Skocz do zawartości

Opinie o sprzęcie

5844 opinie sprzęt

Melodika BL30

Ten test od początku był niezwykły…   Najpierw długo się zastanawiałem, czy w ogóle się do niego zgłaszać. Ja, który kilka lat temu ze względu na brak miejsca i zamianę dotychczasowej Oazy Muzyki na zwykły salonik, pozbyłem się z mieszkania kolumn podłogowych, zastępując je monitorami, miałbym brać do domu dwa wielkoludy i znowu zagracać mieszkanie? I to w czasie przygotowań domowników do sesji egzaminacyjnej?   Ale niech to – jak nie teraz, to kiedy znowu trafi się okazja, by znowu pobawić się podłogówkami?   Przyjechały dwie paczki, wcale nie takie ciężkie, kryjące dobrze zapakowane kolumny i sprytnie zabezpieczone wyposażenie – podstawy, kolce, a nawet … białe rękawiczki do delikatnego potraktowania elementów w trakcie montażu.   Montaż odbył się sprawnie – elementy dopasowane i intuicyjnie kompletowane – po pół godzinie kolumny dumnie rozpierały się na wyznaczonych miejscach.   Najpierw o wyglądzie. Co prawda, kolumny mają przede wszystkim dobrze grać, a nie wyglądać, ale walorów estetycznych nie można nie doceniać. Jeśli miłośnik muzyki ma do odsłuchu własną Norę Samotnika, to nie musi przejmować się wyglądem – może nawet ściany wygłuszyć wytłaczankami od jajek – dla niego liczy się tylko, by wszystko grało jak najlepiej. Ale nawet wtedy estetyczny wygląd elementów toru muzycznego liczy się. A szczególnie trudno nie uwzględniać w wyborze sprzętu istotnego elementu, jakim jest tzw. WAF, czyli Wife Acceptance Factor, ułatwiający koegzystencję sprzętu i ludzi…   Analizując kolumny Melodica BL30 pod względem estetycznym trzeba przyznać, że są one nie tylko estetyczne, ale wręcz ładne, co wyżej wymienioną koegzystencję znakomicie ułatwia. Zarówno podstawy, jak dolne i górne powierzchnie są pokryte czarnym lakierem „fortepianowym”, co nadaje im elegancji, by nie powiedzieć wręcz, że wrażenia odrobiny luksusu.   Maskownice w lakierowanych ramkach ukrywają dwa głośniki z membranami z plecionki z włókna szklanego o średnicy 13 cm – niskotonowy i średniotonowy oraz polimerowy wysokotonowy zintegrowany z kopułką.   Maskownica, co ciekawe, nie ma bolców, tylko otwory, bolce umieszczone są na ściance kolumny, co może nie podnosi estetyki kolumn, ale za to skutecznie chroni przed powszechnym zjawiskiem, jakim jest wyłamywanie bolców z maskownic. Na szczęście bolce są czarne i zlewają się ze ściankami kolumn, ale i bez nich BL30 należałyby do kolumn, które ładniej wyglądają z maskownicami niż bez.       Z tyłu dwie pary gniazd połączeniowych do przewodów głośnikowych, przystosowane do biampingu, ale oczywiście wyposażone w zworki umożliwiające zasilanie pojedynczym kablem. Przewody głośnikowe można przykręcić albo wykorzystać do wtyków bananowych. Moje kable głośnikowe miały wtyki bananowe Prolink TBC-052, więc je wykorzystałem, bez sprawdzania solidności mocowań gwintowanych, które jednak na pierwszy rzut oka wyglądały nieźle.     Nad gniazdami głośnikowymi w kolumnie BL30 umieszczony jest otwór bass refleksu, co oznacza jednocześnie, że tych kolumn przytulać do ścian nie należy i potrzebują minimum półmetrowej przestrzeni za plecami. To może stanowić pewien problem dla słuchaczy nie dysponujących dużą przestrzenią i co mniejsze pomieszczenia mogą dać się „zagracić”. Pod tym względem dużo praktyczniejsze są rozwiązania z otworem bass refleksu z przodu.   W podstawy kolumn wkręcane są od dołu solidne kolce blokowane nakrętkami z góry. Do regulacji prostsze byłoby zastosowanie kolców wkręcanych od góry, z wkręcanymi od dołu było znacznie więcej zachodu. Kolce wykonane są solidnie i nie ma obawy, że - jak często się zdarza w tej grupie cenowej – cienkie i delikatne końcówki kolców mogłyby się łatwo wygiąć. Ponieważ razem z moimi starymi podłogówkami wywędrowały z domu granitowe podstawki, więc dla ochrony drewnianej podłogi przed kolcami kolumn musiałem zastosować proste, acz całkiem skuteczne rozwiązanie w postaci … jednogroszówek.     Kolumny mają prawie 90 cm wysokości, ale przy szerokości 20 cm wydają się dość zgrabną, optycznie lekką konstrukcją. Czarny kolor sprawia, że dość łatwo dopasowują się do pozostałych sprzętów w pomieszczeniu, o co trudno, gdy próbujemy dopasować do siebie elementy z drewnianym wykończeniem w kolorze czereśni, dębu i tym podobnych. W moim przypadku kolumny ładnie zgrały się z czereśniową komodą posiadającą pionowe czarne wstawki.     Po zmontowaniu, podłączeniu i rozstawieniu kolumn, nadszedł czas na właściwy test – czyli Muzykę!   