Skocz do zawartości
IGNORED

Msza h-moll Bacha - ktore wykonanie??


Marcin T.

Rekomendowane odpowiedzi

pitaszyl >

myślę, ze geertgen miał rację o tyle, iż chciał w swej wypowiedzi podkreślić to że Bach był nie tylko religijnym twórcą oraz, jak Ty to określasz, zwykłym płatnym rzemieślnikiem, ale przede wszystkim bardzo religijnym i głęboko wierzącym człowiekiem - i to tak bardzo, że nam dzisiaj, nawet tym uważającym się za wierzących, wprost trudno znaleźć skalę odniesienia...

Jeśli sama muzyka Ci tego nie mówi, polecam trochę literatury na temat Bacha, a jest jej trochę, no i może... odrobinę pokory, wybacz...

I jeszcze jedno - geertgen w swej wypowiedzi, jak mi się wydaje, nikogo nie skreślał ani nie wartościował, nigdzie też nie napisał, iż "wiara jest lepsza od niewiary".

To raczej Twoja wypowiedź wnosi jakąś nieuzasadnioną agresję, sądzę też iż to nie geertgen się tu "skreśla z kretesem". Jeśli masz jakieś kompleksy na tle wiary/niewiary, traktujesz wszystkich jak wyrobników pracujących tylko dla tego, "kto da więcej" - to jest mi Ciebie serdecznie żal, ale to już tylko Twój problem...

 

Pozdrawiam

 

P.S. Nabyłem dzisiaj w EMPiK-u dzieło Minkowskiego i pierwsze przesłuchanie bardzo mi się podobało (tak czysto z estetycznego, ale nie tylko, punktu widzenia/słyszenia :-)

Wacając do wypowiedzi geertgena, rzeczywiście muzyka Bacha w całym swym bogactwie, muzycznym i pozamuzycznym, pełna jest paradoksów. Bo rzeczywiście Bach był "człowiekiem całkowicie świadomym swojej wiary i teologii", ale też chyba dlatego bardziej niż inni i może nawet my dzisiaj był świadom, iż protestantyzm wyrósł jednak z wielu wieków tradycji jednego Kościoła, a katolicka msza nie musiała w nim wywoływać żadnej "awersji", choć w istocie Msza h-moll jest tworem nieco sztucznym jeśli chodzi o genezę (przypomnę jeśli ktoś nie wie, że Kyrie i Gloria powstały niejako "na konkurs" i jako dar na koronację króla Poski), za to - paradoksalnie - jest tez skończonym arcydziełem, znacznie wykraczającym poza wąsko pojmowane ramy "katolicyzmu" czy "protestatntyzmu", uniwersalnym, poruszającym...

I nie wiem dlaczego miałbym nie czuć w tej muzyce (bo msza katolicka?) bachowskiego autentyzmu, skoro - czuję ;-)

Pozdrawiam

>daGambus, 18 Mar 2009, 19:29

Nie podziwiam Bacha jako człowieka "przede wszystkim bardzo religijnego i głęboko wierzącego", do czego zdajesz się namawiać, choć nie do końca rozumiem jaka jest różnica między jednym a drugim. Podziwiam go jako kompozytora, także muzyki religijnej, która zresztą dzisiaj straciła już tę funkcję podobnie jak gotyckie katedry. Współcześnie są to znaki kultury europejskiej, funkcjonujące dla większości odbiorców poza obiegiem religijnym jako zabytki architektury czy muzyki. Ich piękno jest dostępne w równym stopniu wierzącym jak i ateistom, podobnie jak piękno islamskich meczetów, czy egipskich piramid. Poza wydziałem teologii rozpatrujemy teksty kultury jako w pełni autonomiczne twory, poszukując ich wartości niezależne od kontekstu religijnego. Niedopuszczalne we współczesnym dyskursie jest ograniczanie dyskusji do kwestii religijnych i podkreślanie, że jakiś tekst jest niezrozumiały dla niewierzącego.

