Skocz do zawartości
IGNORED

Dla czego tak mają ?


ASURA

Rekomendowane odpowiedzi

-> Rafaell

Od przekoncypowanych metafor do bełkotu jest już tylko krok. Z ekshibicjonizmem nie trafiłeś i nie doszukuj się moich lęków, nic tam nie znajdziesz. Nie jestem też poetą, a rozmawiać lubię, o muzyce również. I w tym wątku to co mogę przyznac uczciwie, to że znajduje się nieco potwierdzenia Twojej tezy, że zawodowych muzyków nie pociąga tak bardzo sprzęt choć z dźwiękiem obcują na codzień. Tak mi przyszło do głowy, że może częściowo audiofile są niespełnionymi muzykami, tak jak krytycy filmowi bywają niespełnionymi reżyserami czy aktorami.

=>Edward, 7 Lis 2006, 23:11

 

Nie chcę Cię dręczyć ale podręczę pozostałych superaudiofilów ,na której nagranej w kraju płycie z muzyką poważną dyrygowanej przez Antoniego Wita słychać nagrany instrument który był mocno przytrzaśnięty drzwiami wejściowymi w Krakowskim Domu Handlowym Jubilat a następnie klejony wikolem.Proszę o odpowiedż na pytanie lub przyłączenie się do wątku :D

pozdr

Duże osiągnięcia pojawiają się wyłącznie wtedy gdy oczekiwania są duże

-> Rafaell

Krótko moje spostrzeżenia:

Dla audiofila ważne jest jak gra, nieważne co gra. Dla muzyka odwrotnie.

Muzycy częstą ładują dużo większe pieniądze (naprawdę duuuuuuużo większe) w instrumenty i akcesoria, niż audiofile w swój sprzęt. Sam sprzęt audio nie jest już ważny, bo i tak nigdy bez wzgledu na cenę nie zagra porównywalnie do muzyków na żywo (praw fizyki się nie zmieni).

 

 

"Widzę że dżwięki których nie jest w stanie odtworzyć aktualnie słuchany przez Ciebie sprzęt są generowane w twojej głowie i je słyczysz mimo że fizycznie ich nie ma"

 

Mój sprzęt odtwarza już wszystkie dźwięki, które są potrzebne do docenienia piękna muzyki. A że nie usłyszę burczenia w brzuchu osoby w trzecim rzędzie na publiczności? W "realu" też nie słychać.

 

 

-> Edward

"Czy poza tym, że pozwala nastroić instrument lub zacząć śpiew idealnie w tonacji bez usłyszenia dźwięku odniesienia jest wyznacznikiem jakości słuchu? Czy osoby o dźwięku absolutnym potrafią usłyszeć więcej, lepiej lub dokładniej (pomijając fakt rozpoznawania wysokości)?"

 

Słuch absolutny oczywiście nie musi być wyznacznikiem jakości słuchu. Często jednak obie te cechy idą w parze. A to, że osoba potrafi rozróżniać dźwięki różniące się np. jednym Hz (np. dla mnie podczas strojenia instrumentu różnica między 440Hz a 442Hz jest naprawdę znaczna i oczywista), napewno o słuchu i jego czułości (czyli umiejętności wyłapywania bardzo delikatnych zmian i różnic rozmaitych aspektów i cech dźwięku) świadczy dobrze.

 

 

"To, że Twoja dziewczyna nie usłyszała zmiany dźwięku po zmianie sieciówek nie znaczy, że inni tego nie usłyszą, ale też nie znaczy, że ta różnica wtedy była. Temat był wałkowany do bólu tutaj, był nawet wątek o ponad 1500 wpisach, aż któregoś dnia pan Andrzej Matusiak wytłumaczył logicznie i technicznie dlaczego czasami nie może być słychać, a czasem może byś słychać tę różnicę."

