Skocz do zawartości
IGNORED

Parametry elektryczne a brzmienie


gdereck

Rekomendowane odpowiedzi

Witam!

 

Postanowiłem włożyć kij w mrowisko i założyć wątek dzięki któremu będziemy się mogli, jak sądzę, wszyscy sporo nauczyć i wymienić pzemyśleniami.

 

Generalnie wychodzę z założenia, że parametry, podawane przez producentów sprzętu są równie użyteczne jak statystyka w rozumieniu: "jeżeli właściciel ma dwie nogi, a jego pies cztery, to statystycznie obaj mają po trzy" :-). Jest to wszystko matematycznie równie poprawne i precyzyjne, co bezużyteczne. Przyczyna jest taka, że bardzo złożone, wielowymiarowe zależności, są sprowadzane do funkcji jednowymiarowej lub wręcz do jednego skalara. O ile skalary są wg mnie totalnie bezużyteczne (np. THD+N), to charakterystyki impedancji czy przenoszenia w funkcji częstotliwości są przydatne i cenne.

 

To tyle tytułem wstępu :-) Teraz chciałbym żebyście się, drodzy Forumowicze, wypowiedzieli, co wg Was ma wpływ na "postrzegalne" brzmienie. Oto moje typy:

 

Barwa

wg definicji jest to po prostu zawartość poszczególnych harmonicznych. Najbardziej naturalną barwę powinniśmy uzyskać przy płaskiej charakterystyce częstotliwościowej. Jakiekolwiek niezrównoważenia powodują zmianę barwy. Ponadto, przesunięcia fazowe poszczególnych harmonicznych "dezintegrują" dźwięk i to co dociera do naszych uszu ma najzwyczajniej inny kształt niż pierwowzór. Zmiana zawartości poszczególnych harmonicznych też oczywiście efektywnie zmienia kształt przebiegu.

 

Przestrzeń

tutaj podstawą jest chyba właściwe zgranie faz odpowiednich składowych. Chyba głównie na podstawie zależności fazowych nasz mózg lokalizuje źródła. No i oczywiście odpowiednia proporcja natężeń obu kanałów i brak przesłuchów.

 

Ostry/ciepły przekaz

Tutaj chyba kwestia odejścia od neutralności barwy. Zwiększenie ilości parzystych harmonicznych ociepla brzmienie. Czasem wręcz dodanie takich harmonicznych gratis ze strony elektroniki (lampy).

Druga kwestia: składowe o częstotliwościach w zakresie ok 100-300Hz wpływają na "wypełnienie" dźwięku ciepłą treścią.

 

Szczegółowość i analityczność

Wyeksponowanie sopranów - to raz. Po drugie np. lampy kompresują dynamikę (mowa o dynamice w sensie pomiarowym, a nie subiektywnym odczuciu). Powoduje to zmianę proporcji między składowymi o dużej i małej amplitudzie, a zatem detale stają się mniej zagłuszane, a więc lepiej słyszalne. Do tego kompresja zmienia postrzeganie basu - staje się bardziej energetyczny (większe pole powierzchni pod przebiegiem), a więc 'cieplejszy'.

 

Co myślicie na ten temat? Najlepiej by było gdyby ten temat opierał się na rzeczowej wymianie poglądów a nie na stosowaniu zaklęć i prowadzeniu jałowych dyskusji o wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy :-)

 

Pozdrawiam,

gdereck

Odnośnik do komentarza
https://www.audiostereo.pl/topic/28248-parametry-elektryczne-a-brzmienie/
Udostępnij na innych stronach

Co to znaczy dla Ciebie "brzmienie" i w jakich jednostkach się mierzy?

 

Możemy pogadać na temat wpływu jednych mierzalnych parametrów na inne. Albo w stylu zakładki "Stereo" zrobić pojedynek poetycki.

