Skocz do zawartości
IGNORED

matury nie zdało 14% uczniów...horror


BeerfaN

Rekomendowane odpowiedzi

Za komentarz do solidnosci niech posluzy ten adres:

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Centralna Komisja Egzaminacyjna, od kilkunatu godzin bciazenie takie, ze wejsc sie nie da - oczywiscie nie mozna bylo tego przewidziec no i zapewne braklo pieniazkow.

Pozdrawiam.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Zdawałem naście lat temu. Nie pamiętam dokładnie, ale z trzech klas (jakieś 80 osób) nie zdało wtedy może z 3 osoby. Ale i oni zdali najpóźniej po roku. Czyli w sumie zdali wszyscy. Ale nie sądze, że było łatwo. Starając się obiektywnie ocenić poziom wiedzy kumpli z klasy, obstawiałbym, że gdyby całkowicie wyeliminować ściąganie - to nie zdałoby przynajmniej połowa z samej matematyki. Chociaż wtedy było liberalnie: z 5 zadań wybierało się 3, a z tego do zdania trzeba było zrobić połowę, czyli jedno zadanie i dwa z grubsza podłubane wystarczały.

Z polskiego sprawa była bardziej rozmyta, jeżeli było dużo napisane, to pozytywna interpretacja sprawdzającego wystarczała do jakiejś słabej trójki, a to wystarczało żeby zdać.

Jaka była ta nowa wiemy. Na nas też narzekali a wyrośliśmy jakoś.Faktem jest że jak patrze na to co umie mój klon z polskiego LO i ja technikum, to rozpacz mnie ogarnia.Szkolnictwo jak prawie wszystko w tym kraju leży.Efeky zobaczymy za parę lat.Śmiać sie czy płakać?Ojciec tegorocznego dziecka Czernobyla.

Znowu się rozbijacie o statystykę.

 

Skoro 15 lat temu było o połowę mniej przystępujących do matury bo było więcej zawodówek i techników to chyba oczywiste że zdawalność (procentowo) była większa. Teraz przystępujących jest więcej ale nadal większość z nich to ci, którzy kiedyś do matury nawet by nie przystępowali.

 

Kiedyś do liceum ludzie szli tylko ci zdecydowani na studia. Matołki z zawodówki pukali się w głowy bo ruszając pilnikiem albo kręcąc te korbki w tokarce zarabiali w wieku 18 lat około 40% więcej niż absolwent finansów w wieku 25 lat. Nic dziwnego że ludzie z wyższym wykształceniem byli frustratami. Było tak jeszcze 10 lat temu.

 

Ale sytuacja się odwróciła. Biegun frustracji się przesunął. Teraz po prostu wypada iść do liceum - przeważnie zresztą nie ma gdzie bo się ich narobiło sporo - i przystępować do matury. Wiec chyba wszystko jest w porządku. Przecież nie każdy musi mieć maturę tylko z powodu "marnowania się" w liceum.

 

Horror to by był gdyby w obecnych liceach i obecnej sytuacji zmuszającej do korzystania z nauki w nich dwa razy więcej ludzi co kiedyś, zdawalność matur pozostała na niezmienionym poziomie. To by znaczyło że mamy lepszy system nauczania niż ten uwielbiany przez qb_1 wzorzec amerykański (gotowanie i prace ręczne a matura „się należy”). Raczej Horrorem jest tak mały odsetek niezdających. Dla tych którzy zdali a nie powinni są już studia specjalnej troski i potem widać ich poziom (mimo że kiedyś matura z matematyki rzeczywiście była łagodna, a z polskiego zasady oceny były niejasne).

"...ale jak wziąłem do ręki podręcznik matematyki do ósmej klasy, to nie zrozumiałem ani jednego polecenia z zadań przeznaczonych dla czternastolatów. Nic. Niestety to samo dotyczy tzw. body tekstu..."

 

No cóż, czego niejeden doktor (tzw. nauk, nawet czasem ocierający się o metodykę) nie jest w stanie pojąć, musi każdy kilkunastolatek, żeby zdać maturę.

 

PS Ciekawe kto pierwszy zdąży, pan doktor (tzw. nauk, nawet czasem ocierający się o metodykę), czy jego rotwailer (dyżurny). Ale nie trzeba uprzedzać faktów...

