Skocz do zawartości
IGNORED

katastrofa pod Smolenskiem


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Co jacuś, do listy dolegliwości jeszcze ci skleroza doszła? To ci przypomnę:

 

>jacch, 21 Maj 2010, 14:59

 

>>A odnośnie radiowysokościomierza - pomijając bełkot niektórych młotów sprawy mają się tak:...

>

>O nim też było, pisał młot, niejaki Por. Artur Wosztyl, pilot Jaka, który szczęsliwie wylądował w

>Smoleńsku. Ty jako stary kosmonauta i namiętny czytacz Jane`s, a on wykwalifikowany pilot musicie

>porozmawiac i wytłumaczysz mu wtedy wszystko...o tym radiowysokościomierzu...bo on widocznie nie

>wie...;ppppp

>

>Czytaj chłopie ze zrozumieniem a potem chłopie pisz.

 

No i co jacuś, okazało się że tekst o radiowysokościomierzu wcale nie był por. Wosztyla tylko był dopiskiem redakcji. Zbluzgałeś mnie kilkukrotnie a jak okazało się, że wyszedłeś na idiotę to morda w kubeł?

Jestem Europejczykiem.

 

>jacch, 23 Maj 2010, 23:40

 

>Nie, nie był.

>Nie jesteś tego w stanie stwierdzić.

 

Jacuś, ty naprawdę jakiś głupi jesteś? Zapis rozmowy jest dostępny, można sobie sprawdzić. Za chwilę stwierdzisz, że rozmowa została sfałszowany i tylko ty znasz jej prawdziwą treść :-). Wcale bym się nie zdziwił.

Jestem Europejczykiem.

 

>jacch, 23 Maj 2010, 23:42

 

>A jak tam historia z jego poprawnym wykorzystaniem w Smleńsku?

 

 

Co to znaczy "poprawnym"?

 

>I jakby najbardziej tego watku unikasz

 

Tak, bo to ja zaprojektowaniem urządzenia które go zakłóciło, a teraz ściemniam że jest to niemożliwe ;-).

Jestem Europejczykiem.

 

Gość

(Konto usunięte)

Pawian, ja to może jakiś głupi jestem, ty po prostu jesteś głupi.

 

Artykuł tak został napisany, ze nie jesteś w stanie stwierdzic, czy są to słowa pilota czy autorów artykułu.

Wywiad/rozmowa z pilotem jest przeprowadzony przez tych samych redaktorów i pewnie autoryzowany przez pilota no i co z tego? Myślisz, że to jest stenogram rozmowy?

No więc jak to jest? Autorzy zrobili wywiad z pilotem, a potem zasiedli do napisania artykułu o tym wywiadzie i zamieścili oba w jednym wydaniu gazety?;p

------------------

 

Jaro_747

21 Maj 2010, 13:34

O mnie » Ignoruj » PW »

stat: 1739 / 1754 / 0

 

Spisek, Spisek!!!

Ładować bomby do samolotów i na Moskwę!!!

Zaraz im uderzenie odwetowe zmontujemy.

 

A jaki nagle Ziemkiewicz znawca lotnictwa. Jakiś dokształt zrobił? Pewnie nie, po co.

 

A radiowysokościomierzu jakoś nie pisze. To ustrojstwo też oszukali? To już nie było sygnałów ostrzegających, że za nisko lecą? A ostrzeżenia wieży?

 

Teraz to już nawet dziecko widzi, że PiSSmani montują z tej katastrofy polityczne gówno w którym chcą utopić politycznych przeciwników.

=========================

 

To pisałeś o radiowysokościomierzu. W świetle tego artykułu widać jak wielkie gówno na ten temat wiesz.

I tyle,

Jacuś - ty NAPRAWDĘ jesteś mało inteligentny.

 

>Artykuł tak został napisany, ze nie jesteś w stanie stwierdzic, czy są to słowa pilota czy autorów

>artykułu.

 

Ciekawe, ja takiego problemu nie miałem. Dla pewności sprawdziłem sobie gdzie indziej i potwierdziło się: takie zdania w rozmowie NIE PADŁY.

 

Ale to oczywiście nie przyznasz się do oczywistego błędu i dalej będziesz robił z siebie idiotę. Powodzenia!

 

Dla mnie EOT bo na przeprosiny od chama oczywiście nie liczę.

Jestem Europejczykiem.

 

Gość

(Konto usunięte)

Gdzie sprawdziłeś? Zadzwoniłeś do nich?

Chłopie nie przyjmuj swoich domysłów za pewnik!

