Skocz do zawartości

Opinie o sprzęcie

5844 opinie sprzęt

Diora TOSCA 303

Dobry i wdzięczny sprzęt 35W mocy na kanał w sinusie 40W. wystarczy do poruszania kolumn w warunkach domowych:)Przestrojenie tunera banalne jakość odbioru dobra nadal może cieszyć.Obecnie moja Tosca303 spełnia funkcję wzmacniacza obsługującego komputer w zestawieniu z kolumnami Unitry 50 W mocy znamionowej 75W muzycznej świetnie sobie radzi , muszę zaznaczyć że często nie jest wyłączana całymi dniami nie ma szans by coś się z nią mogło stać. Wady do rzeczy z takim ładunkiem sentymentu odnoszę się pobłażliwie, jednak jeśli ktoś prubuje zbyt często zmieniać zaprogramowane stacj niech się liczy z tym że kolejnym razem będzie to robił przy podniesionej pokrywie popychając ślimaka palcem:)


NAD 3020

Sprzęt nabyłem poszukując czegoś do kina domowego. Jednak po lekturze audiostereo.pl oraz odsłuchach najróżniejszych amplitunerów stwierdziłem, że zdecydowanie lepszym wyjściem będzie dobry niezbyt drogi wzmacniacz. Wybór padł na NADa 3020, którego znałem już wcześniej. Kilka testowych odsłuchów upewniło mnie w wyborze. Jest to klasyczny dobry wzmacniacz który można kupić w przyzwoitej cenie.


Denon PMA-1500R

Przy pierwszym kontakcie z Denonem PMA-1500R rzuca się w oczy przede wszystkim bardzo solidna budowa. Zaglądając przez kratki wentylacyjne na górnej scianie obudowy widzimy po lewej stronie dwa porządne transformatory, oddzielone od dwóch potężnych radiatorów przebiegających na całej długości wzmacniacza - słowem wzorowy porządek! Obudowa wykonana jest z dość grubej i sztywnej blachy, natomiast panel przedni z polerowanego aluminium. Obsługa jest bardzo wygodna, pokrętła potencjometrów i przełączniki są masywne, solidne i precyzyjnie działające. W największym skrócie, poziom wykończenia poważnie przewyższa np. konkurencyjnego Nad'a 372. Ale zajmijmy się dźwiękiem. Od pierwszych taktów wzmacniacz daje poczucie potężnej mocy, wysokiej kontroli dźwięku, przestrzeni. Napędzi większość kolumn. U mnie z racji małego pomieszczenia zawsze współpracował z monitorami i to z jaką werwą sterował stosunkowo małymi membranami monitorów napawało mnie podziwem......przedtem tylko Denon PMA-1560 radził sobie równie dobrze, ale posiadał moc 150wat przy 8 ohm'ach, a 1500R ma "tylko"70wat przy 8 ohm'ach.....ale za to jak wydajnych!!! Wzmacniacz potzrebuje około godziny rozgrzewki, ale poźniej jest więcej niz dobrze. Ze współczesnych konstrukcji do około 5 tys nie spotkałem bardziej odpowiadjącego mi dźwięku. Bas, ultraszybki, precyzyjny, kontrolowany i wielobarwny. Średnica raczej mało słodka i czarująca, za to bardzo detaliczna, żywa i bardzo obecna. Góra bardzo czysta, dźwięczna, zero zapiaszczenia na blachach i podobnych przekłamań i zniekształceń. Nie każdemu podobny dźwięk się podoba - ten wzmacniacz nie słodzi, nie czaruje, gra analitycznie i szybko. Ja jako zapalony muzyk zajmujący sie realizacja dzwięku cęnię sobie te cechy. Wady jak już wcześniej wspomniałem to wręcz tandetny pilot ( ale funkcjonalny ) i brak znaczników na potencjometrze głośności i selektora żródeł ( małe diody załatwiłyby sprawę ) Można również mieć zastrzeżenia do koloru diody ( tylko jedna dioda istnieje na panelu przednim!!) kontrolki Power - w funkcji Stand By dioda ma kolor pomarańczowy, a w funkcji gotowości ma kolor czerwony........raz, że na początku trudno odróżnić, a dwa, że ja przywykłem, że zielony oznacza gotowy, a czerwony stand by, ale to już szczegół. Reasumując wzmacniacz godny polecenia i moim zdaniem wyróżniający się wśród konkurencji.


Technics SL-PS670D

Odtwarzacz posiadam od dobrych 7 lat i dziala bezblednie szybki odczyt plyt rowniez CDR,bardzo cicha mechanika.


