Skocz do zawartości

Opinie o sprzęcie

5844 opinie sprzęt

NAD C 326BEE

Stojac 2 lata temu przed wyborem wzmacniacza mialem kilka porownan. po odsluchach wybralem ten sprzet. W pelni spelnia moje oczekiwania. z kolumnami Tannoy f4 daje mi olbrzymią satysfakcje z dzwieku. bardzo dynamiczny i szczegolowy. z bledow ktore zauwazylem. pilot piano szybko sie kurzacy - chodz bardzo dobrze i w pelni dostosowany do potrzeb obslugi. skok dzwiekowy z pilota jest duzy. sluchajac w nocy chcac perfekcyjnie ustawic glosnosc trzeba wstac. roznice w dzwieku na najnizszych polozeniach galki glosnosci sa znaczne. duzo sie grzeje. z poczatku trzba go wygrzewac aby pzystosowal sie do wyzszych temperatur pracy.


Jantzen Audio SOLID CORE OFC 17+20 AWG 6N Bi-Wire

JANTZEN AUDIO SOLID CORE OFC 17+20 AWG 6N BI-Wire, to wyjątkowo oryginalna konstrukcja, od razu zwracająca uwagę nietypową budową. Przewód składa się z 4 żył (jednolite miedziane druty o wysokiej czystości materiału) – dwie o średnicy 1 mm i dwie o średnicy 0,5 mm.   Ten duński kabel zachwyca rewelacyjną stereofonią. Widocznie konstruktorom udało się uzyskać idealne warunki dla płynącego przez przewód sygnału akustycznego. Nawet jeśli powyższy przewód został zestawiony ze znacznie droższymi konstrukcjami, to pod względem stereofonii nie można mu absolutnie nic zarzucić. Przestrzeń urzeka głębią i rozmieszczeniem poszczególnych instrumentów. Wokalista i towarzyszące mu instrumenty dosłownie zmaterializowały się przed nami, wywołując pozytywne emocje. Jantzen Audio w wyjątkowym stylu traktuje poszczególne źródła pozorne, dzięki czemu każde z nich ma dużo miejsca na scenie i jest doskonale zlokalizowane. Również pod względem barwy kabel ma wiele do zaoferowania – naturalny przekaz, ale zarazem wierny, gładki, bez oznak ostrości odbieramy jako relaksujący. Przewód prezentuje dźwięk dynamiczny, z dobrze kontrolowanym basem. Gitara basowa brzmi wzorcowo na każdej płycie była prezentowana inaczej, z pełną kulturą, werwą.   Jeżeli szukacie niedrogich kabli, to posłuchajcie Jantzen Audio. Może to być bardzo miłe zaskoczenie.


Pioneer F-550RDS

Rewelacyjny model. Pierwszy tuner Pioneera z RDS. Trzeci model od góry po F93 i F757. Porównując go z tunerem Denona TU 660 muszę stwierdzić ,że ma słabszą czułość. W cenie do 200 zł to prawdziwa okazja.


Luxman L-3

Wzmacniacz ten kupiłem ponad 2 lata temu zachęcony pozytywnymi opiniami o całej rodzinie Luxmanów. Na początku , przez około rok czasu grał u mnie razem z polskimi kolumnami ZG 40 C ( z bierną membraną ) oraz modyfikowanym CD Fonica CDF 003R i dał się poznać z bardzo dobrej strony. Natomiast ponad rok temu nadażyła się okazja wymiany kolumn i źródła , i wtedy dopiero usłyszałem co ten wzmacniacz ( a w zasadzie cały zestaw) potrafi. Żeby się nie powtarzać odsyłam do mojej opinii na temat kolumn Castle Severn II (która odnosi się do całego zestawu a więc i wzmacniacza), Powiem tylko , że L-2 ma rewelacyjną stereofonię , jest uniwersalny ( w zestawie z tonsilami i fonicą bardzo dobrze radził sobie również z cięższą muzyką ) i gra po prostu ślicznie. Polecam