 

Czytałem wywód pana Matusiaka i też mnie z teoretycznego punktu widzenia przekonał. Wcześniej wspomniałem tylko o wrażeniach nausznych moich i mojej dziewczyny. Oczywiście, może różnica faktycznie była, tylko że my nie byliśmy w staniej jej wskazać. Ale nie upieramy się równocześnie, że coś słyszeliśmy, bojąc się jednocześnie poddać ślepemu testowi. Dodam jeszcze, że zmiany interkonektów (kabli głośnikowych nigdy nie "słuchaliśmy") były łatwe do wychwycenia i myślę, że bez trudu rozpoznałbym je na ślepo.

 

 

"Tak mi przyszło do głowy, że może częściowo audiofile są niespełnionymi muzykami, tak jak krytycy filmowi bywają niespełnionymi reżyserami czy aktorami."

 

Bardzo podoba mi się to porównanie. Mam podobne odczucia na podstawie zawartości tegoż forum...

 

 

-> SzymonHK

"Twoja dziewczyna przywróciła mi tląca się wiarę wbrew znaczej części tego forum, że w sieciówkach też obowiązują prawa fizyki."

 

Ani ona, ani nikt inny nie powinien być wyrocznią w sprawach audio. Po prostu podzieliłem się tylko swoim spostrzeżeniem :)

 

 

Pozdrawiam.

Once a CD or download is converted to FLAC, the only way you can achieve the superior sound of WAV files is to go back to the original CD or source for a new rip or WAV download. - "The Absolute Sound" - Charles Zeilig, Ph.D., and Jay Clawson

"Twoja dziewczyna przywróciła mi tląca się wiarę wbrew znaczej części tego forum, że w sieciówkach też obowiązują prawa fizyki."

 

Prawa fizyki nie obowiązują (tak jak prawa ustawowe), lecz opisują.

Less is more

Everything Should Be Made as Simple as Possible, But Not Simpler ...

-> nedj

 

Mnie też wywód pana Matusiaka przekonał i chyba zamknął sprawę raz na zawsze. Przy okazji pogodził tych którzy słyszą sieciówki z tymi, którzy ich nie słyszą.

 

Ciekaw jestem, czy uda mi się usłyszeć różnicę między 440 a 442 Hz, wieczorem sprawdzę. :)

 

Wracając jeszcze na chwilę do kwetstii czemu ludzie zostają audiofilami niestety z przykrością daje się zaobserwować grupę ludzi, dla których ani muzyka ani jakość brzmienia nie ma znaczenia, ale posiadanie drogiego i egzotycznego (nie mylić z "wysokiej klasy") sprzętu stanowi towarzyską nobilitację. Jest to żałosne, ale niestety spotykane.

 

Przyszło mi do głowy jeszcze jedno pytanie do Ciebie. Powiedz mi, czy przeciętny meloman (nie muzyk i nie lutnik) jest w stanie określić na oko siedząc załóżmy w 7. rzędzie na koncercie, jakiej wartości są skrzypce, altówka, wiolonczela, albo flet, czy trąbka, na których gra artysta? Nie mówię teraz o brzmieniu, tylko o wyglądzie.

Edward, 8 Lis 2006, 10:30

 

Chyba nie twierdzisz, że

ludzie, dla których ani muzyka ani jakość brzmienia nie ma znaczenia, ale

>posiadanie drogiego i egzotycznego (nie mylić z "wysokiej klasy") sprzętu stanowi towarzyską

>nobilitację.

to audiofile?

Less is more

Everything Should Be Made as Simple as Possible, But Not Simpler ...

Szanowni Panowie proszę na temat przypominam;

 

"co jest tego przyczyną ? i dla czego audiofile są odwrotnością muzyków. Czy muzycy operują na sieci (stelarzu) która umocowuje muzykę a audiofile muszą mieć tę otoczkę, żeby dotrzeć do stelarza ;gdzie tkwi ta istota pojmowania muzyki ? Co nas różni, żeby nas tak mocno łączyło ?"

 

O wyżsości Świąt Wielkanocnych nad świętami Bożego Narodzenia prosze pisać gdzie indziej .

