Skocz do zawartości
IGNORED

Czy alkoholizm to choroba?


krzych

Rekomendowane odpowiedzi

  • 3 tygodnie później...

Musiałem się napić z powodu przeziębienia.

Gardło olewam, ale katar doprowadzał mnie do szału.

Przy okazji opracowałem fajnego drinka.

Piwo podgrzewa się bardzo mocno w rondelku, i na koniec dodaje syrop imbirowy.

Może być inny, ale imbirowy nie zakwasza napoju, i dlatego mi smakuje.

 

Po nalaniu do szklanki należy dolać solidną miarkę żołądkowej miętowej.

Może być również gin, rum, albo koniak. Co kto lubi. Byle nie czyściocha.

A przed wypiciem porządnie zaciągnąć się nosem.

 

Następnie wstawić kolejne piwo, i powtarzać dawkę do skutku.

Rano po przeziębieniu nie było śladu.

A wcześniej zużyłem kilka aspiryn i 2 flakoniki kropli, i dupa.

Całe szczęście że trzeba było iść do pracy, bo znając siebie, na 1 flaszce by się nie skończyło.

Proszę o dokładne proporcje

W sprawie tematu wątku to twój sposób zwalcza chorobę alkoholem.

Ty -- wódkę za wódką w bufecie...

Oczami po sali drewnianej -- i serce ci wali (Czy pamiętasz?)

a, i taka jeszcze śmiesznostka.

Dzisiaj jadłem grochówkę, która to zupa ma swoje prawa i następstwa.

Do tej pory puszczam sobie bąki... imbirowe.

 

ee, dokładnymi proporcjami nie warto się przejmować.

Zwłaszcza po kilku takich szklaneczkach człowiek nie ma głowy do szczegółów.

W zagotowanym piwie alkoholu już prawie nie ma, więc wódki trzeba nalewać sporawo.

Tak z 1/4 około. Ja dolewałem więcej, bo miałem tylko 3 piwa, a wódki 0.7

Dzięki,już czuję,że mnie coś bierze.Tak na pewno mam katar,lecę do monopolowego :)

Ty -- wódkę za wódką w bufecie...

Oczami po sali drewnianej -- i serce ci wali (Czy pamiętasz?)

No, teraz to demon przegiął na maksa. I to jego pyrrusowe zwycięstwo. Ostatnie.

Popłynąłem maksymalnie, bo miałem 3 dni wolnego.

A teraz jedynym ratunkiem od przeraźliwej czkawki jest doprowadzanie się do wymiotów.

Nie jest to czkawka jaką znamy i lubimy, tylko taka rzucająca człowieka o ściany.

Tak to się bawić nie będziemy.

Kończę z alkoholem definitywnie, od dziś do nieskończoności.

.

Kończę z alkoholem definitywnie

 

Powtarzam to sobie co sobotę jednak kiepsko mi wychodzi. Pierwsze kilka dni jestem twardy ale potem jakoś...

Narobiłem sobie jeszcze na złość pigwówki i nie mogę patrzeć jak tak stoi samotnie :)

Do tej pory były śmichy-chychy. Maż problem osobowo-alkoholowy. Kiedy to zrozumiesz(przyznasz) możemy zacząć terapię.

Człowiek może być dobry, uczciwy ale i tak ilość ludzi na jego pogrzebie zależy od pogody...

Masz rację. Ale od dzisiaj to już nieaktualne.

Z moją osobą to raczej ogólnie w porządku.

Jestem zdrowy. Muszę tylko przestac chlać.

A jak przestanę, to będę zdrowy do sześcianu !

Wręcz błagasz o pomoc!

Moja rada- chlej do oporu a jak już z zwolnią Cię z roboty to dopiero będziesz mógł pochlać!

Człowiek może być dobry, uczciwy ale i tak ilość ludzi na jego pogrzebie zależy od pogody...

no właśnie tak to się smiesznie układa, że jestem klinicznym perfekjonistą, i w pracy nie piję, bo nie mógłbym wtedy porządnie pracowac.

 

A gdyby mnie z roboty wywalili, wówczas musiałbym przyjąć propozycję kontraktu, gdzie alkohol jest codziennością.

A poza tym wszyscy zdrowi. Mój życiorys jest troszkę pokręcony. Przywykłem.

 

Błagam ?? O pomoc ? Jaką pomoc ?

Po prostu dzielę się z paroma kolegami z forum kawałeczkiem swego życia.

Myślałem początkowo że będzie to kawałeczek napradę malutki.

Ale trochę mu się urosło. Przyznać muszę że tego nie rozumiem.

Co nie znaczy że nie dam sobie z tym rady. Tyle że muszę to zrobić bez rozumienia. Też się da.

Dobre pytanie.

 

 

 

 

Tomuś, pomógłbym Ci w sprawie Boga....

Człowiek może być dobry, uczciwy ale i tak ilość ludzi na jego pogrzebie zależy od pogody...

