Skocz do zawartości
IGNORED

Euro,korzysci(straty),dla kogo ta waluta


tomek7776

Rekomendowane odpowiedzi

Lewicy prawdziwej w PL nie ma. Wybór jest między centrum a prawicą. To w kwestii formalnej.

Co do tych samych reguł - postulat popieram całym sercem i rozumem, problem w mentalności: wyrugowanie socjalistycznych i antyobywatelskich postaw zajmuje pokolenia. I nie zawsze się udaje...

Zrób dalszy krok i zostaw te kwestie formalne lewicy czy prawicy. Również te rugowania socjlaistycznych i antyspołecznych postaw. To nie ma nic do rzeczy. Nie chodzi o wychowanie społeczeństwa a wychowanie władzy. Kowalski w pracy już przestał kraść, jak wie, że go za to wypieprzą z wilczym biletem.

Modrzew, ja mieszkałem i mam inne doświadczenia i opinię.

 

Co do korupcji to nie wybielajmy siebie oczerniając unię - ilu naszych polityków się nachapało łapówek przy prywatyzacji?! Cukru także. I to co, wina UE? Proszę Cię o odrobinę obiektywizmu i powagi, a nie o anty-EU zacietrzewienie i robienie z EU kozła ofiarnego i przyczyny wszelkich nieszczęść na ziemii i nieboskłonie.

No nie romekjagoda,nie obciążam UNI za korupcje naszych.Nie zrozumiałeś.Napisałem,że większa woda i łatwiej się z kapitałem ukryć a i łatwiej kase z korupcji wyprać.Wiadomo,że w większej wodzie większe ryby pływają.Rozumiesz przenośnie?

W Europie natomiast czynnikiem równoważącym może być mobilność siły roboczej, co było jednym z głównych założeń różnych strategii.

Mobilności siły roboczej nie będzie - głównie z powodów językowych. Tu USA mają jednak dużą przewagę, właściwie 1 w porywach do 2 języków. I w EU nadal jest to bez szans, głównie zresztą za sprawą Francuzów, choć i Niemcy swoje dokładają.

 

Tak jak Ci napisałem wyżej: strefa Euro była projektem który miał stac się narzędziem politycznym w drodze ku pogłębionej unii politycznej.

Tylko po co nam ta unia polityczna? Kanada, Australia, Nowa Zelandia, Singapur, Tajlandia czy Malezja żyją bez takowych i dobrze im z tym. A Tajwan i Korea Płd. to się nawet dość intensywnie wzbraniają przed proponowanymi im uniami politycznymi.

 

Dobrobytu i prosperity nikt nam nie da - sami musimy być na tyle mądrzy i etyczni żeby dać radę. Na razie to z tym dofinansowywaniem Greków jest jak w tym kawale z orgią i koniecznością ustalenia pewnych zasad.

No nie romekjagoda,nie obciążam UNI za korupcje naszych.Nie zrozumiałeś.Napisałem,że większa woda i łatwiej się z kapitałem ukryć a i łatwiej kase z korupcji wyprać.Wiadomo,że w większej wodzie większe ryby pływają.Rozumiesz przenośnie?

 

 

Modrzew, oczywiście, grubsze ryby i większa kasa. Ale przywara narodowa była polska typowo, tylko jakby spotęgowana.

 

Mobilności siły roboczej nie będzie - głównie z powodów językowych. Tu USA mają jednak dużą przewagę, właściwie 1 w porywach do 2 języków. I w EU nadal jest to bez szans, głównie zresztą za sprawą Francuzów, choć i Niemcy swoje dokładają.

 

 

Tylko po co nam ta unia polityczna? Kanada, Australia, Nowa Zelandia, Singapur, Tajlandia czy Malezja żyją bez takowych i dobrze im z tym. A Tajwan i Korea Płd. to się nawet dość intensywnie wzbraniają przed proponowanymi im uniami politycznymi.

 

Dobrobytu i prosperity nikt nam nie da - sami musimy być na tyle mądrzy i etyczni żeby dać radę. Na razie to z tym dofinansowywaniem Greków jest jak w tym kawale z orgią i koniecznością ustalenia pewnych zasad.

 

 

Faktycznie, tu się zgadzamy - mobilnością nie nadrobimy, z powodów językowych też, ale przede wszystkim ze względu na niejednolite prawodawstwo, bariery administracyjne, etc.

 

Co do walki w pojedynkę spytam retorycznie: czy pozycja Kanady, Australii i innych wymienionych krajów może być porównywana pod względem znaczenia politycznego i ekonomicznego z EU? Raczej nie. I tu masz odpowiedź. Podobnie Stan Arkansas, czy inna Floryda w pojedynkę nic nie znaczy, ale USA już tak.

