Skocz do zawartości
IGNORED

Czy dojeżdżacie do pracy?


syntax

Rekomendowane odpowiedzi

zyzio, 9 Sty 2006, 11:26

 

>25 min. ? - Jak najbardziej, w końcu mamy aż 40 km autostrady - ok. 10 minut :)

 

40 km w 10 minut to ŚREDNIO 240 km/h

50 km w 25 minut po mieście to średnio 120 km/h

w rzeczywistości trzeba jechać przynajmniej 160-180 km uwzględniając konieczność

wyprzedzania innych pojazdów, skrzyżowania i inne utrudnienia na drodze.

 

W normalnych warunkach jest to mało prawdopodobne.

 

Andrzej

Dojezdzam do pracy 30 km (w jedna strone) ale naszczesie rano wyjezdzam z miasta a popoludniu wracam wiec korki widze tylko na przeciwnym pasie ;) Zajmuje mi to 25 minut, samochod firmowy.

Jesli pracowalbym w centrum (mam do niego 8km) to raczej korzystalbym z metra, szybciej

Przy stalym zatrudnieniu z wieloletnia perspektywa pracy, zastanowilbym sie nad zakupem mieszkania przy miejscu pracy. Nie tylko, ze bedzie to przy inteligentnym zakupie najprawdopodobniej dobra inwestycja, posiadanie garsoniery w miescie pod parasolem idealnego alibi moze poza usprawnieniem finasowym dodac znakomitego wigoru zycia i okazac sie bardzo praktyczne nie tylko przy niepotrzebnym spalaniu oleju napedowego. Osobiscie zaczalbym od prostej kalkulacji finansowej z 5-cio letnia projekcja kosztow i zyskow.

"40 km w 10 minut to ŚREDNIO 240 km/h

50 km w 25 minut po mieście to średnio 120 km/h" - własnie to chyba nie tak to się liczy, słabeusz ze mnie z matematyki ;-) np.od bramki do bramki na autostradzie z Katowic do Krakowa jest ok. 60-66 km - różnie podają czyli jadąc średnio sześćdziesiąt na godzinę - "robimy" tą odległość w 1 h, 120 km/h w 30 min. - to jak wytłumaczyć fakt, ze ten odcinek jest "do zrobienia" w 12-20 minut (niektórzy podają, ze nawet w 8;)) - obliczcie mi srednią prędkość ? :-)

Jazz inwestycja mogłaby być naprawdę dobra, ale "dodawanie wigoru życiu" rychło mogłoby obrócić ten projekt w mocno deficytowy jeśli dobrze zrozumiałem o co Ci chodzi:))) Co oczywiście nie zmienia faktu, że warto rozważyć taki układ przy odpowiednim stałym dopływie gotówki.

Rachunek jest prosty: odległość podzielić przez czas w minutach a następnie pomnożyć przez 60 minut.

Wyjdzie prędkość w km/h.

 

Tak więc jak ktoś przejeżdża odcinek 60 km w czasie 12-20 minut to pędzi z prędkością od 180 do 300 km/h.

8 minut na tym dystansie to 450 km/h. Absurd totalny.

 

 

Wracając do głównego tematu.

 

Mam taką pracę, że muszę dojeżdżać i to sporo. W ubiegłym roku przez pierwsze 6 miesięcy

było 370 km w jedną stronę, drugie pół roku 140 km (dwie godziny jazdy).

Przy takich odległościach trzeba się liczyć z tym, że w domu bywa się na niedzielę i czasie urlopu.

 

Na podstawie dotychczasowych doświadzeń stwierdzam, że do półtorej godziny jazdy w jedną stronę

da się przez jakiś czas wytrzymać. Powyżej 100 km trzeba szukać kwatery na miejscu.

 

Andrzej

 

 

 

 

Przez pół roku dojeżdżałem 370 km w jedną stronę, (oczywiście raz na tydzień

Zyzio, Anlu niestety ma rację z tymi obliczeniami. czym ty jeździsz - ferari f50?

