Skocz do zawartości

Opinie o sprzęcie

5844 opinie sprzęt

Kenwood BASIC M1A

Nie ukrywam, iż M1A zakupiłem tylko po to, aby mieć na czym słuchać podczas gdy mój główny wzmacniacz (Epoca 2) pojechał na przegląd do producenta. Kupiłem to w zestawie z pre Basic C-1 stosunkowo niedrogo i nie miałem specjalnie dużych oczekiwań, wręcz z góry nastawiony byłem trochę na nie, szczególnie, gdy przyszło mi podłączyc QED Genesis Silver Spiral do tych tandetnych terminali. Niedawno pozbyłem się kilku końcówek, był NAD 2200 i Rotel RB-981, po cichu liczyłem że może nie będzie dużo gorzej, niż z Nadem, do Rotela z góry założyłem, że startu nie będzie. I co? I zonk :) a właściwe niespodziewajka.   Pierwsza moja myśl, to było, dlaczego do cholery oni teraz robią miksery, mikrofalówki i odkurzacze, skoro już ponad 20 lat temu robili taki sprzęcior. No nie powiem, z lekka mnie ten zestaw zaskoczył brzmieniowo, przede wszystkim jest coś, o czym Rotel może tylko pomarzyć, świetna średnica, taka pięknie wypełniona, z mnóstwem wybrzmień, detali, ale przede wszystkim masą. Po drugie - ogrom detali, ten sprzęt naprawdę gra bardzo szczegółowo i naprawdę zaskakujące to tym bardziej, iż dopiero co odpiąłem Epocę 2, a to dosyć wysoko zawieszona poprzeczka dla budżetowca, jakim niewątpiwie jest tandem M1A/C1. Dźwięk zaskakuje dobrą lokalizacją instrumentów na scenie, bas schodzi bardzo nisko, jest dobrze kontrolowany i przy dobrych kablach również szybki. Jeszcze nie tak dawno wydawało mi się, że podoba mi się dźwięk końcówki Rotela 981, ale teraz jak sobie porównam, to mamy tutaj do czynienia z brzmieniem dwie klasy lepszym, środek pasma w porównaniu do Rotela to po prostu przepaść. Wychodzi na to, że Kenwood jednak na przełomie lat 80/90 robił rewelacyjne hi-fi, należy przy tym pamiętać, że cenowo to podobna półka co NAD, ale brzmieniowo w moim odczuciu jednak sporo wyższa klasa. Aż mnie naszła ochota żeby wypróbować jeszcze kilka topowych modeli Kenwooda z tego okresu, zapewne klasą brzmienia przewyższą analogiczne modele takich firm, jak NAD, Rotel, czy Yamaha, nie wspominając obecnie produkowanej budżetówki z niższych przedziałów cenowych. Co ciekawe w środku budowa nie sugeruje wielkiego potencjału brzmieniowego, jest solidnie, ale bez rewelacji, przyzwoitej wielkości trafo, w sekcji fitrującej ELNA Cerafine, ale też nie jakieś oszałamiające wartości, nieco poniżej 20.tys uF, pozostałe kondensatory również wszystko ELNA, zarówno pre, jak i power amp. Tranzystory, to kenwoodowe TRAITR, choć z tego co się orientuję to tak naprawdę Sanken je produkował specjalnie dla Kenwooda, może to tutaj tkwi cała magia, naprawdę ciężko powiedzieć. Parametry techniczne są również świetne 110W na kanał przy 8ohm, 0,004% THD i 120dB sygnał/szum, do tego damping factor 1000. To parametry końcówki, choć pre również niczego sobie 0,004% THD i sygnał/szum 108dB. Naprawdę bardziej, niż przyzwoite i co najlepsze to naprawdę słychać, wcześniej byłem pewien, ze to będą jakieś sztucznie zawyżone cyferki, ale jednak Japończycy dali radę i za nieduże pieniądze zbudowali bardzo fajny sprzęt. Jeśli czytasz to, ponieważ trafiła Ci się okazja zakupu takiego zestawu w dobrym stanie i za mniej, niż 1000zł to jakość dźwięku na pewno będzie bardziej, niż satysfakcjonująca. No i jeszcze jedna kwestia - wychodzi na to, iż ceny końcówek typu NAD/Rotel/Yamaha są cholernie u nas w Polsce zawyżone, albo Kenwooda zaniżone, najprawdopodobniej to drugie.   No i te tandetne i irytujące zaciski na kable głośnikowe, ale co by nie powiedzieć, dobre brzmienie jednak istotniejsza kwestia. Dodatkowy plus za dyskretnie i delikatnie świecące diody, nie trzeba niczym w nocy ich zasłaniać (choć to może być też ze starości :).   Raz jeszcze polecam, za pieniądze, które to kosztuje, to po prostu poezja, zostaje w kieszeni kilka stówek na dobre kable i za to ten zestaw też się mocno odwdzięczy.


