Skocz do zawartości
IGNORED

Polityczna poprawność - dyskusja


Piotr Ryka

Rekomendowane odpowiedzi

  • Redaktorzy

No tak, ale polityczna poprawność polega przecież na rozczuleniu się nad jego odmiennością i postulowaniu objęcia go ochroną jako "wartościującego inaczej". Czyli jednak dyskutujemy kwestie p.p.? Można i na tym przykładzie.

> polityczna poprawność polega przecież na rozczuleniu się

 

Nie zawężajmy, polityczna poprawność to również dowalanie komu trzeba,

np. Melowi Gibsononi, bo takie okrutne filmy robi

albo Michalkiewiczowi, bo przytoczył opinię jednego Żyda o grupie innych Żydów.

Less is more

Everything Should Be Made as Simple as Possible, But Not Simpler ...

  • Redaktorzy

W tym roku prawdopodobnie nie będę w Bośni, jakkolwiek kwestia ekspedycji do Albanii nie jest jeszcze rozstrzygnięta. Ponieważ jednak mam dużo pracy na miejscu z wcześniej zebranymi materiałami, Bośnia raczej wypadnie z grafiku. Zresztą, podczas każdego wyjazdu albańskiego znajdujemy sporo starego metali, zwłaszcza amunicji. Np. bunkier, w którym złamałem nogę trzy lata temu, stanowił bogate źródło głowic do RPG - naliczyliśmy, o ile pamiętam 9 szt. Mogę ci przywieźć coś na pamiątkę, np. korpus od miny przeciwpiechotnej ze sztolni w okolicach Kruje. Znaleźliśmy trzy sztuki, a wziąłem sobie tylko jedną, reszta pewnie nadal leży. Jednak nie można w tym przypadku mówić o polach minowych jak w Bośni, w Albanii to leży luzem od 1996 roku. Ale dzięki za zainteresowanie.

jozwa, ok! przywiez, przydalo by sie zwlaszcza Jazzowi bo nudzi sie niesamowicie... chlop moglby sie wreszcie rozerwac...

„Tak samo jak ludzie, Funky, bez żadnej różnicy” | VITUPERATIO STULTORUM LAUS EST

  • Redaktorzy

Less, podobno polityczna poprawność głównie polega na tolerowaniu Arabów we Francji, Turków w Niemczech itp., że zachowują się jak w swojej kazbie, a nie w cywilizowanym kraju. Mel Gibson jest jaki jest, i poprawność nie ma nic do rzeczy. Każdemu zdarzy się zrobić gorszy film. Lubię MadMaxa, mimo że na pewno nie poprawny, bowiem te łobuzy nad którymi pastwi się nasz bohater (z czyjego nadania??!), na pewno mieły trudne dzieciństwo. Ale to są prawa filmu sensacyjnego, tak samo z tytm ostatnim o Indianach, cienki, ale jakże malowniczy. Zeby nie było zarzutów, że nie wypowiadam się o filmie o Jezusie od razu informuję, że nie oglądałem, bo tematyka mnie nie interesowała. Słyszalem tylko, że był krytykowany za okrucieństwo. Gdyby Gibson nakręcił film o Papieżu Polaku z aktorem Adamczykiem, gdzie najokrutniejszą sceną byłoby spotkanie JPII i BXVI na Plantach w 1943, z pewnością nikt by mu słowa nie powiedział, tylko by klaskali. Ale Gibson ma prawo epatować krwią i przemocą, bo to aktor i reżyser o takim emploi. Jego zbójnickie prawo.

Czy nie ma filmów okrutniejszych niż Apocalypto, których za okrucieństwo nikt nie krytykuje?

Less is more

Everything Should Be Made as Simple as Possible, But Not Simpler ...

A jak Gibson mial to nakrecic? Ze co? Ze niby tam maja sie tylko M&M'sami czestowac...