 

Ten temat jest o PRZEKAZYWANIU I ODBIERANIU MUZYKI W NAS SAMYCH ,kabelki i drucik lokale etc tylko nam to utrudniają i na ten temat żalmy się gdzie indziej.

 

pozdrawiam i zapraszam

Duże osiągnięcia pojawiają się wyłącznie wtedy gdy oczekiwania są duże

@ Edward

 

>>Wracając jeszcze na chwilę do kwetstii czemu ludzie zostają audiofilami niestety z przykrością daje się zaobserwować grupę ludzi, dla których ani muzyka ani jakość brzmienia nie ma znaczenia, ale posiadanie drogiego i egzotycznego (nie mylić z "wysokiej klasy") sprzętu stanowi towarzyską nobilitację. Jest to żałosne, ale niestety spotykane.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

post-13085-100003683 1170304111_thumb.jpg

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

>Roland

Popełniasz błąd, stale porównując muzykę na żywo z muzyką odtwarzaną i, co więcej, pozorne efekty tych porównań używając jako kryterium ocen. Poprawna analogia obrazowa jest taka (pomyśl o tym):

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

post-9137-100003681 1170304113_thumb.jpg

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

zwolennik łagodności

  • Redaktorzy

Towarzyska nobilitacja posiadaniem drogiego i egzotycznego sprzętu? Czy to żart? Znam mnóstwo ludzi, pracuję w dwu branżach jednocześnie, i nie znam takiego "towarzystwa", w którym to byłaby nobilitacja. Nie znam i już. Jedyną osobą spoza kręgu dziennikarzy hi-fi i kolegów w internecie, która zwróciła jakąkolwiek uwagę na mój system stereo, był hydraulik naprawiający zlew w kuchni, który zdemaskował się jako użytkownik Mission i Arcama. Faktycznie, nieźle sobie zapunktowałem.

Tak sobie mysle.. czy jesli ksiazka jest w zdecydowanej wiekszosci lepsza od jej adaptacji filmowej (wyobraznia i takie tam) to czy nie lepszy jest wybor "zbioru nut" niz sluchanie mzyki ? hmmm...;)

NIe w tym rzecz. Tego się NIE DA rozstrzygnąć, gdyż moim zdaniem zjawiska są - wbrew pozorom - niehomogeniczne, przynajmniej w tych najistotniejszych aspektach. Uwielbiam muzykę "na żywo", ale do głowy by mi nie przyszło w ogóle porównywac ją do tej z CD. Natomiast - mimo tej "nieporównywalności" - muzykę "elektryczną" lubię za inne cechy, a przede wszystkim za jej dostępność, stałą gotowość, powtarzalność. Wcale mi nie przeszkadza jej "niewierność" żywemu oryginałowi. I tak sobie myślę, że w audiofilskiej pasji raczej nie chodzi o zbliżenie się do brzmienia "żywego", lecz o to, aby to "elektryczne" brzmienie było jak najmilsze (subiektywnie!). Tyle.

zwolennik łagodności

Róznica miedzy audiofilem i muzykiem jest taka ,że tego drugiego interesuje treść, jak słyszy podkład to rozkłada go na stopy hihaty sample, interesuje go artysta....A kiedy audiofil słucha tego samego kawałka zastanawia sie nad jakościa brzmienia, jak to by brzmiało na innym sprzęcie....

 

Audiofil słucha płyt. Muzyk woli pójśc na koncert.

 

Maniacy kina domowego przedkładaja efekty dzwiękowe nad scenariusz, w przeciwieństwie do tych c znaja sie na rzeczy.

 

A afroamerykanie wolą żyrafy od wróbli.....

 

A ogólnienie to pierwszy stopień do kaczyzmu......... faszyzm

nazizm

kaczyzm...

