Skocz do zawartości
IGNORED

Fascynacje jazzowe


Rekomendowane odpowiedzi

23 godziny temu, Adi777 napisał:

"The Quest"

... i 'Where' Rona Cartera. 'The Quest' i 'Where', to taka nierozłączna para płytowa. Lubię Waldrona - nagrał znakomite płyty i pojawiał się na znakomitych nagraniach innych figur - 'After Hours', 'Olio', 'Interplay For 2 Trumpets And 2 Tenors', 'Wheelin & Dealin', 'Just Wailin', 'Coolin'... czyli w zasadzie pierwsze rzeczy z 'niepoliczalnej' dyskografii, przeszły do historii jazzu i obowiązkowych lektur jazzowych, zamykając jednocześnie dekadę lat 50-tych. Do najważniejszych płyt Waldrona zaliczam...??? Chyba te co mam, ponieważ wybór jego płyt był zawsze świadomy. Dość póżno poznałem muzykę Waldrona, ale od razu coś zaiskrzyło, a iskrzyło akustycznie z 'Mal/4: Trio, i było to pewnie pod koniec lat 90-tych, a może i początek Millenium. Tak, zaczynałem słuchać jazzu od akustycznego grania, i to akustyczne granie zostało we mnie - najbardziej cenię grę na akustycznych instrumentach. Szkołę elektryczną zostawiłem w poprzednim stuleciu, ale nie powiem 'nie' - bo przecież też są jazdy nieziemskie na elektrykach, jednakże akustycznie granie idzie w pochodzie moich smaków zawsze pierwsze.

Waldron miał znakomity i oparty o żródło 'background', był wszechstronny i potrafił się odnależć w każym stylu - w zasadzie w jego dyskografii jest 'wszystko', co oczywiście nie oznacza z automatu, że wszystko jest potrzebne, bo wiadomo z góry, że przy dużych ilościach zawsze się jakiś bubel trafi. W każdym razie, tak czy siak, Mal Waldron figurą mocną jest i zawsze trzeba mieć świadomość, że był aktywny przez ponad pięć dekad i działał w przestrzeni tradycji bopu, free/avant i fusion, pozostawiając po sobie ogromny dorobek płytowy. Do obowiązkowych lektur tradycyjnych trzeba dołożyć trzy klasyki, czyli 'The Dealers', 'Body & Soul' Donalda Byrda i 'Left Alone'.

Co dalej? Dalej, to wiadomo: Enja Records, Black Saint/Soul Note i pojedyncze rzeczy z innych wydawnictw.  Enja Records oferuje dużo fantastycznych i wartościowych nagrań Waldrona, podobnie jak i Black Saint/Soul Note, których to płyt z włoskiej wytwórni nie jest aż tak dużo, więc można się pokusić o komplet nagrań zawarty w dwóch boxach z CAM Jazz i jest pozamiatane do zera w kwestii słonecznej Italii.

Mal Waldron był zaraz obok Steve Lacy jednym z glównych interpretatorów Monka i zakładam, że ten fakt jest oczywisty i natychmiast kojarzony wśród fanów nie tylko Waldrona, ale i z punktu widzenia całej historii jazzu.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) IMG_5018.thumb.jpg.3262dd7829393a8f627a8f6771177b30.jpgIMG_5019.thumb.jpg.888877899bec80044801908867bee708.jpgIMG_5020.thumb.jpg.e49f45eb254ab574b1072be7fef9c090.jpgIMG_5023.thumb.jpg.78c7ae7a3d960ffa266d19dc7e6a85ed.jpgIMG_5026.thumb.jpg.6e6b0404b2ec28511399b6d84a329c26.jpg

IMG_5027.thumb.jpg.8ffe4f6914e14f1c8fde16872029465f.jpgIMG_5028.thumb.jpg.d506b9246d90262f7149ad84a182f601.jpg

 

 

W sensie komercyjnym, płyta 'Super Quartet' z Evidence Record jest moją najdroższą płytą w jakiejkolwiek kategorii - jest niekwestionowanym liderem. Kosztowała mnie 527 dolarów amerykańskich w 2014 roku... 😉

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) Edytowane przez Chicago
Edyt Techniczny