Radmor 5412

UWAGA Niniejsza opinia została stworzona przez użytkownika posiadającego na dzień sporządzenia tej opinii zerowy dorobek na forum audiostereo.pl. Nie mamy pewności czy ta opinia została napisana przez realnego użytkownika tego forum czy też przez celowo stworzonego tzw. klona. Wobec niemożności weryfikacji wiarygodności opinii zalecana jest daleko posunięta ostrożność w lekturze. ******         Byłem zdecydowany na zakup korektora Radmor - jednak szukając czegoś o nim w necie trafiłem przypadkiem na opinie na temat tego wzmacniacza. Po lekturze już wiedziałem ze razem z korektorem kupie ten wzmacniacz (tym bardziej że brat czegoś szukał dla siebie - wziąłem amplituner z myślą o nim). Sprzęt kupiłem na allegro (190zl z korektorem i tunerem).To co usłyszałem przeszłojednak moję najśmielsze oczekiwania.Pierwsze co zrobiłem po podłączeniu i pierwszym odsłuchu to decyzja - Radmor zostaje u mnie - Technics SU-VZ 320 idzie na sprzedaża a dla brata poszukamy Radmora 5102.Sprzęt był dość zadbany - mam wrażenie, jakby był kilka lat nieużywany. Wsytarczyło go umyć i wygląda świetniePotencjometry strzasznie trzeszczały - zwłaszcza Siły głosu - po wymianie i przeczyszczeniu reszty jest OK. Radio po przestrojeniu ładnie łapie stacje.Dzwięk - i to jest najsilniejsza strona radmora - moje altusy 140 zagrały zupełnie inaczej niz na technics-ie - nie sądziłem ze mogą mieć tak głęboki i niedudniący bas, tak czysty środek. Muzyka z Breaveheart i Gladiatora zrobiła na mnie wrażenie, ale Ostatni Mohikanin przyprawił mnie o zawrót głowy. Czegoś takiego jeszcze nie słyszałem. Kolejne odsłuchy tylko utwierdziły mnie w przekonaniu że to bardzo dobry zakup.Podłączyłem też brata Jamo studio 180 - i kolejne zdziwienie - to nie głośniki nadają się do wymiany tylko wzmacniacz - z Radmorem zagrały zupełnie inaczej - jakoś tak cieplej, przyjemniej, głębiej.Teraz tylko szukam Radmora 5102 w jakiejs sensownej cenie by go porównac z moim Radmorem 5412


