Skocz do zawartości
IGNORED

Pliki wysokiej rozdzielczośći - skok jakościowy czy nabijanie w butelkę?


Harrold1986

Rekomendowane odpowiedzi

ta ? bardzo ciekawe.

a jak się ma do tego protokół bittorrent który jest obecnie najpopularniejszą formą piractwa a opiera się na tym że w trakcie ściągania automatycznie udostępnia się innym żeby przyspieszyć proces ? druga sprawa to udostępnianie - osobom, z którymi łącza nas relacje towarzyskie - co reguluje prawo. wątpię że ściągający zp olski ma relacje towarzyskie z panem który udostępnia z tajwanu.

trochę przyzwoitości nei zaszkodzi. ściąganie nie jest ratunkiem na ZAIKS, zmiana prawa jest.

zawsze mędrcy od prawa do ściągania naginają rzeczywistość, całkiem jak błaszczak z PISU.

 

Jak widać nie zrozumiałeś mego wpisu.

Jasno podałem jakie obowiązki ciążą na udostępniającym. Udostępnianie jest obwarowane posiadaniem praw do materiału udostępnianego. Bez odpowiedniej zgody można materiał (dzieło) użytkować w zakresie użytku osobistego. Znaczy to, że przykładowo możesz słuchać płyty (czytać książkę, oglądać zdjęcia itp.) w towarzystwie żony (stosunki rodzinne) lub w towarzystwie kochanki (stosunki towarzyskie), Gdyby nie istniał art.23 pr. aut. to mógłbyś danej płyty słuchać tylko sam oraz nie mógłbyś przykładowej płyty pozyczyć czy skopiować i podarować żonie, kochance, kumplowi itp. Ba, nie mógłbyś żadnej treści ściągnąć z sieci czy z radia bądź telewizji.

Użytkownik nie musi spełniać żadnych norm prawnych w celu korzystania z już rozpowszechnionych dzieł. Można spokojnie ściągnąć jakikolwiek plik skądkolwiek (nie tyczy oprogramowania komputerowego, pornografii dziecięcej i zwierzęcej) bez narażania się na sankcje prawne. Na sankcje zawsze narażony jest UDOSTĘPNIAJĄCY.

 

To ten człowiek z Tajwanu MUSI posiadać prawa do udostępniania dzieła i na nim ciąży cała odpowiedzialność. Kowalskiego w Polsce gówno obchodzi czy Tajwańczyk łamie prawo. Załóżmy, że wchodzimy na stronę poświęconą psom w Argentynie. Mamy tam teksty i fotografie różnych psów. Oglądamy, czytamy, pobieramy fotki na swój komputer, kopiujemy tekst do notatnika (bo się przyda na referat) itp. Gówno nas obchodzi czy właściciel argentyńskiej strony ma prawa do rozpowszechnianych owych tekstów i fotografii. Kto wie, może wszystkie teksty i fotografie rozpowszechnia nielegalnie bez stosownych umów z autorami. Nic nam do tego. To na właścicielu argentyńskiej strony o psach ciąży obowiązek posiadania stosownych umów. My, jako uzytkownicy możemy spokojnie korzystać z tej strony bez narażania się na jakiekolwiek sankcje. Ba, nawet nie mamy możliwości sprawdzić czy dana strona jest legalna - mielibyśmy wysłać maila, zadzwonić czy niby jak się tego dowiedzieć?!

Słucham radia i skąd mam wiedzieć czy dana stacja nie łamie praw autorskich rozpowszechniając utwory bez odpowiednich zgód. Stacja w dodatku nadaje satelitarnie z Paragwaju. Jest w eterze więc korzystam, bo prawo mi pozwala. Jest w sieci więc korzystam bo prawo mi pozwala.

 

Ściągający treści NIE MUSI mieć żadnych relacji towarzyskich z udostępniającym. Udostępniający natomiast MUSI mieć relacje rodzinno towarzyskie by móc się podzielić dziełem bez żadnej odpowiedzialności prawnej.

Czyli:

- ja ściągam z całego świata, zewsząd, skąd mi się podoba

- udostępnić mogę jedynie w kręgu rodzinno towarzyskim

 

To jest bardzo zdrowe. Prawo daje możliwość do korzystania w zakresie użytku osobistego z już rozpowszechnionych dzieł. Nigdy nikogo nie trzeba się pytać o zgodę czy dany materiał jest legalny, czy dany materiał jest do użytku, czy dany materiał można uzytkować w kręgu znajomych itp.

 

Musicie myśleć szerzej. Internet to tylko jeden ze sposobów rozpowszechniania/dystrybucji. To tak samo jak telewizja. Czy jak włączysz telewizor i skaczesz po kanałach to się zastanawiasz nad faktem "czy moge dany film nagrać na DVD?". Oczywiście, że możesz nawet wówczas gdybyś wiedział, że właśnie oglądasz piracką telewizję z UK.

 

Prawo a przyzwoitość nie mają z sobą nic współnego i proszę nie mieszać tych dwóch spraw. Nieprzyzwoitym jest zdradzać żonę z trzema kochankami jednak prawo tego nie zabrania.

 

Aby było klarownie. Pytałeś o torrenty. Protokół jest tak skonstruowany, że pobierając (co jest legalne) równocześnie udostępniasz co jest nielegalne - zakładamy, że oczywiscie nie posiadamy stosownych umów na piśmie. Jednak istnieje kruczek prawny - to dla twardzieli :) Otóż sąd w Niemczech stwierdził, że IP to nie człowiek. Sprawa tyczyła rozpowszechniania przez torenty dzieł muzycznych. Prokuratura wytoczyła sprawę i sąd stwierdził, że dowód w postaci IP z którego wychodziły materiały jest słaby. IP to nie człowiek stwierdził sąd. Należy jasno postawić oskarżenie przeciwko człowiekowi a nie przeciwko numerowi IP. Zawsze można powiedzieć, że wpadał do nas wujek z Brazylii i to on rozsyłał przez nasz komputer dziwne treści. Wujek obecnie wyjechał i przebywa w dżungli amazońskiej, nazywa się Juan Miguel de Vega i cholera wie kiedy będzie znów w kraju.

Oczywiście nikogo do tego nie namawiam.

Mam taki głupawy nick, bo osiemnaście lat temu zapomniałem loginu i hasła pod jakim się pierwotnie zarejestrowałem.

Słaba to musi być kopia, albo słaby nosnik albo nagrywarka.

Rzeklbym raczej iz slaby sluch mial ten sluchajacy.

 

Aby było klarownie. Pytałeś o torrenty. Protokół jest tak skonstruowany, że pobierając (co jest legalne) równocześnie udostępniasz co jest nielegalne - zakładamy, że oczywiscie nie posiadamy stosownych umów na piśmie. Jednak istnieje kruczek prawny - to dla twardzieli :) Otóż sąd w Niemczech stwierdził, że IP to nie człowiek. Sprawa tyczyła rozpowszechniania przez torenty dzieł muzycznych. Prokuratura wytoczyła sprawę i sąd stwierdził, że dowód w postaci IP z którego wychodziły materiały jest słaby. IP to nie człowiek stwierdził sąd. Należy jasno postawić oskarżenie przeciwko człowiekowi a nie przeciwko numerowi IP. Zawsze można powiedzieć, że wpadał do nas wujek z Brazylii i to on rozsyłał przez nasz komputer dziwne treści. Wujek obecnie wyjechał i przebywa w dżungli amazońskiej, nazywa się Juan Miguel de Vega i cholera wie kiedy będzie znów w kraju.