Rolandsinger:

"Dobry hi-end, to hi-end grający po prostu zdumiewająco, zarówno dla osoby osłuchanej, jak i kompletnego laika"

 

Tutaj z wielką przyjemnością zgodzę się z Twoim zdaniem przytaczając je jeszcze raz dla tych, którym umknęło. To jest istota rzeczy. Wchodzisz do jakiegoś pomieszczenia gdzie gra muzyka, nie rozpoznajesz klocków, nawet utwór możesz słyszeć po raz pierwszy, ale stoisz oczarowany, chłoniesz każdy dźwięk i chcesz tak stać i słuchać bez końca. To jest przeżycie! A nie masowanie się lekko ocieplonym czymśtam co przy utracie kontroli czegośtam uwypukliło coś innego, ale wycofało i zdominowało coś jescze aby w końcu przekaz był taki sraki czy owaki.

 

Pamiętam jak dawno temu byłem absolutnym laikiem i zobaczyłem poraz pierwszy wzmacniacz bez gałek regulacji niskich i wysokich tonów. Pomyślałem, że jakiś niedorobiony jest ten klocek, albo konstruktor przyoszczędził. A potem to zagrało. I to był właśnie ten szok i to przeżycie.

 

lenam:

"myślę, że w audiofilskiej pasji raczej nie chodzi o zbliżenie się do brzmienia "żywego"

 

O widzisz, to ciekawa teza. Ale ja bym się nie zgodził. U podstaw tej zabawy leży pojęcie hi-fi = high fidelity = wysoka wierność. Wielu słuchaczom płyt (ze mną włącznie) zależy na tym aby dźwięk ze sprzętu w możliwie największym stopniu przypominał dźwięk żywego instrumentu. Szukanie dźwięku efektownego, miłego, albo superenergetycznego np. w muzyce rockowej nie jest złe, ale z wiernością jako taką kłóci się już w założeniu. Może z tego, że te dwie grupy ludzi się tu stykają bierze się duża część nieporozumień?

>Edward, 8 Lis 2006, 16:01

 

A nie zauważyłeś pewnej niespójności w swojej ostatniej wypowiedzi? Albo oceniamy na podstawie wrażenia i przeżycia, jakie na nas robi dźwięk albo oczekujemy tego high fidelity, czy tzw. "wiernego" ?

 

Z pierwsza częścia się zgodzę, z drugą nie do końca. Czy to aby nie jest rozpaczliwa próba połączenia wrażeń, emocji z techniką? ;-)

>Edward

Jak zawsze trudno mówić za wszystkich, więc skromnie uściślę: ja tak to czuję. Dlaczego? Termin "hi-fi" zawsze traktowałem jako hasło, które miało podnieść wartość sprzętu, a nie jako rzeczywistą cechę. Nie jestem tak bardzo osłuchany, jak Koledzy, ale słyszałem już sprzęt za 200 tysięcy, za 100 tysięcy, za kilkadziesiąt i tak dalej. Jakieś spektrum doświadczeń do wnioskowania już mam. Najważniejsza rzecz: PRZESTRZEŃ. Żaden ze słuchanych przeze mnie systemów nie dawał iluzji muzyki wybrzmiewającej w konkretnej przestrzeni, w jakiej dzieje się "żywa" muzyka: sali filharmonii, gotyckiej katedry, klubu jazzowego, hali, gdzie ostro rżną rocka etc. Zaliczyłem te wszystkie przestrzenie po wielekroć i nigdy muzyka "elektryczna" nie dawała jakiejś bliskiej realności iluzji. No, może w pewnych sprzyjających okolicznościach byłoby jakieś znaczne podobieństwo do muzyki złuchanej w studio nagraniowym, to tak.

W większości przypadków słuchamy przecież muzyki w pomieszczeniach nie zaprojektowanych do odtwarzania w nich muzyki, najczęściej są to mniej lub bardziej udolne adaptacje kosztem kompromisów. Skąd więc miałaby się brać ta iluzja żywej muzyki w realnej przestrzeni?