„Tak samo jak ludzie, Funky, bez żadnej różnicy” | VITUPERATIO STULTORUM LAUS EST

  • Redaktorzy

Poza tym, jak Apocalypto nie krytykuję za okrucieństwo, tylko za nudę, akcji żadnej tam nie stwierdziłem poza tym, co można by zapisać w trzech linijkach. Cała para w gwizdek, i to jest ok, jeśli idzie o klasę B. Ale to była tzw. superprodukcja, tutaj oczekiwania są zwykle wyższe. Np. Braveheart, jakkolwiek niesłychanie jednostronny i tendencyjny (ci ohydni Anglicy o zezwierzęconych twarzach, sodomici albo gwałciciele), przynajmniej pod względem historyjki był nieco ciekawszy. Zresztą, o czym tu mówić, póki co Gibson to tylko aktor kategorii B+ i niezły reżyser. Na razie nie nakręcił nic, co by wpłynęło na kierunek rozwoju kina. Ale to względne młody człowiek i ma dużą parę, sądzę, że jeszcze zrobi to czy owo. Jednak na razie jako reżysera-z-aktora znacznie bardziej cenię Clinta Eastwooda. Ale jemu zajęło to lata.

  • Redaktorzy

A co do hipotetycznej nangonki na Gibsona... A kto na tym na razie najlepiej wychodzi? Dla mnie to mistrz autopromocji, wokół swoich ostatnich filmów stwarza otoczkę skandalu, zanim jeszcze wchodzą na ekran. To jest show bussiness, takie rzeczy nie zachodzą niechcący. Ale to jego prawo, natomaist zastanawiać się serio, czy nie jest aby prześladowany? Bez przesady... A jeśli nawet udaje mu się sprowokować agresywne reakcje, to to TEŻ idzie na korzyść, rozgłos większy. Powiedziałbym, że ma dobrego fachowca od reklamy. Przypomina mi się mój jego ulubiony film, w któryum grał szalonego taksówkarza (reżyser nie pozostawił wątpliwości, że facet faktycznie odbiega od średniej), który nagle okazuje się, że w swym szalństwie działał racjonalnie. Tak też jest dla mnie z Gibsonem - wykonuje z pełnym przekonaniem posunięcia kontrowersyjne (jego gwałtowne deklaracje religijne czy inne), po czym okazuje się, że w dodatku wychodzą mu one na korzyść. Osobowość kontrowersyjna jest obecnie premiowana wzrostem sprzedaży, no, chyba że jest NAPRAWDĘ kontrowersyjna. Ale to nie Gibson... :-)

jozwa maryn, 19 Sty 2007, 15:29

 

>Poza tym, jak Apocalypto nie krytykuję za okrucieństwo,

 

Nie zarzucałem tego Tobie, tylko dosyć zgodnemu chórowi politycznie poprawnych pismaków, którzy koniecznie chcą znaleźć coś do skrytykowania, chcą pognębić Gibsona jako artystę/twórcę, podczas gdy prawdziwe przyczyny tej krytyki są całkiem inne:

 

1."Pasja" - niepoprawna już z samego założenia (patrz protesty Anti-Defamation League) - której politycznie poprawni Gibsonowi nie zapomną.

 

2. Antysemickie wypowiedzi ojca Gibsona w związku z Pasją

 

3. Antysemicka wypowiedź samego Gibsona po pijanemu.

 

No i pretekstem do krytyki jest epatowanie okrucieństwem - zarówno w Pasji jak i w Apocalypto. Okrucieństwo w całej masie horrorów nikogo specjalnie nie porusza.

 

Na marginesie co do klasy samego filmu, która dla tematu dyskusji specjalnego znaczenia nie ma:

To nie jest film, w którym można się doszukiwać trzeciego dna. Tylko po ponad 2 godzinach zdziwiłem się, że to już koniec. Gdybym miał zgadywać, to powiedziałbym, że dopiero 2 może 3 kwadranse minęły - coś takiego nie zdarzyło mi się od dawna. Ale to fim pewnie dla takich prymitywów jak ja o mało wysublimowanych potrzebach - i w tej kategorii jest bardzo dobry.

Less is more

Everything Should Be Made as Simple as Possible, But Not Simpler ...

