedwzmacniacza za rozsądną cenę.


Indiana Line Tesi 260

Indiana Line Tesi 260- uchem melomana „przetestuj to sam” dla Audiostereo.pl   link do pobrania sformatowanego pliku pdf z recenzją: https://dl.dropboxusercontent.com/u/78593850/recenzja.pdf Słowem wstępu. Tak - melomana, a nie audiofila. Uważam, że zestaw audio jest narzędziem, które ma pomagać, a nie przeszkadzać w odbiorze ulubionych utworów. Dążenie do osobistego, sprzętowego absolutu, nieraz trwa całe życie, a mimo to wrażenia słuchowe są subiektywne. Zestaw, oceniony jako doskonały, nasz znajomy może nazwać szczytem beznadziei i jednocześnie uznać wymienione przez nas zalety za wady. Dlaczego o tym piszę? Test podstawkowych kolumn Indiana Line, udostępnionych przez dystrybutora- firmę RAFKO w dużej mierze wpłynął na moje doświadczenie związane ze sprzętem audio. W przeciwieństwie do moich poprzedników i opinii samego dystrybutora, daleko mi od rozpływania się nad rzeczonymi kolumnami. Przy odpowiednio dobranej elektronice stanowią one poprawnie grający oraz bez zastrzeżeń zbudowany zestaw. Nieuczciwie byłoby nie wspomnieć o cenie wynoszącej 1350zł za parę, która wydaje się być bardzo atrakcyjna.   W czasie odsłuchów wykorzystałem utwory Antonio Vivaldiego, Chucka Mangione, Mirosława Czyżykiewicza, Janusza Radka, Amy Winehouse, a także grup Led Zeppelin, Metallica, Guns’n’Roses, Pink Floyd. Daje to praktycznie pełny przekrój gatunków: od klasyki i jazzu, przez poezję śpiewaną oraz soul, kończąc na wszelkiej maści kawałkach rockowych. Zestawy towarzyszące Indianom ulegały zmianie w zależności od etapów testu, ale o tym już w dalszej części recenzji. Ich wspólną cechą, jest położenie na półce cenowej, podobne do testowanych kolumn.   .         .   Etap I. Pierwszy kontakt z Indiana Line. Miejsce: dom.   Zestaw towarzyszący: Wzmacniacz: Harman Kardon hk680 (używany, około 1000zł) Odtwarzacz: Harman Kardon HD7625 (używany, około 300zł) Gramofon: Philips 212, wkładka Audio-Technika (używany, koszt po modyfikacjach około 500zł) Kable głośnikowe: Belkin PureAV (około 100zł) Interkonekt: Prolink Exclusive (około 30zł) Standy: improwizacja z krzeseł i książek (jak widać na zdjęciu)   Stało się. Otrzymałem dwa, długo wyczekiwane telefony. Pierwszy od przedstawiciela firmy RAFKO, a następny już od kuriera. Szybkie rozpakowanie, improwizacja standów i słuchamy. Kolumny pozytywnie mnie zaskoczyły- zagrały bardziej muzykalnie niż podłogowe Jamo s506, których używam na co dzień. Bas oczywiście był mniej potężny, ale przyzwoicie kontrolowany. To cena kolumn podstawkowych. Wysokie tony również nie budziły zastrzeżeń, brzmiały melodyjnie i to w każdym testowanym przeze mnie utworze. Moje obawy budził wcześniej rozmiar głośników i powierzchnia pokoju odsłuchowego (25m2). Indiany nagłośniły jednak moje pomieszczenie w stopniu więcej niż zadowalającym. .             .   Wykonanie kolumn to standard w tym przedziale cenowym i w żaden sposób się nie wyróżnia- kolumna zbudowana jest z MDF-u pokrytego czarną okleiną imitującą drewno. Maskownice sprawiają wrażenie solidnych. Jedyne, co budzi moje wątpliwości, to kartonowy tunel bass-reflex, wpadający w wibracje, przy pewnym zakresie niskich częstotliwości.   Wtedy przyszedł mi do głowy pomysł - dlaczego nie zadzwonić do największego salonu audio w moim mieście i nie poprosić o możliwość urządzenia konfrontacji z wybranymi konkurentami Indian w warunkach studyjnych? To dodałoby mojej recenzji choć trochę walorów obiektywnych. Ku mojemu zadowoleniu, właściciel sklepu Hi-Fi Studio w Bielsku-Białej, zgodził się bez wahania i zaproponował godnych rywali dla Indian.   Etap II. Odsłuchy studyjne. Miejsce: sklep Hi-Fi Studio, Bielsko-Biała ul. Cieszyńska 86/7.   Zestaw towarzyszący: Wzmacniacz: Marantz PM6004/Xindak MT1 (nowe, około 2000zł) Odtwarzacz: Marantz CD 6004 (nowy, około 2000zł) Kable głośnikowe: Kimber Kable PBJ (nowy, około 400zł) Interkonekt: Black Rhodium Jive (nowy, około 100zł) Standy: nowe, około 1000zł Kolumny biorące udział w zestawieniu: Indiana Line Tesi 260 (1350zł/para), Dali Zensor 1 (1200zł/para), Sounddeco Alpha S (1500zł/para). Punkt odniesienia: Dynaudio DM 2/6 (2300zł/para)     .         . Nie mogłem doczekać się odsłuchów. „Jeśli w moim pokoju Indiana Line grały ładnie, to zapewne w prawdziwym studiu odsłuchowym muszą pokazać klasę” - myślałem. Spotkało mnie rozczarowanie. Początkowo winiłem, jak mi się wydawało, nieodpowiednio dobraną, grającą górą, elektronikę Marantza. Wiosna Vivaldiego brzmiała nad wyraz piskliwie, nie do zniesienia. Pink Floyd- Comfortably Numb było słyszalne jak zza niewidzialnej kotary. Głos Watersa gdzieś w tle, kompletne rozmycie, brak sceny. W przeciwieństwie do słuchanego albumu Black Metalliki, nie była to kwestia beznadziejnej realizacji nagrań- zastosowane do odsłuchu płyty znałem bardzo dobrze. Poprosiłem więc z nadzieją uratowania honoru Indian, o podłączenie wzmacniacza lampowego Xindak. Nawet po rozgrzaniu, dźwięk pogorszył się jeszcze bardziej i zrezygnowałem- wróciliśmy do Marantza PM6004, jako przedstawiciela średniej półki cenowej wśród popularnych wzmacniaczy. Przy utworze Knockin’ on a heaven’s door padła decyzja o zmianie kolumn. Zaproponowano mi Sounddeco Alpha S. Ten najmniejszy model młodej, polskiej manufaktury przyniósł ukojenie dla moich uszu. Warto nadmienić, iż ten zestaw był wykonany najlepiej z testowanych. Na mojej twarzy zagościł uśmiech, który nie zszedł aż do końca testu Sounddeco. Axl Rose wreszcie brzmiał jak Axl Rose i w przypadku innych utworów sytuacja wyglądała identycznie. Sounddeco, droższe o 150zł, zdeklasowały Indiany pod prawie każdym względem. Jedyne, czego mi brakowało, to większej ilości basu, który był za to o wiele bardziej kontrolowany niż w modelu Tesi. Uśmiech zszedł mi z twarzy, gdy podłączyłem Dali Zensor 1. Po trzech utworach poddałem się i odstawiłem kolumny, aż gwiżdżące wysokimi tonami i wykonane jak biurko z Ikei, na sklepową półkę. Być może to kwestia osobistych upodobań, a może po prostu wybrana elektronika nie odpowiadała tym głośnikom.   Punktem odniesienia były dla mnie kolumny Dynaudio DM 2/6. Łączyły one perfekcyjną kontrolę wysokich i niskich tonów, budowę sceny i świetne wykonanie Sounddeco z mocą i potęgą basu Indian. Urzekły mnie naturalnym brzmieniem instrumentów w wykonaniach muzyki klasycznej, jazzu i odwzorowaniem siły głosu wybitnych wokalistów. Z powodu ceny nie były one bezpośrednim rywalem Tesi 260 w teście, lecz mimo tego zrobiły na mnie wrażenie pod każdym możliwym względem.   Etap III. Powrót do domu. Wnioski.     .         .   Pierwsze, co zrobiłem po powrocie do domu, to powtórnie podłączyłem Indiany do mojego wzmacniacza i włączyłem ulubioną płytę Amy Winehouse- Back to Black. To nie były te same kolumny, które w studio odsłuchowym kłuły mnie w uszy w prawie każdym aspekcie. Z głośników znów płynęło piękne brzmienie, które pamiętałem z początku testów. Wnioski końcowe? Decydując się na kolumny, to pod nie należy dobrać elektronikę i adaptować pomieszczenie. Nie jest zalecana odwrotna kolejność, gdyż to właśnie głośniki, w decydujący sposób, definiują końcowe brzmienie naszego wymarzonego systemu. Indiana Line Tesi 260 to warte uwagi, solidne kolumny, chociaż na pewno nie wybijają się one znacząco powyżej pułapu konkurentów z tej samej półki cenowej. Dynaudio - droższe o 1000zł - deklasują je pod każdym możliwym względem. Zatem sugestii dystrybutora/producenta należałoby nie brać pod uwagę i, jak to zwykle jest, o brzmieniu Indiana Line przekonać się na własne uszy.   Z tego miejsca chciałbym serdecznie podziękować: -Firmie RAFKO, dystrybutorowi kolumn, za nieodpłatne udostępnienie Indiana Line Tesi 260 do tygodniowych testów. -Salonowi Hi-Fi Studio w Bielsku-Białej http://hifistudio.pl/ : Właścicielowi- p. Karolowi Zieleźnikowi, za udostępnienie sprzętu oraz pomieszczenia odsłuchowego na długie godziny. Reszcie załogi, a w szczególności p. Jarosławowi za pomoc merytoryczną, techniczną, uprzyjemnienie długich testów ciekawą rozmową o muzyce, testowanych systemach i nie tylko. Copyright by Tomasz Lechowicz & RAFKO 2013


