Skocz do zawartości
IGNORED

Niekomercyjne kino artystyczne.


Rekomendowane odpowiedzi

I jeszcze jedna myśl zawarta w filmie. Pisałem o tym ale rozwinę ją szerzej. David ma pretensję ( a nawet był wściekły )  do Benji'ego ,że podjął próbę samobójczą . Uważa ( zgodnie z sugestią babci ) ,że potomkowie ofiar Holocaustu ( tych co przeżyli ) są szczególnie predysponowani do godnego przeżycia swego życia . Bo sam fakt przeżycia tego piekła wynikał ze splotu cudownych , nadzwyczajnych wydarzeń . Po prostu aby przeżyć potrzeba było kupę szczęścia i pomocy nadzwyczajnych ludzi narażających swoje życie. W tym kontekście samobójstwo to przejaw nieodpowiedzialności i egoizmu .Jak wiemy wielu ocalonych po wojnie miało problemy psychologiczne ze swoją psychiką . Zadawali sobie pytanie dlaczego ja ? Dlaczego ja przeżyłem a inni nie ? Co takiego było we mnie ,że mnie się udało? I było wiele samobójstw .Oczywiście nie ma odpowiedzi na takie pytania. I to jest podstawowe przesłanie tego filmu .To wcale nie mało i to nie jest banał.

31 minut temu, wojciech iwaszczukiewicz napisał:

Tak , to nie jest film o Polsce jak i nie o Holocauście. To film o relacjach pomiędzy bohaterami .

I jeśli ten folderowy obraz Polski był zamierzony ( też tak uważam ) jak piszesz to czemu stawiasz zarzut ?

I jeszcze jedna myśl zawarta w filmie. Pisałem o tym ale rozwinę ją szerzej. David ma pretensję ( a nawet był wściekły )  do Benji'ego ,że podjął próbę samobójczą . Uważa ( zgodnie z sugestią babci ) ,że potomkowie ofiar Holocaustu ( tych co przeżyli ) są szczególnie predysponowani do godnego przeżycia swego życia . Bo sam fakt przeżycia tego piekła wynikał ze splotu cudownych , nadzwyczajnych wydarzeń . Po prostu aby przeżyć potrzeba było kupę szczęścia i pomocy nadzwyczajnych ludzi narażających swoje życie. W tym kontekście samobójstwo to przejaw nieodpowiedzialności i egoizmu .Jak wiemy wielu ocalonych po wojnie miało problemy psychologiczne ze swoją psychiką . Zadawali sobie pytanie dlaczego ja ? Dlaczego ja przeżyłem a inni nie ? Co takiego było we mnie ,że mnie się udało? I było wiele samobójstw .Oczywiście nie ma odpowiedzi na takie pytania. I to jest podstawowe przesłanie tego filmu .To wcale nie mało i to nie jest banał.
I jeśli ten folderowy obraz Polski był zamierzony ( też tak uważam ) jak piszesz to czemu stawiasz zarzut ?

Czym innym jest zamysł - czym innym jest wykonanie.

Moim zdaniem widzisz w tym filmie rzeczy, których nie ma. To my zajmujemy się Holocaustem i paradoksalnie lepiej go rozumiemy, bo w ogóle rozumiemy co to znaczy być eksterminowanym, w dodatku cały czas ten temat jest łączony z Polską (czemu akurat trudno się dziwić). Rozumienie obcokrajowców jest dużo bardziej powierzchowne - zwłaszcza z innych generacji.

Np. mojego dziadka rozstrzelano na oczach mojej matki i babki, a tylko przez przypadek nie zginęło jeszcze dwóch braci mojej babki. Wtedy cała męska część rodziny mojej mamy przestałaby istnieć. Nawet pomijając traumę - skutki ekonomiczne tego wydarzenia moja babka odczuwała do końca życia, cały jej dobytek spalono i do końca była najbiedniejsza w wsi (zmarła w XXI w.). Jasne, w Holocauście było jeszcze gorzej - ale lepiej to rozumiesz, kiedy twoja rodzina też mogła przestać istnieć i co roku jeździsz na wakacje w miejsce, w którym to się wydarzyło. Babcia ci opowiada, w którym miejscu dziadek leżał i pokazuje pękniętą wierzbę (dziś już jej nie ma), w której mieszkała z dwojgiem dzieci po tym jak dom spalono.

Nie wiem na jakiej podstawie uważasz, że David reprezentuje jakieś pogłębione rozumienie Holocaustu. On jedzie do Polski z powodu kuzyna, z którym ma problem po był jego „bohaterem z dzieciństwa” a teraz jest nieudacznikiem. W dodatku to Benji, nie David, był związany babką, David nawet chyba nie za bardzo ją lubił. Nic nie wskazuje na to, żeby obaj byli przywiązani do żydowskiego pochodzenia. David jest żonaty z Iranką albo Hinduską(dziecko to blondynek, ale twarz żony na zdjęciu użycza aktorka znana z kilku seriali gdzie gra postaci z tego obszaru kulturowego). Oni wszyscy przyjeżdżają do Polski , żeby rozwiązać jakieś swoje prywatne, „syte” problemy, które nawet nic nie mają wspólnego z Hollocaustem. Wyjątkiem jest ten Afrykańczyk - ale to akurat najbardziej bibułowa postać.

To nawet są dobre pomysły na film - ale za dużo tu drętwych, ekspozycyjnych dialogów oraz gotowców mentalnych i stytlistycznych.

