Skocz do zawartości
IGNORED

Jakość sprzętu a preferencje muzyczne


Rolandsinger

Rekomendowane odpowiedzi

Niniejszy temat intryguje mnie od dłuższego czasu. Mam kilka intuicji w związku z relacją tych dwóch sfer. Nie chcę popełniać w tym miejscu przydługawych elaboratów, które miast zainteresować meritum zagadneinia, zanudzą kolegów.

Pokuszę się wobec tego o prostą, precyzyjną, acz tylko hipotetyczną typologię stosunku preferowanego gatunku muzycznego do jakości posiadanego sprzętu.

 

1. Determiniści sprzętowi - to najbardziej zaskakująca grupa ludzi, których można lapidarnie scharakteryzować poprzez krótki opis behawioralny: są to pierwotnie fani rocka, czasem kulturalnego popu (Madonna, Prince, Jackson), lub plastiku (hip-hop, house, trance) i tym podobnych gatunków muzycznych, którzy w pewnym momencie życia zaciekawili się sprzętem audio, kupili coć klasy mid-range, np. Pianokrafta, a następnie temat ich wciągnął do tego stopnia, że zarzucili pierwotne preferencje muzyczne i zaczęli słuchać jazzu, bluesa, folka, czy nawet country. Oczywiście ich motywacja do zmiany orientacji muzycznej zasadza się na dążeniu do poszukiwania jak najlepszego, zbiżonego do natury brzmienia. Kierunek "dryfu" ich upodobań od rocka w stronę jazzu wyznaczają dwie elementarne przesłanki: (1) realizacje jazzowe (zwłaszcza akustyczne) są zazwyczaj znacznie lepiej wydane niż rockowe czy popowe; (2) rock jest bodaj najtrudniej reprodukowalnym rodzajem materii muzycznej, zaś jazz - najprostszym. Kardynalna wątpliwość, jaka rodzi się w umyśle postronnego obserwatora to to, że ci ludzie zarzucili coś, co do momentu "odkrycia" sprzętu lepszego, niż ten z hipermarketu, dostarczało im sporo satysfakcji na rzecz dewiacji określanej całkiem słusznie mianem sprzętofili. Co gorsza - w moim odczuciu - ta grupa stanowi statystyczną większość populacji audiofilii, co oznacza w konsekwencji, że sztuka przegrała z materią. Dla kontrastu przytoczę inny pogląd, który mówi, iż muzycy skupieni przede wszystkim na muzyce jako sztuce sensu stricte zasadniczo w ogóle nie przywiązują wagi do jakości sprzętu, na którym odtwarzają muzykę.

 

2. Ortodoksyjni gadgeciarze - to z kolei grupa o konsekwentnym podejściu do preferencji muzycznych, bez względu na wartość i jakość posiadanego sprzętu audio. Od porzedniej grupy odróżnia ich - jak najbardziej chwalebny - konserwatyzm w zakresie wyborów muzycznych. Jeśli są zdeklarowanymi fanami rocka - to go słuchają - nawet jeśli nie brzmi tak naturalnie jak jazz na bardzo dobrych systemach. Dochodzi tu jednak do pewnych paradoksów. Pierwszy wiąże się z tym, że ich predylekcja do posiadania dobrego sprzętu audio nie przekłada się wydatnie na poprawę jakości brzmienia odsłuchiwanych nagrań. Innymi słowy - jeśli ktoś jest np. zdeklarowanym fanem Lady Punk - to istnieje wcale nie odległa granica jakości sprzętu audio, powyżej której, ich płyty nie zabrzmią piękniej, muzykalniej, naturalniej. Zdarza się nawet, że jest wręcz przeciwnie - dobry system ujawni tyle wad i błędów w realizacji poczciwego nagrania, że nie dostarczy ono takiej satysfakcji, jak na sprzęcie o kilka półek niższym (często mawia się w stosunku do pewnych systemów, że mają "litość" dla złych realizacji, niestety te hi-endowe z całą pewnością wycisną z tych nagrań wszystko, co jest w nich zawarte - nawet to, co niekoniecznie chcielibyśmy usłyszeć). Drugi paradoks dotyczący tej grupy to słuchanie nagrań nie tyle źle zrealizowanych, co zrealizowanych pod kątem systemów, które opatrzyłbym etykietką extreme low-end. Przykładem takiego sposobu realizowania nagrań są chociażby wszelkie odmiany komercyjnego hip-hopu nagrywanego na domowym pececie, lub czymś niewiele lepszym z sampli skompresowanych do mp3 z bitrate 128 kbps. Powstaje pytanie: po jakiego grzybna miłośnikowi takiej muzyki sprzęt za np. 15 kzł??? Zaręczam, że są osoby na tym forum o takich właśnie upodabaniach muzycznych. Oczywiście to na czym taka osoba słucha, jest jej prywatną sprawą. Wypada się tylko zastanowić nad mechanizmem takiego działania i tym sposobem je racjonalnie wyjaśnić.

