Skocz do zawartości
IGNORED

Polskie wyroby gramofonopodobne


Yul

Rekomendowane odpowiedzi

 

P.S. Wiem, wiem, było w PRL-u cudnie, wszystko było prima-sort oraz hiper-ultra-extra hi-tech, to tylko ja miałem pecha :))))

Wtedy człowiek był młody i inaczej to wszystko przyjmował, odkrywał świat i cieszyła każda drobnostka.Aby nagrać płytę z Adama leciałem na drugi koniec miasta ze szpulakiem pod pachą.Nie marudziłem.Potem w domowym zaciszu cieszyłem się każdą nutą zapisaną na taśmie Stilon.Na wiele rzeczy nie było mnie wtedy stać, a o zachodnim sprzęcie nawet nie marzyłem.Zagraniczne cacka oglądałem godzinami wlepiając gały na półki w Pewexie.Winyle w komisach kosztowały tyle co pensja mojego ojca.To był kosmos!Ale i tak zdobyłem kilka marudząc matce,że są mi niezbędnie potrzebne do życia.Teraz mam całe dyskografię moich ulubionych wykonawców, ale to już tak nie cieszy jak kiedyś, chociaż jeszcze młodzieńczy entuzjazm w czasie słuchania pozostał.Człowiek teraz ma mniej czasu, jest notorycznie zmęczony, a propaganda sukcesu jaka nas karmią politycy przypomina mi komunę w czystej formie.Tak więc mimo wszystko dobrze wspominam ten okres młodzieńczej beztroski:)

 

Nie, nie było cudnie, ale w PRL-u było Twoje dzieciństwo, młodość i tego dziś nie zastąpisz niczym, chyba, że znowu kupisz polski gramofon, który mimo wszystko, będzie Ci sprawiał prawdziwą przyjemność, bez względu na jego oczywiste niedociągnięcia. Jeśli nie odczuwasz tego w taki sposób, to masz rację, tamta epoka i jej sprzęt zasługuje tylko na potępienie.

Wczoraj słuchałem kilku płyt z mojego odnowionego Daniela i bez przesady przeniosłem się w czasie do lat osiemdziesiątych i ze wzruszenia łzę uroniłem:)

Gość _avw_

(Konto usunięte)

Od czytania tych waszych pierdoł wspomnieniowych slipy spadają przez głowę. Bardzo źle musiało być, że za pierwszą pensję nie mogliście sobie kupić gramofonu, ani samochodu. Komputera i telefonu komórkowego też nie ?

 

Ja za pierwszą pensje w kapitalistycznej Polsce po studiach i w prestiżowej mocno rozwijającej się wtedy branży, mogłem kupić trzy pary butów, albo 1/3 garnituru, który był stosowny do pracy jaką wykonywałem. Na używany CD Pioneer 802 -dwuletni z komisu- musiałbym pracować 3 miesiące. Do roboty jeździłem na gapę bo miałem 25 km a bilety kosztowały 1/4 mojej pierwszej płacy. Opłaty za mieszkanie w starym bloku, pochłaniały prawie połowę tej pierwszej pensji.

Na taki popularny wtedy sprzęt audio jak podstawowe modele Akai, Rotel i kolumny Infinity (modele naprawdę podstawowe - tak zwane budżetowe, mogłem sobie najwyżej patrzeć przez szybę w sklepie i to nie tylko pierwsza pensja nie wystarczała ale także pensja którą zarabiałem rok później.

 

Przeszło dziesięć lat wcześniej przed tym takiego geesa mój ojciec kupił za tygodniową pensję zwykłego robola. Na Adama 420 musiał pracować ze dwa tygodnie. Ale faktycznie nie była to jego pierwsza pensja.

Jak otworzył własną działalność to takiego geesa kupował za jeden dzień pracy a fiata 126p na 3 miesięczny dochód. Mimo rosnącej inflacji o której nawet nie wspomnieliście podniecając się cenami wyrażonymi w dziesiątkach tysięcy złotych. Konkretna data nabycia jest najbardziej istotna przy porównywaniu ceny do płacy, bo ten wasz mityczny PRL trwał jednak trochę dłużej niż miesiąc i w tym czasie ceny, inflacja oraz siła nabywcza pracowników ulegały zmianom.

