Skocz do zawartości
IGNORED

Niekomercyjne kino artystyczne.


wojciech iwaszczukiewicz
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Dawno nie widziany przez mnie film islandzki a więc oczekiwania duże . " Matka siedzi z tyłu " to przewrotny film ,który nie tak łatwo zakwalifikować. Bo to niby czarna komedia , po trosze film drogi , dramat rodzinny o dominującej matce i uzależnionym od niej synu i na końcu zaskakujący wątek kryminalny podszyty metafizyką . Może tego wszystkiego za dużo, jakby reżyser nie mógł do końca zdecydować się jaki film kręci. Początek bardzo dobry choć humor okresowo nie najwyższych lotów , środek napięcie siada a narracja grzęźnie scenkach rodzajowych a pod koniec historia przyspiesza z elementem zaskoczenia. Czyli oryginalna historia , czarny humor, oszałamiające krajobrazy Islandii, niespieszna, skandynawska narracja i klimat. W sumie uczucia mieszane , film nierówny .

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
  • 2 tygodnie później...

W kinach styczeń przynosi 2 całkiem mocne pozycje z kategorii „kino artystyczne”.

„Biedne istoty” to kolejny film Yórgosa Lánthimosa, w którym słynny reżyser stawia na uwodzenie mainstreamowej publiczności. I tak jest lepiej niż myślałem – bo trailery nie nastrajały optymistyczne. Film zaczyna się rewelacyjnie, niemal jak „stary dobry Lánthimos” i właściwie do końca dobrze się go ogląda. Niestety bardzo obiecująca wariacja na temat historii Frankensteina, która zapowiada niebanalne dzieło o transhumanizmie dość szybko dryfuje w kierunku kolejnej historii o kobiecie, której osobowość wybija się na niepodległość. I mimo ekscentrycznego sztafażu i sarkastycznych dialogów – z czasem nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że gdzieś to już widziałem. Nie spodziewałem się też, że to akurat grecki twórca potwierdzi, że największą wadą filmów fabularnych jest to, że mają fabułę. Ło Matko Bosko – ależ się nam Mistrz rozgadał! Opowiada i opowiada i niby bierze oddech, ale tylko po to, żeby znowu opowiadać, więc opowiada i opowiada i nie przestaje opowiadać. To kolejny film o tym, że głównym zagrożeniem dla niezależności kobiet jest swego rodzaju przemoc intelektualna, opresyjność wyobrażeń jakie narzuca im patriarchalna kultura, która próbuje wciąż powielać kolejne wersje historii o Pigmalionie. Inni zrobili to wg mnie ciekawiej - np. Alex Garland w swoim upiornym i dotkliwym „Men”. Film ma dużo fajnych momentów, wg mnie jest słabszy od „Faworyty” ale za to nie aż tak konfekcyjny. Nie zmienia to faktu, że to kolejny artystyczny produkt zrobiony po to, żeby ambitne i zdolne gwiazdy Hollywood mogły się wykazać. Stone i Ruffalo są świetni, a Dafoe – prześwietny. Czy coś z tego wynika? Może i tak – ale nie dla mnie.

Dużo ciekawszy jest film włoskiej reżyserki Alice Rohrwacher pt. „La Chimera”. Wcześniej jej twórczości nie znałem, choć autorka zdobyła już uznanie (np. dziełem „Szczęśliwy Lazzaro”). To film o bardzo wyrafinowanej formie, mocno też osadzony w najlepszych tradycjach włoskiego kina autorskiego, a w swej niedzisiejszości - wręcz awangardowy. Rzecz dzieje się na prowincji, gdzieś prawdopodobne na północy Włoch, chyba w latach 80-tych. Głównym bohaterem jest przybysz nazywany przez miejscowych Anglikiem, który posiada unikalną umiejętność „namierzania” ukrytych pod ziemią artefaktów. Formalnie jest różdżkarzem, ale nie ulega wątpliwości, że jego dar ma głębsze, niemal mistyczne podłoże. Staje się nieformalnym przywódcą szajki niezbyt rozgarniętych złodziejaszków okradających starożytne groby Etrusków. Co ciekawe pieniądze nie są najważniejszą motywacją bohatera – swoją profesję traktuje jak życiową misję, a przez kompanów jest traktowany niemal jak szaman. O ile znaczenia „Biednych istot” narzucają się same – to „La Chimera” w zgodzie z tytułem, pozostaje dziełem dużo bardziej enigmatycznym. Film można interpretować na wiele sposobów, ale – co wydaje się jeszcze ciekawsze – można też odłożyć na bok pokusy interpretacji i po prostu chłonąć bogactwo wykreowanego świata i obserwować losy zanurzonego w swoich fantazmatach i obsesjach bohatera. Film pomimo, że używa wielu odmiennych tonacji, łącząc realizm rodzajowych obserwacji z wyrafinowanym obrazowaniem, surrealizmem oraz konwencjami slapstikowej komedii, ludowej ballady i powieści łotrzykowskiej, jako całość wydaje się niezwykle spójny i jednorodny, wręcz nieprzenikniony. 