 

Oczywiście, że na dobrobyt trzeba sobie zapracować - myślę, że tu się zgadzamy. Ale jest różnica, czy pracujesz na owe prosperity młotkiem czy komputerem, sam, czy w zespole.

Powrót po dłuższej przerwie...

mobilnością nie nadrobimy, z powodów językowych też, ale przede wszystkim ze względu na niejednolite prawodawstwo, bariery administracyjne, etc.

Mentalność też ma tu sporo do powiedzenia, w Niemczech powszechne jest odrzucanie ofert pracy z dojazdem dłuższym niż 15 minut, a przeprowadzka to już w ogóle diabeł wcielony. Tak więc nie zanosi się na ową optymalność obszaru walutowego.

 

czy pozycja Kanady, Australii i innych wymienionych krajów może być porównywana pod względem znaczenia politycznego i ekonomicznego z EU?

Czy pozycja kraju bądź bloku (rzecz kosztowna przecież) jest konieczna żeby żyło się w nim dobrze? Chyba tylko Rosjanie sa gotowi czerpać satysfakcję z tego że jak ich car tupnie to wszyscy drżą, kiedy sami w większości nie mają toalety z bieżącą wodą. W przypadku euro widać to jak na dłoni - chcieli eliminacji ryzyka kursowego, mają rzędy wielkości gorsze ryzyko rozpadu waluty. Pisałem już zresztą, że na dobrobyt za papierki wzorem USA liczyć też nie można, ten przekręt udał się raz. No i jeszcze fakt że w.w. kraje rozwijają się gospodarczo o wiele lepiej niż EU.

Mentalność też ma tu sporo do powiedzenia, w Niemczech powszechne jest odrzucanie ofert pracy z dojazdem dłuższym niż 15 minut, a przeprowadzka to już w ogóle diabeł wcielony. Tak więc nie zanosi się na ową optymalność obszaru walutowego.

 

 

Czy pozycja kraju bądź bloku (rzecz kosztowna przecież) jest konieczna żeby żyło się w nim dobrze? Chyba tylko Rosjanie sa gotowi czerpać satysfakcję z tego że jak ich car tupnie to wszyscy drżą, kiedy sami w większości nie mają toalety z bieżącą wodą. W przypadku euro widać to jak na dłoni - chcieli eliminacji ryzyka kursowego, mają rzędy wielkości gorsze ryzyko rozpadu waluty. Pisałem już zresztą, że na dobrobyt za papierki wzorem USA liczyć też nie można, ten przekręt udał się raz. No i jeszcze fakt że w.w. kraje rozwijają się gospodarczo o wiele lepiej niż EU.

 

 

Na OOW się nie zanosi, tych danych tu raczej nie ma. Owszem.

 

Co do EUrozony: problem jest bardziej złożony uważam. Zostaliśmy bowiem złapani w rozkroku: Eurozone istnieje niby ale bez instytucji i kompetencji typowej unii walutowej. ECB ma nieporównywalnie mniejsze kompetencje niż FED. Gdyby ECB mógł wypuszczać Euroobligacje jak robi to FED byłoby już w 2009 roku po kryzysie. A tak wciąż jest problem płynności, wiarygodności i instytucji a także finansowania długu poszczególnych państw. Ta nasza Unia walutowa jest więc połowiczna - i to jej słabość i przyczyna przedłużającego się kryzysu.

lecę na trening przewietrzyć mózg.

Powrót po dłuższej przerwie...

Historię również znam. Mam także osobiste doświadczenia (mieszkałem w DE ponad 2 lata), mam znajomych wśród Niemców. Moje obserwacje są zupełnie odmienne od Twoich.

 

...

 

Modrzew, ja mieszkałem i mam inne doświadczenia i opinię.

Skoro życiem społeczeństw ludzkich rządzą memy a zwierzętami - geny, można posłużyć się analogią. W przypadku Niemców przychodzi mi na myśl szarańcza. Chodzą sobie takie spokojne żuczki nikomu nie wadząc, ale od czasu do czasu jakiś hebelek przeskakuje i mamy niszczycielski rój.

