Eugeniusz Bodo - co zostanie z legendy?

[Gość Włodzimierz_55692]

W niedzielę 6 marca startuje najnowszy serial TVP pt.: "Bodo". Eugeniusz Bodo - to ciekawy aktor przedwojennego polskiego kina i człowiek o bogatym życiorysie (http://culture.pl/pl/tworca/eugeniusz-bodo). Jeden z moich ulubionych polskich aktorów z okresu II RP. Wolałem obejrzeć z Nim film, niż iść z Rodzicami na procesję Bożego Ciała. Tak TV w PRL-u dbała o kulturę.

Ciekaw jestem, co po tym serialu zostanie z moich wspomnień i niewątpliwej legendy Polskiego Kina po obejrzeniu tego serialu?

Zapraszam do dyskusji - szczególnie po obejrzeniu.

[wojciech iwaszczukiewicz]

Na czym miałaby polegać ta legenda?Na szmirowatym aktorstwie w kiczowatych komediach?

Jedyne co może być interesujące w tym serialu to ukazanie czasów i ludzi ze środowiska.

[Gość Włodzimierz_55692]

Z dzisiejszego punktu widzenia także aktorstwo Jacka Woszczerowicza można uznać za szmirowate, a w ogóle wszystkie filmyz tego okresu za kiczowate.

Masz wyjątkowo wysublimowany punkt widzenia.

[wojciech iwaszczukiewicz]

Pamiętam Woszczerowicza i nie uważam jego aktorstwa za kiczowate (np. w teatrze TV "Kapitan z Kopenick").Natomiast całe przedwojenne polskie kino to kicz.Co wcale nie wyklucza,że serial może być ciekawy.

[Bezlitosna Niusia]

Jak przedwojennie, to przedwojennie:

 

Och! Jakże mocno i zasadniczo ośmielę się nie pogodzić z Twą, Przyjacielu Wojciechu,opinią w tem temacie. No, jakżeż można?

Taki, coby zbyt długo nie szperać po encyklopedyjach, tudzież inszych kinematografów zapasach i "szafach" - znamienity, radosny, wspaniale zagrany, zrealizowany i cudny film "Piętro wyżej" to (i tu przejdę do naszych czasów) - uj???!!!:-))

 

Aktorstwo, owszem - było inne; podobnie jak fryzury pań.

Ale - czy gorsze?

 

Kreślę się z szacunkiem i kłaniam.

 

Jacek.

[wojciech iwaszczukiewicz]

Powstawały wtedy wybitne filmy ale nie w Polsce.Ówczesne polskie kino to komercha,brak oryginalności i dobrego smaku.Żałosne aktorstwo i poziom techniczny.To pierwsze to o tyle dziwi,że zawsze mieliśmy dobry teatr i dobrych aktorów.Ale nie w kinie.Nawet jak się ogląda tych największych aktorów teatralnych(Jaracz,Zelwerowicz,Osterwa) w filmie( najczęściej w epizodach) to żal patrzeć.Trochę zaczęło się zmieniać tuż przed wojną jak powstał PIST ale zabrakło czasu.

 

Nie dam się przekonać,że polskie kino międzywojenne było dobre.Ono było kiepskie.Ale lubię je oglądać bo było nasze i pokazywało ówczesną Polskę.

[Gość Włodzimierz_55692]

Nie zgodzę się z tym. I powtórzę raz jeszcze. Patrzysz na to kino z pozycji dzisiejszych uprzedzeń. Dobre kino to takie, na które chodzą widzowie i które żyje w świadomości widzów. Dobre kino to także baśń albo bajka. I muszą być autentyczne gwiazdy. Bodo taka był. A tak niewątpliwie było z polskim kinem z okresu II RP. Żyło jeszcze w czasach PRL-u. A piosenki z niemal każdego z tamtych filmów na lata zostały przebojami, które potrafiły śpiewać kolejne pokolenia. O kinie polskim przed i po 1989 roku tego powiedzieć nie można. Totalna porażką było np. tzw. kino moralnego niepokoju (ocena Kałużyńskiego i nie tylko). Była to konwencja niemal dokumentu, niby niosąca głębokie przesłanie artystyczne. W gruncie rzeczy złe filmy bez wyrazu. W przedwojennym kinie też były takie produkcje i o niebo lepsze - w tym z kreacjami Jacka Woszczerowicza, a nawet, o zgrozo, z Bodo.

