Skocz do zawartości

944 płyty

Academy of Ancient Music - Richard Egarr - Bach - Branderburg Concertos, BWV 1046-1051 (SACD)

Prawdopodobnie jedyne wykonanie koncertów w stroju A=392 (francuskim). Concertów 1 - 3 (CD1) nie da się słuchać. Brzmienie instrumentów nie jest zbalansowane, szczególnie zaś rogów i trąbek. Zakłócają one naturalną charmonię całości. Wygląda na to, że muzycy (rogi i nieco trąbka) nie dają sobie rady z niskim strojem. Dużo przyjemniej słucha się już koncertów 4 - 6 gdzie trabka i róg nie wystepują.

Diana Krall - Quiet nights

Smętna muzyka utrzymana w stylu ostatniej jej płyty,do poduszki i dobrego zasypiania.Nie ma sie nad czym rozwodzić.

Vivaldi - Cztery pory roku

Cóż tu pisać o muzyce?każdy zna .Gra orkiestra kameralna filharmonii narodowej, skrzypce Mariusz Patyra.To wykananie mnie powala , jest przepiękne.Tylko te teksty, ja wiem Vivaldi tak chciał ale mnie to wkurza muzyka się pięknie niesie a tu pan Krzysztof zaczyna opowiadać nie mógł by na początku lub na końcu? a nie tak co utwór?Płytka kupiona na zeszłorocznym AS,wydana pięknie,ładna książeczka z wszystkimi możliwymi informacjami.

Chain Reaction - Vicious Circle

Raczej ciężka:) Bardzo dobre metalowe brzmienie które wpada do głowy natychmiast choc ciężko bezpośrenio zapamiętać wszystkie kawałki i dobrze, kolejne przesłuchania pomagaja w dostrzereniu prawdziwego potencjału.

Mozart - 10CD SET Wolfgang Amadeusz Mozart

Kupiłem z powodu że jestem zielony w dziedzinie opery a zakupiłem bilety na Don Giovanni-ego. Aby się przygotować kupiłem BOX 10-cio płytowy z operami Mozarta: Cosi fan tutte, Wesela Figara, Don Giovanni, Czarodziejski Flet. Przesłuchałem na razie 2 opery - Cosi fan tutte i Don. Cosi - REWELACJA! Same przeboje - hi za hitem i hitem pogania. Dla mnie jako zieloniutkiego wpadały w ucho jedna za drugą. Bajka. A Don? Przesłuchałem raz i co? i NIC. 3 godziny słuchania i tylko uwertura jako tako oraz 1 aria. Byłem zawiedziony i załamany. Ale znałem parę innych utworów Mozarta (symfonie, Eine kleine...) i na fali zachwytu filmem M.Formana Amadeus nie mogłem uwierzyć że napisał takiego knota. Kolega muzyk z filharmonii potwierdził że to jedna z najlepszych... Termin przedstawienia się zbliża a zadanie domowe nie odrobione. Cóż jak na prawdziwego masochistę muzycznego przystało - żywiąc się hipotezą że Mozart geniuszem był - postanowiłem słuchać do skutku. I w pracy pierwszą płytę słuchałem na okrągło cały dzień. Potem w samochodzie pozostałe. I tak dalej aż do dziesięciu razy. Już po pięciu odsłuchach podobała mi się połowa arii. Nie tylko podobała - byłem zachwycony. Są genialne. Niezwykłe motywy. Niezwykłe zestawy 4 głosów śpiewających swoje kwestie jednocześnie. Niezwykłe, rewelacyjne. Teraz jestem zachwycony 80% tej opery. A jak posłuchałem na żywo w nowej operze krakowskiej Kwietnia - uff. Głos, barwa, wykonanie światowe. Klękajcie narody. POLECAM MOZARTA.

Robbie Williams - Swing When You're Winning

Covery przebojow Sinatry, Martiny, Gerschwina itp w wykonaniu Robbiego W. Jest to najbardziej dojrzala plyta tego wykonawcy i zarazem jedna z najlepszych muzycznie. Tytulow takich jak "I will talk and Holywood will listen", "They can't take that away from me", czy "Have you meet miss Jones?" nie trzeba przedstawiac nikomu. Wydawac by sie moglo, ze byly wokalista "Take That" wybiera sie z motyka na ksiezyc porywajac sie na takie legendy muzyczne, ale to tylko pozory. Robbie udowadnia calemu swiatu, ze jest doskonalym i nieprzecietnym wokalista, a krytycy wlasciwie nie maja sie do czego przyczepic. Swietnosc tego albumu nie kryje sie jednak w perfekcyjnym nasladowaniu protoplastow, bynajmniej!! Sila Robbiego jest swiezosc, jaka wnosi do spiewanych utworow i umiejetne przekazywanie emocji, ktore w tym przypadku docieraja do najbardziej wybrednego sluchacza. Polecam.