Oczywiście nikogo do tego nie namawiam.

Dodam jeszcze cos od siebie.

IP identyfikuje tylko maszyne bedaca koncowka. Obecnie w sieciach domowych jest to najczesciej ruter wifi. Bylo juz kilka spraw o naruszenie praw autorskich, gdzie oskarzony mial w domu niezabezpieczona siec. Ktokolwiek w zasiegu sygnalu mogl naruszyc prawo z tego samego numeri IP. Nawet ograniczajac dostep do domowej sieci nie ma sie pewnosci, ze tego ktos nie zrobi. Przebicie sie przez WEP to maksymalnie kilka sekund, WPA kilka minut, WPA2 oferuje jeszcze jako taki poziom zabezpieczen ale tez nie jest bezpieczne... Obecnie nie jest mozliwa calkowicie peana identyfikacja osoby korzystajacej z danego IP.

Ponadto takie glodne kawalki, ze protokol bittorent wymaga udostepniania czegokolwiek swiadcza tylko o nieznajomosci specyfikacji protokolu, gdyz wcale takiego wymogu nie ma. Owszem, wiekszosc implementacji priorytetyzyje wedlug tego wysylane dane ale to nie oznacza, ze klient sciagajacy dane automatycznie cokolwiek udostepnia. I faktycznie, czesc powszechnie stosowanych klientow tego protokolu umozliwia calkowite zablokowanie wysylania danych sciaganego pliku.

server unreachable;--

Oczywiście nikogo do tego nie namawiam.

 

zrozumiałem twój post, ale chciałem wydobyć bardziej dosłownie od Ciebie dwoistość ludzkiej natury.

pierwsza część elaboratu to wykładnia prawa i tego co wolno a co nie. zgodnie z prawem i polityczną poprawnością.

druga, krótsza, to puszczanie oczka do widzów i wrzutka dot. kruczków prawnych, chociaż prawo u zachodnich sąsiadów guzik nas powinno interesować.

 

a wnioski są dwa.

1). ten typ myślenia sprawa że jest burdel dookoła. bo niby prawo jest, ale zawsze może być kruczek. ergo, kombinujmy.

2). trzeba mieć jaja żeby powiedzieć "tak ściągam", albo żeby w ogóle nie ściągać, generalnie żeby się zadeklarować i nie "palić głupa" jak kora i jej piesek na przykład... ale z obecności jaj nikt przez adres IP nie rozlicza - i dlatego cwaniaki piszą, a co gorsza - myślą tak jak ty, a w "realu" są grzeczni. i to rozmydlenie i brak odwagi w całej sprawie dot. ściągania jest żałosne.

 

Prawo a przyzwoitość nie mają z sobą nic współnego i proszę nie mieszać tych dwóch spraw. Nieprzyzwoitym jest zdradzać żonę z trzema kochankami jednak prawo tego nie zabrania.

 

a jednak prawo ma w tym i swój udział, bo żona może pozwać męża o przyczynę rozpadu pożycia i pewnie kilka innych spraw i dostać rozwód. albo coś innego.

ani prawo, ani przyzwoitość nie są czarno białe.

 

co do zdrowotności dzielenia się danymi, tudzież sztuką - pewnie. wolna komuna, dzielmy się. tylko skoro tak ściągający muzykę ją kochają że muszą mieć 3TB danych mp3 bo kochają muzykę, czemu mają w dupie jej twórców, którzy podpisują się pod płytami na których jest napis "rozpowszechnianie bez wiedzy i zgody...", i którzy sami swojej muzyki nie wrzucają do sieci ?

 

możemy sobie mydlić oczka pisząc "ja mam prawo pobierać", tylko że to dziecinada.

ten typ myślenia sprawa że jest burdel dookoła. bo niby prawo jest, ale zawsze może być kruczek. ergo, kombinujmy

Przepisy normujące napisane przed zdarzeniem prawnym są mniej szczelne od tych powstających po jego zaistnieniu a te drugie i tak nie obejmują wszystkich możliwych sytuacji. Zdrada jest etycznie naganna, ale nie słyszałem aby ktoś w Europie próbował wzorem krajów muzułmańskich (ale tylko kiedy robi to kobieta :) ) karać za "skok w bok". I tak jest z pobieraniem. Wielu zniesmaczonych zasysaniem plików muzycznych powinno oburzać się na widok obrazków np Beksińskiego

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

, które powinny być rozpowszechniane wyłącznie (idąc typ tropem) za pomocą albumów tudzież kalendarzy i tylko w formie papierowej, bo elektroniczna nie dorówna nigdy jakością tej tradycyjnej o miłości do twórcy nie wspominając.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

prawo autorskie powinno być zmienione, bo nie jest napisane w czasie w którym dominuje model cyfrowej dystrybucji; utopią jest kodyfikacja prawa wraz z artystami ażeby określić definicję kopii, dzielenia się nią, pobierania itp - takie prawo nie jest w stanie nadążyć za rozwojem technologii. to jest jednak drugorzędna sprawa. podstawa problemu to chciwość; to ona zadecydowała o kryzysie ekonomicznym, bańce kredytowej, budowlanej, amber goldach i piractwie.

 

w latach 80-tych nie było modelu cyfrowej dystrybucji. owszem, nagrywało się audycje na kasety, wymieniało się tymi kasetami, przegrywało cd na kasety itp itd. jest jednak jedna wielka różnica pomiędzy ludźmi wychowanymi w tych latach a pomiędzy tymi urodzonymi po roku 90tym. otóż ci młodsi przyzwyczajeni są do istnienia internetu jako źródła darmowej zawartości. w ich sposobie myślenia dominuje prosty ciąg logiczny: "po co mam kupować skoro mogę to ściągnąć"; na dodatek podparty jest potrzebą posiadania o skali wprost księżycowej. "zbieracze" mają kolekcję której nigdy za życia nie przesłuchają, na dodatek głównie w marnych jakościach bo oczywiście nie chodzi o jakość ale ilość. dzisiejszy model konsumpcji zakłada że trzeba wszystko mieć, i to od zaraz. koronny "argument" zwolenników ściągania: nie stać mnie na wydatki kulturowe. czyli jestem usprawiedliwiony, co najwyżej artysta za dużo chce za płytę. tylko czy ktoś tych delikwentów pyta ile oni potrzeb mają ? 4 płyty w miesiącu, 10 książek, 4 spektakle, 17 filmów; oczywiście że to jest nie do przerobienia. ale "ja chcę to mieć" a to jest za drogie.

drugi głupawy argument: ściągam bo chcę sprawdzić ? kolejny idiotyzm, kolejne głupawe usprawiedliwienie. jest wystarczająco wiele serwisów z recenzjami, próbkami, jest youtube, itunes - nie trzeba ściągać żeby się dowiedzieć czy coś jest wartościowe. w empiku można odsłuchać płyty.

 

generalnie, chciwość podparta opacznym zrozumieniem dostępu do informacji, fejsbukowy świat hipsterów i problem mamy gotowy na tacy.

 

rozmywanie go cwaniackimi kruczkami prawnymi nie rozwiązuje sprawy, co najwyżej zamiata to pod dywan.