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też jestem po obejrzeniu ostatniego Lanthimosa i mam odmienne wrażenia. " Biedne istoty " to dla mnie film fascynujący a przy tym bardzo atrakcyjny w oglądaniu. Można go analizować na wielu poziomach i w różnych kontekstach . Przede wszystkim jeśli chodzi o sam gatunek to jest to istny patchwork . Bo mamy tutaj czarną komedię , elementy horroru, fantasy , thriller erotyczny , satyrę na współczesne społeczeństwo a nawet rozprawkę filozoficzną . Fabuła  ( oparta na powieści sprzed 30 lat ) rozgrywa się w okresie  wiktoriańskim w wielu miejscach Europy ( Londyn, Paryż , Oxford,  Lizbona ) ale i w Aleksandrii. Historia głównej bohaterki Belli ( znakomita Emma Stone ) oparta jest na odwiecznych archetypach czy kodach kulturowych typu Frankenstein , Golem , Pigmalion traktujących o stworzeniu nowego człowieka , inteligencji , o przeszczepach mózgu . O wpływie cywilizacji na rozwój ludzkiego mózgu, o to ile w nas jest zwierzęcości a ile kultury. Są też odniesienia do XVIII wiecznych filozofów francuskich ( nieprzypadkowo chyba  Lizbona - 1755 i słynne trzęsienie ziemi ) . O oświeceniowej koncepcji człowieka ideału , dzikiego ( Jan Jakub R.). Nieprzypadkowo chodzi o przełom XIX i XX wieku bo wtedy społeczeństwo było wyjątkowo opresyjne w sferze obyczajowości . Obserwujemy przemianę bohaterki od postaci kobiety z umysłowością dziecka do świadomej swej kobiecości, seksualności kobiety walczącej o równe prawa w życiu społecznym , obyczajowym , erotycznym . W tym sensie film jest oczywiście feministycznym głosem dotyczącym naszej współczesności i obecnych dyskusji. Ale moim zdaniem to nie wada bo takie mamy czasy i takie są odczucia społeczne. Ważniejsze jest to jak film o tym opowiada. A robi to  w  sposób fantastyczny ! To istny raj dla oczu. Mamy tu zupełnie fantastyczne miasta ( wariacje na temat wymienionych wcześniej miast ). Niesamowita , surrealistyczna architektura, kolorystyka , stroje , meble , dzieła sztuki, statki , tramwaje ( latające tramwaje w Lizbonie ! ) . Nasunęły mi się tu analogie z fantastycznymi filmami czechosłowackiego autora filmów animowanych K. Zemana z lat 60 a opartych na powieściach J. Verne'a . Mamy także w filmie  elementy humorystyczne , satyryczne a także ostry seks. Są piękne zdjęcia , muzyka z tych wtopionych w obraz , znakomite aktorstwo ( także W. Defoe ) . Wszystko to sprawia ,że film świetnie się ogląda. Jak dla mnie znakomity, oryginalny, przewrotny i prześmiewczy film.

Chimerę obejrzę w weekend .

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chimera obejrzana i czas napisać swoje wrażenia .Tak jak zauważył dzarro to film niejednoznaczny, zagadkowy i nieokreślony .Po obejrzeniu widza nachodzą pytania o sens i zastosowana formę . Nie porównywałbym z " istotami " bo to zupełnie inne kino i inna stylistyka . Choć są też podobieństwa . Np. pomieszanie gatunkowe. W przypadku Chimery mamy elementy kina obyczajowego, wręcz realistycznego ,mamy groteskę czy surrealizm , a także poetyckość . Czyli różne środki stylistyczne. Pierwsze co się rzuca w oczy to fascynacja włoskim neorealizmem , Fellinim , De Sicą czy Rossellinim . Bohaterowie to drobne cwaniaczki , złodziejaszki, chciałoby się powiedzieć wałkonie ( Fellini ). Grają ich aktorzy naturszczycy  o fantastycznych fizjonomiach . Jak zauważa to z któraś z postaci przypominają twarze Etrusków z malowideł ściennych czy rzeźb .Bo ci złodziejaszkowie żyją z okradania starożytnych grobowców.  Ciekawy jest obraz Włoch. To prawdopodobnie lata 80 ( sądząc po samochodach ) . Włoch biednych , brudnych , zacofanych gdzie spod tynków kamienic wyzierają resztki dawnej świetności , piękna dawnej sztuki . Jeśli chodzi o region to raczej stawiałbym na środkowe Włochy . Zauważalna jest także wszechobecna korupcja i bałagan ( w przypadku tego kraju to urocze ). Ci prości i nieskomplikowani bohaterowie traktowani są przez reżyserkę z sympatią i humorem . Dalsze nawiązania do neorealizmu to np. scena z nowo odkrytego grobowca gdzie pod wpływem światła płowieją freski ( " Rzym " ) a może także obsadzenie Isabelli Rossellini . Mamy także sceny humorystyczne , groteskowe a może nawet surrealistyczne np. w sekwencji na tym dziwacznym statku ( parowym ? ).  Jednak głównym motywem filmu jest przenikanie się światów , świata zamarłych ( Etruskowie ) i żywych czyli świata współczesnego ( bohaterom filmu ). Mamy tu pomieszanie snów, fantasmagorii czy fantazji z realizmem . A główny bohater zwany Anglikiem obdarzony jest nadprzyrodzonymi zdolnościami wyczuwania miejsc podziemnych krypt z artefaktami. To elementy magiczne , czarodziejskie . Czyli coś jakby realizm magiczny . Jest także wątek feministyczny ,którego dzarro nie chciał zapewne zauważyć to społeczność kobieca ( mieszkanki tego przerobionego dworca kolejowego ) . Kobiety żyjące jakby bez mężczyzn ,którzy są nieodpowiedzialni ( jak to we włoskiej społeczności ) . W sumie jak na jeden film to sporo . A jednak czegoś mi  w tym wszystkim zabrakło . Czego ? Może właśnie tej poetyckości . Bo jak na na film poetycki za mało poezji czy czarodziejskości a za dużo realizmu . Co nie wywołało u mnie fascynacji a raczej uczucie chłodu .

