O muzyce:
Nie wiem czy da się choć trochę opisać muzykę z 'Welcome to Sky Valley' osobie która nigdy jej nie słyszała. Chyba nie bardzo:-) jednak spróbuję co nieco napisać.
Trzecia płyta Kyussa, najbardziej popularna, znana m.in. za sprawą klipu do 'Demon Cleanera'. Nazwa płyty wzięła się od faktycznie istniejącej bardzo małej osady karłów niedaleko Palm Desert, pustynnej osady w której działał Kyuss (wokalista J.Garcia i gitarzysta J.Homme stamtąd byli). Na okładce jest tablica informacyjna ze Swky Valley: właśnie 'Welcome to Sky Valley':-) W ogóle o okładkach Kyussa też można się rozpisać: wkładki do CD to pełny minimalizm, rozkładane na pół karteczka, kilka niesamowitych zdjęć w klimacie pustynno-magicznym, tyle, żadnych zbędnych informacji. Na największą uwagę zasługuje wkładka ze Sky Valley i zm ostatniej, czwartej płyty: '...and the Circus leaves Town'.
Należy wspomnieć też o mianie basisty z Nicka Oliveriego na Scotta Reedera.
Muzyka na Sky Valley jest co najmniej niesamowita. Całość to 10 utworów, są jednak dostępne wersje gdzie są 3 tracki, utwory są połączone. Zresztą płyta dosyć wyraźnie dzieli się na 2 części, początkowe -do 6 utwory i reszta. Muzyka jest wg. mnie najbardziej magiczna z wszystkich płyt Kyussa. Wiele lat słucham tej płyty (jak i reszty Kyussa) i nie nudzę się tym, nadal jestem zaczarowany.
Płytę rozpoczyna utwór 'Gardenia', niesamowite gitary, perkusja jak zwykle genialna, wokal od czasu do czasu: nadal ostry i z nutką wściekłości, do tego dochodzi jeszcze większa porcja magii niż na 'Bleus...'. Zdecydowanie najbardziej magiczna płyta- przynajmniej dla mnie.
Kolejny utwór, 'Asteroid', mistrzostwo świat, brak mi słów na niego. TRZEBA posłuchać!!! Utwór to gitara, podobno dwie perkusje, bas, dziwne świsty, efekty jakby wiatru, wieczoru, nocy, tajemnicy... Wokalu jako takiego nie ma, ale jest coś więcej: obok tych świstów i gitary, jest coś bardzo cicho szeptane, nadaje to niesamowitego klimatu, potem znów gitary, powoli, powoli, nagle znów uderzenie z zawrotną siłą...
Asteroid rozpędza się z prędkością huraganu...
Nie będę opisywał wszystkich utworów, wspomnę jeszcze o nr.5. - Space Cadet. Utwór o tyle inny od reszty, że jest to swego rodzaju ballada, pełny minimalizm, magiczna klasyczna gitara (nieeeesamowita barwa!!), delikatne bębny, i przede wszystkim: powolny, nieśpieszny, delikatny wokal przypominający raczej zwykłą mowę... Niesamowity tekst, klimat i magia nie do opisania; poczucie jakby się rzeczywiście siedziało na totalnym pustynnym pustkowiu.
Chyba jest to moja ulubiona płyta w całym życiu:-) A wiele słuchałem i wiele słucham. Utwory po Demon Cleaner (nr.6.), są inne, nieco surowsze, szybsze, więcej złości. Ostatni jest jednak delikatniejszy, z fajnym klimatem jak się rozpoczyna. A jak się kończy...
(płytę kończy okołominutowy hidden track, bardzo zabawna muzyczka:-)
Kocham tą płytę, zachęcam do słuchania jeśli ktoś nie miał z nią do czynienia, może i dla siebie znajdzie w niej trochę magii, czego każdemu życzę:-)
O dźwięku:
Podobnie jak poprzednie płyty, i tak również nagrana bardzo dobrze, słuchana na dobrym sprzęcie brzmi conajmniej wybitnie. Dostępna na LP i CD. Ceny 50-60/LP, 30-40/CD. Posiadam i winyla i cd. Lp Kyussa wydawane są w 180 g. Dźwięk z winyla w porządku, oczywiście niezbyt ostry, bardziej basowy i mniej analityczny i dokładny niż na cd, jednak nadal zasługujący na uwagę. Lubię Kyussa również z LP, pasuje mi jakoś magia tej muzyki, do magii winyla:-)