Skocz do zawartości
IGNORED

Muzyka kościelna współcześnie co niedzielę


broy

Rekomendowane odpowiedzi

czy mógłbyś w końcu zacząć rozmawiać na temat wątku? Nie jestem aż tak interesujący.

A, przepraszam, jeszcze ani razu nie wypowiedziałeś się w tym wątku merytorycznie.

 

Zatem ja zacznę. Jak to możliwe, że Carmina Burana jest utworem kościelnym? Na moje to to utwór mocno wiejący nihilizmem.

...ale to nie znaczy odrzucenia spojrzenia na innych. Byłem raz na koncercie w kościele luterańskim. Trochę amatorskie wykonanie sonaty solowej Bacha- no ale to się trudno gra, a ja bardziej słucham kompozytora niż wykonawcy, więc mi nie przeszkadzało. Piekielnie twarde, niewygodne ławki... No i jednak nie każdy lubi ten surowy zimny klimat wnętrz.

Ze dwa razy byłem na nabożeństwie w cerkwii- piękna muzyka liturgii, formacja duchownych prawosławnych jest jeszcze bardziej zasadnicza niż katolickich.

[...]

Moje doświadczenia z miasta 300tys są zbliżone do cytowanych stencha i markowskiego. Kościół u mnie nieźle muzycznie sobie radzi. A z gościnnych pobytów w takim Wrocku pamiętam co rusz jakieś afisze z koncertami albo prelekcjami o muzyce w kościołach. Za czasów studenckich byłem osobiście na obszernym wykładzie Marka Dyżewskiego, połączonym potem z dyskusją- w duszpasterstwie u Dominikanów we Wrocławiu- Ludwik Wiśniewski go zaprosił.

No to mogę pozazdrościć. Tu sensowną muzykę w kościołach katolickich usłyszeć można w zasadzie tylko poza liturgią. A i to rzadko, bo podczas wakacyjnego festiwalu muzycznego (raczej dla turystów) i sporadycznych koncertach organowych w jedynym kościele, zaopatrzonym w w miarę sensowny instrument. Jest też jedna w miarę sensowna schola (bo chórem w pełnym wymiarze trudno to nazwać), ale woli udzielać się wyjazdowo na koncertach i festiwalach, niż brać udział (raczej wyjątkowo) w liturgii. Cóż - miasto (a właściwie jego kręgi kulturotwórcze) po wojnie zdominowali przesiedleńcy ze wschodu (teraz już trzecie pokolenie rządzi, więc gusta cały czas są raczej excusez le mot zaściankowe. Stąd może moje cokolwiek złośliwe komentarze.

->Argus

Czy ty czasem nie mieszkasz w Szczecinie? Jak tak ciebie poczytałem to blisko blisko :D a właściwie :(

 

Panowie, po kościołach, śmietnikach na rogach, czystości ulic, obsłudze w sklepach, kulturze interesu widać duże różnice w kraju. Pomorze Zachodnie jest kulturową pustynią z kilku powodów, ludzie którzy tu przybyli mieli z reguły skrajne przejścia i myśleli tylko o tym żeby mieć co do garnka włożyć, mundurowi nie bili a sąsiad żeby nie podsłuchał co się przez radio słuchało. Zlewnia z wielu rejonów kraju (z reguły dawna ściana północno-wschodnia w tym Litwini, w regionie sporo Ukraińców) dała patologiczne postawy społeczne.

Na Pomorzu ciężko się żyje, nieufność jak już wspomniałem często bywa patologiczna (niech poznaniacy przyjadą i spróbują robić tu interesy - widzę że próbują od pewnego czasu to robić - zobaczą w czym problem) i rzadko kiedy można spotkać choćby sensownie działającą parafię - w ten sposób paradoksalnie księża mają więcej do powiedzenia bo życia parafialnego z reguły nie ma a przez to nie istnieje reakcja zwrotna. Kościół daje podstawowe usługi, ludzie nie słuchają nawet tego co mówi ksiądz (a już najmniej czy fałszuje), frekwencja spada etc. Chrzest, ślub, boże narodzenie, święta wielkanocne i pogrzeb. Kto by tu myślał o muzyce? Akurat sakropolo też nie słyszałem - to już przesada ale tandeta jest i to wszędzie, spowodowana m.in. sytuacją ludnościowo-społeczno-kulturalną po wojnie. Z obserwacji - skoro nauczyciele z reguły nie posiadają kompetencji kulturowych (tylko parę kalk) a nastawienie społeczne jest takie że kultura do niczego nie jest potrzebna (nie mówiąc o tym że ktoś by się przejmował "życiem wewnętrznym" i "wartością dodaną") to mamy obraz większej części Pomorza Zachodniego. Owszem, są i dobre przykłady, bywają środowiska które nad tym pracują (np. kościoły z liturgią prowadzoną przez dominikanów, jest też kościół z nabożeństwem odprawianym po łacinie) ale ze względu na w/w uwarunkowania to nie może się przedostać na zewnątrz do innych.

