Skocz do zawartości
IGNORED

Teoria Darwina. No właśnie, teoria czy prawo?


wojciech iwaszczukiewicz

Rekomendowane odpowiedzi

Panowie , na jakim etapie dyskusji jestescie ??

Juz mozna wyciagac jakies wnioski czy dopiero sie rozkrecacie ??

:)

Podejrzewam ze kazdy wspolautor tego postu bedzie miec takie same poglady, jakie mial przed zalozeniem tego postu :)

Śmiało, śmiało, cały czas czekam na kogoś kto już dostąpił oświecenia i zechce się nim podzielić...

Człowiek może być dobry, uczciwy ale i tak ilość ludzi na jego pogrzebie zależy od pogody...

(...)

to opinia kreacjonisty (ok) , uważam że jeśli słowo Bóg (wszak to tylko słowo) zostanie zastąpione np pojęciem czas, siły natury czy jakieś inne (może zostać Bóg tylko każdy niech sobie tam wklei co mu pasi)

Wg mnie powyższe opine(po uwzględnieniu tego co powyżej napisałem) są akceptowalne dla wszystkich i są dobrym punktem do rozpoczęcia wymiany poglądów na temat powstania wszechświata i życia.

 

stench ale my nie dyskutujemy o równaniach matematycznych gdzie zamiast X podstawisz sobie Boga albo Przypadek i wyjdzie ci to samo rozwiązanie.

dyskutujemy nie o etykietkach ale o sensie pojęć i przede wszystkim jakie wnioski dla naszego światopoglądu wynikają z odkryć naukowych dotyczących wszechświata, biologii, fizyki itp.

 

staram się w moich postach przekazać prosty komunikat, że czasy luźnego gdybania, filozofowania nt przyrody, życia i człowieka się skończyły bezpowrotnie. Beztroski Filozof czy Spekulant (w sensie radosnej twórczości spekulacyjnej o świecie) który nic nie wie nt mechaniki kwantowej, DNA, komórki, komputera w stopniu choćby podstawowym powinien zamilknąć i sadzić pietruszkę lub zbierać znaczki. Nie jest uprawniony w najmniejszym stopniu do snucia mętnych spekulacji ponieważ lawina odkryć naukowych XIX i XX zmusza do pokory wobec faktów i bezwzględnej konieczności uwzględnienia ich w swoich rozmyślaniach i wywodach.

 

i tutaj rozmijam się z tym co uważa leon - wiara i nauka to nie są w świetle ostatnich odkryć dziedziny rozdzielne - to zbiory mające część wspólną - zachodzące na siebie!

 

rozmawiamy o tym czy wszystko co nas otacza powstało przez przypadek czy zostało stworzone przez Wszechmocną Istotę Boską i jakie to ma konsekwencje - a nie co podstawić wg własnego widzimisię do równania.

 

Ogrody Angielskie są uważane jako wzór jeśli chodzi o budowę przez człowieka swojego florystycznego otoczenia

Mówi się, że ogród angielski zaczyna być ukończony i należycie funkcjonować po jakiś 200 (!) latach

Ogród powstawał na zlecenie sponsora i był projektowany i wykonywany przez ogrodnika (inteligentny projekt)

przez kolejne 200 lat w ogrodzie pewne gatunki wymierają, pewne się doskonale rozwijają, pewne zostają przywleczone przez wiatr i ptaki(może komety?) - (ewolucjonizm)

 

Jeśli przyjmę, że Bóg istnieje to czy stworzył on więcej takich planet jak Ziemia? (jeśli Bóg jest to przecież mógł)

Jeśli mógł , to mogł stworzyć lepsze planety czy Edeny z istotami jeszcze bardziej na swoje podobieństwo niż my.

Może nadal mają z nim bezpośredni kontakt(jak kiedyś my) i przylecą do nas na jego polecenie

Kiedy się z nimi spotkamy - to mnie interesuje najbardziej

 

dziwnie rozumujesz - Bóg to nie kwestia ZAŁOŻENIA - jeżeli założysz że istnieje czy założysz że nie - nie ma to dla realności Boga żadnego znaczenia. A ciebie ani na krok nie posunęło dalej w poszukiwaniach światopoglądowych czy metafizycznych. Stoisz w miejscu i gdybasz - co by było ...

Albo są świadectwa, przesłanki, dowody na to albo nie.

To co piszesz to pytania i wnioski moim zdaniem czysto religijne - na razie jesteśmy na etapie fizyki, chemii, matematyki, informatyki itp - za bardzo wybiegasz do przodu ;-)

 

pzdr reart

REART, jesteś (bez obrazy) boski!