Musical Fidelity A 3.24 192K Upsampling DAC

Istnieje wiele rozmaitych opinii na temat sensowności stosowania zewnętrznych przetworników cyfrowo-analogowych. Entuzjaści tego rozwiązania wymieniają zalety odseparowania przetwornika od negatywnego wpływu mechanizmu oraz jego układów sterujących , sceptycy podkreślają problemy związane z synchronizacją przesyłu danych ( jitter ). Poza tym zawsze powstaje pytanie czy cena za 2 urządzenia – transport i DAC - uzasadniona jest przyrostem jakości dźwięku.   Używałem wcześniej już kilku zewnętrznych przetworników (DPA SX128, Sonic Frontiers SFD1 , Meridian 563) więc w sumie jestem pozytywnie nastawiony do tematu jakkolwiek wpływu jittera na sygnał wg mnie nie można bagatelizować i co najgorsze z powodu braku jednoznacznych danych , które pozwoliłyby dopasować DAC i transport często użytkownik musi stosować metodę prób i błędów aby zgrać system. Z przetwornikiem Sonic Frontiers SFD1 używałem z powodzeniem antyjittera DIP f-my Monarchy Audio , który znakomicie poprawiał dźwięk z SF , ale ten sam DIP podłączony do Meridiana 563 nie robił praktycznie żadnej różnicy.   Niemniej jednak podczas lektury MHF 1/05 zwróciłem uwagę na zewnętrzny przetwornik cyfrowy-analogowy Musical Fidelity A3.24. Szczególnie prosty , ponadczasowy design oraz zdjęcia jego wewnętrznej budowy zrobiły na mnie wrażenie. Bardzo solidne zasilanie , dławiki , okazały toroid, bateria kondensatorów, DAC z upsamplerem do 192 kHz , stopień wyjściowy na elementach dyskretnych , solidna obudowa i w sumie za to wszystko umiarkowana cena . W swoich materiałach reklamowych MF twierdzi m.in. ,że upsampling podczas którego przetwornik przetaktowuje dane z transportu znacznie redukuje jitter . W/w DAC przyjmuje sygnały z 2 źródeł cyfrowych ( wejście optyczne Toslink oraz koaksjalne SPDiF) . Ma dodatkowo i wyjście cyfrowe SPDiF) , którym można wyprowadzić sygnał cyfrowy np. do zewnętrznej nagrywarki CD-Audio lub MD. MF A3.24 upsampluje sygnał cyfrowy do 96 kHz lub 192 kHz. Przełącznik częstotliwości próbkowania znajduje się na tylnej ściance co nieco utrudnia porównywanie dźwięku z obu opcji. Kiedy więc pojawiła się okazja ( promocja w Top Hifi )postanowiłem jeszcze raz spróbować systemu z zewnętrznym przetwornikiem i tak oto MF A 3.24 zawitał do mojego systemu złożonego obecnie ze wzmacniacza Baltlab Epoca V2 oraz kolumienek Proac Tablette 50. Kolumienki te mają zaledwie 11 cm głośnik nisko-średniotonowy ( mierząc z zawieszeniem gumowym ) i grają w 20m2 . Jako ,że Tablette 50 mają wszystko oprócz basu szukałem więc źródła z dobrą podstawą basową. Włączyłem pierwszą płytę i "przecieram" uszy ze zdumienia. Skąd tyle niskich częstotliwości ??? Od pierwszego dźwięku słychać ,że system gra zupełnie inaczej niż z wcześniejszym CD Sony 20 ES. Dźwięk jest subiektywnie „większy” , "cięższy" bardziej "dostojny" . Wokale są "powiększone" brzmią niżej , pełniej ,bliżej , mocniej. Równowaga tonalna przesunęła się w dół , kobiece glosy brzmią sexowniej i przypomina to trochę dźwięk Sonic Frontiers z tym ,ze teraz dół ma lepsza dynamikę. Bas schodzi w rejony gdzie kończą się możliwości Proac Tablette 50 - słychać ,że czasem dźwięki "chcą" zejść niżej - ale głośniczek już nie gra – tylko pompuje powietrze. Przy częstotliwościach które jeszcze Tabletki kontrolują bas jest selektywny i różnorodny . Z tym ,że aby być dobrze zrozumianym - zmiany na niskich częstotliwościach są b.duże w zakresie takim jaki jest możliwy do uzyskania przy zmianie źródła. Nie ma tu mowy o tym ,że teraz Proac Tablette 50 są w stanie pokazać niski bas albo zabrzmieć potężnie w 20m2. Basu jest więcej ale w stosunku do CD odniesienia. Ale już ta zmiana powoduje,że daje się fajniej słuchać muzyki rockowej. Wcześniej średnio zrealizowany rock brzmiał zbyt " cienko". Barwa - w tej dziedzinie MF A3.24 znowu zagrał zdecydowanie lepiej od poprzednika ( Sony 20ES). Na średnicy "słychać kolory" jakich nie powstydził by się Marantz CD16 z Zollerami. Jedynie lampy Sonic Frontiers po rozgrzaniu emitowały nieco więcej złotego dźwięku . Bardzo dźwięcznie wypadają wszelakie instrumenty szarpano-druciane. Akustyka pomieszczenia - jest sugestywnie oddana szczególnie na nagraniach wokalnych realizowanych w żywo brzmiących pomieszczeniach. Damskie wokale z płyt Barb Jungr „The space between” , Claire Martin “ Take my heart “ są prezentowane z zaanagażowaniem. Dźwięk jest subiektywnie „duży”. Scena jest przybliżona , stereofonia jest szersza ale płytsza. Można usłyszeć spektakularne pogłosy i wybrzmienia. Słuchając Patricii Barber – Cafe Blue - mam wrażenie jakby nagranie zrealizowano w pustej hali widowiskowo-sportowej . Tony średnie i pzrestrzeń to teraz najmocniejsza strona kombinacji MF A3.24/Baltlab/Proac Tablette 50 . Dotychczasowe odsłuchy odbywały na z upsamlingiem do 96 kHz. Z ciekawością przystąpiłem więc do od prób z wyższą częstotliwością . Po kilku próbach mogę jedynie stwierdzić ,że podwyższenie częstotliwości próbkowania z 96 kHz do 192 kHz nie przynosi rewelacji ani rewolucji . Na niektórych nagraniach wręcz jest niesłyszalne. Trudno jest mi więc jednoznacznie opisać jak podwyższenie częstotliwości próbkowania wpłynęło na całkowity obraz dźwiękowy. Wg mnie opcja 192 kHz to raczej gadżet i nie wpływa zasadniczo na dźwięk przetwornika. Bez tej opcji jest to tak samo dobry DAC.   Reasumując : DAC Musical Fidelity A3.24 z d e k l a s o w a ł pod każdym swojego poprzednika Sony 20ES , który przy MF jest ledwie poprawnie grającym CD-kiem. MF A3.24 jest dwukrotnie droższy od ww Sony ale wg mnie wzrost jakości dźwięku pod każdym względem uzasadnia jego cenę . Miałem nadzieję na dobry jak na źródło bas , którego mi do Tabletek 50 potrzeba i nie rozczarowałem się. Do tego jest bogata jak na solid state barwa, soczysty , przestrzenny i muzykalny dźwięk.   DAC MF A3.24 to źródło z wyraźnym charakterem - nie jest to dokładny chirurg - raczej malarz impresjonista używający bogatych i nasyconych barw podpartych solidnym fundamentem basowym.   I co bardzo ważne w/w DAC nie jest wymagający w stosunku do transportu. Jako ,że Sony 20ES ma już nowego właściciela MF A3.24 gra u mnie ( przynajmniej chwilowo) z nagrywarką Philips DVDR70 jako napęd. Fakt ,że MF A3.24 gra z budżetowym DVD wciągającym i angażującym dźwiękiem bez specjalizowanego systemu synchronizującego świadczy moim zdaniem o conajmniej dobrym zestrojeniu sygnału na linii DRIVE/DAC a co za tym idzie potwierdza opinię ,że upsamling w znacznym stopniu eliminuje wpływ jittera powstającego między zewnętrznym transportem i DAC-em.   DAC Musical Fidelity MF A3.24 jest moim zdaniem znakomitym urządzeniem , który bez większych nakładów finansowych na transport jest w stanie wyczarować angażujący dźwięk. Jako ,że w ostatnich latach wojna cenowa wśród producentów odtwarzaczy DVD spowodowała ,że można zostać właścicielem nowego firmowego playera z wyjściem cyfrowym sygnału PCM za 200zł pojawia się okazja aby niewielkim kosztem załatwić problem odczytu sygnału cyfrowego z płyt CD. No i przy okazji obejrzeć jakiś film.   Nie twierdzę bynajmniej ,że przy zastosowaniu dobrego napędu ww DAC nie zagra jeszcze lepiej. Pewnie tak , ale w najbliższym czasie raczej nie zaopatrzę się w paskowego CeC-a więc trudno mi będzie to sprawdzić. W każdym razie idea zastosowania zewnętrznego przetwornika jako głównego źródła dźwięku z tanim transportem w tym przypadku sprawdziła się w stu procentach. W konfiguracji z neutralnym wzmacniaczem oraz szybkimi kolumnami ww DAC prezentuje się z jak najlepszej strony. Jeśli ktoś poszukuje grającego z rozmachem źródła z bogatą barwą i mocnym basem to MF A3.24 jest wart szczególnego zainteresowania.