Rozpocząłem od płyty Massive Atrack – Protection. Celowo wybrałem na początek płytę nagraną z dużą zawartością basu, która w samochodzie zwykła mi rolować skarpetki i wzbudzać wibracje nawet w dobrze spasowanej desce rozdzielczej… Przygotowałem się na masowanie żołądka dużą porcją basu, a tymczasem kolumny zagrały sprężyście, dynamicznie, owszem – z basem, ale z bardzo krótkim, dobrze kontrolowanym. Bardzo dobrze oddane średnie dźwięki, wysokie mocno, ale czysto i bez sybilantów. Bez dominującego basu, bez schodzenia – w sumie też zabrzmiało ładnie.   Ale kurczę - gdzie te basy?!   Zagadka wyjaśniła się w dalszym ciągu testu…   Dire Straits – On Every Street. Płyta znana z bardzo wyeksponowanych gitar zagrała bardzo dynamicznie. „When It Comes To You” – mięsiście, czysto, dużo środka, wysokie tony wyraźne, ale nie za ostre. „You And Your Friend” – Soczysta, wyraźna gitara, czytelne talerze i przeszkadzajki. Bas krótki, ale wystarczająco ciągnięty dla utrzymania więzi z kołyszącym tłem. Klawisze dyskretne, nie dominują – piękne tło. „Freehand” – wyraźna gitara i szelest przesuwanych palców po gryfie, krótki mocny bas, dyskretne klawisze, słyszalne w tle grzmoty nadciągającej burzy zostały bardzo dobrze przeniesione. „Ticket to Heaven” – bogato, przestrzennie, soczyście, pluskająco. Tło klawiszowe z imitacją smyczków bardzo wyraziście.   Diana Krall – The Very Best „‘wonderful” – bardzo szczegółowo przeniesione talerze, miotełki, cykadełka – czysto, szczegółowo, wyraźnie, bez kłucia. Smyczki w tle, mięciutki fortepian. Wyraźny środek, wycofany bas. „Peel Me a Grape” – utwór bardzo akustyczny, wyraźny kontrabas, fortepian, gitara elektryczna jako tło, bez perkusji. Czyściutko, przejrzyście, ale trochę chłodno, wręcz smutno. „Pick Yourself Up” – czyściutki wokal na pierwszym planie, nastrojowe smyczki w tle, mięciutki fortepian, miotełki perkusisty dyskretne, ale czytelne. „The Look Of Love” – szerokie tło, szczoteczki, talerze, pukadełka, bardzo precyzyjnie oddane , nastrojowe smyczki w tle, wokal wyraźny, czysty, ale nie dominuje. „Lets Face the Music and Dance” – dominuje wokal, czyściutka perkusja, pełne smyczki “Little Girl Blue” – Pełna wiolonczela, dyskretny fortepian, wokal pierwszoplanowy, ale nie zagłusza reszty. „Fly me to the moon” (live) – fortepian wyraźny, z przepięknym solo fortepianu i elektrycznej gitary, wyraźnie odczuwalna atmosfera salki koncertowej.   Pink Floyd – Meddle (remaster 2013) „One Of These Days” - Wyraźny “wiatr” I inne sztuczne szumy, mięsisty bas, uderzenia klawiszy nie straszą ale pięknie i miękko wchodzą. Słychać floydowskie niuanse i kombinacje. Bas wyraźny, góra lekko zaokrąglona. „Echoes” – Uderzenia klawiszy uderzają w kompletnej ciszy, ostro i wyraźnie, wyraźnie przytłumiona gitara i klawisze, miękki bas. Wokale czyste, wyraźne ale nie dominują. Słychać niuanse. Szczegółowość, gitary, perkusja. Szeroka scena. Przerażające nawoływanie gitar, ptaki. Od 17 minuty narastanie wszystkiego, bardzo wyraźne gitary, klawisze, perkusja, a szczególnie precyzyjnie słychać talerze. Perkusja sypie rzęsiście. Perlisty dialog klawiszy z gitarą. Wszystko oddane bardzo wiernie, z dużą dynamiką.   King Crimson – Red „Red” – Spodziewałem się nokautu, zapiąłem pasy. Ściana dźwięków, zlewają się, wyraźna perkusja ale bas mało wyraźny – ginie, słabuje, skrada się – nie ma łomotu, jest słaby puls. Potem wyraźniejsza imitacja wiolonczeli i bas. Ściana dźwięków, dużo średnich. „Fallen Angel” – Wokal czyściutki, wyraźna gitara, perkusja, szeroka baza z wycofanymi klawiszami, przepycha się imitacja klarnetu i puzonu. Szczegółowo w refrenie – słyszane pomimo ściany dźwięków. „One more red nightmare” – Mamy marsz gitar z bogatą paletą kolorów. Mimo takiego tytułu nie straszy, gitary grają szczegółowo, wyraźna perkusja. Mimo tego, że znam utwór od lat, usłyszałem kilka całkiem „nowych” dźwięków.   W poszukiwaniu utraconych basów przestawiam kolumny bliżej ściany…   „Starless” – Bas mocniejszy, ale nadal skrócony, nie ciągnie się i nie dudni, duża szczegółowość, wyraźnie słyszane krimzonowskie przeszkadzajki. „Smyczki” bardzo wyraźne w tle. Wokal wycofany, dominują klawisze. Środkowa „zwrotka” instrumentalna i improwizacja zagrała bardzo szczegółowo. Trójkąty i pukadełka myszkują.   Judas Priest – British Steel Tak jak przy Massive Attack liczyłem na masaż basem, tak przy Judas Priest oczekiwałem sponiewierania, łomotu i innych szkodliwych podniet. A tymczasem…   „Rage” – sucho płasko, bas za krótki – nie do zaakceptowania. Pamiętam tę płytę graną na tonsilowskich podłogówkach klasy Bum-Cyk i wtedy miałem, co chciałem…   Odsuwam kolumny 1 metr od ściany…   Nadal mało basu, ale na szczęście równo, stabilnie, scena nieźle szeroka, choć trochę za sucho.   Black Sabbath – Sabbath Bloody Sabbath Ostatnia szansa na szkodliwe podniety… Zagrało szczegółowo, czysto, ale … tak – zgadliście - mało basu!   