Szacun!

Człowiek może być dobry, uczciwy ale i tak ilość ludzi na jego pogrzebie zależy od pogody...

  • Moderatorzy

Cir - wcześniej pisałem ,że pod uwagę biorę opcje(alfabetycznie): Bóg, Darwin, kosmici - chętnie poznam prawdę, żadnej opcji nie wykluczam.z drugiej strony czy mój krótki wywód jest nielogiczny czy jedynie takie opcje nie zostały ujęte w PŚ?

 

Reart- proponowałem zastąpienie słowa Bóg jakimś innym ponieważ niektórzy mają na nie alergię, a ja chcę usunąć alergen z dyskusji aby mogła się ona posuwać do przodu

" Mądry głupiemu ustępuje więc głupota triumfuje"

stench, nie da się. Bo slowo Bóg i zwiażana z nim ideologia wymusza bezwarunkowe posłuszeństwo - a to jest podatawą każdego wyznania i religii. Inaczej nie zdobywa się wyznawców.... i sponsorów.

Prezes jest najważniejszy.

Psychoanalitycy, neuro-psychologowie i neurolodzu jak najbardziej moga i zajmuja sie objawieniami boga u ludzi i wszelkimi oracles. Tymi ostanimi zajmuja sie tez niektorzy historycy, szczegolnie od starozytnosci. O bogu/bogach wiemy tylko z tych objawien a bog/bogowie jawil/jawili sie calkiem roznie i rozne rzeczy mowili.

 

Drugi aspekt to Stworca badz samoistne stworzenie ale niekoniecznie przez przypadek. W tym wypadku jest to domena fizyki.

 

Znaczna czesc ST i NT jak i wszystkich religi to przekazy podswiadomosci mowione jej symbolicznym jezykiem. Literalnie rzecz biorac to bzdura. Jungowi udalo sie odcyfrowac sporo z symboliki podswiadomosci.

 

Jesli chodzi o religie to wcale nie we wszytkich bog zada absolutnego podporzadkowania sobie. Tego to raczej zadaja niektorzy prorocy a przedwszystkim kaplani bo z tego zyja. Inaczej wielu by ich olalo. Podobnie w wielu objawieniach doswiadczonych przez chrzescijan objawiajacy sie Chrystus (czy matka boska czy nawet bog) wcale nie zadali podporzadkowania. Na ogol ostrzegali, ze jesli sie czegos nie zrobi albo zmieni w zachowaniu/postepowaniu to bedzie zle. Zdarzalo sie, ze wskazywali droge do powiedzmy sukcesu w jakims przedsiewzieciu badz zalecali takowe.

 

Co do wspolczesnej wersji teorii ewolucji to: jesli ktos postawi hipoteze ze zycie powstalo przez przypadek to moge zrozumiec.

Jesli ktos twierdzi, ze zycie powstalo przez przypadek to musi podac dowod a takowego na oczy nie widzialem i watpie aby cos takiego dalo sie udowodnic. Latwiej by bylo udowodnic, ze zycie stworzyly muminki. To tak dla podkreslenia.

Powyzsze oczywiscie automatycznie nie implikuje, ze nasz wszechswiat zostal stworzony przez jakas inteligencje i innego swiata. Mozna tylko postawic taka hipoteze tak jak i wiele innych, ktorym nasze dotychczasowe poznanie swiata nie jest w stanie zaprzeczyc.

 

pozdrawiam,

Panowie - tak międzyczasie - zanim redaktor przygotuje ciąg dalszy dysputy o ewolucji - mam do was pytanie zasadnicze. Dotyczy kwestii projektu, osoby inteligentnej i metod naukowych.

 

1. jak rozpoznajecie że za danym obrazem, instalacją (sztuka), budowlą, narzędziem kryje się istota rozumna, która celowo, intencjonalnie to wykonała? wykopaliska archeo, rysunki naskalne itp

 

2. jakie objawienie Boga by was przekonało że Bóg naprawdę istnieje?

 

bo Homera nikt z was na oczy nie widział, Szekspira także, Jezusa oraz paru innych postaci a wątpliwości że istnieli historycznie nie ma.

Rysunki naskalne także wzbudzają podziw dla artystów z poprzednich epok. A ja twierdzę że powstały przypadkowo - czyli jakieś ciapy w trakcie trzęsienia ziemi je spowodowały.

 

Papirusy z heroglifami - po co się trudzić w ich rozszyfrowywanie - twierdzę że to takie mazy sie porobiły jak hipopotam usiadł na krzaku papirusa a potem wyschły na słońcu i już.