Monkey Cable Diamondback

- bryły rysowane grubą kreską Twoja opinia: Firma RAFKO, która użyczyła kable do testu ma interesującą strategię. Zajmuje się urządzeniami budżetowymi i z średniej póki cenowej, ale wszystkie są w swojej klasie cenowej best buyami! Głośniki firmy Roth czy Indiana Line, są bardzo popularne i warte swojej ceny, a często zaskakują droższą konkurencje, podobnie jest z wzmacniaczami Fatman, które jeśli ktoś lubi lampy są jednym z najlepszych wyborów na początek, choć tu trzeba przyznać że mają silną konkurencje kolegów ze wschodu np. MingDA czy Yaquin.   Reasumując, kupując coś u Panów z dystrybucji RAFKO można być pewnym, że kupi się konkurencyjny w swojej klasie produkt.   Podobnie jest z kablami, które otrzymałem do testu, porównywałem z kablami, jakie posiadam czyli zestawem Tunami Terzo i Tunami Nigo od Oyaide oraz interkonektem Chameleon i głośnikowym Odyssey od Chorda. Kable marki Monkey Cable stają więc, do nie równej walki z kablami za ok. 5000 zł oraz ok. 2000 zł same kosztując trochę ponad 900 zł! (nie podaję tu cen kabli cyfrowych, które porównywałem oddzielnie).   Mam budżetowy zestaw, czy 900 zł to za dużo i lepiej kupić najtańsze kable w sklepie RTV? Czym różnią się kable, czy wpływają na dźwięk? Czy mam wystarczająco dobre kable do mojego systemu, a może te, które mam degradują dźwięk? Czy warto wydać 900 zł czy lepiej zbierać i kupić coś za 2000 zł? Czy tymi kablami mogę poprawić system? To pytania, który zadaje sobie każdy, komu zależy na dobrym zestawie stereo.   Postaram się nie tylko opisać dźwięk, ale także podpowiedzieć czy warto myśleć o Monkey Cable w systemach klasy budżetowej i średniej do umownej granicy 6 tyś złotych. Kable testowałem w systemie, jako całość, ale także mieszając z oyiade i tunami, aby wychwycić ich cechy i znaleźć najlepsze połączenia oraz ograniczenia kabli.   W tej części testu opisuję kabel głośnikowy: Clarity Diamondback     Kable głośnikowe marki Monkey Cable nie robią już tak dobrego wrażenia jeśli chodzi o wygląd w porównaniu do interkonektu. Są to solidnie wykonane kable z porządnymi wtykami ale nie zaskakują tak jak ich mniejsi bracia.   Po włączeniu ich do systemu odniesienia natychmiastowo słychać różnice, ich charakterystyka jest podobna do tej kreowanej przez intekronekty ale dźwięk jest delikatniejszy ale i odrobinę bardziej szczegółowy, jego główne zalety zwiewność i duża ilość powietrza w dźwięku. Trzeba powiedzieć, że kable są całkiem rozdzielcze i wyrafinowane! Niestety w porównaniu do odysseya czy tunami, nie ma takiej masy i namacalności dźwięku. Szczególnie odczułem to w sountrackach z Blade Runnera czy Matrixa. Jest fajny przekaz, wyraźne granie, sporo się dzieje, to trzeba jednak jasno powiedzieć że przynajmniej w moim systemie brakowało mu soczystości i koloru - w muzyce z pościgu na martixsie jest bardzo dobry rytm ale nie ma efektu WOW jak w droższych kablach. Jest to bardzo zrównoważony naturalny kabel o dobrej ale nie wybitnej dynamice, rytmie i przestrzeni - kabel ma tendencje do zamykania dźwięku po między głośnikami i relacje są ograniczone do tego zakresu. Co ogranicza możlwiości interkonekta clarity.     W moim jak już wspominałem się raczej delikatnym, ciepłym systemie, kabel źle się wpasował, szczególnie w połączeniu z interkonektem, który ma podobną charakterystykę - jest za NEUTRALNIE - kabel jest odrobinę po chłodnej stronie, za DELIKATNIE. Do systemów, które potrzebują kopa polecam jednak droższego chorda, np. rumour, w systemach, które potrzebują ocieplenia i zmiękczenia droższą suprę ale systemach mocnych, podkolorowanych z problemami na basie, to własnie Monkey będzie najlepszym wyborem! A do takich systemów został zaprojektowany!   Pomimo moich zastrzeżeń co do kabla w skali absolutnej - chcę, aby było jasne czego ten kabel nie potrafi. To faktycznie trzeba powiedzieć, że tekst ze strony internetowej producenta jest prawdziwy - swojej klasie cenowej tj. do 500 zł Diamonback jest chyba najlepszy, a na pewno jest najbardziej neutralnym i wyrafinowanym kablem jaki znam! Taki Carnival Silver Screen od Chorda jest może bardziej dynamiczny, ale nie jest tak muzykalny jak Monkey! Żeby mieć coś lepszego, po prostu trzeba wydać więcej pieniędzy!     Jest tak, ponieważ kabel ma jedną wyróżniającą się cechę w kwocie do 1000 zł, ma niesamowite właściwości tonizujące, w każdym systemie, gdzie jest duża potęga, a chcemy uspokoić dźwięk, zapanować nad basem i dodać powietrza, kabel Diamondback będzie najlepszym wyborem! Myślę że fajnie się zgra w systemach takich jak NAD lub NAIM. W systemach opartych na stereotypie marantza czy innego Japończyka nie łączył bym go z firmowym interkonektem ale np. z chordem cobra plus lub chameleon plus - to może być super mieszanka! Przynajmniej u mnie w systemie takie połączenie zagrało bardzo fajnie, bardziej mięsisty ale wciąż poukładany dźwiek, bez czarującej średnicy ale za to dużym powietrzem i fajnym rytmem. Nie było to tak powalające jak w intekonekt clarity z kablem odyssey, choć w bardziej wybuchowych systemach to pierwsze zestawienie może być lepsze i tańsze!     Interkonekt Clarity konkurujący z kilkukrotnie droższymi kablami rozbudził moje oczekiwania, Diamonback ma pewne cechy wybitne jak zwiewność, delikatność czy tonizowanie ale nie może konkurować z kablami dwukrotnie droższymi tak jak robił to Clearity Analogue!   W swojej klasie cenowej to jeden z najciekawszych kabli, choć nie sprawdzi się w każdym systemie. Ale o czym ja mówię przecież to kabel za 500 zł, w systemach do 1-2 tyś za klocek, będzie równoprawnym jak nie najlepszym komponentem!   Aż strach pomyśleć jak Monkey Cable, wypuści kable głośnikowe i intekonekty w serii Connoisseur!   Budowa:   Przekrój przewodu 2x3,3mm2, giętki Wysokiej jakości przewodnik z miedzi beztlenowej: PC OFC (Pure Crystal Oxygen-Free Copper) o czystości 99.999% który dodatkowo jest posrebrzany Ultra precyzyjny przewodnik zbudowany z trzech warstw zaplatanych włókien Solidne wtyki   Czy warto wydać 900 zł na zestaw od Monkey? Na chwilę podłączyłem całkiem niezły gruby miedziany kabel z Media Markt za 20zł metr oraz Łączówki monster kable za 100 zł z mojego sypialnianego systemu, dżwięk odrazu opadł, ujednolicił się i zmatowiał, bas czasem fajnie mruczał i było całkiem prztulnie i ciepło ale nie było to już tak muzykalne granie, bryły znikneły a scena była kartką! Te 1000 zł po prostu trzeba wydać! Pozwala to już uzyskać poziom, o którym możemy powiedzieć Hi-Fi, klocki oczywiście też muszą kosztować co najmniej po tysiaku, pozwoli to na złożenie czegoś fajnego za 4-5 tyś (DAC, Głośniki, Wzmak, Kable)! Jeśli nie monkey jako całość, to na pewno Monkey w mieszance z Chordem lub Suprą lub innym kablem, który dobrze znacie!