I tyle łomotu…   Mile Davies – Sketches Of Spain Bardzo szczegółowo, słucha się bardzo przyjemnie, mimo delikatnego szumu (nagranie z lat sześćdziesiątych), szeroko i perliście. Gdy wchodzą dęte robi się naprawdę potężnie, wręcz drapieżnie. Trąbka Milesa pieści w całym „swoim” zakresie. Na granicy przesterowania, ale zaokrąglona góra pomaga, szelest perkusji kojący.   Miles Davis – In A Silent Way. Podobnie, jak w „Sketches Of Spain” przyjemnie i „analogowo” ciepło. Szczegółowo, perliście, trąbka pokazuje, co ma najlepszego. Góra perkusji odrobinę przygaszona.   Led Zeppelin – Celebration Day (2007) Zapis pierwszego po wielu latach przerwy wspólnego grania legendarnego zespołu. Koncert z 2007 roku wydany dopiero kilka lat później na kompakcie, winylu i Blu-rayu. Zagrany po staremu, zmasterowany po nowemu. Niestety.   „Kashmir” – Bas szczególnie potężnie uwypuklony w masteringu miał przyjemnie zagrać na przenośnych odtwarzaczach i boomboxach. Na mocnym sprzęcie miał mocno łupnąć. BL30-ki ten agresywny bas uspokajają, słychać jego mocne pulsowanie, ale nie zabija. Kolumny bezlitośnie obnażają kiepski mastering. Efekt przyzwoity, ale spodziewałem się nokautu. „Dazed And Confused” – Jeśli w tym utworze brakuje basu, to znaczy, że nie słychać połowy muzyki! A w moim odsłuchu basu jednak brakuje. Wokal na granicy przesterowania/przedobrzenia, zaokrąglona góra kolumn ratuje odsłuch przed klęską.   Tonący brzytwy się chwyta, a chwyciłem się ostatniej szansy – profesjonalnego, 24-bitowego ripu wersji wydanej na winylu. I faktycznie – zagrało równiej, pełniej, mniej agresywnie, bardziej „analogowo”. Chyba jednak wersje winylowe są masterowane inaczej od kompaktowych – może ze względu na fizyczne ograniczenia igły gramofonowej nie podbija się górnego fragmentu pasma?   Led Zeppelin – III (Remaster 2013) „Since I’ve Been Loving You” – w 2013 roku Jimi Page przygotowując nowy mastering legendarnej „Trójki”, postanowił wyciąć irytujący odgłos piszczącej stopki perkusji, która była cechą charakterystyczną tego utworu przez dekady. Efekt wycięcia okazał się dla mnie bardziej irytujący niż sama piszcząca stopka, do której się przyzwyczaiłem, a może nawet polubiłem. Na testowanych kolumnach zbyt wyraźnie słyszałem „echa” piszczącej stopki, poukrywane w reszcie instrumentów, tle i fragmentach wokalu. Pierwsza zasada to nie szkodzić, najwyraźniej nie została tu uwzględniona…   Beethoven – Koncert Skrzypcowy D-dur op. 61 Trudno znaleźć nie tylko w tej klasie cenowej kolumny, które doskonale poradziłyby sobie z tak trudnym zadaniem, jak orkiestra symfoniczna. Jednak BL30-ki zachowały się całkiem przyzwoicie. Zaoferowały dużą dynamikę, pełny zakres instrumentów, nie brakowało nawet niskich dźwięków. A gdy po orkiestrowym wstępie zabrzmiały wreszcie skrzypce Josefa Suka, można było odpłynąć. Jasno, szeroko, wyraźnie. Josef Suk z orkiestrą Academy of St. Martin-in-the Fields pod dyrekcją Sir Neville’a Marriner’a zafundowali mi piękny wieczór w filharmonii!   Podsumowując muszę przyznać, że mimo uniesień i upadków mojego nastroju w ciągu całego testu, muszę oddać producentowi BL30-tek należny szacunek. Brak basu, na jaki utyskiwałem podczas odsłuchu Judas Priest, Led Zeppelin czy Massive Attack miał źródło nie w złej konstrukcji kolumn, ale w … anemii prądowej mojego obecnego wzmacniacza.   Wspominałem, że przed laty wyjechały z mojego domu podłogówki zastąpione monitorami Infinity, ale nie zdradziłem, ze wyjechał też wzmacniacz Denon PMA-915R, który potrafił przedmuchać kanały przy pomocy 130 W, a mizerotka, która go zastąpiła (PMA-500AE), daje radę tylko z monitorami i słuchawkami.   Podłączenie PMA-710AE rozwiało wszelkie wątpliwości…   Kto chce poszaleć, musi zapewnić sobie wzmacniacz z lepszym zasilaczem niż 45W przy 8 ohmach impedancji kolumn. Niby na wczasy można pojechać z rodziną i maluchem, ale…   Kolumny Melodiki BL30 mają wszystko „na swoim miejscu” – zapewniają szerokie pasmo, dynamikę, szczegółowość. Wyglądem potrafią rozbroić nawet niechętne „zagracaniu” mieszkania kobiety, a brzmienie dopełni resztę.   Producent otworzył się także na słuchaczy, którzy nie dysponując mocnym sprzętem, potrafią cieszyć się pięknym dźwiękiem a ewentualne niedobory niskich dźwięków występujące przy głośnym słuchaniu agresywnego rocka, korygować przysunięciem kolumn bliżej ścian lub w ostateczności korektą barwy przedwzmacniacza. W połączeniu z optycznie lekką konstrukcją, niemal luksusowym wyglądem, daje to szansę na akceptację kolumn podłogowych tam, gdzie „dozwolone” były co najwyżej monitory.   Pozwalają nawet na to, co umożliwiają tatusiom rodzinne kombi z mocniejszym silnikiem – od czasu do czasu poczuć w sobie zwierzę…   Zapaść się w wygodnym fotelu, zapalić cygaro, nalać coś szkodliwego do szklanki i … jazda! :-)