A kto na tym na razie najlepiej wychodzi? Dla mnie to

>mistrz autopromocji,

 

Z prawdziwą przyjemnością obserwuję, jak politycznie poprawni strzelają sobie samobuje.

Less is more

Everything Should Be Made as Simple as Possible, But Not Simpler ...

Tylko po ponad 2 godzinach zdziwiłem

>się, że to już koniec. Gdybym miał zgadywać, to powiedziałbym, że dopiero 2 może 3 kwadranse minęły

>- coś takiego nie zdarzyło mi się od dawna. Ale to fim pewnie dla takich prymitywów jak ja o mało

>wysublimowanych potrzebach - i w tej kategorii jest bardzo dobry.

 

Nie wiem co tam było takiego pasjonującego - film o katowaniu człowieka. Tak Cie to wciąga? Ja juz po 15 minutach miałem dość...

jar1, 19 Sty 2007, 16:00

 

 

>Nie wiem co tam było takiego pasjonującego - film o katowaniu człowieka. Tak Cie to wciąga? Ja juz

>po 15 minutach miałem dość...

 

No bo Ty wrażliwy jesteś, jak się okazuje nie tylko społecznie.

Co do meritum, patrz wypowiedź Foxbata.

I cytat z JPII "Tak było" (to akurat o Misji ale do tego filmu pasuje również).

Less is more

Everything Should Be Made as Simple as Possible, But Not Simpler ...

  • Redaktorzy

To chyba w takim razie niezupełnie szczelnie pasujący cytat, skoro dotyczy zupełnie innego reżysera, filmu i historii? :-) A Misja dotyczyła historii strasznej z punktu widzenia chrześcijaństwa, poświęcenie wiary w Boga i misji szerzenia chrześcijaństwa na rzecz polityki i sił doczesnych.

Less, 19 Sty 2007, 15:54,

 

>Na marginesie co do klasy samego filmu, która dla tematu dyskusji specjalnego znaczenia nie ma:

>To nie jest film, w którym można się doszukiwać trzeciego dna. Tylko po ponad 2 godzinach zdziwiłem

>się, że to już koniec. Gdybym miał zgadywać, to powiedziałbym, że dopiero 2 może 3 kwadranse minęły

>- coś takiego nie zdarzyło mi się od dawna. Ale to fim pewnie dla takich prymitywów jak ja o mało

>wysublimowanych potrzebach - i w tej kategorii jest bardzo dobry.

 

Trzeciego dna może nie ma, ale jakieś tam ma na pewno. Czas pomyśleć poważnie o zrównoważonym rozwoju, zanim "ściana nam odda", tak jak Majom.

 

Dlaczego ta dyskusja prowadzi do nikąd? Posty coraz dłuższe, a consensusu nie widać. Może skoro PP nie ma sensu, rozmowa o niej również.

Jozwa, mam wrażenie, że od kilku wpisów udajesz - że wyrażę się politycznie niepoprawnie - Greka.

Less is more

Everything Should Be Made as Simple as Possible, But Not Simpler ...

>Co do meritum, patrz wypowiedź Foxbata.

>I cytat z JPII "Tak było" (to akurat o Misji ale do tego filmu pasuje również).

 

Less, tak nie mogło być. Żaden człowiek nie wytrzymałby takiego katowania takimi narzędziami w taki spsób. Zmarłby zanim doszedł do krzyża.

Icicle, 19 Sty 2007, 16:18

 

> tak jak Majom.

 

No to przestańmy o PP, często najciekawsze dyskusje to te "nie na temat"

 

Czy słyszeliście/czytaliście na filmie coś o Majach? Ja nie przypominam sobie, tymczasem pismacy piszą i krzyczą jakoby to o Majach właśnie było. Tymczasem Majowie wygineli na wieki przed odkryciem Ameryki, przynajmniej wg mojej skromnej wiedzy i nie mogli być świadkami przybycia konkwistadorów, jak to widzimy na koniec filmu. Wg mnie, ci okrutnicy wyrywający serca to Aztekowie. Czy to mi się coś pomyliło, czy wszystkim wokół?

Less is more

Everything Should Be Made as Simple as Possible, But Not Simpler ...