Teraz czekam na Zimowe przesilenie.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do „feminizmu” to celowo o tym nie pisałem, żeby nie sprowadzać dyskusji po raz kolejny do tych samych tematów. Film jest feministyczny w szerokim tego słowa znaczeniu bo dominują w nim kobiety i perspektywa kobieca nie wątpliwie jest ważna, zarazem nie jest feministyczny, wedle mód dzisiejszych - bo nie narzuca opozycji między światem męskim i kobiecym, a zarazem pokazuje jak różne są to światy. W tym sensie odebrałem go wręcz jako „niedzisiejszy”. Może dzieje się tak dlatego, że tworzy go kobieta o niepospolitym talencie i samodzielności intelektualnej, która nie potrzebuje żadnego alibi opartego na genderowych resentymentach? Bohaterem jest mężczyzna - i w dodatku pasujący do klasycznego modelu odmieńca-outsidera, który tak naprawdę jest odwróconym modelem macho, nie dominującym siłą, ale charyzmą ukrytą w chłopięcym, melancholijnym spojrzeniu zgubionego szczeniaczka. Kobiety go uwielbiają, kobiety mu wybaczają, kobiety go adorują - jest dla nich kimś pomiędzy romantycznym kochankiem „na chwilę” i dzieckiem-znajdą, którego trzeba wykąpać w balii, nakarmić i przytulić. Oj - taka postawa wojującym feministkom by się raczej nie spodobała.
Z kolei kobiety, bywają pokazane z ironią(córki Rossellini na przykład), ale generalnie ukazane są jako postaci silne, radzące sobie z przeciwnościami, ale też akceptujące rzeczywistość i swoje w nim miejsce. I to raczej też jest dalekie od rozmaitych rewizjonizmów, w stylu „Kopernik była kobietą” „jedyne co dali światu faceci to Adolf Hitler”.

To co mnie uderzyło to „heteroseksualność” tego świata. Kiedyś będąca normą - dziś niemal obrazoburcza. Nie ma też praktycznie podkreślania przemocy jako podstawy relacji między mężczyzną a kobietą(temat ważny ale zajechany na amen). Może poza kwestią profanacji bogini Kybele - ale w tej scenie jednak o co innego chyba chodzi.

Akurat poetyckość wg mnie jest pierwszej próby - i jest dawkowana z wyczuciem. Wolę jedną sekwencję z głową Kybele tonącą w mule od cukierkowych landszaftów generowanych przez komputery w „Biednych istotach” lub kiczowatych podwodnych sekwencji z filmów del Toro.

„Przesyłanie” wg mnie to kawałek solidnego kina. Nic nowego - ale ogląda się dobrze.

Tzn. „Przesilenie”.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta scena z głową to akurat bardzo przewidywalna. Poruszyłem kwestię feminizmu w filmie bo w innych filmach traktujesz to jako wadę a w tym w ogóle nie zauważyłeś . Może raczej zauważyłeś ale nie odniosłeś się . Dla jasności Chimerę uważam za film bardzo dobry ale nie doskonały .

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Ta scena z głową to akurat bardzo przewidywalna. Poruszyłem kwestię feminizmu w filmie bo w innych filmach traktujesz to jako wadę a w tym w ogóle nie zauważyłeś . Może raczej zauważyłeś ale nie odniosłeś się . Dla jasności Chimerę uważam za film bardzo dobry ale nie doskonały .

Nie traktuje jako wady „feminizmu” tylko głupoty. Nie wiem czy „feminizm” jest mądry czy głupi - w kinie widzę czasem coś ciekawego co się z nim wiąże, częściej coś głupiego. Z feminizmem i kobietami jest jak z komunizmem i ludźmi pracy, albo jak libertarianizmem i prawami człowieka. Teoria zawsze jest w konflikcie z życiem i próbuje je sobie podporządkować. Na szczęście nieskutecznie.

Co nie zmienia faktu, że komunistom zdarzało się robić wielką sztukę i nawet radykałom religijnym się to zdarzało, więc feministki też nie są na straconej pozycji.


Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
W dniu 25.01.2024 o 15:38, wojciech iwaszczukiewicz napisał:

" Biedne istoty " to dla mnie film fascynujący a przy tym bardzo atrakcyjny w oglądaniu.

Zgadzam sie. Rewelacyjny. Polecam.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
  • 3 tygodnie później...

" Anatomia Upadku " J. Triet to kolejny znakomity film nie pozostawiający widza obojętnym . To świetnie opowiedziana historia dramatu rodzinnego przekształcającego się w dramat sądowy , a może nawet thriller sądowy . To gatunek filmowy o bogatej tradycji , zwłaszcza w kinematografiach anglosaskich ( Anatomia morderstwa , Dwunastu gniewnych ludzi ). W największym skrócie to historia pary małżonków przeżywających kryzys . Obydwoje są pisarzami z których tylko to ona odnosi sukcesy literackie . Jest uznana, doceniona , celebrowana  a on jakby w jej cieniu . W wyniku dramatycznych okoliczności zostaje oskarżona o zabójstwo męża co prowadzi do procesu sądowego ,który to jest  centrum zainteresowania autorów filmu. Procesu poszlakowego . No i jeszcze jest jedna istotna postać , jedenastoletni syn pary , niewidomy , który musi się zmierzyć z tą dramatyczną sytuacją . Tak więc jest to film wielowymiarowy , wielopiętrowy w którym racje są po obu stronach , prawda jest  względna i nieoczywista . Różne fakty oceniamy w zależności od tego czy prezentuje je obrońca czy oskarżyciel . Nie ma postaci jednoznacznie negatywnych czy pozytywnych . Dodatkowo dochodzą jeszcze problemy lingwistyczne bo bohaterowie posługują się wymiennie j. angielskim i francuskim ( akcja toczy się we Francji, w okolicach Grenoble ) . A w niuansach mają trudności z porozumieniem . Oprócz kryzysu małżeńskiego , oskarżenia o zabójstwo , konfliktu o priorytety w związku i wychowaniu syna mamy obraz wyłaniającego się z przebiegu procesu upadku rodziny . A wszystko to zrealizowane dzięki znakomitemu , precyzyjnemu scenariuszowi oraz rewelacyjnej grze aktorskiej . Szczególnie należy wyróżnić odtwórczynię głównej roli , niemiecką aktorkę Sandrę Huller  ( zapadająca w pamięć scena kłótni małżeńskiej  ) . A w tle muzyka P.I.M.P 50 Cent , preludium deszczowe Chopina i Albeniz . Znakomity, poruszający film .

