Skocz do zawartości
IGNORED

Polish jazz Polskich Nagrań-wielki powrót.


Rekomendowane odpowiedzi

Zależy jak sprzedajesz - nie wiem, czy byłby sens sprzedaży mojej kolekcji w hurcie jakiemuś specjalistycznemu sklepowi - w moim przypadku, bardziej opłaca się otworzyć własny sklep i sprzedać wszystko w detalu, po czym zamknąć działalnosć i sklep. Ale to tylko takie wróżenie jak na razie - zobaczymy co z tego wyjdzie. Na pewno muszę powoli myśleć o tym, żeby całą swoją muzykę na płytach zarchiwizować w jakiejś bezstratnej formie. Wtedy będę myślał o sprzedaży. A mam co sprzedawać - moja kolekcja płyt jazzowych jest wyjątkowa i przemyślana z dużą ilością rarytasów, praktycznie już nieosiągalnych. Chociażby Gold Limited Edition CD z Analogue Production, wększosć out of print XRCD, Gold Mobile Fidelity... i wiele innych przypadków.

Parker's Mood

Takie myślenie jest ok, ale tylko dla lepszego samopoczucia. Jeszcze 10 lat temu, to może i zgodziłbym się z taką wersją myślową, ale z tego co widać już teraz, w dobie potężnego rozwoju technologii, i scalania wszystkiego ze wszystkim i wszystkich ze wszystkimi, to podejrzewam, że ani CD ani LP, ani nic podobnego nie będzie w przyszłości istnieć. Książki? Jakie książki? Wycinka drzewa będzie karana - matka Ziemia i jej przedstawiciele na to nie pozwolą? Tylko w formie elektronicznej. Przyszłość nośników muzyki i filmu? Czarno to widzę, ale miejmy nadzieję
Mój Boże! I to mówi Ten, który chce być free. Zacznij może od nieczytania o polityce, ekologi itp. ...

Ale po kiego 'bożujesz'? Oczywistym jest, że zbieracze czegokolwiek są uzależnieni od rzeczy, które zbierają. Jak się liczy tylko muzyka, jak to pisze Wojciech, to na dzisiaj, można się cieszyć muzyką nie posiadając jej na własnosć. Coś w stylu grania standardów przez Jarrett Trio, ale nie wiem czy z tego cokolwiek rozumiesz, więc zostawiam Cię z Twoim bożowaniem. Bożuj bożuj! 🙃

Parker's Mood

Pełne uzależnienie od dostawców treści, internetu i energii.
W sedno.


Ale po kiego 'bożujesz'? Oczywistym jest, że zbieracze czegokolwiek są uzależnieni od rzeczy, które zbierają. Jak się liczy tylko muzyka, jak to pisze Wojciech, to na dzisiaj, można się cieszyć muzyką nie posiadając jej na własnosć. Coś w stylu grania standardów przez Jarrett Trio, ale nie wiem czy z tego cokolwiek rozumiesz, więc zostawiam Cię z Twoim bożowaniem. Bożuj bożuj!


Nie doceniasz mnie i trochę obrażasz. Staram się zrozumieć powód twojego "dołka" (nazwijmy to po imieniu). Chcesz być free ale z takim podejściem będziesz zawsze niewolnikiem. Gdybym cię nie znał posądziłbym cię o to, że nie rozumiesz zupełnie słowa free. Tymczasem uważam, że się lekko pogubiłeś albo mocno sciemniasz. Ale przejdzie ci to - jestem pewien.

Nie ma ludzi do końca free - chciałbym, żebyś to zrozumiał. W muzyce również.

Sorry, ale to chyba bardziej Ty drogi pioraszu nie rozumiesz słowa 'free' - w muzyce również.