Altus 110

Kolumny stoją u mnie już od około 1,5 roku. Dosłownie dostałem je za darmo od znajomego ze strychu, były w stanie opłakanym: poobdzierane, praktyczny brak membran w głośnikach, ogólnie tragedia. Z początku myślałem ze nic z tego nie będzie ale deski były w dobrym stanie nieporozsychane tylko farba była poobdzierana.Zakupiłem nowe membrany z zawieszeniami i cewkami wkleiłem i o dziwo grają. Trochę zabawy z tym było, parę dni dość trudnej roboty aby nic nie zepsuć. Ogólnie jestem zadowolony. kolumienki grają już 1,5 roku bez żadnych problemów. Są dość solidne i ciężkie ale nie jest to sprzęt najwyższych lotów. Mocą też nie grzeszą. Polecam dla kogoś kto szuka w miarę tanich kolumn o dobrym wyglądzie i nie aż takim złym brzmieniu, i oczywiście komuś mogą przypomnieć czasy młodości gdy grały na każdej imprezie w akademiku (tak moje kolumny pochodzą z akademika w Krakowie skąd przywiózł je znajomy).


Leben CS300XS

Wzmacniacz CS300xs jest moim drugim wzmacniaczem Lebena,kilka lat temu miałem pierwszą wersję CS300 i być może w wyniku nieudanego zestawienia CS300 nie zachwycił mnie tak bardzo ,miałem go też krótko ,więc nie było czasu eksperymentować...   Obecny CS300xs w terażniejszym zestawieniu to "muzyczna bajka" Sam wzmacniacz wygląda " jak milion dolarów". Obudowa jak ze starych czasów lampowych odbiorników ,pięknie wytoczone gałki ,wszystko kapie złotem i luksusem ,dopracowane drewniane boczki ,ładnie wkoponowane przełączniki i zielone ozdobniki na dole i górze przedniej scianki -wzmacniacz Lebena może byś osobliwą ozdobą niejednego salonu,gra też tak jak wygląda ,ale o tym pózniej ...   może wadą jest brak zdalnego sterowania ,ale szczerze mowiąć pilot nie pasuje do tak pięknej konstrukcji-bo czy w latach siedemdziesiątych były piloty... Widać że Leben cs300xs zbudowany i zaprojektowany jest od początku do końca z wielką dokładnością. Jakość wykonania jest perfekcyjna -w końcu ręczna dokładna kobieca robota -tak w Lebenie większość pracowników to kobiety. Elementy użyte do montażu są z wysokiej półki -montaż techniką przestrzenną ,co wróży długowieczne bezawaryjne użytkowanie.   Natomiast jedyną cechą-wadą wszystkich Lebenów cs300 jak i 300xs jest zwiększony przydzwięk sieciowy w prawym kanale.Wynika to z konstrukcji wzmacniacza i ustawienia transformatora sieciowego niemal przy samych lampach prawego kanału dosłownie 2 cm .Blisko trafa sieciowego jest też transformator głośnikowy prawego kanału co też wpływa na ów przydzwięk- bo w tej odległości transformator swoim polem magnetycznym sieje bardzo mocno na lampy i na trafo głosnikowe ! Ale w tak małej skrzyneczce trudno było umieścić inaczej dość sporych wymiarów transformator sieciowy- więc pewnie umieszczono go tak aby osiągnąć pewien kompromis.Jeśli kolumny są dość skuteczne -a z takimi raczej Leben w większosci przypadków bedzie grał- to w prawym głośniku będzie słyszalny ten przydzwięk bardziej niż w lewym.   Nie wierzcie komuś kto sprzedaje swojego CS300XS ,że akurat w jego egzemplarzu ten przydzwięk nie występuje -bo każdy egzemplarz go po prostu ma. Jest to może na początku uciążliwa wada ,ale świetny dzwięk rekompensuje to z nawiązką.   Natomiast mój kolega audiofil -elektronik poradził sobie z tym przydzwiękiem w swoim Lebenie w bardzo oryginalny -trochę drastyczny ale bardzo skuteczny sposób -po prostu wyprowadził transformator sieciowy na zewnątrz zabudowując go w metalowej obudowie i metrowym kablem połączył go ze wzmacniaczem przez szybkozłącze-efekt DOSKONAŁY ! Przydzwięk zniknął całkowicie ,a dzwięk się oczyścił stał się bardziej płynny mniej nerwowy i na dodatek bardziej dynamiczny i muzykalniejszy . Słychać jak pole magnetyczne z transformatora sieciowego ma ogromny wpływ na dzwięk a co za tym idzie na bliskie sąsiedztwo lamp i trafa wyjsciowego, no i jak trafo sieciowe potrafi zakłócać ! Ta operacja ma na tyle skuteczny wpływ na dzwięk że wymiana bezpiecznika sieciowego na tzw. "złoty" wydaje się przy tym zwykłym voodoo-czyli niczym ,wiem bo sam wymieniłem ,ale zmiany które były u kolegi były o wiele bardziej postępowe. Dlatego czasem w kosztownych wzmacniaczach lampowych lub przedwzmacniaczach trafo zasilające jest w osobnej obudowie .   