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) Edytowane przez wojciech iwaszczukiewicz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
W dniu 4.02.2024 o 16:03, SZROT napisał:

Zgadzam sie. Rewelacyjny. Polecam.

Nie ogladałem jeszcze ale obejrzałem (wiele sobie obiecując) Faworytę (netlix) i się zawiodłem, znudziła mnie, a poza tym (do czego w dzisiejszych czasach trzeba chyba przywyknąć) obowiazkowy motyw lesbijski. Z pozytywów to bardzo dobra gra aktorska i kostiumy.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, jello napisał:

Faworyta, świetna! Nudy ani chwili.

Moźe to kwestia wieku albo pory dnia, ja walczyłem ze soba aby nie przysnąć😉

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
5 minut temu, audiofan01 napisał:

Moźe to kwestia wieku albo pory dnia, ja walczyłem ze soba aby nie przysnąć😉

To są ważne kwestie, mam tak samo. Jeśli morzy sen lepiej odłożyć oglądanie na później.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po części to wynik oglądania w TV  a nie w kinie. W sali kinowej jest dużo wyższy poziom koncentracji i lepsza percepcja . Lepszy obraz , dźwięk i ciemna sala. I najlepiej mi się ogląda gdy idę sam . Oczywiście w przypadku starszych filmów nie ma innej możliwości  niż projekcja w domu .

A Faworyta to bardzo dobry film . Pisałem o nim gdy miał premierę .

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
23 godziny temu, wojciech iwaszczukiewicz napisał:

W sali kinowej jest dużo wyższy poziom koncentracji i lepsza percepcja .

Zwłaszcza jak ktoś z tyłu co chwilę otwiera puszkę napoju gazowanego lub używa telefonu komórkowego.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
23 godziny temu, wojciech iwaszczukiewicz napisał:

Po części to wynik oglądania w TV  a nie w kinie. W sali kinowej jest dużo wyższy poziom koncentracji i lepsza percepcja . Lepszy obraz , dźwięk i ciemna sala. I najlepiej mi się ogląda gdy idę sam . Oczywiście w przypadku starszych filmów nie ma innej możliwości  niż projekcja w domu .

A Faworyta to bardzo dobry film . Pisałem o nim gdy miał premierę .

Już w tej chwili obraz w kinie wcale nie jest lepszy ale co do reszty zgoda. 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) Edytowane przez jello
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może ja mam pecha ale w kinie przeważnie jest zły dźwięk, za głośno co powoduje zniekształcenia (lubię głośno a nawet bardzo głośno ale czysto) lub harczy no i dźwięki i reakcje towarzystwa :). Preferuję kino w domu.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
" Anatomia Upadku " J. Triet to kolejny znakomity film nie pozostawiający widza obojętnym . To świetnie opowiedziana historia dramatu rodzinnego przekształcającego się w dramat sądowy , a może nawet thriller sądowy . To gatunek filmowy o bogatej tradycji , zwłaszcza w kinematografiach anglosaskich ( Anatomia morderstwa , Dwunastu gniewnych ludzi ). W największym skrócie to historia pary małżonków przeżywających kryzys . Obydwoje są pisarzami z których tylko to ona odnosi sukcesy literackie . Jest uznana, doceniona , celebrowana  a on jakby w jej cieniu . W wyniku dramatycznych okoliczności zostaje oskarżona o zabójstwo męża co prowadzi do procesu sądowego ,który to jest  centrum zainteresowania autorów filmu. Procesu poszlakowego . No i jeszcze jest jedna istotna postać , jedenastoletni syn pary , niewidomy , który musi się zmierzyć z tą dramatyczną sytuacją . Tak więc jest to film wielowymiarowy , wielopiętrowy w którym racje są po obu stronach , prawda jest  względna i nieoczywista . Różne fakty oceniamy w zależności od tego czy prezentuje je obrońca czy oskarżyciel . Nie ma postaci jednoznacznie negatywnych czy pozytywnych . Dodatkowo dochodzą jeszcze problemy lingwistyczne bo bohaterowie posługują się wymiennie j. angielskim i francuskim ( akcja toczy się we Francji, w okolicach Grenoble ) . A w niuansach mają trudności z porozumieniem . Oprócz kryzysu małżeńskiego , oskarżenia o zabójstwo , konfliktu o priorytety w związku i wychowaniu syna mamy obraz wyłaniającego się z przebiegu procesu upadku rodziny . A wszystko to zrealizowane dzięki znakomitemu , precyzyjnemu scenariuszowi oraz rewelacyjnej grze aktorskiej . Szczególnie należy wyróżnić odtwórczynię głównej roli , niemiecką aktorkę Sandrę Huller  ( zapadająca w pamięć scena kłótni małżeńskiej  ) . A w tle muzyka P.I.M.P 50 Cent , preludium deszczowe Chopina i Albeniz . Znakomity, poruszający film .