Mam wrażenie, że gdyby któryś z nas dyskutantów znalazł się przypadkowo w jakimś z tych liceów profilowanych (czyli jak rozumiem co do zasady zasadniczej szkole zawodowej ze zmienioną nazwą) i próbował nawiązać kontakt werbalny z uczęszczającą doń młodzieżą, to potem zdziwiłby się jak to możliwe, że aż 60% zdało jakikolwiek egzamin.

To i ja coś dodam od siebie. Jestem matematykiem (z malyutkim zacięciem filozoficznym) z pasji i wykształcenia. I stwierdzam: gdybym napisał obecne podręczniki do matematyki to nie mógłbym bez splunięcia sobie w lustro spojrzeć. Nie pracuję jako nauczyciel więc mam dystans i obiektywnie(IMHO) widzę zmiany i niestety mamy równię pochyłą z końcówką w śmierdzącym mule. NIKT z piszących podręczniki nie wpadł na pomysł, że oprócz tego, że trzeba pokazać JAK robić zadania to trzeba (imho przede wszystkim) powiedzieć DLACZEGO i PO CO. Z sentymantu do mojej ukochanej nauki udzielam korepetycji i staram się prostować młode umysły - ale przy użyciu klasycznych podręczników i zbiorów zadań. Efekt - z ok. 15 "moich" maturzystów - wszyscy zdali, a niektórzy przychodząc do mnie mieli problem z dodawaniem ułamków - nie dlatego że byli niezdolni, leniwi czy niedouczeni - w programie mieli więcej o "teorii" czytania map itp gufna zamiast uczciwie wyłożyć potrzebne zgadnienia.

 

Co do materiału w liceum , gimnazjum i podstawówce - to jest żart z pogrzebu - pare lat temu skończyłem technikum i miałem 2 albo 3 razzy więcej materiału z matematyki, maturę zdałem jak większość moich rówieśników z mojej szkoły. Teoria że teraz to aby winka i trawka .... kiedyś też były używki - część moich kolegów oprócz wymienionych powyżej walczyła jeszcze z tri i acetonem i cholera wie czym jeszcze - i żyją i matury pozdawali -

Dziś chyba jednak głupsza młodzież jest, zachłystnięta tym co trendy. cool - bylejaka, w szerokich spodniach z krokiem jakby się zesrali - (prawdziwi hiphopwowcy i oldskolowi HC wybaczcie) - jak skserowana z wsiowych teledysków polskich "cru" "mamenów" "JEDYNIE prawdziwych hiphopowców" - ich nic nie obchodzi

 

Mam nadzieję że nikogo nie obraziłem .

coś z tym profilowaniem wyszło nie tak...

W strasznym peerelu uczyłem się w technikum elektronicznym, które było świetnie wyposażoną szkołą, ze znakomitymi nauczycielami, w czołówce rankingu regionalnego. Potem bez problemu dostałem się na architekturę, wielu kolegów zasiliło inne kierunki humanistyczne, a techniczne oczywiście głównie.

Coś złego stało się w wonej Polsce z edukacją...

Córka na szczęście maturę na średnio 80% zaliczyła, więc bez horroru, ale i tak oczekiwanie na indeks będzie nerwowe.

Szkoda tych 14%, bo nie tylko to ich wina w tym oblaniu - oblała w tej części polska edukacja!

muzyka łagodzi obyczaje

Witam,

Właśnie leży przede mną odebrane wczoraj "Swiadectwo Dojrzałości". Z wyników jestem zadowolony ale jednocześnie podostaje pewnien niedosyt. Oprócz j.polskiego którego na żadnym kierunku na który sie udaję nie wymagają osiągnąłem całkiem neizłe wyniki ( oscylujące w granicach 80%). U mnie w szkole tylko jedna osoba nie zdała matury pisemnej- oblała matmę. No cóż , zdarza się.

Pozdrawiam

Wojtek

P.S Nie jest to miłe gdy moje pokolenie traktuje się całościowo jako głupie , niezdolne , niepotrafiące uciułać 30% na i tak "banalnej" maturze - a spotkałem sie przecież z takimi osądami.