Teraz już o dzwięku -ale w wersji z normalnym zabudowaniem trafa w obudowie -czyli fabrycznej -jest i tak doskonały. Leben już na oryginalnych fabrycznych lampach Sovteca brzmi świetnie, można do woli wymieniać lampy mocy i sterujące i kształtować brzmienie ,lecz moim zdaniem najlepszy efekt daje zmiana lamp sterujących ECC83/12ax7 -tu zmiana jest najbardziej słyszalna.Najgorzej wypadła zmiana lamp sterujacych na chinśkie PSVANE (porażka) -najlepiej wg mnie zagrały Rayteony z szarymi anodami -ale to tylko moje zdanie. Mój Leben gra z dużymi monitorami Reference 3a MM de capo i . Jest to świetnie wyważone tonalnie synergiczne zestawienie.Kolumny mają skuteczność 92 dB,łatwą 8-omową przyjazną impedancje i niefiltrowany głosnik srednio-niskotonowy.Poza tym grają bardzo równo- i raczej wg mnie najlepiej z takiego typu głosnikami łaczyc Lebena. Jak się okazuje to maleństwo może niezle zagrać nawet w technicznie by się wydawało absurdalnych zestawieniach.Mój kolega łaczy go z Dynaudio o skuteczności 85 dB! i gra to świetnie.   Ale wracając do zestawienia z monitorami Reference 3a -dzwięk jest bardzo przejrzysty ,ze swietną mikrodynamiką ,wszystko słychać podane jak na tacy ,takie prawdziwe i naturalne -wogóle trudno stwierdzić że gra wzmacniacz lampowy,dzwięk nie jest ani "słodki" ani bułowaty ,jest świeży i bardzo naturalny.Wiele płyt brzmi na nowo ukazując to czego wcześniej niesłyszalem na innych wzmacniaczach Średnica jest kapitalna -wokaliści stoją obok nas-jak na żywo na koncercie,trąbki świdrują w uszach aż do bólu,fortepian to fortepian ,a nie plumkanie -potrafi przyłożyc aż ciarki przechodzą po plecach! - i gdzie te skromne 15 wat?... I jak tu wierzyc w parametry elektryczne -skoro slyszymy takie coś (...) Bas jak na tak skromną moc wydaje się fenomenalny -schodzi zadziwiająco nisko jest szybki wybrzmiewa i czuć jego pokażną obecność- nie wiem być może to standartowa cecha Lebena ,albo Referency z tak dużym i łatwym do prowadzenia midbasem nie potrzebują zbyt dużo mocy aby zagrać tak nisko.   WYSOKIE to następny atut Lebena cs300xs -są bardzo szczegółowe -słychać wszystko ,scena 3D ,kapitalna stereofonia ,mnóstwo smaczków i delikatnych niuansów,fani analityczności bedą zachwyceni -muzyka elektroniczna nabiera na Lebenie nowego wymiaru-efekty stereofoniczne latają po pokoju -trudno wskazać palcem kolumny z których wydobywa się dzwięk. A wszystko jest takie gładkie bez oznak szorstkości typowej dla tranzystora -aż chce się słuchać i odkrywać płyty na nowo i jest to bardzo wciągające.   Jest to raczej nietuzinkowy wzmacniacz lampowy ,oferujący jakość dzwięku którą trudno kupić w cenie do 10 tys.zł. Leben CS300XS jest to urządzenie raczej dla dojrzalszych audiofilów i melomanów ,którzy wcześniej przesłuchali już trochę wzmacniaczy i dobrze wiedzą czego szukają w dzwięku...Leben ze względu na swoje specyficzne właściwości brzmieniowe i małą moc ogranicza dobór kolumn do niego -choć jak wcześniej napisałem moze zagrać świetnie też w technicznie absurdalnych zestawieniach . Stąd często pojawia się na odsprzedażach z drugiej ręki ,bo kupowany jest w ciemno na zasadzie "musi zagrać"-a często niezgrywa się z posiadanymi aktualnie kolumnami może wtedy trzeba dać mu drugą szansę i zmienić kolumny.     Cena którą zapłaciłem za wzmacniacz jako używke wydaje się być okazyjna -jak na właściwości brzmieniowe które oferuje. Być może Leben CS300XS okaże się dla wielu użytkowników docelowym wzmacniaczem na wiele lat -bo w tej cenie trudno znależć coś bardziej fantastycznego brzmieniowo. Kapitalna konstrukcja -swietne wykonanie ,piękny wygląd-REWELACYJNY dzwięk. Polecam wszystkim tym którzy lubią czysty naturalny nasycony dzwięk !


