Skocz do zawartości
IGNORED

Rozmowy na luzie ...


palton

Rekomendowane odpowiedzi

  • Użytkownicy+

Wszystkim wietrzącym "coś, lecz nie wiadomo co" (czyli tania sensacja) dedykuję:

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Są JESZCZE wątki, w których się fajnie pisze. Niestety, w większości niszowe.

Podejrzewam, że własnie ze wzgledu na niszowość nic im nie grozi. Poza tym nikt tam nie pisze głupot i można znależć tam bardzo ciekawe informacje.

Niestety zostałem w wątku nirwanowym zbanowany prawdopodobnie przez autora, po tym jak przyłapałem go na sprzecznych wypowiedziach (zemsta jest słodka), więc nie mogę "doprowadzać do jego zanikania".

 

Jak się całą swoja aktywnośc sprowadza do wytykania innym błędów, to nie ma się, co dziwić, że nikt Cię nie lubi. ;)

A ponieważ nikt Cię nie lubi, to z zemsty szukasz i wytykujesz błędy... I kółko się zamyka. Taka specyficzna, dołująca nirwana. Hi-endu nigdy w ten sposób nie odczujesz :)

 

Do mnie już nikt nie przychodzi i nikt mnie nie zaprasza...

Nie słyszę kabli, listew, bezpieczników,...

 

Po co komu taki do kompan?

 

Współczuję...

Jak się całą swoja aktywnośc sprowadza do wytykania innym błędów, to nie ma się, co dziwić, że nikt Cię nie lubi. ;)

A ponieważ nikt Cię nie lubi, to z zemsty szukasz i wytykujesz błędy... I kółko się zamyka. Taka specyficzna, dołująca nirwana. Hi-endu nigdy w ten sposób nie odczujesz :)

Czyzbys był jednym z wyjatków, którzy uwielbiają naszego nirwanowca?

Ja nie szukam zemsty, bo uważam, że zemsta to głupota, a głupota to coś czego nie znoszę.

W wytykaniu błedów nie ma niczego złego - mozna sie czegoś nauczyć, w końcu między innymi na tym to polega.

A Hi-endu nie da sie odczuć, bo nikt nie wie co to naprawdę znaczy - dla mnie jest to rodzaj biżuterii, chociaz nie wszystko co za Hi-end jest uważane na takie miano zasługuje z przyczy estetycznych.

 

P.S.

co do wytykania błędów. Niestety prowadzenie normalnej dyskusji na pewne tematy jest tutaj niestety niemożliwe. A szkoda.

Czyzbys był jednym z wyjatków, którzy uwielbiają naszego nirwanowca?

 

A co mi on przeszkadza? Między uwielbieniem a tępieniem jest jeszcze normalność.

 

Ja nie szukam zemsty, bo uważam, że zemsta to głupota, a głupota to coś czego nie znoszę.

 

Pierwsza zasada, najtrudniej zauważyć własną.

 

W wytykaniu błedów nie ma niczego złego - mozna sie czegoś nauczyć, w końcu między innymi na tym to polega.

 

W ten sposób sam się nigdy niczego nie nauczysz. Nauka nie polega na wytykaniu błędów.

 

A Hi-endu nie da sie odczuć, bo nikt nie wie co to naprawdę znaczy - dla mnie jest to rodzaj biżuterii, chociaz nie wszystko co za Hi-end jest uważane na takie miano zasługuje z przyczy estetycznych.

 

To, że Ty nie potafisz odczuć, To jest Twój problem. Nie musisz swojej ograniczoności w tym względzie narfzucać innym. Normalna zasada koegzystencji.

 

P.S.

co do wytykania błędów. Niestety prowadzenie normalnej dyskusji na pewne tematy jest tutaj niestety niemożliwe. A szkoda.

 

To po co w ogóle zabierasz głos?

Sam widzisz, że normalna dyskusja jest niemożliwa, odbijanie piłeczki tam i z powrotem niestety nic nie daje .....

Trudno mi sie zgodzić z Twoimi odpowiedziami, ale nie mam ochoty bawic sie dalej, bo z praktyki wynika, że banał pt. "głowa muru nie przebijesz" po raz kolejny sie potwierdza.

Szczerze mówiac - nie wiem.