Ta sama naganna chciwość może być (i najczęściej jest) motorem rozwoju a najcenniejsze w dzisiejszym świecie są informacje. Nie ganiłbym aż tak bardzo "zbieractwa", bo ono zawsze istniało (od zbieraczy pudełek po zapałkach po znaczki i to bez względu na pokolenie) tylko zmienia na naszych oczach formę.

Trudno nie zgodzić się z Twoimi tezami, ale gdybym chciał pokazać inny punkt widzenia, to zapytałbym: dlaczego nie?

Dlaczego nie pobierać, nie czytać, nie oglądać i w końcu nie zbierać? Dlaczego mam takie działania w ogóle motywować czy uzasadniać? Przed kim? Dlaczego mam mieć wyrzuty sumienia? Prawo na to zezwala a więc w zgodzie z nim działam niczego nie naginając.

prawo autorskie powinno być zmienione, bo nie jest napisane w czasie w którym dominuje model cyfrowej dystrybucji; utopią jest kodyfikacja prawa wraz z artystami ażeby określić definicję kopii, dzielenia się nią, pobierania itp - takie prawo nie jest w stanie nadążyć za rozwojem technologii. to jest jednak drugorzędna sprawa. podstawa problemu to chciwość; to ona zadecydowała o kryzysie ekonomicznym, bańce kredytowej, budowlanej, amber goldach i piractwie.

 

w latach 80-tych nie było modelu cyfrowej dystrybucji. owszem, nagrywało się audycje na kasety, wymieniało się tymi kasetami, przegrywało cd na kasety itp itd. jest jednak jedna wielka różnica pomiędzy ludźmi wychowanymi w tych latach a pomiędzy tymi urodzonymi po roku 90tym. otóż ci młodsi przyzwyczajeni są do istnienia internetu jako źródła darmowej zawartości. w ich sposobie myślenia dominuje prosty ciąg logiczny: "po co mam kupować skoro mogę to ściągnąć"; na dodatek podparty jest potrzebą posiadania o skali wprost księżycowej. "zbieracze" mają kolekcję której nigdy za życia nie przesłuchają, na dodatek głównie w marnych jakościach bo oczywiście nie chodzi o jakość ale ilość. dzisiejszy model konsumpcji zakłada że trzeba wszystko mieć, i to od zaraz. koronny "argument" zwolenników ściągania: nie stać mnie na wydatki kulturowe. czyli jestem usprawiedliwiony, co najwyżej artysta za dużo chce za płytę. tylko czy ktoś tych delikwentów pyta ile oni potrzeb mają ? 4 płyty w miesiącu, 10 książek, 4 spektakle, 17 filmów; oczywiście że to jest nie do przerobienia. ale "ja chcę to mieć" a to jest za drogie.

drugi głupawy argument: ściągam bo chcę sprawdzić ? kolejny idiotyzm, kolejne głupawe usprawiedliwienie. jest wystarczająco wiele serwisów z recenzjami, próbkami, jest youtube, itunes - nie trzeba ściągać żeby się dowiedzieć czy coś jest wartościowe. w empiku można odsłuchać płyty.

 

generalnie, chciwość podparta opacznym zrozumieniem dostępu do informacji, fejsbukowy świat hipsterów i problem mamy gotowy na tacy.

 

rozmywanie go cwaniackimi kruczkami prawnymi nie rozwiązuje sprawy, co najwyżej zamiata to pod dywan.

 

a nie pomyslales ze w dzisiejszych czasach konieczne jest posiadanie dostepu do cyfrowych nagran legalne i tanie i najlepiej do wszystkiego, bo tego oczekuje spoleczenstwo, serwisy strumieniowe przejmuja prowadzenie tam gdzie spoleczenstwa sa rozwiniete, a zacofanych i biednych jak polska wciaz nielegalne pozyskiwanie dominuja, bo czesto nie ma innej metody na tani dostep do cyfrowej tresci

 

Ta sama naganna chciwość może być (i najczęściej jest) motorem rozwoju a najcenniejsze w dzisiejszym świecie są informacje. Nie ganiłbym aż tak bardzo "zbieractwa", bo ono zawsze istniało (od zbieraczy pudełek po zapałkach po znaczki i to bez względu na pokolenie) tylko zmienia na naszych oczach formę.

Trudno nie zgodzić się z Twoimi tezami, ale gdybym chciał pokazać inny punkt widzenia, to zapytałbym: dlaczego nie?

Dlaczego nie pobierać, nie czytać, nie oglądać i w końcu nie zbierać? Dlaczego mam takie działania w ogóle motywować czy uzasadniać? Przed kim? Dlaczego mam mieć wyrzuty sumienia? Prawo na to zezwala a więc w zgodzie z nim działam niczego nie naginając.

 

tak dlatego amber gold okradal ludzi bo byl bezkarny i chciwy dlatego cale spoleczenstwa sciagaja....

owszem polska to kraj o którym zachodnie serwisy zapomniały. tyle że to wina konsumenta że przyjmuje postawę której oczekują od niego wielkie koncerny. nikt nikomu niczego na siłę nie wpycha, ludzie sami się ogłupiają i wydaje im się że wszystko muszą mieć.

 

a amber gold kwitł bo ludzie są tak chciwi że potrafią wsadzić 400 tyś na jedną lokatę bez czytania umowy wierząc z 13% zysku rocznie. taka chęć zarobku która przesłania zdrowy rozsądek jest spowodowana mega-chciwością, i niczym więcej. a jak ktoś jest głupi to ciężkie lekcje od życia pobiera niestety.

 

w dzisiejszych czasach konieczne jest posiadanie dostepu do cyfrowych nagran legalne i tanie i najlepiej do wszystkiego, bo tego oczekuje spoleczenstwo

 

sorry ale kultura nie jest dobrem pierwszej potrzeby. więc nie, nie pomyślałem że to konieczne.

Owszem prawo autorskie powinno być zmienione ale inaczej niż myślicie. Obecnie mamy ochronę videogramów i fonogramów rozciągniętą na 50 lat - art. 95 pr. aut. Jest to abstrakcyjnie długo! Za utrzymaniem obecnego status quo lobbują koncerny wydawnicze a co gorsza domagają się rozciągnięcia ochrony o kolejne lata. Powoduje to sytuację, że koncern wydawniczy na jednym fonogramie zarabia przez 50 lat. Nawet artysta nie może dysponować swoim fonogramem bez zgody właściciela autorskich praw majątkowych do fonogramu/wideogramu - a tym włascicielem zazwyczaj jest wytwórnia. To ona decyduje kiedy i jak dany fonogram/wideogram będzie wydany i czy w ogóle będzie wydany/wznowiony. Prócz chciwości nie ma żadnego uzasadnienia, dla którego wydawca ma zarabiać i decydować o dziele przez tak długi okres ochrony.

Aby było ciekawie to artyści stoją po drugiej stronie barykady i często co bardziej obyci z prawem domagają się skrócenia ochrony. Najczęściej bowiem jest tak, że z obrotu handlowego fonogramu/wideogramu artysta ma zerowe bądź mikre pieniądze.

 

Niedawno widziałem umowę na podstawie, której artysta miał dostawać tantiemy ze sprzedaży nośnika dopiero po przekroczeniu 5 tyś egzemplarzy - nie są wliczane egzemplarze promocyjne, darmowe, wynikające z rozdawnictwa czy dołączane do gazet. Wynika z tego, że artysta nie zobaczy złamanego grosza ze sprzedaży swego dzieła bo 5 tyś egzemplarzy regularnego nakładu jest abstrakcją w Polsce. Proszę sobie sprawdzić ile trzeba sprzedać by osiągnąć status złotej płyty!