Indiana Line Tesi 260

Dzięki dystrybutorowi Indiana Line firmie RAFKO miałem możliwość przetestowania głośników INDIANA LINE TESI 260.   Na tematy wielkości, wyglądu poprzednicy napisali już wszystko. Więc przejdę do sedna sprawy.   Test zacząłem od koncertów, na pierwszy strzał poszedł Chris Bottie w Bostonie wraz ze Stingiem i innymi. Podczas słuchania, jak dla mnie w porównaniu do B&W 603sS byłem naprawdę zaskoczony. Wszystko było na swoim miejscu wysokie jak i niskie tony nie męczyły, średnica i wysokie tonację wręcz wychodziły do słuchającego, jak na głośnikach o klasę wyżej. Dopiero w momencie dużego zagęszczenia muzykalność - pojawiły się nie wielkie niedociągnięcia i skutki małego gabarytu - za co winić modelu 260 nie możemy. W innych koncertach była dokładnie taka sama sytuacja, puki są spokojne, opanowane, dystyngowane - grają naprawdę na bardzo wysokim poziomie.   Następnie ulubione kawałki w najwyższej jakości, miedzy innymi Obywatel GC, Czesław Śpiewa, ONA, Schiller - naprawdę pięknie kolejne zaskoczenie jak mało trzeba czyli RA-921 + TESI 260 i mamy naprawdę wspaniałe nagłośnienie które daje tyle przyjemności w słuchaniu, że dal ludzi którzy zaczynają "TĄ" przygodę jest rewelacyjnym rozwiązaniem.   Potem przeszedłem do czegoś mocniejszego, Nickelback, JAFU, Nightwis. Przy tym rodzaju muzyki niestety jak na moje ucho troszkę męczyły i się gubiły. Ale tylko w momentach większego wzmocnienia.   Ostatni test był dość nie konwencjonalny, a mianowicie odwiedziło mnie kilku znajomych, którzy mają typowe kina domowe w domu czyli LG/Philips/Szajsung - każdy z nich jak im powiedziałem jak mało to kosztuje (stereo Rotel + TESI) w porównaniu do innych plastikowych urządzeń - wykazało zainteresowanie kupnem tych głośników. Byli w szoku i nie słyszeli zbytniej różnicy do mojego macierzystego sprzętu. (brak ciszy, brak słuchu i tak dalej - przynajmniej tak sobie tłumacze wydanie pieniądze na B&W)   Podsumowując moją ocenę głośników INDIANA LINE TESI 260 - jestem zaskoczony ich wiernością w odtwarzaniu muzyki, muzykalnością i wykonaniem w tym przedziale cenowym. Polecam je każdemu początkującemu i szukającemu naprawdę dobrego brzmienia za niewielkie pieniądze. Jestem bardzo ciekawy jak grają Indiana Line Tesi 560 N - ponieważ jestem miłośnikiem różnorodnej muzyki i stawiam na kolumny większych gabarytów.   Dziękuję za możliwość przetestowania firmie RAFKO. Pozdrawiam, życzę sukcesów w świecie AUDIO.


Bose Companion 3

Dobra czas napisać prawdę o głośnikach Bose Companion 3 series II bo dzięki jakże kolorowym opiniom na tym portalu skusiłem się na zakup tych głośników. Krótko i na temat nie wiem kto pisał te opinie ale podejrzewam że ludzie od Bose.   Przede wszystkim to co jest największym minusem i wręcz w głowie się nie mieści żeby w sprzęcie za takie pieniądze występowały tak głośne szumy przy tylko włączonych głośnikach, niezależnie od podłączonego źródła. Wystarczy je podłączyć do prądu i szum słychać z odległości nawet 1 metra. Można zapomnieć o cichym słuchaniu muzyki bo zwyczajnie się nie da jest zagłuszana przez skutecznie denerwujący szum. Subwofer również wydaję dziwne szumy ale nie tak głośne jak satelitki.   Tak więc podsumowując do jakości dźwięku się nie przyczepiam bo jest dobra i potrafi sprawić przyjemność + mały rozmiar idealnie na biurko, ale co nam po głośnikach których cicho nie posłuchamy bo szumią jak wodospad a w dodatku sprawiają że nasz portfel świeci pustkami bo za taką cenę coś takiego powinno być niespotykane.   Ps. Nie jestem jedyną osobą która się skarży na takie szumy wystarczy poszukać w internecie czy to na polskich forach czy angielskich wystarczy wpisać Bose Companion 3 static noise.


