Skocz do zawartości
IGNORED

Fascynacje jazzowe


Rekomendowane odpowiedzi

W zasadzie, Mal Waldron odnajdywał się wszędzie - całkiem nieżle na tle całej twórczości MW wypadają płyty progresywno-fusionowej grupy Embryo, z którą Mal współpracował pod koniec lat 60-tych i na początku 70-tych. Embryo cieszy się uznaniem, sam też ich bardzo lubię. Nawet Miles był pod wrażeniem tej niemieckiej kapeli. No i pomnikowy projekt z Terumasa Hino - płytka 'Reminiscent Suite' z 1972, to też i jak najbardziej tytuł godny eksploracji. Co tu dużo pisać - Mal Waldron jest głęboką i pojemną studnią wartościowej muzyki.

Parker's Mood

Kiedyś czytałem że Waldron już jako dojrzały muzyk miał jakiś wypadek w wyniku którego musiał od nowa uczyć się gry na fortepianie. W sumie to nie pamiętam czy chodizło o wypadek komunikacyjny czy o jakiś efekt przedawkowania dragów ale było to przedstawione tak jakby musiał nauczyć się gry calkowicie od podstaw. Zastanawiałem się czy w przypadku kogoś kto opanował grę na instrumencie a potem np w wyniku urazu utracił tą umiejętność można w ogóle mówić o nauce od podstaw. Tak na zdrowy rozuym przecież zawsze coś zostaje, choćby jakaś "pamięć mięśniowa" czy coś w tym stylu..        

A ja rzeźbię Japończyków, którzy wyjątkowo mi pasują swoim jazzowym graniem i pomysłami.
Prawdziwą kopalnią ciekawej, zróżnicowanej muzyki jest gitarzysta Kazumi Watanabe - uznana postać japońskiego jazzu. Eksploruję go od samego początku, czyli od płyty Infinite z 1971, obserwując jego przemiany i inspiracje.
Jednak w tym poście chciałbym zwrócić uwagę na perkusistę, którego poznałem dzięki Kazumi - Motohiko Hino (brat Terumasa Hino - bardziej znanego trębacza).
Nagrał tylko 4 płyty (2 w latach 70-tych i 2 w 90-tych - współpracując z kilkoma gwiazdami amerykańskiego jazzu).
W ogóle ta jego skromna dyskografia jest doceniona przez krytyków i miłośników muzyki jazzowej, a sam Motohiko był często uznawany za najlepszego perkusistę jazzowego w Japonii, mimo że przeprowadził się do USA.
Na tapecie u mnie debiut:

Motohiko Hino - First Album (1971)

front.jpg?format=1500w

Bardzo dojrzała płyta. W ostatnim, ponad 20 minutowym utworze spora dawka muzyki eksperymentalnej i free, która przechodzi później w fusion.

Ciekaw jestem pozostałych wydawnictw Hino.

 

Godzinę temu, Maciej Mki napisał:

Kiedyś czytałem że Waldron już jako dojrzały muzyk miał jakiś wypadek w wyniku którego musiał od nowa uczyć się gry na fortepianie. W sumie to nie pamiętam czy chodizło o wypadek komunikacyjny czy o jakiś efekt przedawkowania dragów ale było to przedstawione tak jakby musiał nauczyć się gry calkowicie od podstaw. Zastanawiałem się czy w przypadku kogoś kto opanował grę na instrumencie a potem np w wyniku urazu utracił tą umiejętność można w ogóle mówić o nauce od podstaw. Tak na zdrowy rozuym przecież zawsze coś zostaje, choćby jakaś "pamięć mięśniowa" czy coś w tym stylu.. 

Długo dochodził do siebie po załamaniu heroinowym. Tak jak i wielu innych - tu nie ma zmiłuj. Brali prawie wszyscy z dużą przewagą 'wszyscy' nad 'prawie'. Jedni wychodzili, inni nie, jeszcze inni mieli to pod kontrolą całe życie, o ile można mówić o jakiejkolwiek kontroli nad heroiną. Długi i bolesny temat, szczególnie jak dotyczy wielce uzdolnionych ludzi, wręcz geniuszy, i tak jak uzdolnionych i kreatywnych, tak i wrażliwych. Mal Waldron był uzdolnionym człowiekiem, nawet bardzo. Oprócz znakomitego warsztatu pianistycznego i własnego rozpoznawalnego tonu, potrafił grać biegle na alcie i władał kilkoma językami... Ale to już można wyczytać w jego biografii.