Monkey Cable Clarity Analogue

Firma RAFKO, która użyczyła kable do testu ma interesującą strategię. Zajmuje się urządzeniami budżetowymi i z średniej póki cenowej, ale wszystkie są w swojej klasie cenowej best buyami! Głośniki firmy Roth czy Indiana Line, są bardzo popularne i warte swojej ceny, a często zaskakują droższą konkurencje, podobnie jest z wzmacniaczami Fatman, które jeśli ktoś lubi lampy są jednym z najlepszych wyborów na początek, choć tu trzeba przyznać że mają silną konkurencje kolegów ze wschodu np. MingDA czy Yaquin.   Reasumując, kupując coś u Panów z dystrybucji RAFKO można być pewnym, że kupi się konkurencyjny w swojej klasie produkt.   Podobnie jest z kablami, które otrzymałem do testu, porównywałem z kablami, jakie posiadam czyli zestawem Tunami Terzo i Tunami Nigo od Oyaide oraz interkonektem Chameleon i głośnikowym Odyssey od Chorda. Kable marki Monkey Cable stają więc, do nie równej walki z kablami za ok. 5000 zł oraz ok. 2000 zł same kosztując trochę ponad 900 zł! (nie podaję tu cen kabli cyfrowych, które porównywałem oddzielnie).   Mam budżetowy zestaw, czy 900 zł to za dużo i lepiej kupić najtańsze kable w sklepie RTV? Czym różnią się kable, czy wpływają na dźwięk? Czy mam wystarczająco dobre kable do mojego systemu, a może te, które mam degradują dźwięk? Czy warto wydać 900 zł czy lepiej zbierać i kupić coś za 2000 zł? Czy tymi kablami mogę poprawić system? To pytania, który zadaje sobie każdy, komu zależy na dobrym zestawie stereo.   Postaram się nie tylko opisać dźwięk, ale także podpowiedzieć czy warto myśleć o Monkey Cable w systemach klasy budżetowej i średniej do umownej granicy 6 tyś złotych. Kable testowałem w systemie, jako całość, ale także mieszając z oyiade i tunami, aby wychwycić ich cechy i znaleźć najlepsze połączenia oraz ograniczenia kabli.   W tej części testu opisuję intekonekt: Clarity Analogue Interkonekt 2xRCA-2xRCA   Seria Clarity to w tej chwili najwyższa seria Monkey Cable, kabel w wersji 1 metr kosztuje 359 PLN, cena wydaję się wręcz okazyjną i szczerze mówiąc nie spodziewałem się zbyt dużo po tym kablu. Założyłem, że jedyne, co mogą wyciągnąć inżynierowie z Monkey to zrównoważony niepodbarwiony dźwięk o dobrym basie ze stabilną stereofonią. Takie były moje doświadczenia z kablami innych marek w tej cenie lub był to dźwięk wybuchowy raczej kinowy jak to jest Cobra Plus firmy Chord, z niepełną stereofonią i matową średnicą.   Kabel robi świetne wrażenie, jest dobrze zapakowany, połprzezroczysta CZERWONA osłonka wygląda seksownie, a solidne ciężkie wtyki idealnie go dopełniają.     Trzeba od razu powiedzieć, Clarity Analogue jest lepszy od każdego kabla, jaki słyszałem do 1000 PLN, a w swojej klasie jest po prostu wybitny i nie ma konkurencji!   Nie ma tu żadnego „ale”, po prostu nie mogłem się nadziwić, gdy zamieniłem kabel Tunami Terzo i podłączyłem Monkeya. Poza lekkim ochłodzeniem dźwięku, przez pierwsze kilka utworów z płyt Tears of Joy Antonio Forticione nie miałem żadnych uwag! Ba miałem także wrażenie że scena uległa poszerzeniu i stukniecia w gitarę tak charakterystyczne dla tego artysty, nie dochodzą już z około metra od głośnika ale kilku!   Jest to kabel, którego w kolorowym i lekko ciepłym systemie jak mój, można słuchać z satysfakcją i bez zmęczenia! Kabel jest dokładnie po środku linii ciepły chłodny, jest bardzo neutralny, jest dynamiczny, stereofonia jak na tę klasę cenową jest oszałamiająca, ma fajny akuratny bas, choć tu trzeba powiedzieć, że lekko podbity jest średni bas a niski nie jest już tak dobrze zarysowany, jest to pewna sztuczka inżynierów, aby w systemach budżetowych nie wyrywał się z pod kontroli.     