Dam Ci taki przykład. Jakiś czas temu w watku o płytach winylowych zamiesciłem link do artykułu na temat wpływu ultradźwieków na percepcję muzyki. Paradoksalnie daje on argument tym, którzy uważają, że winyl brzmi lepiej. Jest to praca opublikowna w poważnym czasopismie, napisana na podstawie rzeczywiscie przeprowadzonych i dobrze udokumentowanych badan. Wynika z niej w skrócie, że ultradźwieki, mimo, że ich nie słyszymy, mogą mieć pozytywny wpływ na odbiór muzyki.

I jaka była reakcja na ten artykuł? Żadna. Nikomu sie nie chciało tam zajrzeć, bo przecież wymaga to trochę wysiłku i nie jest to lektura Elbowych wypocin, albo "twórczosci" pana Pacuły. Nie skomentowałem tego braku reakcji, ponieważ watek znajduje sie w zakładce analog i ponieważ żywię szacunek dla piszacych tam ludzi, których cechuje pasja i chęć dowiedenia się czegos. W odróżnieniu od zakładek Hi-end i Stereo zakładki Analog oraz Lampa wolne są od szeptanego marketingu i bezsensownych bójek słownych.

A jednak nikt nie zadał sobie trudu, aby zajrzeć do artykułu i napisać co sie o nim mysli.

Mysle, że to znak czasu, czasu w którym marketingowy belkot i dezinformację ceni się wyżej od rzetelnej wiedzy i rzeczywistego talentu. Konsekwencją tego sa dyskusje takie jak nasza, niestety niczego nowego do tego problemu nie wnoszące.

>>>jar1,

"...Jak się całą swoja aktywnośc sprowadza do wytykania innym błędów, to nie ma się, co dziwić, że nikt Cię nie lubi. ;)

A ponieważ nikt Cię nie lubi, to z zemsty szukasz i wytykujesz błędy... I kółko się zamyka. Taka specyficzna, dołująca nirwana..."

 

To nie żadna nirvana - to myślenie kompulsywne.

>>>jar1,

"...Jak się całą swoja aktywnośc sprowadza do wytykania innym błędów, to nie ma się, co dziwić, że nikt Cię nie lubi. ;)

A ponieważ nikt Cię nie lubi, to z zemsty szukasz i wytykujesz błędy... I kółko się zamyka. Taka specyficzna, dołująca nirwana..."

 

To nie żadna nirvana - to myślenie kompulsywne.

Nastepny prorok...

Posługujac sie Twoim tokiem rozumowania, mozna Ci prrzypisać dokładnie tę samą przypadłość.

Szczerze mówiac - nie wiem.

 

To jest właśnie całe "clue" problemu. Jak sobie na to odpowiesz, przestanie Cię Elberoth i inne tematy męczyć. Odpuścisz sobie i innym.

 

 

 

To nie żadna nirvana - to myślenie kompulsywne.

 

Moja żona używa bardziej "ludzkiego" określenia - nieodparty imperatyw ;)

Alez to mnie wcale nie męczy. Paradoksalne jest tylko to, że dokładnie takich samych argumentów mógłbym uzyć wobec Ciebie. Wbrew pozorom istnieja tu duze podobieństwa, z tą różnicą, ze ja nie odczuwam zadnych leków przed odkryciem różnego rodaju mistyfikacji kablowych i innych i nie potrzebuję bronic sie za wszelka cene kpina i pojeciami, których znaczenia nie do końca rozumiem. Potrafie takze czytac rozumiejac co czytam, i czytać całość tekstu.

>>>jar1,

"...Moja żona używa bardziej "ludzkiego" określenia - nieodparty imperatyw ;)..."

 

Termin "myślenie kompulsywne" ma konotację medyczną i niesie jednocześnie pewne wskazanie. "Nieodparty imperatyw" zahacza o sferę osobniczej konstrukcji psychicznej. Oba określenia odnoszą się do tzw. osobnika ciężkiego dla otoczenia. To jest nieszkodliwe, aczkolwiek męczące. A gdy powtarza się non-stop, np. w wielu zakładkach i wątkach tego forum, to robi się pewien problem, nawet w "Rozmowach na luzie".

Zgadza się, robi sie pewien problem, tyle że jego przyczyna jest nie tam gdzie moi Szanowni Interlokutorzy ją widzą. A czym ona jest to pozostawiam Szanownym Panom jako zagadkę do rozwiazania, choć szanse na jej rozwiązanie są raczej znikome.