 

3. Idealiści - to gatunek audiofilów, którzy równie konsekwentnie podchodzą do swoich inklinacji muzycznych, co ortodoksyjni gdgeciarze, lecz czynią to z perfekcjonistycznym zacięciem i pietyzmem. I tak np. fani rocka z wczesnych lat 60-tych poszukują egzotycznych wydań swojej ukochanej muzyki, np. osławione japońskie (re)mastery, XRCD, etc. tylko po to by zabrzmiało to choć trochę lepiej niż nagrania będące w powszechnym obrocie. Skądinąd ta grupa wydaje się być w sposobie postępowania najbardziej racjonalna, lecz i tutaj wkradają się pewne natręctwa. Np. żeby posłuchać Queenu w dobrym wydaniu, trzeba się nieźle naszukać, czasem zainwestować w bardzo wysokiej klasy DVD - bo jak się okazuje, realizacja wydana na DVD-audio jest znacznie lepsza niż nawet japońskie remastery z taśm matek. Pytanie - czy ten wysiłek (wydatek) posiada zdroworozsądkową eksplanację Z punktu widzenia pasji, jaką jest dobrze brzmiąca ukochana formacja rockowa (lub dowolna inna) - ma, z każdego innego - nie.

 

Mam świadomość, że powyższa kategoryzacja ludzi cierpiących na audiofilizm nie posiada waloru uniwersalnego, a tym bardziej naukowego. Nie to było moim zamysłem. Jest raczej formą subiektywnego, niekonturowego opisu pewnych tendencji, często współwystępujących, nawet w odniesieniu do jednego przypadku osoby cierpiącej na tę chorobę. Podział ma charakter niekonkluzywny i nieewaluujący kogokolwiek, a także dopuszcza istnienie osób nie kwalifikujących się do którejkolwiek z kategorii - proszę go potraktować czysto poglądowo.

 

Pozdrawiam i zapraszam do dyskusji

Hmm... żeby to zrozumieć, należałoby wiedzieć do której kategorii się zalicza autor tej klasyfikacji.

Before you criticize someone, you should walk a mile in their shoes. That way, when you criticize them, you're a mile way and you have their shoes

Roland>>> Ale sie nameczyles z tym pisaniem czasem sie dziwie ze komus sie chce tyle pisac na forum moze ja jakis inny jestem zepsuty kasa czy co?

 

A tak na powaznie to chyba troche do tej twojej pierwszej grupy sie zaliczam z tym ze w poszukiwaniech sprzetu skupiam sie zeby byl jak najbardziej uniwersalny wlasnie dlatego zeby nie musiec rezygnowac z ulubionych plyt niekoniecznie audiofilskich (mam przerozne) A Jazz odkryl dla mnie kolega (yolaos) ktory wciagna mnie w ta zabawe na nowo po dlugiej przerwie.

No to ja typ 2 z uwzględnieniem paradoksu 1.

To znaczy że nie zawsze muzyka której słucham brzmi oszałamiająco od strony realizacyjnej - raczej jest to dość typowy średni poziom czyli dobre realizacje, nie za często wybitne ani skopane.