>jozwa maryn

 

Oj slabiutko, slabiutko, calkowity brak elastycznosci ! Myslalem, ze stac Cie na wiecej !

Moze rzeczywiscie nie wypada sie znecac, nad kims tkwiacym w tak sztywnej skorupie ciezko wypracowanej "osobowosci",

ze skromniutkim repertuarem "tanich chwycikow", ktore rozpaczliwie ponawia, liczac juz tylko chyba na - cud ?!

 

Caly czas rowno, poslugujesz sie tymi samymi "chwytami", za ktore doczekales sie z mojej strony - "epitetow",

caly czas poslugujesz sie manipulacja i kreowaniem rzeczywistosci, w przeswiadczeniu, ze i tak juz nikt tego nie pamieta,

a wypowiedzi stanowiace ognisko sporu i tak juz zostaly - zniszczone !

Zdajesz sie rowniez wogole nie reagowac na sugestie, nie tylko juz zreszta przeze mnie wypowiadane,

ze nieuczciwe i naganne postepowanie, moze byc takze Twoim udzialem !

 

Wszystko zapoczatkowala Twoja odmowa poparcia - UCZCIWYCH i TRANSPARENTNYCH ZASAD na tym Forum !

 

Pamietasz Swoje lakoniczne : "NIE" ?!

 

Ty jestes idealnym przykladem politycznej poprawnosci z definicji Horsta :

 

>"poprawność ma coś z kliki, a ta najgorsza jest w przymusie dowalania zbiorowego"

 

 

Stad to twoje ciagle podlizywanie sie, przymilanie i powolywanie na "spolecznosc" :

 

>"To jest przykre, i nie ma się z czego cieszyć, że w miejscu, które od lat wspólnie tworzymy,

>i znamy się w większości osobiście, nie można liczyć na wsparcie kolegów...

>gdy jest się systematycznie atakowanym przez oszalałego mitomana."

 

>...nie zamierzam i nie będę dostosowywał się do poziomu, który dla mnie żadnym poziomem nie jest.

>A zwłaszcza nie zamierzam w ten sposób zdobywać "szacunku".

>Mogę najwyżej pamiętać, że jeszcze jakiś rok temu o naszym forum można było powiedzeć "społeczność".

 

1. Szkoda, ze nie chwytasz poziomu

2. Szkoda, ze nie zalezy Ci na PRAWDZIWYM szacunku

3. I KTO jest tu - MITOMANEM ?!

 

 

Pozdrawiam

> Less, 19 Sty 2007, 16:27

 

>Czy to mi się

>coś pomyliło, czy wszystkim wokół?

 

Raczej Tobie ;-) Musiałbym sprawdzic w książce ale ostatnie miasto-państwo Majów zostało zdobyte gdzieś pod koniec XVII wieku. Poza tym obecnie żyją potomkowie tego ludu władający językiem bardzo zbliżnym do oryginalnego.

dodałbym jeszcze coś z forum HI-FI

 

to było nieładne józwa: "nasz błazen"

 

chyba o Atoposie- zwróciłem ci wtedy uwagę, że nie "nasz", tylko twój, albo paru osób (userów tu jest sporo)

 

mniejsza, nikt nie jest ideałem, nawet Wielgus :-)

>jozwa maryn

 

>Mogę najwyżej pamiętać, że jeszcze jakiś rok temu o naszym forum można było powiedzeć "społeczność".

 

Rok temu nie bylo jeszcze - Moderatorow !

Pamietasz wypowiedzi, Swoje i Swoich Kolegow z Waszej "malej" "spolecznosci" w "tajnych" watkach ?

Czy mam Ci odswiezyc ?!

 

Tam usilowaliscie "zmontowac" owa - "spolecznosc" ! "Chwala Nam i Naszym Kolegom ! Ch.... precz !"

 

Gdzie wyladowaliscie ? Na Smietniku Historii !

Wątek rozwija się bardzo dobrze i aż żal go psuć, lecz jako autor obiecałem coś napisać, zatem wypada. Zarazem jako filozof nie potrafię tego zrobić inaczej niż umieszczając rzecz w szerokiej perspektywie ludzkich poczynań.

