Skocz do zawartości
IGNORED

Najwspanialsze kolekcje płytowe.


kyuss3

Rekomendowane odpowiedzi

„Magia czarnego krążka”...

ten tyłuł książki Janusza Łętowskiego wiele wyjaśnia w kwestii kolekcjonerskiego przywiązania do zbiorów płytowych. Ja już dawno wyzbyłem się gramofonu i winyli, ale doskonale pamiętam tę celebrę związaną z przygotowaniem płyty i sprzętu do odtworzenia muzyki. Najpierw ostrożnie wyjmowało się krążek z koperty i folii, aby broń boże nie dotknąć paluchami powierzchni z rowkami. Potem skrupulatne oczyszczanie z ewentualnych drobinek kurzu. Następnie z równą delikatnością nakładało się winyl na „patelnię”, odpalało kołowrót i... magia zaczynała działać. :)

 

Cyfrowa rewolucja zlikwidowała problem trzasków, szumów, nieoczekiwanych przeskoków i zapętleń, konieczność przełożenia płyty na drugą stronę w połowie symfonii, ale przy okazji nieco ograniczyła te czynności przygotowawcze i odtwarzanie muzyki z płyt utraciło coś ze swej pierwotnej tajemniczości, czy też „romantyczności”. ;)

 

Jestem raczej melomaniakiem niż audiofilem. Potrafiłem i do dziś potrafię zachwycać się nagraniami podłej jakości technicznej, odtwarzanymi na sprzęcie masowej produkcji, jeśli tylko muzyka lub wykonanie niosły ze sobą interesujące bodźce. Moja percepcja jest ukierunkowana przede wszystkim na dzieło i interpretację, choć oczywiście nie mam nic przeciwko dobrej jakości dźwięku ;).

 

Mam jednak także pewną dziwną słabość, która być może jest przyczyną tego, iż dalej powiększam swoją kolekcję CD, nie mogąc do końca zadowolić się zbiorami mp3. Otóż bardzo istotnym dla mnie elementem jest... graficzna oprawa płyty i booklet. Niekiedy szata graficzna może podświadomie ukierunkować percepcję muzyki i obie dziedziny sztuki (grafika i muzyka) jakoś się uzupełniają. Długo nie mogłem przyzwyczaić się do drastycznie pomniejszonego (w stosunku do LP) formatu okładek CD.

 

Wizja monstrualnej, kilkuterabajtowej szafy grającej, przechowującej miliony plików dźwiękowych, do których można się dostać za pomocą kilku kliknięć myszką zamiast cieszyć, raczej przeraża. Cały trud muzyków, realizatorów dźwięku, grafików, włożony w stworzenie tego interdyscyplinarnego dzieła sztuki, jakim jest płyta CD, bierze niejako w łeb. Zamiast oryginału mamy jedynie namiastkę, „wyrób czekoladopodobny w opakowaniu zastępczym”. Rozmyty w niskiej rozdzielczości skan okładki wyświetlany na ekranie ipoda nigdy nie zastąpi wysokiej jakości druku na eleganckim papierze kredowym. Skompresowany format dźwięku rujnuje wysiłek reżyserów dźwięku, mający na celu wykreowanie aury brzmieniowej kompatybilnej z interpretacją, obsadą i rodzajem wykonywanej muzyki.

 

Podobnie jak Wojtek wierzę, że zawsze znajdzie się grupa kolekcjonerów, którzy będą przedkładać muzykę publikowaną na fizycznych nośnikach. Tak jak ebooki nie wyprą tradycyjnych książek, tak i mptrójki nie wyprą płyt, choć pewnie rozwoju technologii nikt nie powstrzyma i po epoce CD, SACD i DVD Audio, nastąpi moda na inne diabelstwa :)

Bardzo rozsądne zdanie w temacie . Ja wracając w pamięci do fascynacji muzycznych z lat 70, 80 nierozerwalnie kojarzę je z okładkami . Jak można słuchać Simona @ Garfunkela nie mając ich obrazu siedzących ich w Central Parku nad brzegiem rzeki Hudson przy metalowej siatce w alejce która biegał Dastin Hoffman w " Maratończyku ". Jak słuchać Beatlesów , Roling Stonsów , Pink Floydów ,Zepelinów , Wisbone Ash , King Krimson, Black Sabath nie mając przed nosem okładek . Przecież wiele płyt kupowaliśmy własnie dla okładek. Jak biorę w Beverly Hills BD z filmem i pakują mi w opakowanie zastępcze to za każdym razem chce mi się trzepnąć w łep ich pracownika ( wiem że to nie jego wina ) ale mi to odbiera 30-40 procent przyjemności oglądania

Pytaniem które można sobie zadać jest to co np. jest warte i dostępne na wyciągnięcie ręki?, a niedługo przecież kolekcje też takie będą...

wprawdzie musimy poczekać na wydania flac, czy inne hd przygotowane i remasterowane przez kompetentne osoby. Teraz proponuje i sam tak robie, kupować tanioche na CDs, albo wziąść się za robote i ripować w hifidelity :-)))

 

ps

produkcje mp3, flac, 24/96, vinyl rip z udziałem komputerka i gramofonu projecta, przygotowywane ot tak dla zabawy i wpuszczane do sieci na lewo są totalnie beznadziejne!!!