Dobre pytanie. I nie warto go rozmywać wycieczkam osobistymi.

Może się mylę, mam nadzieję że nie, bo tu chodzi o moje życie.

 

Mianowicie mam przekonanie że muszę pomóc sobie sam.

Co, psycholog zna mnie lepiej niż ja sam siebie ? Mity. Przynajmniej w moim przypadku.

 

Jeśli sam sobie nie poradzę z tym, to czy warto mnie ratować.

 

Trochę mi to przypomina rozmowę z koleżanką.

W zimie skracam sobie drogę do pracy, idąc przez jezioro.

Ona na to że dużo ryzykuję po ciemku "bo kto cię w razie czego uratuje".

Długo mi banan nie schodził z twarzy.

Niby kto miałby mnie ratować ? Pani Jola ze spożywczaka, konsumenci wina krajowego, córka sąsiadów, pan Leon z bypasami ?

Jeśli załamie się pode mną lód, i nie będę w stanie z tego wybrnąć, to widocznie tak ma być, i nie warto tym obarczać niczemu nie winnych ludzi.

No właśnie jestem pijakiem trochę nieszablonowym. W zasadzie nie ma ku temu żadnego powodu. Usposobienie mam pogodne, nieszczęść życiowych oraz osobistych brak. Lubię aktywność fizyczną. Intelekt w dolnej strefie stanów średnich, ale na moje potrzeby wystarcza. Unikam twardego męskiego towarzystwa. Wszytko powinno mnie od gorzały odciągać. A chlam.

O, przepraszam, chlałem.

Dobre pytanie. I nie warto go rozmywać wycieczkam osobistymi.

Może się mylę, mam nadzieję że nie, bo tu chodzi o moje życie.

 

Mianowicie mam przekonanie że muszę pomóc sobie sam.

Co, psycholog zna mnie lepiej niż ja sam siebie ? Mity. Przynajmniej w moim przypadku.

 

Jeśli sam sobie nie poradzę z tym, to czy warto mnie ratować.

 

Trochę mi to przypomina rozmowę z koleżanką.

W zimie skracam sobie drogę do pracy, idąc przez jezioro.

Ona na to że dużo ryzykuję po ciemku "bo kto cię w razie czego uratuje".

Długo mi banan nie schodził z twarzy.

Niby kto miałby mnie ratować ? Pani Jola ze spożywczaka, konsumenci wina krajowego, córka sąsiadów, pan Leon z bypasami ?

Jeśli załamie się pode mną lód, i nie będę w stanie z tego wybrnąć, to widocznie tak ma być, i nie warto tym obarczać niczemu nie winnych ludzi.

 

Rozumiem, że nie masz dla kogo żyć, nie ma rodziny; żony, dzieci, ukochanej, rodziców i rodzeństwa..... Smutne. Dla siebie też nie bardzo chcesz. Rozumiem. Nawet nie wiesz jak bardzo.

Bez profesjonalnej pomocy nie masz szans. Pisałem to już wcześniej. Nie chodzi mi przy tym o psychologa czy lekarza. To jest tylko ich praca. Lepsza lub gorsza. Kluby AA, prawdziwi ludzie, doświadczeni. Jeśli jest jakaś szansa to tylko tam.

Nie pijesz w pracy. Zuch, bohater, my hero! A w jakim stanie przychodzisz do niej??? Wszystko złe, które jest związane z piciem w końcu Cię dopadnie. Stracisz wszystko! Nawet jak wydaje się Tobie, że nie masz już nic.

Oj, aż mnie zmroziło. Do tej pory nawet nie przypuszczałem że mam takie paskudne i beznadziejne oraz nic nie warte życie.

I właśnie dlatego nie spieszno mi do profesjonalistów. Za taką pomoc to dziękuję.

 

A nie piję, już chyba z 10 godzin. Na razie nie jest to najbardziej udane 10 godzin mojego życia. Ale mam pewność że jutro będzie lepiej, a pojutrze jeszcze lepiej.

 

Czy chcę przestać pić. Muszę ! Nawet się nie zastanawiam czy chcę. Muszę bo się stoczę. A nie potrafiłbym żyć na dnie.

I muszę skończyć pić totalnie. Już jedna szklaneczka potrafi spowodować że wchodzę na orbitę, a ląduję dopiero gdy trzeba wytrzeźwieć do pracy. Bardzo rzadko miewam jakiekolwiek dolegliwości po wypiciu, więc wytrzeźwienie wystarczy.

Czy kontrolujesz wodke czy wodka Ciebie ? Czy chcesz ja kontrolowac? Czy jest mozliwe , zebys mogl przestawic sie od razu w tryb ,, nie pije,,? Czy masz swiadomosc swoich nieograniczonych mozliwosci?

Oczywiście że uważam że jest to możliwe. Inaczej przecież po cóż miałbym próbować.