Dzięki Jozwie mamy już encyklopedyczną wykładnię, a dzięki licznym dyskutantom mnogie konkretne przykłady, ale jak to się wszystko rysuje w ujęciu historycznym, na tle całego cywilizacyjnego rozwoju?

Zacznijmy od języka. Od zarania pełnił on nie tylko rolę komunikacyjną, ale był zarazem elementem ucisku, nacisku i wszelkiego rodzaju międzyosobniczej opresji. Besztano, rugano, wyśmiewano, wyszydzano, wydawano wyroki, rzucano uroki i sporządzano a później także spisywano najróżniejsze zakazy, kodeksy, regulaminy, przykazania, katechizmy, wykładnie, objawienia i co to tam jeszcze w mowie i piśmie w imię jakiejś formy ograniczania cudzej a narzucania własnej woli udało się spłodzić. Samo Forum, na którym to piszę, jest świetnym przykładem tego typu działań, toteż po inne wcale nie trzeba sięgać. „Ty taki owaki” jest tutaj na porządku dziennym, a strażników gotowych atakować za wszelkie naruszanie uświęconych rzekomo reguł także nie brak. Mieliśmy nawet przez czas jakiś oficjalny zespół do spraw poprawności forumowej, który podobno działa nadal w zawoalowanej formie.

Płynie stąd pierwszy wniosek - taka postać międzyludzkich interakcji jest czymś powszechnym.

Najstarsza wersja poprawności politycznej, to oczywiście tabu. Każdy szczep, czy plemię posiadało zasób takich językowych restrykcji i o pewnych rzeczach oraz zjawiskach nie wolno było wspominać, pewnych imion przywoływać, ani krytykować urody córki wodza, tudzież jego samego mądrości, pod karą gardła.

Dobrym historycznym przykładem wspólnoty w najwyższym stopniu skrępowanej takimi nakazami i zakazami jest państwo Spartan; całkowicie skoszarowane i bez reszty podporządkowane politycznej poprawności na wszystkich swoich płaszczyznach, od zabijania ułomnych a nawet tylko słabowitych noworodków, poprzez reguły wychowania młodzieży i sposobu postępowania dorosłych, aż po nawet kuchnię (jadano wyłącznie wspólnie), której zakosztowawszy specjałów jeden z ateńczyków ośmielił się zauważyć, że nie dziwi się już, dlaczego spartanie tak nisko cenią sobie życie.

Na drugim biegunie mamy Ateny, z demokracją o jakiej w naszej rzekomo demokratycznej społeczności unijno-europejskiej możemy jedynie marzyć. (Jedynym krajem przypominającym obecnie demokrację ateńską jest Szwajcaria.) Niemniej to właśnie w tych arcydemokratycznych Atenach skazano na śmierć Sokratesa za brak należytej czci dla bogów i rzekome szerzenie zgorszenia pośród młodzieży. Poszedł przeto Sokrates na śmierć za brak politycznej poprawności. (Nikt z głosujących za takim wyrokiem nie wierzył wszakże, że do niej faktycznie dojdzie. Zakładano bowiem, iż podsądny, jak to wielokrotnie już wcześniej bywało, po prostu opuści Ateny, w czym nie zamierzano mu przeszkadzać. Kiedy Sokrates odmówił i wypił truciznę, zapanowała powszechna konsternacja.)

Po co ja to wszystko piszę? Ano po to, by uświadomić niektórym jak dalekosiężne mogą być konsekwencje częstokroć w najlepszej wierze podejmowanych działań, mających z założenia prowadzić do powszechnej szczęśliwości, prawomyślnością wdrożoną w życie mającej doznać spełnienia.