Melodika BL30

Melodika BL30 to kolumny wykonane bardzo solidnie z płyt MDF. Pukając w skrzynki nie usłyszymy dźwięku kartonów, echa itp. Ładnie zaokrąglone , góra wysoki połysk. Głośniki to małe 13-stki z włókna szklanego, jeden średnio-nisko tonowy a drugi to woofer. Wysokotonowy to kopułka polimerowa. Oczywiście kolce w komplecie. Parametry sobie daruję, jest tego mnóstwo na stronie producenta. Niestety gniazda głośnikowe nie są najlepszej jakości. Już podczas testowania Oli 30 w salonie audio, kabel po prostu wypadał z gniazda, a w BL30 pozostały te same. Co prawda test dotyczy Modelu melodika BL30, jednak według zapewnień firmy „Rafko” to te same kolumny co Oli 30 od Roth Audio .   Ok, teraz skupię się na odsłuchu w domu i na modelu melodika ML30 które do testów dostarczyła mi firma „Rafko”, za co dziękuję. Kolumienki identyczne co Oli30, zmieniła się tylko nazwa na Melodika. Dobrze znałem dźwięk Oli30, ponieważ miałem je prawie 2 lata, więc zaraz zobaczymy czy to samo potrafią BL30. Kolumienki produkowane w Chinach, o czym świadczy napis w instrukcji. Szczerze nie pamiętam gdzie robione były Roth-y, ale mnóstwo dobrego sprzętu produkowanego jest właśnie w Chinach.     Sprzęt na którym testuje to Wzmacniacz Roksan Kandy KA-1, CD 52 MKII SE Marantz, DAC CA DACMagic Azur, interconnect DIY silver by Maro2210. Kable głośnikowe BERC240 Bridge Bass Conductor. Pokój wielkości 35m/kw średnio umeblowany. Kolumny do porównania to droższe i znacznie większe Kef Q7. Kolumny oczywiście były przestawiane miejscami podczas testów. Odsłuch: Płyta Karen Souza –„Essentials” wydanie japońskie. Pierwsze wrażenie to jakby nie te same kolumny co poprzednie Oli30, nawet pokusiłem się aby zadzwonić do „Rafko” czy oby nie wprowadzili żadnych zmian w zwrotnicy czy okablowaniu-niestety wszystko jak w Oli30. Odniosłem wrażenie bardziej jasnego brzmienia, ale być może odstęp czasu, zmiana sprzętu i adaptacja słuchu sprawiła trochę odmienne pierwsze wrażenie. BL30 zabrzmiały bardzo efektownie, scena nie jest oderwana i wysunięta do przodu jak w Q7. Karen słychać było wyraźnie dalej ode mnie. Nie jest też tak dokładna jak w Q7 ale dobrze rozciągnięta na boki. Kolejna płyta Toni Braxton-„Secrets”, zabrzmiała trochę za jasno, zacząłem bardziej skupiać się na cyknięciach które chciały zawładnąć całym przekazem muzycznym. To samo po wrzuceniu na talerz Dire Straits –„On every street”. Ale dla niejednych to będzie zaleta, a nie wada. Na wszystkich płytach bas był wyraźny, krótki, zwarty i dokładny i pomimo dużego pomieszczenia (35m/kw), nie brakowało go za bardzo. Co prawda nie schodził tak nisko jak w Q7, nie potrafił przyprawić o dreszcz, ale daję głowę , ze jak zaniosę te maleństwa do pokoju córki (21m/kw), będzie go wystarczająco. „The Wall”-Pink Floyd, zagrała bardzo dobrze, dużo szczegółów, ale nie wszystkie mogłem dobrze zlokalizować tak jak w dużo droższych KEF-ach, tragedii co prawda nie ma, bo przecież mowa o kolumnach połowę tańszych i mniejszych. Całkiem poprawnie i skocznie słychać bas, Zeppelin II, znów ciut za ostro, Black Sabbath „Paranoid” –znakomicie, z racji tego, że płyta nagrana ciepło. Ładnie zagrana została płyta Ellie Goulding - Halcyon Days, aczkolwiek w wokalu tej pani często pojawiały się sybilanty. Po rockowym i pop-owym graniu wrzuciłem Hollly Cole „Temptation”, BL30 zagrały bardzo ładnie, nawet bas słyszalny był w tych niskich rejestrach, dobra scena rozciągnięta, ale nie oderwana od kolumn. Przekładka kabli i na Q7, ta sama muzyka oderwała się od głośników, bas zszedł jeszcze niżej, wokal wyszedł przed plan. Zmiana kabli i płyta Toto „Kingdom of Desire” , bas bardzo sprężysty, nie tak niski jak w Q7, miło się słucha tak dynamicznego rocka, ale jednak instrumenty gdzieś uciekają i nie można ich zlokalizować. Zmiana gatunku na cos z elektroniki, .J.M.Jarre „Equinoxe”, duuużo wysokich tonów, i wydaje mi się, że góra w tych kolumnach w muzyce elektronicznej, trochę dominuje i trochę wierci po uszach. Bas ogólnie , chociaż jest go pod dostatkiem, bardzo sprężysty, skoczny to brakuje mu potęgi i powietrza. Nawet przy wokalach, nie czuć tego oddechu, ale trzeba zauważyć, że Q7 mają potężne głośniki, BL30 tylko małe 13-stki , które i tak robią dobrą robotę, aż nieraz trudno uwierzyć ,że taki basik płynie z tych maleństw. Dobra stereofonia, szeroka aczkolwiek wysiadają przy muzyce gdy zaczyna się dużo dziać. I tak np. w Decapitated „Blood Mantra” robi się kocioł, co prawda Q7 tez nie są stworzone do grania takiej muzyki, ale tutaj przynajmniej można poczuć bicie stopy, bardzo rytmiczne, gitary brzmią wyraźniej wokalista znów wychodzi do słuchacza. Płyta nagrana bardziej średnicą niż górą pasma, więc na BL30 nie słychać męczących i kłujących w ucho wysokich i tutaj duży plus. Brakuje najniższego basu, tutaj powinien być mocny fundament basowy czego w BL30 ciut brakuje. Bardzo dobrze wypadają wokale i to w każdym gatunku, bardzo realistycznie i naturalnie, zamykając oczy, co często robię podczas słuchania, dźwięk staje się sugestywny i absorbujący. BL30 powinny grać z niezbyt jasno grającym sprzętem i chyba w pomieszczeniu mniejszym niż 25m/kw, Pamiętam jak Oli30 grały na Marantzu PM6010 KIS i to byłby zapewne dobry wzmacniacz do BL30. Zresztą zobaczymy jak zagrają na dużo tańszym sprzęcie i w pokoju 21m/kw dość mocno umeblowanym, bo przecież ten model skierowany jest głównie dla poczatkujących audiofili i dla tych którzy szukają alternatywy dla kolumn podstawkowych w małych pomieszczeniach.   Sprzęt na którym tym razem testuje to CD Onkyo DX-6730 oraz wzmacniacz Sony TA-F110, kable głośnikowe zwykłe z miedzi beztlenowej, interconnect Thompson.   Jak w teście poprzednim, pierwsza płyta to Karen Souza. Tutaj BL30 starały się już wypełnić cały pokój i to się im udało. Pierwsze co przykuło, a raczej zakłuło moje uszy to góra pasma. Czyżbym aż tak przyzwyczaił się do ciepłego grania Q7? A może najtańszy wzmacniacz Sony? Ktoś w teście Oli30 na audiostereo napisał „wrażenie wycofania góry (choć ostatecznie niczego nie brakuje, to wydają się ciemne)”. Dla mnie ok, a nawet zbyt jasne, wydaje mi się też z tańszym sprzętem góra zrobiła się metaliczna i kłująca w uszy. Czyli prosty wniosek, z BL30 uważamy na jasno grające elementy zestawu, no chyba, że ktoś takie granie lubi. Basu było pod dostatkiem, szybkiego, kontrolowanego. Nic nie buczało i nie rozłaziło się po podłodze, pomimo niezbyt dobrego ustawienia od tylnych i bocznych ścian i elementow. Scena była obszerna, stereofonia wyraźnie słyszalna. Płyta Toni Braxton, tak jak w odsłuchu na poprzednim sprzęcie , zagrała ze zbyt jaskrawą górą. Dire Straits to samo, aczkolwiek nie tak metalicznie i kłująco jak u Karen i Toni. Zaskakująco dobrze wypadła muzyka z lat 65-85 takich zespołów jak Pink Floyd, Jethro Tull czy Alan Parsons Project, z racji tego że góra pasma na tych płytach które słuchałem była złagodzona, a efekty np. na „The Wall” z reguły, to średnie pasmo, które na BL30 brzmi znakomicie. Do tego pięknie wypełniony pokoik fajnym basikiem, szeroką sceną lekko cofniętą do tyłu. Az się chciało słuchać.   Na koniec , wyłączyłem tryb „Direct”, we wzmacniaczu, aby spróbować skorygować ostre brzmienie. Przekręcając gałkę „Treble” w tył o dwie kreski dało prawie pożądany efekt, jednak muzyka straciła na przestrzeni i stereofonii. Podbijając gałkę „Bass”, robił się straszny „karton”.   Jednym słowem, BL30 to dobrze grające kolumny z niezłym dobrze kontrolowanym i skocznym basem jak na takie maleństwa, dobrą stereofonią, środkiem pasma i wyraźną i wyeksponowaną górą. Lubią grać ciszej lub umiarkowanie głośno, przy zbyt głośnym graniu robi się kaszana i znika cały urok tych kolumn. Nie są może wybitne, bo mają kilka wad na które jednak przy tej cenie można spokojnie oko przymknąć. Dobierając odpowiednio niezbyt ostro grające elementy zestawu , za niewielką cenę dostajemy naprawdę przyzwoite głośniki.


