Skocz do zawartości
IGNORED

Nie było i nie ma wiernych nagrań


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Gość

(Konto usunięte)

Nie wiem jak było to wiarygodne, ale niestery z opisu system dostawał po tyłku.

 

 

Nie ma co tak mówić, bo nie o dawanie po czymś idzie, a o to, że technika nie dorównuje żywym uszom :) co nie przeszkadza w opowiadaniu bajek.

Temat podobny istnieje w technice robienia zdjęć. Pliki zdjęciowe podobnie, jak nagrania audio, są udawaniem tego, co widać w rzeczywistości.

Niemniej, można powiedzieć, że panuje ogólna maniera, by, mimo tego, że konkretów brak, było o czym mówić. A jak mówić, to też tak, by, i zaistnieć i zarobić.

Są i były wierne nagrania. Problemem jest tylko ich ilość. Żeby nie być gołosłownym przytoczę może jakieś przykłady. Pierwsze, co mi się przypomina, to Turnau z Przyborą i Wasowskim; to jest właśnie "na żywo". Dalej np. George Zamphir "Moments of my dreams", z tym, że nie ma tak dobrze i niestety na tej płycie jest tylko JEDEN przyzwoicie nagrany utwór. Davis - "Kind...

Grappelli z Petruccianim bodaj Flamingo. Jest zresztą parę nagrań realizowanych z 50 i więcej lat temu za to z tak bliska ( gorsze mikrofony ), że do tej pory brzmią naturalnie. Jest też parę płyt Chesky,ego Telarc czy nawet archaiczny recital gitarowy Ragossniga brzmiący dobrze do dziś, bo o wynalazkach typu K2HD czy Mobile Fidelity już nie wspomnę...

Nie ma nic gorszego, niż człowiek wykształcony ponad własną inteligencję.   Jerzy Dobrowolski

Gość rochu

(Konto usunięte)

Może warto zacząć od tego pod jaki sprzęt dokonywano nagrań. Jakie audio stało wtedy po domach?

 

Lata 50-te to skrzynkowe lampowe domowe radio na fale średnie i długie.

Połowa lat 60-tych ro gramofon al-in-one ze wzmacniaczem i głośnikiem.

Lata 70-te to music center z gramofonem, radiem i magnetofonem,.

 

Jeżeli nagrywano pod transmisję na średnich falach, gdzie z natury rzeczy jest ograniczone pasmo i spory szum - wiadomo, że będzie się nagrywać ze sporą separacją z uwypukleniem wyższej średnicy, Tak aby dźwięk w transmisji był klarowny.

 

Zespoły ery baby boom nagrywano z reguły tak, żeby na malutkim lampowym gramofoniku w pokoiku młodego człowieka dało się powiedzieć - wow jak oni głośno grają. Ściana dźwięku na poddaszu.

Stąd niektórych nagrań Stonsów czy Yardbirds na sprzęcie z obecnej epoki nie da się słuchać bez okrutnej fatygi.

 

I tak dalej i tak dalej.

 

Jeżeli istnieją wierne nagrania to są one raczej wypadkiem przy pracy albo były one rejestracją takich zdarzeń do których, gdy powstawały, nie przykładano wagi ze względów komercyjnych i dzięki temu nie poświęcono im uwagi oraz czasu na odpowiednią obróbkę..

Taki offtopic ? Co to ma do rzeczy?

O ile dobrze przeczytałem tytuł wątku, dotyczy on NAGRAŃ i mam nadzieję, że nie uległ ( póki co ) przepoczwarzeniu.

Sądzę, że każdy słuchacz na swoich gratach ( jakie by nie były ) jest w stanie odróżnić dobre nagranie od kiepskiego.