 

Nie wiem też, z czego wnioskujesz, że czegoś mi nie mówi muzyka Bacha i zalecasz mi jakieś lektury, które zresztą dawno mam za sobą. Biograf Bacha, Emil Zavarsky, przyprawiał ckliwą opowieść własną tanią religijnością, ale pamiętajmy, że to tylko wymysły słabego pisarza. Nie ma dowodów na religijność Bacha. Nic o tym nie wiemy z pierwszej ręki, a wnioskowanie na podstawie kantat, to niepewny sposób. Teksty pisał mu bowiem miejscowy grafoman, Picander, więc mogą być one dowodem jedynie na OFICJALNĄ i NA SPRZEDAŻ religijność Christiana Friedricha Henrici. Muszę przyznać, że usilnie staram się nie rozumieć słów, gdy słucham tej muzyki.

 

Co do wypowiedzi geertgen'a, to wbrew temu, co sugerujesz, traktuje on protekcjonalnie i z góry niewierzących słuchaczy muzyki Bacha: "Rozumiem, że człowiek niewierzący może się nią zachwycić, ale sądzę, że nie może jej w pełni zrozumieć i poczuć."

 

Pozdrawiam.

pitaszyl >

Nie jest moją intencją, broń Boże, prowadzenie tu jakiejś "wojny religijnej", wszelako nie we wszystkim się z Tobą zgadzam. Zgoda, teksty Picandra są grafomańskie i najczęściej w złym guście, (podkreślmy - z dzisiejszego punktu widzenia, ówczesna estetyka jakoś tolerowała tego rodzaju poezyje) wszelako nawet takie teksty Bach swą wielką sztuką niejako "oczyszcza" i "wywyższa", a kantaty, mimo swego ściśle użytkowego charakteru, są jednoczesnie świadectwem bachowskiego geniuszu, wspaniałego rzemiosła, ale i ogromnej wiary - bez niej pewnie, do takich tekstów, przyszłoby tylko Bachowi załamać ręce z rozpaczy... ;-)

 

Tak, masz rację, piękno muzyki Bacha "jest dostępne w równym stopniu wierzącym jak i ateistom", wszelako tak jak "niedopuszczalne we współczesnym dyskursie jest ograniczanie dyskusji do kwestii religijnych", tak samo - mam prawo rzec - niedopuszczalnym jest pomijanie czy eliminowanie tychże kwestii w owym dyskursie... W ten sposób - porównując muzykę Bacha do pustych katedr czy meczetów, jako jedynie znaków kultury, zabytków i symboli - redukujesz ją o istotny, jeśli nie najistotniejszy jej wymiar, i poniekąd sam sobie odpowiadasz na zadaną przez geertgena kwestię...

 

Nie jestem też przekonany, czy dla wszystkich, czy choćby nawet dla jakiejś "większości" są to tylko puste symbole... Myślę, że to nie geertgen traktuje Ciebie protekcjonalnie, po prostu - to Ty sam się tego wymiaru pozbawiasz, masz do tego prawo - ale nie wiem skąd się bierze u Ciebie przekonanie, że jest to aspekt zupełnie nieistotny...

 

Rzeczywiście, trudno jest oceniać religijność Bacha z pierwszej ręki (!) - dla mnie jest ona oczywista, dla Ciebie nie... Religijność Ernesta Zavarskiego jest dla Ciebie tania i tandetna - być może masz rację, wszelako na pewno kwestie tak delikatne może rozstrzygnąć, jeśli istnieje, tylko Jeden Sędzia... Wszelako, pisząc o ludziach głębokiej wiary, miałem na myśli takich, którzy na pewno, choć rzadko, na tej ziemi się zdarzają, a mają tę właściwość iż wierze swej dają świadectwo swoim życiem, czy choćby tylko swoim życiowym dziełem... I takim człowiekiem głębokiej wiary dla mnie bez wątpienia był Bach, był też nim Albert Schweitzer, nie wspominając o paru bardziej współczesnych, ale nie chcę Cię irytować - przeto: Pax Vobiscum!

 

Pozdrawiam

CATV > Również Cie pozdrawiam, dzięki... Cóż, rola recenzenta jako nagroda, no no... nieźle to sobie wymysliłeś! Ale niech będzie, na pewno coś napiszę.

Póki co - po pierwszych odsłuchach - recenzja będzie krótka: Moim zdaniem, to wielki triumf Minkowskiego... W każdym aspekcie jest to płyta piękna. Aż się boję pisać więcej...