Fdel - Audiofdelity

W skrocie Jazz + Funk + Hip Hop. Naprawde Wybuchowa mieszanka, za ktora odpowiedzialny jest DJ Fdel. Jesli podobala Ci sie plyta US3 "Hand on the Torch", albo cenisz sobie Herbalisera, to ta pozycja powinna byc na twojej obowiazkowej liscie. Fdel od pierwszego utworu przekonuje nas, ze jest to nietuzinkowa plyta. Wstep stylizowany na klasyczne pozycje jazzowe zostaje przerwany przez funkowy beat, hip-hopowy wokal i scratching w najlepszym stylu. Plyta jest pelna niespodzianek i smaczkow, przed zakupem polecam jednak przesluchanie przynajmniej kilku kawalkow. Do posluchania: http://www.youtube.com/watch?v=Cl-71L3MtrI

Philharmonia Baroque Orchestra - Vivaldi for diverse instruments

Zawartość: Koncert F-dur (RV596) Koncert A-dur (RV552) Koncert g-moll (RV577) Koncert F-dur (RV568) Koncert d-moll (RV535) Koncert D-dur (RV562) Założona w 1981 roku w San Francisco Philharmonia Baroque Orchestra prowadzona przez Mikołaja (Nicholasa) McGegana gra muzykę klasyczną (jak sama nazwa wskazuje, głównie barokową, ale nie tylko) na oryginalnych instrumentach z epoki. Dzięki takiemu podejściu wykonanie zbliża się brzmieniowo - na ile to w dzisiejszych czasach jest możliwe - do oryginalnych prawykonań. Na ich nagranej w 1997 roku płycie znajdziemy sześć koncertów Vivaldiego na: skrzypce, rogi, fagoty, flety, organy czy oboje (przy okazji - czy utwór na pięć oboi to pięciobój?). Ich interpretacje - co rzadkie - łączą lekkość z dostojeństwem, świeżość i rześkość dźwięków z wyczuwalną na utworach patyną wieków. Nawoływania rogów, tryle skrzypiec (zwłaszcza z "echem" w koncercie A-dur), stateczne tony fagotu - dopełniają się wzajemnie przenosząc słuchacza... tam, gdzie przenosić powinny. Czyli w rajska krainę ułudy kędy zapał tworzy cudy. Czy jest to zasługa instrumentów, muzyków, dyrygenta, czy inżynierii nagrania? Pewnie wszystkiego naraz we właściwych proporcjach.

Sheryl Crow - Wildflower

‘Wildflower’ to tytul romatyczny i sugerujacy poetyckie nastroje. W tym sensie plyta spelnia oczekiwania. Teksty sa ciekawe a nagranie skupia sie na wokalu znacznie bardziej niz na poprzednich plytach. Niestety, ten zabieg nie do konca przynosi sukces. Sheryl Crow tak doskonale czujaca sie w ekstatycznych, rockowych kawalkach tym razem wyhamowala. Brakuje nie tylko milych dla ucha ukladow harmonicznych ale nawet melodie sa trudne do polubienia od pierwszego wejrzenia. Skojarzenie z ostatnia plyta Paula Simona ‘Surprise’ pelne. Sheryl Crow jednak nie poszla na calosc w poszukiwaniach udziwnien i sprobowala trzymac sie rockowej konwencji mainstreamowej sklaniajac sie jedynie ku balladom. W sumie wyszla plyta jak na nia dosc bezbarwna. Sluchajac nie mozna odmowic kazdej z piosenek klasy czy nawet urody ale chwytanie za serce, szczegolnie przy pierwszym sluchaniu – nie, tego nie ma. Sheryl Crow wyniosla oczekiwania na niebotyczne poziomy plytami ‘Sheryl Crow’ i ‘The Globe Sessions’ (szczegolnie). Pozniej komercyjne ‘C’mon, c’mon’ – wedlug mnie zwrot w zlym kierunku – no i teraz ‘Wildflower’ – krok w dobra strone aczkolwiek jeszcze nie powrot do pelnej formy. Gdyby nie piekna historia plyt SC to dalbym ‘Wildflower’ moze i 5 gwiazdeczek ale na tle innych trzeba zadowolic ja 4.