Wierność z tytułu jest dla wielu jak sądzę nie do zaakceptowania, bo najczęstsze porównania dotyczą zestawień z koncertami i to nie muzyki dawnej na oryginalnych instrumentach z epoki, ale raczej ( jak mawia W. Mann ) - łojenia, gdzie głównie dominuje agresja i poziom dB nie do zaakceptowania w pomieszczeniach. Biorąc to pod uwagę śmiem twierdzić, że jakość nagrywanego baroku na instrumentach z epoki może być LEPSZA niż "na żywo" ( akurat to przerabiałem ). Natomiast w konkurencji dB zwykle jest dużo gorzej. Stąd zresztą moim zdaniem błędne przekonanie o selektywnych systemach, które dobrze graja zwykle tylko jeden rodzaj muzyki. Ale z wiernością często nie ma to nic wspólnego, bo wierne nagrania ( moim zdaniem ) tylko bywają i to bardzo rzadko. Stąd też różne wydania, kosztujące często "oczy z głowy" ;-) ale czasem są tych pieniędzy warte. R.

Nie ma nic gorszego, niż człowiek wykształcony ponad własną inteligencję.   Jerzy Dobrowolski

Gość

(Konto usunięte)

O ile dobrze przeczytałem tytuł wątku, dotyczy on NAGRAŃ i mam nadzieję, że nie uległ ( póki co ) przepoczwarzeniu.

 

Przepoczwarzeniu mogą ulec, i ulegają, przekonania, że coś jest takie lub inne. Temat wątku, jest krótkim zdaniem, naprowadzającym na to, co jest zawarte w opisie wątku. A w nim, jest wyjaśnienie, czego, w rzeczy samej, dotyczy temat.

Przypomnę, że, by móc cokolwiek powiedzieć o nagraniu, zawartym na płycie lub innym nośniku, niezbędny jest sprzęt, który to nagranie odtworzy.

Chyba, że masz taką zdolność, że posiadając płytę nie potrzebujesz czegokolwiek innego, by jej posłuchać.

Niemniej, temat dotyczy nagrań, czyli nagranych m.in płyt, oraz sprzętu, który jest niezbędny, by nagrania odtwarzać i są te elementy póki co nierozłączne.

Nie zmienia to jednak w niczym faktu, że cały system grający, nie jest w stanie dorównać ludzkim uszom, i nie jest w stanie skopiować dźwięk tak, by po odtworzeniu w systemie audio, był on tożsamy z dźwiękiem kopiowanym.

Gość rochu

(Konto usunięte)

Biorąc to pod uwagę śmiem twierdzić, że jakość nagrywanego baroku na instrumentach z epoki może być LEPSZA niż "na żywo" ( akurat to przerabiałem ).

 

Jeżeli ktoś lubi przeostrzone, konturowe granie gdzie przeważa w dźwięku atak nad wybrzmiewaniem, gdzie w gąszczu szczegółów gubi się ogólny zarys, gdzie wszystkim muzykom wydaje się że żyje w nich duch Johna Bohnama, gdzie rytm góruje nad melodią a każdy w orkiestrze chce być indywidualistą a dyrygent daje upust nigdy nie zrealizowanej pasji do muzyki trash metalowej - to OK.

 

Co do mnie wolę jednak realizacje Telefunkena z lat 60-tych i stare nagrania Archive.

Gość

(Konto usunięte)

Pytanie jedno - po kiego grzyba wierne nagrania czy wiernie grający sprzęt?

Czy nie lepiej aby grało po prostu fajnie, tak jak lubi się słyszeć?

 

Masz rację /pisałem już o tym/ o to właśnie ma chodzić. Jednak, temat był inspirowany czym innym i dotyczy tego, co w audio nie istnieje, wbrew temu, co wieść niesie, że jest :)

Pisząc o przewadze nagrania miałem na myśli raczej Jordi Savalla czy sonaty bachowskie Wispelweya, gdzie timing czy akcenty perkusyjne mimo wszystko schodzą na dalszy plan. Porównanie tak nagrywanych płyt pozwala usłyszeć naturę instrumentu słuchanego z 2-3m. W "realu" prawie nieosiągalne. A już wypisywanie o tym, co słyszy perkusista czy pianista zza instrumentu, a to, co my jest nieporozumieniem i nie ma wiele wspólnego z tym, co można usłyszeć na koncercie nawet z pierwszego rzędu.

Poza tym wsłuchiwanie się w parę nagrań Stana Getza, Grappelly'ego czy Davisa [ dopóki nie pojawi się Coltrane :-( ] pozwala oderwać się od tempa czy nawet akcentowania na dwa [ u nas jakoś zwykle i tak wychodzi na "raz" ;-) ] a skupić się nad barwą instrumentu czy akustyką. Pozwolę sobie dodać, że należę raczej do tych, co to u nich szklanka jest zawsze do połowy pełna...więc stąd moje opinie. R.