Parker's Mood

... co w ECM w drugim sezonie? Też dużo i na początek kolejna trylogia, tym razem od Dunki Mazurowej, czyli od fantastycznej Marilyn Mazur - artystki, aranżerki, kompozytorki, perkusistki i percussion girl - girl złożonej z genów Dunki, Polki, Amerykanki i Afrykanki... trochę białej, trochę czarnej, trochę gorącej, trochę chłodnej... I tylko taka kobieta może robić taką muzykę jaką robi - Miles ją natychmiast zauważył i dobrze o niej mówił. Ja też dobrze o niej mówię i zawsze dobrze mówiłem - lubię i cenię i jej muzykę i ją samą. I tu mamy dokładnie to o czym mówię, a mówię, że grasz taką muzykę jakim jesteś i jak wyglądasz. Więc kolejna wartościowa trylogia z ECM i tryskająca w tej trylogii hi-endowa jakość nagrania z płyty 'Elixir' z 2008 roku z Janem Garbarkiem w duecie. Żeby zapełnić kwadrat, dorzuciłem sztukę Marilyn Mazur z duńskiej prze-wytwórni Decapo - płytka 'Jordsange/Earth Song' z 2000 roku była moim pierwszym zetknięciem z Marilyn Mazur i powiem, że do dziś jest to jazda, która robi na mnie wrażenie. Oczywiście rzeczy ze Stunt też cenię, bo to są bardzo dobre rzeczy. Moja ostatnia płyta z Marilyn Mazur, to 'ReWrite of Spring' z udziałem Davida Liebmana i zdecydowanie słabsza, chyba najświeższa rzecz pod jej własnym nazwiskiem - 'Live Reflections' z 2020.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Piąta pozycja z mojego TOP 10 ECM

JACK DEJOHNETTE - New Directions [1978] 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
50 minut temu, mdavis napisał:

Piąta pozycja z mojego TOP 10 ECM

JACK DEJOHNETTE - New Directions [1978] 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Dużo dejohnetta u Ciebie . Grasz na bebnach?😀

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
6 minut temu, aryman napisał:

Dużo dejohnetta u Ciebie . Grasz na bebnach?😀

Oczywiście, że NIE 😈 Uwielbiam w jazzie brzmienie bębnów oraz gitary basowej. W szczególności okres lata 70-te i 80-te. Jest trochę z tego okresu świetnych basistów i perkusistów 👌

Edytowane przez mdavis
51 minut temu, mdavis napisał:

Oczywiście, że NIE 😈 Uwielbiam w jazzie brzmienie bębnów oraz gitary basowej. W szczególności okres lata 70-te i 80-te. Jest trochę z tego okresu świetnych basistów i perkusistów 👌

To prawda. Kilku niezlych  zawodników sie wtedy muzycznie narodziło się 😀

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
 

Szczera rekomendacja… jak dla mnie rewelacyjna płyta. Przesłuchałem na tidalu i szukam na cd.

Skład :

François MOUTIN - double bass
Jowee OMICIL - saxophones, clarinet
Louis MOUTIN - drums

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Szósta płyta z mojego TOP 10 ECM

CHICK COREA - Return To Forever [1972]

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

ECM - TOP 10 (7)

Przejmuję pałeczkę od kolegi mdavis. U mnie to jeden z pewniaków.

Chick Corea - Return To Forever (1972)

Z pewnością to jedna z wizytówek wytwórni Manfreda Eichera. Nie mogło jej zabraknąć w moim zestawieniu. Rok 1972 przyniósł istotne zmiany w twórczości Chicka Corei. Oto nagle porzuca eksperymenty z free jazzem i „poważną” awangardą i zwraca się w stronę muzyki bardziej komunikatywnej. Skąd taka nagła wolta? Przyczyn było co najmniej kilka. Brak sukcesów i niezrozumienie, z jaką spotykała się twórczość Circle, zmiany na rynku muzycznym, rosnąca popularność fusion, głębsze zainteresowanie scjentologią i związana z tym zmiana filozofii życiowej.