Gość _avw_

(Konto usunięte)

Miałem na myśli prawdziwą pensję, nie średnią krajową i nie z obecnych czasów. Kapitalizm w Polsce trwa już prawie tyle co PRL i dłużej niż trwała II RP.

Pierwszą pensje miałem 350 złotych w przeliczeniu po denominacji i tylko dlatego taką wysoką, bo wcześniej nie przyjąłem pracy za 300 złotych u fajansa który twierdził że tyle się należy jak doda 10% premii to już bedzie mi płacił minimalną krajową -po podwyzce bo jeszcze misiąc wcześniej minimalna wynosiła 280zł. Dla wyjaśnienia to była płaca przed ubruttowieniem. Czyli nie zawierała składek ZUS i tylko chyba podatek 18% minus kwota wolna i koszty uzyskania - czyli realnie około 12% od tej kwoty mogło odchodzić.

 

Zwykły garnitur z Bytomia kosztował 600 złotych. Buty Alka 150-250 złotych. Rzeczony PD-802 z komisu 850 złotych. Koszt przejazdu do pracy 90-100 złotych, koszty mieszkania 150. Za pierwszą pensje w kapitalistycznej Polsce mozna więc było sobie iść na piwo najwyżej. Za "drugą" pensje -ponad dwa razy wyższą od pierwszej (przypominam o inflacji, która nadal oficjalni eprzekraczała wtedy 20-40%) mogłem już spokojnie dojechac do roboty i zapłacić za mieszkanie. Sprzety audio mogłem nadal lizać przez szybę.

>>>_avw_,

"...Od czytania tych waszych pierdoł wspomnieniowych slipy spadają przez głowę. Bardzo źle musiało być, że za pierwszą pensję nie mogliście sobie kupić gramofonu, ani samochodu. Komputera i telefonu komórkowego też nie ?..."

 

Kolego, komputera też nie, bo wtedy komputer wypełniał swym jestestwem ze dwie duże sale :)) a nieodłączną jego częścią była pani Jadzia, z dziurkaczem do kart perforowanych. Pomimo, że to był nieludzki ustrój, to jednak pani Jadzi kupić nie można bylo. Coś na kształt telefonu komórkowego miał wtedy Lońka Breżniew, Wicio Kulikow, Wojtuchna Jaruzel i Florek Siwicki :)

A tak ogólnie to nie wiem czy jesteś za czy przeciw. Domyślam się, że za i przeciw jednocześnie, całkiem tak jak jednen prezydent.

Pozdro,

Yul

 

Pierdoły to ta obecna średnia krajowa wynosząca prawie 3500 zł.Na papierze to ślicznie wygląda.

Paul, ale pewnie znasz takich co zarabiają mniej od tego 3,5 kafla, takich co zarabiają właśnie tyle i takich co zarabiają więcej. Takie są normalne prawa średniej.

Nigdy nie interesowało mnie jako metala ile kosztował czy kosztuje garnitur.Kupowałem jak miałem nóż na gardle i byłem do tego po prostu zmuszony.Ostatni na swój ślub.Za to ceny sprzętu bacznie obserwowałem.Miałem okres kiedy zacząłem słuchać wzmacniaczy, kolumn itd. a nie samej muzyki.Zerwałem z tym kiedy zorientowałem się,że nie tędy droga.Muzyka jest najważniejsza.Kiedyś wydawało mi się,że ten polski sprzęt gra beznadziejnie.Przeszkadzało mi,że szpulowiec hałasuje nawet na jałowym biegu.Pamiętam jak musiałem przykładać ucho do Tascama żeby się przekonać czy silnik w ogóle pracuje!Pozbyłem się wszystkiego co krajowe.Bernarda oddałem za słoik modu:)Tak minęły lata.Otoczyłem się zachodnim często profesjonalnym sprzętem i cieszyłem się,że mogę obcować z techniką na tak wysokim poziomie.Aż pewnego dnia dostałem od znajomego Damę Pik.Wyczyściłem, wypieściłem, włączyłem i zdziwiłem się,że to tak dobrze gra!Dlaczego wtedy wydawało mi się,że gra nędznie?Siła nostalgii powiecie, albo że słuch już nie ten:)Daniel też mi ładnie uszy pieści chociaż wkładka krajowa i szlif sferyczny:)