Paul McCartney - Flowers in the Dirt

Znakomita plyta, taka nie w stylu Paula McC. Sluchalem wczoraj zaraz po 'Pretzel Logic' Steely Dan i przez chwile mialem wrazenie, ze to wciaz leci to samo. A przecie 'Pretzel Logic' to jazz-pop! Paul nagral 'Flowers in the Dirt' w roku 1989 z niewielka pomoca innego geniusza rocka - Elvisa Costello. Wyszlo dzielko ambitniejsze i bardziej skomplikowane od poprzednich plyt PMcC. Jakby tego bylo malo, znakomita produkcja, jedna z lepszych jakie znalazlem na jego plytach. Na otwarciu srednio popularny ale jednak hit - 'My Brave Face'. Potem sporo zawilosci, rozbudowane aranzacje z saksofonem i oczywiscie swietna melodyka. Jedyne czego brakuje to chwycenia za serce od pierwszego wejrzenia i dosc oczywista pewna ociezalosc niektorych utworow. Szkoda, ze ta plyta nigdy nie znalazla ciagu dalszego i istnieje w dyskografii Paula jako jednorazowy wyskok w kierunku trudniejszej muzy choc wciaz na polu rock-pop. Jezeli jestescie nieco zdegustowani ugladzonym Paulem i jego 'Silly Love Songs' to 'Flowers In The Dirt' jest plyta dla was. Po kilku przesluchaniach bedziecie przysiegali, ze to jedna z perel w jego dorobku ;-)

Eurythmics - Be Yourself Tonight

Plyta ‘Be Yourself Tonight’ Eurythmics wzial plynie pierwszy zakret w swej karierze. Wydana w roku 1985 plyta byla wielkim sukcesem komercyjnym a przeciez zespol wyraznie zmienil styl. Jezeli przed ‘Be Yourself Tonight’ nie bylismy pewni talentu gitarowego Dave Stewarta to teraz wiemy, ze taki talent ma. Jezeli myslelismy, ze Annie Lennox swietnie gra zimna lale to teraz wiemy, ze potrafi krwiscie zglebiac i bardziej uduchowione rejony – (nomen omen) soul oraz twardy rock. ‘Be Yourself Tonigh’ to produkt czysto popowy ale dotychczasowy image new wave + electronica zostal porzucony dla szeroko pojetego popu. Mamy zatem fajnych gosci – Stevie Wonder na harmoszce ustnej, Aretha Franklin kolyszaca biodrami (takze naszymi) w piosence feministycznej oraz grzeczniutki jak rzadko Elvis Costello osladzajacy nam zycie w piosence ‘Adrian’. Do tego nieco gitarowego rocka i, czego mozna oczekiwac, nawiazania do poprzednich plyt (w tym sugestywne ‘Conditioned Soul’). Moja faworytka to ‘Here Comes That Sinking Feeling’. Generalnie plyta bez slabych punktow, pelna energi i roztanczona. Takze najlepiej sprzedana plyta duetu.

The Rolling Stones - A Bigger Bung

Ostatnia (?) plyta The Rolling Stones czekala wiele lat by sie ukazac. Matematycznie rzecz rozwazajac mozna spodziewac sie, ze kolejna ukaze sie za.. 14 lat. Hmm.. Nic to. Mamy rok 2005 i nowy, 16-utworowy album. Szczerze mowiac myslalem, ze bedzie mozna tej plycie przywalic bo chlopcy osiagneli juz wiek emerytalny, spadaja z palm, odwoluja koncerty itp. Slucham sobie i slucham i nie jest marnie. Jest fantastycznie. Czepiac sie nie ma czego! Dziwy jakies. Oczywiscie, plyta ma swe minusy - np. brakuje jej ewidentnego przeboju, ktory pewnie by sie RS przydal. Ale z drugiej strony jako calosc po prostu oslabia i przykuwa do fotela. Utwory wysupuja sie z kapelusza jeden po drugim i sa na wybornym poziomie. Smakuja jak zolnierska grochowka na wedzonym boczku. Wlasnie tak - swojski, rewelacyjnie stonsowski album bez wpadek. Traca wszelkie mozliwe Jaggerowskie i Richardowskie style, wzrusza, straszy, kolysze i ekscytuje. Niezly material z wieloma atrakcjami instrumentalnymi a Jagger w swietnej formie wokalnej. Zero obciachu.

Ennio Morricone - The Good, The Bad & The Ugly [SOUNDTRACK]

Doskonała, wybitna, rewelacyjna, no - jak zwykle w przypadku dróg muzycznych Pana E.M., który jest prawdziwym E.T. na tej planecie.