Po powrocie do kabla będącego w moim systemie referencją tj. Tunami Terzo, słychać pewne ograniczenia, ale też i zalety kabla od ludzi z RAFKO. Po pierwsze kabel nie jest tak kolorowy jak kable z wyższej póki, mikrodynamika jest uśredniona a wysokie tony nie są tak jedwabiste, szczególnie słychać to w moim systemie, który jest nastawiony na reprodukcję głosu, małych składów wybrzmień i ma trudna do osiągnięcia „w ogóle” barwę np. na płycie Audiofeels Uncovered czy ostatniej wydawnictwie Reni Jusis Iluzjon głosy były fajne dobrze formowane ale nie tak przekonujące jak z kablem oyaide. Kabel ma rozdzielczość na poziomie na pewno wystarczającym do zestawów do 5 tyś, po prostu te urządzenia tego nie pokażą, ale to, co trzeba podkreślić stereofonia tego kabla jest fenomenalna, wskazało mi to pewien kierunek z moim interkonektem i będę poszukiwał czegoś o barwie Tunami Terzo ale z lepszą stereofonią, bo ten prawie 5 razy tańszy kabel potrafił pewnych sytuacjach zagrać ciekawiej, trzeba jednak zaznaczyć że scena jest szeroka ale dosyć płytka i źródła przesuwają się na linii poziomej i do przodu, ale nie mają głębi, instrumenty są formowane ale nie tak dokładnie jak w kablach z poziomu do 2 tysięcy zlotych.   Bas jak już mówiłem nie jest tak dobrze różnicowany i skupiony na średnim zakresie, przez co akuratny i szybki co można uznać za zaletę w systemach z którym pewnie przyjdzie mu pracować.   A jak kabel Monkey Cable porównuje się z Chordem Chameleon który do nie dawna uznawałem za bestbuy do 1000zł? W systemie takim jak mój, który nie potrzebuje dopalenia, zmiata go z powierzchni ziemi, dźwięk jest bardziej naturalny rasowy, nie tak podkolorowany, słuchając chorda wydaję się, że gra tylko skrajami pasma i nie ma średnicy, co jest nie prawdą, ale tak to słychać w szybkim porównaniu. Jeżeli jednak mamy system, chłodny to chord nadal może być lepszym wyborem, ale jest to kabel o wiele mniej neutralny ale bardziej dynamiczny!   Opisane efekty niestety da się usłyszeć z kablem głośnikowym Odyssey lub Tunami Nigo, interkonekt grając z dostarczonym w komplecie Daimond Backiem niestety traci swoją całą magie i gra bardzo poprawnie ale chyba mniej ciekawie niż podobny cenowo, ostatni od dołu zestaw z oferty Chorda Cobra plus + Ruomur. Trzeba o tym pamiętać, inżynierowie z chorda wiedzą co robią i ich zestaw jest zestrojony do tanich budżetowych zestawów za 3-4 tyś złotych wtedy najlepszym rozwiązaniem jest interkonekt Clarity Audio ale kabel głośnikowy np. Chorda albo Supry z poziomu Roumor lub wyżej, trzeba jednak pamiętać że te kable są po prostu droższe i dlatego lepsze, choć szkoda marnować potencjał Clarity.   Czy warto kupić Clarity Analogue? Jeśli system nie potrzebuje ocieplenia nie ma lepszego wyboru. Jak sama nazwa wskazuje dźwięk jest analogowy i przejrzysty! A odłożone pieniądze można zainwestować na lepszy kabel głośnikowy, bo tu jednak nawet w tanim zestawie będzie słychać różnice. Jeśli nie chcecie dozbierać pieniędzy a wasz system ma tendencje do przebarwienia, bas się rozlewa, zestaw od Interkonekt + Głośnikowy od Monkey do 1000 zł będzie najlepszym wyborem, bo system na pewno zagra dobrze i będzie pokładany, chord w tym zakresie cenowym nie daje takiej gwarancji!     Budowa: Kabel jest zbudowany z miedzi beztlenowej: PC OFC (Pure Crystal Oxygen-Free Copper) o czystości 99.999%, nie jest to, więc tak modna miedź PCOCC, miedź podobnie jak w kablach chorda jest posrebrzana, dla poprawienia przejrzystości i dynamiki. Kabel jednak jest spokojniejszy niż kable chorda do 1000 zł.   Przez półprzezroczysty CZERWONY nylonowy płaszcz widać potrójne ekranowanie z posrebrzanej plecionki chroniące przed szumami elektromagnetycznymi, muszę przynać że to na prawdę działa i słuchać uspokojenie sceny dźwiękowej.   Kable są zakończone wysokiej klasy wtykami wykonane z polerowanego metalu z warstwą 24 karatowego złota, rzadko spotykane na tym poziomie cenowym!   Kabel robi lepsze wrażenie niż wszelkie kable do 500-700 PLN! Chord Chameleon wygląda przy nim jak zabawka.   Czy warto wydać 900 zł na zestaw od Monkey? Na chwilę podłączyłem całkiem niezły gruby miedziany kabel z Media Markt za 20zł metr oraz Łączówki monster kable za 100 zł z mojego sypialnianego systemu, dżwięk odrazu opadł, ujednolicił się i zmatowiał, bas czasem fajnie mruczał i było całkiem prztulnie i ciepło ale nie było to już tak muzykalne granie, bryły znikneły a scena była kartką! Te 1000 zł po prostu trzeba wydać! Pozwala to już uzyskać poziom, o którym możemy powiedzieć Hi-Fi, klocki oczywiście też muszą kosztować co najmniej po tysiaku, pozwoli to na złożenie czegoś fajnego za 4-5 tyś (DAC, Głośniki, Wzmak, Kable)! Jeśli nie monkey jako całość, to na pewno Monkey w mieszance z Chordem lub Suprą lub innym kablem, który dobrze znacie!