„Wizja monstrualnej, kilkuterabajtowej szafy grającej, przechowującej miliony plików dźwiękowych, do których można się dostać za pomocą kilku kliknięć myszką zamiast cieszyć, raczej przeraża. Cały trud muzyków, realizatorów dźwięku, grafików, włożony w stworzenie tego interdyscyplinarnego dzieła sztuki, jakim jest płyta CD, bierze niejako w łeb. Zamiast oryginału mamy jedynie namiastkę, „wyrób czekoladopodobny w opakowaniu zastępczym”. Rozmyty w niskiej rozdzielczości skan okładki wyświetlany na ekranie ipoda nigdy nie zastąpi wysokiej jakości druku na eleganckim papierze kredowym. Skompresowany format dźwięku rujnuje wysiłek reżyserów dźwięku, mający na celu wykreowanie aury brzmieniowej kompatybilnej z interpretacją, obsadą i rodzajem wykonywanej muzyki.

 

Podobnie jak Wojtek wierzę, że zawsze znajdzie się grupa kolekcjonerów, którzy będą przedkładać muzykę publikowaną na fizycznych nośnikach. Tak jak ebooki nie wyprą tradycyjnych książek, tak i mptrójki nie wyprą płyt, choć pewnie rozwoju technologii nikt nie powstrzyma i po epoce CD, SACD i DVD Audio, nastąpi moda na inne diabelstwa :)

 

Ach jakie to romantyczne, a jakie niszowe (czyt. elitarne).

 

Przecież to co słyszymy głównie zależy od toru dźwiękowego i pomieszczenia.

Tyle zachwytów nad opakowaniem muzyki. Płyta CD to tylko nośnik informacji. Jest już druga dekada 21 wieku. Pamiętajmy, że mamy do czynienia z cyfrowym zapisem informacji. Nie ma więc różnicy czy jest to treść zapisana na CD czy na innym nośniku, ot chociażby na dysku komputera. To przetworniki w torze dźwiękowym zdecydują jak te bity zostaną zamienione na analogową treść (muzykę). Aj jakież to nie romantyczne. :(

 

...

 

Obawy, że dystrybucja muzyki w skompresowanych bezstratnych formatach ma jakoby wyeliminować wydawanie muzyki na tradycyjnych nośnikach są oczywiście nieprawdziwe. To się nawet nie opłaca. Dopóty, dopóki są kolekcjonerzy nie ma zmartwienia. Chociaż do kaset, chyba już nikt nie wzdycha. :)

 

Dzięki cyfrowej postaci, muzyka trafia pod przysłowiowe strzechy i może być słuchana przez tych, których nigdy nie będzie stać na płacenie za nośnik i ładny kartonik w środku. No tak, ale cóż to może obchodzić "zbieraczy nośników".

 

A na czym może zależeć twórcom muzyki ?

Chyba nikt nie ma wątpliwości, że na jak najliczniejszej liczbie słuchaczy. Ech, gdyby tylko istniał sposób na ściągnięcie należnego im wynagrodzenia ominęli by wszystkich i wpuścili swoja muzykę bezpośrednio do sieci (czyt. Internetu). Nie ma obawy nie zapomną o "zbieraczach nośników". Dla nich przygotują pięknie oprawione wydawnictwa z muzyką zapisaną na złotych nośnikach.

 

...

 

Całe szczęście, że można posłuchać muzyki nawet w formacie mp3, bo do wielu wydawnictw np. z okolic lat 50 nie można by w ogóle sięgnąć.

 

Wracając na koniec do tekstu, do którego się odnoszę - to nawet fajny tekst, ale można odnieść wrażenie, że te kolekcje płytowe to są bardziej do oglądania niż do słuchania. Muzyka, przede wszystkim, powinna być słuchana a nie stać na półce i ładnie wyglądać.

 

Dzisiaj pojęcie "kolekcja muzyki" się redefiniuje. Wielu przestało utożsamiać kolekcję muzyki z kolekcją nośników, obojętnie vinylowych czy cyfrowych. Żeby było jasne, nie mam nic przeciwko kolekcjom, skoro już powstały to niech będą. Ale warto się zastanowić po co je dzisiaj rozbudowywać.

 

To co wartościowe: treść i emocje są w muzyce a nie w opakowaniu.

Wracając na koniec do tekstu, do którego się odnoszę - to nawet fajny tekst, ale można odnieść wrażenie, że te kolekcje płytowe to są bardziej do oglądania niż do słuchania. Muzyka, przede wszystkim, powinna być słuchana a nie stać na półce i ładnie wyglądać.

 

Dzisiaj pojęcie "kolekcja muzyki" się redefiniuje. Wielu przestało utożsamiać kolekcję muzyki z kolekcją nośników, obojętnie vinylowych czy cyfrowych. Żeby było jasne, nie mam nic przeciwko kolekcjom, skoro już powstały to niech będą. Ale warto się zastanowić po co je dzisiaj rozbudowywać.

 

To co wartościowe: treść i emocje są w muzyce a nie w opakowaniu.

 

Troszkę się nie zrozumieliśmy ;)

 

Oczywiście, masz rację twierdząc, że to muzyka jest najważniejsza, a nie sposób jej opakowania. Gdybyś mniej selektywnie czytał moją wypowiedź natrafiłbyś w niej na taki akapit:

 

Jestem raczej melomaniakiem niż audiofilem. Potrafiłem i do dziś potrafię zachwycać się nagraniami podłej jakości technicznej, odtwarzanymi na sprzęcie masowej produkcji, jeśli tylko muzyka lub wykonanie niosły ze sobą interesujące bodźce. Moja percepcja jest ukierunkowana przede wszystkim na dzieło i interpretację, choć oczywiście nie mam nic przeciwko dobrej jakości dźwięku ;).