 

Przykładem pierwszym z brzegu jest to co nazwałeś odejściem od neutralności barwy przez sycenie harmonicznymi (parzystymi) - przypomniał mi się test porównawczy - niestety nie pamiętam modeli - jakiegoś Gryphona i McIntosha (krzemowego). Laboratorium dla tego pierwszego było bardzo surowe, mocno wybijające się 3 i 5 harmoniczna (jak to standardowo w układzie przeciwsobnym). Mac wypadł świetnie, harmoniczne lewo wystawały z szumu. Odsłuchowo Gryphon uznano za wzorzec neutralności, Mac natomiast wg oceniających "ocieplał" brzmienie, pod granice hiendowej akceptowalności.

 

Wydaje mi się, że konstruktor winien ciągnąć do takich technicznych parametrów swoją konstrukcję, aby ich wartości były a) użyteczne b) w miarę uniwersalne c) nieaudiofilsko nieznaczące :))) W przypadku źródeł i wzmacniaczy jest to stosunkowo łatwe do osiągnięcia, z kolumnami jest dużo gorzej. A jednak audiofile jak widać wolą wiersze o elektronice... a może po prostu wolą wiersze od prozy? :-D

Gdereck:

 

Zgadzam się co do bezużyteczności skalarów (THD+N czy DF), poza takimi jak średnia efektywność, moc RMS - mającymi jednak znaczenie praktyczne - nie połączysz wzmaka 15W z kolumną 80dB/1W,1m w pomieszczeniu 60m2.

 

Co do zawartości harmonicznych - niestety zmienia sie ona w zależności od mocy i to również może mieć duży wpływ na brzmienie. Takie np. Alephy dla małej mocy mają tylko trochę drugiej i śladowe ilości trzeciej harmonicznej. Jeżeli jednak wartość szczytowa prądu obciążenia przekroczy około 1.25 prądu spoczynkowego, pojawia się "łagodny clipping prądowy" (łagodny bo zniekształcenia nie rosną powyżej 1%) skutkujący całą "szczotą" wysokich harmonicznych. Zobacz pomiary Alepha 5 w Audio (widmo dla niskiej mocy) oraz Alepha 3 w Stereophile (przebiegi THD vs power/load impedance pokazują "kolano" o charakterze prądowym a więc pojawia się ono niżej dla niższej impedancji obciążenia a widmo zniekształceń było zdjęte dla mocy bliskiej maksymalnej)

 

Kolejna sprawa - większość harmonicznych w systemie jest generowana przez głośniki i tutaj IMHO należałoby przeprowadzać pomiary - które są jednak domeną hobbystów takich jak Zaph czy Mark K (oraz pisma dla hobbystów - Klang und Ton). Takie np. 18cm Seasy linii Prestige mają bardzo niskie zniekształcenia w basach za to na wyższym środku dodają sporo nieparzystych harmonicznych. Z kolei 18cm Vify XT w basach zniekształcają mocno, za to środek mają bardzo czysty.

 

Jeżeli chodzi o "przestrzeń" to wcale nie jestem przekonany co do związku tejże z charakterystyką fazową kolumny. Są również inne teorie takie jak dyfrakcja na szerokiej ściance (Audio Physic), wpływ odbić a także drgań ścianek obudowy.

Cyt: "Po drugie np. lampy kompresują dynamikę (mowa o dynamice w sensie

>pomiarowym, a nie subiektywnym odczuciu). Powoduje to zmianę proporcji między składowymi o dużej i

>małej amplitudzie, a zatem detale stają się mniej zagłuszane, a więc lepiej słyszalne. Do tego

>kompresja zmienia postrzeganie basu - staje się bardziej energetyczny (większe pole powierzchni pod

>przebiegiem), a więc 'cieplejszy'"

 

Nareszcie ktoś to powiedział. W salonach audio i "prasie fachowej" pełno jest dyletantów udających fachowców, którzy wmawiają, że brzmienie lampiaków jest skutkiem dominacji parzystych harmonicznych nad nieparzystymi. A prawda jest zupełnie inna. Wzmacniacze lampowe działają jak kompresor dynamiki (ich charakterystka przejściowa). Dzwięki cicho nagrane są relatywnie bardziej wzmacniane niż głośniejsze. Stąd ta pojawiająca się duża liczba szczegółów.