Zawsze możecie wezwać na pomoc moderację, która ochoczo Wam pomoże, korzystajac z odpowiednich narzędzi, ale czy to sprawi, że problem będzie rozwiązany?

Być może poprawi Wam to samopoczucie, ale sytucja pozostanie bez zmian.

Zamiast toczyć bezsensowne rozmowy proponuję sprawić sobie kilka złotych bezpieczników i oddać sie w spokoju rozkoszy ich wygrzewania.

Piszę te słowa z przykrością, ale chyba nic innego poza bezpiecznikami nie jest w stanie wzbudzić Waszego zainteresowania.

A co koledze przeszkadza, że sobie kotoś kupi złoty bezpiecznik? Dla mnie może sobie kupić nawet prezerwatywę ze złotom oplotem.

 

To Ty masz problem, a nie inni. I, niestety sam nusisz sobie z tym poradzić. Ja jedynie go wskazuję.

A z czym mam ten problem? Z tym, że nie jestem podatny na stare, znane od wieków sztuczki zwane teraz marketingiem, a dawniej szalbierstwem?

Z tym, że nie stwarzam sobie problemów tam gdzie ich nie ma i nie traktuję audio ze śmiertelna powagą, a tylko jako jeden ze sposobów na spędzanie wolnego czasu?

Z tym, ze jestem odporny na sugestie i autosugestie?

Mnie nie przeszkadza, że Ty jesteś odporny. Tobie natomiast przeszkadza, że ja, według Ciebie, nie jestem.

To jest Twój problem.

Nie jestesmy podobni, bo to nie ja się wpieprzam w Twoje rozmowy, w Twojej piaskownicy, tylko Ty się wpieprzasz wszędzie oznajmniając, jaki to Ty odporny na sugestię. To jest choroba, nie mniejsza od tej, od której chcesz ludzi "uchronić". ;)

Mówisz Jar1, że Bumbum`a nie lubisz i nikt go tu nie lubi?

A ja go lubię. Dostrzegam również jak pracuje nad sobą. Kiedyś bezkompromisowy, obecnie zaczyna próbować zrozumieć inaczej słyszących. To da się wyczytać w jego tekstach.

 

Każdy tu pracuje widać nad sobą. Tylko ty dalej pozostajesz taki bez wyrazu, czepiający się wszystkich...

 

A co przeszkadza głuchym, przepraszam: sceptykom takie bajanie o graniu bezpieczników?

To proste.

AS to Forum publiczne. Wchodzą tu młodzi ludzie. Na fizyce poznają zjawiska rządzące światem, ba znajdują one potwierdzenie w życiu. Ot taki autobus na zakręcie potwierdza istnienie siły odśrodkowej, wir siły Coriolis`a,...

 

Wchodzą na AS; a tu kable grają, bezpieczniki grają. Mają większy wpływ na dźwięk niż głośniki. Burzy się więc system wartości tych ludzi, zawala się ich świat.

 

To tak jakby czytali, że kokaina jest niezbędna do osiągnięcia dojrzałości...

 

Wydaje się, że rolą jednostki w społeczeństwie jest wespół z innymi pomagać innym w powrocie do normalności.

No. Ewentualnie można dopuścić jakieś zamknięte zrzeszenia. Mi na przykład nie przeszkadzają Masoni... Ale oni nie publikują swojej odmienności...

"...Wydaje się, że rolą jednostki w społeczeństwie jest wespół z innymi pomagać innym w powrocie do normalności..."

 

Masz się za normalnego? Ja myślę, że jesteś tylko niezdiagnozowany - to Ci tak na luzie mówię.

Mnie nie przeszkadza, że Ty jesteś odporny. Tobie natomiast przeszkadza, że ja, według Ciebie, nie jestem.

To jest Twój problem.

Nie jestesmy podobni, bo to nie ja się wpieprzam w Twoje rozmowy, w Twojej piaskownicy, tylko Ty się wpieprzasz wszędzie oznajmniając, jaki to Ty odporny na sugestię. To jest choroba, nie mniejsza od tej, od której chcesz ludzi "uchronić". ;)

Nigdzie się nie wpieprzam, tylko reaguję na agresywne zachowania. Bardzo chciałbym spokojnie porozmawiać na temat wpływu psychiki na odbiór dźwięku i wzajemnych relacji pomiędzy ludzkimi zmysłami. Ale przecież założenie takiego wątku grozi w najlepszym przypadku awanturą, a w najgorszym banem.