Parker's Mood

Nie ma ludzi do końca free - chciałbym, żebyś to zrozumiał. W muzyce również.
Sorry, ale to chyba bardziej Ty drogi pioraszu nie rozumiesz słowa 'free' - w muzyce również.
Nie zgodzę się. Może się nie zrozumieliśmy. Prawdziwym free menem to był mój przyjaciel od dzieciństwa. Doskonale rozumiem co znaczy wolny człowiek i on taki był. Wydaje mi się, że czasem głowę nosisz za wysoko. Mieszkając w Chicago raczej nigdy nie będziesz wolny. I wybacz, to ty nie masz pojęcia raczej. Ale Ty wiesz, że ze mną możesz wszystko

... i idąc dalej, zastanawiając się nad sensem istnienia muzyki, jako 'poukładanych dżwięków', to 'free' burzy ten zamysł i rozwala rytm, harmonie i w ogóle piękno form muzycznych, wprowadzając poniekąd chaos i atonalne brzmienia. Z czasem, muzycy grający w stylu free, i uważający się za muzyków free, stają się paradoksalnie niewolnikami - niewolnikami wolności. Ma to sens? Czy nie ma? Jak myślicie? Jakkolwiek - ma czy nie ma, to słynne powiedzenie, 'każdy gra jedną i tę samą piosenkę przez całe życie' to na pewno bardziej prawda niż nieprawda. Co ciekawego jeszcze? To, że najlepsi i najbardziej wpływowi muzycy na planecie Ziemia, nawet ci najlepsi, wpływowi i 'wzorowi free', byli 'uzależnieni' po uszy. 😉

Co jeszcze? To, że najpiękniejsze free jakie istnieje, i ono jest naprawdę piękne i szczere, to śpiew ptaków. Charlie Parker chodził po lesie i rozmawiał z ptakami, odpowiadając im i grając od czasu do czasu swoje melodie. Tak więc, największy, niczym boży Bird, rozmawiał z ptakami, rozumiał je i potrafił nawiązać z nimi kontakt, po czym potrafił je naśladować, grając ich frazy na swoim, albo pożyczonym alcie - a dlaczego pożyczonym? Dlatego, że oprócz bożych śpiewów, wolności ptaka, szybszego niż dżwięk, nasz kochany Charlie Parker był uzależniony na maxa i do wolności, to mu było jak z Chicago do Hermana na Saturnie... więc zostawiał Bird swój instrument w komisie, żeby mieć na działkę i na alkohol. Podobnie John Coltrane - owszem, wyszedł z ciężkiej heroiny i alkoholu w jeden dzień, ale od razu uzależnił się od jedzenia i od Boga.

Chcę jeszcze dodać, że ptaszki lubią uczestniczyć w kameralnych koncertach na otwartej przestrzeni - lubią być tam, gdzie gra się na akustycznych instrumentach - siadają, słuchają, rozmawiają... konferencja ptaków. Piękne to jest. Ptaki są wolne. Ale można je nauczyć bycia w niewoli - potrzebni ptako-globaliści od zaraz!

Parker's Mood

... i idąc dalej, zastanawiając się nad sensem istnienia muzyki, jako 'poukładanych dżwięków', to 'free' burzy ten zamysł i rozwala rytm, harmonie i w ogóle piękno form muzycznych, wprowadzając poniekąd chaos i atonalne brzmienia. Z czasem, muzycy grający w stylu free, i uważający się za muzyków free, stają się paradoksalnie niewolnikami - niewolnikami wolności. Ma to sens? Czy nie ma? Jak myślicie? Jakkolwiek - ma czy nie ma, to słynne powiedzenie, 'każdy gra jedną i tę samą piosenkę przez całe życie' to na pewno bardziej prawda niż nieprawda. Co ciekawego jeszcze? To, że najlepsi i najbardziej wpływowi muzycy na planecie Ziemia, nawet ci najlepsi, wpływowi i 'wzorowi free', byli 'uzależnieni' po uszy.
Co jeszcze? To, że najpiękniejsze free jakie istnieje, i ono jest naprawdę piękne i szczere, to śpiew ptaków. Charlie Parker chodził po lesie i rozmawiał z ptakami, odpowiadając im i grając od czasu do czasu swoje melodie. Tak więc, największy, niczym boży Bird, rozmawiał z ptakami, rozumiał je i potrafił nawiązać z nimi kontakt, po czym potrafił je naśladować, grając ich frazy na swoim, albo pożyczonym alcie - a dlaczego pożyczonym? Dlatego, że oprócz bożych śpiewów, wolności ptaka, szybszego niż dżwięk, nasz kochany Charlie Parker był uzależniony na maxa i do wolności, to mu było jak z Chicago do Hermana na Saturnie... więc zostawiał Bird swój instrument w komisie, żeby mieć na działkę i na alkohol. Podobnie John Coltrane - owszem, wyszedł z ciężkiej heroiny i alkoholu w jeden dzień, ale od razu uzależnił się od jedzenia i od Boga.
Chcę jeszcze dodać, że ptaszki lubią uczestniczyć w kameralnych koncertach na otwartej przestrzeni - lubią być tam, gdzie gra się na akustycznych instrumentach - siadają, słuchają, rozmawiają... konferencja ptaków. Piękne to jest. Ptaki są wolne. Ale można je nauczyć bycia w niewoli - potrzebni ptako-globaliści od zaraz!
Tylko, że muzyka free nie ma nic wspólnego z życiem wolnego człowieka. Odbiegasz od tematu, który sam rozpętałeś. Będziesz wolny jak skończysz zbieractwo tego co całe życie kochałeś? I w dodatku chcesz się tego pozbyć? To ściema do potęgi. Mnie na to nie nabierzesz
Sam siebie raczej na to nie nabierzesz