>pitaszyl

wybacz, ale ocena Bacha (akurat jego!) jako muzycznego najemnika gotowego pisać na każde zamówienie jest głęboko niesłuszna.

 

Pomijam liczne opinie w tym względzie wczesnych biografów Bacha oraz zachowane wspomnienia jego synów o ojcu.

 

Wystarczy wziąć jakąkolwiek z osobistych partytur Bacha, aby zauważyć rozpoczynające tekst muzyczny dopiski:

 

Ad maiorem Dei gloriam

 

albo

 

S. D. G. (Soli Deo Gloria)

 

albo

 

Dem höchsten Gott allein zu ehren. Dem Nachsten draus sich zu belehren

 

Przypomnę, nie chodzi o druki (a i w tym przypadku nie była to praktyka powszechna), ale o osobiste zbiory JSB.

 

Powszechnie znane (i opisane) jest zaangażowanie Bacha w nurt pietystyczny, odrzucający religijny rytualizm na rzecz religijnej żarliwości i dogłębnego przeżywania wiary.

 

Tenże pietyzm stał się zalążkiem odrodzenia religijnego w protestantyzmie pośrednio kształtując nurt ewangelikalnego protestantyzmu.

 

Pusta katedra, mówisz? Przyjmuję Twój pogląd, ale się z nim nie zgadzam.

 

Ja w tej katedrze dostrzegam ogrom emocji, które towarzyszą wierze: wzniosłości, lęku, zwątpień, entuzjazmu, spokoju i pogodzenia...

 

Czego i Tobie (najzupełniej szczerze i bez ironii) życzę.

>daGambus

 

Ja również z wielką niecierpliwością czekam na opis Twoich wrażeń.

W imieniu uczestników tego wątku przyznaję Ci przepustkę od uczestnictwa w dyskusji na czas odsłuchu :)

>geertgen, 18 Mar 2009, 22:40

 

Jak można się było domyśleć, miłośnicy muzyki Bacha, bez względu na to, czy są wierzący czy nie, wcześniej czy później dojdą do porozumienia. Nie ma o co kruszyć kopii. Dopóki Bacha słuchamy, a nawet więcej, dopóki uważamy go za arcymistrza, nie mają znaczenia nasze spory o imponderabilia. Niemniej posłużę się jeszcze jednym przykładem, by pokazać, że religijność własna genialnego autora nie ma żadnego znaczenia dla wielkości dzieła. Weźmy za przykład Caravaggia. Jego obrazy wiszą w kościołach, co prawda w bocznych kaplicach, ale przedstawiają niewątpliwie treści religijne. I to, w moim odczuciu, najbardziej zgodne z pierwotnym nauczaniem kościoła, że w ubogich jest królewstwo niebieskie. Jednocześnie, wiadomo o Caravaggiu tyle, by śmiało twierdzić, że był absolutnym bezbożnikiem. I jak to się ma do jego obrazów, a szczególnie do funkcji jaką pełniły w czasach, gdy powstawały? Malarz malował na zamówienie, w tym wypadku głównym zleceniodawcą był kościół katolicki, analogicznie muzyk na zamówienie komponował, bo w tamtych czasach był jedynie płatnym sługą. Dopiero bezbożnik Napoleon zmienił strukturę społeczną w Europie na tyle, by artyści zdobyli jako taką niezależność.

 

Co do jakości rozumienia dzieła poza kontekstem religijnym, śmiało mogę powołać się na "Odyseję" Homera, na "Bachantki" Eurypidesa, czy dowolny inny tekst z kultury starogreckiej. W niczym mi nie przeszkadza jako odbiorcy tych utworów, że dawno już wymarli żarliwi wyznawcy Zeusa i Neptuna. Sam też nie muszę wierzyć, że bogowie wciąż ingerują w codzienne życie człowieka, by pojąć choćby dramat Odysa. Kultura pozwala na niewyobrażalne przekroczenia, w tym także na wycieczki ateistów do gotyckich świątyń i słuchanie Bacha dla rozkoszy, jaką daje jego muzyka.

A propos muzyki i religijności twórcy warto wspomnieć o Monteverdim. Gdybyśmy rozpatrywali jego twórczość w tym kontekście, zgubilibyśmy gdzieś jego arcydzieło, pogańskiego(!) "Orfeusza", którego struktury muzyczne są powtórzone w "Nieszporach maryjnych", dziele niewątpliwie katolickim.