Najlepszy film jaki widziałem od 2 lat. Niby oparty na ogranym motywie a łamiący większość stereotypów rządzących współczesnym, również „artystycznym” kinem (wyjątkiem są może nieco zbyt efektowne dialogi w trakcie rozprawy sądowej, ale trudno z tego robić zarzut).
Niektóre jego recenzje, mimo że pozytywne, są bezdennie głupie. Dawno nie widziałem filmu tak okrutnego i bezwzględnego a zarazem empatycznego i przywracającego wiarę nasz gatunek. I to wszystko bez cienia egzaltacji i melodramatu.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Opublikowano (edytowane)

" Strefa interesów " to ostatni film jaki widziałem kilka dni temu . Nie pisałem od razu bo musiałem go przemyśleć , przetrawić . Tematyka niełatwa bo dotyczy czasów Holocaustu .Oczywiście pamiętamy wszyscy filmy traktujące o czasach pogardy , o obozach koncentracyjnych . Zazwyczaj przedstawiały one ofiary , więźniów i ich cierpienia . Ostatni jaki zapadł mi w pamięć to był węgierski obraz " Syn Szawła " w którym za sprawą montażu i operowania kamerą widz mógł znaleźć się w samym centrum wydarzeń, niemal w oku cyklonu. Oprawcy byli gdzieś w tle a kamera podążała za więźniami. W " Strefie interesów " jest inaczej , tym razem kamera obserwuje oprawców i ich rodziny  . Niemców , hitlerowców w ich codziennych zajęciach , codziennej krzątaninie , codziennych rodzinnych rytuałach . Przygotowywaniu posiłków , wychowywaniu dzieci, spotkaniach rodzinnych czy towarzyskich . Wszystko to za sprawą obserwacji rodziny komendanta obozu Auschwitz,  Rudolfa Hossa, jego żony , dzieci i domowników . Reżyser wręcz z obsesyjną dokładnością pokazuje szczegóły ich życia. To codzienne otwieranie i zamykanie drzwi, zapalanie i gaszenie świateł , pikniki nad rzeką , jazdę konną . W zasadzie główną bohaterką jest żona Hossa ,którą rewelacyjnie gra Sandra Huller ( znowu świetna rola ) . W willi i pięknym ogródku stworzyła ona prawdziwy raj. Pani Hoss plewi roślinki , podlewa je , zbiera owoce . W rozmowie z matką chwali się swymi osiągnięciami i tym ,że wreszcie osiągnęła wymarzony status społeczny. Chwali się również ubraniami, sukienkami i futrami ,które jak dowiadujemy się pochodziły z rabunku żydowskich ofiar . Te wszystkie sceny rodzajowe , rodzinne to unaocznienie słynnej tezy o " banalności zła ". Bo wszystko to, ten cały eden rozgrywa się w cieniu obozu zagłady  , w cieniu piekła. Którego dokładnie nie widzimy. Prawie nie widzimy więźniów ani scen zabijania . Za sprawą zabiegów reżyserskich zagłada rozgrywa się w tle , za płotem a raczej za murem . Widzimy dymiące kominy, przemieszczające się parowozy i pociągi i słyszymy odgłosy . I tu dochodzimy do kluczowego efektu zastosowanego przez twórców filmu . Do ścieżki dźwiękowej zaplanowanej na kilku poziomach. Słyszymy krzyki , jęki, stłumione odgłosy strzałów , hałas fabryczny . Takie niesamowite dźwięki dobiegające jakby z samych trzewi tej fabryki śmierci . Ten zabieg powoduje zwielokrotnienie siły rażenia tego obrazu , tej grozy . Takiej perspektywy ukazania obozu zagłady jeszcze chyba nie było. Przez to film wywiera bardzo mocne wrażenie . I jeszcze jeden aspekt filmu. Okazuje się ,że to otoczenie jednak wpływa na samych Hossów i ich rodzinę . Oczywiście ,że próbują tego nie słyszeć i nie widzieć ale odbija się to na zdrowiu samego komendanta .Trzeba pokreślić bardzo dobre aktorstwo i zdjęcia naszego Ł. Żala. A na dodatek mamy jeszcze krótką sekwencję współczesną . Gdy obserwujemy sprzątaczki pracujące w Muzeum Oświęcimskim . W gablotach widzimy autentyczne ubrania więźniów, walizki, buty . To wbija w fotel !