Stary jak ci brak kasy to wracaj do Polski. Tu są 13,14 pensje emerytury 500 + i tani prąd. No może paliwo trochę droższe ale jak przyjedziesz to pożyczę ci gratisowo hulajnogę elektryczną - poważnie mówię - na tyle ile będzie trzeba. Free może nadal nie będziesz ale z Twoją wiedzą o jazzie mógłbyś tu zrobić niezłą karierę w mediach.

Czujesz teraz bluesa o co kaman? Sprawdzam

P.S
U mnie na tapecie aktualnie J.C A Love Supreme z Seattle, więc trochę odpłynąłem....
32 minuty temu, piorasz napisał:

Będziesz wolny jak skończysz zbieractwo tego co całe życie kochałeś? I w dodatku chcesz się tego pozbyć? To ściema do potęgi. Mnie na to nie nabierzesz

No właśnie uzmysłowiłem sobie, że tak naprawdę nie jara mnie już 'dżwięk zrobiony z prądu'. To w sumie stało się już dość dawno temu, ale wciąż 'byłem głodny' poznania kolejnej muzyki, kolejnych płyt... które powinienem poznać, i przy okazji posiadać na własność. Poznałem już na tyle dużo, i mam na tyle dużo, że więcej, to jest tylko i wyłącznie zbieractwo i lot na Saturn bez maski gazowej - złapałem się na tym już nie raz, chociażby przeglądając codziennie co nowego na półkach oferuje 'mój sklep', a on codziennie coś oferuje, co można kupić i cieszyć się kolejnych kilka minut, po czym nie cieszyć się w ogóle i zapomnieć, odstawiając płytkę na półkę do leżakowania forever. Obcowanie z jazzem live przez 25  lat wyzwoliło u mnie totalnie inną wrażliwość na dżwięk i zupełnie inny impuls zadowolenia - doceniam dżwięk z audio-stereo, płyty również, zbieractwo rozumiem, bo to taki sam nałóg jak inne, ale brzmienie instrumentu akustycznego powala każde inne zrobione brzmienie. W dobie tak szerokiego, i na zawołanie, dostępu do muzyki jakiejkolwiek, bez posiadania jej na nośniku, dalsze brnięcie w zbieractwo, to socjalizm.

Przykład sprzed kilku dni - chociaż mam wszystko Ornette Colemana z Atlantic na pojedyńczych, oryginalnych wydaniach, to kupiłem sobie dwa dni temu box - 'Beauty Is A Rare Thing' / Ornette Coleman The Complete Atlantic Recordings'. Czy możesz mi powiedzieć, po kij mi to? Po co to kupiłem?