-> wrath

 

Jak świat światem starsze pokolenia zawsze mówiły "dzisiejsza młodzież w ogóle się nie uczy, a szkoły... szkoda gadać; za moich czasów to była nauka... Pstro im w głowie - wystarczy popatrzeć, jak się ubierają.". Dzisiaj jest krok do kolan, wystające majtki, kolczyki w języku, a kiedyś były inne formy rebelii. Każde pokolenie ma swój sposób na manifestowanie buntu. Nie ma co tego łączyć z poziomem wykształcenia ani kultury.

 

"Twoi" maturzyści, którzy nie potrafili dodawać ułamków a przy Twojej pomocy wiele rzeczy zrozumieli i być może polubili często jest pewnym naturalnym mechanizmem psychologiczny i nie ma prostego przełożenia na błąd w systemie edukacji (aczkolwiek na tej bazie łatwo utworzyć samospełniającą się przepowiednię). Zwykle uczeń na lekcjach indywidualnych jest znacznie bardziej skupiony i zaangażowany niż w klasie a cała uwaga nauczyciela jest skierowana na niego. Poza tym bywa, że w szkole ma niezbyt pozytywny stosunek do przedmiotu i do nauki w ogóle, nierzadko ma nastawienie "to jest głupie" albo "i tak nie zrozumiem". Wobec magicznego oświecenia, jakiego doznaje uczeń (na przykład: przez dwa lata nic nie mógł pojąć, a tu nagle wszystko zrozumiał w dwa tygodnie), niektórzy pochopnie przechodzą do krytyki nauczyciela albo systemu nauczania.

 

Nie chciałbym, żebyś mnie źle zinterpretował. Szanuję to, co robisz i oby jak najwięcej osób w szkołach i poza nimi zachęcało, motywowało i w atrakcyjny dla uczniów sposób przekazywało im wiedzę, a w szczególności uświadamiało "dlaczego" i "po co". (Znam nauczycieli, którzy w ramach lekcji (!) największą wagę przykłądają do zrozumienia przez uczniów istoty i celu.) Chciałem tylko zwrócić uwagę, że pochopna krytyka oprócz tego, że nic konstruktywnego nie wnosi, często błędnie diagnozuje "ognisko choroby".

 

Życzę wytrwałości w, jak to napisałeś, "prostowaniu umysłów".

Dzisiejsze podreczniki? Toż to jak marketingowy chłam. Do czego to podobne aby do jednego przedmiotu było kilka osobnych książek?

O jakości nowoczesnych podreczników świadczy i to, że tam, gdzie trzeba się czegoś naprawdę nauczyć, korzysta się ze starych, sprawdzonych. Jak patrzę, z z czego uczy sie teraz moje dziecko matematyki na studiach, toć to ten sam podręcznik co i ja używałem. To samo fizyka, rysunek techniczny.

>Hiszpan, masz rację. To nie jest wina młodzieży, że dzisiaj nauczyciel nic może zdziałać, aby przeciwstawić się wpływom tej najgorzszej części młodziezy. Taka zawsze była, jest i będzie. Ale kiedyś w takim przypadku, to napewno nie uczeń był okrzykniety jako ten prześladowany. Niestety dzisiaj mamy przyzwolenie na równanie w dół i to jest złe.,

--->Hiszpan

 

Piszesz, że młodzież zawsze jest taka sama, i "bunt" jest częścią ich dorastania i wychowania. Rozumiem to byłem kiedyś "młodym gniewnym", nieobce mi subkultury (każdy chyba w młodości gdzieś się zapisał lub należał formalnie lub nie), nie lubiłem nauczycieli i nierzadko darłem z nimi koty, ale z poczucia obowiązku starałem się czasem słuchać co "sor" ma do powiedzenia. Dziś (na podstawie rozmów z uczniami) najbardziejszy coolman jest ten co nauczycielowi powie "spier......aj" jak go wywołaja do tablicy a na sprawdzianach oddaje czyste kartki(treściowo) pomalowane w kwiatuszki ("bo on o tych qfa je...nych mieszkach i bolkach sie uczyć nie bedzie bo mo to na ch.... potrzebne" - cyt.), księdzu na katechezie podpali krzyż a dyrektorowi w bialy dzień pod szkołą wrzuci pólkilową pedardę pod maskę samochodu..... - i bynajmniej nie kryją się z tym, nawet przed nauczycielami. Przy okazji - niomal pękłem z dumy jak mój korepetytant po ok4 mies. korkowania z zagrożenia wskoczył na 3 (a ma potencjał i chęci tylko nauczycielka pożal boże-znam osobiście-porażka) i jego ojciec z którym pracuję oświadczył mi któregoś razu że jego syn czyta książki o mat. z ciekawości...... Eh. niestety na nauczycieli matematyki niestety idą ci małolepsi absolwenci uniwersytetów (w większości)