Marantz PM78

Głębia dźwięku jest niesamowita muzyka otacza nas ze wszystkich stron. Średnica idealnie wyraźnie zarysowana, pełna dynamiki i wydźwięku super czytelne wokale, ciepły, przyjemny żywy dźwięk, czytelna góra.To wzmacniacz dla tych ,którzy chcą słuchać muzyki i tylko muzyki, jego najmocniejszą stroną jest niesamowita namacalność i wrażenie jej obecności w naszym domu,czasem dodaje trochę słodyczy i ciepła.Uniwersalne zastosowanie zarówno do rock-a, jazz-u czy elektroniki,hip hop,klasyka. Barwa, plastyczność i bogate wybrzmienia budują wrażenia bardzo zbliżone do doskonałości.To daje poczucie pełni, obcowania z czymś niepowtarzalnym,piekny,szczególnie przy cichym graniu sprawia że bardzo go polubiłem


Marantz PM78

Zostawia daleko w tyle nawet kilkukrotnie droższe i nowsze konstrukcje,gra bardzo szeroko i w dodatku nasyconym, gładkim dźwiękiem.Przy cichym słuchaniu gra bardzo muzykalnie cała szerokością pasma czyli ma naprawde świetną wydajność prądową, Gra troche ciepło ale bardzo naturalnie i neutralnie,jest przejrzysty,wszystko słychac jak na dłoni. Świetne nasycenie średnicy,instrumenty brzmią naturalnie a nie gumowato jak w jakimś NADziejest życie w muzyce. Jest wykop potęga i to coś co sprawia że można słuchać godzinami. Tryb klass A dodaje high-endowej barwy i nasycenia.


Pylon Audio Sapphire 25

UWAGA Niniejsza opinia została stworzona przez użytkownika posiadającego na dzień sporządzenia tej opinii zerowy dorobek na forum audiostereo.pl. Nie mamy pewności czy ta opinia została napisana przez realnego użytkownika tego forum czy też przez celowo stworzonego tzw. klona. Wobec niemożności weryfikacji wiarygodności opinii zalecana jest daleko posunięta ostrożność w lekturze. ******         Kolumny podłogowe pylon audio sapphire 25 bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły. Przed zakupem nie miałem sprecyzowanego konkretnego modelu. Dokonywałem szeregu odsłuchu w salonach audio- Jelenia Góra, Bydgoszcz. Aby być pewnym, że ten model kolumn będzie mi odpowiadał zarówno pod względem wizualnym i brzmieniowym testowałem go na własnym sprzęcie audio AKAI seria 3000 z lat 90. Biorąc pod uwagę cenę oraz jakość wykonania, jakość brzmienia, wybór padł na sapphire 25. Sapphire 25 doskonale wstrzeliły się w mój gust, w wymogi odnośnie brzmienia jak i również w moje możliwości finansowe. Jestem w 100% usatysfakcjonowany z zakupu i bardzo pozytywnie zaskoczony, ze to produkt polskiej firmy. Z czystym sumieniem polecam produkt melomanom wiernego odtwarzania dźwięków z ich zestawów audio.


Marantz CD 63 mkII KI

Ogolnie swietne detale, przestrzen,bas mocny, niski, ale dobrze kontrolowany,dostarcza niesamowitych wrażeń z odłsuchu Za ta kase jaka trzeba teraz wydać to jeden z najlepszych wyborow. Marantz jest doskonałym urządzeniem pod względem uniwersalności-taki złoty środek.Oczywiście są urządzenia b.transparętne, które rozkładają muzykę na poszczególne częsci,mogą się spodobac lecz nie sprawdzą się w każdym rodzaju brzmienia