Castle Severn II

Minął już ponad rok od kiedy kupiłem te "magiczne" kolumny,mam więc już jak sądzę, wyrobione zdanie na ich temat. Piszę "magiczne" ponieważ po latach słuchania "różnych różności" dzięki tym kolumnom zacząłem na nowo odkrywać muzykę a co najważniejsze przekazywaną w niej emocję. Jest to chyba ich największy plus - zdumiewająca wręcz umiejętność przekazywania emocji. Kolumny są bardzo dobrze zrównoważone , wszystko jest na swoim miejscu(i wysokie i niskie i średnie),bardzo ładny nisko schodzący bas , czarująca średnica i nie męczące,subtelne a jednocześnie zawsze obecne wysokie. Kolumny o bardzo ładnej stereofonii , budują trójwymiarową scenę dźwiekową na której każdy instrument i wokalista ma swoje miejsce i otoczony jest "powietrzem". Wokale kobiece są wręcz namacalne , muzyka kameralna , akustyczna , instumenty drewniane , dęte,jazz,gitara akustyczna, akordeon , to to, co te kolumny lubią najbardziej. Anna Maria Jopek , Lorenna McKennitt,Yasmin Levy,Kte Bush,Tracy Chapman,Richard Galliano,Al Di Meola,Buena Vist Social Club brzmią na nich doskonale. Rownież materiał typu : Vangelis czy Dead Can Dance wypada bardzo dobrze. Oczywiście wszystko to opisuję w kontekście posiadanego zestawu , mojego pokoju odsłuchowego i dobrze zrealizowanych płyt CD. Obecnie kolumny te z racji kompletnego "braku prasy" można kupić bardzo tanio.(cena nowych w 1999 roku to : 3850 zł) Jeżeli ktoś lubi spokojny ,nie męczący a jednocześnie muzykalny i emocjonalny przekaz muzyczny,Polecam.