 

Z perspektywy czasu wiele produkcji światowych oceniam podobnie jak Ty. Zdecydowanie większość filmów, które obejrzałem. Mimo, że kiedyś oglądałem je z wielka przyjemnością. Dzisiaj patrzę na nie inaczej. Przerysowane postacie, krzykliwa gra, kiepska muzyka - która od razu znamionuje kategorię filmu, itd. Z dzisiejszej perspektywy , nie zmieniłem zdania o "starych" Bondach (prawdziwe kino akcji) czy "Ojcach Chrzestnych" (prawdziwe, wzorcowe wręcz, kino artystyczne niezależnie od gatunku). Jest w obu przypadkach fabuła, świetna gra aktorów, kapitalna ścieżka dźwiękowa, piękne kobiety, silni mężczyźni, kapitalne zdjęcia i odniesienia oraz inne takie. Istna uczta dla kinomana.

[wojciech iwaszczukiewicz]

Czyli Testosteron to dobre kino?Dobre kino to takie które mnie się podoba.Jest to ocena jak najbardziej subiektywna i tak powinno być.Frekwencja nie ma znaczenia.Bodo reprezentuje typ aktorstwa,które sprawdzalo się w dawnych wodewilach i farsach a obecnie jest zupełnym anachronizmem.A np. aktorstwo Chaplina jest nadal genialne i takie pozostanie.I to jest ta różnica.

[Gość Włodzimierz_55692]

Każdy nawet wyjątkowo subiektywny komentarz ma swoje granice. Nie odważyłbym się przy "Ojcu Chrzestnym" zestawić "Testosterona".

Niektórzy to potrafią. Podobnie, jak nie potrafią sobie wyobrazić, że Bodo w Holywoodzie mógłby grać jak Chaplin. Talent to tylko część sukcesu.

[wojciech iwaszczukiewicz]

To trzeba mieć dużo wyobraźni!

[Gość Włodzimierz_55692]

Mam!

 

Wracając do tego, co napisałem. Można zastanawiać się, czy Chaplin zrobiłby światowa karierę grając tylko w Polsce?

[Bezlitosna Niusia]

Nie zrobiłby.

 

Podobnie, jak kariery światowej nie zrobiły piosenki ze starych, polskich filmów. Gdyby je zebrać "do kupy" - cały (lub prawie) wagon kompozytorów, którzy w tamtym czasie Oscary dostali - spaliłby się ze wstydu...

 

A wuj Oscar z grobu powstałby i wrzasnął: "Mata wy jakiesik uszy, psubraty?"

[Piotr]

Połowa producentów złotej ery Hollywood była z terenów przedrozbiorowej RP. A to Sucha Beskidzka, a to gdzieś spod Mińska. Co prawda ci zdolni byli po hederze ale to nic przeszkadza, "bardzo porządne ludzie, nawet ten co nie oddał na czas" ;)

[slawek-r]

Panowie, wątek nie o tym jest.

Ja wczoraj oglądałem i muszę powiedzieć że film mnie zaciekawił.

[Gość Włodzimierz_55692]

Rewelacji nie ma. Główny bohater zagrany trochę tak jak Adam Cisowski z filmu "Szatan z VII klasy"(1960). Raczej kiepska scenografia i operowanie kamerą. Do tego drugi rok Wielkiej Wojny, a atmosfera w Łodzi beztroska i sielankowa. Tez jestem, co będzie dalej.

[Bezlitosna Niusia]

No, toś mnie podekstytował tym "Szatanem...", Włodzimierzu.

To jeden z mych ulubionych filmów, a Raksa - palce lizać:)

 

Ps - "...ciekaw..." Ci zezarło:-)

[adamgdansk]

A mnie raczej ciekawi gdzie mozna sobie perełki polskiego kina przedwojennego kupić - DVD? BluRay?

[Gość Włodzimierz_55692]

No, toś mnie podekstytował tym "Szatanem...", Włodzimierzu.

To jeden z mych ulubionych filmów, a Raksa - palce lizać:)

 

Ps - "...ciekaw..." Ci zezarło:-)

 

Faktycznie.

 

Pola Raksa była w tym filmie... naturalnie piękna i świeża.

[Gość Włodzimierz_55692]

Po II. odcinku serial nadal mnie rozczarowuje. Jest dla mnie sztuczny, kiepsko zrobiony (wręcz nudny), ze schematycznymi postaciami i z grą aktorów bez wyrazu. Zupełnie, jakby w tym serialu były same role dalszego planu.

 

Do "Kariery Nikodema Dyzmy" bardzo mu daleko. Przynajmniej na razie.

[slawek-r]

Tyle, że w "Karierze..." grali bardziej doświadczeni aktorzy. W "Bodo" jak na razie jest dużo młodych postaci więc młodzi aktorzy siłą rzeczy warsztatu jeszcze nie mają. Bardzo sztuczną postacią dla mnie był warszawski cwaniak Karol. Ale mimo to, bronię serialu. Podoba mi się.