-> jar1

 

Jeśli chodzi o podręczniki, to obecnie można korzystać z różnych podręczników i programów nauczania (w szczególności autorskich, opracowanych przez siebie), co jest pewną nowością bo kiedyś był jeden narzucony. Są dobre i złe (czasem rzeczywiście włos się na głowie jeży). Ale podręczniki to nie nauka korespondencyjna, w tym procesie jest jeszcze nauczyciel. Weź pod uwagę, że dobry nauczyciel z kiepskiego podręcznika poprowadzi dobre zajęcia, a kiepski nauczyciel nawet bardzo dobrym podręcznikiem zanudzi i niewiele przy jego pomocy przekaże.

 

>>To nie jest wina młodzieży, że dzisiaj nauczyciel nic może zdziałać... wrath

 

Moim zdaniem dobierasz argumenty do tezy. Na podstawie konkretknych przykładów, które są wycinkiem rzeczywistości, budujesz ogólny jej obraz. Sytuacje, które podajesz są skrajne i bynajmniej nie obrazują miarodajnie dziesiejszego zachowania uczniów w szkole (choć i takie można spotkać).

--->hiszpan

 

...."nie badamy rzeczywistości ale rzeczywistość poddaną naszej metodzie badawczej"

- podaję przykłady z życia - zresztą niech się teoria wypowie ( na podstawie statystyki) parametry rozkładu próbki dąża do parametrów populacji ----> mam silne podstawy przypuszczać, że szkoły w których edukują się moi korepetytanci nie są wyjątkowe i że moi korepetytanci nie są wyjątkami zatem istnieja inne szkoły i inni uczniowie do których moje obserwacje mają zastosowanie ergo mamy bylejakie szkoły i bylejakich uczniów ;-)

 

taka luźna interpretacja ststystyki opisowej - takiej interpretacji dla zagadnień nauczanych w szkołach się NIE PODAJE, i ci byle jacy uczniowie stwierdzają, że matematyka jest nieutylitarna i sprowadza się do opanowania kalkulatora........

 

jeden z moich uczniów zrozumiał ułamki jak narysowalem pizzę, mial problem dopiero jak ułamki przewyższały dwa "bo tyle pizzy to się nie da zjeść"

>> qb_1:

 

> U.T. -> czy Twoi koledzy na studiach to byli sami geniusze??

 

 

Ci, którzy doszli do końca w przewidzianym czasie - pewnikiem tak...

Zaczynało nas 67, doszło do końca w regulaminowym czasie 27 (byłem siódmy w tej stawce...). Przez pierwsze dwa i pół roku o imprezach studenckich można było tylko pomarzyć. Na tydzień dosatawaliśmy nieraz więcej zadań do zrobienia niż teraz daję studentom w całym semestrze. Jak juz zdało sie kwanty - na półmeytku studiów - zaczynało być łatwiej, ale luźno było dopiero na piątym roku.

  • Redaktorzy

wrath: "To i ja coś dodam od siebie. Jestem matematykiem (z malutkim zacięciem filozoficznym) z pasji i wykształcenia. I stwierdzam: gdybym napisał obecne podręczniki do matematyki to nie mógłbym bez splunięcia sobie w lustro spojrzeć. Nie pracuję jako nauczyciel więc mam dystans i obiektywnie(IMHO) widzę zmiany i niestety mamy równię pochyłą z końcówką w śmierdzącym mule. NIKT z piszących podręczniki nie wpadł na pomysł, że oprócz tego, że trzeba pokazać JAK robić zadania to trzeba (imho przede wszystkim) powiedzieć DLACZEGO i PO CO."