Roth Audio KH20

Bardzo uniwersalny i kompaktowy subwoofer. W muzyce dostarcza przyjemnego szybkiego basu, który bez problemu nadąża za kolumnami - zawdzięcza to szczelinowemu bass reflexowi i małej (jak na subwoofery) membranie.   W kinie domowym radzi sobie dobrze - trzeba jednak sprawdzić czy efekty będą zadowalające w danym miejscu - w większych pomieszczeniach może być zbyt słaby (membrana 8").   Dodatkowo zajmuje mało miejsca i ma bardzo elegancki wygląd - to atut dla osób które nie są samotnikami mieszkającymi w salach odsłuchowych - innym domownikom może zależeć na czymś więcej niż dźwięku :)


Creek A50i

Przerobiłem ostatnio bardzo dużo wzmacniaczy szukając odpowiedniego dla siebie.Przypadkiem trafiłem na niepozornego Creeka A 50 ir.Napewno zostanie u mnie na dłużej gdyż ujął mnie swoim sposobem przekazywania emocji zawartych w muzyce,spektakularna stereofonia,nasycona średnica,partie wokalne to dosłownie miód na uszy.Wzmacniacz ma umiarkowaną moc ze względu na brak sprzężenia zwrotnego ale to nie przeszkadza mu wysterować nawet bardzo prądożerne kolumny.Można o nim pisać bez końca bo to bardzo dobry wzmacniacz,tylko cena jest bardzo wysoka ale warto.Sprzęt na lata.


Pioneer SE-A1000

Słuchawki te kupiłem w ciemno szukając nowych brzmień (miałem jeszcze 4 inne AKG K 240 Monitor, AKG K141 Studio, Philips SBC HP 910 i 1000). Kupując je nowe okazyjnie na allego stwierdziłem iż w razie porażki co najwyżej ze stratą sprzedam. Pierwsze wrażenia takie sobie ale pozytywne -grają niezwykle szeroko. Ale co nieco do AKG K240 im brakowało - nie ta góra - brak gładkości, bas ok ale słabszy niż w AKG K141... W końcu podłączyłem do CD na parę dni celem wygrzania (przed sprzedaniem ich bo z wyjątkiem szerokości grania w niczym wybitne nie były) - w które szczerze mówiąc niezbyt wierzyłem, aż do momentu ponownej próby. Po tym czasie stały się wprost wybitne! Nic co dało się usłyszeć na AKG K240 im też nie umykało, a wprost przeciwnie uszy zostały zalane taka ilością detali że nie wiadomo na czym się skupić! Barwa dźwięku i neutralność na poziomie AKG K 240 z tym że jeśli mamy ochotę na basowe - techno -bum bum- w uszach 240 tego nie potrafią wogóle, 141 przesadzają a pionery są w tym względzie jak 240 bas skromny ale prawidłowy ale korektorem da się je nakłonić do skakania na głowie i przy tym są to jedyne słuchawki w całym zestawieniu które nawet po podkręceniu na maxa bas, głośność nie mają tzw pierdz... Podsumowując przyjemniejsze i jeszcze czystsze (czytaj jeden koc miedzy uszami a głośnikami mniej) niz w AKG K240 Monitor barwa podobna ale są jaśniejsze i efektowne. Grają szeroko i przestrzennie w zależności od nagrania na płycie czasem wręcz włączając jednocześnie kolumny i słuchawki (tak iz słychać jedne i drugie naraz mając słuchawki na uszach) sciszamy kolumny do zera i nie wiadomo kiedy ten moment następuje wydaje się iż dalej grają taka przestrzeń:)Koledzy zapaleni przeciwnicy słuchawek po niemal zmuszeniu ich do ubrania tego modelu mieli szczęki bardzo rozdziawione - jak słuchawki mogą tak grać!!! Po jednym z utworów Kate Melua chcieli usłyszeć ten sam utwór na kolumnach i pojawiły się pytania a gdzie jest te pstryk pstryk w przestrzeni , a gdzie jest tamo a gdzie... kolumny nie oddały nawet 60% detali owych pioneerów...


Magnat Quantum 653

Brzmienie bardzo poukładane, wyrównana charakterystyka, bardzo muzykalne kolumny, myślę też, że uniwersalne. Fajny spręzysty i głęboki bas, bez zadnych dudnień i buczeń. Osoba ceniąca delikatna górę będzie zadowolona z jej charakteru a także tego, ze nie jest to zakres podbity. Po przesiadce z podłogówek brytyjskiego pochodzenia na nowo odkrywam muzykę a pomimo, ze to monitory to czasem mi opada kopara jak głośno i z jakim basem potrafią zagrać. Jak ktoś się zasugeruje nazwą marki i bedzie oczekiwał brzmienia efekciarskiego z podbitymi skrajami pasma i wyzszym basem bedzie zawiedziony- Quantumy grają zupełnie inaczej.