Co oczywiście wcale muzyki "elektrycznej" nie dyskwalifikuje, bo ma swoje inne, rozliczne zalety. I też potrafi być piękna, wzruszająca i wciągająca, choć zgoła inaczej.

zwolennik łagodności

-> jar1

 

Napisałem przecież o dwóch grupach ludzi (to uproszczenie - wiem) z których jedni oczekują wiernośći, a INNI wykopu i doznań nie dbając o zgodność z oryginałem. Dlatego też sprzęt, który gra wiernie będzie nijaki dla tych pragnących doznań, zaś sprzęt z wykopem będzie jazgotliwy i nie do przyjęcia dla miłośników wiernośći. Poza tym nie rozpaczam nad tym :-)

 

-> lenam

 

Trochę się pogubiłem w tych Twoich rozważaniach o przestrzeniach i muzyce elektrycznej, bo to raczej słabo idzie w parze. Odczucie przestrzeni wokół muzyków, czyli możliwość określenia w jak dużej kubaturze grali to raczej domena nagrań czysto akustycznych lub wokalnych. Muzyka elektyczna, jak rozumiem rockowa i pochodna to efekt pracy studia i mnóstwa elektroniki polepszającej i kompresującej dźwięk. Wokalista zwykle (jak sądzę) śpiewa do jednego mikrofonu, a więc to jest nagranie mono. Podlega ono potem wielostopniowej obróbce gdzie dodawane są wszelkie efekty z pogłosem włącznie. W efekcie trudno doszukiwać się prawdziwej przestrzeni jaką słyszysz na koncercie. Oczywiście możnaby postawić mikrofony gdzieś wśród publiczności, ale takiego koncertu nie da się słuchać. Mam jedną taką płytę. Każdy, komu to puszczam robi oczy większe od pięciozłotówek. :-)

Ciekawy temat, chociaz juz wielokrotnie poruszany.

Z jednej strony muzycy po prostu sluchaja i dla nich najwazniejsza jest jakosc dzwieku, ktora rozpoznaja po dokladnym odwzorowaniu dzwieku jaki pamietaja z grania na zywo, czy to w filharmonii czy rownie dobrze na stadionie.

Z drugiej strony ludzie ktorzy uwazaja sie za audiofili (czasem nimi sa), patrzacy na dzwiek przez zaslone w postaci calej "otoczki" jaka sa marki, formaty, nazwy firm wydawniczych, wplywu kabli i calego tego badziewia.

Tak serio to prawdziwy audiofil powinien przed kazdym odsluchem"

1- wezwac prawdziwego muzyka w celu pomocy przy zestrojeniu sprzetu

2- zakrycie calego zestawu lacznie z przewodami jakimis szmatami zeby niczego nie bylo widac- to chyba najlepsza metoda na uspokojenie zmyslow szczegolnie mlodych "maekowych" audiofili.

Pozdrawiam

>Edward

POgubiłeś się, bo ja się może niezbyt jasno wysłowiłem :-) Pisząc muzyka "elektryczna" (w cudzysłowie nie bez celu), miałem na względzie wszelaką muzykę odtwarzaną na sprzęcie... elektrycznym właśnie (czyli hi-fi) - jako przeciwieństwo muzyki "na żywo". Czy teraz mój wywodzik jest klarowniejszy?

zwolennik łagodności

Oj tak, lenam, teraz wszystko jasne. Faktycznie nie zrozumiałem Cię. :-)

 

To, na ile muzyka z płyty jest podobna do tego, co na żywo, każdy musi ocenić sam. Np.dla muzyków będzie to zawsze bardzo daleko, tak daleko, że nawet nie chce się szukać dobrego sprzętu. Dla innych to, co nazywamy budżetówką, da już wystarczająco satysfakcjonujący odbiór. Każdy ma prawo do swojej oceny i dobrze.