W związku z tym pasjonowanie się sprzętem do słuchania samplerów, nagrań testowych lub płyt z nie wiadomo czym po 100zł i więcej mnie nie interesuje.

Mówiąc inaczej nie zamierzam latać promem kosmicznym po osiedlu :)

Zdecydowanie 1 typ.Przestawiłesm sie z muzyki typowo rozrywkowej na dobrze zrealizowny rock i hard-rock oraz muzyke filmową najlepszych-czyli Hans Zimmer i Klaus Badelt,Ennio Moriccone wraz z instrumentalem typu Kitaro itp.I zacząłem słuchać(nie weim jak to nazwać)-nawet jesli mi sie ogólnie kawałek nie podoba-to słucham go w poszukiwaniu "ciekawych dzwięków i smaczków"Choć mam tez cos z typu nr2 bo cos mi zostało z tej muzyki rozrywkowej...słucham radia,więć choćbym miał sprzęt za 15tys to wiemy jak brzmi radio;)

 

Ale ewolucja audio w moim przypadku idzie w ta dobra strone,choć jazzu to ja nie słucham-wszystkiego ale nie tego-bez urazy.

dodałbym jeszcze:

4. fani technologi - ludzie, którym sprawia radość zabawa dobrym sprzętem, samo słuchanie muzyki nie jest głównym powodem. Słuchają zazwyczaj wszystkiego, czyli niczego.

I to jest najgorsze w tym wszystkim. Technologia przyczynia się do krzewienia kultury, ale tą technologią nie jest niestety hi-end, lecz np. mp3 - gdyż umożliwia większą popularyzację muzyki. Ma to niestety swoje negatywne strony - nadużycia i piractwo.

 

Natomiast wiele wskazuje na to, że hi-end został stworzony dla fanów dobrego brzmienia, które niekoniecznie ma cokolwiek wspólnego z preferencjami muzycznymi jego posiadacza. A więc częściej sztuka służy sprzętowi, a nie sprzęt ulubionej sztuce. Choć znajdą się tacy, co będą twierdzili, że słuchają jakiegoś tam plumkania, bo dobry sprzęt umożliwił im "odrycie" owego plumkania jako czegoś wartościowego.

 

Ja osobiście wyznaję pogląd, iż ważniejsze jest to by żyć w zgodzie z własnymi przekonaniami - w tym od lat ukochanym gatunkiem muzyki, niż zarzucać zainteresowanie nim na rzecz takiego np. Toma Russela, bo dobrze brzmi.

 

W ten sposób przestajemy słuchać muzki, a zaczynamy fascynować się zbiorem dźwięków nagranych na płytę. A nie o to przecież chodzi.

Gość rochu

(Konto usunięte)

W żadnym wypadku nie czuję się audiofilem.

Wolę źle nagrany bootleg czy tez pełen trzasków vinyl - jeżeli tylko muzyka do mnie przemawia - aniżeli pustke i nudę audiofilskiego plumkania.

jest wiele racji w kazdym z wpisow chcialbym jednak zwrocic uwage na to ze czy przygoda zaczela sie za sprawa sprzetu cz sprzet za sprawa muzyki nie ma znaczenia bo na koniec kazdy z nas chce sluchac i jestem pewny ze 99% ludzi na tym forum nie chce tego robic za pomoca jajnika panascanic 700w z rynku co nie ktorzy nie chca nawet slyszec o panasonic wiec nie jest zle kazdy slucha swego nie dajmy sie tylko zwariowac

pozdrowienia

When it comes to A Class amplifiers . I am totally biased.

Nie wiem czemu, ale odniosłem wrażenie, że wszystkim trzem opisanym przez Ciebie grupom nadałeś odcień negatywny. Czyżby słowo "audiofil" nie miało żadnego pozytywnego znaczenia?