Zwykły garnitur z Bytomia kosztował 600 złotych. Buty Alka 150-250 złotych

Pierwszą pensje miałem 350 złotych w przeliczeniu po denominacji

 

Ludziska, wszyscy wiemy jak to wtedy było, wydawało sie kilka razy więcej niż zarabiało, jak to było mozliwe to do dziś nie wiem. W zasadzie wszystko trzeba było "załatwić" a nie kupić . " Załatwianie " to taka Nasza specjalność, chyba w żadnym języku to słowo nie ma takiego znaczenia jak u Nas. Dlatego też wszystkie tę muzyczne sprzęty " załatwiało " się płacąc za nie w sklepie i płacąc pod lada Panu kierownikowi sklepu. Jak mój ojciec " załatwił " pierwszy kolorowy TV , to babcia nie mogła patrzeć , bo ja oczy bolały i stwierdziła, że na takie " szatańskie " sprzęty jej zgody nie ma : )

tak więc, nie dziwię się , niektórym , że maja " sentyment " do tych wyrobów, bo z takim wysiłkiem były " załatwiane ". Jednak prawda jest taka , że były to jednak kupy i tyle..

 

robiz

>>>_avw_,

 

 

 

Paul, ale pewnie znasz takich co zarabiają mniej od tego 3,5 kafla, takich co zarabiają właśnie tyle i takich co zarabiają więcej. Takie są normalne prawa średniej.

Wiem, wiem,ale czasami wkurzyć się można:)

Okazuje się, że doskonale zdajemy sobie sprawę w czym tkwi prawdziwa wartośc polskiego sprzętu HiFi. Twierdzenie, że Fonika zabija wszystko dzisiejsze do 3000zł, oraz twierdzenie, że wszystkie produkty Foniki to jeden wielki badziew, to tylko naturalne skrajności w dyskusji.

Yul, przypomniałeś sprzęt narciarski i obudziłeś wspomnienia mojej traumy. Zapewne w tym samym czasie moim sprzętem zjazdowym były narty "RYSY", buty "TATRY" oraz wiązania "BETA". Łączę się w bólu i pozdrawiam.

Włodek.

Nigdy nie interesowało mnie jako metala ile kosztował czy kosztuje garnitur.Kupowałem jak miałem nóż na gardle i byłem do tego po prostu zmuszony.Ostatni na swój ślub.Za to ceny sprzętu bacznie obserwowałem.Miałem okres kiedy zacząłem słuchać wzmacniaczy, kolumn itd. a nie samej muzyki.Zerwałem z tym kiedy zorientowałem się,że nie tędy droga.Muzyka jest najważniejsza.Kiedyś wydawało mi się,że ten polski sprzęt gra beznadziejnie.Przeszkadzało mi,że szpulowiec hałasuje nawet na jałowym biegu.Pamiętam jak musiałem przykładać ucho do Tascama żeby się przekonać czy silnik w ogóle pracuje!Pozbyłem się wszystkiego co krajowe.Bernarda oddałem za słoik modu:)Tak minęły lata.Otoczyłem się zachodnim często profesjonalnym sprzętem i cieszyłem się,że mogę obcować z techniką na tak wysokim poziomie.Aż pewnego dnia dostałem od znajomego Damę Pik.Wyczyściłem, wypieściłem, włączyłem i zdziwiłem się,że to tak dobrze gra!Dlaczego wtedy wydawało mi się,że gra nędznie?Siła nostalgii powiecie, albo że słuch już nie ten:)Daniel też mi ładnie uszy pieści chociaż wkładka krajowa i szlif sferyczny:)

Sentyment, nostalgia, chęć wejścia jeszcze raz do tej samej wody w rzece, niespełniona miłość i inne takie sprawy, to potężne uczucia. Nie lekceważ ich, bo potrafią wszystko przesłonić. Już starożytni mawiali - panta rei! i...żyli dalej.