Pozdrawiam.

Artykuł Piotra Kamińskego "Bach kameralny i Bach olbrzymi" w Tygodniku Powszechnym jest juz dostępny on-line w całości:

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Pozdrawiam

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Udało mi się ostatnio kupić 9-płytowy zestaw sakralnych utworów wokalnych Bacha nagranych dla Archiv przez J.E. Gardinera. Msza h-moll, podobnie jak pozostałe dzieła, brzmi rewelacyjnie, a do tego cena jest bardzo atrakcyjna. Gorąco polecam.

Pamiętajmy, że te wszystkie współczesne wykonania to tylko "covery" - Bach, Mozart et consortes są w studiu/sali nieobecni:)

 

Z artykułu wskazanego przez da Gambusa: "W listopadzie 1981 r., na posiedzeniu Amerykańskiego Towarzystwa Muzykologicznego w Bostonie, Joshua Rifkin, muzykolog, pianista i dyrygent, wygłosił odczyt, w którym wykazywał, że – wbrew naszym praktykom i przyzwyczajeniom – Bach nie pisał kantat, pasji, mszy i motetów na „chór” w naszym pojęciu, ale na zespół solistów. Natychmiast też nagrał w ten sposób Mszę h-moll (Nonesuch, 1981), a potem „Magnificat” i serię kantat. Skandal zrobił się straszny.

^Jakew

 

klikanaście lat temu Rifkin wraz ze swoim bostońskim zespołem wykonywał Bacha na festiwalu Wratislavia Cantans. pamiętam ten koncert - wrażenia miałem mieszane.

 

w przypadku Rifkina (w odróżnieniu od Parrotta, którego cenię bardzo wysoko) osobiście skłonny byłbym się zgodzić z autorem artykułu - to jednak bardziej muzykolog niż dyrygent.

>dong, 19 Mar 2009, 13:16

 

Autor świetnie napisanego tekstu "Bach kameralny i Bach olbrzymi" upowszechnia w nim między innymi fałszywą, w mojej opinii, antynomię między muzykologiem a dyrygentem. Dlaczego fałszywą? Bo współczesny dyrygent grający muzykę dawną powinien oprzeć swoją interpretację na analizie źródeł z epoki. To już dzisiaj banał, ale widzę, że warto przypomnieć, że od czasów Harnoncourta i Leonhardta, którzy wykonali pionierską dla muzyki dawnej pracę w latach siedemdziesiątych, gra się dawne utwory coraz lepiej dzięki pracy, nazwijmy ją wprost, muzykologicznej. Wiedza ta doprowadziła do rozkwitu całego nurtu muzyki dawnej, odświeżenia praktyki wykonawczej, a nawet odcisnęła się na przemyśle produkującym instrumenty muzyczne, na edukacji muzycznej kończąc, bo nawet w średnich szkołach muzycznych można już ćwiczyć na violach da gamba. Dopiero od niedawna( bo co to jest 30 lat) z pietyzmem odtwarza się lub reanimuje dawne instrumenty, wracając do strun jelitowych, itd. Wynikłe z analizy źródeł zrozumienie jak kiedyś mogła brzmieć muzyka stało się kluczem do dojrzałych interpretacji i ostatnio lawinowo powstają nowe nagrania muzyki dawnej. To, co nagrano przed Leonhardtem i Harnoncourtem da się słuchać tylko jako świadectwo niezrozumienia jak ta muzyka powinna być grana. Rifkin, podobnie jak inni, którzy zmierzyli się z Bachem, przyjął pewne założenia, opisane przez autora artykułu w TP, ale - w mojej opinii - jest lekkim nadużyciem zarzucaniu mu, że był bardziej muzykologiem niż dyrygentem, bo taka opinia sugeruje, że jego nagrania są niewiele warte. Mam odmienne zdanie na temat interpretacji Rifkina. Cenię ją za klarowność i przejrzystość. Lubię z powodu dobrze dobranych głosów. Wysłuchałem dzisiaj kilku kantat pod jego kierunkiem i nijak nie mogę pojąć jak można cenić Parrota i nie cenić Rifkina. Parrot postawił na chóry, które prowadzone za mocno, budują ekspresję poprzez eskalację forte, przez co muzyka staje się wyścigiem do mety. Rifkin odwrotnie, sprowadził muzykę do dialogu głosów solowych, przez co nabiera ona charakteru jakby motetu i pozwala na kontempacyjne śledzenie harmonii. Zdecydowanie w przypadku Bacha stawiam na upraszczanie formy i redukowanie obsady. Nie lubię mszy h-moll w wersji Gardinera właśnie z powodu rozbuchania i gigantomanii. Gubi się gdzieś napięcie, pozostaje tylko krzykliwość i nadmierny patos. Nie słyszałem, niestety, mszy pod Rifkinem, ale pewnie usłyszę, bo się zainteresowałem tematem.