Nie ma nic gorszego, niż człowiek wykształcony ponad własną inteligencję.   Jerzy Dobrowolski

Gość

(Konto usunięte)

Panowie jak można oceniać wierność, czy jakość nagrania na sprzęcie innym niż ten, na którym było nagranie wykonane...???

Przecież każdy zestaw audio, ten tani i ten drogi, ma swoją równowagę tonalną...a nie wiemy, który z nich ma identyczną ze sprzętem użytym do nagrania ocenianego materiału. W takim przypadku więc tracą sens wszelkie recenzje albumów muzycznych pod względem jakości nagrania, itp...U jednego oceniane nagranie będzie pięknie brzmiało, a drugiego niestety już nie...

Pozdrawiam

Gość rochu

(Konto usunięte)

Pisząc o przewadze nagrania miałem na myśli raczej Jordi Savalla czy sonaty bachowskie Wispelweya, gdzie timing czy akcenty perkusyjne mimo wszystko schodzą na dalszy plan. Porównanie tak nagrywanych płyt pozwala usłyszeć naturę instrumentu słuchanego z 2-3m. W "realu" prawie nieosiągalne. A już wypisywanie o tym, co słyszy perkusista czy pianista zza instrumentu, a to, co my jest nieporozumieniem i nie ma wiele wspólnego z tym, co można usłyszeć na koncercie nawet z pierwszego rzędu.

Poza tym wsłuchiwanie się w parę nagrań Stana Getza, Grappelly'ego czy Davisa [ dopóki nie pojawi się Coltrane :-( ] pozwala oderwać się od tempa czy nawet akcentowania na dwa [ u nas jakoś zwykle i tak wychodzi na "raz" ;-) ] a skupić się nad barwą instrumentu czy akustyką. Pozwolę sobie dodać, że należę raczej do tych, co to u nich szklanka jest zawsze do połowy pełna...więc stąd moje opinie. R.

 

Odnosze wrażenie - wybacz, jeżeli niesłusznie - że w swoim rozwoju znajdujesz się na etapie zachwytu nad analizą i rozbiorem dźwięku na poszczególne elementy.

To dość wczesne stadium audiofilii ale można się z tego wyzwolić i iść dalej.

Do słuchania Muzyki jako takiej, droga jeszcze daleka.

Gość

(Konto usunięte)

Panowie jak można oceniać wierność, czy jakość nagrania na sprzęcie innym niż ten, na którym było nagranie wykonane...???

 

 

Nie wszyscy Panowie wiedzą o czym tu pisze.

:)

 

Choć, samo odsłuchiwanie nagrania na sprzęcie na którym się nagranie nagrało, nie jest powodem, by uważać, że słyszy się to samo, co było obiektem nagrania.

 

Może warto zacząć od tego pod jaki sprzęt dokonywano nagrań. Jakie audio stało wtedy po domach?

Pytanie jedno - po kiego grzyba wierne nagrania czy wiernie grający sprzęt?

Czy nie lepiej aby grało po prostu fajnie, tak jak lubi się słyszeć?

 

Jest to niestety brutalna prawda, ale tak z prawdą bywa. Muzyka jako produkt musi być dostosowana do odbiorców, nagrania muszą być oryginalne, podkreślają zalety artystów, wpisują się w jakieś tam trendy.

 

Zwykle na zdjęciach jakiegoś studia nagraniowego był/jest pokazywany jakiś ogromny sprzęt, który ma kilkaset pokręteł i przycisków i to właściwie powinno powiedzieć wszystko.

 

W ogóle to przyszedł mi do głowy taki przykład kulinarny w którym kucharz podaje jakąś skomplikowaną technologicznie i pracochłonną potrawę, a goście rozpływają się w zachwytach mowiąc o bogactwie smaków i w ogóle, że wyciągnął z produktów samą esencję i do tej pory taki kawał wołowiny nie był tak przyprawiony i z takim sosem...tymczasem mógł im podać surowe mięso i resztę składników również w postaci naturalnej.