 

Ja myślę że oni dopracowali się memetyki inaczej niż reszta Europy rozwiązującej jakoś trudny problem rozwoju wobec leniwej i zawistnej natury ludzkiej. A ponieważ dwa różne systemy etyczne słabo ze sobą współpracują (sygnały o gotowości do współpracy / zdrady z jednej etyki mogą być opacznie interpretowane w innej) mamy konflikt. Stąd przykładowo tak krwawa eskalacja II WŚ w Polsce - z punktu widzenia Niemców wyglądało to tak - "produkujemy 10 razy więcej stali - powinni się przed nami ukorzyć i nam służyć", nie chcą - no to wojna. Potem "pokonaliśmy ich, powinni bez szemrania uznać swoją niższość i nam służyć". I tak dalej. Dziś to się znowu zaczyna. Niemcy mówią Brukseli - "dajemy wam najwięcej cukierków - uchwalajcie regulacje służące najbardziej nam (a przy okazji i wam - biurokratom)" - ciekawe że regulacje gospodarczo - prawne UE są praktycznie żywcem wzięte z prawa niemieckiego, i dlatego zresztą niemiecki od początku był wymogiem przy pracy w instytucjach UE. Jak ten cały bardak zacznie się walić na całego, w Niemczech dojdzie do spirali żądań zupełnie jak przed wcześniejszymi wojnami. Pomruki już słychać.

 

Oni mieli naprawdę wielkie szczęście że po II WŚ zaczęła się Zimna Wojna. Gdyby nie to, do dziś żyliby w małych strefach okupacyjnych, pewnie z ograniczoną do lokalnej samorządności autonomią, i wszelkie próby uzyskania więcej kończyłyby się militarnym zdławieniem. Myślę że jak zrobią kolejną rozpierduchę, mogą nie mieć nawet takiego szczęścia, w końcu po II WŚ były projekty fizycznej kastracji wszystkich niemieckich mężczyzn...

- ciekawe że regulacje gospodarczo - prawne UE są praktycznie żywcem wzięte z prawa niemieckiego, i dlatego zresztą niemiecki od początku był wymogiem przy pracy w instytucjach UE. Jak ten cały bardak zacznie się walić na całego, w Niemczech dojdzie do spirali żądań zupełnie jak przed wcześniejszymi wojnami. Pomruki już słychać.

 

 

 

 

Misimor, jakkolwiek prezentujesz ciekawe poglądy odnośnie socjo-analizy Niemców (nie podzielam, ale czytam z zainteresowaniem) to co do instytucji europejskich i języka jako wymogu grubo się mylisz. W tym miejscu, całe Twoje wywody o dążeniu do dominacji Niemiec w UE legną w gruzach. W instytucjach najbardziej rozpowszechnionym i nieformalnie wymaganym językiem był zawsze, podkreślam zawsze francuski. Obecnie to się zmienia, bo wielu eurourzędników nie mówi po francusku, ale głównie po angielsku, niemniej prawie wszyscy uczą się francuskiego, bo to zawsze był nieformalny język dyplomacji. Niemiecki jest na może trzecim miejscu. Uwierz mi, wiem co mówię. Startując w konkursach do EU wielokrotnie byłem odpytywany po angielsku i francusku, nigdy po niemiecku, bo nikogo w komisjach władającego płynnie niemieckim i będącego w stanie ocenić kompetencje kandydatów w tym języku po prostu nie było. Nikogo też nie interesowało, czy kandydat mówi po niemiecku. W pracy w instytucjach być może trafisz na konstelację, że Twój szef jest Niemcem i możesz sobie pogadać po niemiecku, ale nie ma spotkań, które odbywają się po niemiecku tyklo: jest natomiast normalne, że spotkania odbywają się po angielsku i francusku i nikt nie pyta nawet, czy uczestnicy władają tymi językami - jest uznawane za oczywiste, że każdy się franc. i ang. posługuje.

Powrót po dłuższej przerwie...

Misimor, jakkolwiek prezentujesz ciekawe poglądy odnośnie socjo-analizy Niemców (nie podzielam, ale czytam z zainteresowaniem) to co do instytucji europejskich i języka jako wymogu grubo się mylisz. W tym miejscu, całe Twoje wywody o dążeniu do dominacji Niemiec w UE legną w gruzach. W instytucjach najbardziej rozpowszechnionym i nieformalnie wymaganym językiem był zawsze, podkreślam zawsze francuski. Obecnie to się zmienia, bo wielu eurourzędników nie mówi po francusku, ale głównie po angielsku, niemniej prawie wszyscy uczą się francuskiego, bo to zawsze był nieformalny język dyplomacji. Niemiecki jest na może trzecim miejscu. Uwierz mi, wiem co mówię. Startując w konkursach do EU wielokrotnie byłem odpytywany po angielsku i francusku, nigdy po niemiecku, bo nikogo w komisjach władającego płynnie niemieckim i będącego w stanie ocenić kompetencje kandydatów w tym języku po prostu nie było. Nikogo też nie interesowało, czy kandydat mówi po niemiecku. W pracy w instytucjach być może trafisz na konstelację, że Twój szef jest Niemcem i możesz sobie pogadać po niemiecku, ale nie ma spotkań, które odbywają się po niemiecku tyklo: jest natomiast normalne, że spotkania odbywają się po angielsku i francusku i nikt nie pyta nawet, czy uczestnicy władają tymi językami - jest uznawane za oczywiste, że każdy się franc. i ang. posługuje.