 

Często odnoszę wrażenie, że niektóre osoby lubią sobie ponarzekać, a moja osoba bardzo im w tym pomaga. Bo przecież mogą wtedy w kółko i bez końca pisać o swojej niedoli, spowodowanej przez ohydnego trola buma, który nie pozwala im spokojnie podyskutować, bez przerwy powtarzając te sam brednie o tym, jakoby wpływu kabli nie dało się usłyszeć.

 

Wydaje mi się także, że część osób lubi takie rozróby słowne o czym świadczy duża popularność "politycznych" i o zbliżonej do polityki tematyce wątków na Bocznicy. Szkoda mi czasu na zaglądanie tam, ale przypuszczam, że moje "scysje" i "awantury" są niczym w porównaniu do tego co zapewne tam się dzieje.

 

Poza tym nie trąbię wszędzie o swojej odporności, tylko zwracam uwagę na pewne, bardzo łagodnie mówiąc nieścisłości i brak konsekwencji w wypowiedziach, ponieważ uważam, że czasy alchemii i czarnoksiężników się już skończyły i nie można traktować ludzi jak ciemną masę, która niczego nie rozumie. A niestety pisanina o drucikach, bezpiecznikach, bateryjkach i ustrojach akustycznych o wielkości guzika to szerzenie zabobonów i mącenie w głowach dostatecznie juz zdezorientowanych ludzi. Chwilami mam wrażenie, że część tych tekstów to zwyczajna "podpucha" i autor ma póżniej niezłą zabawę, czytając wypowiedzi różnych ekspertów.

 

Dla wszystkich zjawisk staram się znaleźć jakieś racjonalne wytłumaczenie, co zdaje się być niezbyt popularną metodą, ponieważ wymaga odrobiny wysiłku. Zawsze łatwiej jest jest powiedzieć - słyszę to i tamto albo przeczytać nirvanowy tekst, tyle, że niewiele z tego wynika. To mniej więcej tak samo, jak w opisywanej już metodzie nauczania we współczesnej szkole - uczy się delikwenta wypełniać PIT, ale wystarczy mu potem zmienić jedną rubryczkę i mamy katastrofę. Niech sobie każdy słyszy co tam chce, ale niechże się powstrzyma od stanowczego stwierdzania, że takie to a takie zjawisko zachodzi bo on i paru jego kolegów to "słyszy". To jest po prostu chore.

 

"...Wydaje się, że rolą jednostki w społeczeństwie jest wespół z innymi pomagać innym w powrocie do normalności..."

 

Masz się za normalnego? Ja myślę, że jesteś tylko niezdiagnozowany - to Ci tak na luzie mówię.

A Ty psychiatrą klinicznym jesteś? Że tak na luzie Cię zapytam ;)

Bardzo chciałbym spokojnie porozmawiać na temat wpływu psychiki na odbiór dźwięku i wzajemnych relacji pomiędzy ludzkimi zmysłami.

 

Mozna takze odwrocic pytanie:

 

Jaki wplyw ma muzyka na psychike czlowieka? - pytanie o wiele latwiejsze :)

>>>bum,

"...To jest po prostu chore..."

 

Kolego bum, ja na Twoim miejscu, to z tym rozpoznawaniem chorób nie byłbym taki szybki. Jak czytam Twoje teksty, to widzę tzw. zespół splątania. Piszesz o wszystkim i o niczym zarazem. Dotykasz stu wątków naraz w paru zdaniach, czujesz nieuzasadnione odrzucenie. Najprostszymi słowy mówiąc, postaraj się mniej odczuwać swoją "misję" na tym forum. Nabierz do tego wszystkiego trochę dystansu, bo to forum Cię najwyraźniej przytłacza.