 

W Seksmisji także znali się na rozpoznawaniu inteligencji - flaszka w gumiaku spowodowała olśnienie "nasi tu byli".

 

tak więc ciekaw bardzo jestem - zwracam się do panów sceptycznych lub niewierzących w Boga - co by was PRZEKONAŁO że Bóg istnieje - głos z nieba? Krzak gorejący? Trzęsienie ziemi, manna z nieba lub przepiórki czy może mucha? Albo równanie Einsteina E=mc2?

 

na marginesie dodam że pytam całkowicie na poważnie - reart

skoro dowód taki nie istnieje /chyba ze reart ma go i nie chce pokazac/ to stawianie podobnych pytan jest kolejna manipulacją rearta

Szanuj zdrowie należycie, bo jak umrzesz, stracisz życie

  • Redaktorzy

"Jeśli mógł , to mogł stworzyć lepsze planety czy Edeny z istotami jeszcze bardziej na swoje podobieństwo niż my. Może nadal mają z nim bezpośredni kontakt(jak kiedyś my) i przylecą do nas na jego polecenie

Kiedy się z nimi spotkamy - to mnie interesuje najbardziej >"

 

 

Dyskusyjne. Proponuję zapoznać się z poglądami C.S.Lewisa na ten temat, który w formie wprawdzie fabularnej, ale dał wyraz swemu teologicznemu przekonaniu, że kontakty międzyplanetarne są wbrew intencji Stwórcy i że świat stworzony został w taki sposób, aby do nich nie dochodziło, zaś cywilizacje są śmiertelne i nie ma dla nich ciągu dalszego poza powrotem na łono istoty najwyższej.

 

Panowie - tak międzyczasie - zanim redaktor przygotuje ciąg dalszy dysputy o ewolucji - mam do was pytanie zasadnicze. Dotyczy kwestii projektu, osoby inteligentnej i metod naukowych.

 

1. jak rozpoznajecie że za danym obrazem, instalacją (sztuka), budowlą, narzędziem kryje się istota rozumna, która celowo, intencjonalnie to wykonała? wykopaliska archeo, rysunki naskalne itp

 

2. jakie objawienie Boga by was przekonało że Bóg naprawdę istnieje?

 

bo Homera nikt z was na oczy nie widział, Szekspira także, Jezusa oraz paru innych postaci a wątpliwości że istnieli historycznie nie ma.

Rysunki naskalne także wzbudzają podziw dla artystów z poprzednich epok. A ja twierdzę że powstały przypadkowo - czyli jakieś ciapy w trakcie trzęsienia ziemi je spowodowały.

 

 

 

Punkt pierwszy nie ma dla mnie szczególnego znaczenia, bowiem rzadko jeśli w ogóle staję wobec problemu tego rodzaju. Każdy zgodzi się, ze w codziennym doświadczeniu jest to zagadnienie ewentualnie dla inspektorów budowlanych. Zatem zgadzając się, że nie jesteśmy wyposażeni w wytrenowany mechanizm pojęciowy pozwalający na rutynowe dokonywanie takich rozróżnień, jest to pytanie do specjalisty. My tu możemy sobie tylko poprzypuszczać. Natomiast problem ten regulanie jest poruszany w powieściach science-fiction, niekiedy w inspirujący sposób. Postawienie pytania przez rearta jest dość prowokujące, bowiem NIE MAM dowodu wykonawstwa istoty rozumnej, jeśli nie obserwowałem jej przy pracy. Nie mam dowodu, że kubek zakupiony przeze mnie osobiście w sklepie został wykonany przez robotnika w fabryce, a nie że został znaleziony przez wyspecjalizowanego poszukiwacza kubków jako wytwór naturalny formacji skalnej. Jedyne, czym dysponuję to intuicja, zasób własnych doświadczeń, które pozwalają mi na analogie przybliżające mnie do faktów. Tak samo nie ma dowodu, ze mój kubek NIE został wykonany przez siły natury lub Boga, jak nie ma dowodu, ze sam Bóg NIE istnieje. Na korzyść kubka świadczy, że ten i ów WIDZAIŁ wykonywanie innych kubków, natomiast mało kto (jeśli w ogóle) widział Boga w robocie. Dlatego MOŻESZ twierdzić, ze mój kubek albo rysunki naskalne zostały wykonane samoczynnie, ale możesz też zadać sobie więcej trudu, aby przynajmniej spróbować dotrzeć do ich genezy. Ale tu już się trzeba nachodzić!