 

Ad. 1

Według mnie 99.9 procent audiofili wywodzi się z tej grupy, a to dlatego, że mało kto ma w najmłodszych latach dostęp do sprzętu klasy choćby a-bit-higher-middle-end i superambitnej muzyki. No a popem czy rockiem z wieży czy jamnika niemal każdy jest bombardowany od dzieciństwa. Jeśli przyjąć to co piszesz, wtedy bycie Jedynym Słusznym i Prawdziwym Audiofilem mogłoby być wyłącznie dziedziczne (znaczy się sprzęt i płytotekę dziedziczy się po rodzicach), a cała reszta to "mugole". Według mnie opisana przez Ciebie "ewolucja" to najczęściej spotykany przypadek, i chyba bardzo naturalny, nie przyznasz? Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jeśli chce się mieć frajdę ze słuchania muzyki, to z czasem przychodzi czas na lepszy sprzęt, ambitniejszą muzę, itd.

 

"muzycy skupieni przede wszystkim na muzyce jako sztuce sensu stricte zasadniczo w ogóle nie przywiązują wagi do jakości sprzętu, na którym odtwarzają muzykę"

Obracam się trochę w środowisku muzycznym, i obawiam się, że tutaj nieco przebarwiłeś. Nie słyszałem żeby ktokolwiek komponował na jamniku.

 

"sztuka przegrała z materią"

Jako że chyba należy mnie zakwalifikować do tej grupy, czuję się tym stwierdzeniem trochę urażony. Ma to związek z tym, że uważam, iż taka ścieżka dojrzewania muzycznego jest całkiem naturalna. Powtórzę swoje porównanie - Czysta Krew przegrała z mugolami??

 

Ad. 2

Do kroćset, Lady P*A*nk ;) Nie prowokuj "zdeklarowanych fanów"...

Masz rację, to co opisujesz w tym punkcie jest chore. Ale z drugiej strony, jeśli ktoś ma tyle kasy i chce ją wydać w taki a nie inny sposób, to co mi do tego? Że ludzie "niewtajemniczeni" w arkana Sztuki takiego też nazywają audiofilem tak jak mnie i to ma mi niby przynosić ujmę?? A niech wydaje kasę, przynajmniej przemysł nakręci...

Ja myślę, że w tym przypadku mechanizm działania to po prostu megalomania, chęć zaimponowania drugim jakimś niecodziennym hobby, coś w tym rodzaju.

 

Ad. 3

No comments.

Ewentualnie, trochę mnie dręczy stwierdzenie "z każdego innego - nie". Jak mi coś przyjdzie sensownego do głowy, to napiszę.

 

Pozdrawiam serdecznie

 

P.S.

Jestem ortodoksyjnym przeciwnikiem cyklu o Harrym Potterze będącego dziełem wtórnym i demoralizującym.

@Rolandsinger, 25 Lis 2006, 20:02

 

Kurcze, tutaj w ogóle się z Tobą nie zgadzam ;)

 

>Ja osobiście wyznaję pogląd, iż ważniejsze jest to by żyć w zgodzie z własnymi przekonaniami - w tym

>od lat ukochanym gatunkiem muzyki, niż zarzucać zainteresowanie nim na rzecz takiego np. Toma

>Russela, bo dobrze brzmi.

A według mnie w dryfie preferencji i zainteresowań nie ma nic złego. Jestem zwolennikiem otwartości, eksploracji i poszukiwań, a nie klapek na oczy, zwapnienia, zatwardziałości i wąskich horyzontów. Przecież to, że nagle zaczynam słuchać innego rodzaju muzyki, wcale nie oznacza że zdradzam swoje dotychczasowe przekonania! Z gatunkiem muzycznym nie trzeba się żenić.

 

>W ten sposób przestajemy słuchać muzki, a zaczynamy fascynować się zbiorem dźwięków nagranych na

>płytę. A nie o to przecież chodzi.

Nie o to chodzi *tobie* (i mnie). Ale dlaczego nie może o to chodzić innym?? Niech sobie lubią "akustyczny onanizm", co mi do tego.