Z innej beczki, przepraszam, że wtrącam swe trzy grosze zapewne do zacnej i pożytecznej wymiany zdań.
Cierpię jako człowiek z powodu niskiej jakości współczesnego kina dostępnego w serwisach streamingowych. Po prostu nie ma czego oglądać.
Znacie jakieś tytuły filmów niszowych, na p platformie MAX?
Tam można coś znaleźć ciekawego, ale nie mam czasu na szukanie. Ostatnio wolałem zapłacić 10 zł, żeby obejrzeć "Manhattan" W. Allena, niż tracić czas na coś bezwartościowego

Pozdrawiam serdecznie

jarrro

A teraz coś z innej beczki .Film nieoczywisty, wieloznaczny ,zagadkowy . Z pogranicza gatunków . Bo thriller , SF, horror ? Mam na myśli obraz " Pod skórą " J. Glasera ( tego od Strefy interesów ) . To historia młodej kobiety ( zjawiskowa S. Johansson ) ,która pisząc w skrócie poluje na samotnych mężczyzn . Akcja rozgrywa się gównie nocą , w ponurych miejscach Szkocji . Mamy tu krajobrazy skalistych klifów smaganych wiatrami  , wrzosowisk, ponurych przemieść Glasgow , obskurnych knajp i spelun , podejrzanych klitek . A więc główna bohaterka ( prowokacyjnie ubrana i uszminkowana )porusza się samotnie furgonetką  po pustych ulicach miasta prowokując samotnych mężczyzn i porywając ich . Jak obserwujemy  ją zachowuje się dziwnie. Jest zimna, pozbawiona uczuć , bezwzględna . Nie nawiązuje relacji z otoczeniem .Nic nie wiemy skąd pochodzi , kim jest i do czego dąży .Jednak z czasem staje się jasne ,że jest kosmitką . Jest również tajemniczy motocyklista , który przemierza szkockie drogi z zawrotną prędkością i który jest prawdopodobnie jej przełożonym . Film pełen jest niezwykłych i sugestywnych scen unicestwienia tych porwanych ,którym towarzyszy odpowiednio sugestywna ścieżka dźwiękowa . To popis wirtuozerii reżyserskiej i operatorskiej . Film jak napisałem jest wieloznaczny , można go różnie odbierać . Są tropy feministyczne, katastroficzne, konfrontacji cywilizacji . Jest suspens , napięcie erotyczne, zagadka . Film do przemyśleń .

Z innej beczki, przepraszam, że wtrącam swe trzy grosze zapewne do zacnej i pożytecznej wymiany zdań.
Cierpię jako człowiek z powodu niskiej jakości współczesnego kina dostępnego w serwisach streamingowych. Po prostu nie ma czego oglądać.
Znacie jakieś tytuły filmów niszowych, na p platformie MAX?
Tam można coś znaleźć ciekawego, ale nie mam czasu na szukanie. Ostatnio wolałem zapłacić 10 zł, żeby obejrzeć "Manhattan" W. Allena, niż tracić czas na coś bezwartościowego

Z rzeczy, które mam odhaczone do obejrzenia na Max:
Przygoda i Czerwona pustynia,Umberto D, Mamma Roma, Głęboka czerwień
Były filmy Bressona - ale chyba już zdjęli.
Z tego co widzę jest też:
Ostatnie tango w Paryżu, Obława, Nocny kowboj, Dziki, Na nabrzeżach, Z zimną krwią, Miłość, Call Me by Your Name, Blue Velvet, Turysta, The Square…

Wystarczy wejść w kartę danego filmu - na dole są zawsze polecanki innych podobnych filmów. Na innych serwisach działa to podobnie. Np. na Prime jest dużo klasyki amerykańskiego kina.
A teraz coś z innej beczki .Film nieoczywisty, wieloznaczny ,zagadkowy . Z pogranicza gatunków . Bo thriller , SF, horror ? Mam na myśli obraz " Pod skórą " J. Glasera ( tego od Strefy interesów ) . To historia młodej kobiety ( zjawiskowa S. Johansson ) ,która pisząc w skrócie poluje na samotnych mężczyzn . Akcja rozgrywa się gównie nocą , w ponurych miejscach Szkocji . Mamy tu krajobrazy skalistych klifów smaganych wiatrami  , wrzosowisk, ponurych przemieść Glasgow , obskurnych knajp i spelun , podejrzanych klitek . A więc główna bohaterka ( prowokacyjnie ubrana i uszminkowana )porusza się samotnie furgonetką  po pustych ulicach miasta prowokując samotnych mężczyzn i porywając ich . Jak obserwujemy  ją zachowuje się dziwnie. Jest zimna, pozbawiona uczuć , bezwzględna . Nie nawiązuje relacji z otoczeniem .Nic nie wiemy skąd pochodzi , kim jest i do czego dąży .Jednak z czasem staje się jasne ,że jest kosmitką . Jest również tajemniczy motocyklista , który przemierza szkockie drogi z zawrotną prędkością i który jest prawdopodobnie jej przełożonym . Film pełen jest niezwykłych i sugestywnych scen unicestwienia tych porwanych ,którym towarzyszy odpowiednio sugestywna ścieżka dźwiękowa . To popis wirtuozerii reżyserskiej i operatorskiej . Film jak napisałem jest wieloznaczny , można go różnie odbierać . Są tropy feministyczne, katastroficzne, konfrontacji cywilizacji . Jest suspens , napięcie erotyczne, zagadka . Film do przemyśleń .

Uwaga dodatkowa - film powstał 12 lat temu. Widziałem go dawno - z tego co pamiętam był ciekawy. Taka ambitna wersja serii „Gatunek” z lat 90-tych.

Dziś wraca jako niedoceniany klasyk. Może się wybiorę. Ciekawe jak ten film wypadnie po - chyba już zamkniętej - epoce post horroru, którą poniekąd zapowiadał.

Nie wiedziałem o tym . Na początku filmu pada stwierdzenie ,że akcja rozgrywa się w 2014 r. Ciekawe.

Nie wiedziałem o tym . Na początku filmu pada stwierdzenie ,że akcja rozgrywa się w 2014 r. Ciekawe.

Johansson się tak dobrze trzyma, że też bym się pewnie nie zorientował.