Parker's Mood









Przykład sprzed kilku dni - chociaż mam wszystko Ornette Colemana z Atlantic na pojedyńczych, oryginalnych wydaniach, to kupiłem sobie dwa dni temu box - 'Beauty Is A Rare Thing' / Ornette Coleman The Complete Atlantic Recordings'. Czy możesz mi powiedzieć, po kij mi to? Po co to kupiłem?


Myślę, że odpowiedź jest zbędna jeśli nie zrobiłeś tego kosztem czegoś innego. Jeśli sobie albo komuś bliższemu zrobiłeś krzywdę i w wyniku tego nie kupiłeś np czekolady to rzeczywiście jest to trochę chore. W przeciwnym razie wszystko gra bracie. Sumienie należy samemu rozliczać.
Moja stara wie ile zarabiam bo wszystko jej daję. Uważam, że to jest w porządku mimo tego, że często mam problem żeby sobie coś kupić. No... Ale ja z nią już jestem 36 lat. Każdy ma jakieś tajamnice - ja nie - nawet na forum każdy wie jaki jestem. Jestem po prostu sobą a to najważniejsze wg mnie.

Dla tych co mają jeszcze wątpliwości piątek i sobota walę sake
Reszta tygodnia potulny jak baranek i bardzo obowiązkowy - do bólu.
6 minut temu, piorasz napisał:

Myślę, że odpowiedź jest zbędna jeśli nie zrobiłeś tego kosztem czegoś innego.

Zrobiłem kosztem czegoś innego, bo mogłem sobie kupić siedem fajnych jointów Guava Runtz i mieć fajny nastrój do grania muzyki.

Parker's Mood

Zrobiłem kosztem czegoś innego, bo mogłem sobie kupić siedem fajnych jointów Guava Runtz i mieć fajny nastrój do grania muzyki.
Hehehe . No ok Podoba mi się ten argument
Ale nie popieram. Gdybym był sam... Kto wie...
2 godziny temu, piorasz napisał:

Tylko, że muzyka free nie ma nic wspólnego z życiem wolnego człowieka.

Ależ oczywiście, że ma. I to dużo wspólnego. Muzyka w ogóle, jako sztuka abstrakcyjna, i emocjonalna, ma wiele wspólnego nie tylko z życiem wolnego człowieka, ale jak najbardziej również z całym rozwojem cywilizacyjnym. Już  sama możlliwość 'wyboru' oznacza formę wolności.

 

Parker's Mood

Ależ oczywiście, że ma. I to dużo wspólnego. Muzyka w ogóle, jako sztuka abstrakcyjna, i emocjonalna, ma wiele wspólnego nie tylko z życiem wolnego człowieka, ale jak najbardziej również z całym rozwojem cywilizacyjnym. Już  sama możlliwość 'wyboru' oznacza formę wolności.
 
Ok. Może się źle wyraziłem. Miałem na myśli ludzi, którzy tworzą muzykę. Sama muzyka jest abstrakcją jak sam zauważyłeś. Prawdziwa wolność w dzisiejszych czasach nie istnieje. Wolność wyboru nie mianuje jeszcze człowieka wolnym.

A ja myślę, że może i Marek sprzeda tę kolekcję ale raczej nie tak szybko jak myśli i nie da mu to wolności tylko jak JC znajdzie sobie natychmiast coś innego. Wolność jest w głowie. Można ją mieć z tysiącami płyt i można jej nie mieć nie mając żadnej.

Edytowane przez Drizzt

This ain't no party, this ain't no disco • This ain't no fooling around • No time for dancing, or lovey dovey • I ain't got time for that now

23 godziny temu, Chicago napisał:

chodzi mi o to, że każde zbieractwo jest formą 'niewolnictwa'. Bez znaczenia co zbierasz - znaczki, monety, książki, płyty CD, płyty LP, torebki damskie lub zegarki... Myślisz o rzeczach, o wydaniach, o tym, że brakuje czegoś w kolekcji. Niektórzy muzycy też potrafią mieć kilkadziiesiąt gitar - i to też jest forma zbieractwa.