HEED Obelisk Si

Ten wzmacniacz zaskakuje, może w pierwszej chwili tym, że oceniamy go po wyglądzie, jest mały. Jednak po włączeniu okazuje się duży. Oczywiście ta wielkość jest ograniczona, ale jest wielkość. Co mi się spodobało, ogólna słodkość którą ten wzmacniacz zapodaje, wiem to może się znudzić, to nie jest wzmacniacz na całe życie, jednak jest bardzo miłe doznanie. Słucham bardzo różnej muzyki, starej i nowej. Zdecydowanie najlepiej wypadają wokale kobiece i muzyka klasyczna. Choć teraz słuchałem Grechutę, Woźniaka i też wyszło zaskakująco dobrze. To jest podbarwione granie, którego miło się słucha, jednak gdy nie jest zbyt głośno, najdalej na 10. Potem robi się krzykliwie jakoś jazgotliwie. Całkiem zmienia się charakterystyka grania, jakby ten początek grał w klasie A (może tak jest) a potem jest już AB. Heed gra na odwrót jak Hegel, jak jest niezbyt głośno jest pięknie, a potem robi się nerwowy. W H160 na początku jest dość płasko a potem zaczyna się jazda i przy 50 (inna skala) jest przestrzeń i bardzo ładna barwa. Być może to sprawa braku dodatkowego zasilacza, bo Obelisk gra słodko i porywająco, jednak trudno tu zachwycać się trójwymiarowością sceny i precyzyjnie lokować instrumenty. To wspaniały wzmacniacz do drugiego systemu. Postawiłbym go w sypialni i tam przy małych poziomach byłoby bosko. Doskonale sprawdza się też z filmami, bo umie tąpnąć. Są też rzeczy, które mnie drażnią, bo przypominają wzmacniacze z minionej epoki (te polskie). Jak przełączam wejścia to trzeszczy i jak zapomnę ściszyć przed włączeniem to potrafi ryknąć. Reasumując jako jeden w domu bym go nie trzymał, H160 wygrywa, jednak do nastrojowego słuchania z ukochaną kobietą jest mistrzem nie do pokonania,