Chodziło mi o specjalistów od prawa, zwłaszcza gospodarczego. Kiedy trzeba sięgnąć do źródeł - umiejętność czytania niemieckich kodeksów jest konieczna. Pamiętam że czytałem o tym w jakimś artykule na jednym z mainstream'owych portali typu gazeta.pl czy onet.

 

PS. Po owocach ich poznacie - za sprawą UE Niemcy osiągnęli znaczny wzrost znaczenia wzgledem swoich "partnerów" ze "wspólnoty".

 

Co do moich analiz - jak to mówi stare rumuńskie przysłowie "hope for the best, prepare for the worst". Chowanie głowy w piasek nie usuwa niebezpieczeństwa.

Jak wrócisz to wytłumacz w takim razie,dlaczego to Merkelowa nie chce się zgodzić na Euroobligacje?

 

 

Modrzew, w moim rozumieniu, opozycja wobec euroobligacji nie jest postawą typowo niemiecką. Merkel jasno mówi, że receptą na wyjście z kryzysu jest zacieśnienie unii walutowej i jej uporządkowanie. Nie ma jednak odwagi powiedzieć 'zróbmy euroobligacje'. Szczerze powiem, ze sam nie wiem, czy ona jest im przeciwna, czy po prostu brak jej odwagi politycznej lub innych czynników, które pozwoliłyby wprowadzić euroobligacje. Osobiście uważam, że mamy tylko 2 opcje:

a) albo rozpad strefy Euro (tak naprawdę żadne z państw strefy tego nie chce)

b) albo euroobligacje + dalsze zacieśnianie i porządkowanie Euro wraz ze zmianami statusu ECB.

 

Problem w tym, że na krok b) nie ma zgody w EU - liderzy innych państw boją się bowiem dalszego kroku w kierunku unii fiskalnej, ale jednocześnie nie mają recept na ratowanie strefy. Boją się jednak, że euroobligacje będa wprowadzone wg niemieckiej recepty opartej na obsesyjnym strachu przed inflacją i sztywnymi regułami fiskalnymi w zakresie bilansu długu publicznego i budżetu.

Paradoksalnie więc obecnie mamy sytuację, w której Niemcy głównie + strefa euro wykupują długi Grecji, ale boją się tego sformalizować poprzez decyzję o wprowadzeniu euroobligacji. Sądze jednak, że UK poprzez swój opt out tylko wyzwoli debatę, która przerwie obecnego pata.

 

Choć jak sie dobrze przyjrzeć całemu zamieszaniu, to wcale nie jestem przekonany, że DE są przeciwne euroobligacjom. Wydaje mi się, że są przeciwne w tej chwili jeszcze, kiedy nei ma reformy traktatu i państwa członkowskie nie są związane żadną wspólną dyscypliną budżetową. Myślę, że gdy to zostanie zrealizowane DE i FR będą pchać w stronę euroobligacji i reformy ECB, który powinien być znacznie bardziej aktywny i mieć kompetencje na wzór FED, by efektywnie reagować na tego typu kryzysy.

 

Chodziło mi o specjalistów od prawa, zwłaszcza gospodarczego. Kiedy trzeba sięgnąć do źródeł - umiejętność czytania niemieckich kodeksów jest konieczna. Pamiętam że czytałem o tym w jakimś artykule na jednym z mainstream'owych portali typu gazeta.pl czy onet.

 

 

Nie wiem czy konieczna - nie sądzę, ale na pewno przydatna. Niemiecki ma to do siebie, że jest niezwykle precyzyjnym językiem i jak mało który nadaje się do opisu skomplikowanych rozwiązań w formie przepisów prawa.

 

 

Co do moich analiz - jak to mówi stare rumuńskie przysłowie "hope for the best, prepare for the worst". Chowanie głowy w piasek nie usuwa niebezpieczeństwa.

 

 

A ja myślałem, że to stare indiańskie przysłowie ;)

 

Przysłowie samo w sobie trafne. Dlatego w odniesieniu do strefy euro nie można chować głowy w piasek, tylko teraz konsekwetnie podejmować zdecydowane kroki w kierunku jej uzdrowienia.

Powrót po dłuższej przerwie...

Nie wiem czy konieczna - nie sądzę, ale na pewno przydatna. Niemiecki ma to do siebie, że jest niezwykle precyzyjnym językiem i jak mało który nadaje się do opisu skomplikowanych rozwiązań w formie przepisów prawa.

I przy okazji do praw wspólnotowych przemycany jest niemiecki bizantynizm, zabójczy dla innych krajów.