Mam dokładnie odwrotne zdanie: kolekcjonowanie sztuki w celu obcowania z nią jest dążeniem do wolności i samorealizacji. Posiadanie obrazów/książek/płyt/instrumentów muzycznych ułatwia stały kontakt ze sztuką. Człowiek obcujący ze sztuką staje się bogatszy duchowo/emocjonalnie, otwiera się na pozytywne bodźce a odsuwa od siebie bodźce negatywne czy właśnie zniewalające. Sztuka stymuluje kreatywność i rozwija.

Edytowane przez MCHammer2022
1 godzinę temu, Drizzt napisał:

Wolność jest w głowie. Można ją mieć z tysiącami płyt i można jej nie mieć nie mając żadnej.

👍

11 minut temu, MCHammer2022 napisał:

Mam dokładnie odwrotne zdanie: kolekcjonowanie sztuki w celu obcowania z nią jest dążeniem do wolności i samorealizacji. Posiadanie obrazów/książek/płyt/instrumentów muzycznych ułatwia stały kontakt ze sztuką. Człowiek obcujący ze sztuką staje się bogatszy duchowo/emocjonalnie, otwiera się na pozytywne bodźce a odsuwa od siebie bodźce negatywne czy właśnie zniewalające. Sztuka stymuluje kreatywność i rozwija.

👍

Ale po co posiadać dwadzieścia tysięcy plastików, jak można w dzisiejszych czasach słuchać muzyki z tych dwudziestu tysięcy plastików lub czarnych placków bez ich posiadania..??? Posiadanie płyt i instrumentów nie jest żadnym kontaktem ze sztuką i nic nie ułatwia - najpierw trzeba nauczyć się muzyki, nauczyć się grać... itd. - samo posiadanie instrumentu nic nie daje. Dopiero póżniej, 'po podstawówce', w zależności od twojej kreatywności i zdolności, możesz kreować. To samo płyty jazzowe - samo słuchanie nic nie daje - żeby coś wiedzieć o muzyce jazzowej, to trzeba niestety trochę się jej 'nauczyć'. Poza tym, nie wiem, czy CD lub LP jest jakąkolwiek sztuką - to nie jest żadna sztuka, tylko nośnik na którym ta sztuka jest zapisana czy też zarejestrowana. W dzisiejszych czasach, to samo można mieć bez nośników.

Ale - gdybym zapytał tutaj wszystkich po kolei, ile razy w roku obcują faktycznie ze sztuką, to zapewne okazałoby się, z wyjątkiem kilku userów, że zbieracze obcujący ze sztuką na CD i LP są na 'live' raz w roku, albo i rzadziej. Zbieranie rzeczy, to jest nałóg, a nie żadna sztuka. Powiem na zakończenie tego wywodu, że były lata, w których uczestniczyłem w tzw. sztuce w formir 'live' z pięćdziesiąt razy w roku, albo i lepiej - tak było. Raz w tygodniu oglądałem coś 'live' - przez wiele wiele lat. A jaki kontakt masz ze sztuką, słuchając tylko i wyłącznie płyt? Niby jakiś jest, ale zapewniam Was, że słuchanie muzyki z płyt, a 'poczucie' muzyki w realu, to dwie różne sprawy.

'Nie próbuj pomnożyć mienia - próbuj raczej umniejszyć swe rządze'. P

Wolność, to stan umysłu - owszem, tak jest, zgadzam się z tym - jednak przywiązanie do rzeczy jak najbardziej ogranicza tę wolność.

Parker's Mood

2 minuty temu, Chicago napisał:

Posiadanie płyt i instrumentów nie jest żadnym kontaktem ze sztuką i nic nie ułatwia - najpierw trzeba nauczyć się muzyki, nauczyć się grać... itd. - samo posiadanie instrumentu nic nie daje.

Sam napisałeś o kolekcji gitar posiadanej przez gitarzystę, więc osobę, która umie tych gitar używać. Ogólnie, jak już wspomniałem wcześniej, piszesz mocno nierozsądnie.