 

Punkt drugi jest w miarę ciekawy, chociaż uzasadnienie do bani. Oczywiście, jeśli ujrzę Boga, to będę wiedział, że jest to Bóg, inaczej cała teologia byłaby do chrzanu. Osobiście dopuszczam istnienie Boga, więc nie widzę tu specjalnych problemów. Analogia z Homerem natomiast jest do kitu, bo ja osobiście NIE WIEM, czy Homer istniał, zwłąszcza, że jego istnienie jest zaledwie prawdopodobne, jednak przez niektórych podważane. Tak więc jeśli okazało się, że nie muszę wcale wierzyc w Homera, to już nie muszę też wierzyc w Boga, tak? A dlaczego, jakiż to ma związek?

Beztroski Filozof czy Spekulant (w sensie radosnej twórczości spekulacyjnej o świecie) który nic nie wie nt mechaniki kwantowej, DNA, komórki, komputera w stopniu choćby podstawowym powinien zamilknąć i sadzić pietruszkę lub zbierać znaczki. Nie jest uprawniony w najmniejszym stopniu do snucia mętnych spekulacji ponieważ lawina odkryć naukowych XIX i XX zmusza do pokory wobec faktów i bezwzględnej konieczności uwzględnienia ich w swoich rozmyślaniach i wywodach.

 

i tutaj rozmijam się z tym co uważa leon - wiara i nauka to nie są w świetle ostatnich odkryć dziedziny rozdzielne - to zbiory mające część wspólną - zachodzące na siebie!

 

Ok. Nie przekonam Cię przecież, ale popełniasz kardynalny błąd, który nieuchronnie prowadzi donikąd. Bo uparcie zakładasz, że nauka posiada kompletny zbiór kryteriów potrzebnych o oceny rzeczywistości. I tylko wedle nich zabierasz się za kontestację np. filozofii czy teologii. Kolejny błąd wynikający z pierwszego itd...

 

Czyli wiecie co jest prawdą a co jest nieprawdą. Czyli wiecie co jest wiedzą a co nie jest wiedzą. Nie możesz tego udowodnić, a zachowujesz się jakbyś mógł. Czyli nauka nieuchronnie staje się fundamentalizmem scjentologicznym (coś jak talibowie ;).

 

Mechanika kwantowa, DNA, komórki... Jak dla mnie ludzie mogą nawet dolecieć do Alfa Centauri.

 

Postęp naukowy musiałby się skończyć. Wtedy dajcie mi znać.

Czyli człowiek posiadłby całkowitą wiedzę i poznałby całą prawdę.

Stałby się wszechwiedzący i zapewne wszechmocny.

 

Wtedy możecie się z Bogiem brać za bary.

 

A tak, to są zabawy w piaskownicy. Choćbyście w tych zabawach potrafili rozbijać ziarna piasku na atomy albo robić z piasku antymaterię. To absolutnie nic nie zmienia.

 

2. jakie objawienie Boga by was przekonało że Bóg naprawdę istnieje?

na marginesie dodam że pytam całkowicie na poważnie - reart

 

Pytasz poważnie, ale pytanie jest niepoważne.

 

Nie można nikogo przekonać do tego, że Bóg istnieje. I Bóg tego też nie mógłby dokonać.

 

Naukowiec mógłby zobaczyć na własne oczy wszystkie cuda spisane w Złotej Legendzie Jacque'a de Voragine i z kamiennym spokojem obstawać przy swoim.

 

Jest to quaestio iuris, a nie facti: czyli nie byłby tępym idiotą, ale miałby pełne prawo nie wierzyć w widziane cuda w oparciu o intelektualne wzorce współczesnej nauki.

Ponieważ ma prawo utrzymywać, że zawsze jest lepsze mało wiarygodne wyjaśnienie oparte o przyczyny naturalne od wyjaśnienia nadprzyrodzonego. I nikt mu tego prawa nie odbierze.

 

Nie ma tutaj żadnej sprzeczności. Naukowcy jednak idą dalej i to już jest przegięcie.

 

"Skoro nie można udowodnić istnienia Boga w oparciu o współczesne odkrycia naukowe, to Boga nie ma".

 

Jest to oczywisty bełkot, ponieważ naukowiec jest dokładnie w takim samym lesie jak wierzący zabierający się za kwestie ściśle naukowe (moje kryteria są mojsze i niż wasze, są właściwie najmojsze).

 

I tego na tym wątku niestety nikt nie rozumie.

 

A to są podstawowe problemy wynikające z badań epistemologicznych. Elementarz.

  • Redaktorzy
Jest to quaestio iuris, a nie facti: czyli nie byłby tępym idiotą, ale miałby pełne prawo nie wierzyć w widziane cuda w oparciu o intelektualne wzorce współczesnej nauki.