 

A ja myślałem, że to stare indiańskie przysłowie ;)

Roman Karateka Niemowa znalazł się w konflikcie dwóch starych rumuńskich przysłów, dlatego był postacią tragiczną, w przeciwieństwie do podłego do szpiku kości Żeliwnej Pięści. Film "Wściekłe Pięści Węża".

 

Dlatego w odniesieniu do strefy euro nie można chować głowy w piasek, tylko teraz konsekwetnie podejmować zdecydowane kroki w kierunku jej uzdrowienia.

Rzekłbym raczej w kierunku jej jak najszybszej likwidacji. Im wcześniej ten wrzód pęknie, tym lepiej.

Jeżeli nie postawią gospodarek unijnych na nogach a nie na głowie-nigdy,żadnymi zabezpieczeniami finansowymi tego nie wyprostują.To utopia.

 

Podobna do komunizmu.

Jeżeli nie postawią gospodarek unijnych na nogach a nie na głowie-nigdy,żadnymi zabezpieczeniami finansowymi tego nie wyprostują.To utopia.

 

Podobna do komunizmu.

 

nie postawia. Beda jeszcze okresy wzrostu ale ogolny trend w dol. Kryzys finansowy w znacznej mierze jest konsekwencja tego co sie dzieje w calej gospodarce i zarzadzaniu krajami/unia. Spadek udzialu przemyslu w GDP postepuje we wszystkich krajach. W Germanii juz jest tylko 17%, w Italii cos 15%, w UK jest 12%, we Francji ok 10%. No i jeszcze demografia dobija. ale niektorzy sie wzbogaca.

 

pozdrawiam,

niestety dopóki nie wprowadzi się ceł na towary z Chin, to przemysł będzie malał. A ceł się nie wprowadzi, bo ludzie z kapitałem i mający wtyki w rządzie mają swoje fabryki właśnie w Chinach. Jak choćby syn pana prezydenta "skok przez płot" Bolka.

Jeszcze taka refleksja mnie naszła - przy wprowadzaniu euro sięgnięto po omawiany już podstęp - waluta nie może funkcjonować bez integracji, tej ostatniej ludzie się boją, więc wprowdźmy samą walutę (mamiąc ich wygodą, likwidacją ryzyka kursowego, statusem waluty rezerwowej itd.) a na integrację będą musieli zgodzić się później, pod groźbą dużych perturbacyj.

 

Pytanie jak daleko pójdzie ten schemat. Ciekawe czy w przyszłości np. w Brukseli nie uchwalą (po latach strukturalnego kryzysu) że problemem jest tym razem mała mobilność siły roboczej, więc zmniejszamy ilość języków. Nawet wiem do jakiej zony wtedy trafimy i bardzo mi się to nie podoba.

 

Sowieci zawracali rzeki i wysiedlali całe narody - wszystko przed nami.

Euro wyjdzie im jeszcze gorzej niż rosjanom zawracanie rzek.

Szkoda tylko ze przez nasz głupi rząd niedbający o nasze interesy przykładamy rękę do reanimowania tej mumii walutowej.

 

nie postawia. Beda jeszcze okresy wzrostu ale ogolny trend w dol. Kryzys finansowy w znacznej mierze jest konsekwencja tego co sie dzieje w calej gospodarce i zarzadzaniu krajami/unia. Spadek udzialu przemyslu w GDP postepuje we wszystkich krajach. W Germanii juz jest tylko 17%, w Italii cos 15%, w UK jest 12%, we Francji ok 10%.

Dlatego UE wyrzuca pieniądze na debilne programy w rodzaju rozwój społezeństwa informacyjnego, rozwój gospodarki opartej na wiedzy itp. mrzonki.

Na jakiej wiedzy oparty ??? Na wiedzy jak zeżreć hanburgera w McDonaldzie, w którym niemieckim markecie kupić chiński telewizor koreańskiej marki i jak trafić do kibla żeby nie postawić klocka po drodze ??? Bo niestety ale wiedza bez przemysłu jest tylko do tego przydatna.

Bo generalnie ludzie dali sobie wmówić, że wolny rynek sam, wszystko najlepiej wyreguluje. Tylko nikt im nie powiedział, że ten "wolny rynek" jest też sterowany....

Wolny rynek sam wszystko wyreguluje tylko nie wiadomo w którą stronę. Może tak wyregulowac że ludzie będa trawę jedli.

 

Euro dla Niemców i Francuzów jest gwarancją ze w Europie nie wyrosna im takie drugie chiny które sobie sztucznie obniżą walutę żeby ściagac ich kapitał produkcyjny. Takimi "Chinami" Europy w latach 70-tych było PRL. Gdyby zachowało sztuczną wlutę i wprowdziło kapitalizm korporacyjny na wzór chiński to na przykład Niemcy byliby w poważnym kłopocie.