Pozdro,

Yul

 

Ludziska, wszyscy wiemy jak to wtedy było, wydawało sie kilka razy więcej niż zarabiało, jak to było mozliwe to do dziś nie wiem. W zasadzie wszystko trzeba było "załatwić" a nie kupić . " Załatwianie " to taka Nasza specjalność, chyba w żadnym języku to słowo nie ma takiego znaczenia jak u Nas. Dlatego też wszystkie tę muzyczne sprzęty " załatwiało " się płacąc za nie w sklepie i płacąc pod lada Panu kierownikowi sklepu. Jak mój ojciec " załatwił " pierwszy kolorowy TV , to babcia nie mogła patrzeć , bo ja oczy bolały i stwierdziła, że na takie " szatańskie " sprzęty jej zgody nie ma : )

tak więc, nie dziwię się , niektórym , że maja " sentyment " do tych wyrobów, bo z takim wysiłkiem były " załatwiane ". Jednak prawda jest taka , że były to jednak kupy i tyle..

 

robiz

Moja prababcia pochodziła z podłódzkiej wsi, z której przeprowadziła się do Łodzi około roku 1900. Pamiętała jeszcze "ruchawki" w Łodzi z 1905 roku i wojnę japońską. Co ciekawe, wierzyła, że ci których widać w telewizorze, widzą nas również :) Jak przychodziła oglądać telewizję, to zawsze najpierw się starannie czesała, poprawiała fartuszek i siadała porządnie, równo na krzesłku. Jak przemawiał w TV Gomułka i robiłem wówczas do telewizora "małpie miny", pokazywałem język, itd., to skonfudowana uciekała z pokoju. Babcia do śmierci była też przekonana, że windę w wieżowcu "puszcza człowiek". Bardzo mi prababci brakuje, wspominam ją czasem. Nie brakuje mi natomiast tych rzężących runchli, butów Fabos i wiązań BETA, które też miałem tak jak >Vlado<, a których w głębokim, kopnym śniegu niepodobna było w pojedynkę zapiąć.

Pozdro,

Yul

Gość _avw_

(Konto usunięte)

W 1985 roku mój ojciec na ostatnią pensje na państwowym dostał 36tys. starych złotych (przypominam o narastającej wtedy inflacji). Więc albo taki bogaty byłeś zarabiając w tym czasie 8 tysięcy, albo piszesz o innym czasie.

I komputery wtedy może jeszcze gdzieś miały wielkość szafy, bo Odry były bardzo dobre i model z lat 70tysch jeszcze długo były wykorzystywane i modernizowane włącznie z Panią Jadzia.

W szkole miałem ZX-Spectrum na które się zrzuciliśmy całą klasą, a kolega w domu pół roku później miał Atari 64. W sumie taką drogą produkcję z zachodu, bo USA nałożyło na Polskę embargo technologiczne - jakby nie to, mielibyśmy wtedy tańsze PCty z Wrocławia.

 

W 1989/90 kupiłem pierwszy odtwarzacz foniki za 1.345.000-zł. Model ze zdalnym sterowaniem był o 250.000-zł. droższy :-) I gdybym wtedy robił na etacie to też pewnie mógłbym tylko pomarzyć o zakupie za pierwszą pensję.

Do roboty na cudze poszedłem pięć lat później.

 

Za pierwszą pensje w kapitalistycznej Polsce mogłem sobie iść na piwo najwyżej.

Za "drugą" pensje -ponad dwa razy wyższą od pierwszej (przypominam o inflacji, która nadal oficjalnie przekraczała wtedy 20-40%) mogłem już spokojnie dojechać do roboty i zapłacić za mieszkanie.

Sprzęty audio mogłem nadal lizać przez szybę.

 

Wiec żale różnych takich skrzywdzonych przez komunę homosovetikusów z powodu ich niskiej pierwszej płacy w PRLe wywołują uśmiech politowania.

Młodsi ludzie, którzy musieli zaczynać prace w okresie tego cudu kapitalistycznego, za opowiadanie im takich żali mogą nawet nakłaść tym dziadkom po głowie.

 

Ludziska, wszyscy wiemy jak to wtedy było, wydawało sie kilka razy więcej niż zarabiało, jak to było mozliwe to do dziś nie wiem. W zasadzie wszystko trzeba było "załatwić" a nie kupić .