" Grand Tour " M. Gomes'a  to film zaskakujący i oryginalny . Oryginalny głównie formą bo nawiązującą do lat 20 czy 30 . Mamy zdjęcia czarno białe o ziarnistości charakterystycznej dla wczesnego okresu kinematografii . Film nawiązuje do ówczesnych filmów podróżniczych i do czasów kolonialnych . Gdy do W. Brytanii należało 25 % powierzchni planety , a biały człowiek w koloniach był bogiem . Treścią jest podróż Anglika Edwarda ( urzędnika kolonialnego z Birmy ) przez kraje Dalekiego Wschodu ( czyli tytułowy Grand Tour ) . A właściwie ucieczką przed narzeczoną Molly ,która chce zaprowadzić go przed ołtarz . Dziewczyna  goni uciekającego narzeczonego różnymi środkami lokomocji ( statek , pociąg, riksza )  przemierzając Birmę , Singapur, Bangkok, Indochiny ( Sajgon ) , Manilę , Hongkong, Szanghaj, Japonię , Chiny ( Chengdu ). Goni bezskutecznie zresztą . Streszczenie pobieżne nie oddaje istoty filmu . Bo nie jest to zwykły film podróżniczy .To raczej podróż baśniowa, wyobrażona , to imaginarium.  Ta Azja pokazana w filmie ( oprócz zdjęć autentycznych ) to fantazja , wymyślona przez reżysera w studio filmowym ( niczym w Rzymie Felliniego ) . Również postaci występujące w filmie są fantastyczne . Są dziwaczne , karykaturalne , mówią głównie po portugalsku , francusku, mandaryńsku i japońsku . Głos spoza kadru ( również po portugalsku ) komentuje przebieg akcji a oprócz tego mamy napisy po angielsku i po polsku . Jeśli chodzi o nastrój to na szczęście film nie wpisuje się w obecnie obowiązujący trend oceny kolonializmu . Utrzymany jest w konwencji tamtych czasów ale i dostrzegalna jest nutka tęsknoty czy melancholii . I oczywiście humoru , surrealizmu, fantazji . Ale film nie dla każdego .

P.S. Nieskromnie muszę przyznać ,że byłem we wszystkich tych miejscach ( oprócz Manili ) .

Edytowane przez wojciech iwaszczukiewicz

" Moje ulubione ciasto " to irański film rozgrywający się we współczesnym Teheranie. To historia dwojga 70 latków ,którzy poznają się przypadkowo i umawiają na spotkanie. Obydwoje są samotni i źle tę samotność znoszą  . Ona od 30 lat wdowa , podtyta i zaniedbana , bez rodziny ( na emigracji ). Od czasu do czasu spotyka się z koleżankami ale to jej nie wystarcza. On rozwodnik od 20 lat dorabia jako taksówkarz .Śledzimy ich w codziennej krzątaninie , w domu, na targowisku , na ulicy  . Jednocześnie w tle zauważamy efekty działania irańskiego, represyjnego , religijnego państwa. To policja obyczajowa czepiająca się ludzi , głownie kobiety w związku z " uchybieniami " w sferze ubioru czy zachowania. Głównie w relacjach męsko -damskich . W tym sensie to film oskarżycielski wobec systemu , znamy takie od lat . Jednak film nie jest taki jednoznaczny jak się wydaje . Z chwilą gdy bohaterowie spotykają się na kolacji u bohaterki zmienia się w kierunku komedii obyczajowej nawiązującej do czeskich filmów z lat 60 . Oboje są nieporadni i zabawni w tym podrywaniu . Śmiejemy się z lapsusów, wpadek czy nieporadności . Ale jest to humor ciepły i sympatyczny . I gdy się już nie spodziewamy żadnych zaskoczeń dochodzi do tragedii . Tragedii wynikającej z upodlenia , stłamszenia i zastraszenia tych ludzi przez system . Przez  obłędny , nieludzki system ,który włazi  z butami w życie prywatne ludzi ,który ich stygmatyzuje i zmusza do ukrywania swych pragnień . To krytyka systemu z pozycji zwykłego , przeciętnego człowieka. Tym większa jego wartość .

Edytowane przez wojciech iwaszczukiewicz

" Anora " S. Baker'a ( wcześniej m.in. Florida Project ) to film nieoczywisty stylistycznie. Bo zaczyna się niemal jak Pretty Women , potem  przechodzi w thriller erotyczny , zwariowaną komedię a la Pulp Fiction a kończy jako gorzki romans.To historia przelotnego związku erotycznej tancerki Ani ( tytułowa Anora ) oraz rozkapryszonego syna rosyjskiego oligarchy Igora. Pod wpływem chwilowego zauroczenia , alkoholu i dragów ich romans kończy się szybkim ślubem w Vegas. Cała reszta fabuły to próby odkręcenia tego związku przez rosyjsko - ormiańską mafię . Mamy więc dziewczynę o dość skomplikowanej ( wbrew pozorom i wykonywanemu zawodowi osobowości ) , chłopaka infantylnego i zdemoralizowanego multimiliardera, jego patologicznych rodziców ( matka - caryca i skretyniały ojciec ) oraz goryli rosyjskiej mafii. To rodzi komediowe sytuacje oparte na różnicach mentalności i stereotypach narodowościowych . W tm momencie to zwariowana i absurdalna komedia i kapitalny obraz współczesnej Ameryki  ( nocne kluby NYC , Vegas, ulice miast , kapitalna sekwencja sądowa ). A na koniec nie wszyscy okazują się być tymi za których uchodzili ( Ani nie jest taka głupia , o goryl tak prymitywny ) .W finale okazuje się ,że jednak liczą się też wartości, poczucie godności i szacunku . Nawet w wydaniu tancerki erotycznej .

  • 4 tygodnie później...