Witam

Nie zawsze lampa kompresuje dynamikę, choc przy mocy 5 wat cieżko wymagac dynamiki porównywalnej z 200 watowym tranzystorowym wzmacniaczem. Róznica miedzy tymi dwoma technologiami jest taka że jak wzmacniacz lampowy przesterujesz to zacznie kompresować dzwięk, a we wzmacniacz traznystorowym nastąpi brutalne obciecie szczytów sygnału i nie da się słóchac tego. Wynikiem tego są opinie że wzmacniacz lampowy o mocy 5 wat zagra głośniej niz 20 wat z tranzystora, ale gdy je zmierzymy to wyjdzie prawda na jaw. Ale gdy weżmiemy wzmacnicze o tych samych mocach (prawdziwych) to nie powinno być wielkiej róznicy w mierzonej dynamice.

Pozdrawiam Romek

A ja bym się tak jeszcze zapytał - jeżeli charakterystyka przejściowa lampiaka łagodnie obcina szczyty sygnału (wzmocnienie różniczkowe maleje dla większych poziomów modułu wartości chwilowej), to w widmie powinno to skutkować pojawieniem się nieparzystych harmonicznych. No chyba że jeden szczyt jest obcinany a drugi nie (charakterystyka przejściowa zbliżona do paraboli daje nam tylko drugą harmoniczną).

 

Lampiarze wciskają kompletny bullshit (w większości sami nie wiedzą o czym mówią, a gadają do kompletnych ignorantów w elektronice). Nie jest żadnym problemem skonstruowanie tranzystora o przewadze parzystych harmonicznych (choćby Aleph z odpowiednio dużym prądem spoczynkowym). Wystarczy asymetria w układzie. Jak ktoś lubi, to może sobie zresztą dodać drugiej harmonicznej ile chce w nagraniu (wyciągnąć z płyty pliki .wav, przepuścić próbki przez odpowiednią parabolę i znowu nagrać płytę).

 

Harry:

 

Problem polega na tym, że 100W z tranzystora jest łatwe i tanie, natomiast dla triody SE (lampowy "olimp") 11W i koniec. Próżnia bardzo słabo przewodzi ciepło w odróżnieniu od krzemu...

Witam

Dla mnie jest oczywiste że łaetwiej i taniej zrobić 100 wat z tranzystora, poza tym lampy to nie tylko SE również PP gdzie następuje też kasowanie (teoretyczne) drugiej harmonicznej. W moim wpisie chodziło mi o to że nie można porównywac dynamiki wzmacniacza o mocy 10 wat do dynamiki wzmacniacza o mocy 100w.

Pomijam całkowicie aspekt ekonomiczny.

Pozdrawiam Romek

Cyt: "A ja bym się tak jeszcze zapytał - jeżeli charakterystyka przejściowa lampiaka łagodnie obcina

>szczyty sygnału (wzmocnienie różniczkowe maleje dla większych poziomów modułu wartości chwilowej),

>to w widmie powinno to skutkować pojawieniem się nieparzystych harmonicznych. No chyba że jeden

>szczyt jest obcinany a drugi nie (charakterystyka przejściowa zbliżona do paraboli daje nam tylko

>drugą harmoniczną)."

 

Ja około 5 lat temu namiętnie kupowałem różne magazyny audio polskie i zagraniczne. Nie mogłem się nadziwić testom lampowych, gdzie mówiono o przewadze lamp (gdzie niby miały dominować parzyste harmoniczne) a na wykresie THD jak byk było widać, że dominowały nieparzyste !.

bardzo fajny wątek.

misiomor spytam laicko, asymetrię we wzmacniaczu symetrycznym :-) możemy uzyskać np. poprzez zmianę prądu spocz "połówki" jednego i drugiego kanału? Taka zmiana faktycznie wniesie parzyste harmoniczne, czy jedynie zmienimy wzmocnienie? Albo źle rozumuje?

Jeżeli coś jest głupie ale działa, to nie jest głupie...