Monkey Cable Diamondback

Wykonanie: Na pierwszy rzut oka kable wyglądają uczciwie i stonowanie. Nie ma kiczowatego przepychu ale nie ma i ubóstwa - kabel o średnicy 2x3,3mm2, w przeźroczystej izolacji pod którą przebiegają gustownie splecione posrebrzane miedziane trzewia kabla. Wszystko zakończone pozłacanymi wtykami bananowymi (uwaga, banany wyglądają solidnie, lecz w moim egzemplarzu testowym komuś udało się jeden z nich lekko wygiąć).   Brzmienie: W dość wrażliwym na kable zestawie, Diamondback zagrały najpierw w biwiringu wespół z posiadanymi przez mnie QEDami (wiem, bez sensu - dwa srebrne kable). Po rozłączeniu i graniu tylko na Diamondback zasadniczych różnic nie dało się usłyszeć. A Diamondback kieruje dźwięk w w kolumny z taką gracją, że te nie mają problemu z poukładaniem brzmień i stworzeniem przed nami sugestywnej przestrzeni, zanurzeni w której z lubością odnajdziemy niuanse dźwięku. Oczywiście, należy wziąć pod uwagę, że kiepskie płyty - nadal będą grały kiepsko. Diamondback to wbrew wszystkiemu kable neutralne, lecz potrafiące zapanować nad dołem, który w starych, analogowych kawałkach nie przeradza się w niesione rezonansem buczeniem. Bas potrafi ładnie wybrzmieć - z charakterem, lecz bez dłużyzn i zbytniego spłycenia. Średnica w tych kablach jest najbardziej nacechowana rolą wiodącą i bardziej skłaniałbym się ku stwierdzeniu, że to właśnie górna część tej średnicy najprecyzyjniej zaznacza swoją obecność. Sama góra - choć nie można jej nic zarzucić i nie jest natarczywa, szczerze powiedziawszy, dopiero po sparowaniu z konektorem Clarity Analogue uzyskałem zwiewność i czystość, którą wcześniej ujęły mnie moje MA. Nie jest to oczywiście zarzut, tylko stwierdzenie istnienia takiego a nie innego niuansu brzmieniowego.


Monkey Cable Clarity Analogue

Wykonanie: Ekstrawagancja czerwieni w połączeniu z wybornie wyglądający, masywnymi wtykami - tak można streścić atrakcyjny wygląd tych przewodów. Rozkręcenie wtyku ukazuje solidne lutowanie i staranność wykonania. Składający się z posrebrzanej miedzi przewód ekranowany jest potrójną (sic!) również posrebrzaną plecionką, a wszystkiemu temu możemy się przyglądać przez giętki, półprzeźroczysty, czerwonawy płaszcz.   Brzmienie: Rządne zmiany zmysły sugerują nieco bardziej krótszy i twardszy bas (ale nie głębszy). Góra bardziej wdzięczna, niż przy konektorach z samej miedzi. Interkonektory nie ubarwiają niczego po swojemu i kiepskie nagrania - nadal brzmią kiepsko. Lecz dysponując dobrym materiałem muzycznym, bez trudu odnajdziemy w starszych nagraniach analogowego ducha, w nowszych wyrazistość i odrębność instrumentów. Przestrzennie wszystko układa się bez zarzutów, brak efektów stłamszenia lub zbicia dźwięków w jedną ścianę, instrumenty tworzą scenę przed nami w oderwaniu od kolumn, a wszystko elegancko obejmuje wokal. Średnica zarówno wpadająca w dół jak i górę pasma jest czytelna, bez niedomówień. Niuanse wysokich tonów wybrzmiewają niekiedy z delikatnością na granicy z przesadą.   W mojej testowej konfiguracji sprzętowej trzeba dość wybitnie uważać, by nie popaść w 'rozmemłany' bass, lub płaskie mlaskanie stopki perkusyjnej, czy innych instrumentów perkusyjnych. Z tymi interkonektorami jednak udało się tego uniknąć.