Oczywiście - posiada kolekcję gitar, bo jest muzykiem jazzowym, chociaż tak szczerze, to gra tylko na kilku gitarach. Ale - instrument i jego wybór, oraz umiejętność grania i tworzenia, to rzeczywista sztuka nie podlegająca żadnej kwestii, natomiast robienie sztuki z tysięcy plastików lub czarnych placków, to trochę przesada i tzw. bullshit story.

P.S. Też docelowo będę miał pewnie z dziesięć, jak nie więcej gitar. I fortepian będę miał. I instrumenty perkusyjne.

Parker's Mood

18 minut temu, MCHammer2022 napisał:

Ogólnie, jak już wspomniałem wcześniej, piszesz mocno nierozsądnie.

Twój rozsądek mnie za to zabija! Po prostu jazz-malina! Co chcesz przyjacielu udowodnić? To, że posiadanie tony plastików z muzyką jest sztuką? Może i jest, OK, ale tę samą sztukę można mieć w obecnych czasach bez posiadania tej tony plastiku. Więc jeszcze raz - posiadanie płyt CD i LP nie jest w obecnych czasach niezbędnikiem jak jeszcze 20 lat temu - ten etap po prostu się kończy.

Parker's Mood

35 minut temu, Chicago napisał:

Ale po co posiadać dwadzieścia tysięcy plastików, jak można w dzisiejszych czasach słuchać muzyki z tych dwudziestu tysięcy plastików lub czarnych placków bez ich posiadania..??? 

Ale - gdybym zapytał tutaj wszystkich po kolei, ile razy w roku obcują faktycznie ze sztuką, to zapewne okazałoby się, z wyjątkiem kilku userów, że zbieracze obcujący ze sztuką na CD i LP są na 'live' raz w roku, albo i rzadziej.

Można posiadać, można nie posiadać. Mi się zwyczajnie nie chce sprzedawać moich zbiorów i mając je nie czuję się na codzień ograniczony w mojej wolności choć jak pisałem słucham prawie wyłącznie streamingu these days. A płyty? Niech leżą, nie myślę o tym.

Wczoraj byłem na koncercie. W tym roku byłem w sumie na 8 czy 9 - klasyczne, jazzowe i rockowe. Mało. Wiele z tych, na które miałem bilety odwołano. Takie czasy.

 

Edytowane przez Drizzt

This ain't no party, this ain't no disco • This ain't no fooling around • No time for dancing, or lovey dovey • I ain't got time for that now

Czasy wiadomo jakie są - ja też praktycznie od plandemii niewiele chodzę, ale ćwierć wieku, to oprócz zbieractwa, same koncerty, gigs i jam sessions. Pod koniec lat 90-tych chodziłem do Jazz Showcase na kompletne, przeważnie czterodniowe, czasami pięciodniowe rezydencje najwspanialszych muzyków jazzowych jacy są na planecie Ziemia - D. Holland, Ch. Potter, Ray Brown, Von Freeman, John Scofield, Dee Dee Bridgewaater, Roy Hargrove, Joe Lovano... i wielu wielu innych. To samo Green Mill i póżniej Constellation - zawsze byłem na czymś ciekawym. Dało to całkiem niezły wynik, jak sobie teraz o tym wszystkim przypominam. Ale i tak najważniejsza częśc mojego muzycznego życia, to jednak możliwość grania i możliwość bezpośredniego kontaktu z instrumentem. Tak właśnie myślę. Oczywiście osłuchanie w tym wszystkim pełni bardzo ważną i treściwą rolę, ale możliwość i chęć grania, to jednak wielki dar.

Edytowane przez Chicago
Edyt Ortograf

Parker's Mood

19 minut temu, Drizzt napisał:

Można posiadać, można nie posiadać. Mi się zwyczajnie nie chce sprzedawać moich zbiorów i mając je nie czuję się na codzień ograniczony w mojej wolności choć jak pisałem słucham prawie wyłącznie streamingu these days. A płyty? Niech leżą, nie myślę o tym.

Wczoraj byłem na koncercie. W tym roku byłem w sumie na 8 czy 9 - klasyczne, jazzowe i rockowe. Mało. Wiele z tych, na które miałem bilety odwołano. Takie czasy.