Parker's Mood

W dniu 2.01.2024 o 19:41, Maciej Mki napisał:

Kiedyś czytałem że Waldron już jako dojrzały muzyk miał jakiś wypadek w wyniku którego musiał od nowa uczyć się gry na fortepianie. W sumie to nie pamiętam czy chodizło o wypadek komunikacyjny czy o jakiś efekt przedawkowania dragów ale było to przedstawione tak jakby musiał nauczyć się gry calkowicie od podstaw. Zastanawiałem się czy w przypadku kogoś kto opanował grę na instrumencie a potem np w wyniku urazu utracił tą umiejętność można w ogóle mówić o nauce od podstaw. Tak na zdrowy rozuym przecież zawsze coś zostaje, choćby jakaś "pamięć mięśniowa" czy coś w tym stylu..        

Czarny pianista jazzowy, pochodzący z Nowego Jorku, a mieszkający na stałe w Monachium, w roku 1969 był gotów do rozpoczęcia drugiej fazy swojej długiej kariery, która obejmowała pracę z Billie Holiday i Johnem Coltranem oraz wieloma innymi sławnymi artystami jazzowymi.

W tym samym czasie niemiecki producent muzyczny i kontrabasista jazzowy Manfred Eicher pragnął rozszerzyć swoją działalność i założyć wytwórnię płytową z ambicjami. Spotkanie tych dwóch utalentowanych ludzi przywróciło legendarnego, ale introwertycznego Waldrona do grona głównych postaci jazzu, oraz stworzyło wytwórnię, która sama stała się legendarna ze względu na wybór artystów, jakość produkcji, grafikę i ogólną chęć podążania ścieżką, na którą mało kto odważył się wejść. Ta wytwórnia to ECM.

Dołączył do nich drugi emigrant z USA, perkusista Charles Becton i szwajcarski kontrabasista, Isla Eckingern.

Album tria Mela Waldrona, zatytułowany Free at Last, był pierwszym wydawnictwem ECM. Należy wątpić, aby nabywcy albumu w tamtym czasie zwrócili szczególną uwagę na fakt, że płyta była oznaczona numerem jeden (aktualnie numerem 1001)

„Free at Last” to płyta łatwa do odsłuchu w najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu: słucha się jej łatwo, bo jest piękna. Było to pierwsze spotkanie Waldrona z free-jazzem, chociaż jest to bardzo szczególny free-jazz, w którym melodie są tak proste, że aż trudne do wykonania

Okazało się, że „free” dla Waldrona oznaczało zupełnie coś innego niż dla wielu anarchistycznych postaci schyłku lat sześćdziesiątych.  Album „Free at Last” reprezentuje to, co miało się stać wyznacznikiem wytwórni: a mianowicie wyeksponowanie czystości dźwięku i przestrzeni w nagraniu jazzowym. A ponieważ takie samo podejście miał Waldron, krążek ten był odpowiednim nośnikiem nowej i aktualnej do dziś estetyki.

Dziesięciominutowy „Rat Now” otwiera album niczym wybuch bomby, ponieważ Waldron nie marnuje czasu na przypominanie fanom jazzu, jakim jest wspaniałym pianistą – wali w klawisze, kiedy ma ochotę, wycofuje się - kiedy trzeba, komponuje jak przystało na mistrza akompaniamentu, którym stał się przy Billie Holiday, nie gubiąc nigdy ani rytmu, ani melodii. (T20)

Coś jazzowego z trąbką w tle dzisiaj sobie pomyka na CD

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Fajnie ma ten, kto zaczyna przygodę z Mal Waldronem. Obszerny bagaż bardzo dobrej muzyki i wielu wielu wartościowych płyt - płyt firmowanych zarówno własnym nazwiskiem jak i tych, na których pojawia się jako co-lider lub sideman; niejednokrotnie płyt, które 'dzisiaj' stanowią jazzowy kanon. W kontekście żeńskiego wokalu, to oprócz żelaznych propozycji z Billie i z Abbey, Mal grał nieprzypadkowo dla Judi, dla Judy i dla Joanne, z których moim faworytem jest 'Riding a Zaphyr' z Judi Silvano żoną Lovano.