Zauważmy przy tym na marginesie, że zgodnie z etyczną wykładnią wspomnianego przed chwilą Sokratesa, nikt nigdy nie podejmuje działań z innych pobudek aniżeli w imię dobra i nawet zbrodniarz zabijając ofiarę wierzy, czy też podświadomie zakłada, że realizuje pozytywny scenariusz, poświęcając cudze życie - stanowiące dlań niższą wartość - w imię korzyści własnej - będącej z jego punktu widzenia dobrem wyższym. Nikt przecież z prawodawców Sparty nie miał zamiaru uczynienia życia nieznośnym i doprowadzenia do upadku państwa, do czego ostatecznie doszło, a zdecydowana większość sędziów nie miała najmniejszej ochoty pozbawiać Sokratesa życia, chciano jedynie przywołać go do porządku, by było jak dawniej i by nie ośmieszał, jak to miał w zwyczaju, porządnych obywateli.

A jak to się wszystko ma do tytułowej dla tego wątku politycznej poprawności, wykoncypowanej w środowisku lewicujących intelektualistów amerykańskich pod koniec lat 60-tych? Niewątpliwie jest ona kolejną próbą narzucenia za pomocą społecznej opresji innym ludziom własnego światopoglądu, oczywiście z założenia lepszego, tak lepszego, że nawet nie ma nad czym dyskutować. Światopogląd ten ma na swoich sztandarach wypisane hasła całkowitej równości społecznej w sensie konotacji semantycznej (jako że o równości ekonomicznej nie ma tutaj mowy, a dysproporcje majątkowe nie spędzają najświeższej daty politycznie poprawnym snu z powiek). O ową semantyczną równość zamierzają zaś oni walczyć dla ich zdaniem uciśnionych pod tym względem odłamów społeczeństwa, to jest kobiet (niezgorszy kawał odłamu), mniejszości seksualnych, wszelkiego autoramentu kalek i upośledzonych umysłowo, mniejszości etnicznych i religijnych i w ogóle wszystkich tych, którym rzekomo dzieje się wielka krzywda z tytułu bagażu genetycznego, stanu zdrowia, preferencji seksualnych albo przekonań. Nie podpadają pod tą dobroczynną regułę natomiast ci, którzy mają przekonania inne od jej wyznawców i właśnie z tego tytułu dzieje im się krzywda. Przeciwnie, taka krzywda jest jak najbardziej pożądana i powinna być co prędzej wdrożona.

Czym to się różni od prawomyślności w takim choćby miłującym pokój i sprawiedliwość Związku Radzieckim - którego styl rządzenia przywodzi od razu na myśl Spartę, z jej restrykcjami - a której to prawomyślności dobrodziejstw co starsi z forumowiczów mieli okazję osobiście zakosztować? Moim zdaniem jedynie wymiarem kary. Nie ma jeszcze obozów koncentracyjnych dla amerykańskich rasistów, męskich szowinistów i osób nieprzychylnych homoseksualistom. Jeszcze nie. Póki co mają oni jedynie siedzieć cicho, a gdyby nie, to mogą wylecieć z pracy i dostać wyrok w zawieszeniu. Póki co. Ale to się jeszcze może zmienić. Przymusowa politycznie poprawna edukacja, poniżająca resocjalizacja dla co bardziej opornych, ich społeczna izolacja i uniemożliwienie kariery zawodowej, a na koniec fizyczna izolacja, banicja albo eksterminacja. To stary, sprawdzony schemat, zawsze gotowy do użycia. Przesadzam? Być może. Ale Lenin to też był nieszkodliwy starszy pan, łysiejący i z bródką. Taki wiecowy krzykacz. A o czym krzyczał? Oczywiście o równości. Czyż jego hasła wyzwolenia klasy robotniczej z burżuazyjnego ucisku (który faktycznie miał miejsce i bywał niesłychanie drastyczny), a chłopstwa z pół-niewolniczej pańszczyzny, hasła równości społecznej dla kobiet, powszechnej edukacji, powszechnej opieki medycznej i powszechnej elektryfikacji nie brzmią słusznie i postępowo? I co z tego wyszło? Sto milionów ludzi straciło życie na samym terenie dawnego carskiego imperium. A założenia były przecież tak chlubne i takie rozsądne.

