Greta van Fleet to chłopaki z Michigan, którzy postanowili przywrócić stare hard i prog rockowe dźwięki do życia. Byłem ciekaw czy na 3 albumie udało im się coś zmienić na lepsze  i wprowadzić więcej finezji do tego co robią. No cóż, słuchanie skończyło się jednym bólem głowy.

 Dźwięki wydobywające się z tego krążka niszczą bębenki w uszach i wywołują odruchy wymiotne. Zespół brzmi tak jakby grał w metalowym kontenerze. Barwa dźwięku jest bardzo cienka z dużą ilością pogłosu i chaosu. Ta produkcja wyolbrzymia niedociągnięcia i skazy w brzmieniu zespołu. Nie wiem dlaczego zespół / producenci zdecydowali się na wydanie takiego miksu, mocno skompresowanego (DR=3db to dno), który wypełnił uszy litrami pomyj.

 Okropnie i strasznie zły miks, mastering i produkcja uniemożliwiają tu dokonanie jakiejkolwiek oceny tego co zespół zagrał i zaśpiewał na tej płycie.

Bez Oceny / OOOOO