Philips DVP 9000S Cineos

Zacznę od tego że w dźwięku cenię najbardziej te cechy które wywołują przyjemność słuchania a leżą one po stronie nazwał bym to organicznych cech dźwięku wymienił bym na to barwę, masę, fakturę. I są to dla mnie cechy konieczne by poczuć przyjemność, pozory istnienia, sugestywność. Natomiast cechy analityczne dzwięku pojmuję jako bardziej po stronie technicznej, są ważne ale drugorzędne po organicznych. Bodźcem jak i motywacją do kupna tego odtwarzacza były opinie jak i recenzja W. Pacuły. Stało się tak że odtwarzacz zamówiłem na aukcji i dotarł do mnie w ten sam dzień wraz z Arcam 23t a więc odtwarzaczem który na rynku wtórnym stoi z ceną kilkukrotnie wyżej. I była to fajna okazja do porównania, tylko który odtwarzacz jest tłem dla którego ? Z relacji cenowych nie powinno być wątpliwości, rynek wtórny lepiej definiuje wartość produktu niżeli pierwsza "sugestia" ceny pułkowej. I tu pozytywne zdziwienie ! :) choć być nie powinno po wcześniejszych opiniach, to jednak człowiek nie dowierza że sprzęt za ułamek ceny drugiego klocka gra od niego ogólnie lepiej. Taka sytuacja poddaje w wątpliwość ceny jako wyznacznika jakości i to ceny na rynku wtórnym, którego kształtuje konsument a nie producent. Spekulować można co wpływa na takie dysproporcje, nieadekwatne (mentalność). Przejdę do meritum. Słuchając klasyki na Arcam-ie 23t odnosi się wrażenie dużej ilości informacji dzwięku połączonych z precyzją, często wysoka rozdzielczość idzie w parze z rozjaśnieniem, arcam jest rozjaśniony lecz nie krzykliwy i nie za ostry, precyzyjny. Po przejściu na Philipsa zdumienie, ponieważ ilość inormacji jest większa, uwagę zaczynają zwracać dzwięki, których wcześniej na arcamie się nie słyszało, zdzwinie nie tyle ich ilością a tym że dzieje się to bez rozjaśnienia. W dodatku dzwięk jest bardziej miękki niż na arcamie, wyszlifowany na krańcach (w odczuciu szlachetniejszy) i wielobarwny. Barwy są zróżnicowane dużo bardziej niżeli na arcam-ie dla każdego instrumentu, ale też w samym instrumencie ! Dobrze słychać to na fortepianie czy też blachach. Do tego wszystkiego wchodzi faktura dzwięku. Połączenie wielobarwności z masą i fakturą daje dzwięk bardziej sugestywny a doszlifowanie dzwięku bez jego jakiejkolwiek ostrości, gładkość, przynosi przyjemność. Wokale są pełniejsze niżeli na arcamie i bardziej zróżnicowane w sobie, z większą masą (arcam chyba ma ogólnie w swojej linii dzwięku wokal mniej mięsisty, miałem doświadczenie z cd alpha 7) i gładkością. Nie we wszystkim Philips jest lepszy od arcama, gdyż ten posiada lepszą dynamikę, precyzję szczególnie na basie z wykopem, ogólnie to odtwarzacz z werwą . Philips daje przyjemność ze słuchania przy muzykalności nie tracąc przy tym na szczegółach a przy ich ilości nie ma rozjaśnienia ani ostrości lecz gładkość i szlachetność. Potrafi pogodzić te rzeczy ze sobą razem, tylko ciężko pogodzić się z jego niedocenieniem.. a to już rzuca światło na inne rzeczy i prowadzi do sceptycyzmu w audio zabawie. Pozytywem jest to że są rzeczy wielkie, za małe pieniądze.


Marantz CD 63 mkII KI

Gra jak urządzenie o wiele wiele droższe,odkrywa się płyty na nowo,brzmi naprawdę świetnie,wszystkie aspekty brzmienia to wysoka półka a sprzętu przerzuciłem już troche.Wspaniała średnica,same plusy Do tego ładny wygląd,nie to co dzisiejsze szaroburasy.Wysokiej klasy komponenty i obudowa. Marantz reprezentuje tu poziom porównywalny do wiele droższych konstrukcji,napis KI zobowiązuje.


Cambridge Audio A1

W tej cenie ciężko zdobyć tak dobrze brzmiący wzmacniacz jak Cambridge Audio A1, porównywałem model v3 który wykonany jest na świetnym LM4766, moc wyjściowa oscyluje w zakresie 30W dla 8 ohm jednak mimo to wzmacniacz świetnie sobie radzi z wysterowaniem nawet mocniejszych kolumn, znakomicie sprawdzał się u mnie z kolumnami tonsila takimi jak Zg25c czy nawet mocniejszymi Mildtonami, wydobywał z nich "to coś". Niskie tony są bardzo przyjemne, dynamicznie i głębokie jednak jest ich zwyczajni niewiele, wzmacniacz ma bardzo płytką regulację barwy, brzmienie nie przypadnie do gustu miłośnikom muzyki elektronicznej, i fanatykom mocnego podbijania barwy, świetnie sprawdza się przy muzyce wokalnej oraz jazzowej.