Zastanawialiście się czemu tak wiele osób emigruje z tego regionu? To wszystko się nakłada a problemem jest to że zdolni wyjeżdżają a zostaje morze miernot. To że większość pomorskich samorządów (w tym Szczecin) to ignorują i sytuacja jest coraz gorsza (widać to po miastach pomimo nielicznych malutkich festiwali)...

Tak się kończą geopolityczne zabawy, przesiedlanie, mieszanie, przerzedzanie z użyciem broni maszynowej i odstrzał elit połączony z powojennym praniem mózgów (łatwiejszym bo brak w/w elit i mieszczan). Pomorze to pokiereszowane społeczeństwo i widzę że długo się nie uzdrowi. Sytuacja w kościołach jest tylko tego efektem.

Australijczycy też w sumie zaczynali od złodziei i zesłańców. Dziś wręcz w dobrym tonie jest tam mieć odpis wyroku na jakiegoś swojego praprzodka. A właśnie w Sydney są jedyne na świecie w pełni działające organy zdolne zagrać naj-naj-niższe C a więc 8.2Hz.

 

Sąsiednie względem Szczecina NRD też jakby potrzebuje czasu na odtworzenie jako-takiego społeczeństwa po nazistowskich i komunistycznych eksperymentach na karnych Prusakach.

Głupie pytanie, ale co znaczy profesjonalny wokalista i dlaczego ma mieć czas i chęć, żeby robić coś w kościele?

 

Profesjonalny wokalista oznacza to samo co profesjonalny lekaż lub architekt. Może mieć wolny czas i chęć robić coś w kościele, bo naprzykład jest katolikiem i co niedzielę przychodzi do kościoła na mszę. Zamiast się katować wysłuchwaniem tego co się powszechnie gra i śpiewa, mogł by sam zaśpiewać, a koś inny ładnie zagrać.

Profesjonalny wokalista oznacza to samo co profesjonalny lekaż lub architekt. Może mieć wolny czas i chęć robić coś w kościele, bo naprzykład jest katolikiem i co niedzielę przychodzi do kościoła na mszę. Zamiast się katować wysłuchwaniem tego co się powszechnie gra i śpiewa, mogł by sam zaśpiewać, a koś inny ładnie zagrać.

 

Fakt. Chyba nie za wszystko trzeba brać kasę.

Jestem Europejczykiem.

 

Gość dziadekwłodek

(Konto usunięte)

Pamiętam, że onegdaj kościelna muzyka w niedzielę wywoływała we mnie dreszczyk emocji i budziła poczucie więzi z (przynajmniej) z lokalną społecznością. Niestety od czasu, kiedy usłyszałem jej fałszywe brzmienie, przestałem jej słuchać.

->Argus

Czy ty czasem nie mieszkasz w Szczecinie? Jak tak ciebie poczytałem to blisko blisko :D a właściwie :(

Gorzej, w mieście ojca dyrektora :( ale te sprawy wyglądają u nas podobnie (mimo, że to miasto uniwersyteckie i tak dalej ...).

Przeze mnie przemawia realizm a nie wirtualna absurdalna dychotomia:

mityczne sacropolo vs wierni śpiewający Schutza i Cypriana Bazylika.