 

To co starałem się (nieudolnie, wybiórczo i nie dość jasno) wyrazić, dotyczy trudnych do zwerbalizowania relacji pomiędzy kolekcjonerem i jego zbiorami - przyczyn dla których latami poświęca on swój czas i pieniądze na gromadzenie woluminów (płyt, książek, obrazów itp.).

 

Twierdzisz, że jest to „sztuka dla sztuki” - chomikowanie dla przyjemności samego chomikowania, że kolekcjonerzy płyt tak naprawdę nie znają swoich zbiorów i nie potrafią słuchać muzyki, ulegać niesionym przez nią emocjom. Wnioskując zarówno z własnego doświadczenia, jak i z rozmów z innymi kolekcjonerami, absolutnie nie mogę zgodzić się z taką tezą (przyjmując, rzecz jasna, możliwość istnienia wyjątków od reguły). Skoro ustawiłeś to zagadnienie w konfrontacji z kolekcjonowaniem plików muzycznych na dysku twardym komputera podam taki przykład.

 

Kolekcjonuję płyty od prawie 30 lat. Moje zbiory, w porównaniu z przedstawionymi powyżej, prezentują się nad wyraz skromnie, gdyż nie przekraczają 1500 krążków. Sukcesywne, rozłożone w czasie (przede wszystkim z oczywistych ograniczeń finansowych ;) ) gromadzenie zbiorów ma jednak pewną istotną zaletę – konieczność selekcji, dokonywania estetycznych wyborów. Kiedy zamierzasz wydać 60 zł i więcej na zakup płyty, trzykrotnie się zastanowisz czy naprawdę warto, poczytasz recenzje, przesłuchasz fragmenty w sklepie (dzisiaj sytuacja jest o tyle dogodniejsza, że można odnaleźć w necie kompletne pliki i w komfortowych, domowych warunkach dokładnie zapoznać się z zawartością). Każdą ze swoich skromnych 1500 płyt przesłuchałem co najmniej po kilkanaście razy, a sporo znam na pamięć.

 

Jak to wygląda w przypadku kolekcjonera plików dźwiękowych?

Najczęściej spotykany scenariusz jest taki… Trafiasz na Avaxhome albo jakiś specjalistyczny blog. Ściągasz wszystko, jak leci. Zanim zdążysz przesłuchać choćby fragmentarycznie te dziesiątki utworów, pojawiają się nowe, które także trzeba koniecznie mieć w swojej kolekcji. Kiedy już nagromadzisz z pół terabajta plików (kilka miesięcy ciągłego słuchania) masz dorobek pozwalający wymienić się z innym kolekcjonerem. Dzięki zabiegowi bezpośredniego skopiowania zbiorów z przenośnych dysków twardych, w ciągu godziny twoje zbiory rozrastają się dwukrotnie itp. itd. Po dość krótkim czasie nie chce się już nawet tego wszystkiego porządkować, opisywać tagami. Nie masz żadnej szansy, aby w ciągu swojego krótkiego życia choćby raz przesłuchać w całości każdy plik tak monstrualnej kolekcji. Słuchasz zatem bardzo wybiórczo, do wielu nagrań nigdy nie dotrzesz, a usunąć katalog z dysku, wbrew pozorom, jest tak samo trudno jak pozbyć się zakupionej za ciężką kasę płyty CD.

 

Nietrudno wysnuć wniosek, że to jednak kolekcjonerzy fizycznych nośników zazwyczaj o wiele lepiej orientują się w swoich zbiorach muzycznych niż kolekcjonerzy mp3 i FLAC. Znam kilku kolekcjonerów płyt, którzy nie ukończyli żadnej szkoły muzycznej, a mimo to w zakresie historii muzyki i literatury muzycznej dysponują większą wiedzą (wyniesioną przede wszystkim z lektury muzykologicznych not zawartych w książeczkach i zapoznawania się z nagraniami) niż niejeden profesor akademicki.

 

 

A na czym może zależeć twórcom muzyki ?

Chyba nikt nie ma wątpliwości, że na jak najliczniejszej liczbie słuchaczy. Ech, gdyby tylko istniał sposób na ściągnięcie należnego im wynagrodzenia ominęli by wszystkich i wpuścili swoja muzykę bezpośrednio do sieci (czyt. Internetu). Nie ma obawy nie zapomną o "zbieraczach nośników". Dla nich przygotują pięknie oprawione wydawnictwa z muzyką zapisaną na złotych nośnikach.

 

Są już nawet tacy wykonawcy, którzy udostępniają swoje nagrania w sieci nie licząc na jakiekolwiek wynagrodzenie ;)

...Całe szczęście, że można posłuchać muzyki nawet w formacie mp3, bo do wielu wydawnictw np. z okolic lat 50 nie można by w ogóle sięgnąć...

Możesz podać przykłady takich płyt?

Twój tekst starałem się przeczytać ze zrozumieniem. Skorzystałem jednak, jedynie z tych fragmentów, które wydały mi się interesujące ze względu na możliwość polemiki.