Robiz, pisałem o czasach PO UPADKU PRLu. Pisałem o czasach III RP, o czasach "kwitnącego" kapitalizmu. O czasach które wg propagandy miały juz być miodem i mlekiem płynące w wyniku ogromnego sukcesu planu gospodarczego, o czasach dwa lata po zaplanowanym sukcesie planu gospodarczego Balcerowicza.

 

Pisałem o 1995 roku kiedy zaczynałem pierwszą pracę na etacie. I miałem z niej wielkie g... jak zreszta do tej pory każdy ma z pierwszej pracy. Wtedy już sie niczego nie załatwiało, wszystko było w sklepach a sprzęty audio z zachodu dostepne były masowo w każdym więszym czy mniejszym - przewaznie w mniejszym, sklepie które pojawiały sie jak grzyby po deszczu i znikały jak poranna mgła nad jeziorem.

Kolego, pierwsza pensja 8250 zł, z jesieni roku 1984. Mogę wkleić skan paska, który trzymam w kopercie z niewykupionymi kartkami na garnitur i buty do trumny. Ale myślę, że pomimo swej małostkowości jakoś mnie z tego skanu zwolnisz. W 1986 roku zarabiałem może z 1000 zł, runchel "Adam z GS-u" kosztował pewnie z 1500. Obawiam się, że teraz też możesz iść do sklepu i natrafić na garnitur na który cię stać nie będzie, no chyba, że kupujesz garnitury po 10 tysi, to gratuluję i nie ma sprawy.

Gość _avw_

(Konto usunięte)

Nigdy nie interesowało mnie jako metala ile kosztował czy kosztuje garnitur.Kupowałem jak miałem nóż na gardle i byłem do tego po prostu zmuszony.

Ja tez byłem do tego zmuszony bo poszedłem do pracy z ludźmi gdzie musiałem wyglądać jak człowiek. Koledzy ratowali się garniakami z bazarów, przez co wyglądali jak kolorowi klowni albo dla odmiany wyciągali jakieś przechodzone z szafy i wyglądali jak bardzo zmęczeni życiem i alkoholem inteligenci po przejściach.

Ogólnie cała ta gospodarka wolnorynkowa po 1990 to było dęcie d.... w małą trąbkę. Kupa filozofii liberalnej dla naiwnych studentów, którzy nigdy wcześniej za własne pieniądze nie musieli się utrzymać i mieli takie pojęcie o życiu jak świnie o gwiazdach. Potem szli do pracy i rzeczywistość im skrzeczała.

Rozczarowanie ludzi wstępujących na rynek pracy ze swoją pierwszą pensją w PRLu nie było większe niż w czasach III RP.

Gość _avw_

(Konto usunięte)

Kolego, pierwsza pensja 8250 zł, z jesieni roku 1984. Mogę wkleić skan paska, który trzymam w kopercie z niewykupionymi kartkami na garnitur i buty do trumny. Ale myślę, że pomimo swej małostkowości jakoś mnie z tego skanu zwolnisz. W 1986 roku zarabiałem może z 1000 zł, runchel "Adam z GS-u" kosztował pewnie z 1500. Obawiam się, że teraz też możesz iść do sklepu i natrafić na garnitur na który cię stać nie będzie, no chyba, że kupujesz garnitury po 10 tysi, to gratuluję i nie ma sprawy.

Fakt pomyliłem te tysiące. Ojciec dostał ostatnią pensję w 1985/86 36tys. kiedy odchodził z pracy. Ale jeszcze rok wczesniej zarabiał 20-25tys. Kiedy kupował GSa mozliwe że kosztował on wtedy tysiac choc mam wrazenie że Adam GS 420 był w 1986 blizej 15tys. zł. niż 1500.

 

Trzeba pamiętać o inflacji i urzedowych cenach zmienianych skokowo - rok róznicy we wspominakach i cena mogła się róznić dwukrotnie.

 

Kiedy szedłem do pracy to TYPOWY garnitur kosztował 600 złotych. Nie żaden Pierre Cardin. Garniak z Bytomia, państwowej firmy dopiero co wtedy sprywatyzowanej, gartniak jaki n PRLu kupić sobie mógł robol na niedzielną msze.

 

Paul, ale pewnie znasz takich co zarabiają mniej od tego 3,5 kafla, takich co zarabiają właśnie tyle i takich co zarabiają więcej. Takie są normalne prawa średniej.