Do czego zmierzam? Otóż historia poucza nas – i to jest wniosek kolejny - że wszelkie próby narzucania ludziom sposobu bycia powinny być tak umiarkowane, jak to jest tylko możliwe, albowiem wiara w z racjonalnego namysłu powzięte okiełznanie ludzkiej natury i uczynienie jej pozbawioną agresji wobec kogo i czegokolwiek, jest mrzonką, a przy tym (także oczywiście w przypadku naszej obecnej politycznej poprawności) opiera się o wewnętrzną sprzeczność, zaleca bowiem i wprowadza w życie agresywny nacisk na wszelkich swych oponentów, właśnie w imię kiełznania agresji, co jest oczywistym nonsensem i samozaprzeczeniem.

Patrząc z tej perspektywy jedynie Budda i Chrystus mieli rację, zalecając zobojętnienie wobec świata bądź miłość nawet do nieprzyjaciół, w miejsce jakiejkolwiek opresji. Lecz nawet te próby wyrodziły się z czasem w systemy opresyjne, ponieważ ludzka natura nieodmiennie ciąży ku opresji. Z tego względu musimy zdecydowanie oponować i wyrażać najdalej idący sprzeciw w obliczu wszelkich wychodzących poza absolutnie niezbędne minimum zakusów, mających nam przysporzyć lepszego świata kosztem wolności czynów i przekonań. Byt społeczny musi się ucierać w powszechnym tyglu, do którego każdy ma dostęp, a nie w garkuchni lewicowych mądral, nie wiedzieć czemu wszystko wiedzących najlepiej.

Przejdźmy teraz od języka na poziom bytowy.

Efekty politycznie poprawnych poczynań mamy już widoczne. Kultura europejska chwieje się pod naporem islamu i skośnookich, mnożących się w tempie bakterii, wszędobylców, a pula genowa europejczyków cofa się i topnieje, ustępując murzynom, latynosom i azjatom. Przymykanie na to oczu i udawanie, że tego nie ma, bądź jest to bez cywilizacyjnego znaczenia, jest karygodnym kretyństwem. Nie będę wypływał na głębokie wody tego zagadnienia, bo nie miejsce tu na to, a miast tego skupię się na jednym, bynajmniej nie moim, przykładzie.

Otóż politycznie poprawni wmawiają nam, że wszystkie kultury są sobie równe i europejska nie jest tu żadnym wyjątkowym przypadkiem. Wszak, przekonują, takie na przykład państwo Khmerów, z jego wspaniałą stolicą, albo kultury Indian prekolumbijskich, były równie twórcze i wspaniałe. (Trwają rozpaczliwe poszukiwania jakiegoś przykładu kulturowego z terenu czarnej Afryki, co jest oczywiście skazane na klęskę, choć prawomyślni jeszcze nie zrezygnowali.) Ale, jak to ktoś, nie pomnę kto, bardzo słusznie zauważył, wystarczy chwilę tylko popatrzeć na płaskorzeźby z Angor albo dokonania sztuki prekolumbijskiej i porównać je z rzeźbami Partenonu, by mieć całkowitą, iluminacyjną wręcz pewność, że dzieli je kulturowa przepaść. Sam miałem możność i szczęście podziwiać rzeźby Partenonu w British Museum i Nike z Samotraki w Luwrze, i wiem jakie robią wrażenie. Ciarki biegają po plecach. Czy coś takiego można odczuwać oglądając indiańskich i khmerskich bożków? Chyba tylko kiedy się myśli, że składano przed nimi ofiary z ludzi.