" Tatami " to film o współczesnym Iranie ale nie wyprodukowany i nie dziejący się w Iranie. To obraz stworzony przez Izraelczyka i Irankę a nakręcony w Gruzji . Główne bohaterki to Iranki, judoczka i jej trenerka . Obie biorą udział w mistrzostwach świata rozgrywanych w Tbilisi jako reprezentantki Iranu. Właściwie cała akcja rozgrywa się na macie ( tytułowa tatami ) w czasie walk i na zapleczu , w salach treningowych . Śledzimy kolejne walki bohaterki , intrygi na zapleczu turnieju oraz stopniowo zagęszczającą się atmosferę woków judoczki spowodowaną interwencją najwyższych władz religijnych i politycznych Iranu . Bo oto ze względów religijnych i politycznych władze te żądają wycofania się zawodniczki . A w związku z jej oporem nie cofają się przed szantażem , zastraszaniem , presją psychiczną . Wobec sportsmenki ale także jej rodziny . Czyli mamy sytuację gdy totalitarne , represyjne , fanatyczne państwo  niszczy jednostkę , łamie jej opór nie licząc się z niczym . W tej sytuacji obserwujemy różne postawy obu bohaterek wobec przemocy , różnie motywowane. Doprowadza  to do konfliktu między nimi a nawet wrogości. Jednak z czasem dziewczyny łączą siły i nie dają się złamać . Film jest ciekawie opowiedziany bo posiłkuje się formułą thrillera . Stopniowo, w miarę rosnącego nacisku reżimu atmosfera wokół bohaterek się zagęszcza ,robi się duszna . Kamera operuje na zbliżeniach , na twarzach . Same walki też są filmowane osobliwie. Tak jakby kamera była na macie , między walczącymi zawodniczkami . Bezpośrednio odczuwamy strach, frustrację oraz zagrożenie. Podkreśla to format kadrów , ich  ziarnistość ( niczym w naszej Idzie )  oraz czarno - biały film .  Mocne wrażenie.

" Anora " S. Baker'a ( wcześniej m.in. Florida Project ) to film nieoczywisty stylistycznie. Bo zaczyna się niemal jak Pretty Women , potem  przechodzi w thriller erotyczny , zwariowaną komedię a la Pulp Fiction a kończy jako gorzki romans.To historia przelotnego związku erotycznej tancerki Ani ( tytułowa Anora ) oraz rozkapryszonego syna rosyjskiego oligarchy Igora. Pod wpływem chwilowego zauroczenia , alkoholu i dragów ich romans kończy się szybkim ślubem w Vegas. Cała reszta fabuły to próby odkręcenia tego związku przez rosyjsko - ormiańską mafię . Mamy więc dziewczynę o dość skomplikowanej ( wbrew pozorom i wykonywanemu zawodowi osobowości ) , chłopaka infantylnego i zdemoralizowanego multimiliardera, jego patologicznych rodziców ( matka - caryca i skretyniały ojciec ) oraz goryli rosyjskiej mafii. To rodzi komediowe sytuacje oparte na różnicach mentalności i stereotypach narodowościowych . W tm momencie to zwariowana i absurdalna komedia i kapitalny obraz współczesnej Ameryki  ( nocne kluby NYC , Vegas, ulice miast , kapitalna sekwencja sądowa ). A na koniec nie wszyscy okazują się być tymi za których uchodzili ( Ani nie jest taka głupia , o goryl tak prymitywny ) .W finale okazuje się ,że jednak liczą się też wartości, poczucie godności i szacunku . Nawet w wydaniu tancerki erotycznej .

Z 3 filmów Bakera, które widziałem - ten chyba najbardziej mi się podobał. To specjalista od przygnębiających komedii demaskujących nasze złudzenia wobec natury ludzkiej.

Ten film też jest ponury do rozpuku bo pokazuje, że status jest najważniejszy dla tych, którzy go nie posiadają, a transakcja jest podstawową relacją międzyludzką. Może dlatego Anora z taką pogardą odnosi się do Igora - bo jako jedyny znajduje się na drabinie społecznej równie nisko co ona i żadna transakcja między nimi nie jest możliwa. Igor to zresztą jedyna postać, która zna siebie i swoje granicę i dzięki tej wiedzy nosi w sobie swego rodzaju „uczciwość”. Choć gdyby zaszła taka potrzeba to pewnie potrafiłby zabić bez zmrożenia oka.

Anorze trudno współczuć - przecież sama zakochuje się jedynie w złudzeniu, że za jej wybory można otrzymać bardzo wysoką gażę. Działania familii jej wybranka, rzeczywiście uderzają w jej godność, ale dlatego, że nikt nie traktuje jej poważnie jako strony w kontrakcie.

Nawet fakt, że całą tę śmierdzącą robotę muszą odwalać Ormianie - jest wymowny. Baker raczej nie jest artystą politycznym, ale mocno na siłę Anorę można by potraktować jako metaforę zachodniego zadurzenia w rosyjskim złudzeniu kupionym za furę przybrudzonych koksem, niewypranych banknotów.

Nie zgodziłbym się z tezą ,że Anora z pogardą odnosi się do Igora. Wręcz przeciwnie najpierw go podziwia a potem fascynuje się nim  .Zwłaszcza jego bogactwo robi początkowo na niej ogromne wrażenie . Z czasem nawet snuje wspólne plany. Jednak  po tym jak zostaje potraktowana przez Igora i jego rodzinę już tylko walczy o resztki szacunku , o godność ludzką . I tę znajduje niespodziewanie u mafijnego goryla.

Nie zgodziłbym się z tezą ,że Anora z pogardą odnosi się do Igora. Wręcz przeciwnie najpierw go podziwia a potem fascynuje się nim  .Zwłaszcza jego bogactwo robi początkowo na niej ogromne wrażenie . Z czasem nawet snuje wspólne plany. Jednak  po tym jak zostaje potraktowana przez Igora i jego rodzinę już tylko walczy o resztki szacunku , o godność ludzką . I tę znajduje niespodziewanie u mafijnego goryla.

Igor to ten rosyjski szlachetny „goryl”. Ten bogaty to chyba Iwan, chyba tytułuje się Wania. Wania ma oczywiście dla niej dużą wartość. Tydzień z nim wycenia na 15 tyś. $ - za rozwód obniża oczekiwania do 10 tyś. Prawdopodobnie rzeczywiście go lubi - bo jest miłą odmianą, w dodatku płaci lepiej. Skoro jest szansa na związek - to traktuje to poważnie - bez udziału Wani nie ma mowy o zmianie statusu, pieniądzach i ogólnie odmianie życia. Można powiedzieć, że ten związek zapewnia jej wszystkie atrybuty godności . Gdy czar pryska Anora szuka symbolicznych atrybutów godności - bo tylko to jej zostaje.