Pozdrawiam.

^pitaszyl

 

jest możliwe, że wysłuchanie na spokojnie nagrań Rifkina pozwoliłoby mi docenić jego interpretacje - zgadzam się, że pierwsze wrażenie nie zawsze jest decydujące. Co do antynomii muzykolog/dyrygent - to raczej po prostu chwyt retoryczny Kamińskiego, a nie przeciwstawianie na siłę wbrew faktom.

 

Archiwalne nagrania Bacha (czy ogólniej: spoza nurtu "wskrzesicielskiego", również współczesne) osobiście oceniałbym ostrożniej i nie tak jednoznacznie, bo wielka muzyka interpretowana przez dyrygenta o odpowiedniej wrażliwości potrafi do mnie przemawiać nawet wtedy, gdy jest grana wbrew oryginalnej praktyce wykonawczej. Żeby daleko nie szukać: wspaniałe są np. nagrania mszy h-moll pod kierunkiem Sergiu Celibidache i Petera Schreiera, z wykorzystaniem dużych zespołów i współczesnych orkiestr "tradycyjnych" (Munchner Philharmoniker i Staatskapelle Dresden odpowiednio).

 

U Parrotta najmocniej do mnie przemawia umiejętność całościowego ujęcia i "zbudowania" dzieła - jego nie można słuchać we fragmentach czy w pośpiechu, porównywać pojedynczo poszczególnych części z innymi nagraniami itd. Trzeba mieć dużo czasu, zasiąść spokojnie i dać się pochłonąć muzyce - od początku do końca. Bardzo chciałbym móc posłuchać go na żywo.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Rifkin i piękny, intymny Bach

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

I kolejne najnowsze wykonanie mszy , ktora ukazalo sie w tym miesiacu :

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Gość papageno

(Konto usunięte)

Witam. Jestem nowy i mam pytanie.

Posiadam nagranie Mszy h-moll dokonane przez Karajana w 1952 roku z Orchester und Singverein der Gesellschaft der Musikfreunde in Wien. Czy to nagranie ma - według Ciebie - coś wspólnego z barokiem?

Muzykę ma wspólną :-)

Tak się chyba nie da rozsądzić, Karajan nie barok, Parrot czy Ryfkin barok. Nagranie Karajana było zgodne z poglądami na barok jego czasów. Te obecne są zgodne z poglądami na barok naszych czasów, np. zupełnie inne podejście do rytmiki. U Karajana to jakby metronom grał, nie mówiąc o masywnym dźwięku.

Ale są, ale, ALE: bardzo wybitny dyrygent umie wytworzyć napięcie, które będzie odczytywane poprzez tę zmurszałą warstwę.

Polecam np. wykonanie Koncertów brandenburskich przez zespół kameralny Buscha (lata czterdzieste). Niektóre części brzmią zadziwiająco współcześnie.

papageno

Z barokiem nie ma to raczej nic wspólnego. Aczkolwiek zgadzam się, że nie należy w czambuł potępiać starych nagrań muzyki barokowej. O ile koncerty w wersji symfonicznej brzmią na ogół okropnie (ale już np. transkrypcje symfoniczne potrafią być znakomitymi utworami - vide Chaconne pod Ozawą), to niektóre wersje pasji zachowały dla mnie dużą sugestywność, w tym właśnie wykonanie pod batutą Karajana.

Gość papageno

(Konto usunięte)

Wątek w wielu aspektach bardzo ciekawy, widać, że ludzie zabierający głos znają się na rzeczy. Spróbujcie zatem powiedzieć, jakie - Waszym zdaniem niezbędne - warunki muszą być spełnione, aby barokową muzykę uznać za w pełni barokową?