PrimaLuna Prologue Three

Przedwzmacniacz PrimaLuna ProLogue Three zakupiłem po przesłuchaniu kilkunastu przedwzmacniaczy miedzy innymi Krell-a, Brystona, Sony ES, Nad, Rotel etc. Budowa przedwzmacniacza cieszy oko i ucho - to czyste dual mono z dwoma transformatorami, osobną sekcją zasilania i wzmocnienia dla każdego kanału. Do budowy użyto wysokiej jakości podzespołów tj: kondensatorów Solen, Swellong, Nichicon, transformatorów dobieranych parami, potencjometru ALPS Blue Velvet, zakręcanych , pierwszorzędnych złoconych gniazd (4 wejścia, dwa wyjścia, pętla, uwzględniając podłączenie dwóch monobloków i subwoofera), ceramicznych gniazd lamp, czy ręcznego lutowania typu punkt-punkt. Pomyślano także o układzie Soft Start z osobnym zasilaczem, przedłużającym żywotność lamp. Oczywiście zdejmowana metalowa klatka ochronna pozwalająca cieszyć się muzyką " przy świecach". Można dokupić przedwzmacnicz gramofonowy montowany wewnątrz urządzenia. Natura brzmienia - PrimaLuna ProLogue Three wypełnia pomieszczenie ciepłym, bogatym dźwiękiem tworząc niesamowitą atmosferę, pozwalając rozwinąć się muzyce i prezentując materiał w sposób niewiarygodnie realistyczny i bogaty. Scena jest prezentowana w trzech wymiarach, nie tylko na głębokości czy szerokości , ale również zróżnicowana na wysokości. Klasa. Szerokie pasmo przenoszenia od 4Hz do 85 kHz dla zróżnicowanego , głębokiego basu i czystego wybrzmiewania wysokich tonów i transjentów. Słuchałem wielu przedwzmacniaczy i wzmacniaczy tranzystorowych ale za kazdym razem Primalune Three wciąga i angażuje mnie swoim zróżnicowaniem, wyższym poziomem rozdzielczości, precyzją czy też sposobem prezentacji. Dźwięk ma optymalne połączenie dokładności i muzykalności, kładąc nacisk na to co najważniejsze w muzyce,czyli emocje. I dodatkowo dzięki wymianie lamp sterujących możemy kształtować brzmienie na takie , które najbardziej nam odpowiada. Polecam.


Nordost Red Dawn

Moja przygoda z Redami zaczęła się dziewięć miesięcy temu. Kupiłem je używane, lekkie zagięcia na taśmach, osłonki na bananach częściowo nie oryginalne, ale Nordosty Oryginalne! Cóż, podłączyłem i co ? dzicz nie do usłuchania, jaskrawa góra wręcz nieznośna. Ale po wielu godzinach trzy dni słuchania dosłownie ułożyły się coś na kształt TaraLabs Air. Słucham muzyki raczej wieczorem i nie lubię za głośno a na tych kabelkach jest wszystko i to jest sztuka! Kolumny zupełnie znikają i rozciąga się za nimi i przed piękna scena, brzmienie pełne powietrza nie męczące. Po jakimś czasie powróciłem na chwilę do moich poprzednich VdH The Wind MKII i zniknęła mi duża część przekazu, wręcz nie woalka ale gruby koc. Dla posiadaczy gniazd BiWire mam uwagę, że po doświadczeniach najbardziej gładki dźwięk uzyskałem podłączając plus do plusa w basach a minus do minusa w górach oczywiście przy oryginalnych zworkach.


Rafaell's Cable Dominator

Kabel Rafaella zdecydowanie najlepiej wypadł podłączony do listwy zasilającej mój system. Zaznaczę, że na codzień używam w tym miejscu kosztującego katalogowo 13 tys. zł Acoustic Zena Absolute. Od pierwszych chwil po podłączeniu Dominatora do listwy Base cały system ożył, brzmienie ewidentnie przyspieszyło i nabrało większego pazura. Przyznam szczerze, że wprawiło mnie to w dość spore zdziwienie, wręcz osłupienie. Zawsze zdawałem sobie sprawę, że Acoustic Zen Absolute nie jest mistrzem w dziedzinie szybkości, tym niemniej postęp w tej dziedzinie wniesiony przez sieciówkę Rafaella spowodował uczucie „audiofilia nervosa” czyli mówiąc wprost, poczucie iż być może system wymaga jednak dalszych zmian. Oczywiście nie twierdzę, że Dominator jest lepszą sieciówką niż Acoustic Zen, tym niemniej w aspekcie szybkości brzmienia wypada znacznie lepiej, w kategoriach bezwzględnych naprawdę wybornie. Dzięki takiemu zestrojeniu znakomicie wypada brzmienie wszelkich instrumentów rytmicznych. Drugą wielką zaletą sieciówki jest zbliżona do liniowej charakterystyka przenoszenia. Kabel zdaje się nie mieć w ogóle własnego charakteru, co najwyżej można stwierdzić lekkie osłabienie w najniższym zakresie częstotliwości, co jednak zależy w dość istotny sposób od podłączonych komponentów jak i słuchanego repertuaru. Porównanie z bardzo wysokiej klasy sieciówkami (Acoustic Zen Absolute, Electraglide Epiphany X.3, Shunyata Anaconda Helix Alpha) ukazuje iż każdy z wymienionych topowych kabli podłączonych wprowadza w ewidentny sposób swoją własną sygnaturę. Shunyata zagęszcza dolną średnicę i spowalnia dźwięk, Acoustic Zen i Electraglide uprzywilejowują przełom średnicy i wyższych rejestrów. W porównaniu z nimi Dominator zdaje się w ogóle nie ingerować w przekaz, jego równowaga tonalna sprawia wrażenie jakby bardziej naturalnej i oczywistej. W zbliżonej cenie do Dominatora cenie oferowane są (lub w przypadku L/i 50 EXs były) jedynie kable Oyaide. Taurus kosztuje katalogowo 2.490zł, a nieprodukowany już Acrolink kosztował w granicach 6-7 tys. zł. Jasno widać więc, że kabel Rafaella cechuje znakomita relacja jakości w stosunku do ceny, którą ustalono na 1.670zł. Rekomenduję zastosowanie Dominatora do listwy zasilającej system, jest on w stanie dostarczyć sporą ilość czystego i pozbawionego własnej „farby” prąd


