Skocz do zawartości

Sting The Journey & The Labirynt



Wytwórnia: Deutsche Grammophon

Wykonawca: Sting

Tytuł: The Journey & The Labirynt

Ocena ogólna:

(4.5/5 na podstawie 2 opinii)

sprzet

broy

Data dodania: 04 styczeń 2008

broy

Data dodania: 04 styczeń 2008

Muzyka
Dźwięk
Muzyka
Dźwięk
O muzyce:
Ciekawy pomysł i niebanalne podejście do tematu to zalety tej płyty. Choć z drugiej strony dlaczego akurat Mr. Sting i Dowland? Tego chyba nie wie nikt... Skończę zatem, jak większość recenzji w naszej prasie 'fachowej': warto posłuchać samemu, aby wyrobić sobie własne zdanie na temat tej niewątpliwie ciekawej pozycji płytowej. Czyli generalnie drogie dzieci pocałujcie mnie teraz w dupę!

O dźwięku:
Bez zaskoku, początek płyty (pierwszy utwór) wyraźnie gorzej nagrany, potem jest OK. Nagranie trochę suche, no ale to w końcu DG!
soso

Data dodania: 11 grudzień 2007

soso

Data dodania: 11 grudzień 2007

Muzyka
Dźwięk
Muzyka
Dźwięk
O muzyce:
Sting lubi atmosfere supermana (czy tam spermana) wokol siebie i stad pretensjonalny tytul dzielka i dosc staranna edycja (zakupilem ’special edition’). Wytwornia plytowa takze dosc oryginalna jak na muzyka rockowego. Co w srodku? Well. W srodku mamy material muzyczny o dosc ubogiej instrumentacji (lutnia wspiera glos). Koledzy z forum zachwycali sie lutnista ale niestety, jest on mimo wszelkich staran tylko akompaniatorem i trudno delektowac sie nim jako wirtuozem. Glos Stinga to nie glos rasowego tenora a glos Stinga czyli Zadla. Well. Co wyszlo z tego jezeli dodamy renesansowa stylistyke? Ano cos dziwnego! Po pierwsze glos jest wysoce amatorski co przy tej stylistyce wymaga akceptacji (o co nie latwo, uprzedzam). Za to przy odrobinie wyobrazni mozna zalozyc, ze w czasach bujnego rozkwitu Renesansu ’szkoleni’ spiewacy niewiele przewyzszali Stinga a moze w pewnym procencie nawet mu nie dorastali do piet. Mamy zatem element naturszczykowski i to mozna polubic. Ta plyta jak malo ktora zawieszona jest na tekstach i bez ich zrozumienia pewnie jest naprawde trudna do przetrzymania. Do tego oklaski po kazdym numerze i XXI-wieczna precyzja nagrania. Wciaz jest dziwacznie i nieswojo. Zatam jaki wniosek? Well. A jakby powiedzial John Lennon nawet ’well, well, well’. Jest to plyta ciekawa, uspokajajaca jak krople walerianowe i z zalozenia pewnie niedoskonala. Za to otwiera pewne nowe obszary dla rocka. Rock renesansowy. No i na tym polu Sting sie spisal. Podobno jest takze liderem na polu wielogodzinnych stosunkow seksualnych co potwierdzila jego zona – raz tak z nia mial, ze nim sie skonczylo minely ze cztery godziny i biedna kobieta walczyla z sennoscia w ramionach mistrza. Tym razem jest lepiej – mistrz zamknal sie w niecalych 2 godzinach, sennosc raczej nie grozi a ze orgazmu nie ma..? no trudno, nie zawsze jest raj na ziemi.

O dźwięku:
Ladne i stylowe nagranie o nieco sztucznym zabarwieniu – sterylnosc nie do zaakceptowania jezeli zakladamy, ze to koncert na zywo. Zadnego poskrzypywania krzesel, kaslania czy popierdywania. Nic! Wycieli czy co?! Za to jak oklaski to mozna policzyc ilu ludzi klaskalo i kto sie wstrzymal. A tacy pewnie i byli.




  • Najnowsze wszędzie

    faq


×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.