Nawet teraz kiedy bardzo długo na skutek spekulacji wyprzedawanym majątkiem i interwencji NBP utrzymywał sie wysoki kurs złotego, handel z Niemcami rozwijał sie bardzo dobrze. Tak żdobrze że obecnie kupują od nas wiecej niż od Rosji. To teraz sobie dośpiewajcie dlaczego im zalezy żeby waluta była jednakowa.

Tak samo jak zrobili krzyk kiedy za ministrowania lub premierowania Marka Belki wprowadzono 19% podatek liniowy CIT zamiast progresywnego. Niemiecki rząd podniósł larum że Polska wprowadziła "dumping podatkowy" i niemieckie firmy zaczną uciekac do Polski po zjednoczeniu więc szybko musza coś wymyslać żeby im to uniemożliwić.

Tak to własnie działa, a nie żadne pieprzenia o wspólnej Europie.

Dokładnie tak jest jak piszesz.Pisałem również o tym,to napadali na mnie zwolennicy i euroentuzjaści.Jestem ciekaw gdzie sie teraz pochowali z tym krzykiem"Do strefy Euro jak najszybciej",brać przykład z Słowacji itd.No gdzie oni som?

 

Ciekawi mnie tylko w imię czego tak prze do tego............Tysk.

 

Już Schetyna w Polsat News podkreślał,że Polacy POparli Unię w całości,razem z przystąpieniem do strefy euro....w referendum.Pamiętacie czy ktoś informował Polaków o Euro walucie?Ja sobie nie przypominam,debaty na ten temat też nie pamiętam.

Jeszcze taka refleksja mnie naszła - przy wprowadzaniu euro sięgnięto po omawiany już podstęp - waluta nie może funkcjonować bez integracji, tej ostatniej ludzie się boją, więc wprowdźmy samą walutę (mamiąc ich wygodą, likwidacją ryzyka kursowego, statusem waluty rezerwowej itd.) a na integrację będą musieli zgodzić się później, pod groźbą dużych perturbacyj.

 

Pytanie jak daleko pójdzie ten schemat. Ciekawe czy w przyszłości np. w Brukseli nie uchwalą (po latach strukturalnego kryzysu) że problemem jest tym razem mała mobilność siły roboczej, więc zmniejszamy ilość języków. Nawet wiem do jakiej zony wtedy trafimy i bardzo mi się to nie podoba.

 

Sowieci zawracali rzeki i wysiedlali całe narody - wszystko przed nami.

 

 

Misimor, wydaje mi się że przesadzasz - z jednej strony pokazujesz inteligencję, oczytanie, a z drugiej któryś już raz z kolei wydaje mi się, że fantazjujesz.To nie ma być obraza Ciebie - po prostu takie wrażenie, bo to co piszesz realne raczej nie jest. Ani prawdopodobne. W mojej, osobistej, subiektywnej opinii oczywiście.

 

To teraz sobie dośpiewajcie dlaczego im zalezy żeby waluta była jednakowa.

 

Arku, co do tego punktu powtarzam - docelowo, przystępując do EU wszystkie kraje (poza UK i SE) mają obowiązek przystąpić do strefy Euro. Zgodziliśmy sie na to w momencie przystąpienie do EU. Nie piszę, czy to dobrze, czy źle, tylko, że niejako lamenty są spóźnione o te 7-10 lat.

 

 

Już Schetyna w Polsat News podkreślał,że Polacy POparli Unię w całości,razem z przystąpieniem do strefy euro....w referendum.Pamiętacie czy ktoś informował Polaków o Euro walucie?Ja sobie nie przypominam,debaty na ten temat też nie pamiętam.

 

Modrzew, tu wychodzi właśnie to o czym pisałem z Misimorem - referenda wśród niedoinformowanych ludzi, którzy nie wiedzą, o czym decydują. Żeby wiedzieć, że Euro też jest elementem przystąpienia do EU trzeba znać traktaty. Ale u nas nikt sie tym nie przejmował, bo głosowaliśmy tak naprawdę na dotacje z EU (upraszczam). A teraz wielkie larum, bo Euro będzie w Polsce (kiedyś tam).

Powrót po dłuższej przerwie...

Misimor, wydaje mi się że przesadzasz - z jednej strony pokazujesz inteligencję, oczytanie, a z drugiej któryś już raz z kolei wydaje mi się, że fantazjujesz.To nie ma być obraza Ciebie - po prostu takie wrażenie, bo to co piszesz realne raczej nie jest. Ani prawdopodobne. W mojej, osobistej, subiektywnej opinii oczywiście.