Uher UCD-200

Nie bardzo pamietam co mnie napadlo zeby kupic te zabawke. Ale najwyrazniej mialem szczescie.   Z wygladu Uher jest dosc skromny: czarne pudelko a w nim szuflada, prosty wyswietlacz w milym zoltym kolorze, kilka przyciskow. Stylistyka nasuwa skojarzenia z Rotelem. Dobra jakosc wykonania (to nie nasza epoka plastik-fantastik...), poza tym czuc obcowanie ze sprzetem z nienajnizszej polki. Np. szybko, sprawnie i CICHO otwiera sie i zamyka szuflada, sam mechanizm tez specjalnie nie informuje otoczenia o swojej pracy. Wyjscie jest jedynie standardowe, kabel sieciowy nieodlaczalny.   Odtwarzacz czyta plyty tloczone oraz CD-R (CD-RW ignoruje). Byc moze to wada mojego egzemplarza ale z niektorymi CD-R ma problemy ktore polegaja na trudnosci w wystartowaniu (szybko czyta TOC ale po wcisnieciu PLAY potrafi szukac sciezko np. 30sek ale nie poddaje sie tak jak np. mechanizmy philipsa), za to podczas odtwarzania nie miewa juz problemow.   Do obslugi trzeba sie troche przyzwyczaic. Np. bowiem po zatrzymaniu plyty odtwarzacz nie pokazuje ilosci utworow ani czasu plyty (te informacje pokazuje tylko raz, i to najpierw jedno a potem drugie, po zaladowaniu plyty) a jedynie enigmatyczna cyfre "1". W trakcie pracy widac numer utworu i indeks lub zamiast tego czas utworu. Na szczescie po paru dniach uzytkowania mozna sie przyzwyczaic. Z "opcji" jest standardowo powtarzanie (2 tryby) i programowanie.   Dzwiek ... po prostu szok ze to moze tak grac! Az go specjalnie rozkrecilem zeby zobaczyc co jest w srodku. A w srodku ... glownie Sanyo (mechanizm i przetwornik), opampy JRC. Elementy bierne tez nie zachwycaja specjalnie jakoscia. A jednak gra to swietnie! Urzadzenie lubi rytm i dynamike. Po drugie doskonala jest przestrzen, separacja instrumentow i analitycznosc. Slychanie jest po prostu wciagajace. Barwa dzwieku (troche) wykonturowana, sporo basu jednak zadna pozostala czesc pasma nie umyka. Bas ma pewne klopoty z kontrola, za to doskonale oddaje potege nagran. Sluchanie muzyki filmowej nabiera dzieki temu innego wymiaru. Wysokie tony nie kluja, dobrze integruja sie ze srednica.