Artyści zarabiają na koncertach i czerpią korzyści majątkowe ze swoich dzieł w wyniku publicznego odtwarzania (tantiemy z radia, TV). Trzeba być artystą o ugruntowanej pozycji by wynegocjować kontrakt dający procent od sprzedaży już od pierwszego egzemplarza nośnika.

 

Pobieranie treści z sieci (co jest dozwolone) nie godzi w artystę w żaden sposób. To, że pobierzemy daną treść nie przekłada się na pozbawienie artysty należnego mu wynagrodzenia. Co najwyżej godzimy w wydawce ale to jest bardzo ciężkie do uzasadnienia. Czy gdybym nie pobrał to bym kupił? - nie ma takiej zależności. Jednakże jest to dywagacja bezcelowa gdyż prawo daje możliwość korzystania więc nie ma się nad czym zastanawiać.

 

Gdyby zakazać pobierania z sieci treści i utworów to należałoby skonstruować kosmiczną ustawę, w której dokładnie należałoby opisać parametry na podstawie których dana treść nie mogłaby być użytkowana. Moglibyśmy zakazać pobierania utworów audio i wideo ale co wówczas ze zdjęciami i tekstem? To także dzieła podlegajace ochronie - dlaczego mielibyśmy wykluczyć pisarzy, publicystów czy fotografów. Czy można byłoby ogladać pirackie zdjęcia w sieci? Czy ogladanie byłoby dozwolone a pobranie fotki zabronione? To jest niemożliwe do skodyfikowania i dlatego uznaje się, że to udostępniający/rozpowszechniający MUSI spełnić wszelkie wymagania (stosowne umowy) by dane dzieła móc rozpowszechniać/udostępniać.

Zamykane są serwisy typu MegaUpload a nie zamyka się użytkowników korzystających (pobierających) z tych serwisów. Zamykane są pirackie rozgłośnie a nie słuchacze przyklejeni do odbiorników. Rekwiruje się pliki i narzędzia przeznaczone do nielegalnego rozpowszechniania a nie rekwiruje się zapisów wynikłych z użytkowania. Ha, w przypadku nielegalnej radiowej rozgłośni pirackiej należałoby wyczyścić pamięc słuchacza bo ten słuchał pirackiego radia - to pomysł rodem z sci-fi. Haha, wszyscy co ogladali nielegalnie rozpowszechniane zdjęcia (w internecie czy na słupie ogłoszeniowym czy w gazecie) musieliby mieć wyczyszczoną pamięc.

 

Nie ma potrzeby osobnej regulacji tyczącej internetu. Tak samo jak nie ma potrzeby osobnej regulacji tyczącej dystrybucji w radiu czy w TV czy w bibliotekach. Wszystko regulowane jest ustawą o prawie autorskim a internet uznaje się po prostu za jeden ze sposobów rozpowszechniania, taki sam jak nadawanie za pomocą sieci nadajników naziemnych czy satelitarnych.

 

- Udostępniasz/rozpowszechniasz - musisz mieć zgody/stosowne umowy.

- Korzystasz z już rozpowszechnionych dzieł - nic nie musisz

 

Na samym tutejszym forum jest ogromna ilość przykładów łamania prawa autorskiego - forumowicze wklejają zdjęcia pobrane z sieci i nikomu nie przyjdzie do głowy, że jest to nielegalne rozpowszechnianie/udostępnianie. Wszyscy ci forumowicze co wklejają obrazki do których nie posiadają praw powinni być wedle prawodawstwa ścigani i karani. Dziwne, że jakoś nikt nie broni praw fotografów :)

Mam taki głupawy nick, bo osiemnaście lat temu zapomniałem loginu i hasła pod jakim się pierwotnie zarejestrowałem.

Czy gdybym nie pobrał to bym kupił? - nie ma takiej zależności

 

niestety, ważniejsza jest inna zależność. pobrałem z sieci - nie muszę kupować.

taka zależność niestety jest społecznie dozwolona. przykład ? 2 z brzegu.

 

2 rozmowy na ulicy:

1) "słuchałem nowego albumu stinga, jest super"

2) "widziałem nowego batmana, jest świetnym filmem."

 

a teraz proszę zapytać czy ten co słuchał stinga i ten co widział batmana byli (odpowiednio) w sklepie kupić płytę i wydanie DVD.

odpowiedź wiemy jaka będzie. ale w polsce wolno - bo przecież mało zarabiamy. albo musimy wypróbować. albo inne głupawe wytłumaczenie.

 

i to jest skutecznie w w/w dyskusjach pomijane, głównie przez zwolenników cyfrowej anarchii.

madry Fripp ma wylaczne prawo do post EG nagran i wydaje co 10 lat,ktoras anniversary po nowym remixie.madrzy byli Stones zakladajac swoje wydawnictwo,jak pisalem wyzej cwaniak Klein ma prawa do ich nagran sprzed Sticky bodaj i goni je w n-skladankach i formatach.byl sacd,teraz hd tracks i ch. wi co jeszcze wymysli.Prawa do Henka ma jego rodzina a nie jakis grubas z Manhattanu.ale na taka wolte w stosunku do wydawcow stac tylko gwiazdy. A reszta daje sie ruchac od zakrystii koncernom i potem wszelakim sciagaczom LEGALNYM.Szwajcar otwiera wszyskie ostrza w kieszeni !

... ale w polsce wolno - bo przecież mało zarabiamy. albo musimy wypróbować. albo inne głupawe wytłumaczenie.

 

i to jest skutecznie w w/w dyskusjach pomijane, głównie przez zwolenników cyfrowej anarchii.

 

Nie tylko w Polsce wolno. Wszędzie wolno. Polskie prawo nie jest w tym względzie jakieś dziwaczne. Pisałem powyżej o 'fair use' stosowanym w prawodawstwie anglosaskim.

Nie dorabiaj ideologii - wolno bo użytkownik ma swoje prawa i może z nich świadomie korzystać. Ile razy mam jeszcze tłumaczyć, że CAŁA ODPOWIEDZIALNOŚĆ prawna spada na rozpowszechniającego/udostępniającego - czy tak ciężko to pojąć??!!

Mam taki głupawy nick, bo osiemnaście lat temu zapomniałem loginu i hasła pod jakim się pierwotnie zarejestrowałem.

re zdjecia:pewno nie raz zwrocil Wasza uwage jakis kalendarz scienny z ciekawa glowka.za porzadna grafike lub zdjecie trzeba zaplacic. I u nas jest Getty Services lub Skyfotos i in. Za piekna rzecz i /lub kolaz trzeba zaplacic.Layout kalendarza sam ustalasz z drukarnia.Ewtl lokalni fotograficy specjalizujacy sie w danej branzy oferuja cuda. Kalendarze troj-,czwor- i wiecej dzielne do niedawna byly malo znane np w Kanadzie.Klienci i subkontraktorzy mojej juz niestety b.firmy pytali o nie jak o wode Chopina czy Gold Wasser.I nie bylo pytania gdzie zdjecia znajda za darmo w sieci.Podobnie,jak zrobilismy wielkoformatowy kalendarz 'sopocki' ,dodrukowalismy na ich prosbe a nasz zaprzyjazniony lokalny artysta dostal zamowienia z Wloch.Inna osoba-po gdynskim.Podobnie,furore zrobily plyty-gifty z lokalnym jazzem.Nie sciagalismy muzyki za free z netu! I dziekuje Wam koledzy za twarde dyski pelne gestych.Dostaje rzadkiej kupy...