Melodika BL30

Budowa Melodika BL30 to niedrogie kolumny (obecnie 1500zł za parę) o niewielkich rozmiarach i wadze. Kiedy kurier przywiózł mi je do testu, chcąc pomóc mu je wyładować z samochodu, zaparłem się oczekując słusznej wagi . Okazały się tak lekkie, że pomyślałem, iż dystrybutor musiał zapomnieć włożyć kolumny do kartonów przed wysyłką… Na szczęście były w środku…   .. zaskoczyły mnie jakością wykonania, za co im daję szóstkę z plusem. Fronty oraz podstawy wykończone są w czarnym lakierze fortepianowym jak również ramki maskownic, które po założeniu nadzwyczaj ładnie się wkomponowują w kolumnę tworząc spójną całość wizualną. To są jedyne kolumny, które dla mnie ładniej wyglądają z maskownicami niż bez.   Swoją malutką posturą i wagą nie wzbudzają podejrzeń o dobry dźwięk, jednak wystarczyło je wpiąć do systemu, posłuchać kilka pierwszych taktów by się mile zaskoczyć… To niesamowite, że z takich maleństw wydobywa się tyle dźwięku, i najważniejsze, nie byle jakiego… Generowały go tyle, że bez żadnego dyskomfortu dało ich się słuchać w 44-ro metrowym salonie, chociaż oczywiście lepiej brzmiały w mniejszych pomieszczeniach. Docelowo najlepsze efekty dadzą w 12-18 metrach.   Dwa trzynastocalowe głośniki z membranami wykonanymi z włókna szklanego oraz tweeter pracujące w układzie dwuipółdrożnym aż się proszą do przywołania innej, bardzo popularnej, rodzimej konstrukcji z podobnego pułapu cenowego - Tonsil Siesta. Tak się złożyło, że między innymi takimi dysponuję więc chętnie w czasie testowania BL30 przyrównywałem je do Siest. Pierwsza uwaga jest taka, że podczas gdy Siesty są za wysokie to BL30 są za niskie. Do poprawnego ustawienia wymagają podstaw oraz kolców (które producent załącza w komplecie) oraz minimum 5cm wysokiej podstawy pod kolcami (u mnie były to kamienie granitowe). Ponadto należy uważnie wypoziomować kolumny używając gwintowej regulacji kolców – ze względu na niewielką wagę i dość potężny, jak na ich gabaryty, dźwięk kolumny BL30 łatwo wpadają w słyszalne wibracje.   Dźwięk W kategorii ogólnej brzmienie BL30 określam jako dojrzałe i zrównoważone o barwie raczej po tej ciemniejszej stronie, spokojne i przyjemne a przede wszystkim nie jazgoczące. Separacja instrumentów jest na poziomie wysokim, a rozdzielczość i stereofonia na bardzo dobrym. Scena, którą tworzą BL30 jest dość szeroka, a przede wszystkim głęboka – Siesty przy nich wydają się prezentować wszystkie pozorne źródła w jednej linii. Melodiki są dźwiękowo bardziej konturowe od Siest w każdym paśmie, ale i mniej wybrzmiewają. Siesty są znane ze swojej szybkości jednak BL30 są jeszcze szybsze, są pod tym względem wzorowe, można powiedzieć, że są demonicznie szybkie.   Bas Malutkie BL30 najbardziej mnie zaskoczyły, rzecz jasna pozytywnie, swoim basem, a właściwie kick-basem. Jest dynamiczny, szybki i szczegółowy. Pod tym względem BL30 naprawdę się wyróżniają wysokim poziomem wśród swojej i droższej konkurencji. Myślę, że BL30 szczególnie powinny się spodobać miłośnikom muzyki rockowej. Stopa perkusji w „Another Brick In The Wall” jest zauważalnie bardziej słyszalna i obecna niż na Siestach. BL30 na tym utworze wytworzyły w 20 metrach kwadratowych sporo wibracji powietrza, czego Siesty praktycznie nie potrafiły. Naturalnie, nie całe pasmo niskotonowe jest takie wzorowe na tych 13-to calowych głośniczkach, Melodikom brakuje najniższego basu i niestety to słychać w innych gatunkach muzycznych. Producenci BL30 i Siest deklarują przenoszenie pasma od 45Hz, jednak w moim odczuciu Siesty schodzą delikatnie niżej.   Pasmo średniotonowe BL30 charakteryzują się dobrze dociążoną średnicą, ale za mało nasyconą. Przez to wokal (np. Falco) potrafi zabrzmieć trochę nosowo. Siesty wykazują się lepszym wypełnieniem średnicy i lekkim podbiciem jej wyższego zakresu, dzięki czemu można mieć wrażenie, iż tony średnie Siest są „bardziej obecne”. Jednak owe podbicie wyższej średnicy Siest skutkuje jej zniekształceniem i w ogólnej ocenie BL30 wypadają lepiej. Barwa średnicy BL30 jest zdecydowanie bliżej naturalnego brzmienia, zwłaszcza fortepianu. Wpięcie do systemu nieco droższych, znanych polskich konstrukcji Audio Academy Hyperion III od razu pokazało niedoskonałości średnicy BL30, jej małe nasycenie i mniejszą obecność.     Ale i na to znalazło się rozwiązanie – wzmacniacz lampowy. W moim przypadku był to Xindak MT-3. W trybie triody pięknie nasycił średnicę BL30 i ciężko było mieć w tym momencie uwagi, gdyby niedostatek tonów wysokich, który się pojawił… Przełączenie wzmacniacza w tryb pentody znacznie poprawił przekaz w tym zakresie, a basu również nie brakowało.. Teraz BL30 rozwinęły skrzydła i kolejne utwory słuchałem ze niemałym zadowoleniem.     Tony wysokie Tutaj chciałbym opinie rozdzielić na dwa podzakresy: niższe wysokie i rejestry najwyższe. W tym niższym zakresie tonów wysokich kolejna miła niespodzianka – niższe pokłady góry pasma uważam ze wybitne w tym zakresie cenowym. Ta część pasma brzmi naprawdę przekonywująco i niemalże prawdziwie w zakresie barwy. Piszę to po przyrównaniu do polskich konstrukcji kilkunastokrotnie droższych Harpia Acoustic Keith, które godnie bronią się z takimi kolumnami jak Kef Reference czy B&W 800. Perfekcyjne niższe pasmo wysokie oraz dobre dociążenie średnicy sprawiają, iż na BL30 bardzo korzystnie brzmią instrumenty dęte. Żeby nie było tak pięknie, tonom wysokim BL30 do mistrzostwa brakuje dźwięczności najwyższych rejestrów oraz troszkę ogólnej rozdzielczości (to w kategorii bezwzględnej, a jak za tą cenę - góra i całe pasmo są mega rozdzielcze). Zakres rejestrów najwyższych określiłbym jako lekko wycofany i ujarzmiony, trochę zmatowiony, nielśniący. Braki dźwięczności (lśnienia, błysku, blasku), rozdzielczości i namacalności najwyższych rejestrów obnaża utwór Boz Scaggs - „Thanks To You”. Wracając do Siest – one mają pasmo wysokotonowe podbite i zniekształcone, generują dużo zlewających się sybilantów, których nie udało mi się usłyszeć w wykonaniu BL30, co jest dla Melodiki wielkim plusem.   Test w kinie domowym W kinie domowym, wspomaganym porządnym subwooferem, BL30 spisują się znakomicie, nie mam żadnych zastrzeżeń. Jednak najlepszą ich cechę można zaobserwować oglądając telewizję lub słuchając radia. Pewnie jak każdego z nas, w przykry sposób irytują mnie reklamy. Większość z nich ma spłaszczoną dynamikę dźwięku, zwiększoną głośność i niemiłosiernie podbite skraje pasma. Wiem, to ma brzmieć efektownie na kiepskich systemach bądź głośniczkach telewizora, ale na Hi-Fi z prawdziwego zdarzenia sybilanty z reklam wrzynają się w mózg i tną uszy jakby żyletkami, co potrafi doprowadzić człowieka do szewskiej pasji. Podczas gdy Siesty ten efekt dodatkowo wyolbrzymiają porzez ich tendencje do podbijania wyższych tonów, … złotym lekarstwem są właśnie Melodiki. Dzięki swojej powściągliwości góry pasma, BL30 łagodzą te irytujące dźwięki z reklam i sprawiają, że robi się przyjemniej. Przyjemniej to może złe określenie, bardziej odpowiednie będzie „mniej drażniąco”. Dodam, że przez tą cechę nie pogniewałbym się na stałą obecność Melodiki w moim kinie domowym…   Potencjał BL30 to znakomite, dojrzałe konstrukcje, które swoim brzmieniem i jakością wykonania wykraczają ponad zakres ich cenowy. Bezwzględnie zasługują na wzmacniacz dobrej klasy. Po tym, jak usatysfakcjonowały mnie z lampowym Xindakiem uważam, że lampa jest im absolutnie niezbędna by mogły pokazać, co potrafią i taka jest moja rekomendacja. Badając możliwości BL30 z ciekawością na koniec podłączyłem je do dziesięciokrotnie droższego wzmacniacza Xindak A600E (znakomity tranzystor pracujący w klasie A)… i jak zagrały? Ano zniknęły… Podłączenie ich do A600E sprawiło, że dźwięk zaczął się wydobywać z przed nich, zza nich, z pomiędzy nich i obok nich. Średnica pozostała dobrze nasycona jak z lampą oraz zauważalnie polepszyła się dynamika brzmienia BL30, szczególnie wyśmienicie zaczęły pokazywać dynamikę uderzeń w struny japońskich instrumentów. To pokazało, że Melodiki mają ogromny potencjał i dojrzałość konstruktorską mając w pamięci ich niewielką cenę. Z czystym sumieniem polecam je początkującym miłośnikom dobrego brzmienia jak i tym bardziej zaawansowanym, którzy nie dysponują za dużym budżetem. Naprawdę ciężko byłoby znaleźć coś lepszego za te i nieco większe pieniądze na rynku produktów nowych. Natomiast Melodikę gorąco zachęcam do dalszej współpracy z konstruktorami BL i opracowania produktów wysokobudżetowych, bezsprzecznie myślę, że warto…