Rafaell's Cable Dominator

Kabel Rafaella zdecydowanie najlepiej wypadł podłączony do listwy zasilającej mój system. Zaznaczę, że na codzień używam w tym miejscu kosztującego katalogowo 13 tys. zł Acoustic Zena Absolute. Od pierwszych chwil po podłączeniu Dominatora do listwy Base cały system ożył, brzmienie ewidentnie przyspieszyło i nabrało większego pazura. Przyznam szczerze, że wprawiło mnie to w dość spore zdziwienie, wręcz osłupienie. Zawsze zdawałem sobie sprawę, że Acoustic Zen Absolute nie jest mistrzem w dziedzinie szybkości, tym niemniej postęp w tej dziedzinie wniesiony przez sieciówkę Rafaella spowodował uczucie „audiofilia nervosa” czyli mówiąc wprost, poczucie iż być może system wymaga jednak dalszych zmian. Oczywiście nie twierdzę, że Dominator jest lepszą sieciówką niż Acoustic Zen, tym niemniej w aspekcie szybkości brzmienia wypada znacznie lepiej, w kategoriach bezwzględnych naprawdę wybornie. Dzięki takiemu zestrojeniu znakomicie wypada brzmienie wszelkich instrumentów rytmicznych. Drugą wielką zaletą sieciówki jest zbliżona do liniowej charakterystyka przenoszenia. Kabel zdaje się nie mieć w ogóle własnego charakteru, co najwyżej można stwierdzić lekkie osłabienie w najniższym zakresie częstotliwości, co jednak zależy w dość istotny sposób od podłączonych komponentów jak i słuchanego repertuaru. Porównanie z bardzo wysokiej klasy sieciówkami (Acoustic Zen Absolute, Electraglide Epiphany X.3, Shunyata Anaconda Helix Alpha) ukazuje iż każdy z wymienionych topowych kabli podłączonych wprowadza w ewidentny sposób swoją własną sygnaturę. Shunyata zagęszcza dolną średnicę i spowalnia dźwięk, Acoustic Zen i Electraglide uprzywilejowują przełom średnicy i wyższych rejestrów. W porównaniu z nimi Dominator zdaje się w ogóle nie ingerować w przekaz, jego równowaga tonalna sprawia wrażenie jakby bardziej naturalnej i oczywistej. W zbliżonej cenie do Dominatora cenie oferowane są (lub w przypadku L/i 50 EXs były) jedynie kable Oyaide. Taurus kosztuje katalogowo 2.490zł, a nieprodukowany już Acrolink kosztował w granicach 6-7 tys. zł. Jasno widać więc, że kabel Rafaella cechuje znakomita relacja jakości w stosunku do ceny, którą ustalono na 1.670zł. Rekomenduję zastosowanie Dominatora do listwy zasilającej system, jest on w stanie dostarczyć sporą ilość czystego i pozbawionego własnej „farby” prąd


Harbeth Acoustics M30.1

Kolumny nabyłem jako nowe ,będąc kiedyś użytkownikiem dwóch modeli Harbeth postanowiłem zaryzykować i kupić model M30.1 postrzegany jako najbardziej uniwersalny. Kolumny zbudowane są bardzo starannie ,stolarka na piątkę,ale już po dwóch miesiącach było widać jakieś białe wykwity na fornirze (kolor cherry ). Kolumny mają ciekawie wciśnięte maskownice ,nie sposób ich "normalnie " wyjąć -tylko najlepiej przyłożyć mocny magnes i wtedy maskownice dają się delikatnie wysunąć .Sądzę że producent w ten sposób umieszczając maskownice sugeruje raczej ich stale założenie.   Z przodu kolumny mają paskudne czarne śruby mocujące przednią ściankę które psują efekt wizualny ,jeszcze bardziej paskudne są śruby mocujące głośniki -jakaś tandeta JAK NA TAKĄ PÓŁKĘ. Ale może w tej dziwnej metodzie mocowania tkwi sekret dźwiękowy... Głośniki kupione jako nowe dość długo się "otwierają" ponad 100 godzin to mało...     Po doświadczeniach z kilkoma wzmacniaczami doszłem do wniosku,ze M30.1 najlepiej brzmią z mocną przejrzystą lampą bez podkreślania średnicy ,albo również z dobrym wydajnym prądowo​ CZYSTYM ​tranzystorem. Świetnie zagrały z Sugdenem A21SE -super synergiczne zestawienie. Naim Supernait również świetnie sobie poczyna ,ale najlepiej zagrały gdy podłączyłem pożyczony od kolegi wzmacniacz YBA Integre DT-rewelacja ! Ogólnie Harbeth M30.1 jest bardzo udanym uniwersalnym głośnikiem -cena nowych jednak zbyt wygórowana do możliwości które prezentują.     Bas dość powolny ,brakuje mu szybkości i niskiego zejścia ,średnica gęsta ,dociążona ,trochę przysłodzona w górnym jej zakresie-taki efekt Radial2 .Wysokie lekko wycofane,ale dobra stereofonia i rozciągnięcie sceny ,tutaj ​ JEDNAK ​kopułki tekstylne mają o wiele więcej do powiedzenia w zakresie czystości dźwięku w tym przedziale​e cenowym.     Z Lebenem 300F Harbeth M30.1 zagrały tylko dobrze ! Katowałem to zestawienie kilka miesięcy i efekty nie były zbyt zadowalające ,za te pieniądze żadna rewelacja-zestaw dla początkująch i pokutujące achy i ochy że jest super.... .Niestety nie jest -takie ciepłe plumkanie . Leben 300F podkreśla średnicę co w połączeniu z gęstą średnicą Harbeth daje efekt przesłodzenia powodując utratę części informacji na wyższej średnicy. Sam padłem ofiarą tego niby synergicznego zestawienia i tak jak niektórzy koledzy pozbyłem się tej "pary" .Jak już to Leben 300xs zagrał z M30.1 o wiele lepiej. Dopiero Octave 70se wyniosła Harbeth M30.1 na wyższy poziom, taki ,że do Lebena nie chciało się wracać -wiadomo cena prawie razy dwa. Kolumny jednak poszły do ludzi bo Spendor SP2/3r2 pokazał taki poziom że Harbeth M30.1 cieżko mu dorównać.Czyżby Pan Alan z biegiem czasu tracił słuch...ostatnia wersja "piątek" na AS zdaje się to potwierdzić. Jeśli lubicie ciepły dźwięk z przesłodzeniem na wyższej średnicy​ i trochę powolnym basem ​to Harbeth M30.1 ​są​ dla was.     Zestawienie z Leben 300F jeszcze pogarsza ten efekt o czym pisało już kilku forumowiczów. ​Natomiast zapewniając dobry mocny i przejrzysty wzmacniacz równo grający bez podkreślania średnicy to wtedy M30.1 pokażą swoje ​ZALETY.