Już dawno chciałem Cię zapytać tak z czystej ciekawości czy ty masz licencję kierowcy rajdowego czy po prostu ufasz swoim umiejętnościom tak bezgranicznie?

=> parmenides

A gdzie ja napisałem, ze to moje czasy ?? Ludziska piszą to i je zapodałem :) Ja nie ufam nikomu, sobie też, biorę poprawkę na siebie i innych - niektórzy nie do końca rozumieją mój styl jazdy - to nie jest szybko i bezpiecznie, a po prostu dostosowanie prędkości do możliwości moich i auta, warunków ruchu z dużą poprawką na innych kierowców...sprawnie i dynamicznie, ale bez przekraczania granicy.....

Jestem także po szkoleniu w "Szkole bezpiecznej jazdy", jeździłem też kiedyś Cieńkim 900 na torze w Tychach pod okiem instuktura - pewne podstawy rajdowej jazdy mam, ale wbijcie sobie w końcu do głowy, że żadnym oszołomem nie jestem, głupich numerów nie odstawiam - tyle off topicu :)

Zyzio - nie obrażaj się. po prostu też przeszedłem 2 etapy kursu bezpiecznej jazdy (kazdy etap trwał zaledwie kilka dni jazdy na torze) i wiem jakie są mozliwości nie zawodowo-rajdowego kierowcy. ciekaw jestem z jaką prędkością udało ci sie wyminąć podczas tego kursu pojawiająca sie na drodze przeszkode i zmiescić sie w ramach namalowanego toru jazdy. mój najwiekszy sukces to cos ok. 60km/h (przy torze pomalowanym farbą poslizgową i stale polewanym wodą, w samochodzie bez abs).

Zyzio - jeszcze raz - nie obrażaj się - po prostu moim zdaniem wszyscy, którzy jeżdzą po polskich drogach z prędkością powyżej 150km/h (nie mówiąc już o drogach w miescie lub na wlotach do miast) są dla innych zagrożeniem - niezaleznie od swoich umiejętności, pogody i mozliwości samochodu. to moje zdanie, z którym pewnie się nie zgodzisz.

ps - Zyzio - piszesz, że "granicy nie przekraczasz". granicę poznasz jak ją kiedyś przekroczysz. ale wtedy bedzie za poźno, bo zabijesz siebie lub kogos innego. Piszę to naprawdę w dobrej wierze, bo Cię lubię.

A ja mam do pracy, według dokładych obliczeń, 43 centymetry (odległość między łóżkiem i komputerem). Tak więc ryzyko związane z przekraczaniem prędkości podczas dojazdu jest raczej niewielkie, choć zawsze można się o coś potknąć.

Witam ponownie,

 

oczywiście że robiłem projekcję kosztów - wariant z autem jest troszkę droższy /dużo tu zależy od kosztów eksploatacji/, w domu partycypowałbym jedynie w kosztach "licznikowych" /woda. gaz, etc/. Natomiast w przypadku kupna mieszkania stałbym się szczęśliwym posiadaczem 40-50 mkw w bloku z wielkiej płyty /taką mam niestety zdolność kredytową/, a po ewentualnym powiększeniu rodziny rychło okazałoby się, że mieszkanie jest za ciasne /znajomy właśnie to przerabia/. Subiektywnie - mieszkanie w bloku ma dla mnie ten minus, że - dotychczas tak było - ja słuchałem muzyki na tyle cicho, aby nie przeszkadzać innym. Inni natomiast oglądali tv tak głośno, że mogłem np. wysłuchać panoramy przed zaśnięciem. Kosztem pozafinansowym związanym z domem jest dolegliwość związana z dojeżdżaniem....