 

To co starałem się (nieudolnie, wybiórczo i nie dość jasno) wyrazić, dotyczy trudnych do zwerbalizowania relacji pomiędzy kolekcjonerem i jego zbiorami - przyczyn dla których latami poświęca on swój czas i pieniądze na gromadzenie woluminów (płyt, książek, obrazów itp.).

Tak, ten problem nie jest mi całkowicie obcy. Dodam tylko, że przecież nigdzie nie pisałem, że sam tego nie robię.

 

Twierdzisz, że jest to „sztuka dla sztuki” - chomikowanie dla przyjemności samego chomikowania, że kolekcjonerzy płyt tak naprawdę nie znają swoich zbiorów i nie potrafią słuchać muzyki, ulegać niesionym przez nią emocjom. Wnioskując zarówno z własnego doświadczenia, jak i z rozmów z innymi kolekcjonerami, absolutnie nie mogę zgodzić się z taką tezą (przyjmując, rzecz jasna, możliwość istnienia wyjątków od reguły). Skoro ustawiłeś to zagadnienie w konfrontacji z kolekcjonowaniem plików muzycznych na dysku twardym komputera podam taki przykład.

W moim tekście nie odnajduje tezy, która wskazywałaby że kolekcjonowanie muzyki lub szerzej dowolnych innych dóbr jest sztuką dla sztuki, a już na pewno nigdzie nie mówię o tym, że kolekcjonerzy nie znają swoich zbiorów. Powiem więcej, równie dobrze można postawić tezę, że kolekcjonując muzykę częstym przypadkiem jest nie tylko kolekcjonowanie treści ale wręcz różnych wydawnictw zawierających tą samą treść. Wydania płyt koncertowych, czy bootlegi itd.

 

Moja teza brzmi raczej tak: rozwój technologii daje nam zupełnie nowe możliwości. Dzisiaj możemy rozwijać swoje kolekcje wykorzystując nowe nośniki.

 

Jak to wygląda w przypadku kolekcjonera plików dźwiękowych?

Najczęściej spotykany scenariusz jest taki… Trafiasz na Avaxhome albo jakiś specjalistyczny blog. Ściągasz wszystko, jak leci. Zanim zdążysz przesłuchać choćby fragmentarycznie te dziesiątki utworów, pojawiają się nowe, które także trzeba koniecznie mieć w swojej kolekcji. Kiedy już nagromadzisz z pół terabajta plików (kilka miesięcy ciągłego słuchania) masz dorobek pozwalający wymienić się z innym kolekcjonerem. Dzięki zabiegowi bezpośredniego skopiowania zbiorów z przenośnych dysków twardych, w ciągu godziny twoje zbiory rozrastają się dwukrotnie itp. itd. Po dość krótkim czasie nie chce się już nawet tego wszystkiego porządkować, opisywać tagami. Nie masz żadnej szansy, aby w ciągu swojego krótkiego życia choćby raz przesłuchać w całości każdy plik tak monstrualnej kolekcji. Słuchasz zatem bardzo wybiórczo, do wielu nagrań nigdy nie dotrzesz, a usunąć katalog z dysku, wbrew pozorom, jest tak samo trudno jak pozbyć się zakupionej za ciężką kasę płyty CD.

Ciekawy opis. Ale raczej nazwał bym to gromadzeniem plików niż kolekcjonowaniem muzyki. Nie wydaje mi się również (sam zwracasz na to uwagę) aby takie działanie mogło mieć charakter długotrwały. Ten atrybut jest chyba niezbędny dla stworzenia kolekcji. Z drugiej strony nie potępiał bym takiego działania. Pomijając przypadek gdy kojarzone są dobrze zorganizowane, uzupełniające się kolekcje, to wydaje się to być najprostsza metoda na poznanie nowej muzyki a na dodatek jaka tania. Czyż nie byłoby idealnie, gdybyśmy mogli w dowolnym momencie słuchać dowolną muzykę na jaką mamy ochotę (w danej chwili) bezpośrednio z internetu. O ile wygodniej byłoby gdyby można było skupić się na poznawaniu muzyki i czerpaniu przyjemności z jej słuchania a nie na pokonywaniu trudności związanych z pozyskaniem muzyki (zbieranie pieniędzy i poszukiwanie płyty). No tak, ale to przecież te trudności w pozyskaniu wydawnictw są często głównym powodem nazywania zbioru nośników - kolekcją.

 

Nietrudno wysnuć wniosek, że to jednak kolekcjonerzy fizycznych nośników zazwyczaj o wiele lepiej orientują się w swoich zbiorach muzycznych niż kolekcjonerzy mp3 i FLAC. Znam kilku kolekcjonerów płyt, którzy nie ukończyli żadnej szkoły muzycznej, a mimo to w zakresie historii muzyki i literatury muzycznej dysponują większą wiedzą (wyniesioną przede wszystkim z lektury muzykologicznych not zawartych w książeczkach i zapoznawania się z nagraniami) niż niejeden profesor akademicki.

Poruszanie się po własnej kolekcji, tej ulokowanej w regałach czy tej na dysku komputera to w obu przypadkach umiejętność zorganizowania kolekcji. Stawiam tezę, że w tym drugim przypadku jest to o tyle łatwiej, że w dość naturalny sposób można się podeprzeć oprogramowaniem katalogującym muzykę. Jestem także przekonany, że w tym pierwszym przypadku również do poruszania się po kolekcji bardzo często wykorzystywany jest komputer.