Parker's Mood




Fajnie ma ten, kto zaczyna przygodę z Mal Waldronem. Obszerny bagaż bardzo dobrej muzyki i wielu wielu wartościowych płyt


No mnie to niezmiernie cieszy.
Ale przy takiej bogatej kolekcji płyt jaką ty posiadasz (ogólnej) wcale by mnie to nie martwiło. No chyba, że lubisz posłuchać płyty tylko raz czy dwa. Na bank jest do czego wracać...
Ja lubię z ulubionymi płytami posiedzieć dłużej, rozkminiać je (oczywiście po swojemu) i to mi daje największą radość. Jasne, że poznawanie nowego również ale trochę w mniejszym stopniu lub żeby potem znów rozkimniać... I tak bez końca. Nigdy nie chciałem mieć nadmiaru czegoś. Zawsze zostawiałem/zostawiam sobie uchyloną furtkę do czegoś co dotąd mi nie znane ale nigdy nie otwartą na oścież. We wszystkim. Tak mi z tym dobrze.

... idąc tropem Mal'a Waldrona, to rok po ukazaniu się 'Free at Last' z ECM, dostajemy jako 'opening' Enja Records, płytę 'Black Glory' wydaną w 1971 roku, na której obok znamiennego Jimmy Woode, pojawia się kolejny 'długodystansowiec', znakomity szwajcarski drummer, kompozytor, improwizator i znawca zestawów perkusyjnych, Pierre Favre - postać niebagatelna i dzisiaj stanowiąca tradycję europejskiej awangardy. Jego 'resume' obejmuje m.in. świetne płyty dla ECM, Intakt, FMP, Hat Hut, Japo, MPS...

Parker's Mood

Mal Waldron u mnie czeka w kolejce. Mam na oku kilka płyt w w szerszym trochę składzie z lat 70-tych, m.in. One-Upmanship i Moods.

Dziś przesłuchałem 2 płyty japońskiego saksofonisty Akira Miyazawa, obie z 1969 roku:

Four Units (właściwie to czteroosobowa grupa)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Bull Trout

image.thumb.png.ff6ba95b3f62cd8ee3b89c6948b1797c.png

Te płyty to ścisła czołówka japońskiego jazzu z kręgu bop/contemporary/fusion.
Bardzo wysoko sobie cenię obydwie.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
42 minuty temu, soundchaser napisał:

Dziś przesłuchałem 2 płyty japońskiego saksofonisty Akira Miyazawa, obie z 1969 roku:

Posłuchaj 🎶

 

14 minut temu, mdavis napisał:

Posłuchaj 🎶

Znam. To jest ostatnia płyta Masabumi Kikuchi, którą sobie zatrzymałem.
Mam też 7 wcześniejszych.

Teraz, soundchaser napisał:

Znam. To jest ostatnia płyta Masabumi Kikuchi, którą sobie zatrzymałem.
Mam też 7 wcześniejszych.

Szacunek !!! Masz je na CD ?

5 minut temu, mdavis napisał:

Posłuchajcie tej pozycji 

Też znam. To klasyka japońskiego jazzu. Bardzo dobre rzeczy.

4 minuty temu, mdavis napisał:

Szacunek !!! Masz je na CD ?

Przecież wiesz, że nie zbieram już płyt CD.
Mam je w postaci plików bezstratnych.

1 godzinę temu, mdavis napisał:

Posłuchaj 🎶

 

Świetna rzecz, dzięki za wrzutę. BTW w życiu bym nie powiedział, że to nagranie z 1969 r. raczej stawiałbym na jazz funk z połowy lat 70-tych  -  a okazuje się, że to jest jeszcze sprzed "on the corner" Davisa. 

Edytowane przez Maciej Mki
1 minutę temu, Maciej Mki napisał:

Świetna rzecz, dzięki za wrzutę. BTW w życiu bym nie powiedział, że to nagranie z 1969 r. raczej stawiałbym na jazz funk z połowy lat 70-tych  -  a okazuje się, że to jest jeszcze sprzed "on the corner" Davisa. 