Pianista tworzy nowy zespół, który szybko staje się prawdziwym objawieniem na scenie jazzowej. Większość krytyków za najlepsze wcielenie Return To Forever uważa właśnie ten oryginalny skład. Corea niczym Miles bezbłędnie dobrał sobie towarzystwo w czasie swojej kolejnej muzycznej odysei. Saksofonista Joe Farrell nigdy wcześniej, ani później nie był tak kreatywny i przekonywujący, Airto Moreira jeszcze raz potwierdził, że jest oryginalnym i wszechstronnym perkusistą, wielkim odkryciem okazał się młody kontrabasista Stanley Clarke,. Dopełnieniem tego zgranego kolektywu była Flora Purim, która, podobnie jak jej mąż Airto Moreira, wniosła do muzyki latynoski koloryt. W swoich ekspresyjnych wokalizach w pełni potwierdziła, że potrafi umiejętnie wykorzystywać swoje ogromne możliwości wokalne (sześciooktawowy głos!). Bodaj najlepiej słychać to w otwierającej album kompozycji tytułowej. Powstał frapujący melanż canto flamenco, elementów muzyki latynoskiej i jazzu nowoczesnego. Muzyka była delikatna, czasami wręcz eteryczna, uwagę przykuwała atrakcyjna linia melodyczna oraz specyficzna kolorystyka (duża w tym zasługa Airto Moreiry i jego przeszkadzajek). W repertuarze płyty dominują rozbudowane kompozycje - dwunastominutowy tytułowy opener oraz zajmujący całą drugą stronę płyty winylowej Sometime Ago-La Fiesta. Ten ostatni szybko stał się jazzowym standardem. To wyjątkowo szczęśliwy przykład syntezy muzyki andaluzyjskiej, latynoskiej i jazzowej, przybierając w rezultacie postać oryginalnej odmiany fusion. Ciekawym przykładem jazzowej kameralistyki jest Crystal Silence - subtelny duet saksofonu sopranowego i elektrycznego fortepianu, czasami delikatnie wspomagany przez perkusjonalia Moreiry.

Z wieloma płytami z obszaru jazzu elektrycznego czas nie obszedł się zbyt łaskawie. W przypadku tego wydawnictwa jest inaczej. Nadal brzmi świeżo i zachwycająco, ujmuje radością wspólnego muzykowania. Po rozpadzie kwintetu powstanie inna inkarnacje tego bandu, który zbliży się bardziej do jazz-rocka (Hymn Of The Seventh Galaxy). Będzie to już muzyka w całości instrumentalna, początkowo nie wolna od wpływów Mahavishnu Orchestra.

Z kolei moja najważniejsza ECMowska jazda z Chickiem Corea, to 'Piano Impro' V.1 i V.2, 'Circle' i 'A.R.C.'  - generalnie wszystko Chicka Corei z ECM jest dobre lub bardzo dobre, a już na pewno warte poznania, tym bardziej, że nie ma tego aż tak dużo - 15 płyt, to raczej nie jest jakaś ogromna ilość, jak chociażby w przypadku Garbarka, nie wspominając już o 'Największym' i Najważniejszym filarze wytwórni. Podsumowując mój króciutki wywód, albo wzwód, to rzeczy Chicka Corei z ECM zawsze kochałem, kocham i będę kochał - ale trzeba mieć świadomość, że są i inne ciekawe rzeczy CC, na przykład z Blue Note lub z jego własnej wytwórni, w której mógł przecież bez skrępowania i jakiejkolwiek presji nagrywać co chciał i z kim chciał.

Gdyby nie Forum, to nie wiem kiedy bym wrócił do tych wszystkich ECMowskich historii - dobrze, że jesteście 👍🎷

Poniższa kolekcja prawie wyczerpuje temat Chicka Corea z ECM - te rzeczy są niezniszczalne i czas ich nie rusza, chociaż muszę przyznać szczerze, że nie jestem jakimś wielkim fanem RtF, ale to są przecież indywidualne smaki, więc dotyczące strefy subiektywnej i własnego feelingu muzycznego.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) IMG_5032.thumb.jpg.33053839dc58b2071761da316afb5d0b.jpgIMG_5035.thumb.jpg.534c5ddf0a82dafd2cc9daeff75544f1.jpg

 

 

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

3 godziny temu, mahavishnuu napisał:

ECM - TOP 10 (7)

Przejmuję pałeczkę od kolegi mdavis. U mnie to jeden z pewniaków.

Chick Corea - Return To Forever (1972)

Tak z ciekawości, co wolisz, debiut Return to Forever czy Weather Report? Czy może stawiasz między nimi znak równości? 😉

1 godzinę temu, Chicago napisał:

ale trzeba mieć świadomość, że są i inne ciekawe rzeczy CC

Mad Hatter 😜

11 minut temu, Adi777 napisał:

debiut Return to Forever czy Weather Report?

Nie wiem czy można porównać, bo muzyka jest inna.
Ja nie potrafię wskazać faworyta. Obydwie bardzo lubię i do każdej z nich wracam.

4 godziny temu, mahavishnuu napisał:

Po rozpadzie kwintetu powstanie inna inkarnacje tego bandu, który zbliży się bardziej do jazz-rocka (Hymn Of The Seventh Galaxy). Będzie to już muzyka w całości instrumentalna, początkowo nie wolna od wpływów Mahavishnu Orchestra.