Audiomatus TP01

Pierwsze wrażenie po wpięciu TP01 do systemu i włączeniu go jest takie, że chyba coś nie działa. Na płycie frontowej miga dioda, która po półminutowym nagrzewaniu preampu zaczyna świecić światłem ciągłym, słyszymy delikatne kliknięcie i później nic, cisza. Żadnego stuku w głośnikach, zero szumu czy brumienia. Słuchałem przedtem kilku preampów lampowych i z takim zachowaniem się jeszcze nie spotkałem. Pod względem zakłóceń, szumu i brumienia Audiomatus reprezentuje bardzo wysoki, w kategorii urządzeń lampowych, poziom. Po włączeniu odtwarzania w cedeku okazuje się jednak, że wszystko działa i to działa bardzo dobrze. Najpierwsze spostrzeżenie, w porównaniu z moim pasywnym Goldpointem, jest takie, że w systemie przybyło podstawy basowej, masy i płynności średnicy. W dalszych odsłuchach wrażenie to pozostało, jednak tylko jako część zmian. Brzmienie mojego systemu zmieniło się tak, jakby znany i lubiany sweter wyprać w dobrym płynie do prania wełny. Przybyło objętości, kolory się ożywiły, sweter stał się miększy i przyjemniejszy w dotyku, delikatne włókienka są lepiej widoczne. To ten sam sweter ale wygląda lepiej i nosi się go przyjemniej. W kategoriach opisów sprzętu audio wygląda to tak: bas, pierwsze wrażenie się potwierdza, jest go więcej i jest lepiej kontrolowany. Nagrania robią się jakby bardziej solidne i rytmiczne. Średnica stała się bardziej plastyczna, przyjemniejsza, łatwiej przyswajalna dla uszu. Zanikła delikatna szorstkość głosów ludzkich, zwłaszcza żeńskich, którą słyszałem z Goldpointem. Mniejsze zmiany dostrzegłem w odtwarzaniu wysokich tonów. Jednak wydają się być lepiej zintegrowane z całością, wybrzmiewają pełniej i dłużej. Lokalizacja obiektów na scenie poprawiła się, obraz wydaje się nieco bardziej trójwymiarowy i klarowny. Jednym zdaniem TP01 robi z dźwiękiem to, czego wymagam od próżniowej amplifikacji: dodaje przyprawę z lampowej płynności i magii, ale bez zalewania całości miodem. Jest płynnie, plastycznie, przyjemnie, lekko po ciepłej stronie neutralności, ale przestrzennie i z dużym szacunkiem dla szczegółu. To w ogóle pierwszy słyszany przeze mnie przedwzmacniacz, na który mnie stać, który włączony do systemu robi w nim same pożądane rzeczy. Niczego dobrego nie zabiera, a to co dodaje wydaje się być nieodłączną i oczekiwaną częścią przedstawienia. Dotąd wydawało mi się, że Goldpoint, a jest to naprawdę bardzo dobry przedwzmacniacz pasywny, daje wszystko czego mój system potrzebuje. Miałem rację: wydawało mi się. Zamówiłem TP01 i czekam na dostawę. Przedwzmacniacz Audiomatusa wygląda elegancko i jest starannie wykonany. Przejrzysta, bez udziwnień, płyta frontowa. Bardzo dobre gniazda cinch. Elementy obudowy i płyta frontowa dobrze spasowane, wszystko metalowe. Spokojnie może stać, bez wywoływania dysonansu, obok znacznie droższych sprzętów. Gdyby nazywał się C-J lub AR kosztowałby pewnie kilkukrotnie drożej.


Unitra AT 9100

No mialem kiedys to ustrojstwo. Niestety końcówki mocy na bardzo wolnych tranzystorach BD 285/6(czasem na 2N3055), brak dynamicznych źródeł prądowych w stopniu napięciowym, przedwzmacniacz z bardzo małym wzmocnieniem w otwartej pętli sprzężenia zwrotnego i na szumiacych permanentnie prostych układach tranzystorowych. Nie pozwalało to ani na pasmo 16hz, ani na szybki bas, ani na rozdzielczy dźwięk,ani na cykający precyzyjny sopran. Wszystkie polskie konstrukcje, zarówno Foniki, Kasprzaka czy Diory bazowały na niemal identycznych schematach ideowych. O barwie brzmienia się nie wypowiadam. Wybacz kolego. W swoim juz niekrótkim życiu, takiego dziadostwa jakie oferowała polska myśl audiofilska, chyba nie słyszłem już nigdy później.