Żeby było jasne - nie oceniam bohaterki, reżyser tym bardziej jej nie ocenia. Ona po próbuje poprawić swój los - i próbuje grać w grę, której nie ma szans wygrać. Oczywiście bardziej ulega złudzeniom niż kalkuluje - ale tak samo złudzeniom ulegają „ciułacze” padający ofiarą piramid finansowych. Ich dobra i godność też są poniewierane - a przecież tylko chcieli wykorzystać uśmiech losu, uwierzyli, że będzie lepiej.

No tak , pomyliłem imiona. To może film powinien mieć tytuł Stracone złudzenia ?

Edytowane przez wojciech iwaszczukiewicz
  • 2 tygodnie później...

" Emilia Perez " J. Audiarda to dla mnie chyba największe zaskoczenie mijającego roku . Bo film był zapowiadany jako musical, komedia a nawet czarna komedia. Muszę przyznać ,że w atmosferę filmu wchodziłem powoli i nie bez wysiłku . Aby wyczuć konwencję . Bo to obraz bardzo oryginalny , może nawet szalony bo mylący . Początkowo zapowiada się jako standardowa historia mafijna, o wykorzystaniu kobiet ,  o kulturze macho . Bo akcja rozgrywa się w maczystowskim Meksyku . A tu z czasem mamy historię czterech kobiet uwikłanych w okrutny meksykański mafijny układ ,które łączą siły aby przeciwstawić się tej tradycji. I mamy jeszcze problem zmiany płci jako odpowiedź na ten kult. Finał filmu to niemal pean na cześć kobiecości . Ale to wszystko bez nachalnej i schematycznej propagandy i klisz. Bo film opowiedziany jest bardzo oryginalnym językiem .Mamy oczywiście odwołania do latynoskich kodów kulturowych , mamy musical ( ale nie taki hollywoodzki ) , taniec , elementy komediowe. Zresztą czy to jest musical ? Bo piosenki nie są przebojowe, pełnią raczej funkcje komentarza do akcji. To raczej Hair niż West Side Story . No i strona wizualna ! To radość dla oczu bo zdjęcia przesączone są kolorytem meksykańskiej kultury , meksykańskiego krajobrazu i światła ( wiem  bo tam byłem ). I nie można nie wspomnieć o bardzo dobrym aktorstwie . Znakomity obraz .

„Emilia Perez” jest filmem ciekawym od strony estetycznej, ale w tym aspekcie nierównym - miksuje musical, latynoską telenowelę, kino gangsterskie i manifest feministyczny, ale w tym koktajlu smakuje tylko co 2-3 łyk.

Natomiast dwuznaczność znaczeniowa dzieła wielokrotnie balansuje na granicy demagogii i hipokryzji. Jeden z największych zbrodniarzy Meksyku dokonuje samorozgrzeszenia - całe zło było przecież częścią jego męskiej natury i w formie pokuty wystarczy kupić sobie operację, kupić sobie nowe życie, kupić sobie własne dzieci, które się porzuciło - i jakby tego było mało założyć fundację, która odszukuje ciała ofiar, które - między innymi - sam mordował. Zresztą mordował też drani - i co też traktuje jako formę odkupienia a nawet zakochuje się w żonie jednej z ofiar, chyba dlatego, że ta uświadamia mu, że właściwie nie robił nic złego.


Nie powiem - reżyser te dwuznaczności punktuje i przez długi czas nie wiadomo, w którym kierunku to zmierza. Finał nie jest jednoznaczny - ale bardziej idzie jednak w kierunku apoteozy narcyzmu przebranego w wolnościowe fatałaszki. Film dzieje się w Meksyku, ale jest zrobiony przez Francuza - i to niestety widać.
Cytując więc słynny ocenzurowany przez Politykę rysunek Mleczki powiem na koniec tak: przez chwilę mi smakowało, ale ostatecznie „straciłem apetyt”.

" Sztuka pięknego życia " J. Crowley'a to może być przebój kinowy tego sezonu . Kina obyczajowego , opowiadającego o uczuciach , relacjach między ludźmi , i o tytułowej sztuce życia. Wydawałoby się ,że to porywanie się z motyką na słońce . Nie warto nawet przypominać kto w historii kultury  próbował zmierzyć się z taką tematyką . I z jakim rezultatem . A tu mamy skromny , obyczajowy obraz ,który daje radę ! Mamy parę bohaterów , Tobiasa ( A. Garfield ) i Almut ( F. Pugh ) ,których połączył początkowo namiętny romans , który z czasem przemienia się w miłość . Śledzimy  ten związek na różnych szczeblach zaawansowania. Od początków nieporadnych , zabawnych , topornych . Przez pełny rozkwit ( przerywany nieuchronnymi konfliktami , kłótniami związanymi z ucieraniem się osobowości ) do końcowego dramatu związanego ze zderzeniem się z ostatecznością i nieuchronnością . A więc obserwujemy parę ,która musi zmierzyć się z typowymi problemami ludzi w tym wieku ( 30 parę lat ) zdecydowanymi żyć ze sobą . Muszą się poznać , poznać swoje wady i zalety , muszą nauczyć się ze sobą rozmawiać, rozwiązywać wspólnie problemy , polubić się i szanować . Oczywiście pojawia się też kwestia macierzyństwa i pogodzenia swoich ambicji.  Wszystkie te bardzo skomplikowane kwestie wypadają w filmie niezwykle naturalnie , bez patosu, zadęcia czy fałszywej ckliwości i taniego sentymentalizmu . Dzięki niezwykłemu aktorstwu odtwórców głównych ról i autentycznej chemii pomiędzy nimi , my im po prostu wierzymy . I dzięki bardzo ciekawie poprowadzonej narracji, tzw. nielinearnej . Towarzyszymy im w ich drodze życiowej do samego końca , do dramatycznego końca . Co pokazuje ,że tak przeżyte życie może być piękne. To w kinie nieczęsto się zdarza.