Nordost Shiva

To będzie komentarz do opinii użytkownika jarektoifl... Nie wytrzymałem. :-) Wiem, jak zbawienny wpływ na mój system mają kable zasilające (podkreślam piszę tylko o moim systemie). Mają one bardziej pozytywny wpływ, niż kable głośnikowe i interkonekty razem wzięte! Powtarzam - u mnie. Tak, tak - to nie żarty. To przygnębiające czytać, że kable sieciowe nie działają, bo... "nie maja prawo działać"!!! Fakt - nauka do tej pory nie wyjaśniła przekonywająco, jak kable zasilające wpływają na dźwięk. A, więc: skoro nauka nie wyjaśniła, to działać prawo nie mają!!! (no, po za tym, że doprowadzają prąd). A skoro nie mają prawo działać, to po co będę sprawdzał, czy aby jednak nie działają? No, sorry - w jednym czy dwóch systemach podłączali kable sieciowe i nie działały. Skoro tak, to nie działają. I teraz siadamy przed komputer i piszemy, jak ci biedni, naiwni audiofile dają się nabijać w butelkę przez pazernych producentów sieciówek. Toż to przecież czysta autosugestia, psychologiczny mechanizm racjonalizowania wydanych pieniędzy i nic po za tym. Muszę się przyznać, że parę lat temu moje myślenie szło mniej więcej w podobnym kierunku; może z tą różnicą, że nie wykluczałem, iż mogę się mylić. Czytając jednak różne opinie o sieciówkach, zacząłem sobie zadawać pytanie - może tamci maja trochę racji. Może coś jest jednak na rzeczy. Zacząłem testować sieciówki. Pierwsza - za 350 zł - bez wpływu na dźwięk :-( Sieciówki za ok. 600 zł - wpływ niewielki (na plus). Przedział 1400 - 1600 zł - wpływ bardzo wyraźny na różne aspekty dźwięku. Dopiero sieciówki z przedziału 3500 - 4000 zł... Tu nastąpił klasyczny opad szczęki, słuchanie płyt na nowo itp. To są ceny za kable nowe (kupowałem używane). Na pewno można kupić porównywalnie dobre kable, ale tańsze, ja jednak nie miałem cierpliwości do testowania wielu kabli. Dlaczego niektórzy tak zaciekle przekonują, że kable sieciowe nie działają? Moja zdanie jest takie, że takie osoby są bardzo przekonane do swoich opinii. Tak bardzo, że gdyby byli zmuszeni je zmienić, to świat by im się zawalił. Skoro taka "oczywistość", że kable zasilające tylko zasilają, może być złudzeniem, to również inne moje "oczywiste" poglądy na życie mogą runąć. Grunt osuwa się pod nogami i pozostaje tylko błagalne pytanie "Panie Premierze - jak żyć?!" :-) No dobra... Jak widzicie dokonałem wnikliwej psychologicznej analizy myślenia "kablosceptyków". Kto wie może mam rację... :-) Pozdrawiam wszystkich!


Monkey Cable Clarity Analogue

Zaraz po wpięciu w tor nowego elementu, różnicę łatwo się dało wychwycić. Bas stał się naprawdę szybki i bardzo mocny. Wysokie tony sypały się przy każdej okazji. Ale moje odczucia nie były już tak jednoznacznie pozytywne. Największą stratą jaką natychmiast odczułem to barwy wybrzmień. Posiadany przeze mnie Acrolink ma manierę podkreślania i wypełniania każdego wybrzmienia. Przez co instrumenty akustyczne brzmią najbliżej tego co pamiętam z koncertów. Clarity Analogue pokazał brzmienie jakie kojarzę ze stereo u kolegów. Dźwięki wypełnione barwą, ale krawędzie ostro zakończone. Czasem mnie się to bardzo podobało a czasem odtrącało. O ile ACDC pokazało jeszcze więcej energii to Raz Dwa Trzy straciło swój romantyzm.


Monkey Cable Diamondback

Jak widać po moim zestawie, opinię piszę z punktu "słyszenia" posiadacza ciepłego stereo z wyraźnie wycofaną górą. Po wpięciu przewodów głośnikowych Diamondback wystarczyło parę sekund by usłyszeć różnicę. Przewody dały bardziej bezpośrednią średnicę. Wyczyszczone zostały brudy jakie oddzielały mnie od wykonawców w studiu. Wszystko stało się bardziej sugestywne, prawdziwe, nieco bardziej dynamiczne. Cały czas pozostawałem po zdecydowanie ciepłej stronie brzmienia. W tej kwestii przewody prawie niczego nie zmieniły. Wychwycenie pozostałych różnic zajęło mi już kilka minut ponieważ nie były aż tak narzucające się. Bas stał się krótszy, mocniejszy ale schodził równie głęboko. Wysokie tony mocniej i częściej dawały o sobie znać. Skraje pasma nadal nie powodowały nadal zmęczenia słuchaniem muzyki nawet gdy w utworze bardzo eksponowane. Wszystko było lekko zaokrąglone, homogeniczne, płynne. Muszę przyznać że przewody idealnie wpisały się w mój gust i potrzeby. Niczego nie straciłem a wiele zyskałem. Zwarzywszy że po przychlnych recenzjach w naszym kraju cena audio zaczyna rosnąć... hmm strach takie opinie zostawiać na forum.






×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.