Ta płyta jest bardzo dobra pod względem muzycznym i stylistycznym. Cały skład muzyków nieźle pomyka w utworach muzycznych na tej płycie. Jest doby bas, bębny, klawisze i gitara elektryczna. Poezja dla uszu. Oczywiście jak, ktoś lubi taką muzykę, a ja uwielbiam 👌

Skład muzyków na tej płycie: Return To Forever - Hymn of the Seventh Galaxy 1973 

 Chick Corea(p),Bill Connors(g),Stanley Clarke(b),Lenny White(d).

Godzinę temu, Adi777 napisał:

Tak z ciekawości, co wolisz, debiut Return to Forever czy Weather Report? Czy może stawiasz między nimi znak równości? 😉

Gdybyś mnie zapytał 20 lub 10 lat temu, bez wahania wskazałbym „Return To Forever”. Teraz za chińskiego Boga nie potrafiłbym wybrać.

 

Wracając jeszcze do Circle. Warto wspomnieć o dwóch albumach tej znakomitej formacji. Jak dla mnie, obok Paris-Concert (1971), to najwybitniejsze osiągnięcia zespołu.

 

Chick Corea/Circle – Circulus (nagrany – 1970, wydany - 1978)

W 1978 roku Blue Note serwuje fanom artysty kolejną niespodziankę. Na rynek trafia dwupłytowe wydawnictwo Circulus. Tym razem niemal w całości wypełnione utworami Circle. Wyjątkiem jest strona pierwsza, na której pojawia się trio Corea-Holland-Altschul. Drone to zdecydowanie jeden z najjaśniejszych punktów w tym zestawie. Mało tego, wydaje się jednym z ciekawszych dokonań Corei w jego „awangardowym” okresie. To, bagatela, ponad 22 minuty muzyki. Uwagę przykuwa przede wszystkim długie solo fortepianowe. Pomimo swojego improwizatorskiego charakteru jest znakomicie wyważone. Zrazu delikatne, wyciszone, stopniowo coraz bardziej dynamiczne, by w kulminacyjnym momencie przeobrazić się w prawdziwą burzę dźwięków. Corea śmiało wykracza poza system dur-moll, eksperymentuje z dwunastotonowością. Robi to w sposób bardzo swobodny, dlatego nie musi się jednoznacznie kojarzyć z schönbergowską dodekafonią. Corea lubował się w eksperymentach z różnymi skalami, przekształcał je, starał się tworzyć własne warianty. Po solówce Hollanda na kontrabasie do głosu ponownie dochodzi pianista. Tym razem jego gra jest jeszcze bardziej radykalna, pojawiają się skojarzenia z twórczością Johna Cage'a i darmsztadzką awangardą.

Stronę drugą, trzecią i większość czwartej wypełniły trzy rozbudowane kompozycje: Quartet Piece No. 1, Quartet Piece No. 2 i Quartet Piece No. 3. Wszystkie oparte są na totalnej improwizacji. Bodaj najciekawszy jest pierwszy z nich. Ponad szesnastominutowy „poemat dźwiękowy”, w którym nie uświadczymy żadnej logicznej formy i melodii. Dzięki niekonwencjonalnej artykulacji muzykom udaje się wyczarować dość osobliwy świat barw. To bodaj najciekawszy przykład jazzowej odmiany muzyki sonorystycznej w dorobku zespołu. Podobny koncept pojawia się w dwóch kolejnych utworach. Quartet Piece No. 2 wypada najsłabiej, z kolei Quartet Piece No. 3 jest dość nierówny, fragmenty nieco nużące przeplatane są wręcz frapującymi. Zamykający to wydawnictwo Percussion Piece ponownie jest niestandardowy. Cała czwórka gra w nim tylko na przeróżnych instrumentach perkusyjnych (m.in. pojawia się marimba, wibrafon). Największy nacisk położono znowu na subtelną grę barw. Circulus zawiera bodaj najbardziej interesujące studyjne dokonania Circle. Dla fanów kwartetu to z pewnością jazda obowiązkowa. Jednocześnie trzeba podkreślić, że mamy tu do czynienia z muzyką niezwykle trudną w odbiorze. Na pewno nie jest to pozycja, od której powinno się zaczynać znajomość z twórczością Corei.