Opteron:

 

1. Wzmacniacz półprzewodnikowy wcale nie musi być symetryczny

 

2. Asymetrię we wzmacniaczu symetrycznym mozna wprowadzić na różne sposoby - choćby stosując tranzystory końcowe o różnych Hfe (czy transkonduktancjach) albo dodając element nieliniowy (np. diodę z dużym rezystorem w szereg) równolegle do opornika sprzężenia zwrotnego. Inna sprawa że dodając diodę nie dodamy tylko harmonicznych parzystych ale również nieparzystych - dlatego uważam rozwiązanie z re-masteringiem płyty za najlepsze - bo możemy uzyskać idealną parabolę a więc dodać tylko drugiej harmonicznej (która w odróżnieniu od wszystkich innych może wpływać na dźwięk dobrze, bo jest maskowana przez ton podstawowy, a sama maskuje harmoniczne wyższe).

 

Pomysł z różnymi prądami spoczynkowymi elementów jest dość kiepski, bo prąd (różnica prądów spoczynkowych tr. końcowych) nie może nagle znikać i popłynąłby po prostu przez obciążenie dając składową stałą na wyjściu - choć faktem jest że w takim przypadku ilość drugiej harmonicznej by raczej na pewno wzrosła za sprawą cewki głośnika wychylonej w spoczynku w jedną stronę.

Moim skromnym zdaniem jesli audycja muzyczna jest dobrej jakosci to w 95% o cechach brzmienia decyduje przetwornik. Przetwornik ktory bedzie sie dobrze spisywal w stanach nieustalonych w wiekszosci przypadkow nie bedzie nic do sygnalu dodawal. Zeby cos konkretnego tu napisac o subiektywnych wrazeniach wypadaloby znalezc materialy z psychoakustyki - mam tu na mysli jak oszacowac ktore rezonanse beda slyszalne a ktore nie gdyz wiekszosc glosnikow dzwoni. Niektore programy pomiarowe maja funkcje psychoakustyczne. Ponizej przyklad glosnika dwudroznego (cz. podzialu

>misiomor, 16 Wrz 2006, 12:28

 

>Problem polega na tym, że 100W z tranzystora jest łatwe i tanie, natomiast dla triody SE (lampowy

>"olimp") 11W i koniec. Próżnia bardzo słabo przewodzi ciepło w odróżnieniu od krzemu...

 

Nie sądzę, żeby problemem była lampa. Problemem jest transformator potrzebny do dopasowania

impedancji lampy i głośnika.

Jestem Europejczykiem.

 

misiomor

Chodziło mi o konkretny przypadek gdzie końcówka wzmacniacza jest symetryczna właśnie. Wtedy w skrócie mamy na kanał dwa wzmacniacze które pracują w przeciwfazie względem siebie. Wtedy robimy zabieg z prądem spoczynkowym jdnego z nich, bez ryzyka wystąpienia stałej składowej na wyjściu i jeśli to można nazwać asymetrią odbije się to na harmonicznych czy tylko na wzmacnieniu?

pozdrawiam

Jeżeli coś jest głupie ale działa, to nie jest głupie...

gdereck =>

 

Sporo na interesujący Cię temat znajdziesz tu:

E. Zwicker , H.Fastl Psychoacoustics - Facts and Models

Zwicker jest jednym z najbardziej znanych współczesnych akustyków i warto go troche poczytac jeżeli na powaznie się interesuje problemami jakości brzmienia.

 

pozdr.

Arkadix

Opteron:

 

A ja myslałem że chodziło Ci o końcówkę symetryczną tzn. mającą dwie drogi wzmacniania sygnału spotykające się przy przeciwsobnym stopniu końcowym. Drogi są swoimi lustranymi odbiciami (odbicie zamienia PNP na NPN i vice versa)

 

Natomiast w końcówce mostkowej (bo o to Ci chyba chodzi) można zrobić asymetrię choćby tak że jak w jednej z końcówek mostka tranzystor końcowy NPN ma większe Hfe, to w drugiej ma tak mieć PNP. Można też modyfikować transkonduktancję przez zastosowanie asymetrycznych oporników emiterowych - jak w jednej końcówce NPN ma większy opornik, to w drugiej ma tak mieć PNP. Można dać też diody w sprzężeniu zwrotnym, tyle że w jednej z końcówek mostka diodę odwracamy. Można też zrobić końcówki o niesymetrycznej architekturze tylko jednej zamienić zasilania i wymienić elementy NPN na PNP i vice versa (n-kanałowe i p-kanałowe również) a także poodwracać diody i elektrolity.