Audiomatus AM400

Ponieważ od prawie roku posiadam AS500 i jestem z niego zadowolony, to przymierzyłem się do odsłuchu najnowszych monobloków tego samego producenta licząc na jeszcze lepsze brzmienie. Postęp, to przecież postęp, a AM400 budowane są na najnowszych modułach Icepower. W zasadzie się nie zawiodłem, ale mój AS500 pozostaje. Teraz trochę o brzmieniu. Bas AM400 jest dobrze kontrolowany i głęboki. W porównaniu bas AS500 jest dobrze kontrolowany i bardzo głęboki. Pół punktu dla AS500. Średnica: w porównaniu z AS500 średnica AM400 jest lżejsza i bardziej szczegółowa. Pierwsze wrażenie, które utrzymuje się po dalszych odsłuchach jest takie, że AM400 brzmią troszkę jaśniej. W moim systemie z pasywnym preampem niekoniecznie jest to zaletą. Wysokie: AM400 ma bardzo podobne wysokie do AS500. Reasumując AM400 brzmi jak tranzystor z wysokiej półki, w porównaniu z nimi AM500 to bardzo dobra lampa. AS500 brzmi jak interkonekt miedziany, AM400 jak srebrny. Nie wykluczam, że z preampem aktywnym, zwłaszcza lampowym porównanie AM400 z AS500 mogłoby wypaść na korzyść tego pierwszego, ale w moim systemie z pasywką AS500 jest jednak lepszy. W ocenie brzmienia dałbym mu 4,5 punktu, ale nie jest to możliwe więc dostał 4 punkty. AM400 zakupiłem bezpośrednio u producenta, słuchałem tydzień i nie było żadnego problemu ze zwrotem wzmacniaczy i gotówki.


Audiomatus AS500

O basie mogę napisać tylko jedno: znakomity! Średnica odpowiednio nasycona, ale bez narzucania się. Gładka i jednocześnie wystarczająco szczegółowa. Wysokie ani delikatne, ani ostre. Po prostu są naturalne. Moim zdaniem ten wzmacniacz w dużym stopniu realizuje ideę drutu ze wzmocnieniem. Ma bardzo dużą moc którą podaje wtedy kiedy trzeba i szacunek dla szczegółów kiedy chcemy się na nich skupić Jest bardzo solidnie wykonany i ponadczasowo elegancki. Z tego zakupu jestem bardzo zadowolony.


Sony TA-FB 920 QS

W/g nomenklatury Sony to sprzęt wyższych lotów. Toroidalne trafo, zaawansowany technicznie schemat ideowy, wysokiej jakości komponenty z tranzystorami polowymi na końcu. A brzmienie niestety chyba typowe dla przecietnego soniaka - suche i nie porywajace. Bardzo słaba reprodukcja muzyki klasycznej. Dźwięk nie ma gęstości, wokale nie mają masy i pierwszoplanowego charakteru. Ogólnie jakaś sucha sterylność i ubóstwo brzmienia. Bas: szybki i punktowy, słabe najniższe rejestry, słabe rozciągnięcie jakby odtwarzał tylko 100hz, basowe instrumenty akustyczne brzmią anemicznie. Średnica dość rozdzielcza ale jakaś rozrzedzona i też nie przekazuje charakteru i ekspresji utworu. Górna średnica mocno wyeksponowana, nadająca brzmieniu zjadliwą metaliczność. Przeciąga na swoją stronę szczególnie damskie wokale, powodując szczupłe ale krzykliwe brzmienie ze skłonnoscia do sybilantów. O sopranie można powiedzieć, że nie dźwięczy i nie błyszczy. Ot takie siano. Ten wzmacniacz to wielki klocek, jednak na godzinie 11. już jest przesterowany (kolumny 8omów) i o dużym nagłośnieniu nie ma mowy. Onkyo 8420 choć mniejszy, gra o wiele głośniej, nie spłaszczając i nie zniekształcajac dźwięku. Pod względem brzmienia, niezbyt lubiany SU-A700 w/g mnie wciągnął nosem tego soniaka pod niemal każdym względem. Juz nie wspomnę o małym Denonie M37. Miałem go dość długo bo (i nie dziwne) nie mogłem znaleźć nabywcy za rozsądne dla mnie pieniądze. Porównania odbywały się na kolumnach niezbyt wysokich lotów, z których największe to podłogowe Quadrale Quintas. Jednak mimo mizernych kolumn doskonale widac było różnice między w/w sprzętami.


Tonsil BOLERO200

Kupione pod koniec lat 80-tych. Napędza je Technics SU-VX920. Nie stwierdzam zamulającego basu. Potrafią zagrać cicho, delikatnie z czystym wokalem, pięknie oddają kontrabas.W głośnych partiach orkiestrowych czy chóralnych potrafią zagrzmieć całą potęgą. Najlepiej pracują przy włączonym Power Amp Direct. Całość nie jest finezją lecz porządnie zagrać to potrafi. Gra codziennie po 4-8 godzin już przez ponad 20 lat i... nic się nie dzieje.


Advance Acoustic MCX-400

Kupiłem bo ciekawość mnie zżerała jak to będzie z lampką.Na temat obudowy nic do zarzucenia.Dżwięk, no jestem oczarowany,piękny nic nie wysunięte nic nie schowane.Świetny w poezji , wokal nie wysunięty do przodu ,raczej lekko w tyle.Nie ma nachalności taki cieplutki.Trzeba tylko wymienić zasilanie [wtyczkę i kabelek]Do sterowania trzeba przywyknąć , siedzi tu napęd CD toteż działa to troszkę inaczej niż normalnie,np szuflada sama się zamyka po 10 sek. ale można to strawić.Pilot działa dobrze wygląda makabrycznie.W sumie śmiało można polecić jako taki bezpieczny dżwiękowo odtwarzacz.