 

Circle - Circle - 1 Live In German Concert (1971)

Oficjalnie wydano dwa albumy będące zapisem koncertów Circle. Pierwszy w 1971 roku wydał japoński oddział CBS. Płyta ukazała się tylko w Kraju Kwitnącej Wiśni. Jazz cieszył się tam dużą popularnością, nawet na bardziej eksperymentalne odmiany tego gatunku było zapotrzebowanie. Circle - 1 Live In German Concert zawierał nagrania pochodzące z występu, który miał miejsce w Niemczech Zachodnich (na płycie nie podano miasta) 28 listopada 1970 roku. Na stronie pierwszej znalazły się połączone w jedną całość Medley: Toy Room/O And A. To blisko trzydzieści minut improwizacji. Wyróżnia się pierwsza część kompozycji, która zresztą bardzo często gościła w repertuarze koncertowym. Drugą stronę wypełnił w całości standard z lat 30. There Is No Greater Love. Nie ma tu jednak mowy o staroświeckim podejściu do idiomu jazzowego. Popularny temat muzycy przeobrazili w ponad dwudziestominutową kompozycję. Bodaj najbardziej „kłóci się” z tradycją Anthony Braxton, którego ostre saksofonowe przedęcia i skoki rejestrowe pchają mocno utwór w stronę free jazzu. Jeśli komuś przypadł do gustu Paris-Concert (kłania się choćby kolega Chicago, który wyrażał się o nim z uznaniem), warto również dotrzeć do tego wydawnictwa. Niestety, może być to mocno utrudnione. Do tej pory nie doczekaliśmy się kompaktowego wznowienia.

Na przełomie lat 60. i 70. Chick Corea grając na żywo z Milesem Davisem bardzo często korzystał z elektrycznego fortepianu. Inaczej było w przypadku Circle - odkładał na bok całą elektronikę i grał tylko na fortepianie akustycznym. Często traktował go w sposób totalny. Stosował bogatą artykulację, grał nie tylko na klawiaturze, ale także wydobywał dźwięki z pudła rezonansowego uderzając w struny. Jego pasja w poszukiwaniu nowych brzmień do dzisiaj może zaintrygować słuchaczy, dostarczając wielu ciekawych wrażeń estetycznych. W owym czasie był zafascynowany twórczością Stockhausena (cykl Klavierstücke), Pierre'a Bouleza (sonaty fortepianowe) i Johna Cage'a (utwory na fortepian preparowany). Koncerty Circle były dość specyficzne. Muzycy wychodząc na scenę nie mieli przygotowanych utworów. Nie było mowy o tym, aby ćwiczyli je wcześniej, bowiem nastawiali się na totalną improwizację. Mało tego, starali się nawet nie dyskutować o ich ogólnym zarysie formalnym, nie analizowali, jaka powinna być ich stylistyka. Ważne było spontaniczne podejście do aktu tworzenia i wzajemna inspiracja.

Z Blue Note Records, oprócz wspomnianego przez mahavishnuu 'Circulus', mamy jeszcze 'Early Circle' i 'Circling In' w japońskim wydaniu w wersji SHMCD, podobnie zresztą jak i w przypadku 'Circulus'. Natomiast niemiecki koncert, na płycie jako 'Circle 1' (Live In Germany Concert), oraz studyjna sesja z NYC jako 'Circle 2' (Gathering), ukazały się na CD, ale tylko w japońskiej wersji ze Stretch Records, czyli własnej wytwórni CC - już wspominałem o tym kilka postów wcześniej. Więc realnie te płytki są na CD, ale z dostępnością za stan 'mint' za jakąś rozsądną kasę, już tak wesoło nie jest.

... no i z ECM, to oczywiście 'A.R.C.' - to też 'Circle', ale w trio, bez dęciaków - nagrana półtora miesiąca przed paryskim koncertem

Parker's Mood

Siódma płyta z TOP 10 ECM

Priester Julian - Love Love [1974] 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

PS. Podziękowania dla kolegi mahavishnuu za informacje na forum o tej pozycji płytowej. 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
13 godzin temu, Adi777 napisał:

Tak z ciekawości, co wolisz, debiut Return to Forever czy Weather Report? Czy może stawiasz między nimi znak równości? 😉

nie pytany ale za to bez wahania - Weather Report 😎

Polski akcent w ECM - Tomasz Stańko, Marcin Wasilewski Trio, Maciej Obara, Dominik Wania. Oprócz tego, polski ślad występuje na dwóch pierwszych płytach Manu Katche i na pojedynczych nagraniach Edwarda Vesali ('Satu', 1977), oraz Gary Peacocka ('Voice From The Past', 1982). 'Voice From The Past'  dołączyła do grupy płyt nieosiągalnych - od kilku lat nie pojawia się w sprzedaży nigdzie, i co najgorsze, ja tej płyty nie mam, ale szukam i poszukuję.