 

Pozdrawiam

moim zdanie preferencje muzyczne moga ulec zmianie w zalerznosci od jakosci posiadanego sprzetu.delektownie sie jakoscia dzwieku moze stac sie obsesyjne...(co ja mowie...moze juz wpadlem w audiofilizm..moze jestem marchewka sam juz niewiem ;) )

amazarak, 25 Lis 2006, 22:35

 

>Co ja mam z tymi "mugolami", chodziło oczywiście o "szlamy", lol ;)

 

zaprezentowana powyzej znajomosc specjalistycznego slownictwa branzowego zadaje jawny klam temu co zadeklarowales wczesniej w peesie... ;)))

@gonarek, 25 Lis 2006, 22:54

Moje rodzeństwo czytało wszystkie części, co jest największą plamą na moim honorze ekstremisty i inkwizytora. Niniejszym uroczyście oświadczam, że sam nie splugawiłem się tą lekturą ;)

 

Hehe, zaczynam gadać o fantasy jako gatunku literackim i spraw dotyczących stosunku jego wielbicieli do HP jak założyciel wątku o słuchaniu muzyki i audiofilii... Rolandsinger, zaczynam patrzeć na Twoje wpisy z innej perspektywy i chyba zaczynam Cię rozumieć ;)

 

Pozdrawiam

W przeciwienstwie do autora watku nie widze nic dziwnego w checi poszerzana swoich horyzontow muzycznych. Poszukiwania nowych brzmien to zupelnie naturalna reakcja kazdego swiadomego milosnika muzyki (w odroznieniu od biernych odbiorcow masowych, ktorym do zaspokojenia potzreb wystarczy material serwowany w mtv i rmf) niezaleznie od tego czy jest on melomanem, audiofilem czy muzykiem. Wiekszosc osob zaczyna swoja muzyczna droge od gatunkow popularnych (pop, rock heavy) ale to przeciez nie znaczy, ze musi sie tych preferencji trzymac kurczowo do konca zycia. I raczej nie bedzie. Jedyne na co w tym kontekscie moze wplynac zainteresowanie sprzetem audio to tempo calego procesu. Ewolucja zainteresowan muzycznych bedzie wtedy po prostu szybsza, ale nie ze wzgledu na jakis fetyszyzm, snobizm czy inne dyrdymaly, a jedynie na fakt, ze obracjac sie w tym srodowisku kazdy jest niejako bardziej 'narazony' na kontakt z nieznanymi wczesniej wykonawcami czy nawet calymi gatunkami muzycznymi. I to jest wlasciwie cala wielka tajemnica 'determinizmu sprzetowego' (swoja droga piekny termin). Dziwi mnie tylko, ze osoba legitymujaca sie wyksztalceniem psychologicznym sama na to nie wpadla.

@ Gonarek

 

I tu jest pies pogrzebany. Penetrowanie nieznanych obszarów muzyki dla niektórych osób oznacza pewien przeskok jakościowy. Niestety, jak się okazuje, niekoniecznie w górę w ich partykularnej edukacji muzycznej.

 

Chcę przez to powiedzieć, że nierzadko spotykam osoby w środowisku audiofilskim, które nie skrywają swojego braku entuzjazmu - czy też ujmując to bardziej elegancko - nie utożsamiają się z danym wykonawcą wywodzącym się właśnie z owego nowo "odkrytego" po nabyciu dobrego sprzętu gatunku muzycznego, lecz ich motywacja do słuchania takiej muzyki bierze się jedynie z chęci doświadczenia realizmu nagrania np. jazzowego. Choć tak naprawdę jazz jako muzyka per se będąca przecież odmianą sztuki najgłębiej przemawiającą do naszych emocji, wcale ich nie kręci, nie gra im w duszy, nie nucą Pani Krallowej czy Nory Jones pod nosem w chwilach uniesienia czy radości. Wtedy wracają do swej ukochanej muzyki poruszającej ich do głębi - tak jak mnie Queen czy Dżem, a także np. Mozart (zwłaszcza Requiem). A zatem zostaje tu przekroczony pewien Rubikon, za którym zaczyna się słuchanie doskonałości realizacyjnej nagrania, a kończy się autentyczne przeżywanie muzyki, jaka nam towarzyszyła od dawna w chwilach smutku, radości czy wzruszenia. Jest to jednocześnie granica, która oddziela audiofili od melomanów.