To jest dokładnie jak z katastrofą w Smoleńsku, nic jeszcze nie zostało dowiedzione, a w zasadzie mało wiadomo było, a ty juz wiedziałes co się stało, musiałes, skoro tak ochoczo wyśmiewałes sie z innych forumowiczów.

 

I to jest twój problem pawianie, puszysz się, a logika i "jarzenie" na poziomie szkoły spec.

Gość

(Konto usunięte)

I jeszcze jedno, za co cię mam przepraszać za te obelgi którymi wkoło obdarzasz innych?;p

 

Powiedziałes co powiedziałeś, a jaką to ma wartość wszyscy którzy umieją czytać widzą.

I widzą ile ta twoja mądralinskość jest warta.

Gość

(Konto usunięte)

Edmund Klich: Katastrofa smoleńska skutkiem wieloletnich zaniedbań w szkoleniu

 

Należy zmienić sposób szkolenia pilotów wojskowych - mówi Edmund Klich, akredytowany przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym w Moskwie. Jar przed lotniskiem w Smoleńsku mógł zmylić pilotów, ale gdyby postępowali zgodnie z regułami uniknęliby katastrofy - dodaje. W momencie katastrofy w kokpicie była piąta osoba. Jej obecność mogła mieć wpływ na podjęcie decyzji o lądowaniu.

 

http://www.rmf24.pl/opinie/wywiady/kontrwywiad/news-edmund-klich-katastrofa-smolenska-skutkiem-wieloletnich,nId,279719

List otwarty rosyjskich dysydentów po katastrofie smoleńskiej

 

 

Kilkaset tysięcy osób zna już z Internetu orędzie do Rosjan, w którym kandydat na prezydenta Polski pan Jarosław Kaczyński potrafił wyrazić szczere i serdeczne podziękowania tym Rosjanom, którzy w najbardziej trudnym dla obu naszych narodów czasie okazywali Polakom współczucie i pomoc.

 

Władze rosyjskie nie uznały za stosowne ani opublikować tekstu tego orędzia, ani na nie odpowiedzieć. Swoim milczeniem jeszcze raz udowodniły, że wszystkie ich oficjalne słowa i wyrazy współczucia z powodu tragicznej śmierci prezydenta Kaczyńskiego i towarzyszących mu osób były jedynie pustą formalnością i brały się nie ze szczerego serca (jak niektórzy z nas chcieli wierzyć), lecz ze względów czysto koniunkturalnych. Niestety, nie ma się tutaj czemu dziwić.

 

Natomiast jesteśmy zdziwieni i poważnie zaniepokojeni przebiegiem śledztwa, które miało wyjaśnić okoliczności i przyczyny katastrofy Tu-154 pod Smoleńskiem. Powstaje wrażenie, że władze rosyjskie nie są zainteresowane wyjaśnieniem wszystkich przyczyn katastrofy, zaś władze polskie powtarzają zapewnienia o "pełnej otwartości" strony rosyjskiej, niczego się od niej faktycznie nie domagając i tylko cierpliwie oczekują, aż z Moskwy nadejdą dawno obiecane im materiały.

 

Trudno się pozbyć wrażenia, że dla rządu polskiego zbliżenie z obecnymi władzami rosyjskimi jest ważniejsze, niż ustalenie prawdy w jednej z największych tragedii narodowych. Wydaje się, że polscy przyjaciele wykazują się pewną naiwnością, zapominając, że interesy obecnego kierownictwa na Kremlu i narodów sąsiadujących z Rosją państw nie są zbieżne.

 

Jesteśmy zaniepokojeni tym, że w podobnej sytuacji niezależność Polski i dzisiaj, i jutro może się okazać poważnie zagrożona. Mamy nadzieję, że obywatele Polski ceniący swoją wolność potrafią ją obronić. Także przy urnach wyborczych.

 

Aleksander Bondariew (dziennikarz, tłumacz, publikował w "Nowej Polszy")

Władimir Bukowski (dysydent w czasach komunistycznych, także obecnie krytyk polityki Kremla)

Wiktor Fajnberg (dysydent, w 1968 r. razem z Natalią Gorbaniewską brał udział w demonstracji w Moskwie przeciwko inwazji na Czechosłowację)

Natalia Gorbaniewska (działaczka demokratyczna, poetka, dziennikarka, tłumaczka literatury polskiej)

Andriej Iłłarionow (ekonomista, były doradca Putina, obecnie krytyk polityki Kremla)

Informacja, że Tu-154 podchodził do lądowania prawie do końca na autopilocie, potwierdza niemal ze stuprocentową pewnością tezę, że załogę wprowadzono w błąd przy użyciu tzw. meaconingu. Oznaczałoby to, że Lech Kaczyński z małżonką i pozostałe 94 osoby na pokładzie zostały zamordowane.