CAŁA ODPOWIEDZIALNOŚĆ prawna spada na rozpowszechniającego/udostępniającego - czy tak ciężko to pojąć??!!

 

widzę że zarzucasz mi brak zrozumienia a sam czytasz bez zrozumienia. ja nie neguję że cała odpowiedzialność spada na udostępniającego.

jednak gdyby nie ściągający, nie byłoby udostępniających - bo oni po coś to robią. altruiści kochający muzykę ?

zresztą, ja mam gdzieś udostępniającego w tajwanie - łamie prawo i tyle.

 

bardziej żenują mnie próby tłumaczenia tych co ściągają - czy to tak ciężko pojąć ?

 

zresztą, nie odnosisz się merytorycznie do sprawy powodów ściągania. uparcie tłuczesz jedną formułkę świadomie pomijając kwestię że w polsce - nawet jeśli prawo pozwala na ściąganie - to jest to przyczynek do nie kupowania albumów i filmów i innej maści dzieł autorskich. gimnazjaliści są nauczeni - po co kupować, skoro można ściągnąć. proste, nie zakrzyczysz tego kruczkami prawnymi. to są fakty i to jest smutne. wejdź sobie na fora poświęcone muzyce, 98% ludzi łupie z torrentów i soulseeka mierne mp3 192kbps, zapychają kolejne terabajty - spytaj no jakie kupują płyty. zobaczysz jaka będzie ich reakcja. ja wiem bo parę razy próbowałem dyskutować, i teraz już wiem że kruczki prawne to jedno a hedonistyczny konsumpcjonizm lemingów to dwie różne rzeczy.

re zdjecia:pewno nie raz zwrocil Wasza uwage jakis kalendarz scienny z ciekawa glowka.za porzadna grafike lub zdjecie trzeba zaplacic. I u nas jest Getty Services lub Skyfotos i in. Za piekna rzecz i /lub kolaz trzeba zaplacic.Layout kalendarza sam ustalasz z drukarnia.Ewtl lokalni fotograficy specjalizujacy sie w danej branzy oferuja cuda. Kalendarze troj-,czwor- i wiecej dzielne do niedawna byly malo znane np w Kanadzie.Klienci i subkontraktorzy mojej juz niestety b.firmy pytali o nie jak o wode Chopina czy Gold Wasser.I nie bylo pytania gdzie zdjecia znajda za darmo w sieci.Podobnie,jak zrobilismy wielkoformatowy kalendarz 'sopocki' ,dodrukowalismy na ich prosbe a nasz zaprzyjazniony lokalny artysta dostal zamowienia z Wloch.Inna osoba-po gdynskim.Podobnie,furore zrobily plyty-gifty z lokalnym jazzem.Nie sciagalismy muzyki za free z netu! I dziekuje Wam koledzy za twarde dyski pelne gestych.Dostaje rzadkiej kupy...

 

Nie rozumiesz dozwolonego użytku osobistego. Dozwolony użytek osobisty wyklucza czerpanie korzysci finansowych oraz jakikolwiek obrót handlowy. Nie można sobie pobrać zdjęć (skądkolwiek) dla celów publikacji. Trzeba być wydawcą idiotą by w przykładowym kalendarzu umieścić pobrane bezprawnie fotografie - odszkodowanie na rzecz właściciela autorskich praw majątkowych do zdjęcia byłoby kosmiczne.

 

P.S.

Pisz poprawnie z zastosowaniem spacji i podziału na akapity. Niechlujne wpisy bardzo źle się czyta.

 

widzę że zarzucasz mi brak zrozumienia a sam czytasz bez zrozumienia. ja nie neguję że cała odpowiedzialność spada na udostępniającego.

jednak gdyby nie ściągający, nie byłoby udostępniających - bo oni po coś to robią. altruiści kochający muzykę ?

zresztą, ja mam gdzieś udostępniającego w tajwanie - łamie prawo i tyle.

 

Gdyby nie producenci samochodów to nie byłoby wypadków drogowych. Zabierasz się do sprawy od dupy strony.

I przestań pisać o muzyce bo to Cię ogranicza w zrozumieniu problemu. Podstaw sobie w miejsce muzyki fotografię, tekst. Czytasz różne strony w internecie (użytkujesz daną treść - w tym przypadku dzieło pisane i fotograficzne) i skąd niby wiesz, że tekst na owych stronach zamieszczony jest za zgodą autora? No skąd? Skąd wiesz czy zdjęcia ilustrujące daną stronę w sieci są zamieszczone legalnie z poszanowaniem prawa autorskiego? A może te zdjęcia są umieszczone bez zgody autora fotografii?

 

Poza tym skąd wiesz, że udostępniający w Tajwanie łamie prawo - może jest cholernie bogatym facetem co wykupił prawa do rozpowszechniania. Nie wiemy tego i nie musimy wiedzieć!!

bardziej żenują mnie próby tłumaczenia tych co ściągają - czy to tak ciężko pojąć ?

 

Ściągający nie muszą się tłumaczyć bo nie popełniają żadnego wykroczenia

Mam taki głupawy nick, bo osiemnaście lat temu zapomniałem loginu i hasła pod jakim się pierwotnie zarejestrowałem.

owszem, problem dotyczy sztuki nie tylko muzyki.

co nie zmienia faktu że, oprócz potrzeby zmiany prawa, zachodzi zależność ściągam - więc nie muszę kupować. nie wiem czy to w ogóle możliwe żeby to ujmować w ramy prawne ale to jest proceder który ma wpływ na artystów czy tego chcemy czy nie.

Gość Arek__45

(Konto usunięte)

Ja bym poszedl dalej....plyta to material reklamowy to nie jest zadne dzielo arystyczne.... ....to jest tylko sprytny zabieg koncernow plytowych i nic wiecej.....

nie pisze na kompie h trudno o robienie akapitow.o ortografie i interpunkcje chyba sie nie przyczepisz.nie stosuje ani polskich znakow czy duzych liter.nie masz zapewne zastrzezen do stylu. Ad rem-

kalendarze i plyty byly zwyklymi upominkami. I przestancie dopieprzac sie do Tajwanu. To ultrapraworzadne panstwo o wysokiej stopie zyciowej. troche lektury..

Ile razy mam jeszcze tłumaczyć, że CAŁA ODPOWIEDZIALNOŚĆ prawna spada na rozpowszechniającego/udostępniającego - czy tak ciężko to pojąć??!!

 

Słuchaj, tutaj na forum są takie "mądrale", którym w kółko możesz powtarzać OCZYWISTE rzeczy,

a i tak w kolejnym ich poście czytasz jakieś bzdury, tak jakby kompletnie nie rozumieli tego, co chciałeś im przekazać.

To co piszesz o prawie autorskim (mimo, że off topic, ale b. ciekawy) przynajmniej dla mnie jest całkowicie logiczne i zrozumiałe. Jednak odporność nie tylko na wiedzę, ale przede wszystkim

na ZROZUMIENIE tego co chcesz przekazać jest tutaj czasem naprawdę załamująca.

 

nawet jeśli prawo pozwala na ściąganie - to jest to przyczynek do nie kupowania albumów i filmów i innej maści dzieł autorskich

 

A kogo to obchodzi? Coś co nie jest zabronione, nie jest karalne.