Proszę bardzo - załóżmy, że jesteś fanem np. grupy Metallica, zanim zainteresowałeś się audio słuchasz sobie tej kapeli na miniwieży Philips za 1,2 kzł i jest ci z tym dobrze. Następnie kupujesz dobry sprzęt audio i dalej słuchasz trashowych chłopców z Danii dopóki nie "odkrywasz", że możliwości twojego nowego nabytku o wiele lepiej pokazują nagrania np. Cassandy Wilson. Innymi słowy, gdy słuchasz metalu, brzmi on lepiej niż na Philipsie, ale jak zapodajesz płytę Cassandry, to wydaje ci się, że stoi ona tuż obok w pokoju. I zaczyna się zabawa z nowym repertuarem, by sprawdzić jak realistycznie może zagrać twój system. Niestety ten nowy repertuar nie ma nic wspólnego z twoimi autentycznymi muzycznymi upodobaniami, słuchasz go po to, by doświadczyć jak może zabrzmieć ludzki głos czy instrument w dobrze zrealizowanym nagraniu. Konsekwencją czego Metallica odchodzi w kąt, a ty zamieniasz się w słuchacza sprzętu i tropiciela techniki nagraniowej, a nie muzyki jako takiej.

-> Rolandsinger

 

Jesteś psychologiem, więc powiedz nam skąd się bierze w ludziach (i psychologach :) ta skłonność do szufladkowania ludzi na siłę? Postawiłeś 3 szufladki, w następnych wpisach część ludzi do nich wlazła, ktoś dobudował nową. A po co? Nie można ludzi z ich życiem, doświadczeniami i preferencjami zostawić sobie samym?

 

Rozwój człowieka, w tym również muzyczny, to naturalny proces każdego z nas. Zmieniają się gusta, odkrywa się nowe i człowiek przestaje słuchać znanej dotąd muzyki, zaczyna innej, to normalna sprawa.

 

Jeśli już chciałbyś zbadać coś naprawdę ciekawego, to sugerowałbym zwrócić uwagę na to jaką część osób lubiących jazz (głównie nowoczesny) stanowią neurotycy :)

Ja np słuchałem wczesniej na zestawie KD budzetowym Metallica,jak i wiekszosc repertuaru rock/metal i teraz na obecnym systemie daej słucham tego,mimo ze wiem jak moze zagrac np Patricia Barber w XRCD;).Nie wyobrazam sobie zeby słuchac muzyki której sie nie lubi tylko ze w zgledu takiego ze kupiło sie lepszy sprzet.....!!!

@ Edward

 

Nie byłoby zaskakujące, gdy ktoś zmieniał preferencje muzyczne, rozwijał się w kierunku np. wzmiankowanego jazzu czy country i byłby to całkowice niezależny proces od zakupów audiosprzętowych. Sam znam wielu ludzi zafasynowanych jazzem i wieloma innymi, ambitniejszymi gat. muzycznymi, dla których minizestaw za 1000 zł jest całkowicie wystarczającym instrumentem do przeżywania każdego rodzaju muzyki.

 

Tymczasem u audiofilów ten proces poszukiwań ambitniejszego repertuaru jakoś dziwnie skorelowany z zakupem wysokiej klasy audio. Moja hipoteza usiłuje to zachowanie wyjaśnić: rolę w tym procesie odgrywa jakość nagrań jazzowych, zazwyczaj o wiele wyższa niż popowych czy rockowych. Dowodem pośrenim tej tezy jest chociażby wszechobecne plumkanie na Audio Show.

 

A klasyfikacja zjawisk to jedna z funkcji poznania naukowego, nie tylko w psychologii.

apropos klasyfikacji - Metallica to nie jest kapela z Danii, drogi Rolandzie i nawet fakt sluchania ich muzyki na systemie gryphona i paczek dynaudio nie zmieni tego faktu ;) Owszem Lars Ulrich pochodzi z tego kraju, w mlodosci uprawial takze tenis ziemny, ale to przeciez nie czyni, z reszty zespolu niedoszlych gwiazd wimbledonu... ;)

Moim zdaniem rozwój jest naturalny. Nie każdy szuka idealnego dźwięku. parafrazując znane powiedzenie z pewnego filmu ( ciekawe ile osób wie jaki to film ):

 

Nawet jeżeli będziesz całe życie szukał idealnego dźwięku, nie będzie to życie stracone.