=> parmenides

Nie do końca się rozumiemy - ja mówię o autostradach, a nie polskich drogach pozamiejskich czy tym bardziej mieście, poza tym już nie raz pisałem, że na drogach nie ma mocnych, najlepszy kierowca błąd może popełnić, z tym że prędkosć bezpieczna wynosi moim zdaniem od 20-300 km/h - poczytaj to co napisałem w wątku "Austria" - jest tam przykład jaki numer może wywinąć samochód jadący z prędkością 70 km/h na ośnieżonej autostradzie z kierowcą bez przygotowania do jazdy w takich warunkach. Druga systuacja miała miejsce tydzień temu - jechałem do pracy rano - droga była niby czarna,ale jednak pokryta warstwą lodu - było to wyraźnie czuć podczas przyspieszania nawet delikatnego oraz hamowania, dlatego jechałem spokojnie 40-60 km/h, na efekty nie trzeba było długo czekać - na prostej - 2 samochody przeleciały na sąsiedni pas ruchu - wjechały na chodnik i utknęły w zaspach - całe szczęście, że nikt akurat nie przechodził ani nie jechał z przeciwka - dokładnie znam te samochody, bo prawie codziennie spotykam je na tej trasie jadąc do pracy, nie raz je wyprzedzałem, bo szczególnie jeden z tych kierowców jeździ max. 35-40 km/h tamując ruch, pewnie teraz też szybciej nie jechał, a jednak.......dlatego nie zawsze wolno znaczy bezpiecznie...co do granicy - hmm - oczywiście, że zawsze można ją przekroczyć, ale uwierz mi, że jeśli dokładnie znasz swoje mozliwości, możliwości auta oraz w momencie gdy czujesz, że tą granicę przekraczasz - zwalniasz oraz jadąc - cały czas myślisz i przewidujesz - niebezpieczne sytuacje zdarzają się bardzo, bardzo rzadko, wyznacznikiem jakości Twojej jazdy - są też reakcje współpasażerów, jeśli stare babcie jadąc z Tobą na autostradzie 200 km/h się nie boją, bo jedziesz płynnie i widzą, że nie jedziesz za wszelką cenę, bo nie raz wytracasz prędkość przewidując zagrania innych to moim zdaniem naprawdę wszystko jest ok. Co do moich osiągnieć za kółkiem - to na pewno największym było wyprowadzenie Fiata Punto z poślizgu przy 90 km/h - na letnich oponach w zimie. Najważniejsze to wyczucie samochodu oraz przewidywanie. Poza tym przeznaczenie,...jego nie oszukasz....co z tego, że jedziesz 40 km/h jeśli może na Ciebie wpaść TIR - można wtedy powiedzieć, ze gdybym jechał 60 km/h nic by się nie stało, bo zdążyłbym przejechać....czynników i aspektów całej sprawy jest mnóstwo......

 

Co do tematu wątku to do pracy dojeżdżam 8 km - jadę ok. 10 minut, a więc zupełnie normalnie.

Syntax, przy kupnie istotnym czynnikiem oczywiscie byloby wiedziec w jakim miescie ma to sie odbyc i jakie sa projekcje wzrostu cen mieszkan w tym rejonie. Nie ma absolutnie nic zlego w 40-50 metrach, nawet w mniejszym metrazu. Po kilku latach eksploatacji twoje koszty moga okazac sie znakamita lokata kapitalu i przy polaczeniu analizy rynkowej i szczescia oraz inteligentnego wyboru nieruchomosci, jej pozniejszy wynajem moze stanowic np zrodlo wiecznego utrzymania leasingu dobrej klasy samochodu, nadal powiekszajac swoja wartosc kapitalowa. Krotko mowiac - inwestuj w nieruchomosci. Jezeli chcesz miec fure, wez kredyt na mieszkanie, wynajmij mieszkanie, leasing lub pozyczke za samochod oplacaj z przychodow od swoich lokatorow. Idealna sytuacja jest zakup nieruchomosci pod wiadomego lokatora.