Ponieważ ma prawo utrzymywać, że zawsze jest lepsze mało wiarygodne wyjaśnienie oparte o przyczyny naturalne od wyjaśnienia nadprzyrodzonego. I nikt mu tego prawa nie odbierze.

 

To jest brzytwa Ockhama w odniesieniu do świata nadprzyrodzonego.

 

 

Nie ma tutaj żadnej sprzeczności. Naukowcy jednak idą dalej i to już jest przegięcie.

"Skoro nie można udowodnić istnienia Boga w oparciu o współczesne odkrycia naukowe, to Boga nie ma".

Jest to oczywisty bełkot, ponieważ naukowiec jest dokładnie w takim samym lesie jak wierzący zabierający się za kwestie ściśle naukowe (moje kryteria są mojsze i niż wasze, są właściwie najmojsze).

I tego na tym wątku niestety nikt nie rozumie.

 

Ależ rozumie, rozumie, bo to elementarz. Naukowiec, który w podobny sposób rozumuje (tj. w sposób, jaki ty opisałeś, bo nie mówimy tu na razie o konkretnych naukowcach), nie jest naukowcem, tylko powiedzmy pisarzem itp. gawędzirzem, bo naukowca jeszcze przed jego światopoglądem obowiązują reguły wnioskowania naukowego. A podstawową regułą jest, "że absence of evidence is not evidence of absence". Ktoś, kto lekceważy dorobek metodologiczny nauk przyrodniczych, nie jest naukowcem. Oczywiście, na podstawie braku stosownej obserwacji można głosić, ze istnienie bogów jest niezbyt prawdopodobne. Podzielam ten pogląd. Ale nie, ze jest wykluczone, bo to już nie nauka, tylko ideologia - w dodatku nikomu do niczego nie potrzebna. Przecież ktoś, kto uważa, ze nie ma bogów, może we współczesnym nam świecie swobodnie żyć tak, jakby oni nie istnieli. I odwrotnie. Po co więc to całe ajwaj?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

 

chlopaki, a w tym przypadku to bedziemy kim? Bogiem, stworca? Poprzednim ogniwem ewolucji???

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

„Tak samo jak ludzie, Funky, bez żadnej różnicy” | VITUPERATIO STULTORUM LAUS EST

Beztroski Filozof czy Spekulant (...) Nie jest uprawniony w najmniejszym stopniu do snucia mętnych spekulacji ponieważ lawina odkryć naukowych XIX i XX zmusza do pokory wobec faktów i bezwzględnej konieczności uwzględnienia ich w swoich rozmyślaniach i wywodach.

 

To nawet zabawne... pokora wobec faktów. He, he

 

Ale wszyscy z nas tutaj dysktutujący (mówię również o sobie oczywiście) nie musimy się zbytnio martwić, bo podobno ignorantia facti excusat.

 

pozdrawiam

 

Ktoś, kto lekceważy dorobek metodologiczny nauk przyrodniczych, nie jest naukowcem. Oczywiście, na podstawie braku stosownej obserwacji można głosić, ze istnienie bogów jest niezbyt prawdopodobne. Podzielam ten pogląd. Ale nie, ze jest wykluczone, bo to już nie nauka, tylko ideologia - w dodatku nikomu do niczego nie potrzebna. Przecież ktoś, kto uważa, ze nie ma bogów, może we współczesnym nam świecie swobodnie żyć tak, jakby oni nie istnieli. I odwrotnie. Po co więc to całe ajwaj?

 

To czemu służy cytowanie kawałka Biblii (często zupełnie bez sensu i kontekstu) i analizowanie pod kątem genetyki, DNA, wielorybów, powinowactwa Diabła, czy czego tam jeszcze?

 

To są właśnie zabawy w piaskownicy.

 

Bo z tego, co tutaj widzę, nie jest to jednak do końca zrozumiałe.

Śmiało, śmiało, cały czas czekam na kogoś kto już dostąpił oświecenia i zechce się nim podzielić...

 

Ja dziekuje bardzo! Przegladam wasze wypociny i glos sie na glowie jezy jak widze co pisza inteligentni ludzie.

To sa bzdury i glupoty ulozone w ladne i poprawne zdania.

Przypominacie mi grono slepych dyskutujacych o kolorach :)

Ja dziekuje bardzo! Przegladam wasze wypociny i glos sie na glowie jezy jak widze co pisza inteligentni ludzie.

To sa bzdury i glupoty ulozone w ladne i poprawne zdania.