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) Edytowane przez wojciech iwaszczukiewicz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Długo oczekiwane przeze mnie " Przesilenie zimowe " obejrzane . Oczekiwane bo jednym z moich ulubionych filmów sprzed lat ( reżyser A. Payne i aktor P.Giamatti ) był obraz "Bezdroża " ( Sideweys ) z 2004 r. To dla mnie kultowy film nie tylko z powodów " filmowych " ale także winiarskich . Tym razem  mamy kameralną tragikomedię rozgrywającą się w okresie około świątecznym w prestiżowym college' u z internatem na przełomie 1970 i 71 r. Na skutek splotu wydarzeń w szkole na święta  pozostają trzy osoby. Zdziwaczały, apodyktyczny i znienawidzony przez uczniów nauczyciel historii starożytnej , zakompleksiony , znerwicowany i zdołowany uczeń i czarnoskóra kucharka zmagająca się z osobistą traumą . Cała ta trójka jest skazana na siebie i swoje towarzystwo . Oczywiście każda osoba ma swoją przeszłość , problemy , uwikłania, kompleksy , słabości czy wady . To z kolei generuje szereg przezabawnych sytuacji i zdarzeń prowadzących do lepszego wzajemnego zrozumienia , poznania się ale i siebie. To rodzaj psychodramy po której bohaterowie nie są już tacy sami. Ten zarys fabuły wskazywałby ,że to film w swej treści czy wymowie jest bardzo tradycyjny . I tak jest w rzeczywistości ! I zastosowany język filmowy jest tradycyjny. Przyszły mi do głowy takie obrazy jak " Absolwent " czy " Stowarzyszenie umarłych poetów ". Myślę ,że to był świadomy wybór autorów filmu aby zrobić film tak jak byłby zrobiony w latach 60 . Można to uznać za wadę , ja tego tak nie traktuję . Mamy realia lat 60/70, wojnę wietnamską w tle, nierówności klasowe i rasowe. Model wychowawczy z tamtych lat ( jak różny od obecnego ! ) oraz kulturę ( ścieżka dźwiękowa w stylu duetu Simon / Garfunkel , rockowa psychodelia ). Jeśli chodzi o wady obrazu to wymieniłbym nadmiar sentymentalizmu . Do zalet zaliczyłbym  bardzo dobrą grę aktorską .

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

" Czasami myślę o umieraniu " to nieoczywisty film z nieoczywistym tytułem . Bo sugeruje ponury film o śmierci . A tu zaskoczenie . Bo po pierwsze nie o śmierci a o  umieraniu a po drugie to tragikomedia . Akcja filmu toczy się gdzieś na wybrzeżu Pacyfiku , w małej zapyziałej miejscowości portowej . W małym biurze , w małej społeczności poznają się ona i on. Oboje samotni , poszukujący przyjaźni a może nawet miłości. Ona Fran to dziewczyna zamknięta w sobie , mająca problemy w relacjach z innymi ludźmi ( może nawet Asperger ) , pozornie zimna, pochłonięta pracą ( zastępczo ! ) , inteligentna , o wybujałej wyobraźni . Lubi wyobrażać sobie jak będzie wyglądać po śmierci . Nic nie wiemy o jej przeszłości , rodzinie , otoczeniu . On Robert , facet po przejściach ( dwa rozwody ) , samotny ale otwarty na ludzi , ciepły , ekstrawertyk . Tematem filmu są wzajemne relacje tej pary , ich wzajemne badanie się , zbliżanie się i oddalanie. To bardzo skomplikowana relacja , głównie za sprawą Fran . Wbrew pozorom to nie banalna komedia romantyczna ale nieoczywista i nieschematyczna opowieść o rodzącej się miłości . Pozbawiona stereotypów na temat męskości czy kobiecości . Dzięki formie artystycznej zastosowanej przez reżyserkę . To kameralny obraz , prawdziwe slow cinema , bez akcji, z minimalistycznymi dialogami . Kamera operuje zbliżeniami . Rewelacyjnie gra D. Ridley ( Gwiezdne wojny ! ) . Reaguje głównie mimiką , gestem , spojrzeniem . Zaskakująco dobry film tylko trzeba wejść w jego klimat  , poddać mu się .Czyli wymaga trochę wysiłku .Ale warto.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
  • 2 tygodnie później...
" Strefa interesów " to ostatni film jaki widziałem kilka dni temu . Nie pisałem od razu bo musiałem go przemyśleć , przetrawić . Tematyka niełatwa bo dotyczy czasów Holocaustu .Oczywiście pamiętamy wszyscy filmy traktujące o czasach pogardy , o obozach koncentracyjnych . Zazwyczaj przedstawiały one ofiary , więźniów i ich cierpienia . Ostatni jaki zapadł mi w pamięć to był węgierski obraz " Syn Szawła " w którym za sprawą montażu i operowania kamerą widz mógł znaleźć się w samym centrum wydarzeń, niemal w oku cyklonu. Oprawcy byli gdzieś w tle a kamera podążała za więźniami. W " Strefie interesów " jest inaczej , tym razem kamera obserwuje oprawców i ich rodziny  . Niemców , hitlerowców w ich codziennych zajęciach , codziennej krzątaninie , codziennych rodzinnych rytuałach . Przygotowywaniu posiłków , wychowywaniu dzieci, spotkaniach rodzinnych czy towarzyskich . Wszystko to za sprawą obserwacji rodziny komendanta obozu Auschwitz,  Rudolfa Hossa, jego żony , dzieci i domowników . Reżyser wręcz z obsesyjną dokładnością pokazuje szczegóły ich życia. To codzienne otwieranie i zamykanie drzwi, zapalanie i gaszenie świateł , pikniki nad rzeką , jazdę konną . W zasadzie główną bohaterką jest żona Hossa ,którą rewelacyjnie gra Sandra Huller ( znowu świetna rola ) . W willi i pięknym ogródku stworzyła ona prawdziwy raj. Pani Hoss plewi roślinki , podlewa je , zbiera owoce . W rozmowie z matką chwali się swymi osiągnięciami i tym ,że wreszcie osiągnęła wymarzony status społeczny. Chwali się również ubraniami, sukienkami i futrami ,które jak dowiadujemy się pochodziły z rabunku żydowskich ofiar . Te wszystkie sceny rodzajowe , rodzinne to unaocznienie słynnej tezy o " banalności zła ". Bo wszystko to, ten cały eden rozgrywa się w cieniu obozu zagłady  , w cieniu piekła. Którego dokładnie nie widzimy. Prawie nie widzimy więźniów ani scen zabijania . Za sprawą zabiegów reżyserskich zagłada rozgrywa się w tle , za płotem a raczej za murem . Widzimy dymiące kominy, przemieszczające się parowozy i pociągi i słyszymy odgłosy . I tu dochodzimy do kluczowego efektu zastosowanego przez twórców filmu . Do ścieżki dźwiękowej zaplanowanej na kilku poziomach. Słyszymy krzyki , jęki, stłumione odgłosy strzałów , hałas fabryczny . Takie niesamowite dźwięki dobiegające jakby z samych trzewi tej fabryki śmierci . Ten zabieg powoduje zwielokrotnienie siły rażenia tego obrazu , tej grozy . Takiej perspektywy ukazania obozu zagłady jeszcze chyba nie było. Przez to film wywiera bardzo mocne wrażenie . I jeszcze jeden aspekt filmu. Okazuje się ,że to otoczenie jednak wpływa na samych Hossów i ich rodzinę . Oczywiście ,że próbują tego nie słyszeć i nie widzieć ale odbija się to na zdrowiu samego komendanta .Trzeba pokreślić bardzo dobre aktorstwo i zdjęcia naszego Ł. Żala. A na dodatek mamy jeszcze krótką sekwencję współczesną . Gdy obserwujemy sprzątaczki pracujące w Muzeum Oświęcimskim . W gablotach widzimy autentyczne ubrania więźniów, walizki, buty . To wbija w fotel !