Ponieważ jesteśmy na forum audiofilskim nawiążę jeszcze do muzyki. Słucham jazzu i muzyki latynoskiej, i przyznaję - nie bez przyjemności, ale stawianie ich w jednym rzędzie z Bachem, Mozartem i Beethovenem jest oczywistym według mnie nieporozumieniem. Nie ma też co udawać, że jakiś Mozart była kobietą albo japończykiem. Absolutnie przy tym nie myślę umniejszać czyjegokolwiek wkładu w światowe dziedzictwo kulturowe, albo odbierać komuś prawa do pomnażania go w przyszłości. Azjaci, czego nie można niestety powiedzieć o murzynach, mają na koncie genialnych fizyków i matematyków, mają w dorobku wielką literaturę, epokowe wynalazki, architekturę i twórców wielkich religii. Jedna kobieta zapisała się także na trwałe w historii fizyki, formułując bardzo ważne równania. Ale kto z was zna jej nazwisko? Niemniej ani myślę zarazem udawać, że wszystko i wszyscy są sobie równi, tylko ewentualnie inaczej. Takie fałszowanie faktów musi prowadzić na dłuższą metę do nieszczęścia. Karol Marks skrupulatnie przez wiele lat notował o ile z roku na rok pogorszył się byt robotników. Kiedy tendencja się odwróciła i płace zaczęły rosnąć, notowania zaprzestał, jednocześnie dalej głosząc swe hasła nieuchronnego wzrostu nierówności społecznej, aż po całkowitą rewolucyjną anarchię. Skutki takiej obłudy wszyscy znamy. Logika poucza nas, że z prawdy może wynikać jedynie prawda, natomiast z fałszu i fałsz, i prawda. Tak więc nie jest wbrew logice i incydentalnie może się zdarzyć, że przyjmując fałszywe założenia bądź naciągając fakty zyskamy coś dobrego. Może to być jednak jedynie wyjątkiem potwierdzającym regułę i w dłuższym interwale czasowym nie może działać, albowiem dziedzina fałszu jest niepomiernie rozleglejsza od dziedziny prawdy. O tym na przykład co robił Jozwa dziś o dwunastej możesz wygłosić nieskończenie wiele zdań fałszywych, a tylko stosunkowo niewiele prawdziwych, tak więc prawdopodobieństwo skutecznej gry na ślepo jest bardzo małe. Z tego samego względu prawdopodobieństwo owocnych działań w oparciu o zafałszowane aksjomaty jest prawie żadne.

lolo

 

Wygląda na to, że Gibson podszedł do historii po Hollywoodsku no i namieszal.

 

The movie appears to be situated in the 9th century, based on the architecture of the city, the political system and the great drought. It is therefore historically incorrect that the Spanish arrive at the end of the movie; this should have been 600 years later.

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Panstwo Majów faktycznie istniało jeszcze podczas konkwisty, niemniej od jego świetności minely wieki. Natomiast przedstawienie filmowe pasuje dobrze do Państwa Azteków:

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Less is more

Everything Should Be Made as Simple as Possible, But Not Simpler ...

>>Less

 

Mniej więcej. Zgadzam się co do dwóch rzeczy - Gibson namieszał (jego prawo jako artysty), Majowie (a raczej miasta-państwa Majów) miały w momencie lądowania Hiszpanów okres świetności za sobą.

 

Warto się tam kiedyś przejechać. Jukatan to piękne miejsce.

Less, 19 Sty 2007, 17:18,

 

Cywilizacja Majów była chyba pierwszą, która rozłożyła się pod wpływem klęski ekologicznej, którą na siebie ściągneli. To akurat na filmie widać bardzo dobrze. A Europejczycy przybyli długo po jej upadku. Moim zdaniem Gibson namieszał i tyle : może chciał, niepoprawnie politycznie ukazać, że i bez złych konkwistadorów-morderców panowie tubylcy radzili sobie całkiem bardzo źle.Stąd ta łódź na koniec, to moim zdaniem celowo:)

 

Aztekowie mieli państwo trochę gdzie indziej i później, a jeśli chodzi o kult Słońca i ofiary z ludzi, raczej przejeli to od innych, a nie wynaleźli. Kiedy przybyli konkwistadorzy, państwo Azteków miało się bardzo dobrze.

Na filmie mieli być Majowie i są.

Jestem rozczarowany! Myślałem że takie przeinaczenia, żeby nie powiedzieć fałszerstwa, to domena politycznie poprawnych (np. Wikingowie zamiast Niemców w "Starej Baśni"), a tu Gibson też :(

Miałem go za takiego, co solidnie podchodzi do źródeł historycznych.

Less is more

Everything Should Be Made as Simple as Possible, But Not Simpler ...

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.