Przypominacie mi grono slepych dyskutujacych o kolorach :)

 

Bardzo możliwe; zważywszy na podjęty temat, którego w słowa ująć się nie da ;)

 

Przypomniało mi się pewne zdanie napisane przez Marka Twaina: „Gdyby termometr był o cal dłuższy, zamarzlibyśmy na śmierć”.

No cóż, dla mnie osobiście dużo większe znaczenie ma moje subiektywne odczucie niż termometr. Widocznie nie mam duszy naukowca ;) Nie chciałbym zamarznąć z powodu słów…

W każdym razie w tym temacie nie mam już nic sensownego do powiedzenia, a już od kilku postów zaczynam się powtarzać… to niechybny znak, że powinienem zakończyć udział w wątku.

 

Na zakończenie (mojego udziału w wątku:) ciekawa myśl byłego sekretarza generalnego ONZ Daja Hammarskjőlda.

„Bóg nie umiera w momencie, gdy przestajemy wierzyć w jakieś osobowe bóstwo. To my umieramy w dniu, w którym nasze życie przestaje być rozświetlane promieniami codziennie trwającego zdumienia, którego źródło znajduje się poza wszelką przyczyną.”

 

Pozdrawiam wszystkich serdecznie! :)

Bardzo możliwe; zważywszy na podjęty temat, którego w słowa ująć się nie da ;)

 

Przypomniało mi się pewne zdanie napisane przez Marka Twaina: „Gdyby termometr był o cal dłuższy, zamarzlibyśmy na śmierć”.

No cóż, dla mnie osobiście dużo większe znaczenie ma moje subiektywne odczucie niż termometr. Widocznie nie mam duszy naukowca ;) Nie chciałbym zamarznąć z powodu słów…

W każdym razie w tym temacie nie mam już nic sensownego do powiedzenia, a już od kilku postów zaczynam się powtarzać… to niechybny znak, że powinienem zakończyć udział w wątku.

 

Na zakończenie (mojego udziału w wątku:) ciekawa myśl byłego sekretarza generalnego ONZ Daja Hammarskjőlda.

„Bóg nie umiera w momencie, gdy przestajemy wierzyć w jakieś osobowe bóstwo. To my umieramy w dniu, w którym nasze życie przestaje być rozświetlane promieniami codziennie trwającego zdumienia, którego źródło znajduje się poza wszelką przyczyną.”

 

Pozdrawiam wszystkich serdecznie! :)

 

 

ależ leon - nie irytuj się ;-)

pewnie nie nadążam za twoim rozumowaniem i nie rozumiem do końca twoich poglądów

pisałeś że nauka i wiara to dwie odrębne dziedziny - ja uważam inaczej

 

ale

 

jesteśmy chyba zgodni w jednym że nauka nie ma jedynej słusznej metodologii poznawania świata

nauka się przy tym upiera ale tak nie jest

 

z mojej strony podstawą jest zamknięcie się w wieży niewierzenia

nauka (czyli prominentni uczeni zgodnie ze swoją filozofią) przyjęła za AKSJOMAT że NIE MA PRZYCZYN NADNATURALNYCH = czyli odrzuca istnienie Istoty Najwyższej z ZAŁOŻENIA!

 

jakim prawem? czy to jest obiektywne podejście do badania przyrody?

 

oczywiście najprościej rozprawić się z oponentem skazując go na wygnanie i ośmieszając jako zabobon

 

nauka moim zdaniem ma badać świat i nie przyjmować żadnych ideologicznych kajdanów

 

jaki jest tego skutek - zabrnęła w ślepą uliczkę - lansuje pomysły z XIX wielu w wieku XXI jako teorie "naukowe" podczas gdy nadal ma zerowe wsparcie empiryczne a kolejne odkrycia ją wręcz ośmieszają - idzie w zaparte ;-)

 

uczony powinien iść za faktami gdziekolwiek one prowadzą - tymczasem ideologowie wiją się jak węże i Dawkins pisze że świat ożywiony "UDAJE" zaprojektowanie = wygląda tylko dla niepoznaki jakby był zaprojektowany - ale jego zdaniem nie jest ;-)

 

tak więc ślepa ewolucja miała taki pomysł aby poprzeć twierdzenia luminarzy XX wiecznej nauki i od samego początku aby "udawać" zaprojektowanie ? po prostu śmieszne do kwadratu ;-)

 

oto do jakich paradoksów dochodzi tak zwane nauk(a)we poznanie - nauka w okowach ideologii - kto oglądał film ben stein Expelled wie o czym mówię - sam Dawkins przyznaje że jest zwolennikiem "inteligentnego projektu" tylko jest przeciw pewnemu rodzajowi Projektanta czyli Bogu - dziecinada grubymi nićmi szyta ;-)