Solomon Burke - Make Do With What You Got

Solomon nosi burke - tak latwo zapamietac imie i nazwisko tego pana a warto! 'Make Do With What You Got' wydano w roku 2005 kiedy to czarny Solomon juz dawno przekroczyl 60-tke. Fachowcy zaliczaja go do gospel-soul a takze ma opinie pioniera gatunku. Szczerze mowiac plyta, o ktorej pisze to jedyna jaka mam od tego sympatycznego artysty. Fachowcy zarzucaja tej plycie wtornosci i ze przynosi dokladnie to czego sie od Solomona oczekuje. Ale mi takie wybrzydzanie nie przeszkodzilo, by pasc na twarz. Ten czlowiek jest po protu niesamowity! Gospel, wiadomo co to jest - setka czarnych we filotowych suknich do ziemi kolysze sie przed oltarzem i spiewa pelne emocji kawalki. Solomon jest z tej tradycji ale jego glos jest genialny. Tenorem - prosze bardzo! Baryton - nie ma sprawy! Bas? A jakze, jak trzeba. Do tego jak on spiewa! Podobno moglby nagrac ksiazke telefoniczna a szczeki by opadaly. I ja w to wierze. Rzadki profesjonalizm! Solomon na tej plycie spiewa m.in. Dylana, Morrisona i Jaggera. Robi to fantastycznie i czlowiek czuje sie jak przyspawany do fotela. Kiedy plyta sie konczy to pierwszym odruchem jest ponowne wcisniecie PLAY. Fantastyczna, pelna energii, ktorej nie mozna sie oprzec muzyka. Wiodaca role zas pelni pelen pasji o polotu glos. Bardzo polecam tego pana.

Barenaked Ladies - Maroon

Barenaked Ladies to moje wielkie odkrycie ubieglego roku. Zespol kanadyjski chyba dosc malo znany w Europie choc ma na koncie miliony plyt sprzedanych za Oceanem. Wbrew seksownej nazwie jest to 5 facetow grajacych dosc prosty rock z nalecialosciami (jazz, bossa, wodewil, etc.). Z poczatku Barenaked Ladies epatowali groteska, humorem i pastiszem (trudno mi sprawdzic bo nie znam innych plyt niz 'Maroon') ale z czasem przerzucili sie na bardziej serio traktowany rock. Mimo zblizenia do glownego nurtu grupa ma zdecydowanie wlasne oblicze i rozpoznawalny timbr. Zalety (teraz bedzie krotko): - dajcy sie latwo polubic glos wokalisty - rewelacyjny bebniarz, ktory wypracowal dziwny styl oparty o stope i umiarkowane uzycie werbla i blach - melodyjnosc kompozycji - spojne brzmianie - doskonale teksty Wady: - brak wad ;-)

U2 - Achtung Baby

Rzeczywiście, chyba najlepsza płyta U2, chociaż jakoś utarło się w establishmentowych kręgach muzyczno-dziennikarskich, że tytuł ten należy się "The Joshua Tree" (notabene także wybitnej płycie, ale "Achtung" jeszcze bardziej potrafi przykuć uwagę...). Tego się słucha, chyba, że głowa głucha.

Rodrigo y Gabriela - Rodrigo y Gabriela

Płyta zjawisko, rewelacja, sensacja. Dla mnie bardziej szalona niż wiele plumkań wielkich, utytułowanych mistrzów gitary (bez nazwisk ;-). Utwory na gitarę nieelektryczną a idą skry, po prostu OGIEŃ. Wykonanie, aranżacja (jeżeli można o tym mówić w przypadku 2 gitar) takie że trzyma za twarz do ostatniego taktu - nie d się jej słuchać na raty. Ja się zacznie - nie puści do końca. To jak erupcja wulkanu w środku pokoju. Dynamika, życie, brzmienie. Ma się wrażenie że gra z pięć osób co najmniej. Jest fantastyczna perkusja na pudle rezonansowym - brzmi że ho ho. Interpretacje czy wręcz transkrypcje - genialne - nie zawacham się tego słowa użyć - to właściwe miejsce. Wielkie talenty, wielki duet. Gdybym miał z czymś porównać to moim skromnym zdaniem tylko z koncertem stulecia "Fiday night in San Fracisko" jeżeli chodzi o nerw, wirtuozerię wykonania i interpretacji. Brak słów - to trzeba przeżyć samemu. Porywająca.