Kenwood KA-5040R

Jest to przemyślana konstrukcja, dobrze zbudowany, z dwoma trafami. Niezawodny wzmacniacz o ładnym brzmieniu, jako, że miałem porównanie podczas odsłuchu ze wzmakami z wysokiej półki, zatem nie napiszę " piękny dźwięk" tylko "całkiem przyzwoity". Jest dość mocny, uważam, że jego wydajność jest całkiem dobra. Bas jest wypośrodkowany miedzy dynamiką i rozciągnięciem, Jest też dzięki temu wzmakiem uniwersalnym, sprawdzi się w wielu gatunkach muzyki i różnych kolumnach od lekkich i efektywnych do ciężkich "pomp" ale ...nie przesadzajmy, ma swoje granice. Z odpowiednim klasowo źródłem będzię przyjemnie generował dźwięki do słuchania długimi wieczorami. w tym przedziale cenowym porównanie miałem z Diorą WS 704, którą zniszczył jakością dźwięku. Poza tym z Krellem, NADem i Rotelem - ale to już nie ta liga. do 500zł warto kupić. sterowany pilotem. można podpiąć kolumny i 4 omowe i 8 omowe i to nie wszystko.


QED Ruby Anniversary Evolution QE1315

Rewelacyjny kabel w swojej cenie. Gra tak jak powinien. Czyli nie wnosi od siebie do brzmienia nic, co daje się wychwycić, jak Furutech µ-2T. Konstrukcja jak w opisie kolegi. Niespotykana w tej cenie. Konkurencja dla dużo droższych kabli. Audionova Illuminator i wspomniany Furutech wypadają znacznie gorzej w odsłuchach.


Dynaudio Audience 42

Dynki 42 posiadam około 10-ciu lat, więc co nieco mogę o nich powiedzieć :) Jeśli byłyby słabe, to na pewno już dawno bym je zmienił, bo nie przywiązuję się do sprzętu, wzmacniacze czasem zmieniam kilka razy w ciągu roku, jednak te kolumienki, to klasa sama w sobie, dodatkowo biorąc pod uwagę cenę zakupu, to już w ogóle piękna sprawa. Choć nie da się ukryć, iż coraz trudniej zdobyć je na rynku wtórnym, myślę iż nie jestem jedynym posiadaczem zadowolonym do tego stopnia, iż nawet nie myślę o odsprzedaży, no bo na co wymieniać ... Ewentualnie na serię Contour, ale tutaj problem taki sam, zerowa podaż na rynku wtórnym :) Już w tym momencie wiadomo, że mamy do czynienia z niebywale udanymi urządzeniami.   A teraz do rzeczy - kolumienki pracowały pod wieloma różnymi piecami, m.in Creek 4040, Accu E-206, CA 640, Marantz PM7200, końcówka NAD 2200PE, Cyrus 3+PSX i obecnie końcówka Rotel 981.   Od razu widać, iż większość z powyżej wymienionych to b.mocne ustrojstwa, niestety, ale w towarzystwie słabych prądowo zabawek typu Creek, czy Cambridge Audio można się odnieść do wszystkich pseudoopinii na temat Dynaudio Audience krążących po internecie - ciepły dźwięk, muzykalne, słodkie aż do przesady, rozciągnięty misiowaty bas i takie tam bzdury.   Prawda jest taka, że jeśli nasz sprzęt nie dysponuje mocą w okolicach 150W/4ohm i porządnym trafo o dużej wydajności prądowej, to nie ma czego tutaj szukać.   Po podłączeniu czegoś o powyższych parametrach można dopiero rzetelnie ocenić dźwięk tych maluchów, a jest co oceniać. Pierwszy raz, jak po kilku latach od zakupu w końcu porządnie je napędziłem, nie ukrywam, że koparka opadła, szybka, dynamiczna, zwarta podstawa basowa, to absolutne mistrzostwo świata. Te z pozoru minimonitorki mają taki wykop, że się w głowie nie mieści, basik jest ładnie kontrolowany, nisko schodzący i bardzo, ale to bardzo dynamiczny. Zero mulenia i misiowatości.   Góra pasma to również klasa sama w sobie, jedwabne kopułki Dynaudio słyną z bardzo naturalnego oddawania wysokich częstotliwości, świetna stereofonia, mnogość i różnorodność detali, a do tego absolutne zero metalicznego, niemiłego i nienaturalnego wybrzmiewania znanego z kopułek metalowych.   Całość dopełnia, uznawana za niektórych za największą zaletę, przepiękna, wysunięta na pierwszy plan, średnica. Po raz kolejny ciśnie się na usta - naturalna, namacalna, plastyczna, choć jeśli trzeba zagrać ostrzej, to potrafi nieźle kąsać.   Powiem szczerze, że najlepiej mi się właśnie słucha Dynek na końcówce Rotela RB-981, muszę się zgodzić z opiniami, iż bardzo fajnie te kolumienki zgrywają sie z tą popularną japońską marką. Choć zdecydowanie optuję za końcówkami mocy, wzmacniacze Rotela mogą okazać sie zbyt słabe, szczególnie niższe modele.   Cóż więcej mogę dodać, jeśli możecie upolować niniejsze kolumienki z drugiej ręki za cenę do 1500 - 1600zł, to chyba ciężko będzie o cokolwiek co zagra lepiej. Warunkiem jest posiadanie, lub dokupienie mocnej elektroniki, a później to już sama przyjemność. Bez względu, czy słuchacie Black Sabbath, Nory Jones, Bethovena, czy może dubstepu - przy właściwym wysterowaniu dynek wszystko brzmi dobrze i prawdziwie. Co ma być ostre - jest ostre, słodkości z kolei słodzą zgodnie z intencjami realizatora.   Bardzo ważne jest również porządne źródło, im bardziej neutralne, tym lepiej, sam obecnie używam starego CD na dacu PCM1701 z od podstaw zbudowaną sekcją analogową - wywalone wszystkie opampy, tryb nos, poprawone zasilanie, reclock. Uwierzcie na słowo, W zestawieniu z Rotelami i tym CD, Dynaudio 42 to po prostu hi-end dla ubogich, których pomieszczenia odsłuchowe nie przekraczają 20m2 :)   Dopóki nie upoluję Dynaudio Contour 1.1, lub 1.3, to Audience 42 będą u mnie grały i kropka.   Naprawdę Polecam !