 

pozdr - reart

  • Redaktorzy

Co do nauki i upierania się przez nią, to warto jednak pamiętać, ze teologia i metafizyka, pod wpływem przemożnego przyciągania biretów i tog, również ogłaszają sie nauką. Podobnie jak balet i malowanie obrazów. Akedemickie dostojeństwa i autorytet właśnie NAUKI jest tak silny, że garną sie do niej systemy, które z drugiej strony głoszą, ze nauka nie ogarnia wszystkiego. Jak dla mnie naukowiec-teolog lub metafizyk jest równie niepoważny, jak naukowiec-pianista. Teologia była nauką, ale w czasach, kiedy uważano że wiatr bierze sie z boskiego dmuchania. Jednak wszyscy ci "naukowcy" żądają, aby ich właśnie do nauki przyjęto. I sam reart twierdzi, że nauka i badanie spraw bogów nie stanowią dziedzin rozłącznych. Może to scjentologia, ale jest to religia dość nowa i warto zauważyć, ze do pokrewieństwa z nią nie przyznaje sie ani religia chrześcijańska, ani nauka.

z mojej strony podstawą jest zamknięcie się w wieży niewierzenia

nauka (czyli prominentni uczeni zgodnie ze swoją filozofią) przyjęła za AKSJOMAT że NIE MA PRZYCZYN NADNATURALNYCH = czyli odrzuca istnienie Istoty Najwyższej z ZAŁOŻENIA!

 

 

Ale facet juz strasznie konfabulujesz :) Odjeżdżasz. Twój PROGRAM złapał chyba jakiegoś wirusa. Uważaj.;)

Wiara potrzebowała prawie czterystu lat by zrehabilitować Galileusza.

 

Co byś, chłopie, robił bez tej nauki?

Nawet nie zauważyłbyś tej komplikacji świata, by uznać istnienie Projektu.

ależ leon - nie irytuj się ;-)

pewnie nie nadążam za twoim rozumowaniem i nie rozumiem do końca twoich poglądów

pisałeś że nauka i wiara to dwie odrębne dziedziny - ja uważam inaczej

 

ale

 

jesteśmy chyba zgodni w jednym że nauka nie ma jedynej słusznej metodologii poznawania świata

nauka się przy tym upiera ale tak nie jest

 

z mojej strony podstawą jest zamknięcie się w wieży niewierzenia

nauka (czyli prominentni uczeni zgodnie ze swoją filozofią) przyjęła za AKSJOMAT że NIE MA PRZYCZYN NADNATURALNYCH = czyli odrzuca istnienie Istoty Najwyższej z ZAŁOŻENIA!

 

jakim prawem? czy to jest obiektywne podejście do badania przyrody?

 

oczywiście najprościej rozprawić się z oponentem skazując go na wygnanie i ośmieszając jako zabobon

 

nauka moim zdaniem ma badać świat i nie przyjmować żadnych ideologicznych kajdanów

 

jaki jest tego skutek - zabrnęła w ślepą uliczkę - lansuje pomysły z XIX wielu w wieku XXI jako teorie "naukowe" podczas gdy nadal ma zerowe wsparcie empiryczne a kolejne odkrycia ją wręcz ośmieszają - idzie w zaparte ;-)

 

uczony powinien iść za faktami gdziekolwiek one prowadzą - tymczasem ideologowie wiją się jak węże i Dawkins pisze że świat ożywiony "UDAJE" zaprojektowanie = wygląda tylko dla niepoznaki jakby był zaprojektowany - ale jego zdaniem nie jest ;-)

 

tak więc ślepa ewolucja miała taki pomysł aby poprzeć twierdzenia luminarzy XX wiecznej nauki i od samego początku aby "udawać" zaprojektowanie ? po prostu śmieszne do kwadratu ;-)

 

oto do jakich paradoksów dochodzi tak zwane nauk(a)we poznanie - nauka w okowach ideologii - kto oglądał film ben stein Expelled wie o czym mówię - sam Dawkins przyznaje że jest zwolennikiem "inteligentnego projektu" tylko jest przeciw pewnemu rodzajowi Projektanta czyli Bogu - dziecinada grubymi nićmi szyta ;-)

 

pozdr - reart

 

Broń 'borze' nie zirytowałem się. To nie jest takie łatwe w moim przypadku. Są ludzie, którzy znają mnie 10 lat i nie widzieli mnie zirytowanego, wyobraźcie sobie... :)

 

Po prostu w przeciwieństwie do Ciebie, nie uważam, że kwestie metafizyczne i naukowe mają wspólne narzędzia epistemologiczne. Mają po prostu różne cele, więc wg mnie jest to niemożliwe. Skoro tak, to rozmowa staje się jałowa i dość łatwo może przerodzić się w jakieś słowne przepychanki. Dla mnie jest to strata czasu.