 

A może realizacja nagrań jest niepotrzebnie tak skomplikowana...a jak by tak ustawić ze 2-3 dobre mikrofony zdolne do pracy z SPL 130-140 dB i zgrać to jak leci do hiresa?

Gość rochu

(Konto usunięte)

A może realizacja nagrań jest niepotrzebnie tak skomplikowana...a jak by tak ustawić ze 2-3 dobre mikrofony zdolne do pracy z SPL 130-140 dB i zgrać to jak leci do hiresa?

 

Tak byłoby najlepiej, ale mogłoby sie okazać, że król jest nagi.

Wiele wykonawców potrzebuje retuszy w studio bo w przeciwnym wypadku mogłoby sie okazać, że nie mają nic do zaoferowania oprócz prezencji.

A na to wytwórnie nie pójdą.

Jakoś sobie tego nie wyobrażam.

 

Być może właściciele systemów o mocy kilku tysięcy watów dali by sobie radę z takim materiałem, może użytkownicy słuchawek...dopóki wszyscy by w końcu nie ogłuchli;) ...myślę, że raczej wcześniej by powrócili do nagrań jakie mamy obecnie.

Pytanie jedno - po kiego grzyba wierne nagrania czy wiernie grający sprzęt?

Czy nie lepiej aby grało po prostu fajnie, tak jak lubi się słyszeć?

 

Myślę, że jest to najlepsze podsumowanie całej prawdy, o dążeniu do odtwarzania muzyki z wysoką wiernością.

pre lampowe Adagio Sound, końcówka Sugden Au51 P MKII, AVI Laboratory Series, strojenie kolumn Adagio Sound - wszystko spięte kabelkami ;-)) żeby grało

Dziękuję Wam, dzięki temu forum...

Jestem tu od nie dawna. Ale już wiem że audiofilizm to zboczenie, które trzeba tępić.

Należy tępic tego co zaraża tym innych słuchaczy!

Bo jak nazwać gościa który proponuje produkt 20-30-50 krotnie droższy niż użytkownik który ma w domu. skoro w teście ten proponujący i tak się pomyli?

Tak samo. w tym temacie.

Autor tego wątku ma rację.

Po co wychodzą płyty remastering, skoro zostasły nagrane wzorcowo?

I niech mi nikt nie pieprzy, że to ewolucja ma na to wpływ i dlatego remastering jest dostosowywany do słuchu nowego pokolenia.

Bo audiofil i do tego jest zdolny.

Za 10, 20 lat aktualne płyty będą poddawane remastering'owi.

Co to znaczy?

Po co wychodzą płyty remastering, skoro zostasły nagrane wzorcowo?

 

Remastery z zasady brzmią gorzej od pierwszych wydań. Robi się je przede wszystkim z powodów marketingowych, ale tłumaczenie nową technologią , czyszczeniem z szumów jest też wiarygodne. Są jednak takie remastery (remixingi), że czapki z głów. Ostatnio Yes spod ręki Stevena Wilsona czy wydawnictwa typu Audio Fidelity, Mobile Fidelity itp. Osobna kwestia do wydania i remastery japońskie z XRCD na czele.

 

W każdym razie można, w ramach posiadanego budżetu, odtworzyć materiał nagrany na płycie w sposób absurdalnie precyzyjny, ale zawsze będzie, to nagranie, a nie osobisty i bezpośredni kontakt z żywymi artystami. To jest pewnik. Miałem przyjemność być na rejestrowanym koncercie, który miałem możliwość odsłuchać z późniejszej płyty na bardzo wielu urządzeniach. Niestety ta konfrontacja w żaden sposób nawet nie zbliżyła się do muzyki na żywo. Z resztą napisałem kilka postów wyżej moją opinie na ten temat

Nie myśl - słuchaj.

No dobra.

Ale po co Remastering skoro nagranie brzmi jak oryginal na żywo tzn, jest perfekcyjie nagrane?

Bo o to chodzi w tym temacie.

Powinno by zaznaczone, że to nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, i to realizacja czyjegoś widzimiśię.

Gość

(Konto usunięte)

Robi się je przede wszystkim z powodów marketingowych, ale tłumaczenie nową technologią , czyszczeniem z szumów jest też wiarygodne.