Dla zapełnienia kwadratu Manu Katche, dołożylem mocno popularną płytkę 'Khmer' Nilsa Pettera Molvaera (1997).

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) IMG_5043.thumb.jpg.817108d84434c58d0a7f0b60bd3e6fb2.jpgIMG_5046.thumb.jpg.311cbcea5849e0efe735df6aa81cca81.jpgIMG_5064.thumb.jpg.f466f9b6a988dff00933ceb7497d7745.jpgIMG_5066.thumb.jpg.23c41524416dabc7a44eda6eeef7ab26.jpgIMG_5077.thumb.jpg.900263f64400336f4b28c3431ddfc28a.jpg

 

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

Długo polowałem na „ voice from the past” w wersji cd i się udało, i to w całkiem przyzwoitych pieniądzach, i bdb stanie. Tobie też Chicago życzę udanych łowów. Teraz dostępna tylko na winylu.

25 minut temu, tied napisał:

Długo polowałem na „ voice from the past” w wersji cd i się udało, i to w całkiem przyzwoitych pieniądzach, i bdb stanie. Tobie też Chicago życzę udanych łowów. Teraz dostępna tylko na winylu.

CD 'Voice From The Past' pojawiła się na Discogs kilka miesięcy temu, ale niestety nie była to płyta w stanie 'mint', a mnie tylko takie 'stany' interesują...

Parker's Mood

Jak pojawił się Tomasz Stańko, to nie może zabraknąć Enrico Rava. Dwie kolejne i charakterystyczne postacie związane z wytwórnią 'na stałe' - nawet nie wiem, czy tych wybranych artystów obowiązywały jakieś zobowiązania nagraniowe względem firmy - myślę, że jak mieli pomysł na kolejne nagrania, to po prostu byli poza kolejką i studia ECM były zawsze dla nich otwarte. Tak jak Green Mill dla Grażynki Auguścik - drzwi klubu były i są zawsze otwarte dla Grażyny, a nie każdy może tam zagrać, jak i nie dla każdego drzwi są tam otwarte. Trzeba mieć zasługi!

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) IMG_5050.thumb.jpg.b4b7880661c8d65985e17f65dccb1351.jpgIMG_5052.thumb.jpg.23ca4e26a6843c2a4aa7115a0265c57c.jpg

Kiedyś kompletowałem dyskografię Enrico Rava z ECM, ale w którymś momencie stanąłem i już do niego nie powróciłem. Zostało mi siedem płyt do ECMowskiego kompletu Ravy i być może wrócę jeszcze do tematu, bo to jednak i historia, i poważny ślad w wytwórni, i jakby nie spojrzeć i nie posłuchać, bardzo dobra muzyka.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Parker's Mood

20 godzin temu, Chicago napisał:

Natomiast niemiecki koncert, na płycie jako 'Circle 1' (Live In Germany Concert), oraz studyjna sesja z NYC jako 'Circle 2' (Gathering), ukazały się na CD, ale tylko w japońskiej wersji ze Stretch Records, czyli własnej wytwórni CCż 'Circle'

Jeśli chodzi o niemiecki koncert Circle, to w błąd wprowadził mnie RYM. Swoją drogą, nie po raz pierwszy. U nich wygląda to tak:

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Bardziej solidny jest discogs – tam można znaleźć informacje na temat kompaktowych wznowień:

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 


 

ECM – TOP 10 (8)


John Abercrombie - Timeless (1975)