Ale okazało się dużo trudniejsze niż zakładałem.

 

Nie pić dzień, dwa, trzy, mogę stosunkowo łatwo. I początkowo to mnie zmyliło.

Ale po pewnym czasie wraca to do mnie jak bumerang do Aborygena. I nadrabiam zaległości z nawiązką.

Przyznam że irytuje i dołuje mnie moja własna słabość. Jak można być takim mięczakiem ? Przecież tu nawet nie trzeba nic robić. Wystarczy tylko nie robić. A dla mnie to takie trudne.

Jak mawiają Rosjanie, nada sabratsa.

Nie ma opcji aby mi się nie udało. Ta wojna jest już wygrana. Tyle że nie wiedziałem że to będzie takie trudne.

 

Był kiedyś taki bardzo mądry film z Gajosem w roli głównej. "Żółty szalik". Mam naprawdę sporo wspólnego z głównym bohaterem. Tak jest naprawdę. Nie wyjaśnili na końcu czy mu się udało, albo ja nie załapałem. Mogliby dokręcić drugą część.

Byl , dobry film. Masz dwa wyjscia. Proba leczenia konwencjonalnego , co raczej nie zda egzaminu u Ciebie z wyjatkiem moze prob biorezonansu i akupunktury i niekonwecjonalna , majaca na celu podniesienie swojej swiadomosci przez co masz , wedlug mnie , ogromne szanse na zakonczenie tej bezsensownej pijatyki. Uswiadomienie sobie tego to podstawa.

 

 

Mozesz zaczac jarac tez trawe. Po niej nie ma sie checi na alkohol , zwlaszcza mocny.

 

To akurat znam na przykladzie kumpla. Sporo pil i gdy zaczal jarac przestal po krotkim czasie pic. Wolal trawe :)

No, widzę że rozumiesz mnie bardziej niż przypuszczałem.

 

Ale z trawą to nie bardzo. Do pracy potrzebna mi niekaralność.

Poza tym, w pipidówku raczej trudno o dobry i pewny towar.

Zwłaszcza gdy się nie ma znajomości i kontaktów, a w takowe też nie wiem czy bym chciał wchodzić.

Świadomość , wyższa świadomość jest Tobie potrzebna. Zacznij jarać. O co chodzi z tą niekaralnością? Sprawdzają Cię na dragi w robocie? Oczywiście nie mówię o jaraniu w pracy.

Nie nie, nic z tych rzeczy. Muszę mieć po prostu czyste papiery.

A pół roku w zawiasach zawsze może się przyplątać, i nawet dokładnie nie będę wiedział za co.

No, wreszcie odrobina zdrowego snu. Pierwszy raz od piątkowego ranka. Wcześniej tylko jakieś 10-minutowe demoniczne majaki.

Gdy wracają mi ciekawe sny, oznacza to zazwyczaj powrót do wzlędnej normalności.

Ale jedzenie jeszcze na razie nie wchodzi w normalnej ilości. Jutro może się porwę na rosołek z kaczki. Fajna rzecz, ...jak się ma apetyt.

 

A śniło mi się że jestem jakimś młodszym oficerem NKWD. W latach tzw wielkiej czystki.

Zachodnia Syberia. Do jednego generała czy pułkownika przyjechała małżonka z dzieckiem.

Ale jego już aresztowano, tyle że po cichu. Ona dostaje ultimatum aby się zastrzelić, niby z przyczyn osobistych, i dziecko chyba też, że niby zwariowała. W innym przypadku coś tam zrobią, nie pamiętam.

Gdy już się zgodziła, i miało być jak miało, zastrzeliłem znienacka swoich kumpli ze służbowego pistoletu, i we trójkę zaczęliśmy ucieczkę.

Trochę tam się działo, niezbyt pamiętam, złapaliśmy pociąg towarowy, ale nas wytropili. Przyprowadzili całe stado psów tropiących, i już myślałem że będzie po nas. Ale ku mojej radości zdobyłem skądś Dragunowa. Aż porwałem ją to tańca na śniegu z zadowolenia takim obrotem sprawy. Nie wiem skąd go wytrzasnęli w tamtych czasach, ale nie moja wina. No i z daleka zacząłem te psy po kolei odstrzeliwać. Nie mieli czym odpowiedzieć na dużą odległość, więc tylko się bezsilnie miotali.

Nagle zza pociągu wyskoczyło na nas kilka psów. Gdy instynktownie sięgałem po pistolet... zadzwonił budzik.

Mam nadzieję że dziś w nocy załapię się na drugi odcinek.

Fajnie jest spać na trzeźwo.

 

aha, i nawet dialogi były jajeczne.

Sen był po polsku.

Ta dziewczynka cały czas uważnie przysłuchiwała się naszym rozmowom.

I gdy radośnie ucieszyłem się ze zdobycia karabinu, spytała przytomnie :

" To jak, już nie jesteśmy w głębokiej dupie ?"

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.