Heybrook 0.5

to raczej nie będzie typowa opinia. kolumny kupilem na "przeczekanie".... ....no i tu nastapilo zaskoczenie:) pierwsza rzecz, którą dało się zauważyć to wyjątkowo przejrzysty dźwięk. tak jakby ktoś zdjał zasłonę z M1. tak tak.... od tego momentu Tannoy zmalał w moich oczach. Oczywiście są dobre ale nie przy Heybrooke. muzyka ożyła, nabrała wigoru i powietrza. można mieś zastrzeżenia do wypełnienia sceny ale nie za te pieniądze!!!! dźwięk jest bardzo melodyjny i ujmujący. zaskakująco dużo basu z malutkich skrzynek. ma dużo lepszy kontur niż M1. jest szybszy, twardszy i nie zlewa się z resztą pasma. przednie porty bass-reflexu zdecydowanie pomogły mi w ustawieniu glośników. problem odległości od tylnej ściany zwyczajnie przestał istnieć. najlepszą stereofonię uzyskałem rozstawiając je na k. 1,5 metra i lekko skrecając osie do siebie. bardzo dobrze wypada lokalizacja muzyków z płyty testowej Hi-Fi Audio.   oczywiście nadal myslę o polepszeniu sprzętu ale..... to co słysze jest miłe. może brakuje trochę "mięska" ale czego wymagać od takich maleństw. póki co nie kuszę losu i nie słucham innych kolumn. bo kwestia lepiej/inaczej jest baaaardzo nieostra.


Chord chorus

Porownywalem w domu ale tylko kilka godzin z Monitor NS 1206 i moim wlasnym Harmonic Technology Truth Link.   Moje wrazenia sa bardzo rozne od przedmowcy (!). Ten kabelek ma lekki charakter, daje sporo szczegolow, gra lekko 'do przodu', akcent raczej na wysokie tony choc do tego dolepiony jest calkiem spory bas, ktory jednak nie ma dobrego podlaczenia do srednicy i gra bardzo 'sobie' tak co do szybkosci jak i barwy, ktora jest monotonna i wciaz ta sama. Z wad niewiele mozna zarzucic bo charakter nie jest chyba wada. :-) Jest scena, sa szczegoly i jest dosc precyzyjne oddanie dzwiekow w srednicy. Wysokie tony sa jednak ograniczone, talerze nie wybrzmiewaja, wrazenie przestrzeni, rozmiarow pomieszczenia jest malo czytelne. Przy tym wszystkim gory jest duzo zatem powinna byc dobrej jakosci - elektornika. Mysle, ze ten interkonekt nie nadaje sa za bardzo do jasnych, budzetowych systemow bo przesadzi z draznieniem uszu.   Wykonanie z pozoru profesjonalne ale kabelek sprawia wrazenie delikatnego i podatnego na uszkodzenie. Moze to tylko wrazenie?   W sumie fajna rzecz bo ma malo wad i rozni sie na plus od sporej czesci konkurencji. Niestety takze ma braki w porownaniu z lepszymi (i drozszymi, niestety) kablami.