[Gość Włodzimierz_55692]

Damięcki czy nawet młody Królikowski warsztatu nie mają? Wątpię

 

Poza tym odmalowana w filmie Warszawa. Nawet ta z 1916. Nie była, aż tak fałszywie prowincjonalna.

[Gość Włodzimierz_55692]

Trzeci odcinek tego serialu to totalna klapa.W tym serialu nic nie przekonuje, nic nie wciąga. Realizacja, gra aktorów, oddanie realiów tamtych czasów, muzyka czy (najważniejsze) sama historia głównego bohatera. Sztuczny, nudny, źle zagrany.

[slawek-r]

Włodek, obejrzałeś trzy odcinki i wszystkie są według Ciebie słabe. I tak obejrzysz cały serial po każdym odcinku wydając negatywne opinie? "Kiepski serial ale obejrzałem cały." Trochę się to kupy nie trzyma, nie uważasz? Jak mi się coś nie podoba to nie brnę w to dalej. Dla mnie trzeci odcinek rzeczywiście był przeciągnięty na początku ale historia mnie ciekawi i czekam na dalsze losy bohatera.

[Gość Włodzimierz_55692]

Włodek, obejrzałeś trzy odcinki i wszystkie są według Ciebie słabe. I tak obejrzysz cały serial po każdym odcinku wydając negatywne opinie? "Kiepski serial ale obejrzałem cały." Trochę się to kupy nie trzyma, nie uważasz? Jak mi się coś nie podoba to nie brnę w to dalej. Dla mnie trzeci odcinek rzeczywiście był przeciągnięty na początku ale historia mnie ciekawi i czekam na dalsze losy bohatera.

 

Mnie też ciekawi i też ją znam. Dlatego oglądam. A co powiesz o złych duchach z poprzednich odcinków? Jaki był ich sens?

 

Niestety wszystko wskazuje (po trzech odcinkach oczywiście), że ten serial to knot.

[slawek-r]

Nie podzielam Twojej opinii, że to słaby serial. Nie podchodzę do niego tak analitycznie jak Ty.

Złe duchy - doprecyzuj proszę.

[Gość Włodzimierz_55692]

Nie podzielam Twojej opinii, że to słaby serial. Nie podchodzę do niego tak analitycznie jak Ty.

Złe duchy - doprecyzuj proszę.

 

W dwóch pierwszych odcinkach pojawiały się migawki nawiązujące do pobytu Bodo w radzieckim więzieniu. Widz, który ogląda tylko serial, bez zagłębiania się w życiorys Bodo, nie wie nawet, o co tu chodzi.

[slawek-r]

Uważam, że to kapitalny zabieg, choć z powodu zmiany aktora odtwarzającego główną role trochę mylący (ale pewnie też taki był zamysł reżysera). Wprowadza niepokój i zaciekawienie - "o co chodzi, co to za facet?". Ale dla widzów choć trochę zaznajomionych z historią Polski z tamtego okresu sprawa powinna być prosta - ktoś trafił w łapy oprawców. Tylko nie wiadomo kto, jakich, gdzie i kiedy.

[Gość Włodzimierz_55692]

Równie dobrze współczesnemu widzowi może to kojarzyć się z porwaniem dla okupu. Moim zdaniem nic nie wprowadza, sceny były tak ulotne, jak pokaz prostytutki w jednym z opowiadań Janusza Głowackiego. Z tym, że wzbudzał on większe zainteresowanie widzów. Do tych "złych duchów" nie ma co dorabiać patriotycznej otoczki. Bodo nie zginął jako Polak, a jako obywatel Szwajcarii. Chciał bowiem wykorzystać swoje drugie obywatelstwo i wyjechać do USA. Tymczasem wzięto go za szpiona i osadzono w więzieniu, a potem w łagrze.Szkoda, że serial nakręcono w konwencji trzymającej się chronologii. Może, gdyby toczył się w czasach największej jego kariery i z odwołaniami do innych etapów jego życia, byłby zdecydowanie ciekawszy. A tak mamy serial niemal archeologiczny.

[slawek-r]

No widzisz - ja akurat preferuję wersje chronologiczne. Nigdy się postacią E. Bodo nie interesowałem, więc chętnie obejrzę ją w wersji M. Kwiecińskiego. Ratując życie każdy by się chwytał wszystkich możliwych sposobów. W tej sytuacji czy zginął jak Polak czy jako Szwajcar to nie ma znaczenia (pomijając wnikanie w neutralność Szwajcarii i inne głębsze analizy). Ważne, za obywatela którego państwa się uważał.

[Gość Włodzimierz_55692]

Totalna klapa pod względem artystycznym i każdym inny. Tomasz Schuchardt tego nie zmieni. Mimo, że dużo lepszy od Królikowskiego. Zmarnowany świetny pomysł, zmarnowane pieniądze.