Też już obejrzałem. Film na pewno nietuzinkowy, ale powstrzymywałbym się od określeń o „wbijaniu w fotel”. Tylko ociera się o wybitność.
Przede wszystkim tezy o „banalności zła” są już znane od dekad i były już wielokrotnie poddawane rozmaitym wariacjom, w tym wielokrotnie trywializowane do tego stopnia, że dziś bardziej płodne mogą okazać się tezy z tym poglądem polemizujące. Aż dziw bierze, że - chyba rzeczywiście - ten temat jest dopiero teraz tak otwarcie wykorzystany przez kino.
Kiedy zobaczyłem trailery filmu to nie ukrywam, że domyślałem się czego można się spodziewać i zastanawiałem się czym film mnie zaskoczy. To akurat, częściowo się udało. Pominę te walory, które opisał Wojciech. To co mnie, na plus, uderzyło w pierwszej części filmu - to klimat komediodramy i serialu obyczajowego. Jakbyśmy oglądali historię amerykańskiej rodziny, która urządza swój wymarzony dom dzięki ojcu, który wreszcie znalazł wymarzoną pracę menadżera. Wyjazd „na prowincję” był ryzykowny, ale się opłaciło - i teraz możemy przez kolejne sezony kibicować naszym bohaterom, którzy odnaleźli to o czym wszyscy marzymy, „swoje miejsce na ziemi”. Zresztą widmo „utraty wymarzonej posady” jest główną osią fabularną, a rozmowa Hössów nad rzeką stanowi szyderczą kulminację najlepszej fazy filmu. Zestawienie tych scen ze świadomością koszmaru rozgrywającego się tuż obok za murem obozu - rzeczywiście wywołuje pożądany skutek - przynajmniej do czasu.
Drugi świetny motyw to widmo tajemniczej dziewczynki rozrzucającej owoce nocą na stanowiskach pracy więźniów. Ujęcia są „w podczerwieni” co nadaje im surrealistyczny i poetycki wymiar. Tu Glazer też świetnie wykorzystuje efekt obcości - bo te sekwencje, mimo że jako jedyne obrazują to co naiwnie nazywamy „człowieczeństwem”, mają klimat upiorny - dla odmiany rzeczywiście upiorny świat Hössów jest pokazany jako swojski, w empatycznych pastelowych odcieniach.
Jednak te sekwencje wskazują też na wady filmu - nie wiem po co dopowiadać o co chodzi z tą dziewczynką - zamiast zostawić te sceny jako asocjacyjny kontrapunkt. Niepotrzebnie też reżyser podkreśla perfidię Frau Höss (jej odzywki do „służby”). Zapewne jest to zgodne z prawdą historyczną, ale zbędne z powodów artystycznych, Frau Höss jest bardziej przerażająca właśnie jako zwykła kura domowa marząca o urlopie we Włoszech - robienie z niej potencjalnej komendantki żeńskiej części obozu to niepotrzebna tautologia.
Moje opory budzi też „3 akt” dzieła - sceny z „nowej pracy” Hössa nieco wg mnie rozmywają jednolitość formy - aczkolwiek znajdują uzasadnienie w (koncepcyjnie) genialnej scenie wymiotów na schodach. Ale dlaczego zdewastowano tę scenę idiotycznymi wstawkami ze współczesności? Dla mnie te kretynizmy obniżają wartość dzieła co najmniej o klasę. Komu jest potrzebna taka tania, prymitywna dydaktyka?