misiomor chodzi mi o końcówkę symetryczną, ale na końcu drogi niema (chyba) stopnia przeciwsobnego tylko wypuszczone są oba niezależnie. Tzn "+" i "-" są gorące :-) A dokładniej mowa o wzmacniaczu baltlab-a, niestety schematu nie posiadam. Dlatego pytam o ten konkretny przypadek, przepraszam za nieprecyzyjne określenia i dzięki za cierpliwość oraz fachowe podejście do pytań. Ale dzięki Tobie zaczynam trybić na czym polega wyłuskanie parzystych harmonicznych.

pozdrawiam

Jeżeli coś jest głupie ale działa, to nie jest głupie...

Opteron:

 

Różnicę między drugą a trzecią harmoniczną (i w ogóle prarzystymi i nieparzystymi) zrozumiesz najlepiej jak narysujesz sobie wykresy:

 

sin(x)-cos(2x)/4

 

przebieg jak widać ze wzoru zawiera drugą harmoniczną w ilości 25% i oznacza zanik wzmocniena dla wartości wysterowania równej -1, z kolei im wyżej znajduje się wartość wysterowania tym większe mamy wzmocnienie, charakterystyka przejściowa jest parabolą y = 0.5*x^2 + x - 0.25 (zakładam amplitudę x równą 1 a więc wartości od -1 do 1) - dolna połówka ma słabsze wzmocnienie niż górna.

 

oraz

 

sin(x)-sin(3x)/3

 

Tutaj mamy trzecią harmoniczną w ilości 33% a wzmocnienie w zerze zanika (zniekształcenia przejścia przez zero typowe dla klasy B). Charakterystyka przejściowa ma postać y = (4/3)*x^3 a więc w zerze pochodna (wzmocnienie) jest zerowe. Im większa wartość bezwzględna wysterowania tym większe wzmocnienie. Obie połówki są wzmacniane tak samo.

PS. Wykres sin(x) + sin(3x)/9 daje nam z kolei obrazek sytuacji kiedy faza trzeciej harmonicznej (zawartość 11.1%) jest odwrócona w stosunku do "zero crossing distortion" i obrazuje to sytuację łagodnego clippingu z obu stron (wzmocnienie równe zero dla x=-1 i x=1). Charakterystyka przejściowa ma postać y = -(4/9)*x^3 + (4/3)*x a więc dla x=-1 i x=1 mamy pochodną równą zero. Tutaj również obie połówki są wzmacniane tak samo (jak zawsze kiedy nie ma parzystych harmonicznych).

>Szczegółowość i analityczność

>Wyeksponowanie sopranów - to raz. Po drugie np. lampy kompresują dynamikę (mowa o dynamice w sensie >pomiarowym, a nie subiektywnym odczuciu). Powoduje to zmianę proporcji między składowymi o dużej i małej >amplitudzie, a zatem detale stają się mniej zagłuszane, a więc lepiej słyszalne. Do tego kompresja zmienia >postrzeganie basu - staje się bardziej energetyczny (większe pole powierzchni pod przebiegiem), a więc 'cieplejszy'.

 

No ale co to jest lampa - to też trzeba sprecyzować? Niekoniecznie cały wzmacniacz. Jeśli chodzi o pierwszy stopień, to możemy mówić chyba o przewadze lampy czyli wielka impedancja wejściowa. Z dośwadczeń odsłuchowych (moich) lampa jako preamp sprawdza się świetnie. Właśnie daje dużo informacji nie tylko w górze, ale rónież w średnicy, co przyczynia się do bardziej realistycznej definicji przestrzeni (a nie tak jak założyciel wątku napisał, że przestrzeń to przedewszystkim wysokie tony). Lampa na wejściu w moim odczuciu przyczynia się do uzyskania większej dynamiki przekazu (zakłądam, że końcówka mocy jest na tranzystorach). Kiedyś miałem wzmacniacz luxmana hybrydowy. Nigdy nie słyszałem wzmaka o takiej skali makro, fakt, że inne rzeczy tam były nienajlepsze.