 

Widzisz wrath, o ile ja jestem tego samego zdania, o tyle flagon (sądząc z tego co odpisał na mój post), uważa inaczej. On takie podręczniki pożera na śniadanie, ja zaś dostaję od nich niestrawności. De nada. Natomiast ciekawa jest moim zdaniem informacja, jak powstał jedyny dobry polski podręcznik podstaw statystyki dla biologów. Otóż autro, szacowny brodaty profesor z Krakowa, pisał kolejne rozdziały, i umieszczał je w wydziałowej bibliotece. Dopóki na maszynopisie pojawiały się napisy w stylu "kompletne brednie" oraz "nic nie rozumiem" - poprawiał do skutku. Efektem jest książka którą można ze zrozumieniem przeczytać od deski do deski. Dziw nad dziwy.

Najwazniejsze aby podrecznik byl zgodny z nowoczesnymi wytycznymi Bardzo Madrych Pan Psycholog. Ma oddzialywac na mozgi uczniow w sposob jakis spirytystyczny czy cos... nie bardzo to rozumiem. W kazdym razie ma byc duzo obrazkow i nowoczesnie.

Statystyka dla biologow ? A ja uczylem sie fizyki z podrecznika dla marynarki wojennej USA. Tez porzadny. W tej koncepcji cos musi byc...

---->józwa

 

to nie jedyny taki podręcznik ;-)

 

Mój szacowny promotor - osbistość bardzo uznana w świecie matematyki prowadził wykład ze statystyki opisowej, testowania hipotez i bodaj teorii gier decyzyjnych w Berkeley dla niematematyków (o ile pamięć mnie nie myli dla biologów właśnie) BEZ UŻYCIA WZORÓW! oczywiście także bez sformalizowanych definicji, twierdzeń i dowodów - taki ichni eksperyment - i wypaliło - gdzieś skrypt wykładu można dostać.

 

Dzięki mojemu promotorowi mam takie podejście do matematyki - najpierw dlaczego, potem w jakim celu a na końcu jak- za co jestem mu dozgonnie wdzięczny. Gdyby wszyscy matematycy podzielali jego podejście - świat (niekoniecznie matematyków) byłby piękniejszy ;-)

U.T. -> na moim roku z 280 zaczynajacych do konca (niekoniecznie w terminie) dotarlo ok. 60 osob (czesc wyleciala, czesc sama zrezygnowala...). Polowie z nich i tak nie dalbym dyplomow. Na wiekszosci porzadnych w miare wydzialow technicznych przez pierwsze 2-3 lata albo sie bawisz albo przechodzisz na drugi rok - prosta zasada.

Jozwa -> potwierdzasz moje slowa na temat jakosci programow i podrecznikow...ale to juz nie jest wina mlodych ludzi, tylko jak wspomnialem, imbecyli ktorzy te programy ukladaja...

  • Redaktorzy

GDZIE ten skrypt można dostać???

 

Natomiast co do podręczników, jest jeszce jedna sprawa. Widzimy, drodzy państwo, na rynku naszym mnóstwo i mnóstwo podręczników szkolnych. Każde niemal wydawnictwo musi coś mieć, a jak nie ma wydawnictwa, to się je zakłada. Czy sądzicie, że te podręczniki piszą specjaliści - naukowcy i pedagodzy? Może, czasem. Ja natomiast znam kilkoro studentów, którzy piszą podręczniki szkolne na zamówienie takich właśnie wydawnictw. Do stypendium można w ten sposób dorobić. Oczywiście, to może być całkiem przyzwoite. Ale na pewno nie będzie wybitne, a istnieje też szansa, że będzie bardzo słabe. Cóż, w sklepie zapłaci się za taką książkę tyle samo, co za napisaną przez profesora. I tylko wydawca będzie miał niższe koszty.

----> józwa

tylko elektronicznie i niekomercyjnie, skrypt był napisany w latexu i jako ps był podobno udostępniony, ale to było ok 7 lat temu...........

ja go nie mam a żałuję ..........

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.