Gdyby nie klops w finale - mielibyśmy do rozkminy 2 zasadnicze dylematy. Do jakiego stopnia zło jest czymś realnym a do jakiego - jedynie konstruktem, który można dowolnie relatywizować? Czy rzeczywiście nasze ciała są bardziej „moralne” od naszych „dusz”? Czy rzeczywiście - jedynym odruchem, który podświadomie wyznacza granicę między „dobrem” a „złem” jest odruch wymiotny?
Szkoda, że budzący podziw wysiłek z jakim autor zasiewa w nas tego rodzaju wątpliwości - jest częściowo zmarnowany przez kilka napisanych na kolanie i niedbale podrzucanych ściągawek.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Opublikowano (edytowane)

Nie mogę zgodzić się z określeniem scen współczesnych ( muzeum ) jako kretynizmy czy idiotyzmy  . Właśnie to zderzenie współczesności z tym co widzieliśmy wcześniej , w domu Hossów zrobiło na mnie duże wrażenie. Widok autentycznych przedmiotów pozostałych po ludziach ,których już nie ma.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) Edytowane przez wojciech iwaszczukiewicz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Nie mogę zgodzić się z określeniem scen współczesnych ( muzeum ) jako kretynizmy czy idiotyzmy  . Właśnie to zderzenie współczesności z tym co widzieliśmy wcześniej , w domu Hossów zrobiło na mnie duże wrażenie. Widok autentycznych przedmiotów pozostałych po ludziach ,których już nie ma.

Przecież wiesz o tym wszystkim od lat. Pomijam, że Frau H. nawet przymierza futro „z odzysku” i używa napoczętej (sic!) „żydowskiej” szminki.
Pomijam - czego w filmie wprost się nie pokazuje, ale można to wywnioskować - że te zachowania nie są wcale potworne tylko naturalne, są częścią natury ludzkiej. Zostały zdefiniowane jako zło w toku setek lat rozwoju społecznego - jeszcze kilkaset lat temu były czymś naturalnym.
Nie jest niczym odkrywczym stwierdzenie, że Państwo H to potwory. Nawet stwierdzenie, że każdy z nas jest po części Rudolfem H nie jest odkrywcze (zresztą lewicowa postreligijna retoryka przypomina to nam na każdym kroku) - ale sprowokowanie faktycznego uświadomienia, czy nawet fizycznego odczucia tego faktu - to już prawdziwa sztuka. Glazerowi to się nawet udało - szkoda, że tylko częściowo.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, wojciech iwaszczukiewicz napisał:

Nic nie jest odkrywcze bo wszystko już było .

 

Zabawne, bo ludzie powtarzają to sobie od czasów starożytnych. Pewnie gdyby ludzie w paleolicie znali pismo to  teraz odnajdywanoby to zdanie na ścianach jaskiń. To, że nie przychodzi Ci do głowy nic odkrywczego nie oznacza, że nastąpił koniec rozwoju.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) Edytowane przez Maciej Mki
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A kto  tak twierdzi ? To oznacza tylko ,że w sztuce opowiadamy te same historie tylko sposób opowiadania się zmienia. Czy od czasów Szekspira dowiedzieliśmy się czegoś nowego o człowieku ? W sensie psychologicznym czy duchowym .

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
13 godzin temu, wojciech iwaszczukiewicz napisał:

A kto  tak twierdzi ? To oznacza tylko ,że w sztuce opowiadamy te same historie tylko sposób opowiadania się zmienia. Czy od czasów Szekspira dowiedzieliśmy się czegoś nowego o człowieku ? W sensie psychologicznym czy duchowym .

Szekspir o którym wspomniałeś to dobry przykład. Weźmy np. postacie złych władców z jego dzieł. Zabijają ponieważ są szaleni albo po to aby utrzymać władzę. Zło które wyrządzają ma praktyczny cel i jednostkowy wymiar wyrażający się w fizycznej likwidacji oponentów. Nie przypominam sobie u Szekspira żadnej postaci która postanowiłaby przenieść to zło na poziom totalny, zatruć zbiorowy umysł i duszę całego społeczeństwa, zakłamać same pojęcia dobra i zła. Rzeczywistość takiego „zatrutego” społeczeństwa stawia człowieka w zupełnie nowej sytuacji nieznanej bohaterom Szekspira. Postacie z jego dramatów próbują coś zdobyć lub uniknąć niebezpieczeństwa ale nie spotkasz tam kogoś przeżywającego dylematy Winstona Smitha. Taka postać nie powstała wcześniej bo mogła powstać tylko w konkretnej epoce. Na tej samej zasadzie dopiero nadejście ery technologicznej pozwoliło stworzyć postać np. Roya Batty'ego z jego dramatem i pytaniami które stawia ta postać. Sądzę, że nawet obecna epoka z jej fenomenami może przynieść ( o ile już nie przyniosła ) jakieś odkrywcze spostrzeżenia na temat kondycji człowieka zanurzonego w środowisku informacyjno-technologicznym. Pozdrawiam

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Opublikowano (edytowane)

Bo wtedy , w czasach Szekspira nie było internetu, social mediów , masowej komunikacji . To o czym piszesz spełniały wówczas totalitaryzmy religijne, fanatyzmy religijne. One zatruwały społeczeństwa . A jeśli chodzi o człowieka przyszłości , zanurzonego w środowisku informacyjnym to oczekiwałbym jego obrazu od gatunku Si Fi. I tu odczuwam rozczarowanie. Nie spotkałem ( może za mało widziałem ) takiej projekcji , analizy mentalności człowieka przyszłości. Jak będzie myślał , odczuwał ,analizował człowiek za 50 -100 lat. Mamy jedynie pokaz przyszłej technologii , te migające lampeczki , ekraniki lasery . Ale z drugiej strony mentalność ludzka w przeciwieństwie do technologii zmienia się najwolniej.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) Edytowane przez wojciech iwaszczukiewicz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Dołącz do dyskusji

    Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
    Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

    Gość
    Dodaj odpowiedź do tematu...

    ×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

      Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

    ×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

    ×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

    ×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

     Udostępnij



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.