 

 

może tak, może nie...:)

zakupiłem płytę, która swoją jakością miała kasować wszelkie inne zwykłe cd, droga była, ale co tam. Przy odsłuchu, okazało się, że do połowy, grała zwyczajnie, ale od połowy do końca, szum był nawet pomiędzy utworami. Zwracając płytę, dowiedziałem się od jej dystrybutora, że, jest to: "brzmienie ciszy". Takie swoiste "sound of silence" bez słów.

Jakoś nie widzę możliwości wiernego odtworzenia koncertu w domowym zaciszu.

Na koncercie to o mało co kości mi się nie porozpadały od hałasu a w domu od takiego wiernego hałasu sufit spadłby mi na głowę albo okoliczni sąsiedzi zabili.

Osobiście doceniam możliwości korekcji brzmienia pod to co preferuję nie cierpię pure direct itp.bo w 90% to co w tym trybie dociera nie cieszy moich uszu.

Wolę podbarwione dźwięki tu i tam i dla mnie byłoby pożądane mieć w sprzęcie możliwość zapisania własnych presetów aby po zmianie płyty można było szybko przełączyć konfigurację.

Co płyta to inaczej nagrana.

KJS62 napisał ciekawą rzecz, do której zapewne wielu z nas i tak się nie przyznaje - korekcja konturem, regulatorami barwy czy w końcu zewnętrznym korektorem graficznym.

I to się NADAJE...a propos jakości nagrań czy odtwarzania z wysoką wiernością ;-)

Podobny zabieg powinno się stosować np. w telewizorze; jak leci stary Technicolor, film na Orwo, Borewicz z lat już nie wiem, jakich czy czarno-biała klasyka jak Murnau czy Flip i Flap.

Do każdego z nich jakiś preset i jest bajkowy kolor i full HD ;-)

A koncert to nie tylko łojenie, ale i solo Jordi Savalla, Hołownia, Możdżer czy Grappelli.

Żeby poznać istotę barwy czy dynamiki powinno się kiedyś z pewnych wynalazków świadomie zrezygnować, a dotyczy to nie tylko wzmacniaczy, ale kolumn głośnikowych i reszty toru. R.

Nie ma nic gorszego, niż człowiek wykształcony ponad własną inteligencję.   Jerzy Dobrowolski

Zacznę od tego co napisał założyciel watku - jeżeli już rozpatrujemy kwestią wiernej reprodukcji powinniśmy od razu przyjąc co oznacza. Jest kilka kwestii począwszy od rejestracji muzyki na żywo i w studio, gdzie zawsze i wszędzie ostatnim ogniwem będzie nasz sprzet przez,który będziemy odsłuchiwali materiał . Nigdy nie bedzie to zatem identyczne z oryginałem, jednak nie jest to odkrywcze. Nie trzeba być jakimś malkontentem by uczestniczac np. na dwóch koncertach danej kapeli dostać zgoła odmienne odczucia, jesli nawet zespól gra te same kawałki, teraz pytanie - który z koncertów byl zagrany bardziej dokładnie?Przy tym wiernie zarejestrowany przez akustyków?? Osobiscie posiadam testowe nagranie orkiestry niemieckiej z dwunastu sal , ten sam kawałek zarejestrowany w kilkunastu salach filharmonii europejskich brzmi o dziwo inaczej ?Akustyka!!!!Wiec nie szukajmy na siłe wierności ,bo tam na koncu bedą zawsze głosniki, nasze głosniki, pomieszczenie w które nie da sie wpakowac hektarów przestrzeni. Warto jednak poczuc w nagraniach pierwiastek autentycznosci. To własnie jest to do czego dążą realizatorzy i reżyserzy dzwieku .Czasami sprzęt audio potrafi przeniesć dużo wieksze emocje niż te na żywo, lecz tylko czasami.

?

Zadne odkrycie to oczywiste ze nie ma wiernego nagrania w porównaniu z muzyka na zywo.... ale jakosc nagrania elektronicznego i jego odtworzenia na sprzecie elektronicznym moze byc lepsza i gorsza....

chwilowy brak działalności w audio.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.