 

Druga część zacytowanego powyżej tekstu dotyczy zupełnie innego zagadnienia. Tutaj jednak zwróciłbym uwagę na fakt, iż powszechniejszym zjawiskiem jest po prostu czerpanie przyjemności z samego słuchania znanej muzyki lub poznawania nowej muzyki. Fakt, że muzykę poznajemy mniej lub bardziej świadomie. Czytając załączoną przez Wydawce książeczkę lub chociażby wiedząc, jacy muzycy uczestniczyli w nagraniu lub kto był producentem na pewno świadomiej możemy odbierać samą muzykę. Ale to nie jest najczęstszy przypadek i główny powód popularności muzyki a już na pewno nie jest to motor tego biznesu. Dobrze wiemy, że ten biznes kreci się z zupełnie innego powodu. Kolekcjonerzy to nisza, masowy odbiór muzyki w tym łatwość pozyskiwania i gromadzenia plików - to są elementy napędzające rynek muzyczny.

 

 

Są już nawet tacy wykonawcy, którzy udostępniają swoje nagrania w sieci nie licząc na jakiekolwiek wynagrodzenie ;)

Oj nie robią oni tego bezinteresownie. Nie mam tutaj na myśli jedynie pieniędzy. To sytuacja wymuszona przez internet. Ciekawy wątek, wart szerszego potraktowania.

 

Możesz podać przykłady takich płyt?

No chyba nie twierdzisz, że muzyka jazzowa lub ludowa z tamtego okresu jest powszechnie dostępna na płytach CD. A konkretniej to odsyłam do innego wątku na tym forum: "forum płyt niedostępnych".

No chyba nie twierdzisz, że muzyka jazzowa lub ludowa z tamtego okresu jest powszechnie dostępna na płytach CD. A konkretniej to odsyłam do innego wątku na tym forum: "forum płyt niedostępnych".

Nie nie twierdzę - i nie chodzi tylko o folk, dżez...i nie chodzi tylko o lata pięćdziesiąte...

Nie irytuj się - grzecznie zapytałem.

Skoro jednak napisałeś, co napisałeś, to mam nadzieję, że swoją wypowiedź umocnisz przykładami (których b. jestem ciekaw), dodatkowo wskażesz źródła pozyskania tej muzyki w formacie empetrzy.

Myślę, że nie powinno Ci to sprawić problemu, skoro dostępność empetrzy stawiasz ponad dostępnością analogów i cede - pięćdziesiąt płyt/przykładów to mikro-kropelka w oceanie muzyki - prawda?; w każdym razie, dla mnie taka "próba liczebna" będzie wiarygodna względem Twojej wypowiedzi.

Nie irytuj się - grzecznie zapytałem.

Skoro jednak napisałeś, co napisałeś, to mam nadzieję, że swoją wypowiedź umocnisz przykładami (których b. jestem ciekaw), dodatkowo wskażesz źródła pozyskania tej muzyki w formacie empetrzy.

Myślę, że nie powinno Ci to sprawić problemu, skoro dostępność empetrzy stawiasz ponad dostępnością analogów i cede - pięćdziesiąt płyt/przykładów to mikro-kropelka w oceanie muzyki - prawda?; w każdym razie, dla mnie taka "próba liczebna" będzie wiarygodna względem Twojej wypowiedzi.

A ja, mam nadzieje, grzecznie odpowiedziałem.

Wracając do dyskusji.

 

Nie rozumiem Twoich oczekiwań dotyczących wskazywania miejsc skąd można pobrać pliki z muzyką w formacie mp3. To raczej nie ten wątek a może nawet nie to forum. Ale jeśli mogę coś zasugerować, to dobrym źródłem jest np. zaprzyjaźniony kolekcjoner, który będzie na tyle uprzejmy, ze udostępni wybrane pozycje swojej kolekcji do przesłuchania w postaci, która w żaden sposób nie grozi uszkodzeniem nośnika. No i oczywiście lepiej żeby to był jakiś format bezstratny niż mp3.

 

Przykro mi, ale nie widzę potrzeby podawania przykładów. Sprawa wydaje się dość oczywista. Rozumiem, ze taka odpowiedz nie będzie wystarczająco satysfakcjonująca, ale tak to już zostawię.

 

Czy stawiam mp3 ponad vinyl i cd ?

To zależy w jakim kontekście.

 

Jeżeli chodzi o jakość techniczną muzyki, którą ze źródła w postaci pliku mp3 można odtworzyć, to z oczywistych powodów - NIE.

Natomiast jeśli chodzi o aspekt poznawczy a w szczególności dostęp do muzyki, to z równie oczywistych powodów - TAK.

 

PS. przy okazji przepraszam jeśli gdzieś zabrakło polskich znaków, moja przeglądarka tym razem nie umiała wpisywać polskich liter.

Nie rozumiem Twoich oczekiwań dotyczących wskazywania miejsc skąd można pobrać pliki z muzyką w formacie mp3.
Przykro mi, ale nie widzę potrzeby podawania przykładów. Sprawa wydaje się dość oczywista. Rozumiem, ze taka odpowiedz nie będzie wystarczająco satysfakcjonująca, ale tak to już zostawię.