 

Wolę takie przyziemne ale realne rzeczy:

Użytkownik stench dnia 25.12.2010 - 14:15 napisał

w moim mieście jest kilka kościołów nie tylko katolickich, w których można posłuchać ( wymaga wysiłku znalezienie daty ) muzyki na najwyższym poziomie - muzyka barokowa(duża klasztorna kaplica), chóralna , symfoniczna? ( Carmina Burana - w wykonaniu na 2 chóry i orkiestrę !) - tak więc uważam że szeroko pojęty kościół robi tutaj kawałek niezłej roboty - co ważniejsze koncerty te nie są połączone z mszą.

a że jest tego niewiele to wynika również z popytu na takie dobra i ograniczonej ilości i dostępności do dobrych muzyków

powtórzę jeszcze raz (bo nie zrozumiałeś):

kościół nie organizuje 90% tych koncertów, jedyne co, to użycza swojego pomieszczenia. Jak widać, na dany temat nie wiesz jednak nic.

Jeżeli kościół coś organizuje, to występ swojego chórku.

Ale przecież to ty jesteś ten dobrze poinformowany :))))

Fakt. Chyba nie za wszystko trzeba brać kasę.

A przepraszam, jak ci parafianie niby traktują muzyków? Proszę mi tu oprawić uroczystość ślubną za parę stówek. Najlepiej za 50zł. Do ślubu musi podwieźć audi A8, a zaśpiewać Ave Maria, czy inne sakralne kawałki, to za bóg zapłać :))) No czasem ktoś wpadnie na pomysł, żeby studenckie skrzypki za 200zł zatrudnić.

 

No dawajcie wielcy katolicy audiofile: ile wydaliście na oprawę muzyczną waszego ślubu i jaki był to procent tego, co wydaliście na całą resztę?

 

Jak już kogoś zatrudnią, to solistę ostatniej kategorii i skrzypki do tego.

 

 

Może was oświecę, ale niedziela dla profesjonalnego muzyka jest dniem pracy.

Może was oświecę, ale niedziela dla profesjonalnego muzyka jest dniem pracy.

 

Moja córa jest muzykiem, czasem ma fuchy na ślubach i opowiada później różne smakowite kawałki. Mówiąc oględnie wesoło nie jest.

Jestem Europejczykiem.

 

Co tu zresztą gadać, ślub to dla niektórych niby taka bardzo ważna ceremonia, suknię trzeba kupić za kilka średnich krajowych, wynająć limuzynę za pół średniej krajowej, zrobić wesele za cenę połowy mieszkania (chociaż tu akurat się zwróci z kopert), a oprawa muzyczna może być, a może nie być. Aby nie wydawać kasy. Jak będzie cokolwiek, to i tak lepiej, niż u reszty :)))

 

 

I to właśnie jest muzyczny obraz KK :)))

Co tu zresztą gadać, ślub to dla niektórych niby taka bardzo ważna ceremonia, suknię trzeba kupić za kilka średnich krajowych, wynająć limuzynę za pół średniej krajowej, zrobić wesele za cenę połowy mieszkania (chociaż tu akurat się zwróci z kopert), a oprawa muzyczna może być, a może nie być. Aby nie wydawać kasy. Jak będzie cokolwiek, to i tak lepiej, niż u reszty :)))

I to właśnie jest muzyczny obraz KK :)))

 

To jest obraz chłopskiej mentalności we wschodniej Europie. W pomorskim po wsiach które są w dużym stopniu zateizowane jest tak samo. Oznaką statusu nie jest muzyka tylko fura, to co jest na pannie młodej i ilość alkoholu. Jeżeli ci ludzie jadą do miast to się nie zmieniają bo już od dawna nie ma na to presji (w PRLu nawet przepisowo były punkty za pochodzenie). Dawno temu żeby taki przyjezdny mógł mieć stałą umowę u miastowego mistrza rzemiosła to musiał się kłaniać i mówić jak trzeba (zwroty, zachowanie się) jak nie parę lat to rok najmniej i to mu wchodziło w nawyk. Nowi miastowi od czasów powojennych mieli oczekiwania i rozpychali się łokciami a jak się powiedziało (i mówi) że tak się nie robi to dzisiaj odpowie że mają do tego prawo. To tak jak z tolerancją wobec Arabów. Dzisiaj potrzebne jest minimum slangu oraz lansowanie a muzyka wymaga czegoś więcej. RadioZET, RMF i VIVA to nie Kościół przecież. Po drugiej stronie - gadki w Krytyce Politycznej potrafią być tak samo rozbrajające bo poza frazeologią i bełkotem nic więcej nie wychodzi (fajnie te tendencje kulturowe u "działaczy" opisał jeszcze przed wojną Orwell), pojawiło się tu parę prowokacji, w przypadku kompetencji nauk ścisłych zrobili to Sokal i Bricmont którzy pokazali kompetencje naukowe środowisk różnie "zaangażowanych" ale to samo dotyczy i konkretnej muzyki, malarstwa etc.