Nie masz większych zmartwień?

Popatrz sobie jak na co dzień jesteśmy rolowani przez nasz rząd, ile przekrętów i nonsensów jest... książkę można by napisać.

A Ciebie strasznie boli, że ludzie mogą sobie coś z netu ściągnąć za darmo i firmy fonograficzne, czy innych branż na tym tracą kasę...

 

przestancie dopieprzac sie do Tajwanu. To ultrapraworzadne panstwo o wysokiej stopie zyciowej.

 

... czego niestety nie możemy powiedzieć o naszym kochanym państwie :)

Jak nie stosujesz jak stosujesz duze litery. Trzeba zachowac pewna konsekwencje. Spacja po kropce takze by nie zaszkodzila. W twoich postach widac brak starannosci zarowno w pisaniu jak i formulowaniu mysli.

 

Problemem jest u ciebie takze zrozumienie czytanego tekstu - przytoczony przyklad z Tajwanem to tylko przyklad. Mozesz sobie wstawic tam dowolne panstwo. Chodzilo o to, ze sciagajacy nie ma obowiazku, ba nie ma wrecz mozliwosci sprawdzenia czy udostepniajacy lamie prawo, ktoremu podlega. Dla mnie po przeczytaniu tego fragmentu tekstu bylo oczywiste co autor chcial przekazac, dla ciebie chyba nie.

 

@pod_innym_nickiem

A czy udostepnienie pliku w formacie "zawierajacym wiecej informacji" tj gestym jesli posiadamy tylko cd jest karalne?

server unreachable;--

A czy udostepnienie pliku w formacie "zawierajacym wiecej informacji" tj gestym jesli posiadamy tylko cd jest karalne?

 

Nie jest. Było już o tym. Poczytaj wstecz.

@pod_innym_nickiem

A czy udostepnienie pliku w formacie "zawierajacym wiecej informacji" tj gestym jesli posiadamy tylko cd jest karalne?

 

Zasada jest prosta

Można udostępniać publicznie (czyli osobom nieznanym) tylko to, do czego mamy stosowne prawa czyli podpisane umowy na rozpowszechnianie.

Osobom pozostającym w stosunku rodzinnym czy w bliskich stosunkach towarzyskich można udostępnić cokolwiek* (pod warunkiem, że nie czerpiemy wówczas korzyści finansowych) i nie są do tego celu potrzebne żadne zgody czy umowy z włascicielami praw do dzieł.

 

Skoro jesteś w posiadaniu jakiegokolwiek dzieła to możesz się owym dziełem podzielić z bliskimi bez żadnych obaw. Jednak kiedy chcesz owym dziełem podzielić się z szerokim gronem nieznanych osób to KONIECZNA jest odpowiednia zgoda na rozpowszechnianie tego dzieła bądź jego fragmentu.

Format nie ma nic do rzeczy, nośnik także - skoro masz zdjęcie ściągnięte z sieci to możesz je udostępnić rodzinie, kumplom czy kochankom w formacie 1:1 czy powiększonym 20 razy. Możesz je znajomym udostępnić w postaci pliku czy odbitki - jakkolwiek chcesz.

 

Nie napisałeś komu chcesz coś udostępnić, stąd powyższe wyjaśnienie.

 

Nie rozumiem co ma do tego posiadanie CD. Ktoś posiada jakieś nagranie (ściągniete czy kupione w sklepie na obojętnie jakim nośniku i formacie) i może przyjacielowi udostępnić owe nagranie czy jego kopię w postaci dowolnej - gęstej, rzadkiej, sradkiej, stratnej itp. A ten przyjaciel następnie swojej kochance także udostępnia to co zostało uprzednio mu udostępnione. Posiadanie oryginalnego nośnika z dziełem nie ma żadnego znaczenia. To się nazywa właśnie dozwolony użytek osobisty i określa to art 23 pr. aut.

 

Aby być dobrze zrozumianym - posiadanie oryginalnej płyty CD nie daje nam żadnych praw do jej PUBLICZNEGO (czyli osobom obcym) udostępniania w jakimkolwiek formacie czy w jakiejkolwiek formie. Do tego celu potrzebne są stosowne umowy zawarte na piśmie pod rygorem nieważności z właścicielem autorskich praw majątkowych do dzieła!!

 

Dozwolony uzytek osobisty nie może też godzić w interesy twórcy. Miałoby to miejsce wówczas gdybyś przykładowo udostępnił dzieło baaardzo szerokiemu gronu swoich znajomych. Przykładowo wszystkim kolegom w klasie czy wszystkim znajomym w pracy czy wszystkim kolegom z forum - trudno byłoby się wówczas bronić, że wszyscy ci ludzie pozostają z Tobą w bliskich stosunkach towarzyskich.

 

Aby było Wam łatwiej zrozumieć zależności zawsze zamiast pliku audio podstawiajcie sobie np zdjęcie czy tekst. Zamiast internetu podstawiajcie sobie np. przekaz telewizyjny. Wówczas sami łatwo zrozumiecie zależności. Zamiast internetu myślcie o pirackich przekazach radio/TV. Wokół UK non stop z wód eksterytorialnych nadają pirackie rozgłośnie - ludzie słuchają, nagrywają i potem dzielą się wsród znajomych tym co usłyszą/nagrają. Nikt słuchaczy nie ściga, nikt słuchaczom nie rekwiruje odbiorników czy rejestratorów, nikt słuchaczom nie robi nalotów na mieszkania, nikt nie zabiera słuchaczom nagrań. Słuchacz pobiera z eteru i słuchacz dzieli się pobranym materiałem w kręgu rodzinnym czy w kręgu bliskich znajomych.

 

_____________

* Nie tyczy oprogramowania komputerowego

Mam taki głupawy nick, bo osiemnaście lat temu zapomniałem loginu i hasła pod jakim się pierwotnie zarejestrowałem.

Gość Gosc

(Konto usunięte)

Pobieranie treści z sieci (co jest dozwolone) nie godzi w artystę w żaden sposób.

Czy gdybym nie pobrał to bym kupił? - nie ma takiej zależności.

Chyba sam nie wierzysz w to co piszesz. Myślisz że gdyby nie było bittorentów to sprzedaż płyt też by wyglądała tak samo jak obecnie?

Oczywiście że nie.

Ostatnio w pracy miałem możliwość spotkania się i porozmawiania z muzykiem z krajowego bardzo popularnego zespołu istniejącego na rynku ponad 30lat. Człowiek ze względu na stan zdrowia już nie pracuje w zawodzie. Jest w bardzo ciężkim stanie. I pytałem go czy w Polsce z dorobku muzycznego tak popularnego zespołu da się wyżyć. I właśnie m.in na zyski z ciągle wydawanych płyt, wskazał jako źródło dochodu.

Więc pisanie jak to artyści nic nie zarabiają na płytach i możemy je bez skrupułów udostępniać i ściągać z netu, bo nikt na tym nie traci, jest kłamstwem.

 

Popatrz sobie jak na co dzień jesteśmy rolowani przez nasz rząd, ile przekrętów i nonsensów jest... książkę można by napisać.

Jak inni robią wałki to ja też mogę bezkarnie?!

Gratuluję postawy życiowej.

Gość Arek__45

(Konto usunięte)

A ci artyści to ludzie z innej planety......?

 

 

Ja do artystów mam taki sam szacunek jak do każdego pracujacego człowieka nic poza tym....

