Skocz do zawartości
IGNORED

Od ktorego roku kable zaczely grac?!!!


stefan5000

Rekomendowane odpowiedzi

Może u nas to nie było wtedy tak razdmuchane marketingowo ale już niektórzy wiedzieli.

Jak w 1979 roku kupowałem kolumny Tonsil Zg60 coś tam ,coś tam ,na wyposażeniu były jakieś śmieszne kable 2x0,5mm2 ,to Pan Sprzedawca czym prędzej kazał mi je wyrzucić i kupić nawet zwykłe kable elektryczne o większym przekroju.

Sądzę, że zawsze grały tylko nie wszyscy słyczeli. W innym wątku inny forumowicz pyta forumowiczów czy warto kupić sieciówkę za 150 zł. W trakcie dyskusji przyznaje się, że kupił takową ale nie słyszy gróżnicy w stosznku do dotychczasowego druta.

Ja sądzę, że ma za mocno ustawiony potencjometr wzmacniacza i kolumny zagłuszają tą sieciówką. Dlatego nie słyszy jak gra - ha,ha,ha. Trzeba usiąść bliżej..... .

Kable zaczęły grać od kiedy wymyślono telefon na korbę i wymuszanie zeznań....bo jaja już były od tysięcy lat...i są nadal.

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

z tego co się orientuję to jest dość wiarygodna wersja:

 

"Kable audio stały się znaczącym produktem rynkowym w 1976 roku, kiedy firma Polk Audio zaprezentowała kabel typu litz o nazwie Cobra Cable, wykonany z japońskiej miedzi. Kabel ten odznaczał się wysoką pojemnością i niską indukcyjnością, co w kilku przypadkach doprowadziło do zniszczenia wzmacniaczy. Przeważnie jednak, podłączony do systemu audio, przyczyniał się do poprawy dźwięku. W 1978 roku Polk, Bob Fulton i Jonas Miller Sound doprowadzili do tego, że kable audio stały się znaczącym produktem dla ludzi działających w branży audio."

 

poza "Cobrami" innymi znanymi kablami były Fultony ("Fulton Gold" i Mogami ("Polk Audio "Cobra Cables" i.e. either the first or second ( along with Mogami's ) wide bandwidth low inductance speaker cables.")

 

AFAIK IIRC w tym samym czasie lub nieco wcześnie pojawili się pierwsi teoretycy problemu m.in. Jean Hiraga i inni adwokaci użytku srebra w połączeniach,

ale kopa całemu przemysłowi dał dopiero Noel Lee z Monstera, który postawił na marketing i badania "consumer satisfaction" jako "dowód" za sensownością używania specjalnych "audiofilskich" kabli

generalnie najpierw wylansowano audiofilskie kable głośnikowe, potem interkonekty

 

to też warto przeczytać:

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ale ja autentycznie usłyszałem kable w 1994 roku, gdy brat podmienił mi orginalne kable od Pioneera na jakieś polskie - mimo, że były to tylko śmieszne kolorowe kabelki - co ja się uszukałem żeby odnależć co się stało, że na raz dżwięk jak zza kotary.Dopiero przypadkiem po kilku dniach wyczaiłem, że jeden konneckt ma inne (graniaste) wtyczki no i po kłębku.... wrócił na swoje miejsce orginał i zagrało .....

Z moich obserwacji, że w Polsce na dobre zaczęło się w drugiej połowie lat 90. Wcześniej temat był, odpowiednio zresztą do jego wagi, pomijany lub lekko sygnalizowany. Generalnie grały wzmacniacze i kolumny. Obecnie, czytając prasę czy wpisy na forach, można dojść do wniosku, że grają przede wszystkim kable. Ewidentnie zdominowały wszelkie dyskusje. O co spyta świeżo upieczony audiofil? wiadomo: jakie kable do wzmacniacza x za 1000 zł i kolumn Y za drugi 1000 zł. Takie czasy.

Jęsli mówimy o kablach "audiofilskich" to u nas zaczęło się to rozpowszechniać w połowie lat 90-tych 95/96 - chyba pierwsze wieksze testy w polskiej prasie audio. Kto był pierwszy w testowaniu? Nie pamiętam. AUDIO lub HFiM. Chyba ten ostatni. Modne wówczas były Monstery, Siltechy, Ixiosy, VdH, Kimbery i paru polskich producentów Albedo, Audiograde, Silver coś tam.