Takie są normalne prawa kłamstwa zwanego statystyką. Srednia w Polsce obecnie liczona wg zasad takich samych jak liczona była w PRLu wynosi niespełna 2000 złotych, a nie 3500 ani 4000 jak już ostatnio podał hurraptymistyczniej Główny Urząd Ściemniania.

Ale to całe narzekanie na 1989/90 żadnej chwały Ci nie przynosi.

Wręcz przeciwnie.

Były to czasy kiedy można było otworzyć interes praktycznie bez kapitału. Wystarczał pomysł , energia, chęci.

Mnóstwo ludzi w Twoim wieku tak zrobiło, Ty nie.

Nikt Ci nie kazał iść do roboty za 300-350zł(chyba w przeliczeniu).

Dzisiaj też słyszę narzekania na zarobki np. ludzi siedzących na państwowych posadach. Nie wnikam słuszne czy nie.

Ale na hasło: "To rzuć tą robotę i zrób coś sam", słyszę na ogół

" Eeee nieeee, tutaj to pewna praca, nie będę ryzykował, harował itp"

To nie narzekaj.

Pensję za Jaruzela miałem jaką miałem. Narzekać specjalnie nie wypada, zawsze się mogłem zwolnić. Kolega się zwolnił, poszedł do firmy polonijnej, dostał pierwszej pensji z 8 razy tyle co ja, z tego szczęścia się rozpił, zdegenerował i już wącha kwiatki od spodu :(

Ha,ha,ha.

To już rozumiem tych, co wolą nisko płatne posadki.

Na to nie wpadłem.

Post 125 nie odnosi się do postu 124, lecz wpisu 123. Mało zarabiać po to żeby się nie rozpić, to jest oczywiście bez sensu, bo można się wnet rozpić nic nie zarabiając. Ale deklarujesz że coś zrozumiałeś, a to zawsze dobrze.

Gość _avw_

(Konto usunięte)

Thorogod, tobie chwały nie przynosi rozumienie pisanego, albo nie wiesz jak wyglądała historia zmian gospodarczych w Polsce po wojnie w ogóle.

 

W1990 roku to już był szczyt prosperity biznesowej i zaczynały się kłopoty finansowe firm, a w 1993 można już było się zwijać z działalnością usługową. Zaczynały się okres zatorów płatniczych i czasy coraz drobniejszych kombinatorów

Interes mój ojciec otworzył w 1985/86 roku. Pożyczył od rodziny 80tys.zł. Po 4miesiącach zdecydował się kupić samochód po cenie komercyjnej, nie gwarantowanej lokatą. Tak naprawdę termin odbioru tego auta minął mu kilka lat wcześniej tylko z niego nie skorzystał, bo ceny cały czas rosły.

Po otwarciu działalności wystarczyło mu 4 miesiące pracy i miał już na dwa kaszluny, które wtedy kosztowały po około 600tys. zł.

 

W 1995 musiałem iść do roboty w pięknym kapitalistycznym środowisku korporacyjnym. Nie w żadnych państwowych posadkach w urzędach tylko do rekinów biznesu z prywatnym kapitałem i sprywatyzowanych kierowanych na giełdę.

Wtedy się przekonałem co można zrobić w kapitalizmie za pierwszą pensję ... Nawet się nią nie można było podetrzeć, bo po denominacji papierów było mało.

Musiałeś? Nie sądzę.

Rynek pracy w 1995 nie składał się tylko i wyłącznie z korporacji.

I nie pisz pierdół o prosperity w 1990 i upadku w 1993.

Nasza firma działa od 1990 roku i ma się doskonale.

Zwijali się ci, którzy nie odnaleźli się na wolnym rynku i nie byli w stanie z nikim konkurować.

Przede wszystkim prywaciarze z lat 80-tych.

Ci padli niemal wszyscy.

Thorogod, tobie chwały nie przynosi rozumienie pisanego, albo nie wiesz jak wyglądała historia zmian gospodarczych w Polsce po wojnie w ogóle.