Indiana Line Tesi 260

INDIANA LINE TESI 260 – a jednak można...     A było to tak: Razu pewnego przeglądam forum Audiostereo. I widzę, że firma Rafko szuka chętnych do testowania kolumn podstawkowych INDIANA LINE TESI 260. Zapisuję się szybko, bo podstawkowych jeszcze żadnych nie słuchałem. A w moim pokoju, co ma 19 m², powinny się sprawdzić. Po jakimś czasie dostaję wiadomość, że zostałem wybrany w grupie kilkunastu osób do testowania. A chętnych było wielu. Firma Rafko pokrywa koszty przesyłki. Ja mam tylko słuchać przez tydzień. Miło mi :-) Tylko czy te Indiany, to nie kolejne M-audio, albo inny Voice Kraft – nachodzą mnie wątpliwości. Nie znam tej marki. Czekam więc z niecierpliwością.   Nadszedł ten dzień! Kurier przywozi paczkę. Rozpakowuję, oglądam. Wyglądają ładnie, żadnych niedoróbek. Oglądam dokładniej i pierwsze zaskoczenie – głośnik średnio-niskotonowy ma korektor fazy!!! W tej cenie z korektorem fazy. W życiu bym się nie spodziewał. Kolejne zaskoczenie – maskownice mają metalowe kołki mocujące a na nich gumowe podkładki. Takie kołki są super. Wie każdy, kto nie jeden plastikowy złamał przy zdejmowaniu maskownic :-)   Bass- reflex do przodu to mniej problemów z ustawieniem daleko od tylnej ściany. A w tak niedużym pokoju to poważny plus.     Czas na podłączenie. Terminale wyglądają naprawdę solidnie. Mam tylko mały problem z podłączeniem gołych kabli o przekroju 6 mm2. Tylko kto używa tak grubych kabli :-) Po chwili są już podłączone. Na drugim końcu kabli amplituner 6.1 Yamaha HTR-N5060 i Yamaha DVD-S663 połączone interkonektem Sommer Spirit XXL.   Nie mam niestety profesjonalnych podstawek pod te kolumny. Od czego jest pomysłowość :-) Na regały z CD kładę granitowe płyty o wadze ponad 12 kg każda. I już są podstawki. Ustawienie systemu mam po przekątnej pokoju. Normalnie umeblowany, żadnych adaptacji akustycznych.   Nadeszła chwila prawdy. Włączam Pod Budą – Bo przecież razem. Oj coś nie pasuje w tym dźwięku. Zaglądam do pudełka po kolumnach. Są gumowe nóżki do kolumn. Podklejam, stawiam, włączam i wniosek: nie stawiać kolumn bezpośrednio na podstawkach, to psuje dźwięk. Teraz jest już wszystko ok.   Słucham Kolejne zaskoczenie. Bardzo ładnie brzmią. Podoba mi się. Sporo basu jak na tak małe skrzynki. Przyjemne wokale męskie i żeńskie. Fajne wysokie tony. I przede wszystkim scena. Nie płaska. Słychać przestrzeń, głębię sceny.   Idę sprawdzić raz jeszcze ile te kolumny kosztują. Na stronie firmy Rafko 1349 zł. Za sztukę? Nie. Za parę! Pomylili się, czy co? A jednak. Za tę cenę taki dźwięk. No, no.   Słucham z przyjemnością, bo muzyka to stan ducha. A te kolumny podnoszą mnie na duchu. Nie jestem zatwardziałym audiofilem, który każdy utwór rozkłada na czynniki pierwsze. Dla mnie ważna jest synteza nie analiza.   Słucham Grzegorza Turnaua i słyszę jak w Krakowie na Brackiej pada deszcz. Grupy Pod Budą i widzę jak Anna Treter leży na turkusowej polanie. Anna Jantar mi śpiewa ,,będziesz mój” i ciary mi chodzą po plecach. Przy Modern Talking czy Alphaville też wszystko brzmi bardzo dobrze. Mike Oldfield i J.M.Jarre też. Różne gatunki muzyczne i jest OK.   Mija kilka dni i przychodzi przesyłka z kupionym właśnie dziadkiem NAD-em. Legendarny wzmacniacz 3020. Podłączam zamiast amplitunera Yamahy. Z NAD-em grają o wiele lepiej.   Słucham, słucham i nie mogę się nadziwić, że za takie pieniądze można mieć takie brzmienie. Wiele dwukrotnie droższych podłogówek nie gra nawet w połowie tak jak te Indiany.   Niestety tydzień mija i z żalem trzeba spakować skrzynki. Gdyby nie to, że w zeszłym roku kupiłem nowe podłogówki, tobym je sobie zostawił.   Dziękuję firmie Rafko z Białegostoku za możliwość obcowania z muzyką graną przez te kolumny. Było to coś pięknego.






×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.