Wyświetl postUżytkownik soundchaser dnia 26.08.2012 - 22:49 napisał

Popatrz sobie jak na co dzień jesteśmy rolowani przez nasz rząd, ile przekrętów i nonsensów jest... książkę można by napisać.

 

Jak inni robią wałki to ja też mogę bezkarnie?!

Gratuluję postawy życiowej.

 

Ja żadnych wałków nie robię, więc chyba nie do mnie ten tekst.

A może tak pomyślcie przez chwilę nie o artystach z 10 platynowymi płytami na koncie, dwoma domami na hiszpańskim nabrzeżu i milionem złotych rocznie z tantiemów, tylko o 18 latkach którzy zakładają sobie kapelę i za 5 lat sprzedadzą swoje pierwsze 30k egzemplarzy i będą mieli na opla corsę itd, ale póki co są dzieciakami z 100 zł kieszonkowego miesięcznie. Muszą zainwestować w instrumenty, lekcję grania i skórzaną kórtkę dzięki której będą mieli większy rispekt wśród pierwszych fanów grając w zapyziałych klubach dla 10 osób dopłacając za dojazd tam. I na koniec stać ich na jedną oryginalną płytę na pół roku, zakładając że w żaden inny sposób nie uczestniczą w życiu kulturalnym. No mogą jeszcze posłuchać radia Ska i obejrzeć Jak oni spiewają w TV. Wszystko się fajnie pisze z perspektywy 40 letniego pierdziela z dwoma średnimi krajowymi na koncie co miesiąc. A prawda jest taka, że gdyby nie kolosalne piractwo lat 80 i początku 90, kiedy praktycznie wszystko było pirackie (muzyka na kasetach, filmy na vhsie, pirackie oprogramowanie), to dzisiejsze pokolenie 30 latków byłoby kulturalnie i technicznie w średniowieczu. Dodatkowo, ani artyści ani wytwórnie nie zyskaliby złamanego grosza na likwidacji tego piractwa, pokolenie kulturalno-technicznych analfabetów w tym momencie pasałoby kozy, i nawet jeden na 1000 nie zainteresowałby się nawet ściągnięciem niczego.

 

Poza tym, nie ma kompletnie żadnego powodu aby utrzymywać np. dla muzyków archaicznego modelu dystrybucji na którym kożystają tylko grube ryby z wytwórni, ewentualnie pare międzynarodowych gwiazd kupuje sobie kolejne wyspy i tony kokainy :) Nie ma powodu, żeby ktoś kto nagra jedną płytę, czy jedną piosenkę w całe 3 dni mógł nic nie robić do końca życia. Wręcz bardzo ważne jest, żeby dalej twożył. Muzyk może zarabiać koncertując i tworząc nowe utwory, traktując "płytę CD" ze swoim materiałem jako darmową reklamę. Jeśli chodzi np. o filmy, to przy obecnym poziomie piractwa które podobno jest tak straszne, branża nigdy nie miała lepszych dochodów. Tylko, tam wytworzyła się zdrowa sytuacja. Kogo stać, to idzie do kina, kogo nie stać, to albo ogląda marną kopię, albo musi czekać pół roku na dobrą. Dodatkowo wg. badań sciągacze są jednak również najlepszymi klientami. Nawet jak człowiek ściągnie 50 filmów, to na 51szy pójdzie do kina, bo wczęsniej obejrzał 100h "reklam". Jak się zlikwiduje piractwo, to jak człowiek będzie miał obejrzeć jeden film rocznie to kompletnie oleje ten temat i nikt nigdy na nim nie zarobi. Tak samo jest z serialami, piracenie seriali to praktycznie drugie imię internetu, a jakoś zamiast je zniszczyć, mamy największy rozkwit i poziom w tej branży od jej początków. Jakoś okazuje się, że więcej zarabia się na piratach, niż sprzedając prawa do emisji polskiej telewizji z 10 letnim opóźnieniem, a klient-pirat dzięki temu też bardziej zadowolony.

 

Prawdziwe piractwo, to liczenia sobie za książki i płyty w cyfrowej dystrybucji tyle samo albo więcej niż za wydania na fizycznych nośnikach i okradanie twórców z 95% ich dochodu, a nie dzieciaki oglądające 7 sezon housa 5 lat przed jego emisją w tv.

For us, there is no spring. Just the wind that smells fresh before the storm.

Taki prosty przykład z własnego doświadczenia. Pochodzę z podwarszawskiej miejscowości liczącej powiedzmy 20k mieszkańców. Posiadamy kino z 13 wieku z cerowanym ekranem ze starego prześcieradła i w czasach o których mówię był jeden sklep muzyczny - mniejwięcej 1999 - czasy mojego liceum. W sklepie muzycznym do wyboru około 100 kaset i z 20 płyt CD z interesujących mnie gatunków. 2 Księgarnie posiadające może ze 20 tytułów z interesującego mnie gatunku. W kinie jeden film tygodniowo z przynajmniej dwumiesięcznym opóźnieniem w stosunku do normalnej polskiej premiery. W telewizji 5 kanałów, szczęściarze mają RTL7 i dragon balla.

Miesięcznie do dyspozycji około powiedzmy 100 zł + okolicznościowe prezenty.

Jedna kaseta miesięcznie - 25zł, 1 bilet do kina 10zł, piwo z dziewczyną w parku 10zł. 50 złotych odkładanie na hardware - stereo, discman, komputer. Jak się uskładało ze dwa tysie, to starzy dorzucali trzeciego, można było co 3 lata kupić komputer ze średniej półki, który po półtora roku był zabytkiem. O płytach CD, DVD czy czymś takim nikt nawet nie marzył. Człowiek z nagrywarką CD mogący coś wypalić ziomalom był królem inaczej trzeba było dymać z 10 GB dyskiem pod pachą.

Dzięki bogu istniało coś takiego jak stadion 10cio lecia :)

Jak się dobrze kisiło kasę, to raz na kwartał, raz na pół roku można było się przejechać na wycieczkę do wawy. Typowa kwota do dystpozycji 150 zł. 15 zł bilety autobusowe, kanapki z domu więc jak za darmo. Na początek wizyta na stadionie, zakup powiedzmy 3 płyt z grami i dwóch z muzyką, pirackie CD, lub wchodzące wtedy mp3 i np. płyta z całą dyskografią jakiejś kapeli, szał! Koszt około 70zł. Potem wizyta w empiku (książki) lub media markcie (trochę tańsze CD), nigdy razem, zawsze albo to albo to, i powiedzmy zakup oryginalnej połyty CD - 55 zł. Zostaje 10 zł, można dychę porzyczyć od zioma i pójść do prawdziwego kina na jakąś fajną premierę. Potem powrót do domu 3-4 miesiące zabawy po pachy bo się przywiozło z 3-5 gier i z 5-10 albumów muzycznych.

Gdyby nie piractwo i zakupy tylko z oryginalnych źródeł to nawet nie chce mi się myśleć jak by wtedy wyglądało życie, a obecnie nie jest jakoś wiele lepiej. Albo jest właśnie dlatego, że ludzie siedzą w domu, ściągaja wszystkio na co normalnie nie byłoby ich nigdy stać i czują się jakby zarabiali po 5k :)

For us, there is no spring. Just the wind that smells fresh before the storm.