 

Jednak porównując brzmienie na żywo z tym z płyty często umyka jeden fakt. Koncert, to nie tylko brzmienie sensu stricto, to również cała otoczka, a przede wszystkim OBRAZ. Widzimy artystów, widzimy reakcję widowni, czujemy powiewy wiatru czy wentylacji, zapachy, angażujemy pewną ilość czasu, energii i pieniedzy na dotarcie na miejsce, wyczekujemy tego wydarzenia. Celebrujemy jednorazową i często niepowtarzalną uroczystość. Szaleńczo bijąc brawo, może przyczynimy się do tego, że artysta zagra na bis. Nie ma klawisza w pilocie, którym zatrzymamy utwór, gdy trzeba wyjść do toalety, nie ma klawisza, aby powtórzyć fragment, który nam się bardzo podobał. To nam da tylko odbiór żywego koncertu. Myślę, że często nie docenia się wagi tych dodatkowych elementów.

 

Tak więc masz rację, muzyka z płyty też potrafi być piękna, wzruszająca i wciągająca, ale zgoła inaczej. :-)

=>Edward, 8 Lis 2006, 22:21

 

>Jednak porównując brzmienie na żywo z tym z płyty często umyka jeden fakt. Koncert, to nie tylko

>brzmienie sensu stricto, to również cała otoczka, a przede wszystkim OBRAZ. Widzimy artystów,

>widzimy reakcję widowni, czujemy powiewy wiatru czy wentylacji, zapachy, angażujemy pewną ilość

>czasu, energii i pieniedzy na dotarcie na miejsce, wyczekujemy tego wydarzenia. Celebrujemy

>jednorazową i często niepowtarzalną uroczystość. Szaleńczo bijąc brawo, może przyczynimy się do

>tego, że artysta zagra na bis. Nie ma klawisza w pilocie, którym zatrzymamy utwór, gdy trzeba wyjść

>do toalety, nie ma klawisza, aby powtórzyć fragment, który nam się bardzo podobał. To nam da tylko

>odbiór żywego koncertu. Myślę, że często nie docenia się wagi tych dodatkowych elementów.

 

O takie wypowiedzi chodzi,jesteś blisko wierzchołka góry lodowej napisz coś więcej o samej muzyce

Duże osiągnięcia pojawiają się wyłącznie wtedy gdy oczekiwania są duże

=>privaten, 8 Lis 2006, 17:05

 

>Tak serio to prawdziwy audiofil powinien przed kazdym odsluchem"

>1- wezwac prawdziwego muzyka w celu pomocy przy zestrojeniu sprzetu

>2- zakrycie calego zestawu lacznie z przewodami jakimis szmatami zeby niczego nie bylo widac- to

>chyba najlepsza metoda na uspokojenie zmyslow szczegolnie mlodych "maekowych" audiofili.

 

W tym tmacie chodzi o samą muzykę - dżwięk co czujesz n.p gdy orkiestra za 1 skrzypkiem zaczyna stroić instrumenty,czy tylko leci ci ślinka jak na widok podawanego ciastka czy coś jeszcze spróbuj to opisać

pozdr

Duże osiągnięcia pojawiają się wyłącznie wtedy gdy oczekiwania są duże

-> Edward

"Powiedz mi, czy przeciętny meloman (nie muzyk i nie lutnik) jest w stanie określić na oko siedząc załóżmy w 7. rzędzie na koncercie, jakiej wartości są skrzypce, altówka, wiolonczela, albo flet, czy trąbka, na których gra artysta? Nie mówię teraz o brzmieniu, tylko o wyglądzie."

 

Nie wydaje mi sie to mozliwe. "Na oko" sie instrumentow generalnie nie ocenia, gdyz w sumie nie ma zaleznosci wyglad-dzwiek. Ja sam nigdy nie odwazylbym sie oceniac instrumentu w ten wlasnie sposob.

Once a CD or download is converted to FLAC, the only way you can achieve the superior sound of WAV files is to go back to the original CD or source for a new rip or WAV download. - "The Absolute Sound" - Charles Zeilig, Ph.D., and Jay Clawson

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.