Kenny Rogers - Country Gold

Ciekawość to pierwszy stopień,drugi to zakup powyższej płyty... Gdyby nie moja abstynencja pomyślałbym, że po pijaku wrzuciłem do źródła "After the Gold Rush" Neil'a Younga - ale nie ma chyba takiego stopnia upojenia! Zgadzają się jedynie kolorki na okładce - złoto i czerń. Reszta ni cholery. Zacisnąłem zęby i postarałem się jakoś dotrwać do końca. Spodziewałem się country, w niezłym wykonaniu z utworami z "najdolniejszej półki". Pomyłka. Ta płyta skierowana była do schyłkowych, niedobitych dzieci kwiatów końca lat 70-tych i to tych grzecznie głosujących na Ronalda Regana. Nigdy nie zastanawiam się "co poeta miał na myśli" ale tu to on sam chyba miał wielkie rozterki. Totalna zgroza. Gdyby coś takiego wypadło mu zaśpiewać na koncercie w "Country Bunkrze Boba" jako support przed BB to Knajpa poszła by z dymem jak nic. Tego NIE DA SIĘ OCENIĆ - cudem dotrwałem do końca. Używać wyłącznie w przypadku gdy rodzina znacznie się Wam zasiedziała, lub goście dobierają się do ostatniej parówki w waszej lodówce. Gwarantuję, że ta muzyka podziała lepiej na pozbycie się ich niż próba pokazania na laptopie 4000 zdjęć z waszej ostatniej wycieczki do Grecji. Ta płyta zdecydowanie powinna być zakazana przez Konwencję Genewską.

Krystyna Prońko - Jestem po prostu... Nowe stare piosenki

Co wynika z przesłuchania tej płyty? Że Krystyna Prońko WIELKĄ WOKALISTKĄ JEST!!! Bez cienia wątpliwości. Dla mnie Genialny album. Pani Krystyna otworzyła kuferek ze strasznymi starociami z których wielu nigdy nie słyszałem a te co słyszałem w wykonaniu np Miecia Fogga nie mogę słuchać z powodu hiper-sentymentalnego klimatu. O czym mówię? Pierwszy siwy włos. Ta piosenka otwiera album i faktycznie nastąpiła przemiana jak w bajce. Jeden pocałunek i żaba zamienia się w księżniczkę. Pani Krystyna zrobiła ta świeżą, rytmiczną (zupełnie inny duch wstąpił w ten utwór) że trudno się na sekundę oderwać uchem od słuchania. Zniewala, magnetyzuje, przykuwa i trzyma za gardło już do końca. Aranżacje rewelacyjne. Jest dynamicznie, bez smęciarstwa i ckliwego sentymentalizmu - także nie dające się już słuchać Żółte kalendarze zyskały nowe życie po liftingu Pani Krystyny i zespołu. Wokal, interpretacja - pierwsza klasa. Po każdorazowym odsłuchaniu po prostu nie mogę wyjść z zadziwienia jaką metamorfozę zafundowała im Krystyna Prońko. Właściwie nie ma słabych kawałków. Trochę słabo wypada męski wokal w duetach ale do wybaczenia. A to co wyprawia gitarzysta - to dla mnie kolejna rewelacja. Świeżość, dynamika, interpretacja i gitara, saksofon - REWELACYJNA płyta i już. Krystyna Prońko powraca w wielkim stylu - nie muszę już ograniczać się do słuchania wiekowych przebojów Ptaki, Psalm w kolejce itp - mamy przeboje z kuferka babuni ale zaśpiewane z taką ikrą że wymiatają dzisiejsze miałkie przeboiki współczesnym miernot jednego sezonu (Feel i spółka). Pani Krystyna rządzi.

Gloria Esfetan - Mi Tierra

Słuchałem kilku płyt Glorii skuszony nośnym nazwiskiem. I co? Starocie z plastiku. Dyskotekowy pop i nic więcej. Byłem bardzo rozczarowany. Brzmienie bardzo już trąci myszką. A tu nagle kolega, zawodowy muzyk (wiolonczela) zafascynowany muzyką latynoską polecił mi tę płytę i ... zaczęło się. Fascynująca. Gloria wraca do kubańskich rytmów. Ciekawie zaaranżowane klasyczne piosenki z gorącej wyspy. Słucha się tej płyty w całości - od pierwszej do ostatniej piosenki. Wciąga i trzyma w nasłuchu do końca. Niewiele płyt w mojej kolekcji da się słuchać z równą fascynacją do końca. Może dziesięć. Zaśpiewana, zaaranżowana bajecznie. Rytm, melodia, wszystko na swoim miejscu. Płyta obowiązkowa w kolekcji miłośnika latino. Gloria Estefan sięga do korzeni i wtedy dopiero staje się prawdziwą gwiazdą. POLECAM - dla mnie płyta klimatyczna i po prostu rewelacja.

  • Najnowsze wszędzie

    faq


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.