Muzyka klasyczna wymaga wyboru, myślenia i dość dużego zasobu informacji popartych zmysłem krytycznym. Ani pusta konsumpcja na to nie pójdzie, RadioMaryja też nie, tak samo ideologiczno-lansiarskie środowiska społeczne. Mało zostaje miejsca dla klasyki. Coraz większa niszowość klasyki w społeczeństwie to także zjawisko w krajach laickich zachodniej Europy (może coś mieć coraz gorsze kształcenie ogólne z czego we Francji już od pewnego czasu się śmieją). Ma do siebie także jej podział - wymierająca klientela "mainstreamu", muzyka współeczesna, HIP oraz różne zjawiska na pograniczu elektroniki/jazzu co nie ułatwia jej reklamy bo to nie prosty gatunek. Mozart w popkulturze stał się przecież papką.

Pomyśleć, że kiedyś organistą w kościele był niejaki J.S. Bach. A teraz?

Jak sobie czasem na amerykańskim filmie chór gospel obejrzę (i posłucham) to myślę sobie że jakby u nas coś takiego było to może zacząłbym chodzić do kościoła.

A jak by jeszcze do tego striptiz robili to na 100%?

 

Myślę że popełniany tu jest spory błąd gdy padają propozycje typu: zatrudnijmy Bacha. To nie koncert ani rozrywkowy ani poważny.

Śpiew w kościele to modlitwa. A modlić mają się wszyscy. Jeśli ktoś ma ambicję by cały lud wykonywał oratoria i to w dodatku tak by jego uszy doznawały rozkoszy to ja bardzo przepraszam.

Zgadzam się z tymi którzy krytykują "oazę" i "postoazę". Na mnie także przygnębiająco działają jękliwe panienki i brzdąkające smętnie gitary. A już najgorzej jest gdy ktoś usiłuje nieporadnie "dżezować".

Piękne są stare pieśni wielkopostne. Proste, możliwe do samodzielnego zaśpiewania i piękne. Ale czy współczesne uszy spaczone przez różne Łytni Hiustony są w stanie to piękno dostrzec?

Czarnej muzyki nie znoszę a już najgorzej gospel. Myślę ze gospel jest muzyką liturgiczną w piekle.

A jak by jeszcze do tego striptiz robili to na 100%?

 

Myślę że popełniany tu jest spory błąd gdy padają propozycje typu: zatrudnijmy Bacha. To nie koncert ani rozrywkowy ani poważny.

 

Widzę, że Kolega najzwyczajniej nie zrozumiał o co mi chodzi. A chodzi o to, że kiedyś Kościół był wielkim mecenasem sztuki. A teraz?

Jestem Europejczykiem.

 

Kościół nadal bywa mecenasem sztuki. Znam księży którzy w niedziele potrafią zapraszać naprawdę niezłych wykonawców na koncerty. A i rzeźbiarze czy malarze mają tu i ówdzie sporo zamówień. IMO i tak jest nieźle biorąc pod uwagę uwarunkowania w postaci potrzeb ludu a więc przełożenia jakości sztuki sakralnej na efekty duszpasterskie. BTW - z dawnych epok zachowała się pamięć tylko o rzeczach najlepszych, wybitnych. Bach był zatrudniony w jednym z wielu kościołów, o absolutnej większości ówczesnych organistów nikt nie pamięta.

@Jaro_724

A teraz najbardziej "zatroskani" o kościół wzywają do ubóstwa i dostają białej gorączki gdy ksiądz sprzedaje wino albo buduje "imperium". To jak kościół ma być mecenasem?

Ci sami ludzie za skandal uważają zwrócenie zagrabionych kościołowi nieruchomości a już strach pomyśleć co by z ich strony spotkało współczesnych naśladowców tych dobrodziei którzy w dawnych wiekach zapisywali kościołowi całe wsie, lasy itd.

Dobrodzieje muszą dziś dawać po cichu, niczym yakuza pomoc materialną ofiarom kataklizmu w Japonii.