 

Inna sprawa, która mnie zaintrygowała, to odbiór dzieła Bacha przez ludzi o różnym światopoglądzie.

Ja jestem osobą silnie reagującą na muzykę Jana Sebastiana, przy wielu utworach zadarzyło mi się autentycznie poryczeć. W związku z tym, czy jestem osobą:

a. wierzącą

b. niewierzącą

c. niezrównoważoną emocjonalnie

d. tylko a i c

e. tylko b i c.

 

W moim otoczeniu jest wielu ludzi reagujących alergicznie na muzykę klasyczną, a barokową w szczególności. A wszyscy deklarują się jako osoby głęboko wierzące. I co z tym zrobić?

 

Zamówiłem komplet kantat w wykonaniu Bach Ensamble Rifkina. Sprawdzę, jak to jest u niego z "barokowością"

>papageno

Każdy wariant jest możliwy.

Wszelako nie mylmy dwóch spraw - jedną jest emocjonalne oddziaływanie tekstu muzycznego, a drugą - wniknięcie w jej kontekst pozamuzyczny.

I znowu odwołanie do Pasji - inaczej przeżywa się ten utwór jako epicką powieść historyczną, czy mitologiczną baśń, a inaczej jako świadectwo o ofierze Zbawiciela, o punkcie zwrotnym w dziejach rodzaju ludzkiego i fakcie, który każdego dnia definiuje postrzeganie świata przez osobę wierzącą.

Piszę to jako człowiek, który obu tych perspektyw doświadczył.

Gość papageno

(Konto usunięte)

Aby wnikać w kontekst pozamuzyczny mam najpiękniejsze dzieło myśli ludzkiej - Biblię. Wszelako jeśli słucham muzyki bardzo małą uwagę zwracam na ewentualne przesłanie (chyba, że jest to opera). Dociera do mnie czyste Piękno dźwięków. A, że Pan był przy prapoczątku wszystkiego, więc Pan jest Pięknem. I to mi wystarcza.

Jeśli wczuć się w mękę Ludzką, nie sposób traktować jej "jako epicką powieść historyczną". Jest to zawsze Męka, jest ona też przeważnie Ofiarą, czy to w skali indywidualnej, czy uniwersalnej.

 

Fakt...wszystkie warianty mogą być prawdziewe. Pozdrawiam gorąco.

  • 6 miesięcy później...

Czy ktoś mógłby porównać obie wersje pod Herreweghe'm ? Mam tę wcześniejszą (czyli wg forumowiczów "gorszą" - 1989 - Schlick, Patriasz, Brett, Crook, Kooy). Mnie urzeka (oj jak bardzo) to wykonanie.

  • 10 miesięcy później...

>daGambus

 

Ja również z wielką niecierpliwością czekam na opis Twoich wrażeń.

W imieniu uczestników tego wątku przyznaję Ci przepustkę od uczestnictwa w dyskusji na czas odsłuchu :)

 

Może wyda się Wam to śmieszne, ale ja zacząłem lepiej rozumieć muzykę barokową po przeczytaniu paru pamiętników i powieści (zwłaszcza łotrzykowskich) z epoki. Czytając to próbowałem się wczuć w odczucia ludzi je piszących i zdałem sobie sprawę, jak inaczej wtedy postrzegano świat. Dla ludzi żyjących w tamtym okresie Bóg był jedyną ucieczką i uporządkowanym punktem odniesienia - świat dookoła był chaotyczny, niesłychanie okrutny i nieprzewidywalny. Często myślę, że im podlejszy świat dookoła tym piękniejsza muzyka (ergo: rzeczywistość w jakiej żyjemy wcale nie jest najgorsza :)

A tu ciekawe wykonanie w nowym nagraniu mszy h-moll - co Wy o nim sądzicie ? Mi się podoba, ale po jego przesłuchaniu mam pewien niedosyt

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

szkoda, że Dunedin Consort nagrał z pojedyńczą obsadą wokalu. Dla mnie pojedyńcza obsada tak w chórze jak i w orkiestrze to nie to. Ale nagranie ciekawe. Wolę jak altem śpiewa kobieta i w tym nagraniu to jest.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.