Tonsil Maestro II 180

Tonsil maestro kawał budy bardzo pozytywne pierwsze wrażenie , wygląd klasa , 3-drożna konstrukcja. Całkowicie mi się nie zgrały z denonem pma 860 za dużo basu praktycznie brak średnicy , po wymianie na sony ekstra dźwięk i pewnie gdybym nie wymienił na dali concept 6 dał bym wyższą ocenę.Niestety dużym minusem jest brak szczegółów które dopiero odtworzyły 2-drożne dali bez problemu.Niby szczegóły ale przy muzyce elektronicznej istotne.Czy potencjalnemu czytającemu moje wypociny mam polecić czy nie - powiem tak jak masz duży salon i bardzo ograniczony budżet to można o nich pomyśleć , jak chcesz wspomagać polski przemysł to również ale generalnie konkurencja jest parę kroków do przodu i w tych pieniążkach bez problemu znajdzie się coś lepszego.


Octave Octave V 70 SE

Octave V 70 SE jest pierwszym wzmacniaczem lampowym jaki słuchałem w swoim systemie. Porównam go do posiadanego i bardzo lubianego Hegla H160. Pierwsze co uderzyło mnie po włączeniu był bardzo elektryzujący dźwięk. Choć stałem w miejscu nie właściwym do odsłuchu, w pobliżu prawej kolumny wrażenie było bardzo silne, że słucham innego wzmacniacza. Do napędu włożyłem ostatnią pytę CD Diany Krall. Gdy już znalazłem się we właściwym miejscu odsłuchowym poczułem w pełni piękny dźwięk jaki wydobywał się po raz pierwszy w takim wydaniu z moich głośników. Najprościej określiłbym to jako ciepło bez ocieplenia. Dźwięk bardzo przyjemny dla ucha. Scena była bardzo ładnie poukładana. W myślach miałem porównanie do ostatnio słuchanego systemy Octave Jubilee do tego było niestety daleko. Bardzo mocną stroną Octave V 70 SE jest odtwarzanie wokali i to wychodzi przepięknie. Kolejną mocną stroną tego wzmacniacza jest słuchanie go z muzyką poważną. Wkładałem kolejne płyty CD klasyków i dałem się unieść iluzji, która sprawiała, że stałem na scenie i słuchałem wielkiej orkiestry. Tak to właśnie odbierałem. Ten wzmacniacz stworzony jest do grania składów orkiestrowych, Bach, Vivaldi, Ravel, Debussy, Szopen wypadli wybornie. Potem pojawił się mój ulubiony klasyk jazzu John Coltrane i okazało się, że jest podobnie ładnie jak z H160, scena budowana w dwóch wymiarach i lokalizacja poszczególnych instrumentów. Tu było 1:1. W przypadku kolejnych klasyków rocka Pink Floyd, też odbiór wypadł podobnie do H160, oczywiście brzmienie Octave lekko ocieplone. Na koniec przebojowa płyta Awolnation i znów ten elektryzujący wokal jak na początku (co w tym przypadku mnie zaskoczyło). Na koniec włożyłem płytę ostatnio nabytą The Rex The Dog Show i tym razem okazało się, że h160 zagrał to lepiej. To subiektywne odczucie, ale elektronika to mocna strona Hegla. W przypadku Octave, ocieplenie nie wyszło tu na dobre. Reasumując, Octave jest mistrzem muzyki orkiestrowej i wokali zwłaszcza kobiecych, ten dźwięk elektryzuje i wciąga. Wszystko inne też wypada bardzo wybornie i miło. Jak powiedzieli inni ten wzmacniacz wart jest każdej złotówki.