Pozdro,

Yul

Mozna takze odwrocic pytanie:

 

Jaki wplyw ma muzyka na psychike czlowieka? - pytanie o wiele latwiejsze :)

Wbrew pozrom nie bardzo, chyba, że masz na myśli "awanturogenność" ;)

...Ewentualnie można dopuścić jakieś zamknięte zrzeszenia. Mi na przykład nie przeszkadzają Masoni... Ale oni nie publikują swojej odmienności...

mnie natomiast nie przeszkadzają geje mimo, ze "publikuja" swoją odmienność (dopóki nie adoptują)

natomiast masoni tak, gdyż to za ich sprawą mamy parady i cały ten gejowski harmider

czniać to . . . jak mawia prawdziwy noblista - jadem na ryby

A co to znaczy "być normalnym"?

Napisałem o normalności w wymiarze społecznym. To oznacza np. że:

- ludzie nie biegają z namiotem pod pałacem prezydenckim,

- nie twierdzą w większości, że byli porwani przez Kosmitów,

- nie negują wszelakich praw, nie mając na to dowodów.

- ...

:)

>>>bum,

"...To jest po prostu chore..."

 

Kolego bum, ja na Twoim miejscu, to z tym rozpoznawaniem chorób nie byłbym taki szybki. Jak czytam Twoje teksty, to widzę tzw. zespół splątania. Piszesz o wszystkim i o niczym zarazem. Dotykasz stu wątków naraz w paru zdaniach, czujesz nieuzasadnione odrzucenie. Najprostszymi słowy mówiąc, postaraj się mniej odczuwać swoją "misję" na tym forum. Nabierz do tego wszystkiego trochę dystansu, bo to forum Cię najwyraźniej przytłacza.

Pozdro,

Yul

Nie baw się w domorosłego psychologa, bo nie bardzo Ci to wychodzi. Znajomość paru terminów jeszcze z nikogo nie uczyniła specjalisty. A jest to, zdaje mi się dosyć tutaj powszechne. Skutki tego sa opłakane.

pozdrawiam

bum

Napisałem o normalności w wymiarze społecznym. To oznacza np. że:

- ludzie nie biegają z namiotem pod pałacem prezydenckim,

- nie twierdzą w większości, że byli porwani przez Kosmitów,

- nie negują wszelakich praw, nie mając na to dowodów.

- ...

:)

Ten ostatni podpunkt to musiałeś dodać..

:)

 

Właśnie owa normalność w wymiarze społecznym to ciekawe zagadnienie.