Gdy Abercrombie przystępował do nagrania pierwszego albumu solowego miał już niespełna trzydzieści lat. Wcześniej udzielał się przede wszystkim jako muzyk sesyjny. Współpracował z prominentnymi postaciami na jazzowej scenie, reprezentującymi różne oblicza stylistyczne tego gatunku (Jack DeJohnette, Enrico Rava, Billy Cobham, Gil Evans). Przełomowa okazała się propozycja Manfreda Eichera, który chciał, aby nagrał swój album autorski w jego wytwórni. Gitarzysta zaprasza do studia muzyków, z którymi wcześniej przyszło mu już pracować. Tym samym powstaje intrygujące trio: John Abercrombie (gitary), Jan Hammer (instrumenty klawiszowe) i Jack DeJohnette (perkusja). Idea grania w klasycznym jazzowym triu była mu bardzo bliska już w latach 60. Słychać to zresztą na Timeless, który zdaje się łączyć konwencję mainstreamowego jazzu z poprzedniej dekady, czasami nawet jeszcze bardziej odległego w czasie, z nowymi trendami, przenikającymi muzykę jazzową w latach 70. Doskonałą egzemplifikacją tej tendencji jest otwierający album Lungs. Na początku słyszymy klasyczny bopowy groove, organy Hammonda, jednak partie instrumentalne nieodparcie kojarzą się już z najnowszymi czasami. Charakterystyczne krótkie dialogi i „pojedynki” klawiszowo-gitarowe, brzmienia Mini Mooga to już typowe zagrywki dla Mahavishnu Orchestra. Skojarzeń z bandem McLaughlina trudno uniknąć. Obecność Jana Hammera i jego od razu rozpoznawalny styl gry robią jednak swoje. Abercrombie w czasie, gdy zapuszcza się w jazz-rockowe rejony także przypomina nieco stylem gry lidera Mahavishnu Orchestra. Generalnie rzecz biorąc słychać jednak wyraźnie, że Abercrombie systematycznie buduje swój własny gitarowy świat dźwięków. Potwierdzeniem tego będą jego następne projekty solowe, na których jego gra będzie jeszcze bardziej „ECM-owska”. Na Timeless najbardziej zbliżył się do konwencji jazz-rocka, choć warto zauważyć, że spora część płyty mocno odbiega od takiego paradygmatu. Love Song i Remembering to piękne przykłady akustycznej kameralistyki, momentami mocno klasycyzujące. Bodaj najbardziej zanurzony w tradycji jest Ralph's Piano Waltz. Abercrombie świetnie czuje się zarówno w wysublimowanym duecie gitarowo-fortepianowym, jak i w niezwykle ekspresyjnych partiach, by wymienić tylko intrygujący Red And Orange. Zamykający album utwór tytułowy to popis inwencji improwizatorskiej gitarzysty. Rzadkiej urody to kompozycja - zniewala specyficznym klimatem, wysublimowaną tkanką brzmieniową i urokliwą melodyką. Na Timeless Abercrombie udatnie połączył tradycję z nowoczesnością. Jeszcze raz potwierdził, że jest muzykiem niezwykle wrażliwym i wszechstronnym. Jego nawiązania do jazz-rocka są naturalne, nie ma mowy o koniunkturalizmie. Timeless zawiera zresztą zbyt wyrafinowaną muzykę, aby mogła liczyć na masowy poklask.

 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Godzinę temu, Chicago napisał:

Jak pojawił się Tomasz Stańko, to nie może zabraknąć Enrico Rava

Ha, też ich zawsze łączę. Jak słucham jednego, to przychodzi mi na myśl drugi.
W sumie to nic dziwnego, bo to wybitni jazzowi trębacze, a w Europie chyba nie ma od nich bardziej znanych.

Edytowane przez soundchaser
2 godziny temu, Adi777 napisał:

U mnie też Weather Report bez większej rozkminy 😉

Adi, tu się podśmiewasz ale ironia nie jest tutaj zabroniona 😊 Wiadomo, że nie znosisz Weather Report. Jednak zostawmy to.

Kiedyś usilnie polowałem na Return to Forever. Cena płyty wydawała mi się za wysoka. I nie żałuję, że sobie tą pozycję odpuściłem. Umyśliłem sobie wtedy, że zbiorę wszystkie 100 płyt z listy Jazzwise, tych " które wstrząsnęły Światem". Teraz już nie mam i nie będę miał takiego ciśnienia. Gust mi się określił i zdefiniował precyzyjniej. Uważam, że Chick Corea ma ciekawsze pozycje w swoim portfolio. 

Ja bym też tej płyty nie wymieniał w najlepszych z katalogu ECM.

Nie wtrącałem się i nie wtrącam w dyskusję o płytach ECM bo z jednej strony każdy miłośnik dobrej muzyki nie pogardzi żadną pozycją tej wytwórni. Realizacja tych krążków jest znakomita a tytuły i twórcy wyjątkowi.

Z drugiej strony ECM to edytorska nuda ( co przyznam nie jest najważniejsze) i po pewnym czasie możemy zaśpiewać "Ale to już było". 

W czasach, gdy płyty odchodzą do lamusa, zmienia się nawet sprzęt audiofilski ( przykład to Audiolab Omnia) i przechodzi się na streaming, tylko najlepiej wydane płyty będą się sprzedawały. A i to w ograniczonym zakresie.