Raport rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK), zaprezentowany w Moskwie przed kamerami telewizyjnymi, za katastrofę pod Smoleńskiem obarcza winą polskich pilotów, pozostawiając przy tym miejsce dla domysłów, że załoga uległa naciskom któregoś z pasażerów.

„Komisja Techniczna jednoznacznie stwierdziła – w czasie lotu nie doszło do aktu terrorystycznego, wybuchu, pożaru na pokładzie, niesprawności urządzeń technicznych samolotu. Silniki pracowały do samego zderzenia z ziemią. (...) Ustalono, ze w kabinie znajdowały się osoby nie będące członkami załogi. Głos jednej z nich dokładnie zidentyfikowano, głos innej (lub innych) poddawany jest dodatkowej identyfikacji przez stronę polską. Jest to ważne dla śledztwa” – czytamy w dokumencie. Ale mimo ogólnikowego charakteru i rażącej jednostronności w raporcie znalazły się istotne informacje, które podważają wersję Rosjan, wskazując przy tym, że tragiczna śmierć 96 Polaków – w tym prezydenta RP – wcale nie była konsekwencją nieszczęśliwego wypadku.

 

Kto zmylił autopilota?

 

Z raportu rosyjskiego MAK wynika przede wszystkim, że samolot prezydencki podchodził do lądowania na autopilocie, który sterował zarówno wysokością, ciągiem, jak i kursem rządowej maszyny. Co ciekawe, informacji tej nie podano podczas konferencji prasowej; znajdowała się ona tylko w pisemnej wersji dokumentu.

 

„Wyłączenie pilota automatycznego w płaszczyźnie wzdłużnej i automatycznego regulatora ciągu nastąpiło przy próbie odejścia na drugi krąg odpowiednio na 5 i 4 sekundy przed zderzeniem z przeszkodą (drzewem), które zapoczątkowało niszczenie konstrukcji samolotu” – informują autorzy raportu. To bardzo ważna informacja. Autopilot jest urządzeniem do automatycznego sterowania samolotem, pobierającym do tego celu dane z GPS i innych wskazań przyrządów pokładowych (na GPS opiera się zresztą cały nowoczesny „flight management system”, w którym zintegrowane są urządzenia nawigacyjne, podłączone do komputera pokładowego).

 

Ostatni etap przed lądowaniem na autopilocie to przelot przez kolejne, leżące obok siebie tzw. waypoints: 10 km przed pasem – wysokość 500 m, 8 km – 400 m, 6 km – 300 m, 4 km – 200 m, 2 km – 100 m – ten ostatni punkt to tzw. punkt decyzji i wysokość decyzyjna: jeśli pilot nie widzi tutaj pasa startowego, to musi zrezygnować z lądowania i polecieć na inne lotnisko. Tymczasem załoga polskiego samolotu (w tak trudnych warunkach pogodowych) wyłączyła pilota dopiero 5 sekund przed katastrofą, mimo że można to zrobić w sekundę, jednym ruchem ręki. Należy zaznaczyć, że waypoints przy lądowaniu są określone inaczej dla każdego typu maszyny i nie mają nic wspólnego z tym, gdzie lądujemy.

 

Dziennik „Fakt”, powołując się na rosyjskiego prokuratora, który słyszał rozmowy w kokpicie, napisał kilka dni temu, że parę sekund przed tragedią piloci – dotąd spokojni – zaczęli wołać: „Daj drugi... W drugą!”. Musiał być to po prostu pierwszy moment, w którym załoga zorientowała się, że jest w złym miejscu i na złej wysokości – prawdopodobnie minęli wtedy znajdującą się tam antenę NDB lub – jak czytamy w raporcie – uderzyli w drzewo. Dlaczego piloci schodzili spokojnie do lądowania na autopilocie i dopiero kilka metrów nad ziemią zorientowali się, że samolot jest tak nisko? Czy byli samobójcami? Dlaczego nie reagowali na wskazania urządzeń pokładowych, które – jeśli działały bez zarzutu, jak twierdzą Rosjanie – musiały informować ich, że są na wysokości 100, a potem 70 czy 20 m? Wytłumaczenie jest tylko jedno: autopilot opierał się na błędnych danych z komputera pokładowego, a piloci myśleli, że są znacznie wyżej.