 

No przepraszam, ale to przecież Ty napisałeś:

 

Całe szczęście, że można posłuchać muzyki nawet w formacie mp3, bo do wielu wydawnictw np. z okolic lat 50 nie można by w ogóle sięgnąć.

 

Byłem najzwyczajniej w świecie ciekawy, co to za płyty i gdzie można ich "całe szczęście" posłuchać? - byłem ciekawy, chciałem posłuchać...tylko tyle.

Na przyszłość, proponuję nie pisać czegoś, co się zasłyszało, przeczytało...nawet jeśli to prawda...nie powtarzać "czegoś"...kiedy własnej opinii o danym zjawisku nie można poprzeć przykładami.

Z mojej strony także koniec.

I wracając, jeszcze na moment do dostępności muzyki.

 

Właśnie słucham, jak dla mnie interesującego wykonania muzyki dawnej Colegium Vocale, wprost ze strony internetowej Wykonawcy. Mamy więc tu typowy przykład odtwarzania cyfrowego zapisu muzyki. W torze dźwiękowym karta X-Fi i głośniki Bose Companion 5. Jakość słyszanego dźwięku wystarczająca jak dla mnie nie tylko dla poznawczego odbioru ale również dla wsłuchania się w tę muzykę (oczywiście to moja subiektywna ocena toru dźwiękowego).

 

Ale co ważniejsze z mojego punktu widzenia, jest to profesjonalnie przygotowany wzorcowy przykład w jaki sposób można udostępniać muzykę. Znajdziemy tam wszystko co towarzyszy muzyce w typowym Wydawnictwie muzycznym. I proszę mnie nie posądzać o jakąkolwiek reklamę. Nie mam z tą stroną żadnych związków, ale przyznaje, ze trafiłem na nią dzięki temu forum.

 

Takich przypadków bym oczekiwał jak najwięcej.

Nawet nie mam potrzeby pobierania tej muzyki na swój komputer. Wiem, ze znajdę ja zawsze na stronie Wykonawcy.

 

Czy mogę te muzykę włączyć do swojej kolekcji, przecież nawet nie mam jej na swoim komputerze. :)

Wiem jednak gdzie jest i ze mogę jej zawsze posłuchać, kiedy tylko będę miał na to ochotę. Więc ...

Już od kilku lat przyjęliśmy taki sposób rozpowszechniania własnych nagrań, a stanowi on w sieci pewien ewenement :)

 

Złożyło się na to kilka przyczyn. Po pierwsze, śpiewanie w zespole muzyki dawnej nie jest naszym głównym źródłem dochodu, traktujemy to bardziej jako hobby i możemy sobie pozwolić na taką ekstrwagancję. Po drugie, jest to muzyka niszowa, przeznaczona dla bardzo wąskiego kręgu odbiorców i pomimo naszych wcześniejszych starań nie udało się namówić do współpracy żadnej z polskich sieci dystrybutorskich. Po trzecie wreszcie, wymyśliłem sobie, że nagrania niekomercyjne, utrwalające dorobek kompozytorów przeszłych epok stanowią dobro ogólne i podobnie jak wielka literatura, do której każdy może dotrzeć za friko w publicznych bibliotekach, czy obrazy i rzeźby eksponowane w muzeach, winny być powszechnie dostępne przynajmniej w zubożonej wersji elektronicznej. Z myślą o kolekcjonerach tłoczymy na własny koszt najmniejszy możliwy nakład, który rozprowadzamy za pośrednictwem małych sklepików internetowych, jak np. Paganini czy Dalga.

 

Ktoś może zapytać: a co w przypadku wykonawców profesjonalnych, którzy z wykonywania muzyki muszą utrzymać siebie i rodzinę? Jeśli chodzi o nagrania tzw. muzyki poważnej, to i tak w najczęstszych przypadkach zarabiają na nich jedynie producenci, reżyserzy dźwięku, drukarze i tłocznie wykonując określone usługi, za konkretne stawki. Wykonawcom nagrania służą głównie jako materiał promocyjny, pozwalający skuteczniej załatwiać koncerty, które stanowią właściwe źródło przychodów.

 

Skoro zatem to promocja jest głównym celem nagrywania płyt (z perspektywy wykonawców), dlaczego nie wykorzystać w tym celu internetu? Zamiast latami, z mozołem wyzbywać się tych 500 krążków, statystyki wykazują rocznie kilkadziesiąt tysięcy wejść na nasz serwis przez użytkowników z wszystkich zakątków świata. Mamy swoich wirtualnych fanów nawet w Nowej Zelandii, do której pewnie nigdy nie polecimy na koncerty, i gdzie nasze płyty są zwyczajnie nieosiągalne. W tym sensie nowe technologie dają naprawdę potężne narzędzia, ale w temacie kolekcjonowania nagrań na oryginalnych nośnikach, dalej obstaję przy swojej argumentacji. :)

 

PS.