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

jak człowiek kupował swój pierwszy CD , chyba w '89 roku to ostatnia rzeczą o której myślał to były kable, grało się na dołączonych "sznurówkach" i było ok

"Skąpski idzie na ambasadora, wysiada, rozumiesz? A jak on poleci, to poleci Korszul, poleci też Broński i zgadnij kto po nich poleci? Po nich polecę ja! To znaczy ja bym poleciał, gdyby nie Kazik i to dozorostwo."

a za kilka lat usłyszałem o firmie Van den Hul, to taki mały rys historyczny

"Skąpski idzie na ambasadora, wysiada, rozumiesz? A jak on poleci, to poleci Korszul, poleci też Broński i zgadnij kto po nich poleci? Po nich polecę ja! To znaczy ja bym poleciał, gdyby nie Kazik i to dozorostwo."

Siltech i Tara były przed Cardassem ale czy to ma znaczenie.

 

Faktem jest, że swiadomość wzrastała wraz z posiadanym co raz lepszym sprzętem i dostępnością materiałów do czytania w temacie audio. Przełom nastąpił właśnie ok 13/14 lat temu. Zwiekszenie świadomości o kablach innych niż "firmowe" przyszła wraz rozwojem prasy i rynku audio w Polsce.

 

Wczesniej nikt nie latał z kablami tylko za płytami i kasetami tak do połowy lat 90-tych.

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

Xniwax

that's right, that's true

"Skąpski idzie na ambasadora, wysiada, rozumiesz? A jak on poleci, to poleci Korszul, poleci też Broński i zgadnij kto po nich poleci? Po nich polecę ja! To znaczy ja bym poleciał, gdyby nie Kazik i to dozorostwo."

Z wpisów przedmówców wynika, że fachowa prasa od połowy lat 90 miała decydujący wpływ na granie kabli. Być może to właśnie nieuważne pozostawienie specjalistycznej prasy kolorowej w pobliżu kabli wywoływało reakcję fizyczną i kable powoli zachynały grać.

Dziś pod wpływem pism i internetu prawie każdy początkujący audiofil (jak zostało zauważone w dyskusji) słyszy lub pragnie. U niektórych to pragnienie jest tak wielkie, że potrafią zjechać kraj w poszukiwaniu swjego wymażonego Grala.

Paweł XYZ wie, bo czytał wszystko i był prawdziwym specjalistą teoretykiem od audiofilskich gażdetów. Nie mając swojego zdania szybko przyjał tą religię zachwycając się tym badziwiem w papierku do czego się przyznał (żeby nie było) kupując każdy audiofilski świerszczyk. Ale przyszedł dzień, że postanowił coś, pierwszy raz w życiu, sam wypróbować na sobie i tak się zezłościł, że go wydymali lub, że nie słyszy tego co mu wmówili, że powinien słyszeć, że do dzisiaj prowadzi krucjatę w kierunku przeciwnym. Oczywiście po raz kolejny bezkrytycznie przyjmując drugą religię z gorliwością palącego na stosie świtętego rycerza inkwizytora.

czarnobiały świat....

Chyba to jest oczywiste, że wraz z dobrobytem łatwiej sprzedawać zbytki, wiadomo też, że marketing robi swoje. Ale chyba nalezało by powiedzieć, że obecnie jednak mamy sprzęt pozwalający usłyszeć więcej szczegółów - na którym możemy docenić walory solidnego połączenia. Oczywiście te walory są nieraz przeceniane doprowadzając temat do absurdu a takie dyskusje jak ta właśnie do tego prowadzą - nie odwrotnie.

Założę się, ze to kolejna burza:)

HM69

purysto językowy, marzenia, nie mażenia:-)

"Skąpski idzie na ambasadora, wysiada, rozumiesz? A jak on poleci, to poleci Korszul, poleci też Broński i zgadnij kto po nich poleci? Po nich polecę ja! To znaczy ja bym poleciał, gdyby nie Kazik i to dozorostwo."

W połowie lat osiemdziesiątych byłem w czasie wakacji w Berlinie Zachodnim ,popracowałem trochę i za zarobione marki zakupiłem trochę sprzętu.

Na koniec gdy juz zostało niewiele trafiła się okazja zakupu kolumn B&W BM7 /takie większe monitory na śmiesznej nóżce/ .Kolumny były uszkodzone ,rozwalony głośnik średnio-nisko tonowy chyba po niezłej imprezie, ale sprzedawca z Komisu dokładał sprawny woofer a nawet dwa /wtedy nie wiedziałem po co /.Znajomy pożyczył parę marek i kupiłem te kolumny.Do domu wracałem pociagiem więc dałem rade zabrać tylko jedną ,na drugą musiałem czekac aż do wiosny kiedy przywieżli ją znajomi znajomych.