Rotel RA-02

Rotel RA02 moglem porownywac w roznych kombinacjach z odtwarzaczami i kolumnami. Opinia bedzie moze nieco nietypowa bo polega na porownaniu RCD 02 z NAD 3010 i Audio Analogue Puccini SE - wersja 2003. Uzyte elementy do testu to Audio Analogue Paganini, Rotel RCD 02 i NAD 521. Kolumny Jamo D590 i Ruark Prelude II. Kable Harmonic Technology i Audioquest.   Wzmacniacz ten w kombinacji najczesciej chyba spotykanej bo z reszta serii 02 gra bardzo otwarty, szybkim dzwiekiem, z dosc wyraznie zaakcentowana gora pasma, ktora jednak nie razi metalicznoscia ani przesadna ostroscia 'hissow'. Bas jest bardzo silny, szybki i dobrze definiowany choc przy duzych, 4 ohmowych kolumnach ma problem z wypelnieniem i kontrola najnizszego basu. Badania labolatoryjne zrobine w Norwegii pokazaly, ze wzmacniacz trzyma sie ponizej deklarowanych znieksztalcen THD az do 2x56W (!)/8ohm.   Jezeli powiemy, ze dynamika jest swietna, bas pod kontrola o ile nie postawimy zbyt trudnych warunkow dolaczajac pradozerne kolumny to wylania sie calkiem dobra opinia. I rzeczywiscie. Podlaczne kolejno rozne CDP dawaly bardzo dobry i spojny dzwiek z wielka iloscia szczegolow. Z kolumnami Ruark Prelude II bas jest wrecz znakomity bo szybki i swietnie skonturowany (wiem, to nie po polsku ale moze za to zrozumiale). Scena dzwiekowa nie powala ale jest genrowana. Wysokie tony nieco cykajace w porownaniu do AA Puccini. Srednica bardzo sugestywna i tu chyba najwieciej jest do czerpania przyjemnosci.   Galeczka wzmocnienia sterowana pilotem jest bardzo precyzyjna o czym pisalem przez pomylke w recenzji RCD 02 :-) Pilot uniwersalny i zawiera w sobie procz sterowania wzmacniaczem takze wiekszosc funkcji przydatnych do sterowania tunera i CDP.     Wady. W porownaniu do AA Puccini wzmacniacz ten gra nieco cienkim dzwiekiem, sterylnym i nie dokonca wypelnionym. Sprawia to wrazenie nieco technicznego i niemuzykalnego brzmienia. Ale to w porownaniu. TAkze w porownaniu do innych wzmacniaczy Rotela to inny rodzaj dzwieku, mniej stonowany i muzykalny ale za to efektowny i nakrecajacy emocje.   NAD 3010 jest nie tak szybki i nie kontroluje tak dobrze basu. Ma inny dzwiek w srednicy i w sumie nie dostaje do poziomu RA 02.   Podsumowujac - to bardzo dobry wzmacniacz w cenie do 2000 zl. Warto wziac jednak pod uwage, ze nie jest to potega mocy oraz ze dzwiek raczej pasujacy do ostrzejszego grania niz delektowania sie barwami wokali czy instrumentow. W tej materii jest przecietnie bo inaczej byc nie moze w tym przedziale cenowym.


Aurex Toshiba SC-M15

Tę końcówkę kupiłem tak dla frajdy na allegro. Dwieście złotych to niewiele, ale frajdy sporo. Pierwsza reakcja - zdumienie. Obudowa to jeden odlew (zamykany od spodu wytłumioną przykrywką), chyba aluminiowy, a na pewno niemagnetyczny, pozbawiony otworów. Po bokach piękne żeberka radiatorów, z tyłu tylko para złoconych RCA oraz dwie pary przywoitych gniazd głośnikowych (widły, banany, golce, do wyboru). Przód - asceza, tak jak lubimy: maleńkie przyciski z metalu: włącznik zasilania, kolumny A i B, mono, a nad nimi bardzo skromne i gustowne, zielone diody. Koniec. Kolor szampański. No i waga: to gabarytowe maleństwo (jakieś 26 cm szerokości) waży z 8 kilo jak nic (muszę wreszcie zważyć). Nie dysponując przedwzmacniaczem, musiałem na początku kombinować. Przepuszczenie dźwięku przez inny wzmacniacz byłoby bez sensu, więc podpiąłem bezpośrednio CD z regulowanym wyjściem. Od razu słychać było k l a s ę dźwięku. Poszczególne źródła, a zwłaszcza ludzkie głosy zabrzmiały nadzwyczaj realnie, uobecniły się. Ale w takiej minimalistycznej konfiguracji wszystko było niedopuszczalnie przesunięte w górę, bas był pod kontrolą, ale za mały i za chudy. Oczywiście, sygnał z odtwarzacza był zbyt słaby. Sytuację zupełnie zmieniło podpięcie przedwzmacniacza lampowego (wykonanego na zamówienie przez Grzegorza z Nowego Sącza - teraz ładnieszą wersję tego prototypu można kupić na allegro od k7, nazywa się Akord). Wrócił bas - i to jaki! Teraz już naprawdę nie można się było przyczepić, chociaż... Nie mam pojęcia, jaką moc wyjsciową oferuje ten David, na obudowie jest jedynie napisane, że pożera 350 W. Niech odda z tego jedną trzecią, dziekuję, wystarczy. W internecie na ten temat zdań niewiele i sprzecznych: 30W, 50W, 70W i nawet 130W. Jak ktoś zna prawde, nie nie milczy. Ale o co chodzi z tą mocą. Ano znowu bas. Owszem, dużo go, ale ten najniższy niekiedy lubi pohulać, tak jakby nie mógł się powstrzymać. Rezonanse i dudnienia to nie jest to, co lubią tygrysy. Czyżby zbyt mało mocy? Dokupiłem (cudem) za 300 zł drugą końcówkę (na szczęście nikt nie wiedział, co to jest, ha), grają sobie we dwie jako monobloki, no i teraz jest już świetnie. I bez żadnych ale. Jeśli macie jakieś wyobrażenie dźwieku naturalnego, kontrolowanego, miłego uchu a przy tym szczegółowego, jeśli śni się wam po nocach audiofilska przestrzeń z realistyczną separacją instrumentów - to właśnie coś takiego oferują te małe Aurexy. Wierzcie lub nie wierzcie. Pojawiają sie czasami na niemieckim ebayu, ceny w granicach 100-200 euro, warto spróbować. Może ktoś jeszcze się przekona i założymy sobie klub ;-)?