 

W1990 roku to już był szczyt prosperity biznesowej i zaczynały się kłopoty finansowe firm, a w 1993 można już było się zwijać z działalnością usługową. Zaczynały się okres zatorów płatniczych i czasy coraz drobniejszych kombinatorów

Interes mój ojciec otworzył w 1985/86 roku. Pożyczył od rodziny 80tys.zł. Po 4miesiącach zdecydował się kupić samochód po cenie komercyjnej, nie gwarantowanej lokatą. Tak naprawdę termin odbioru tego auta minął mu kilka lat wcześniej tylko z niego nie skorzystał, bo ceny cały czas rosły.

Po otwarciu działalności wystarczyło mu 4 miesiące pracy i miał już na dwa kaszluny, które wtedy kosztowały po około 600tys. zł.

 

W 1995 musiałem iść do roboty w pięknym kapitalistycznym środowisku korporacyjnym. Nie w żadnych państwowych posadkach w urzędach tylko do rekinów biznesu z prywatnym kapitałem i sprywatyzowanych kierowanych na giełdę.

Wtedy się przekonałem co można zrobić w kapitalizmie za pierwszą pensję ... Nawet się nią nie można było podetrzeć, bo po denominacji papierów było mało.

Zawsze po pierwszą pensję mogłeś udać się na Białoruś, do Mongolii, na Kubę, do Korei Płn. Tam oprócz wysokiej pierwszej pensji dostałbyś też kartkę na szmatę do podłogi :) I pamiętaj - w każdej chwili tam możesz pojechać i zaznać sam wiesz czego. Sztandarów socjalistycznych w tym wątku nie rozwijaj. Dawaj zdjęcia runchla po ojcu.

Gość G.Mark

(Konto usunięte)

Myślę, że ten wątek można już spokojnie zamknąć. Pięć wpisów na temat, a cała reszta, to standardowe bicie piany i zero wartości dodanej dla postronnych czytelników.

 

GM

Gość _avw_

(Konto usunięte)

Czemu miał służyć twój zgryźliwy wpis? Prowadzisz biuro turystyczne, czy mam wyłozyć jeszcze raz o czym napisałem?

Za pierwszą pensje zawsze mogłeś kupić g... ale w kapitalizmie większe niż w PRLu. Bo w kapitalizmie masz ogromne bezrobocie. W naszym kapitalizmie absolwenci robią za DARMO w ramach tak zwanych praktyk. Wiec pomyśl sobie ile mogą kupić dobra za pensje której nie dostają.

W PRLu za praktykę mi zapłacono mimo, że miała być darmowa.

 

Ruchla po ojcu nie mam. Gramofon miał nawet dobre ramię w porównaniu z tym co się teraz widuje na allegro. Było dobrze wykonane i wyregulowane trzymał obroty. Natomiast wykonanie odlewów było słabe. Nic się nie rozpadło i nie gięło ale powszechne było przetaczanie talerzy z powodu krzywego rantu Najwidoczniej tokarnie pracujące dla foniki nie radziły sobie z obróbka dużych detali.

Później kupiłem do remontu GS473, jakiś fajans pomalował front na czarno bo mu antracyt nie pasował a potem wyrzucił na aukcję. W nim także rant talerza jest źle przetoczony na wysokości. Różnica na obwodzie nie przekracza 0,5mm ale daje się zmierzyć suwmiarką. Cała reszta jak w thorensach które jakiś pracownik foniki sprzedawał jeszcze pięc lat temu po 700-800 złotych chyba z zapasów magazynowych producenta.

 

Gramofony utrzymywały obroty prawidłowo choć ich parametry spełniały normę Hi-Fi w nierównomierności, to było im jeszcze do znacznie droższych wtedy graniaków niemieckich. Od precyzji kręcenia talerzem zależy jakość brzmienia.

Ale nadal wyżej są parametrami od tego co się oferuje teraz w cenie do tysiąca. Na przykład producenci wpadli na pomysł żeby podawać drżenie i kołysanie procentem WRMS dzięki temu wychodzą ładniejsze cyferki niż w DIN. Jak trafiacie na gramiak co ma 0,15% WRMS to jest prawie na pewno gorzej w porównaniu do 0,15% DIN

 

Gramofonu pozbyłem się bardzo szybko w 1990 razem z amplitunerem diory poleciał do piwnicy. Tosce nadal mam owinięta w folie i do tej pory nie przestrojoną.