 

Skoro sam uznałeś metodę najpierw palec potem ręka - pytanie gdzie to się zatrzyma? Czy na początku integrowania się z EWG/UE komukolwiek przyszłoby do głowy że będziemy musieli pytać się ich o pozwolenie na wydobycie gazu łupkowego czy nawet węgla do celów energetycznych? Albo robić ściepę na bogatszych od nas Greków? Pewnie tak samo Tobie podobni mówiliby o fantazjowaniu...

Skoro sam uznałeś metodę najpierw palec potem ręka - pytanie gdzie to się zatrzyma? Czy na początku integrowania się z EWG/UE komukolwiek przyszłoby do głowy że będziemy musieli pytać się ich o pozwolenie na wydobycie gazu łupkowego czy nawet węgla do celów energetycznych? Albo robić ściepę na bogatszych od nas Greków? Pewnie tak samo Tobie podobni mówiliby o fantazjowaniu...

 

Co do gazu i węgla to spokojnie - jak dobrze wiesz zapewne pierwsza była EWWiS, a ona regulowała właśnie wydobycie i produkcję węgla i stali i miała pogłębiać integrację w tym sektorze.

Co do unii walutowej, to niestety - że była wprowadzona jako środek ku pogłębionej integracji - zgoda, ale zawiązujące je państwa doskonale wiedziały, czym to pachnie - wymóg solidarności finansowej wynika z definicji unii walutowej - masz wspólna walutę, masz wspólne problemy. Ponownie przypominam: nie oceniam, czy to dobrze, czy źle - zwracam uwagę, że to są proste konsekwencje określonych wyborów. Nic o wyobrażaniu sobie tutaj nie widzę.

Powrót po dłuższej przerwie...

Co do gazu i węgla to spokojnie - jak dobrze wiesz zapewne pierwsza była EWWiS, a ona regulowała właśnie wydobycie i produkcję węgla i stali i miała pogłębiać integrację w tym sektorze.

EWWiS to akurat miała na celu (przynajmniej nominalnie) rozwój ekonomiczny, a nie pętanie go regulacjami. Kolejny przykład pięknych obietnic przeradzających się w ohydną tyranię.

 

Co do unii walutowej, to niestety - że była wprowadzona jako środek ku pogłębionej integracji - zgoda, ale zawiązujące je państwa doskonale wiedziały, czym to pachnie - wymóg solidarności finansowej wynika z definicji unii walutowej - masz wspólna walutę, masz wspólne problemy. Ponownie przypominam: nie oceniam, czy to dobrze, czy źle - zwracam uwagę, że to są proste konsekwencje określonych wyborów. Nic o wyobrażaniu sobie tutaj nie widzę.

Potem Niemcy i ich poplecznicy mogą wyciągnąć teorie o nieoptymalności obszaru walutowego i stwierdzić że trzeba go u-optymalnić przez zwiększenie mobliności siły roboczej. Jak to mówi kolejne stare rumuńskie przysłowie - "nie ma takiej podłości której nie dopuściłby się nawet łagodny i liberalny rząd, kiedy zabraknie mu pieniędzy".

 

Ja w UE widzę zawoalowaną ale konsekwentną strategię Niemców uzyskania tego, co nie udało im się drogą dwóch wojen.

 

Potem Niemcy i ich poplecznicy mogą wyciągnąć teorie o nieoptymalności obszaru walutowego i stwierdzić że trzeba go u-optymalnić przez zwiększenie mobliności siły roboczej. Jak to mówi kolejne stare rumuńskie przysłowie - "nie ma takiej podłości której nie dopuściłby się nawet łagodny i liberalny rząd, kiedy zabraknie mu pieniędzy".

 

Ja w UE widzę zawoalowaną ale konsekwentną strategię Niemców uzyskania tego, co nie udało im się drogą dwóch wojen.

 

Misimor, ale pomyśl: jak udekretować zwiększenie mobilności? Poprzez przymusowe wysiedlenia? :)

Po drugie Niemcom to nie w smak, bo oni byliby jednym z krajów docelowych takiej migracji. UK już zapchane, DE się długo broniła więc dostała by odłamkami gówna, które wrzuciła w wentylator (spekulacja). Mentalnie Europejczycy nie są mobilni, tego się nei zmieni, ani nie narzuci. Jedyne ryzyko związane z ową potencjalną dekretyzacją mobilności, to dalsza liberalizacja prawapracy i pozbawianie pracowników ich fundamentalnych praw.

Powrót po dłuższej przerwie...