Holdegron Audio Lab H.A.L - wzmacniacz słuchawkowy

Na wzmaka słuchawkowego zdecydowałem się z powodu przepaści, jaka powstała pomiędzy moim systemem w domu ("o mnie"), zdecydowanie budżetowym zresztą, a pseudo-systemem, z którego korzystam w pracy (za źródło robi komp ze zwykłą on-boardową kartą dźwiękową). Różnica pomiędzy tymi systemami była taka, że słuchanie muzyki w pracy coraz bardziej mnie wkurzało i niespecjalnie sprawiało przyjemność.   Zacząłem od pozbycia się wszelkich equalizerów, polepszaczy, sztucznych efektów, etc. Efektu chyba nie muszę opisywać. Do dziś zastanawiam się, jak mogłem słuchać czegokolwiek bez powyłączania tego całego badziewia... :-/   Potem przerzuciłem się z MP3 na bezstratny APE. Skok jakościowy również chyba nie wymaga komentarza.   Mimo tych wszystkich zabiegów, nadal nie było efektu, który by mnie zadowalał. Owszem, brzmiało to już całkiem, całkiem, ale... Jakoś tak bez mocy (rozumianej dużo szerzej, niż tylko jako ilość dB), bez emocji, płasko, sucho... Pod tym względem nadal różnica pomiędzy moimi systemami była znaczna. Głośniejsze słuchanie (choć wcale nie głośne) oznaczało wzrastające z poziomem głośności "gubienie się" przekazu. Wszystko zlewało się w jeden hałas.   Gdy więc przypadkowo nadziałem się na Allegro na aukcję Holdegrona, zaraz nawiązałem kontakt z producentem wzmaka. Nie bardzo potrafił mi powiedzieć, jaki będzie efekt zastosowania klocka w takim pseudo-systemie. Podał przykład systemu komp+słuchawki, w którym wzmak się sprawdził i tego, w którym pozytywnego efektu nie było żadnego. Umówiliśmy się więc na testy.   Załapałem się niestety na okres "właśnie się skończyły", więc musiałem ok. dwóch tygodni poczekać na nowe egzemplarze oraz dojście przesyłki do mnie.   Wygląd mnie zaskoczył. Nie żeby jakiś wielki high-end stylizacyjny, ale porządna, estetycznie wykonana obudowa, gumowe nóżki zapobiegające ślizganiu się. Całość dość lekka - na tyle, że sztywny kabel zasilający (w kolorze "najbielszy odcień bieli" ;-P ) przy kiepskim ułożeniu powodował podnoszenie się klocka. Wątpliwości wzbudziły we mnie dodatkowo wejścia RCA. Jakoś tak... nie wiem... dziwnie wyglądają... Jakoś tak plastikowo... Nie sądzę, żeby to miało jakiś większy (ani nawet mniejszy) wpływ na dźwięk, ale...   No, ale dobra. To ma grać, a nie wyglądać. :)   Producent poinformował mnie, że wzmak został poddany 24-godzinnemu wygrzewaniu. Ja zostawiłem go jeszcze na 48 godzin - miałem akurat dwa dni roboty poza firmą. Po tym czasie ustawiłem potencjometr cichutko, włączyłem na pierwszy ogień S&M Metalliki i w zasadzie od pierwszej chwili wiedziałem, że wzmaka już nie oddam. Pierwsze, co rzuciło mi się w uszy, to zwiększona szczegółowość dźwięku: szelesty w tle, pobrzękiwania, echa, oddechy, etc. Drugie - mimo niewielkiej głośności słyszę całe pasmo. Uderzenia, mimo iż chwilowo cichutkie, to niewątpliwie pozostają uderzeniami. Wysokie tony wydają mi się nieco zmiękczone, choć nie wiem, czy trochę nie za bardzo (więcej drapieżności w głosach niektórych pań by się przydało), ale są miłe dla ucha. Bas jest niski i nie traci mocy w najniższych rejestrach, co bardzo mi przeszkadzało przed podpięciem wzmaka. Z niekoniecznie nadającego się do słuchania po cichu S&M przerzucam się na bardziej pasujące okolice: AMJ, Dido, ballady Santany, Preisner. Melodyjnie, przyjemnie. Nic, tylko słuchać.   Oki. Podkręcam głośność. I wracam do S&M. Jeśli wcześniej miałbym jakieś wątpliwości co do pozostawienia wzmaka, teraz pozbył bym się ich na dobre. Różnica OGROMNA. Orkiestra ma taki power, że ciężko w fotelu usiedzieć. Kontrola basu - która wydawała mi się wcześniej całkiem OK - wskoczyła na zupełnie inną poprzeczkę jakościową. Być może przez to, a może z zupełnie innych powodów, bas schodzi głębiej, jest pełniejszy, choć na słabiej nagranych kawałkach (kilka cennych dla mnie utworów mam tylko w MP3) ma tendencję do dudnienia. Zmiękczenie wysokich tonów teraz okazuje się pozytywne. Nie ma wiercenia dziur w uszach, zgrzytów, wrażenia "pękających talerzy", etc.   Dynamika również stoi już na naprawdę przyzwoitym poziomie - już nie mam się na co wkurzać. Nie jest to oczywiście poziom systemu domowego, ale już nie usypiam przy słuchaniu.   Podkręcenie głośności w całkiem wysokie okolice nie powoduje najmniejszej nawet zadyszki wzmacniacza. Próbowałem nawet dać "w palnik" naprawdę dużo - tyle, że nigdy na takim poziomie nie słucham. Nic. Sprzęt pozostaje niewzruszony. Prędzej ogłuchnę, niż zmuszę dźwięk do jakichś słyszalnych zniekształceń.   Podsumowując - porządny sprzęt za naprawdę niewielkie pieniądze. Nie wiem, czy tak samo dobrze sprawdził by się w systemie słuchawkowym z prawdziwego zdarzenia (szczególnie jeśli chodzi o źródło, choć moje słuchawki również nie są żadnym rekordem świata), ale mój "pracowy" system wprowadził na zupełnie inny poziom jakościowy. Teraz jest na tyle OK, że mogę po prostu słuchać muzyki z przyjemnością i nie zastanawiać się bez przerwy nad tym, co tu do cholery z tym zrobić. :-) Tylko resztkę moich MP3 będę chyba musiał przeznaczyć "ad kosz". Nie da się tego w ogóle słuchać...