Gramofon zastąpiłem wtedy CD tez foniki , ale ampli nie był w stanie pokazać jego zalet wiec szybko zastąpił go wzmacniacz Pionieera, a potem doszedł tuner i cd Pioneera. Pioneer poszedł do ludzi, mam jeszcze dwie stare foniki CDF001 i 003, to już maja po 23 lata ! Nigdy nie konserwowane. W jednej przeskakuje płyta w drugiej słabo reaguje przycisk start ale gra i czyta wszystko. Praktycznie nie są wykorzystywane, bo używam plików, tylko mi żal ich wyrzucić i cały czas się przymierzam żeby dokupić trochę tych staroci za parę dych i złożyć jeden sprawny działający.

Ja tam trochę popieram kolegę _avw_. Za chwilę usłyszymy, że ci siermiężni prywaciarze z lat 80. to główni konserwatorzy PRL... Wolny rynek albo jest, albo go nie ma. Dzisiejsze podatki i ciągłe wrzutki z UE/USA co też powinno w Polsce być a co nie, nie mają nic wspólnego z wolnym rynkiem. Wolność polega przede wszystkim na tym, że państwo nie przeszkadza w działalności, a nie na tym, że nie pomaga. PRL-owscy prywaciarze też żadnych dotacji już nie dostawali. Fiskalizm to jeszcze nie wolność (mimo, że teoretycznie "socjalizm się skończył" - kocham ten pseudoargument).

 

Co ciekawe, wierzyła, że ci których widać w telewizorze, widzą nas również :) Jak przychodziła oglądać telewizję, to zawsze najpierw się starannie czesała, poprawiała fartuszek i siadała porządnie, równo na krzesłku. Jak przemawiał w TV Gomułka i robiłem wówczas do telewizora "małpie miny", pokazywałem język, itd., to skonfudowana uciekała z pokoju.

Mój dziadek, gdy w latach 60. oglądał mecz w TV, to zawsze przechylał się na boki, gdy piłka opuszczała kadr. Myślał, że ekran telewizora jest tak jak dziura w płocie, że wgląd w akcję zależy od kąta patrzenia...

Gość _avw_

(Konto usunięte)

Ten „prywaciarz” zatrudniał w 1990, 20 osób. Wiec pieprzenia o złych prywaciarzach albo teksty o tym że nie musiałem iść do korporacji żeby lepiej zarabiać są bredzeniem Piekarskiego na mękach. Piszą takie Gucie, które nie wierzą, że jest jakieś inne życie poza ich własnym gumnem i świat nie składa się z takich samych Guciów jak oni.

 

W Polsce bum gospodarczy trwał zbyt krótko do zbudowania kapitału przez małych przedsiębiorców. Powstał kapitalizm bez kapitału w którym już tylko Polacy się zostali polscy, o ile nie wyjechali. Progi wejścia z działalnością na rynek są dostępne dla przeciętnie zarabiających jeśli chodzi o otwarcie punktu sprzedaży gazet i dorabiania kluczy. Na produkcje potrzeba kapitału, na poważniejsze usługi również, którego nie zarobi się własną pracą. Obecnie otwieranie swojego biznesu jest desperackim ratowaniem się przed bezrobociem. Ci co się zdążyli dorobić to mają. Inni nie dostaną już okazji.

A musiałeś?

Nakaz pracy w korporacji dostałeś?

Czy zabrakło inwencji lub odwagi aby samemu uruchomić interes?

Ja w 1990 otworzyłem z rodziną firmę.

Praktycznie bez kapitału.

Studiowałem wtedy, byłem młody , bez doświadczenia.

Po roku działalności kupiłem mieszkanie, samochód.

To, że Ty tak nie zrobiłeś to twoja sprawa.

Ale nie wiń za to teraz całego świata i nie wyżywaj się na innych.

W całej Europie jest teraz gorzej niż w późnym PRL jeżeli chodzi o własną działalność. Rynki zostały opanowane przez korporacje i ich wpływ na prawodawstwo. Każdy, kto chce całkowicie własną pracą i swoimi narzędziami zarobić na życie, jest podejrzany i rząd musi mu co rok przykręcać śrubę.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

    Gość
    Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.


    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.