" Sztuka pięknego życia " J. Crowley'a to może być przebój kinowy tego sezonu . Kina obyczajowego , opowiadającego o uczuciach , relacjach między ludźmi , i o tytułowej sztuce życia. Wydawałoby się ,że to porywanie się z motyką na słońce . Nie warto nawet przypominać kto w historii kultury  próbował zmierzyć się z taką tematyką . I z jakim rezultatem . A tu mamy skromny , obyczajowy obraz ,który daje radę ! Mamy parę bohaterów , Tobiasa ( A. Garfield ) i Almut ( F. Pugh ) ,których połączył początkowo namiętny romans , który z czasem przemienia się w miłość . Śledzimy  ten związek na różnych szczeblach zaawansowania. Od początków nieporadnych , zabawnych , topornych . Przez pełny rozkwit ( przerywany nieuchronnymi konfliktami , kłótniami związanymi z ucieraniem się osobowości ) do końcowego dramatu związanego ze zderzeniem się z ostatecznością i nieuchronnością . A więc obserwujemy parę ,która musi zmierzyć się z typowymi problemami ludzi w tym wieku ( 30 parę lat ) zdecydowanymi żyć ze sobą . Muszą się poznać , poznać swoje wady i zalety , muszą nauczyć się ze sobą rozmawiać, rozwiązywać wspólnie problemy , polubić się i szanować . Oczywiście pojawia się też kwestia macierzyństwa i pogodzenia swoich ambicji.  Wszystkie te bardzo skomplikowane kwestie wypadają w filmie niezwykle naturalnie , bez patosu, zadęcia czy fałszywej ckliwości i taniego sentymentalizmu . Dzięki niezwykłemu aktorstwu odtwórców głównych ról i autentycznej chemii pomiędzy nimi , my im po prostu wierzymy . I dzięki bardzo ciekawie poprowadzonej narracji, tzw. nielinearnej . Towarzyszymy im w ich drodze życiowej do samego końca , do dramatycznego końca . Co pokazuje ,że tak przeżyte życie może być piękne. To w kinie nieczęsto się zdarza.

Ten film jest OK. Na początku trochę przeszkadzało mi, że wszystko jest od razu pokazane z perspektywy końca, ale pewnie taki był zamysł. Scena na lodowisku daje radę.
  • 2 tygodnie później...

" Bogini Partenope " to najnowszy film  P. Sorrentino . Film ,który pozostawił we mnie tzw. mieszane uczucia. Bo oczywiście jest tam pięknie pokazany Neapol ,są piękne widoki Kampanii, Capri , klimaty śródziemnomorskie , są też Neapolitańczycy . Ale przecież film to nie wakacyjna pocztówka ani folder biura podróży . Oczywiście Sorrentino prezentuje nam też portret współczesnej kobiety ( tytułowej Partenope ) , są dyskusje światopoglądowe , antropologiczno - filozoficzne , poszukiwanie sensu życia.  I tu jest właśnie  problem . Bo ta strona filmu wypada blado, naiwnie a może nawet pretensjonalnie . Postacie wypowiadają swoje kwestie sztucznie , nieprzekonująco . Na szczęście jest jeszcze sfera lokalna , środowiskowa , ukazująca ducha mieszkańców Neapolu . Jest urzekająca postać młodej dziewczyny Partenope ( zjawiskowa Celeste Dalla Porta ) . Urodzonej w morzu ( dosłownie , niczym Afrodyta ) , dojrzewającej i szukającej swojej drogi życiowej . Są kapitalne postacie Neapolitańczyków ( co za twarze , mentalność, . czuje się te 2.5 tys. lat cywilizacji !) . Są oczywiście wnętrza domów , pałaców , są obrzędy , jest św. January ) .Ale to wszystko było już np. w To była Ręka Boga. Powoli Sorrentino wchodzi w buty Felliniego . Tylko zamiast Rzymu czy Rimini odwołuje się do Neapolu . Oczywiście to wszystko się świetnie ogląda , jest to film bardzo atrakcyjny wizualnie . Z kadrów bije ciepło M. Śródziemnego , lazur morza , blask słońca . Ale wszystko to trochę za mało. Pozostawia uczucie niedosytu .

" Dziewczyna z igłą " to koprodukcja szwedzko - duńsko- polska Magnusa von Horna. Szweda , absolwenta naszej filmówki , od 20 lat zamieszkałego w Polsce. Także w Polsce w znacznej mierze film był kręcony ( Kłodzko, Bystrzyca Kłodzka,Wrocław , Łódź ). Akcja rozgrywa się wkrótce po zakończeniu I wojny , w Kopenhadze ( choć Dania w tej wojnie nie uczestniczyła ). Widzimy ówczesny świat w sytuacji kryzysu. Narastają problemy ekonomiczne , społeczne i gospodarcze związane z przestawieniem produkcji na tory cywilne. Kobiety zatrudnione w fabrykach ( zastąpiły mężczyzn ) tracą pracę . Narastają napięcia w relacjach męsko- damskich. Obserwując dwie główne bohaterki w codziennej krzątaninie daje się zauważyć wysoki poziom agresji , wręcz okrucieństwo wzajemnych stosunków. Także w stosunku do dzieci i wszelkich słabszych. To społeczeństwo patriarchalne, surowe ( być może z powodu luterańskiego purytanizmu ), nietolerancyjne , pełne hipokryzji. Niesamowity jest obraz ówczesnego miasta ( świetne zdjęcia polskiego operatora M. Dymka ). Zadymione, ciemne , ponure , ulice filmowane głównie w ciemnościach . Obskurne , biedne wnętrza, odrażające i odpychające . I w tym niesprzyjającym środowisku śledzimy losy dwóch kobiet , które los zetknął ze sobą i które starają się przetrwać i wzajemnie sobie pomagać. A łączy je ponura afera związana z aborcją , niechcianymi ciążami , podziemiem aborcyjnym . Autorzy filmu kreśląc takie a nie inne postawy ludzkie ukazują kulisy zła , ludzkie motywacje , racje. Obie bohaterki ( z różnych powodów ) czują się zaszczute , zastraszone, osaczone. W sytuacji bez wyjścia. Znikąd nie ma ratunku, nadziei czy pomocy. Ten efekt reżyser osiągnął znakomitym , sugestywnym montażem , kadrowaniem , obserwowaniem ludzkich twarzy na zbliżeniach. Odwołał się tu do klasyków gatunku, czyli niemieckiego ekspresjonizmu z lat 20 ,   Dreyera,  skandynawskiego kina lat 50 i 60  ( Bergman ) . Świetnie sprawdziły się plenery naszego Dolnego Śląska . Oprócz zdjęć należy wyróżnić także sugestywną muzykę a właściwie ścieżkę zdjęciową. No i nie można pominąć znakomitych ról dwóch duńskich aktorek jako tych bohaterek. W sumie bardzo dobry obraz mówiący o dawnych czasach rzeczy nadal bardzo aktualne . .