 

Mam dokładnie tak jak Ty. Plyty zbierałem od końca lat dziewięćdziesiątych. Nie ma tego 20 tyś ale kilka tysięcy się nazbierało. 

Od 2 lat króluje u mnie streaming. Przestawilem się bo tak jest wygodniej,taniej,szybciej a mozliwosci sluchania i poznania to kosmos.

A kolekcja, tak jak piszesz - jest i będzie. 

 

Czasami dokupuje jakaś pozycję ale to musi być premiera jakiegoś naprawdę wyjątkowego wykonawcy.

 

Jak Ruscy przetną nam światłowód to se posłuchacie ze streamingu
Trzymać co macie i dalej zbierać. O znikających tytułach z serwisów streamingowych nawet nie wspomnę.

34 minuty temu, aryman napisał:

Mam dokładnie tak jak Ty. Plyty zbierałem od końca lat dziewięćdziesiątych

No widzisz...??? Zbierasz płyty od końca lat 90-tych. A ja zbieram płyty od połowy lat 70-tych. Pod koniec lat 80-tych sprzedaż kolekcji płyt, zaraz na początku lat 90-tych wyjazd do USA, i od 1992 roku początek kolejnej kolekcji, a od, powiedzmy 1995-go, romans z jazzem, którego erupcja była coraz większa, silniejsza i wprost proporcjonalna do codziennie powiększającej się kolekcji płyt CD. Nie o to mnie już chyba chodzi w tej materii, tym bardziej, że wszystko to można mieć i jednocześnie nie posiadając tego fizycznie. Podobnie jak w systemie Keith Jarrett Trio - grali muzykę, której nie posiadali, czyli standardy. I każdy grał 'jak chciał', a co wychodziło, to wszyscy wiemy.

Co jeszcze? To, że jestem już chyba na maxa osłuchany, i jedyny powrót do tzw. słuchania i ewentualnie ponownych fascynacji płytowych, to na nowo, i z nową pasją, co najmniej taką silną jak jazzowa, wejście w muzykę klasyczną - bez kompromisów, dokładnie tak jak wszedłem w ten cały zgiełk jazzowy. Co jeszcze? To, że akurat Chicago, oprócz jazzu i bluesa, to również i klasyka - CSO i jej renoma jak i historia, sama mówi za siebie. Jedyny problem z klasyką w Wietrznym Mieście, a konkretnie z koncertami w CSO, to taki, że dobre miejsca i dobry koncert, to setki dolców za bilet. Ale co przeżyłem to przeżyłem - kilkanaście fantastycznych i brawurowo pokierowanych i zagranych koncertów w CSO mam w pamięci do dzisiaj i były to spektakularne chwile w moim życiu. Co muszę dodać, bo to jest akurat ważne w 'klasycznym' kontekście - miejsca, z których mogłem słuchać i oglądać te wyjątkowe wydarzenia, były naprawdę maxymalnie 'komfortowe' - po prostu business-class w CSO - najlepiej słychać i najlepiej widać.

Parker's Mood

43 minuty temu, piorasz napisał:

Jak Ruscy przetną nam światłowód to se posłuchacie ze streamingu

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Trzymać co macie i dalej zbierać. O znikających tytułach z serwisów streamingowych nawet nie wspomnę.

Zgoda z jedną tylko uwagą - ruscy wyłącznie z małej litery.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

This ain't no party, this ain't no disco • This ain't no fooling around • No time for dancing, or lovey dovey • I ain't got time for that now

Tak, bo to przymiotnik - jacy? ruscy! A właściwie, to nawet nie przymiotnik - to jest przypadek. Czerwony przypadek.

Parker's Mood

2 minuty temu, Chicago napisał:

Tak, bo to przymiotnik - jacy? ruscy! A właściwie, to nawet nie przymiotnik - to jest przypadek. Czerwony przypadek.

A tak na szybko,  ruskie potrafią grać jazz?

Jest tam ktoś godny uwagi? 

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Dołącz do dyskusji

    Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
    Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

    Gość
    Dodaj odpowiedź do tematu...

    ×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

      Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

    ×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

    ×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

    ×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.