Patrząc na to, co się dzieje to jednak w sprawach sztuki Kościół wyraźnie idzie z prądem, czyli w stronę sacro-polo. Mówię to ze smutkiem bo często dobry obraz czy dobra rzeźba kosztują tyle albo niewiele więcej niż kiepskie.

Jestem Europejczykiem.

 

Jaro wie najlepiej , bo często chodzi na nabożeństwa i to do różnych kościołów, aby się jego twarz w jednej świątyni zbytnio nie opatrzyła. Bywalec taki...

 

(uprzedzony, nienawistny, wirtualny antyKK bywalec, co to "wiadomości" ssie z brudnego palca)

 

Nauczył się słówka "sacropolo" i to jedno słówko wytrych mu wystarczy do recenzowania całokształtu muzyki kościelnej, zresztą jego posty przeważnie oparte są właśnie na jakimś jednym epitecie na odczepnego.

A coś na temat?

Na temat w tym wątku, treściwie z pierwszej ręki napisałem dużo więcej niż ty.

 

Np.

 

U mnie parafia jest stosunkowo świeża (kościół prawie nowy) ale muzycznie jest super. Zawsze żałuję jak kiedy msza jest bez muzyki.

 

1. Bardzo niedawno proboszcz sprowadził z Niemiec jakieś używane organy. Świetnie brzmiący instrument. Z wyglądu jakby oryginalnie zabytkowe ale podejrzewam, że to podróba=neostyl budowy organów, bo świetnie trzymają czyściutki strój i mają idealną artykulację.

 

2. Wymienił bardzo dobrego organistę na panią, która pracuje w Akademii Muzycznej i jest jeszcze lepsza.

 

3. Jest sporo koncertów w parafii, darmowych, nie wiem jakie są, bo na nie jakoś nie chodzę. Byłem tylko na jednym, organista o znanym w Polsce nazwisku, choć akurat zapomniałem po 2 latach z okładem ;-P ; mówię o koncertach w swojej parafii, wcale nie najważniejszej i... w Białymstoku.

 

4. Kiedyś wstawki w mszy robił gościnnie chór ze szkoły muzycznej. Był zjawiskowo zaaranżowany i dyrygowany. Po prostu szczęka opadała, muzykalność i frazowanie na super poziomie.

 

5. Na co dzień czasem lubię chodzić na msze w środku tygodnia- tylko w/w organiścina i organy- wystarczy, jak wspomniałem i grajek i instrument są na barrdzo wysokim poziomie. Po prostu wtedy jest mniej osób i bardziej mi odpowiada ta akustyka, niż przytłumienie setkami ludzkich kurtaw itp.

 

5. W głównym kościele Białegostoku też jest wiele koncertów, różnego rodzaju, na żadnym nie byłem- więc nic nie powiem. Nie odpowiada mi dźwięk tamtejszych organów- zbyt późnoromantyczno masywny.

 

6. Co by tu jeszcze dodać, co grają? Melodie śpiewanego tekstu mszy (melodeklamacje księdza) są żywcem wyjęte z chorału gregoriańskiego- wspaniała muzyka na co dzień na mszy. Oczywiście żaden oszołom antykościelny tego nie doświadczy i dobrze im tak.

 

Cóż jeszcze, bardzo lubię jak czasem szczególnie czysto dobrze wyjdzie śpiew psalmu. To jest właśnie ta monodia gregoriańska- piękna rzecz. Melodia godzinek- piękna, też z tego się wywodzi- śpiewa się je dość często w naszym kościele, bo parafia jest pod pod Maryjnym wezwaniem. Dla tych co nigdy nie słyszeli ;-) mp3:

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Katholikos to znaczy powszechny, a powszechny to znaczy różny, różnie może być w różnych miejscach Polski. U mnie w parafii Białostockiej, nie najważniejszej, jest akurat- przypadkiem- co najmniej bardzo dobrze pod względem muzycznym.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

No widzisz markowski? Jak chcesz, to potrafisz! I po co to mędzenie, wątrobiarstwo i obrona mafii? Niech za sprawą muzyki Bóg wstąpi w Twoje serce i zagości tam na dłużej.

Jestem Europejczykiem.

 

Zgadzam się z tymi którzy krytykują "oazę" i "postoazę". Na mnie także przygnębiająco działają jękliwe panienki i brzdąkające smętnie gitary. A już najgorzej jest gdy ktoś usiłuje nieporadnie "dżezować".