A może tak pomyślcie przez chwilę nie o artystach z 10 platynowymi płytami na koncie, dwoma domami na hiszpańskim nabrzeżu i milionem złotych rocznie z tantiemów, tylko o 18 latkach którzy zakładają sobie kapelę i za 5 lat sprzedadzą swoje pierwsze 30k egzemplarzy i będą mieli na opla corsę itd, ale póki co są dzieciakami z 100 zł kieszonkowego miesięcznie. Muszą zainwestować w instrumenty, lekcję grania i skórzaną kórtkę dzięki której będą mieli większy rispekt wśród pierwszych fanów grając w zapyziałych klubach dla 10 osób dopłacając za dojazd tam. I na koniec stać ich na jedną oryginalną płytę na pół roku, zakładając że w żaden inny sposób nie uczestniczą w życiu kulturalnym. No mogą jeszcze posłuchać radia Ska i obejrzeć Jak oni spiewają w TV. Wszystko się fajnie pisze z perspektywy 40 letniego pierdziela z dwoma średnimi krajowymi na koncie co miesiąc. A prawda jest taka, że gdyby nie kolosalne piractwo lat 80 i początku 90, kiedy praktycznie wszystko było pirackie (muzyka na kasetach, filmy na vhsie, pirackie oprogramowanie), to dzisiejsze pokolenie 30 latków byłoby kulturalnie i technicznie w średniowieczu. Dodatkowo, ani artyści ani wytwórnie nie zyskaliby złamanego grosza na likwidacji tego piractwa, pokolenie kulturalno-technicznych analfabetów w tym momencie pasałoby kozy, i nawet jeden na 1000 nie zainteresowałby się nawet ściągnięciem niczego.

 

Poza tym, nie ma kompletnie żadnego powodu aby utrzymywać np. dla muzyków archaicznego modelu dystrybucji na którym kożystają tylko grube ryby z wytwórni, ewentualnie pare międzynarodowych gwiazd kupuje sobie kolejne wyspy i tony kokainy :) Nie ma powodu, żeby ktoś kto nagra jedną płytę, czy jedną piosenkę w całe 3 dni mógł nic nie robić do końca życia. Wręcz bardzo ważne jest, żeby dalej twożył. Muzyk może zarabiać koncertując i tworząc nowe utwory, traktując "płytę CD" ze swoim materiałem jako darmową reklamę. Jeśli chodzi np. o filmy, to przy obecnym poziomie piractwa które podobno jest tak straszne, branża nigdy nie miała lepszych dochodów. Tylko, tam wytworzyła się zdrowa sytuacja. Kogo stać, to idzie do kina, kogo nie stać, to albo ogląda marną kopię, albo musi czekać pół roku na dobrą. Dodatkowo wg. badań sciągacze są jednak również najlepszymi klientami. Nawet jak człowiek ściągnie 50 filmów, to na 51szy pójdzie do kina, bo wczęsniej obejrzał 100h "reklam". Jak się zlikwiduje piractwo, to jak człowiek będzie miał obejrzeć jeden film rocznie to kompletnie oleje ten temat i nikt nigdy na nim nie zarobi. Tak samo jest z serialami, piracenie seriali to praktycznie drugie imię internetu, a jakoś zamiast je zniszczyć, mamy największy rozkwit i poziom w tej branży od jej początków. Jakoś okazuje się, że więcej zarabia się na piratach, niż sprzedając prawa do emisji polskiej telewizji z 10 letnim opóźnieniem, a klient-pirat dzięki temu też bardziej zadowolony.

 

Prawdziwe piractwo, to liczenia sobie za książki i płyty w cyfrowej dystrybucji tyle samo albo więcej niż za wydania na fizycznych nośnikach i okradanie twórców z 95% ich dochodu, a nie dzieciaki oglądające 7 sezon housa 5 lat przed jego emisją w tv.

 

czytajcie technonooby czytajcie bo rece opadaja, wy wciaz myslcie ze kapitalisci chca wam zrobic dobrze, a tak naprawde to oni tylko sobie robia dobrze i jeszcze wam mozgi piora, kapitalisci juz dawno postanowili ze muzyk niech sobie zarabia na koncertach niech sie sam martwi o wszystko a my jesli bedziemy mogli na nim zarobic to go wspomozemy, wiec czemu technonooby tak sie martwicie piractwem jesli na piractwie traca tylko kapitalisci? czemu tak chcecie kapitalistow wspomagac jesli to oni sa przyczyna tego ze przecietny artysta ma g... a to ze najpopularniejsi maja bardzo duzo to normalne, oni nie potrzebuja kapitalistow wiec kapitalisci plytowi dziela sie z nimi sprawiedliwiej (nie myslic ze sprawiedliwie bo tylko odcinajac sie od kapitalisty mozesz sprawiedliwie zarobic - co przy przecietnym wykonawcy jak przecienym obywatelu jest malo realne - oczywiscie kapitalisci tak to zrobili zeby bylo malo realne bo to zmusza z korzystania z ich uslug i po ich warunkach)

technonooby obudzccie sie kapitalizm juz jest dlugo, niedlugo wejda roboty jeszcze mniej was beda kapitalisci potrzebowac i co myslisz ze sie wami przejma? nie beda jeszcze wieksze fortuny gromadzic i pozwalniaja was masowo, gdyby wymyslili metode zeby artysta za darmo produkowal i sie wyrzekl plyty to juz dawno by tak bylo!!! (chociaz w sumie praw w wiekszosci do swojej muzyki juz nie maja)

 

i najwazniejsze - nikt nie udowodnil ze piractwo powoduje ze kapitalisci plytowi mniej zarabiaja przez piractwo, jedynie byly dowody ze tak gdzie sa ustawy antypirackie najostrzejsze tak notowano najmniejsze zainteresowanie wartoscia intelektualna (zgodnie z zasada obywatwla kapiutalizmu - nie da sie szukamy alternatywy)

chwilowy brak działalności w audio.

Akurat jest dokładnie odwrotnie, sytuacja która zmusza do piractwa to 80 lat socjalizmu w tym kraju i wspierające go rękami i nogami wielkie koncerny, które jedyne co robią, to blokuja rozwój kapitalizmu, żeby okopać się na swoich monopolistycznych pozycjach.

Roboty też nie powodują bezrobocia, tylko obniżają koszty produkcji dzięki czemu więcej rzeczy jest w zasięgu przeciętnego obywatela. Chyba, że uważasz, że zamiana traków i pił mechanicznych w tartakach na siekiery zwiekszy dostęp do drewna. To o czym mówisz to życie jak w 18 wieku, w królewskim pałacu i urzedzie piękna mozajka, a reszta ma klepisko, więc nie wiem kto jest technonoobem...

Tak więc proszę nie wspomagać sie tym co napisałem do rozprzestrzeniania jakichś chorych socjalistycznych durnoctw :)

For us, there is no spring. Just the wind that smells fresh before the storm.

Gość Gosc

(Konto usunięte)

Ja żadnych wałków nie robię, więc chyba nie do mnie ten tekst.

A ja nie twierdzę że robisz. Tylko po co piszesz o ogarniającej nas zewsząd nieuczciwości jako próbie usprawiedliwienia piractwa. Idąc tym tropem to i na stacji benzynowej nie musze płacić, bo to koncerny paliwowe to złodzieje, u jubilera mogę wynieść diament bo wiadomo jakie grosze dostają biedni górnicy którzy je wydobywają i w banku mogę wyłudzić kredyt bo wiadomo-Goldman-Sachs.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.