W tzw. międzyczasie wymieniłem głośnik na sprawny ,potem okazało się ,że w tej niby dobrej też trzeba było wymienić bo kolumny miały jednak trochę inne brzmienie .

Te B&W pomimo ,że były to tylko duże monitory miały bas na znacznie lepszym poziomie niż moje Atusy 140 ,które natychmiast sprzedałem.

Piszę o tym dlatego bo w tym Komisie pracował chłopak ,syn polskich emigrantów ,który na odchodnym jak zabierałem kolumny zagadał do mnie po polsku i dał mi pięć metrów kabla głośnikowego ,powiedział ,że bardzo drogi i dopiero z nim usłyszę jaki potencjał mają te kolumny.

Wtedy uśmiechałem się pod nosem ale jak podłączyłem to mina mi zrzedła a kolumny te napędzał wcale niewysoki model wzmacniacza Onkyo / w Polsce wtedy zupełnie nieznany/.

Jak podłączyłem potem Luxmana L-530 to "zakasowałem" sprzęta wszystkich kolegów z okolicy ,różne Technicsy ,Pioneery zakupione za ciężko zdobyte dewizy w Pewexie nie mówiąc o naszej krajowej produkcji.

Widze,że muszę młodych nieco douczyć.W Polsce temat kabli i w ogóle nieprawdziwe opisy sprzetu pojawiły sie ,kiedy można było na tym zarobić.Do momentu,kiedy nie istniało pojecie reklamy sprzetu ,to opisy były fachowe i rzetelne.Nie było wtedy ,zadnego pisma dla audiofili,bo tych było kilkuset w Warszawie i z reguły byli to dyplomaci z krajów zachodnich.Z racji układów moich rodziców ,czesto uruchamiałem im nowo nabyty sprzęt.Nigdy nikt nie napomknął nawet o wpływie kabli na dzwiek.No chyba,że tego dzwięku nie było wcale.Nie muszę dodawać,że nie mieli żadnych problemów z zakupem dosłownie każdego sprzetu.W żadnym pewexie nie było reklamy żadnych kabli.Mam wiele katalogów z lat siedemdziesiątych i początku osiemdziesiątych.Pierwszy "lepszy" kabel pojawił sie w 1982 roku.Kosztował dwa razy wiecej niż standartowy.To miało jeszcze sens.Nikt go nie reklamował ,że z "japońskiej "miedzi,tylko ,że specjalnie sie nadaje do instalacji o długościach powyżej 10 metrów.Miał ,po prostu wiekszy przekrój.Takie pokoje były standartem wród ludzi,których było na to stać.Swoją drogą Japonia nie ma żadnej miedzi.Wszystko importuje.

Temat kabli wypłynał jak się okazało, że można na tym sporo zarobić. Niskie koszta produkcji, a marża idąca w tysiące procent. W Polsce nastapiło to, gdzieś w okolicach połowy lat 90-tych. Były tez organizowane specjalne szkolenia dla sprzedawców. Jeden taki przypadek właściciela salonu, po opacznym zrozumieniu tematu "grania kabli", po takim właśnie szkoleniu, który wmawiał ludziom, że te z miedzi beztlenowej grają nawet bez głośników, opisywałem w innym wątku. Swoja droga szkolenia kiedys polegały na spozyciu dużej dawki alkocholu, na promocji produktów nikt nie oszczędzał ;)

 

P.S. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że ok. 90 procent ówczesnych audiofilów, którzy mieli styczność z tym panem, również słyszała kable w takim rozumieniu jak on. Siła sugesti, niesamowita rzecz ;)

Co do wypowiedzi XYZPawla:

Nie przypominam sobie testów kabli w pionierskich czasach Magazynu HiFi.

Jeśli dobrze pamietam tam raczej nieprzywiazywano do tego wagi.

Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    • Biuletyn

      Chcesz być na bieżąco ze wszystkimi naszymi najnowszymi wiadomościami i informacjami?
      Zapisz się
    • KONTO PREMIUM


    • Ostatnio dodane opinie o sprzęcie

      Ostatnio dodane opinie o albumach

    • Najnowsze wpisy na blogu

    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.