Misimor, ale pomyśl: jak udekretować zwiększenie mobilności? Poprzez przymusowe wysiedlenia? :)

Kwestie językowe są tu jedną z istotnych przyczyn. W Sojuzie niby też była równość republik, ale rusyfikacja była jak najbardziej prowadzona, różnymi zresztą metodami - np. nauczyciele wykładający swój przedmiot po rosyjsku dostawali 2x wyższe pensje. A i wysiedlenia też się zdarzały (w Sojuzie jak i III Rzeszy), wszystko przed nami.

 

Po drugie Niemcom to nie w smak, bo oni byliby jednym z krajów docelowych takiej migracji. UK już zapchane, DE się długo broniła ...

Ja tam czytałem tu i ówdzie artykuły jak to Niemcy są zdziwieni że Polacy nie rzucili się hurmem na ich miejsca pracy. To jest dla nich stan docelowy - oni rządzą a untermensche przyjeżdżają do roboty w miarę potrzeb. Obecnie mają dużo wakatów, co kosztuje ich gospodarkę dużo. W ogóle postrzeganie człowieka zdolnego i chętnego do pracy (i bez obciążeń typu wyznawstwo jakiejś tropikalno-agresywnej religii) jak zagrożenia to jakiś związkowy obłęd z przeszłości, który będzie malał zwłaszcza wobec demografii.

 

Jak się pogada z ludźmi tu i tam, wychodzi że Polacy u Niemca pracować nie chcą głównie z powodu właśnie języka i mentalności. Znam ileś osób które porzuciły dobre posady tam wyłącznie po to żeby nie posłać swoich dzieci do niemieckiej szkoły. Z celebrytów - Robert Radwański przykładem. Tym niemniej dobre pranie mózgu w tej dziedzinie potrafi uczynić z Polaka fanatycznego folksdojcza - takich również spotykałem.

Kwestie językowe są tu jedną z istotnych przyczyn. W Sojuzie niby też była równość republik, ale rusyfikacja była jak najbardziej prowadzona, różnymi zresztą metodami - np. nauczyciele wykładający swój przedmiot po rosyjsku dostawali 2x wyższe pensje. A i wysiedlenia też się zdarzały (w Sojuzie jak i III Rzeszy), wszystko przed nami.

 

 

Ja tam czytałem tu i ówdzie artykuły jak to Niemcy są zdziwieni że Polacy nie rzucili się hurmem na ich miejsca pracy. To jest dla nich stan docelowy - oni rządzą a untermensche przyjeżdżają do roboty w miarę potrzeb. Obecnie mają dużo wakatów, co kosztuje ich gospodarkę dużo. W ogóle postrzeganie człowieka zdolnego i chętnego do pracy (i bez obciążeń typu wyznawstwo jakiejś tropikalno-agresywnej religii) jak zagrożenia to jakiś związkowy obłęd z przeszłości, który będzie malał zwłaszcza wobec demografii.

 

Jak się pogada z ludźmi tu i tam, wychodzi że Polacy u Niemca pracować nie chcą głównie z powodu właśnie języka i mentalności. Znam ileś osób które porzuciły dobre posady tam wyłącznie po to żeby nie posłać swoich dzieci do niemieckiej szkoły. Z celebrytów - Robert Radwański przykładem. Tym niemniej dobre pranie mózgu w tej dziedzinie potrafi uczynić z Polaka fanatycznego folksdojcza - takich również spotykałem.

 

 

Misimor, zapewne postawy i doświadczenia sa różne. Tutaj nie uzgodnimy jednej słusznej wersji - to pewne. Bez oceniania nikogo, ja swoje upokorzenia na niem. uniwersytecie ze strony pewnego profka tez przeżyłem, ale a) mina zrzędła mu poniewczasie, jak ciężką pracą i wiedzą pokazałem mu jak zaściankowe ma poglądy b) jak stanęła za mną sala złożona głównie z niemieckich studentów. To tylko jeden przykład mojej drogi/doświadczeń z wyzwalaniem się ze stereotypów. Obecnie pracuję z Niemcami (nie tylko) na codzień i nigdy nie spotkałem sie z wywyższaniem, etc. Wręcz przeciwnie - może mam szczęście, ale to są b. bezproblemowi i otwarci ludzie.

Powrót po dłuższej przerwie...

Niemcy dość szybko przechodzą od takich dobrotliwych misiów do SS-manów. Nie wnikam jak to się dzieje, ale przerabialiśmy to już. BTW - w jakim języku odbywały się Twoje przeprawy z niemieckim profesorem? Bo ja w Szwecji nie miałem problemów ze studiowaniem wyłącznie po angielsku.

 

PS. Godząc się na postępującą rezygnację z suwerenności, będziemy musieli zgodzić się na rzeczy które dziś wydają się niemożliwe i nie do przyjęcia. Po prostu kto inny będzie dysponował prawem decyzji.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.