 

A teraz do elektroników. Jak to jest z pierwszym stopniem. O ile pamiętam, to sygnał wejściowy do pierwszego stopnia wzmaka tranzystorowego należy podzielić, żeby dostosować go do maksymalnego napięcia bazy, czyli np. 0.6V. Jeśli mamy syganł z CD 2V to trzeba poprostu zrobić dzielnik napięcia. Czy na obwiednię dźwięku nie będzie miała wpływu charakterystyka tych rezystorów? Wydaje mi się, że lampa daje tutaj bardziej wiarygodną obwiednię, gdyż np. ECC82 ma na wejściu 2V i nic z tym nie trzeba robić.

 

Tak czy inaczej to właśnie wiele tanich japońskich wzmacniaczy tranzystorowych o mocy np. 150W (np sony es) gra płasko i niepotrafi się rozbujać - mówię o makro skali.

Lian:

 

"O ile pamiętam, to sygnał wejściowy do pierwszego stopnia wzmaka tranzystorowego należy podzielić, żeby dostosować go do maksymalnego napięcia bazy, czyli np. 0.6V."

 

A o sprzężeniu zwrotnym słyszał? Przecież taki np. wtórnik na op-ampie może mieć na wejściu prawie cały zakres od ujemnego do dodatniego zasilania.

>misiomor

 

>A o sprzężeniu zwrotnym słyszał? Przecież taki np. wtórnik na op-ampie może mieć na wejściu prawie

>cały zakres od ujemnego do dodatniego zasilania.

 

Z jednym istotnym ograniczeniem. Napięcie na wejściu musi się mieścic w takim zakresie częstotliwości, aby wzmocnienie op-ampa było wystarczające do utrzymania prawie zerowej róznicy napięć pomiedzy wejściami dodatnim i ujemnym. Rzeczywisty zakresw liniowej pracy wejść wzmacniacza operacyjnego wynosi około 0,1V dla wejść na tranzystorach BJT i około 1V dla wejść na tranzystorach FET

Andrzej Matusiak 17 Wrz 2006, 17:48

 

"Napięcie na wejściu musi się mieścic w takim zakresie częstotliwości, aby wzmocnienie op-ampa było wystarczające do utrzymania prawie zerowej róznicy napięć pomiedzy wejściami dodatnim i ujemnym."

 

Jeżeli dobrze to rozumiem - po prostu jak przekroczymy na wejściu SR wzmacniacza operacyjnego (jak jest w układzie wtórnika) to dostaniemy zniekształcenie przebiegu i tyle. Bo dobre op-ampy utrzymują liniowość i CMRR dla napięć wspólnych w prawie całym zakresie wyznaczonym przez zasilania.

 

Dla takiego OPA551 zakres ten to (V-)+2.5V do (V+)-2.5V (z karty katalogowej) - a więc dopuszczalny zakres zmian napięcia wejściowego (wspólnego) to pełne 55V dla zasilań +-30V w układzie wtórnika. I nawet dla 50kHz mamy ciągle pełny swing. Jeżeli tylko jesteśmy z sygnałem wejściowym poniżej S/R to wyjście już zadba o odpowiednie napięcie różnicowe na wejściach przez sprzężenie zwrotne.

Jeśli chodzi o lampę, to w stopniu wejściowym zazwyczaj nie stosuje się sprzężenia zwrotnego. Słyszałem opinie, że właśnie urządzenia o głębokiej pętli sprzężenia zwrotnego grają płasko. Może to jest wytłumaczenie tego co napisałem wcześniej - że taka lampka (bez sprzężenia) daje finalnie duże makro?

Lian:

 

Gainclone ma bardzo głęboką pętlę sprzężenia. Czy dla Ciebie gra płasko to nie wiem. Natomiast na lampusach się nie znam więc nie będę się wypowiadał.

 

Tak czy siak jeżeli tylko napięcie wejściowe (po pomnożeniu przez wzmocnienie) nie powoduje przesterowania wyjścia normalnej końcówki ze sprzężeniem zwrotnym, na wejściu może być więcej niż 0.6V.