Klotz MC5000 HI-END STUDIO MICROPHONE CABLE

Witajcie,   Moim najbardziej efektywnym sposobem testowania nowych kabli, jest podłączanie CD bezpośrednio pod końcówkę mocy i sterowanie końcówką z CD. Zminimalizowanie urządzeń, które mogą po drodze wpływać na dźwięk ułatwia wychwycenie różnic pomiędzy poszczególnymi modelami przewodów. Włączenie przedwzmacniacza z reguły dosyć znacznie wpływało na zmiany charakteru brzmienia. I teraz tak - MC5000 to najwyższy obecnie model kabla jaki oferuje Klotz, nie słuchałem tańszych kabli Klotza jak AC110 i La Grange, od razu zdecydowałem się na ten konkretny model. Bardziej z ciekawości, gdyż trudno oczekiwać, żeby kabel był porównywalny z "audiofilskimi" w cenie 10 razy wyższej, poza tym tak naprawdę, to miał to być kabel to podłączenia komputera do przedwzmacniacza.   No cóż, mogę powiedzieć jedno - mega, ale to mega niespodzianka i zaskoczenie. Od pierwszej sekundy po wpięciu najpierw jednego kanału była bardzo słyszalna różnica na plus, po podpięciu drugiego kanału tylko jeszcze się pogłebiła. Zupełnie jakby ktoś ściągnął koc, który zakrywał kolumny. Dźwięk stał się dużo bardziej klarowny, lepsza separacja poszczególnych instrumentów oraz mikrodetali słyszalnych w tle, pięknie i niziutko schodzący bas, dynamiczny i bdb kontrolowany, żadnego dudnienia. Największa jednak i najbardziej pożądana przez mnie zmiana nastąpiła w średnicy, wokal brzmi dużo pełniej, charakteryzuje się znacznie głębszą barwą, niż wcześniej, jest znacznie wyraźniejszy i wysunięty do przodu. Brzmi bardzo naturalnie, czasem aż ciary przechodzą :) Góra detaliczna, ale jednocześnie bardzo przyjemna dla ucha, nie kłuje, nie ma csy csy, sybilanty zdarzają się niezmiernie rzadko i wyłącznie na słabo zrealizowanych nagraniach, są jednak mniej uciążliwe, niż wcześniej.   Co ciekawe, po podpięciu tych kabli na stałe i włączeniu preampa do systemu nie zauważyłem wyraźnej zmiany w charakterze brzmienia, wcześniej, na d102mkIII było to aż nadto słyszalne i gdyby nie potrzeba podłączenia kilku źródeł to pre już dawno by poleciał z systemu. Okazało się, że to była wina interkonektu pomiędzy pre, a końcówką, a nie samego przedwzmacniacza. Wychodzi na to, iż Rotel RSP-960AX jako pre w trybie stereo jest lepiej, niż dobry, a do tego bardzo tani, bo znaczek Dolby Surround Pro-Logic na froncie przednim skutecznie odstrasza :)   Wracając do tematu - śmiem twierdzić, iż ten kabel Klotza jest bardzo neutralnie przekazującym sygnał ustrojstwem, dzięki bdb parametrom, szczególnie niziutkiej pojemności, nie wpływa na jakość przekazywanego sygnału, nie ogranicza pasma, nie narzuca własnego charakteru, pozwala w pełni się cieszyć tym co oferuje system jaki posiadamy, tak neutralny, że aż przezroczysty :)   Dźwięk jest swobodny i otwarty, bogaty w detale, kolorowy i wielobarwny - jak to podsumowała moja partnerka i właściwie to bardzo dobrze, to podsumowała.   Mi osobiście kable te bardzo przypadły do gustu, cenię sobie neutralnie i naturalnie podany dźwięk - teraz jeśli mam niedobór basu, to tylko dlatego, iż tak zostało to zrealizowane w studio, natomiast przy porządnych realizacjach jest po prostu bajka, a wszystko to z malutkich monitorków Dynaudio :)   Nie posiadam systemu klasy hi-end, ale z zestawu końcówka+pre Rotel, Dynaudio 42 i bardzo mocno zmodyfikowany CD na dwóch układach DAC PCM1701 jetem więcej, niż zadowolony i nie sądziłem, że wpięcie tanich kabli Klotza sprawi, że jeszcze milej będzie mi się tego słuchało. Kabli, które miały połączyć komputer z przedwzmacniaczem, a ostatecznie skończyło się na tym, że łączą wszystkie klocki, CD do PRE oraz PRE do AMP.


Electraglide Epiphany X

MEGA REFERENCYJNY kabel zasilający.dedykowany niestety tylko do odtwarzaczy CD ze względu na niską wydajność prądową.Bez względu na cenę brak konkurencji.Kultura brzmienia nokautuje konkurencję.Otwartość i wyrafinowanie średnicy to marzenie doświadczonego audiofila.Reszta pasma wybitna.Do CD tranzystorowego -NOKAUT!!!!!!!!!!!!!


STX Soundstation Fi Neutrino FX-150

Z wystawieniem opnii zwlekałem od czasu zakupu tych kolumn. Głównie za sprawą poszukiwania odpowiedniego wzmacniacza. Początkowo były napędzane amplitunerem A/V marki Yamaha, i było słabo. Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że te kolumny nie zagrają poprawnie z byle jakim ampli A/V lub marketowym sprzetem budzetowym. U mnie ladnie zagrały z Arcam alpha 7R, z opinii innych użytkowników powinny też zagrać z takim wzmakami jak Rotel RA 980 BX , NAD C356 . U mnie sprawdził sie Arcam alpha 7R, odsluchiwałem je z Rotelem RA-02 i też było elegancko, co dziwne Cambridge audio azur 640 V2 totalnie nie przemawiało do mnie to zestawienie. Tak więc należy z rozwagą dobrać wzmak do tych kolumn i bedzie ok. Design niestety słabo, akceptacja żony na niskim poziomie :). Do tego w tej klasie brzmienia zaciski bi-wiring były by całkiem fajnym pomysłem. Kolce z filcami ok, tylko szkoda, że nie ma opcji regulacji, mam krzywy parkiet i musze szukac równego kawałka podłogi żeby sie nie bujały. Ogólnie po 4 miesiącach słuchania moge śmiało stwierdzić, że z przyjemnością wrzucam kolejne krążki CD do odsłuchu i nie chodzi mi po głowie temat zakupu nowych kolumn. Przy zakupie wzmaka mialem możliwości konfrontacji z Castle Acoustics SEVERN 2 i i dźwięk z Castli był ogólnie bardziej płaski, moim zdaniem bijący bardziej skrajami pasma i pozbawiony szczegółów, szczególnie w wysokich i średnich a bas jakby plytki. Ogólnie nowe w tej samej cenie brałbym Neutrino. Co warte podkreślenia Made in Poland docenione przez środowisko DiY. Firma często wyśmiewana przez wyznawców brzmienia kabli kierunkowych i innej magii Hi-End jakoby firma estradowa działająca na rynku sprzętu nagłośnieniowego eventów nie mogła robić przyzwoitego hi-fi domowego. Jak dla mnie za tą cenę jestem ukontentowany.






×
×
  • Dodaj nową pozycję...

                  wykrzyknik.png

Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
 

Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

 

Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

 

Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.