Yamaha A-S 500

Wzmacniacza słuchałem w salonie Top HiFi na kolumnach PSB X1T1. Porównując z Denonem PMA-720AE słuchanego później. Dźwięk Yamahy był bardzo piękny, góra analogowa detaliczna napowietrzona. Stereofonia więcej niż przeciętna. Dół pasma odrobinę za mało wypełniony - ale lepiej prowadzony niż w Denonie. Yamaha cieszyła mnie swoim dźwiękiem - z jednej strony filigranowym miejscami bez masy ale z innej ze znakomitym zróżnicowaniem barwy i co jest największym atutem w stosunku do Denona dynamizmem - ale nie zbudowanym na sztucznych podbarwieniach ale prawdziwym zróżnicowaniem. Finalnie wybrałem denona ze względu na brak możliwości odsłuchu sprzętu na moich kolumnach - Denon wydawał mi się bardziej bezpieczny. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć że Denon jest minimalne gorszy od Yamahy - szczególnie jak ma zagrać głośniej - zbyt mocno da się odczuć że się strasznie pręży. Wzmacniacze bardzo do siebie podobne i cenowo i brzmieniowy - wysokie tony bardzo podobne do siebie odrobinę wypchnięte do przodu - czyste. Denon lepiej wybrzmiewa gitarę basową - dodając jej więcej masy.


Yamaha AX-570

nic dodać nic ująć wręcz wspaniały wzmacniacz za niewielkie pieniądze   funkcja loundness pozwala na słuchanie muzyki w super jakosci kiedy moja kochana mała córeczka sobie spokojnie spi


Yamaha AX-570

nic dodać nic ująć wręcz wspaniały wzmacniacz za niewielkie pieniądze   funkcja loundness pozwala na słuchanie muzyki w super jakosci kiedy moja kochana mała córeczka sobie spokojnie spi


Zoller Impression

Witam wszystkich serdecznie . Owe głośniczki posiadam od 2 lat i są to generalnie moje pierwsze kolumny z tej półki cenowej. Nie jestem audiofilem więc może moja wypowiedź nie będzie uwikłana jakimiś super słowami z tego świata, ale postaram się wyrazić swoją opinię w miarę obiektywnie . A więc tak , już po kilku minutach odsłuchu od razu zauważyłem że nie jest to żadna konkurencja dla moich poprzednich głośniczków (dali ikon 2mk2, dynaudio audience 52se, b&w cdm1se) , oczywiście zaraz można powiedzieć że również jest to nie ten przedział cenowy ale na rynku wtórnym można je dostać w podobnej cenie, a jeśli nawet to może to będzie nie wielka różnica .Dżwiękiem byłem zachwycony , wysokie tony wogóle nie męczyły zarówno przy jezzie jak i rocku , były delikatne i bardzo zrównoważone w stosunku do reszty pasma , nie było czegoś jak w bowersach że od razu czuć podbicie tonów wysokich przynajmniej o jakieś 2dB , tutaj muzyka naprawdę cieszyła ucho. Srednica była bardzo wyrazista , nic nie brakowało. jeśli chodzi o niższe rejestry to wiadomo trzęsienia ziemi nie będzie ( w końcu to tylko 130mm srednicy) ale w pomieszczeniu do 20m2 spokojnie wystarczy . Z tego co zauważyłem to głośniczki nie są bóg wie jak wymagające co do pozostałej elektroniki, im lepszą się podłączy tym milej nas zaskoczą. Jedynie nie podobało mi się połączenie ich z lampką (bodajże Mingda) , tutaj zdecydowanie brakowało basu , ale wydaje mi się że może to być spowodowane tym że lampa i tak sporo tnie w tym zakresie to do tego Zollery mają zwrotnicę na 80hz . Z tranzystorem było zawsze ok . Uważam że są bardzo uniwersalne , bynajmniej według mnie , w tej cenie trudno chyba kupić coś o tak wyrafinowanym brzmieniu oraz nieprzeciętnym wyglądzie .