Strąceni fałszywym sygnałem

 

To, że 10 kwietnia pod Smoleńskiem sygnał GPS w Tu-154 był zakłócony – co doprowadziło do błędu pozycji samolotu w pozycji horyzontalnej (160 m w lewo od osi pasa startowego oraz szacunkowo 80 m w pionie) – jest oczywiste. Inteligentną metodą takiej agresji jest meaconing, polegający na nagraniu sygnału satelity i ponownym nadaniu go (z niewielkim przesunięciem w czasie i z większą mocą) na tej samej częstotliwości w celu zmylenia załogi samolotu. Od razu podkreślmy, że nie jest to żadna fantastyczna technika z filmów o Jamesie Bondzie: od czasu zamachów terrorystycznych w Nowym Jorku na World Trade Center meaconingu używa się w prawie wszystkich krajach świata m.in. do ochrony obiektów specjalnego znaczenia, takich jak np. elektrownie atomowe czy obiekty rządowe (np. w razie ataku rakietowego).

W przypadku Tu-154 podchodzącego właśnie do lądowania wystarczyłoby niewielkie przekłamanie sygnału, by doprowadzić do tragedii. Meaconing można „ustawić” z precyzją do 0,3 m, a do zaburzenia prawidłowego działania może dojść ze źródła oddalonego nawet o kilkadziesiąt kilometrów od samolotu. Technicznie możliwe jest również zmylenie wysokościomierza radiowego. Gdyby dodać do tego przekazanie nieprawdziwej wartości ciśnienia barometrycznego (Rosjanie nie poinformowali dotychczas, jakie ciśnienie podali dowódcy tupolewa), załoga samolotu była – nawet przy dużo lepszej widoczności niż ta, która panowała w Smoleńsku – bez szans. Charakterystyczne ukształtowanie terenu przed lotniskiem Smoleńsk-Siewiernyj – rozległa niecka – stanowiło dodatkową gwarancję powodzenia ataku.

 

Wskazania wysokości przez GPS i innych urządzeń nie były prawidłowe, ale mimo wszystko wystarczające, by uruchomić EGPWS (system ostrzegający pilotów o odległości samolotu od gruntu). Jego sygnał ostrzegawczy włącza się, gdy samolot schodzi poniżej 666 m (2000 stóp) nad ziemią. Piloci zignorowali ostrzeżenie EGPWS (jako że jego zadaniem jest ostrzegać przed zbliżającą się ziemią i robi on to za każdym razem, kiedy się ląduje) i lecieli dalej, oczekując, że za jakiś czas zobaczą pas startowy (zgodnie z procedurami pilot miał prawo podchodzić do wysokości decyzyjnej i dopiero wtedy podjąć decyzję o kontynuacji lub zaniechaniu manewru). Problem w tym, że EGWPS także opiera się na pomiarach położenia uzyskanego z odbiornika GPS i wysokości z wysokościomierza radiowego: Tu-154 wkrótce znalazł się więc nie 100, lecz 5 m nad ziemią. Piloci nie zdążyli nawet poszukać wzrokiem pasa startowego...

 

Jeszcze raz powtórzmy: skoro samolot leciał na włączonym autopilocie, to piloci wierzyli, że są znacznie wyżej i w innej pozycji. Samolot zaczął „nurkować”, zanim piloci przeszli na ręczne sterowanie, co oznacza, że albo doszło do awarii autopilota, albo celowego zakłócania. Komisja nie stwierdziła awarii, poza tym urządzenie będące tyle lat w eksploatacji raczej nie powinno mieć takich niespodziewanych awarii.

 

I nie może tu być mowy – jak sugerowali niektórzy dziennikarze – o jakimś innym wytłumaczeniu, jak np. pomyłce przy wprowadzaniu danych o ciśnieniu, spowodowanej stosowaniem innych jednostek w Rosji. Zarówno qnh, qfe, pascale czy mmHg są wartościami standardowymi stosowanymi na całym świecie. Oprogramowanie używane w komputerach pokładowych jest przystosowane do analizy poprawności wprowadzanych danych właśnie ze względu na ryzyko pomyłki.

Jak dojść do prawdy

 

Wraz z upływem czasu coraz trudniej będzie uzyskać dowody wyjaśniające, kto i jak doprowadził do katastrofy polskiego samolotu pod Smoleńskiem. Zastanawiające, że dane, które mogłyby zaprzeczyć zarówno prezentowanej na łamach „GP” hipotezie o możliwości eksplozji w Tu-154 (przy czym teza o wybuchu nie wyklucza wcześniejszego zmylenia załogi poprzez meaconing!), jak i naszym ustaleniom – znajdują się w rękach Rosjan, którzy nie chcą lub przez długi czas nie chcieli udostępnić ich stronie polskiej.

Gruntownej analizie poddano jedynie same przyrządy nawigacyjne, a także urządzenia TAWS, które nie zawierają informacji o sygnale GPS, w związku z czym są bezużyteczne przy weryfikacji hipotezy o zakłóceniu sygnału satelitarnego.