>misiomor, 17 Wrz 2006, 19:28

 

 

Jak rozumiem przedmiotem naszych rozważań jest normalna praca wzmacniacza, a nie praca w stanie bliskim uszkodzenia.

Jeżeli podamy na wejście sygnał o wielkości i cżęstotliwości przekraczającej GBW danego op-ampa w danym układzie, to wychodzimy poza zakres jego liniowej pracy. W ekstemalnym wypadku, niezależnie od kształtu sygnału na wejściu dostaniemy na wyjściu sygnał prawie prostokątny. Po prostu wzmacniacz operacyjny będzie walczył o to, aby za wszelką cenę utrzymać jak najniższą róznicę napięć pomiędzy wejściem dodatnim i ujemnym. I nie ma w takim wypadku mowy o pracy liniowej.

Andrzej Matusiak 18 Wrz 2006, 01:25

 

Proponuję zajrzeć na stronę 8, wykres z prawej u góry (large signal step response) karty katalogowej OPA551 (SBOS100A - JULY 1999 - REVISED OCTOBER 2003). Gdzie tu praca w warunkach bliskich uszkodzenia? Wtórnik pracuje z wejściem zmieniającym się od -10V do 10V i wszystko jest w porządku.

 

Lian wygłosił zupełnie bezsensowną tezę (jest zresztą wiele gotowych opracowań końcówek o wymaganych poziomach na wejściu wyższych niż 0.6V i działają dobrze) którą postarałem się szybko sprostować.

 

Sygnał wspólny takiego np. wzmacniacza różnicowego (spotykanego często na wejściach końcówek mocy) może zmieniać się w dość dużym zakresie, a wzmacniacz i tak będzie działał dobrze, o właściwą wartość różnicowego zadba sprzężenie zwrotne (jeżeli tylko nie przesterujemy wyjścia). Natomiast zagłębiając się w zasady działania op-ampów, SR, GBW itd. dość mocno odchodzimy od tytułu wątku.

No nie, toż właśnie zadałem pytanie "DO ELEKTORNIKÓW" - to nie była teza. Z zakresu elektroniki mam podstawy teoretyczne, lecz napewno nie na poziomie inżynierskim. Faktycznie, końcówki mocy przecież mają napięcie wejściowe większe niż 0,6V i z pewnością napięcie to nie jest prosto dzielone ( to po dawać preamp wcześniej). Są więc możliości techniczne, że tak nie jest, ok. Ale zwyczajowo jak się to rozwiązuje w wejściu w integrach? Czy napięcie nie jest tam prosto dzielone?

Ale faktycznie, nie na temat to jest, chociaż o temat zachacza: wpływ na brzmienie głębokości sprzężenia zwrotnego. Faktycznie znałem gości, który traktował to jako pewein wyznacznik brzmieniowy (a takich szukamy w tym wątku), podobnie mówił że nie ufa wzmacniaczom, które się nie grzeją :)

>misiomor, 18 Wrz 2006, 09:15

 

Drogi Panie Kolego,

 

Nawet jeżeli przywoła Pan tutaj jeszcze setki datasheets różnych układów to w dalszym ciągu nie dojdziemy do porozumienia, bo mówimy o różnych rzeczach. Ja twierdzę, że róznica napięć POMIĘDZY wejściami wzmacniacza operacyjnego, aby znajdował się on w liniowym zakresie pracy, nie może przekroczyć 0,1V dla wejścia na tranzystorach bipolarnych i około 1V dla wejścia na tranzystorach FET. To są podstawy podstaw tej technologii. Polecam Panu lekturę wspaniałego cyklu artykułów Walta Younga pod tytułem Op-amp audio. Jak Pan nie znajdzie tego w sieci (to są 4 odcinki) to mogę to Panu wysłać mailem

Angrzej M.>czy to wychodzi z + 60 mV i -60 mV czyli max ok 100 mV pracy liniowej dla dwóch bipolarów na wejściu ? jak dla wszystkich bipolarów? a reszta już jest pochodną.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.