Radmor 5102

Mojego Radmorka 5102 TE zakupiłem w stanie niemal fabrycznym. Aż trudno uwierzyć, że to rocznik 83. A co do dźwięku: w porównaniu do poprzedniego Kenwooda to niemal przepaść, dźwięk potężny, słychać nieporównywalnie szerszy zakres częstotliwości pomimo kiepskich kolumn. Poza tym jestem zachwycony wyglądem tego "grzmota" jego solidnością budowy i jakością wykonania (nawet w dzisiejszym tego słowa znaczeniu). Jedynym mankamentem jaki zauważyłem to złącza typu DIN: bez przerabiania wejść na czincze trudno o przyzwoity interconect a i sama ilość wejść jest również skromna. Podobnie z wyjściami głośnikowymi: bez przeróbek trudno podłączyć kabelki o grubości 2x2,5mm. Ale za to jest radio, które łapie bardzo czysto nawet na "sznorówce". Dlatego wiem, że nie sprzedam go juz nigdy.


Philips 763SA

Od kilku dni jestem posiadaczem tego odtwarzacza i od dnia zakupu codziennie coraz milej mnie zaskakuje, przede wszystkim jakością dźwięku, bo to był dla mnie priorytet. Ogólnie moge stwierdzić, że dźwięk nie odbiega od mojego dotychczasowego budżetowego odtwarzacza CD, co nalezy uznać za duży komplement. Poza tym zależało mi na możliwości odtwarzania SACD. Odpowiada mi również design odtwarzacza więc tymbardziej jestem zadowolony. Drugorzędną kwestią był dla mnie obraz z racji słabego TV dlatego nie odniose się do tego, choć przyczepić się nie mam do czego.


NAD 501

wlasciwie wszystko juz wypisalem w plusach i minusach. Odtwarzacz gra szybkim i kontrolowanym basem (dosc mocnym). Gora zamulona. Z pewnoscia nie jest neutralny. Nie posiada wyjscia na sluchawki, ani wyjscia optycznego.


Technics ST-S7

Tuner posiada odłączalne, sterowane timerem gniazdo sieciowe o obciążalności 500 W - można za jego pomocą sterować zasilaniem całej wieży.Ładny,solidny tuner, słychać masę szczegółów, dobra stereofonia- cieszy oko i ucho !






×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.