Płyta została nagrana w 1981 roku. 





Te płyty to ścisła czołówka japońskiego jazzu z kręgu bop/contemporary/fusion.
Bardzo wysoko sobie cenię obydwie.


"Four Unit".
Płytka cholernie zacna.
Nie wiem gdzie się doszukałeś tam fusion bo ja tam nic takiego nie słyszę. Pierwsze dwa utwory skłaniają się w kierunku amerykańskiej awangardy a nawet powiedziałbym free. Z tego co pamiętam za free nie przepadasz ale skoro podoba Ci się ten album to masz za sobą pierwszy krok do pokochania tego nurtu.
Trzeci kawałek to świetna improwizacja znanego utworu Simona & Garfunkela "Scarborough Fair". Bardzo mnie ucieszyła ta interpretacja. Pozostałe dwa utwory w modalnym stylu a momentami idąc w kierunku hard bopu również mnie miło zaskoczyły i ucieszyły ucho.

"Bull Trout"
Uśmiałem się z tłumaczenia na język polski tego tytułu 
Płytka również godna posłuchania. Jak poprzednia nie ma nic wspólnego z fusion.
Dlatego nieco zgłupiałem i w duchu trochę kolegę

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą ) zbluzgałem, że wyskakuje po poście Sounda z zupełnie czymś odmiennym ale tym razem prawdziwym fusion. No ale jak Sound napisał  "Te płyty to ścisła czołówka japońskiego jazzu z kręgu bop/contemporary/fusion" no to "zgłupiał" i sam

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )  

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Jak dla mnie, ścisła czołówka jazzu granego w Japonii wygląda inaczej i szczerze mówiąc, chyba nigdy nie słyszałem nazwiska Akira Miyazawa. Z tych dwóch płyt zaprezentowanych przez Sounda, jedynie drummera zaliczyłbym do czołówki japońskich muzyków grających jazz.

 

Parker's Mood




jedynie drummera zaliczyłbym do czołówki japońskich muzyków grających jazz.
 


I to słychać na "Four unit". W zasadzie od pierwszych minut pierwszego utworu pomyślałem o nim, że gość jest wysokich lotów. Mowa oczywiście o Masahiko Togashi.

Tak, słychać że nie używa nóg podczas grania. Masahiko Togashi uległ wypadkowi w 1969 roku i był do końca życia inwalidą - jego nogi nie funkcjonowały i poruszał się na wózku, ale przełamał się i skonstruował specjalny zestaw, na którym mógł grać i kontynuować karierę. Pisałem o tym przy okazji prezentacji jego płyt - wszystko jest w tym wątku. W świetle pełnosprawnych drummerów, Togashi może nie był jakimś wybitnym specjalistą od grania jazzu na perkusji, ale dawał radę i jego płyty, przynajmniej te, które mam, są mocno OK.

Parker's Mood

1 godzinę temu, piorasz napisał:

"Bull Trout"
Uśmiałem się z tłumaczenia na język polski tego tytułu 

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Płytka również godna posłuchania. Jak poprzednia nie ma nic wspólnego z fusion.

Wiem że w roku 1969 takiego prawdziwego fusion jeszcze nie było, zwłaszcza w Japonii, jednak ja tam słyszę jego już pierwsze zwiastuny...zwłaszcza w otwierającej płytę 26-minutowej suicie. 
Ale niech Ci będzie - hard-bop/contemporary. Może być? 😉

56 minut temu, Chicago napisał:

chyba nigdy nie słyszałem nazwiska Akira Miyazawa

Też go nie słyszałem. Natknąłem się na niego szukając w necie najlepszych japońskich płyt jazzowych ever. Oprócz wielu, które już znam były tam wymienione również dwie powyższe tego saksofonisty.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )





Ale niech Ci będzie - hard-bop/contemporary. Może być?


Eee dla mnie tak choć sprzeczałbym się jeszcze z tym contemporary w "Four Unit"
No może po za małym wyjątkiem w 3 utworze
Chyba, że źle rozumiem określenie "contemporary" w jazzie - dopuszczam taką możliwość...
  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Dołącz do dyskusji

    Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
    Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

    Gość
    Dodaj odpowiedź do tematu...

    ×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

      Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

    ×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

    ×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

    ×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.