>Co do moich osiągnieć za kółkiem - to na pewno największym było wyprowadzenie Fiata Punto z poślizgu przy 90 >km/h - na letnich oponach w zimie

 

Sukcesem to by było nie wpaść w ten poślizg, a jeśli wpadłeś to całe Twoje gadanie o pełnej kontroli i panowaniu nad sytuacją i inne bzdety, jakie wypisujesz, moża o kant d.... potłuc :-)

-->zyzio

napisaleś, że:"Co do moich osiągnieć za kółkiem - to na pewno największym było wyprowadzenie Fiata Punto z poślizgu przy 90 km/h - na letnich oponach w zimie. Najważniejsze to wyczucie samochodu oraz przewidywanie. "

 

Miałeś po prostu szczęście. Niewiarygodne szczęście. Z poślizgu w zimie na letnich oponach przy 90 km/h amator nie jest w stanie wyprowadzić samochodu. A to, że jesteś amatorem wynika jasno z drugo zdania w cytacie. Bo pokazałeś, że nie masz ani wyczucia ani zdolności przewidywania.

 

pozdrawiam

=> jar 1 i grzebak

To było 11 lat temu - wtedy nie miałem tyle doświadzenia - no i o 500.000 mniej przejechanych kilometrów niż obecnie też zrobiło swoje... - szczęście czy nie - udało się, bo nie spanikowałem, poza tym jazdy na torze w Tychach sporo mnie nauczyły...pokory także....

Nie chce mi się już na ten temat dyskutować - wszystko co miałem do napisania - napisałem wcześniej, nie tylko w tym wątku - poza jest to off topic :)

"Sukcesem to by było nie wpaść w ten poślizg, a jeśli wpadłeś to całe Twoje gadanie o pełnej kontroli i panowaniu nad sytuacją i inne bzdety, jakie wypisujesz, moża o kant d.... potłuc :-)" - o przepraszam, nigdy nic takiego nie napisałem - wręcz przeciwnie, pisałem że każdy może popełnić błąd oraz iż pełnej kontroli nie masz nigdy - prosiłbym aby dokładniej czytać moje posty, a potem komentować - sorry, ale musiałem to zdementować :) Może jeszcze dodam, że od 1995r. wpadam tylko w kontrolowane poślizgi na dużych opuszczonych, zaśnieżonych placach, które sam sobie wymuszę. Co do kwestii amatorstwa - oczywiście nie uważam siebie za zawadowca czy tym bardziej profesjonalnego rajdowca - jestem amatorem - jak najbardziej, jak każdy zwyczajny kierowca.....

 

Dobra dosyć tych rozważań :)

>zyzio, ja Ci nawet wierzę :-), ale czasem Twoje wypowiedzi mogą być odbierane przez innych 'amatorów' jako zachęta do trenowania 'sportów' ekstremalnych' na drogach publicznych. A one nie do tego służą.

Ja dojeżdżam rowerem. 7km w jedną stronę.

Czas przejazdu podobny do tramwaju. Przy dobrych warunkach jazdy (bez wiatru, bez śniegu, czerwonych świateł, ...) to krócej, niż tramwaj. A jeżeli jeszcze dodać czas na dojścia do przystanków i oczekiwanie na przystanku, to rower jest poza konkurencją.

Koszty minimalne - od czasu do czasu jakieś łatki do dętek (grosze), czasem trzeba wymienić łańcuch, czy jeszcze coś, ale to i tak bez porównania do cen komunikacji miejskiej, a także do samochodu.

No i jeszcze jaką taką kondycję można utrzymać.

Janusz z Torunia

od czasu do czasu jakieś łatki do dętek (grosze),

 

To jeszcze opłaca się łatać dętki? Ja je po prostu wymieniam - kosztują tak mało, że nie pamiętam ile.

Less is more

Everything Should Be Made as Simple as Possible, But Not Simpler ...

Dętka kosztuje kilka-kilkanaście zł. Łatka poniżej złotówki. Wychodzi mi, że to mniej.

Wożę ze sobą zapasową dętkę. W razie potrzeby wymieniam przebitą na tę zapasową,

a przebitą w domu łatam i potem to ona jest tą zapasową.

Janusz z Torunia

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.