Aaa.. jeśli nagrania podpasowały, z czego bardzo się cieszę, radzę jednak zassać je na dysk, bo nic nie jest wieczne. Będą dostępne na naszej stronie dopóki będzie istniał zespół, i dopóki będziemy opłacać miejsce na serwerze ;)

Serdecznie pzodrawiam

Michał

W moim przypadku, kolekcja płyt, oprócz oczywiście walorów muzycznych i kolekcjonerskich, spełnia również

zapotrzebowanie estetyczne i jak najbardziej akustyczne. Dobrze wykonane półki, z odpowiedniego drewna

(np. z czerwonego dębu - gatunek, który występuje tylko w USA i Kanadzie), zainstalowane w odpowiedni sposób

na ścianach, wyzwalają u mnie o wiele większe poczucie estetyki i komfortu niż najpiękniejsze meble czy jakieś

inne dziwolągi dizajnerskie. Mówię tutaj o kolekcji np.10000 płyt lub więcej. Oczywiście, wszystko zależy

od ilości miejsca w mieszkaniu lub domu i jak najbardziej odpowiedniej jakości wykonania. Takie samo wrażenie

robi na mnie okazała kolekcja książek umieszczona na pięknych półkach.

 

Pozdr, M.

Parker's Mood

W moim przypadku, kolekcja płyt, oprócz oczywiście walorów muzycznych i kolekcjonerskich, spełnia również

zapotrzebowanie estetyczne i jak najbardziej akustyczne. Dobrze wykonane półki, z odpowiedniego drewna

(np. z czerwonego dębu - gatunek, który występuje tylko w USA i Kanadzie), zainstalowane w odpowiedni sposób

na ścianach, wyzwalają u mnie o wiele większe poczucie estetyki i komfortu niż najpiękniejsze meble czy jakieś

inne dziwolągi dizajnerskie. Mówię tutaj o kolekcji np.10000 płyt lub więcej. Oczywiście, wszystko zależy

od ilości miejsca w mieszkaniu lub domu i jak najbardziej odpowiedniej jakości wykonania. Takie samo wrażenie

robi na mnie okazała kolekcja książek umieszczona na pięknych półkach.

 

Pozdr, M.

małe sprostowanie, dąb czerwony może i pochodzi z usa i kanady, ale w polsce występuje również.

Największym sukcesem szatana jest przekonanie ludzi, że nie istnieje

małe sprostowanie, dąb czerwony może i pochodzi z usa i kanady, ale w polsce występuje również.

 

Masz rację. Powinno być "pochodzący z USA i Kanady"

Parker's Mood

  • 3 lata później...

Bardzo fajny wątek, szkoda że wcześniej na niego nie wpadłem.

Dobrze, że bartosz_55239 go odświeżył... :-)

 

Sądzę, że nie ma sprzeczności w gromadzeniu nośników fizycznych i cyfryzacji swojej kolekcji umieszczonej na dysku.

 

Przy większej kolekcji rodzą się problemy szybkiego dostępu do konkretnej płyty czy pojedynczego nagrania, nie mówiąc o tak trywialnych problemach jak brak miejsca na nowe płyty czy ... konieczność odkurzania tysięcy pudełek, czy okładek.

 

Sam zacząłem wykorzystywać komputer najpierw do porządkowania kolekcji - co jakiś czas drukowałem sobie zaktualizowany stan do trzymania pod ręką.

 

Potem zacząłem zgrywać bezstratnie swoje płyty do plików, by mieć do nich dostęp w samochodzie czy na spacerze.

 

Teraz zacząłem zamykać płyty w szafach zabezpieczonych przed kurzem i wyciągam tylko potrzebny krążek korzystając z listy płyt na ... smartfonie.

 

Plany mam takie, że wszystkie płyty będę miął dostępne na domowym dysku WiFi w postaci bezstratych plików i dostęp do nich za pomocą np. Squeezebox plus zewnętrzny DAC.

Wybór płyty za pomoca pilota z wyświetlaczem jest znacznie wygodniejszy nie mówiąc o tym, że dostęp poprzez sieć będzie mieć także laptop i smartfon każdego domownika.

 

Mimo tego, że to odbiega już bardzo daleko od odnalezienia koperty, pieczołowitego, ostrożnego, bez dotykania obszaru z rowkami wyciągania czarnego krążka, układania na talerzu gramofonu po ostatnim wytarciu z kurzu, włączania napędu, opuszczania igły i zasiadania w fotelu (na góra 25 minut...), to nadal jest słuchaniem swojej kolekcji! :-)

No właśnie...

A moja kolekcja jest i tak najmojsza; wiecie czemu?

Bo - moja!:-)

 

Gdy się już ogarnę po kolejnej przeprowadzce; ech...:( - wlepię zdjęcia.

 

@mejson: brak miejsca - owszem, ale dostęp?

Przecież znasz alfabet!:-)

 

@mejson: brak miejsca - owszem, ale dostęp?

Przecież znasz alfabet!:-)

A próbowałeś przestawiać płyty na wielu półkach, tylko dlatego, że powiększyła Ci się kolekcja gdzieś w środku?

Przecież nie zostawiasz wolnego miejsca, by w przyszłości bez problemu wsunąć nowy nabytek?

Poza kompletnymi (?!) dyskografiami, nie układam już płyt w kolejności alfabetycznej, tylko nadaję im kolejny numer.

A alfabetycznie to szukam w spisie... :-)

Gość bartosz_55239

(Konto usunięte)

Przy większej kolekcji rodzą się problemy szybkiego dostępu do konkretnej płyty czy pojedynczego nagrania

 

Przy moich 300 nie ma z tym najmniejszego problemu. Wiadomo jednak nie jest to oszałamiajaca liczba. Większy problem byłby gdybym kupował duze boxy płytowe na potęgę, ale ich mam niewiele więc duzo miejsca nie zajmują.