 

To jest ogólnie problem amatorskiego śpiewania, nie akurat kościółkowego. Też harcerskiego, turystycznego itp. Totolotek- zależy na kogo trafi. Trafiają się koszmarki ale trafiają się i perełki. Przy śpiewaniu grupowym, pewnie zależy od tego kto przypadkiem jest "przewodnikiem" stada.

 

W kościele wbrew pozorom istnieje duża swoboda organizacji muzykowania. Stochastyczny luz. Nie da się generalizować- ogólnie jest tak czy siak. Zależy to od miejsca i od szczęśliwej gwiazdy.

 

Czasem jeden dzieciak potrafi zjawiskowo zaśpiewać monodię psalmu i pozostaje to w pamięci na długi czas.

 

Trzeba pamiętać, że kościół nie jest filharmonią, muzyka tam służy jako modlitwa- to jest jej zadaniem. Choć w mojej konkretnej parafii proboszcz organizuje sporo koncertów. Jakie są, pewnie różne, nie uczęszczam. Byłem może na dwóch, wiem że nazwiska były nawet dość znane.

To jest ogólnie problem amatorskiego śpiewania, nie akurat kościółkowego. Też harcerskiego, turystycznego itp.

Nie tylko. To problem śpiewania w ogóle. Kiedyś muzyka była niejako "jedna". Dziś zaśpiewać coś "po bożemu" (lub nawet po ateistycznemu, chodzi o to żeby naprawdę zaśpiewać) jest dla kolejnych już pokoleń wychowanych na męczących kota Łytni Hiustonach z jednej a nawijających melorecytacją raperach z drugiej - rzeczą niewyobrażalną.

Co dziś śpiewa młody człowiek przy goleniu, jeśli w ogóle? Nic śpiewnego bynajmniej, najwyżej nieudolnie naśladuje co drugą nutę z refrenu (bo te bywają melodyjne) tych depczących kota natapirowanych murzynek, darując sobie wszystkie nieprawdopodobne obiegniki itd.

Nie do zniesienia, jękliwą manierę murzyńską zauważam już u małych dziewczynek mających coś zaśpiewać w podstawówce. Odłożywszy kwestię piękna czy niepiękna tego typu muzyki - poziom ekwilibrystyki wokalnej oraz fakt wspierania jej przez technologię dźwiękową jest taki że większość naśladowców jest bez szans.

Śpiew jako taki nie istnieje, to martwa rzecz, jak drutowanie garnków.

I jak tu teraz, mając do dyspozycji taki "materiał ludzki" oczekiwać jakiegokolwiek poziomu w kościele?

Co dziś śpiewa młody człowiek przy goleniu, jeśli w ogóle?

Prawdę powiedziawszy przy goleniu to pewnie mało który coś śpiewa. Bo jak go ktoś usłyszy, to dopiero będzie obciach. Jak chodziłem do podstawówki, śpiewanie czegokolwiek na lekcjach muzyki się skończyło gdzieś w 5-tej klasie z takich właśnie powodów.

Ja akurat w podstawówce miałem świetną nauczycielkę "muzyki", nie puszczała lekcji i była przy tym ładna i miła- to się pamięta. Hm, dla coponiektorych taka godzinka co tydzień w kościele to jedyna okazja do pośpiewania. Osobiście to lubię, taka fizyczna przyjemność dobrego konsonansu kiedy po pewnym czasie człowiek nauczy się trafić idealnie w wysokość dźwięku, to daje przyjemne współbrzmienia.

Tak czy siak edukacja muzyczna w szkołach w Polsce leży i kwiczy. Brak zaufania jednostek do społeczeństwa i vice versa. Stąd powszechny w szkołach więzienno - grypsiarski klimat i postawa "nie wychylać się, ochotnicy na wojnie wyginęli". Prawdę powiedziawszy lekcje muzyki w szkole były tym co obrzydziło mi klasykę na dobre 15 - 20 lat. I nie dziwne że Polacy nie potrafią śpiewać, a facetów w kościele to juz w ogóle się nie słyszy. Podobnie z umiejętnością odróżnienia kiczu od czegoś lepszego. Są społeczeństwa lepiej radzące sobie z muzyczną edukacją ludności - Włochy, Rosja, Walia...

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.