 

Atak na przyrządy nawigacyjne można bowiem stwierdzić wyłącznie przez analizę czarnych skrzynek, a dokładniej: jednego z parametrów zapisanych w jednym z rejestratorów. Niestety, czarne skrzynki to tylko lepiej lub gorzej zabezpieczone nośniki i usunięcie śladów meaconingu – zwłaszcza dla służb znających od podszewkę budowę Tu-154 i jego przyrządów – nie jest trudnym zadaniem. Wystarczy, żeby ingerującym w zawartość rejestratorów nikt przez kilka godzin, a tym bardziej przez kilka tygodni nie przeszkadzał. Marek Strassenburg Kleciak, Hans Dodel

 

Marek Strassenburg Kleciak – pracujący w Niemczech polski specjalista ds. systemów trójwymiarowej nawigacji; wygłaszał prelekcje m.in. na Uniwersytecie Bundeswehry w Monachium i w Instytucie Faunhoferea w Darmstadt; doradca niemieckich organów administracji państwowej.

 

Hans Dodel – niemiecki ekspert od systemów nawigacji i wojny elektronicznej, autor książki „Satellitennavigation”.

 

Historia lubi się powtarzać?

 

19 października 1986 r. na terytorium RPA rozbił się Tu-134 z prokomunistycznym prezydentem Mozambiku na pokładzie (oprócz niego w samolocie znajdowały się 43 osoby, w tym kilkunastu ministrów i innych ważnych urzędników tego państwa). Podobnie jak w przypadku katastrofy pod Smoleńskiem, maszyna roztrzaskała się, odchyliwszy się wcześniej o 37 stopni od właściwego toru lotu, a piloci obniżali samolot, zachowując się tak, jakby nie mieli świadomości, na jakiej wysokości się znajdują. Zignorowali też – tak jak polska załoga – sygnał ostrzegawczy GWPS, który włączył się 32 sekundy przed upadkiem. Po katastrofie południowoafrykańska policja zabrała wszystkie czarne skrzynki, odmawiając poddania ich niezależnemu badaniu. Oficjalny raport przygotowany przez śledczych RPA do złudzenia przypominał ustalenia Rosjan ws. katastrofy pod Smoleńskiem. Jego tezy były następujące:

 

1) samolot prezydenta Mozambiku był w pełni sprawny,

2) wykluczono akt terroru lub sabotażu,

3) załoga nie przestrzegała procedur obowiązujących przy lądowaniu,

4) załoga zignorowała ostrzeżenia GWPS.

 

Rosjanie, którzy w katastrofie stracili wiernego sojusznika, gwałtownie oprotestowali raport komisji południowoafrykańskiej. Oskarżyli władze RPA o zamach polegający na... zakłóceniu sygnału satelitarnego samolotu. Wskazywały na to okoliczności wypadku, bardzo przypominające zresztą – jak już wspomnieliśmy – to, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem.

 

Po kilkunastu latach okazało się, że w tym akurat przypadku rację mieli komuniści. W styczniu 2003 r. Hans Louw, były agent służb specjalnych rasistowskiego reżimu RPA, przyznał, że samolot został strącony wskutek celowego zakłócenia sygnału satelitarnego przez południowoafrykańskich agentów. Dodał, że w wypadku niepowodzenia ataku maszyna miała zostać zestrzelona przez jedną z dwóch specjalnych ekip.

czy wy czytaliscie jakie srodki trzeba uruchomic aby to zrobic?

ingerencja w cudze satelity i nikt tego nie zobaczył ?

gruszki na wierzbie

Szanuj zdrowie należycie, bo jak umrzesz, stracisz życie

w temacie skrzynek

jesli na przedmiocie połozyła łape prokuratura to do konca dochodzenia a potem pewnie sprawy sadowej nikomu tego nie odda

nic tu nie ma prawo własnosci czy wola rodziny tak samo jak zrobia sekcje prokuratorska kazdej ofierze wypadku mimo protestów rodziny a potem wydadza ciało

Szanuj zdrowie należycie, bo jak umrzesz, stracisz życie

cir, 26 Maj 2010, 10:48

 

>czy wy czytaliscie jakie srodki trzeba uruchomic aby to zrobic?

>ingerencja w cudze satelity i nikt tego nie zobaczył ?

 

Meaconing to taka sama "ingerencja w cudze satelity" jak zakłócanie "Wolnej Europy" za komuny.

Nadawca może zielonego pojęcia o tym nie mieć o ile mu słuchacze nie doniosą.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

    Gość
    Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.


    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.