 

Mimo tego, że to odbiega już bardzo daleko od odnalezienia koperty, pieczołowitego, ostrożnego, bez dotykania obszaru z rowkami wyciągania czarnego krążka, układania na talerzu gramofonu po ostatnim wytarciu z kurzu, włączania napędu, opuszczania igły i zasiadania w fotelu (na góra 25 minut...), to nadal jest słuchaniem swojej kolekcji! :-)

 

Jestem jednak tradycjonalistą. Zamiast kompa i DACa kupiłem jednak lepszy CD player. Płyty CD kupuję i będę nadal kupował

 

A moja kolekcja jest i tak najmojsza

 

Moja je mojszejsza :)

Próbowałem, próbowałem...

Wielokrotnie.

Mam taki system:

 

Ponieważ, jak większość Kolegów wie - latawiec jestem po różnych jarmarkach i piwnicznych izbach, gdzie zapomnianych winyli w bród - często się zdarza, że trzeba coś wdusić pod "s", lub inne "b". Otóż - przewidując potrzebę wygospodarowania miejsca w przyszłości mam docięte kilka listewek z solidnego drewienka. Wysokość: na solidny wcisk.

Stoi sobie ileś tam King C. - kijek i zdjęcie Prezesa w łóżku z prezydentem; - kijek i Led Z. - listewka - figurka Buddy:) - znowu patyczak - Moody Blues a dalsi - New Model Army i tak do usranej śmierci.

 

Wszystkie płyty mają luz i "oddech", nie przewracają się, stoją pionowo i łatwo szukaną rzecz znajduję, chyba że między Jasiem Cale'm a Cohenem napotkam Myszowatą.

 

Wtedy jest mi już wszystko jedno, czego słucham!:-)

 

Bardzo uprzejmie Kolegę i Was wszystkich pozdrawiam.

- Jacek.

 

Ps. Bartku - boxy trzymam osobno, bo to przeważnie "wielkoformatowe";)

Sterowanie ludżmi, którzy będą mieli wbudowany w szyję lub bezpośrednio w mózg jakiś odbiornik czy też procesor, też będzie o wiele bardziej ułatwione niż obecne metody poprzez środki masowego przekazu. Po kiego znać tabliczkę mnożenia jak wszystko powie ludziom komputer... ?

Czasy się zmieniają, nadchodzi nowe i pewnie za kilka lat i żywność naturalna już nie będzie potrzebna - wystarczy zapewne zażyć syntetyczną pigułkę raz, albo dwa, trzy razy dziennie i po zawodach - po co kurczaki, ryby, woły, krowy i świnie...? To będzie zbędne. Świat czyściutki i sterylny jak bity informacji może jest wygodny i perfekcyjny, ale ja tam tęsknię do półek z książkami, płytami, do sklepów z płytami i tym podobnych klimatów - o właśnie, sklepy z płytami - nic mi nie przynosi takiej frajdy jak wynajdywanie ciekawych tytułów na półkach w tych, można powiedzieć, skansenach fonograficznych.

Parker's Mood

Gość bartosz_55239

(Konto usunięte)

ja tam tęsknię do półek z książkami, płytami, do sklepów z płytami i tym podobnych klimatów - o właśnie, sklepy z płytami - nic mi nie przynosi takiej frajdy jak wynajdywanie ciekawych tytułów na półkach w tych, można powiedzieć, skansenach fonograficznych.

 

Sklepy z uzywanymi płytami (Szkocja), normalnie czułem sie jak w raju. Sensowne ceny i niezły wybór równiez singli (które tez zbieram). Masz racje ma to klimat

Mam nadzieję, że nie doczekam czasów z "Piątego Elementu", gdy Milla zeżarła dwa nieloty z tabletek:-)

 

Prócz księgarń, antykwariatów,sklepów z płytami - uwielbiam sklepy z piórami, ołówkami, notesami, i - gumkami!:-)

Świat czyściutki i sterylny jak bity informacji może jest wygodny i perfekcyjny, ale ja tam tęsknię do półek z książkami, płytami, do sklepów z płytami i tym podobnych klimatów - o właśnie, sklepy z płytami - nic mi nie przynosi takiej frajdy jak wynajdywanie ciekawych tytułów na półkach w tych, można powiedzieć, skansenach fonograficznych.

Wizja sterylnego świata jest przerażająca. :-)

Sklepy z płytami, to miejsce, gdzie zakopać mogę się na długo. Nawet te z kompaktami wydzielają hormony szczęścia, a cóż dopiero z longplayami z cudownymi okładkami? (Nie napiszę więcej, bo zabrzmi jak opis zboczenia).

Bity mogą sobie sterylnie grać, ale nikt nie zabroni rozłożyć jeszcze sobie na kolanach podczas słuchania okładki winylowego albumu... :-)

Gość bartosz_55239

(Konto usunięte)

Z kupowaniem płyt CD nie jest tak do konca zle. Patrząc na allegro samych płyt Nirvany kupiło ponad 100 osób ostatnio...w Polsce, gdzie wiadomo jakie mp3jkowe serwisy sa najbardziej popularne. Kilka osób zamiast krasc jeszcze kupuje :)

A jak lubię mieć bałagan ... w winylach :-)

Jak kupuję lub zdobywam płyty to zawsze przesłucham i odstawiam i z czasem zapominam bo pamięć mam słabą a potem wynajduję ,odnajduję ,zdziwko i cieszę się jak dziecko.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.