Onkyo M-5060

Takich sprzętów już nie robią...Rok produkcji mojego modelu - 1983   Porządne zasilanie ( Dual Mono ) daje solidną podstawę dźwiękową. Gra jakby od "niechcenia". Podaje dźwięki z niebanalną lekkością, gracją, klasą... Dane katalogowe mówią same za siebie - 120 W przy 8 Ohm nawet dzisiaj robią wrażenie. Biorąc pod uwagę, że to prawdziwe, jakościowe "waty" to mamy do czynienia ze sprzętem absolutnie z TOP-u. Cudowna średnica, niski i kontrolowany bas, nienachalne wysokie tony. MUZYKA PŁYNIE... Tranzystory polowe na wyjściu dają lampowy nalot brzmienia. Można słuchać i słuchać... Zastąpił u mnie Exposure 2010S którego nawet wstyd stawiać koło tego Onkyo. Dbałość o detale jest niesamowita. W pre amp przewód zasilający jest poprowadzony w ekranowanym korytku daleko od sekcji przedwzmacniacza. Końcówka wyposażona w porządne dwa transformatory z rzędem solidnych kondensatorów. Nie ma mowy o jakiejkolwiek oszczędności przy produkcji. "Kropką nad "i' są piękne wskaźniki za szklaną szybą. Miło się to ogląda podczas wieczornych muzycznych seansów. To prawdziwy Hi-End za naprawdę śmieszne pieniądze. POLECAM !!! P.S. Porównywałem bezpośrednio z nowym modelem Onkyo M5000R. To już nie ten sprzęt... Klinicznie, sucho, bez polotu. Onkyo M-5060R ma duszę !!!


Dali Zensor 3

Słuchałem ich z NAD C 326 BEE - świetne zestawienie - ale najwięcej wnoszą oczywiście kolumny - 90% brzmienia. Zensor 3 gra pięknym zbalansowanym dźwiękiem, dynamicznie i z świetną stereofonią. Kolumny zaskakują ilością basu i dość potężnym brzmieniem jak na wymiary. Wcześniej miałem - przez chwilę - Mission m62i i Dali znacznie znacznie lepsze i o połowę tańsze. Polece każdemu bez słuchania.. żartuję nie ma kupowania bez słuchania do małego pokoju lub w n/w zestawie.   Ostatecznie kupiłem podłogówki - 35 m pokój - chciałem zgrać Zensory 3 z B&W ASW 600 ale zabrakło funduszy.


Dali Zensor 5

Kolumn słuchałem w trakcje zakupu swoich podłogówek. Bezpośrednio porównując jedna po drugiej na tym samym wzmacniaczu i CD Denon 720 AE: - Wharfedale 10.7, - Dali Lektor 6, - JBL Studio 270 (chyba). - Dali Zensor 7   Dali Zensor 7 gra bardzo dobrą stereofonią - co nie powinno dziwić przy tak wyeksponowanej górze. Środek wycofany do góry i dołu - ocieplony - rify gitarowe Dire Straits nie brzmiały naturalnie. Kopułka jest bardzo szczegółowa ale mocno wyeksponowana - "Said but true" Metalliki zabrzmiało bardzo jasno - jak dla mnie nie do zaakceptowania. Generalnie brzmienie bardzo konturowe - mocno podkreślone pasmo środka basu (100Hz) - kolumny dobre do Rapu, DupStepu gdzie liczy się bass a reszta pasma nie ma znaczenia - i co najważniejsze nie ma talerzy perkusji - co prawda wysoko-tonówka (na szczęście) nie jest metaliczna tak jak Wharfedale 10.7 ale mocno podbita do góry. Sprzęt może urzec osoby które wcześniej słuchały sporo na słuchawkach i nie będzie ich raził nadmiar wysokich tonów. Dla mnie Lektor 6 zagrał znacznie bardziej naturalnie - mniejszym basem i mniejszą ilości detali na górze - ale całościowo brzmienie było moim zdaniem lepsze. Wharfedale 10.7 ładnie wyglądają - wysokotonówka to masakra podkreślona i metaliczna. Najlepiej zagrały JBL Studio 290 - basu dość i z kontrolą - a wysoko tonówka szczegółowa ale nie wyeksponowana - dziwne bo tutaj jest tubowa.   Dali Zensor 7 to dobre kolumny ale cena prawie 4000 powinna zobowiązywać do bardziej spójnego brzmienia - co Kto lubi. Ja kupiłem Missiona mx 4 bo ma bardziej zrównoważone brzmienie i kosztuje 2450 - a nie 3800 jak Zensor 7. Do tego Mission ma piekną kopułeczkę - szczegółową ale nie natarczywą jak Zensor 7, gitary w Mission brzmią bardziej naturalnie i pieknie wybrzmiewaja.   Polecam - ale koniecznie po odsłuchu - bo brzmienie kompletnie nie pasuje do opini w sieci. Czy można lepiej za 3800 - jasne ze tak - np. Dali Zensor 3 (1800) + sub B&W ASW 610 (2200) - jak bym miał tyle to bym ten zestaw wybrał - mały kompaktowy zestaw a dźwiek o klase wyżej od Zensor 7.






×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.