Edytowane przez wojciech iwaszczukiewicz

" Zła nie ma " to najnowszy  obraz R. Hamaguchiego . Autora pamiętnych tytułów takich jak Drive My Car, Perfect Day czy W pętli ryzyka i fantazji .Tytuł niewątpliwie przewrotny jak i cały film. Miejsce akcji to mała górska wioska w pobliżu Tokio . Obserwujemy społeczność mieszkańców w ich codziennej krzątaninie . Niespiesznej , odbywającej się w cieniu pięknej górskiej przyrody . Główny bohater Takumi zajmuje się rąbaniem drzewa , dostarczaniem wody z górskiego źródła , drobnymi naprawami. Samotnie wychowuje córkę Hanę , wiąże ich jakaś tajemnica dotycząca prawdopodobnie odejścia żony i matki . Idylla wioski kończy się z chwilą przybycia przedstawicieli miejskiej korporacji , która to planuje otwarcie w wiosce luksusowego kampingu . Co oczywiście prowadzi do konfliktu. Znamienna jest scena spotkania mieszkańców z wysłannikami . Mamią oni mieszkańców wizją korzyści materialnych a ci stopniowo, słowo po słowie obnażają ich kłamstwa i uniki. Na szczęście nie jest to kolejny film publicystyczny o ochronie przyrody. Bo ta historia to pretekst do rozwinięcia zupełnie innej opowieści , opowiedzianej zupełnie inną narracją . Historia o wzajemnym oddziaływaniu świata przyrody i ludzi. O ich trudnej koegzystencji, o okrucieństwie świata przyrody . Reżyser używa tu języka poetyckiego, zagadkowego, niedopowiedzianego . Pozwalającego na rozliczne interpretacje , włącznie z metafizycznymi. Jest także i warstwa trzecia , rodzajowa a może nawet komediowa. To scena rąbania drzewa , rozmowy miastowych o aplikacjach randkowych i samotności, czy dywagacje na temat smaku zupy. Te wszystkie sfery przeplatają się dzięki misternej konstrukcji narracji. W sumie to znakomity film , w konwencji slow cinema, pozostawiający materiał do przemyśleń . Jak np. znaczenie sceny finałowej .

" The Brutalist " B.Corbeta to chyba najgorętszy temat filmowy ostatnich tygodni. To trochę zagadkowe zważywszy na tematykę , formę, środki filmowe i finansowe tego filmu . Oraz czas trwania . 3.5 godz. w tym 15 min. przerwa wliczona w czas filmu ! Tematyka niełatwa bo dotyczy kwestii roli artysty w procesie tworzenia , relacji artysta sponsor w kapitalistycznym społeczeństwie , imigracji i problemów z nią związanych w połowie XX wieku ( w tle Holocaust ), obrazu Ameryki ( tzn. USA ) jako " mekki " dla artystów i oceny amerykańskiej drogi do sukcesu ( oczywiście ironicznej ) . Trzeba przyznać ,że to zamiar gigantyczny nawet jak dla tak długiego filmu .Pretekstem do przedstawienia tych wszystkich problemów jest historia Laszlo Toth'a ( A. Brody ) , węgierskiego Żyda , uciekiniera z Europy po traumach Holocaustu . Jest on architektem , ukształtowanym przez niemiecki Bauhaus z lat 20. Przybywa do Ameryki poszukując nowego życia i możliwości realizowania swoich artystycznych planów. Po początkowych  trudnościach znajduje szansę w osobie milionera H. Van Burena ( G. Pearce ) ,który zafascynowany osobą Toth'a zostaje jego mecenasem umożliwiając mu realizację awangardowej budowli . Trzeba  w tym miejscu wyjaśnić ,że chodzi tu o nowoczesny wówczas styl brutalistyczny ( stąd tytuł filmu ) sformułowany w Niemczech . A polegający na prostocie, braku ozdobników, " brutalnym " użyciu takich materiałów jak beton, stal . Tak więc centralnym problemem filmu jest nowoczesna architektura , jej funkcja społeczna i artystyczna . I jej odbiór przez społeczeństwo. Autorzy filmu pokazują zmagania artysty z materią , zamierzeniem artysty jaki i oporami sponsora. A także wskazują źródła inspiracji , w tym przypadku związane z obozową przeszłością . W tle mamy problemy imigracyjne i obraz ówczesnej Ameryki daleki od stereotypu kraju przyjaznego obcym . Ten obraz USA i jego społeczeństwa ma rozmach wielkiej amerykańskiej literatury XX wieku i ma charakter epicki . To imponujące jak to się udało , myślę ,ze dzięki zastosowanej formie , wspaniałej reżyserii , grze aktorskiej , montażowi , muzyce . Autorem fantastycznych zdjęć jest L. Crawley ,który zastosował taśmę 70 mm i system dawno niestosowany tzw. Vista Vision. Szczególnie widać to w sekwencji kamieniołomów we włoskiej Carrarze. To zjawiskowa i  przepiękna sceneria ! Niesamowitą muzykę stworzył D. Blumberg . Kapitalne role zagrali A. Brody , wspomniany G. Pearce , F. Jones (E. Toth ) i właściwie wszyscy pozostali . I to wszystko za w sumie niewielkie ( jak na warunki amerykańskie ) pieniądze. Pomimo swej długości film absolutnie nie nuży . B. Corbet zamachnął się na arcydzieło . I chyba mu się to udało !