Kupiłem ( obiecywałem Ci to Adi) płytę polecana przez Marka tutaj wcześniej, Cecil Taylor " Music from Two Continents". Owszem muzyka ciekawa, wciągająca chociaż to rasowe free. Realizacja dźwięku wzorowa.

Jednak opakowanie tej historycznej bądź co bądź płyty jest szokująco badziewiaste. Kompletnie tego nie rozumiem. To płyta tylko i wyłącznie dla koneserów ale wydać ją w kartonowej kopercie, gdzie musisz ją wyciągać na siłę paluchami ?!!!. Skandal. I za to 53 złote. No sorry... Chyba coraz bardziej będę się na streaming przestawiał.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
6 minut temu, Lech W napisał:

No sorry... Chyba coraz bardziej będę się na streaming przestawiał.

Tylko nie to. 🙂 Większość osób przechodzi na streaming i tego typu rzeczy. Konsekwentnie zostaję przy płytach CD.

PS. Co do streamingu, to jedynie mogę posłuchać płyty przed zakupem, czy muzyka i brzmienie mi odpowiada.

Zakup finalnej muzyki to już płyta w wersji CD 👌

11 minut temu, Lech W napisał:

Wiadomo, że nie znosisz Weather Report.

🤨

Godzinę temu, mahavishnuu napisał:

Zamykający album utwór tytułowy to popis inwencji improwizatorskiej gitarzysty. Rzadkiej urody to kompozycja - zniewala specyficznym klimatem, wysublimowaną tkanką brzmieniową i urokliwą melodyką.

Oj tak, cudowny utwór 😍

Leszku, nie lubię Heavy Weather, a nie Weather Report 😉

Hehe, co za zbieg okoliczności. Na tym drugim forum akurat pisałem o słuchanych przeze mnie płytach Weather Report. Wspomniałem, niezbyt pozytywnie właśnie o Heavy Weather, i cóż, nie dorosłem do tej muzyki, jestem ponadto arogantem i ignorantem, i w ogóle powinienem się ugryźć w język 🤣

Gość 3monts

(Konto usunięte)
9 minut temu, Lech W napisał:

 Gust mi się określił i zdefiniował precyzyjniej

Zazdraszczam. Czytam i słucham płyt o których piszecie, mam chyba większość z nich, ale nie byłbym w stanie wybrać 10 🙁 Moje zauroczenie jazzem to max 4-5 lat , wiec chłonę to wszystko co Wy już dawno słuchaliście, poznaliście i ustawiliście w szeregu. 

13 minut temu, mdavis napisał:

Tylko nie to. 🙂 Większość osób przechodzi na streaming i tego typu rzeczy. Konsekwentnie zostaję przy płytach CD.

PS. Co do streamingu, to jedynie mogę posłuchać płyty przed zakupem, czy muzyka i brzmienie mi odpowiada.

Zakup finalnej muzyki to już płyta w wersji CD 👌

Długo też tak myślałem. W najnowoczesniejszych odtwarzaczach po prostu zgrywasz płytę na dysk i jak deklarują producenci, jakość pliku jest identyczna. Za mało tu miejsca żeby się rozpisywać. Chodzi mi oczywiście o sprzęt audiofilski. Ja też nad tym ubolewam ale czasu nie cofniesz.

Gość 3monts

(Konto usunięte)
32 minuty temu, mdavis napisał:

Tylko nie to. 🙂 Większość osób przechodzi na streaming i tego typu rzeczy. Konsekwentnie zostaję przy płytach CD.

PS. Co do streamingu, to jedynie mogę posłuchać płyty przed zakupem, czy muzyka i brzmienie mi odpowiada.

Zakup finalnej muzyki to już płyta w wersji CD 👌

Do tej pory nie słyszałem systemu w którym streaming dorównywałby jakością CD czy plikom. O winylach nie pisze, bo nie mam z nimi dużego doświadczenia ani ochoty jego zdobywania. U mnie CD brzmi lepiej niż pliki, ale słyszałem u kolegów b.dobre tory plikowe, wiec co kto lubi 🙂 ja wole CD , bo oprócz lepszej jakości (u mnie) nauczyło mnie słuchać płyt od „dechy do dechy” (przy plikach „skakałem” po płytach), lubię wziąć płytę do ręki , obejrzeć, poczytać książeczkę. 
streaming super sprawa do poznawania nowej muzy.

Edytowane przez 3monts
Autokorekta
  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Dołącz do dyskusji

    Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
    Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

    Gość
    Dodaj odpowiedź do tematu...

    ×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

      Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

    ×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

    ×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

    ×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.