Normalność jest tedy pełną i niezakłóconą funkcjonalnością w układzie, zakrzepłą w niemal niezmienną sekwencyjność działań i towarzyszących im ścieżek myślowych. I jedne i drugie zdeterminowane są praktyką życia wśród ludzi. Człowiek normalny ma zanikać w społecznym działaniu i poręczności jak ów słynny heideggerowski młotek, co póki tłucze sprawnie gwoździowe łby ukrywa się bezpiecznie w byciu posługującej się nim ręki. Społeczeństwo zaś działa tym sprawniej im mniej cech osobowych — poza wyznaczoną funkcją - jednostka objawia. By ową deindywidualizację osiągnąć winno się żyć (lub przynajmniej chcieć żyć) wplecionym w złożoną tkankę społecznych mitów i stereotypów. Warunkiem minimalnym sukcesu będzie życzliwy posłuch tym ostatnim udzielany. Stąd też normalność wyraża się i realizuje w naśladownictwie innych, tych innych, którzy stanowią większość, przytłaczającą choć niewidoczną masę, o rysach objawiających się — niczym pismo sympatycznego atramentu — dopiero w niezliczonych badaniach opinii społecznej, pozwalających wyłonić się obrazowi społecznego Antrophosa. Karmiące się tymi badaniami media przydają temu szkieletowi mięsa konkretnej naoczności, a także powabu i atrakcyjności niezbędnych by normalność wdrożyć i umocnić. Ta ostatnia ma być ciepła i zachęcająca, ma być rozkoszą identyfikacji z bytem większym i mocniejszym niż krucha i pusta osobność. Oto o zaranku — jak wszyscy niezaburzeni — zmierzamy do pracy w tramwajowym tłoku lub ulicznym korku. Pracujemy ciężko by zarobić i ubarwić szary świat, obwiesić go ozdobami, nasycić nowością, która wyprzedza nas zawsze o krok. Oto w powolnym kondukcie zmierzamy ku bramom cmentarnym, gdy przychodzi 1 listopada — w tym bowiem dniu ma skroplić się refleksja o przemijaniu i tylko w tym dniu spiker mówi, że nie tylko w tym dniu winniśmy pamiętać o tych, którzy — jak się to ładnie mówi — „odeszli". Oto ruszamy do urn wyborczych by pokierować swym losem, choć jeszcze się taki nie narodził co by pokierować losem mógł i umiał. Oto rodzinnie zasiadamy przy wigilijnym stole dzieląc się opłatkiem, choć w boską transsubstancję nijak już nie wierzymy — podobnie jak magiczną moc życzeń. Inwestujemy gdy mówią, że trzeba inwestować. Ubezpieczamy, co trzeba ubezpieczyć, nie chcąc przy tym rozważać faktu, że największa wypłata tkwić będzie w ściśniętych pośmiertnie szczękach naszych własnych zwłok. Bawimy się wieczorami (i koniecznie w Sylwestra, dobrze byłoby również w karnawał), bo trzeba się człowiekowi zabawić lub oglądamy film oznaczony w programie czterema gwiazdkami (bądź przynajmniej staramy się go oglądać, jako że czterogwiazdkowe produkcje są często po prostu nudne i wydumane — jeśli zaś ambitne oglądanie się nie uda ochoczo i z ulgą powracamy do konsumpcji jakiegoś kiczu). Raczej pijemy alkohol niż, na przykład, palimy trawę. Robimy badania profilaktyczne, leczymy się, zapobiegawczo, przyjmujemy witaminy i mikroelementy. Oto chętnie ulegamy modom i trendom, zamieniając wciąż starsze na nowsze, gorsze na lepsze — by z normalności przez swą opieszałość nie wypaść. Odpoczywamy w sklepach, kupując (jakieś dobre tam bowiem światło — rzecz cenna w północnym kraju) lub na łonie natury, bo — jak to z łonem bywa — przyjemnym i miłym dla oka się zdaje. Staramy się dobrze wyglądać, to bardzo ważne: nie mieć zmarszczek, podpuchniętych lub sinych oczu, zębów żółtych od papierosów, zgarbionych pleców, odbarwień na skórze, wystającego brzucha, obwisłych piersi, owłosionych nóg i bikini, nieświeżego oddechu, łupieżu, grzybicy stóp, plam na skórze, cienkich rzęs, bladych ust i brwi gęstych jak krzaki tarniny. Nie nosimy spranych ubrań, nie dajemy w mordę choć ona sama wydaje się o to upraszać. Legalizujemy związki i dochody, płacimy podatki i rachunki. Staramy się być tolerancyjni i wyrozumiali, bo wartości te sygnują cywilizowanego człowieka. Trzymamy fason, zachowujemy twarz, w miarę możności pilnujemy by także inni ją zachowali. Pokazujemy, żeśmy inni niż wszyscy — wszak wszyscy tak robią. Gdy własna nasza inność dokucza maszerujemy do psychiatry. Kpimy ze schematyczności zachowań, bo znakiem rozumu jest z niej kpić. Kpimy też ze swego kpienia, bo tworzenie metapoziomów dobrze służy ironii, pocieszycielce wyjałowionych i zdezorientowanych Nienawidzimy miernoty polityków i społeczeństwa. A przy tym mowy używamy grzecznej, uprzejmej zgadzając się z rozmówcą nawet wówczas gdy kompletnym głąbem, plotącym od rzeczy się wydaje. Nie poruszamy tematów trudnych, niewdzięcznych. Szanujemy intymność i prywatność drugiego i nie zadajemy osobistych pytań — choć te często są najbardziej interesujące. Nie mówimy także jak naprawdę wygląda — w mowie naszej wygląda zawsze dobrze. Panujemy nad swym ciałem i wzrokiem: nie puszczamy wiatrów, nie gapimy się, nie dotykamy czego dotykać nie wolno, nie machamy rękami, nie plujemy na chodnik, nie robimy głupich min, nie zgrzytamy komicznie zębami. Jesteśmy przewidywalni i obliczalni, bo tylko tacy ludzie wśród innych mają przyszłość. Tak rodzą się socjoekstazy pożyczonej tożsamości, socjoekstazy normalności.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Nie chcę być normalny!

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Człowiek może być dobry, uczciwy ale i tak ilość ludzi na jego pogrzebie zależy od pogody...

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.