"Brutalista" na pewno jest filmem nietuzinkowym i aspiracje do wybitności ma uzasadnione. Aczkolwiek mój odbiór obniżył nieco ostatni akt. O ile jeszcze scena gwałtu jakoś ujdzie - nawet jeśli spłyca wymowę całości, to ciągnięcie tego wątku w ostatecznej histerycznej kulminacji (chyba po to, żeby tworzyć sugestie co do molestowania  przez van Burena własnego syna) wg nie nie ma za dużo sensu. Miałem wrażenie jakby Corbet nie wierzył w wartość tego co zrobił wcześniej i postanowił domknąć  całość "mocnym" finałem. Potem mamy jeszcze dydaktyczny epilog - chyba jeszcze bardziej nieszczęśliwy niż ten ze "Strefy interesów".

Dla mnie najciekawsza jest właśnie relacja Totha ze sponsorem-socjopatą. Postać Pearce'a jest snobem, mitomanem i bucem. W jego relacji do Totha mieszają się podziw i pogarda, poczucie wyższości i poczucie niższosci, ale paradoksalnie  tylko on widzi w architekcie kogoś więcej niż kolejnego emigranta. Poza pracą dla milionera Toth dostaje tylko podrzędne zajęcia znacznie poniżej swoich kwalifiacji - gdyby nie van Buren Toth przez kilkanaście lat pobytu w USA w ogóle nie pracowałby w zawodzie. Nie jest też tak, że van Buren jest przygłupem - jego fascynacja kulturą jest czymś więcej, nawet jeśli głównym motorem jego działań jest egotyzm, a jedyną jego autentycznym stanem umysłu  jest pogarda. Przez długi czas Corbet świetnie wygrywa tę dychotomię - bogacz raz okazuje atencję, innym razem upokarza swoją "genialną zabawkę".  W tym kontekście ostateczne rozwiązanie tego wątku odebrałem wręcz jako karykaturalne i koniunkturalne.  

Może chodzi o to, że filmowiec i architekt to zawody podobne: w obu nie da się tworzyć do szuflady, bez dużych pieniędzy, bez inwestorów, bez kompromisów, a większość  "twórców" kończy w roli wyrobników realizujących nieswoje pomysły. Może Toth to porte parole Corbeta, a każdy filmowiec, w kontakcie z producentami, czuje się jak był wpychany pod prysznic, gdzie już czeka na niego Puff Daddy? 

 

A wracając na chwilę do filmu "Emilia Perez" to zaskoczyła mnie, o wiele bardziej surowa od mojej, opinia autorów kanału Drugi Seans.  Od samej krytyki ciekawsze są zresztą informację na temat kulis powstania tego filmu, oraz (oględnie mówiąc) bardzo kiepskiego jego przyjęcia w Meksyku i Ameryce Południowej. 

 

 

Tak, sytuacja reżysera filmowego i architekta jest podobna. Bo obaj muszą układać się ze sponsorem, mecenasem . Ale ten problem jest tak stary jak sztuka .Borykali się z nim już wielcy twórcy doby Renesansu czy Baroku . Wielcy rzeźbiarze , malarze czy architekci . Wtedy tymi mecenasami byli  władcy , papieże, kardynałowie. Współcześnie sztuka się zdemokratyzowała tak jak i funkcja mecenasa. Jest więcej podmiotów zajmujących się sztuką , a pozycja artysty uległa wzmocnieniu . Nawet film można już nakręcić telefonem komórkowym .

Jeśli chodzi o porównanie obu filmów ( czyli "Emilii ..." i " Brutalisty " ) to obydwa cenię bardzo wysoko. I przypuszczam ,że to głównie między nimi rozegra się batalia o najbliższe Oscary .

 

 

  • 2 tygodnie później...

" Nasienie świętej figi " to kolejny przejmujący film z Iranu. Ukazujący ponury obraz tamtejszej teokracji. To historia czteroosobowej rodziny , ojca , jego żony i dwóch dorastających córek . Nie jest to typowa , przeciętna irańska rodzina bowiem jej głowa jest sędzią śledczym . Poznajemy go w momencie gdy awansuje i sądzi ludzi oskarżonych w bardzo poważnych , zagrożonych karą śmierci procesach z kategorii tych o złamanie zakazów religijnych . Początkowo on i jego żona  są zafascynowani awansem , rysująca się perspektywą poprawy sytuacji materialnej , awansu społecznego, kariery . Jednak z czasem to uwikłanie , ten koniunkturalizm , pójście na coraz większe kompromisy ukazują coraz większe koszty jakie trzeba za to zapłacić . Bo w tle widzimy tragiczne wydarzenia z 2022 r. gdy po zabiciu przez policję młodej dziewczyny doszło w Iranie do rozruchów a nawet rewolucji . W której w znacznej mierze brały udział kobiety . Widzimy te wydarzenia jako strzępki filmików w mediach , necie , w telefonach komórkowych . Te wydarzenia odbijają się na rodzinie. Dochodzi do wzajemnych nieporozumień, kłótni ,poczucia zagrożenia , do buntu dziewczyn i rozpadu rodziny. Powoli film zmienia się w thriller polityczny z wątkiem kryminalnym ( przysłowiowa strzelba Czechowa ).  Wszyscy czują się zagrożeni, osaczeni, mówią szeptem . A kobiety biorą sprawy w swoje ręce ( symbolicznie ). A sam tytuł filmu tez ma charakter symboliczny .

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Dołącz do dyskusji

    Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
    Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

    Gość
    Dodaj odpowiedź do tematu...

    ×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

      Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

    ×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

    ×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

    ×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.