-> Rolandsinger:

"u audiofilów ten proces poszukiwań ambitniejszego repertuaru jakoś dziwnie skorelowany z zakupem wysokiej klasy audio"

 

Czasami to nie powinno dziwić. Podam Ci przykład z życia, prawdziwy. Mój znajomy niedawno zakupił znacznie lepszy sprzęt niż miał. Przesiadł się z plastikowej wieżyczki na względnie niezły system stereo. Po posłuchaniu kilku płyt zwierzył mi się, że słuchając jednej z nich z klasyką dowiedział się, że tam gra klawesyn (!) . Na poprzednim sprzęcie nie było tego po prostu słychać. W związku z tym, że teraz klasyka brzmi u niego bardzo przyjemnie, słychać masę szczegółów, prosi mnie, abym pożyczał mu takie płyty, bo ma dużą radość z ich słuchania.

 

Czy to co się stało jest złe? W moim przekonaniu to był dobry krok, a kolega odkrywa nową muzykę.

 

Kiedy więc krok staje się zły? Ano wtedy gdy płyty z muzyką zaczynają być wypierane przez samplery, a sprzęt włącza się głównie po zmianie jakiegoś elementu i głównie po to aby sprawdzić czy w trzeciej minucie zaskrzypi krzesło pod lutnistą.

 

A co do plumkania, to niebardzo rozumiem skąd tyle osób się na to plumkanie uwzięło. Brzmi to tak, jakby spokojnia muzyka była gorszej jakości. Jedyna poprawna muza to łomot? Czemu pytam się ja? :-)

 

i pozdrawiam

Moim zdaniem preferencje muzyczne nie mają bezpośredniego związku z jakością posiadanego sprzętu ani na odwrót. Przedstawię kilka przykładów z życia, jak to wygląda.

 

Jedna koleżanka jest wokalistką jazzową i nie zna się w ogóle na tym wszystkim, o czym tu na forum piszecie. W domu ma jakieś tanie radyjko i to wszystko. Inna moja koleżanka, też wokalistka jazzowa bardziej dostrzega potrzebę posiadania dobrego sprzętu audio i posiada w domu... zestaw głośników Tonsila. Przyjaciółka co gra na codzień na wiolonczeli mimo, że jest młoda, poza muzyką poważną świata nie widzi i nie kojarzy w ogóle żadnych tak zwanych zespołów muzyki rozrywkowej w domu ma też "zwykłe stereo". Mój przyjaciel, który pracuje jako realizator w dużym znanym studiu muzycznym, jest fanem głównie rocka (choć w sumie każdej dobrej muzyki), w domu częściej słucha taniego radyjka lub na "komputerowych" głośnikach, mimo, że ma w domu też duże i drogie aktywne monitory (których to nie chce się mu rozstawiać, a nie ma miejsca specjalnie, by mogły stać jak trzeba na codzień). Mam też dwóch znajomych, którzy są właścicielami hoteli, łączy ich to, że oboje mają w domach sprzęt z najwyższej półki, za duże pieniądze. Jeden słucha jazzu, drugi disco, dance itp.

Koleżanka żony, wykształcona i praktykująca dyrygent, słucha na jakiejś taniej wieży, Sanyo, Kenwood, coś w tym rodzaju. Ale jak jej małżonka puściła nasz zestaw, to jej szczęka opadła.

 

Do zdefiniowanych na wstępie kategorii proponuję dorzucić kilka kolejnych:

 

DYIowi sknerusi

Gawędziarze bezsprzętowcy

Głuche pierniki

Ci których zestaw gra najlepiej na najlepszych dostępnych płytach

 

Pozdrawiam

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.