 

A Projekt? Moim subiektywnym zdaniem jest to w pewnym sensie religijna (metafizyczna) interpretacja odkryć naukowych ostatnich kilkudzięsięciu lat . Dla części naukowców świat jaki znamy jest niemożliwy (zresztą Kartezjusz, gość któremu zawdzięczamy współczesny ateizm i Św. Tomasz, żeby było zabawniej; doszli do tych samych wniosków). Wg ich kryteriów coś im się jednak nie zgadza... Na słowo 'Bóg' reagują alergicznie, bo tego Gościa za nic nie można zbadać ich narzędziami, co niektórych niepomiernie to drażni. Po za tym, jak wspomniałem wcześniej pojęcia 'miłość', 'prawda' i 'sprawiedliwość' dla współczesnej nauki to pojęcia zupełnie zbędne, bez których może doskonale funkcjonować.

Więc wymyślają takie zastępcze konstrukcje. Ale, żeby je uzasadnić... no właśnie tutaj wkraczamy w metafizykę. A z Fizyką tego połączyć się wg mnie, nie da ;). To jest taka informatyczno-matematyczna metafizyka. Dziwny twór, którego logicznie skleić niepodobna... (moje subiektywne zdanie).

 

Ot, wszystko.

 

pozdrawiam raz jeszcze

. Po za tym, jak wspomniałem wcześniej pojęcia 'miłość', 'prawda' i 'sprawiedliwość' dla współczesnej nauki to pojęcia zupełnie zbędne, bez których może doskonale funkcjonować.

 

Chyba jednak zbyt daleka interpretacja. Jak najbardziej nauka zajmuję się sferą uczuciową człowieka, jego potrzebami emocjonalnymi.

Bada się wpływy hormonów, stanów relaksu itd. Chemia, fizyka jak najbardziej są tu angażowane.

Żaden naukowiec zajmującyc się zdrowiem, leczeniem nie stwierdzi, że stany emocjonalne nie mają wpływu na procesy życiowe, leczenia...

Chyba jednak zbyt daleka interpretacja. Jak najbardziej nauka zajmuję się sferą uczuciową człowieka, jego potrzebami emocjonalnymi.

Bada się wpływy hormonów, stanów relaksu itd. Chemia, fizyka jak najbardziej są tu angażowane.

Żaden naukowiec zajmującyc się zdrowiem, leczeniem nie stwierdzi, że stany emocjonalne nie mają wpływu na procesy życiowe, leczenia...

 

Uczucia, emocje to tak. Ale miłość?.. to chyba większa sprawa. Mądrzy ludzie mówią, że uczucia, emocje tworzą nasze głowy, ale miłość po prostu jest i możemy ją co najwyżej odczuwać (tutaj pojawia się irytujący Gość: Bóg. niestety ;). Z tego wynikałoby miłość to nie są nasze uczucia, czy emocje. Oczywiście nikt nie wie, czym jest miłość.

Współcześnie słowo to uległo strasznej inflacji (uprawiać miłość, zakochać się, pierwsza miłość, bełkot po prostu).

 

TAK pojętą 'miłość' to może nauka i bada...

 

Kiedyś, dawno temu, w odległej galaktyce istniały takie słowa jak: miłość, prawda, cnota (kolejne spieprzone słowo), które pojmowano w sensie metafizycznym, czy ontologicznym jak, kto woli.

 

Ale znowu; naukowiec co na to powie? Można się domyśleć. Dlatego napisałem, że to określenie jest nauce zbędne.

 

Chyba że miłość to tylko chemia. Skoro tak, to nie jest słowo, które ja miałem na myśli (i ze mną wielu innych, Sokrates, Platon, Ghandi, Chrystus itd.).

 

To widocznie o taką 'naukową' miłość chodzi ;)

 

pozdrawiam.

No proszę, a ja dotąd uważałem, ze nauka właśnie w prawdzie robi.

 

Fragment mojego wcześniejszego posta:

 

(…)

Gdyby predykat "prawdziwy" wykreślić albo zapomnieć o nim, efektywność wiedzy empirycznej na tym nie ucierpi. A jeśli ktoś kwestionuje prawomocność ogólnie przyjętych kryteriów akceptowalności, to żadne logicznie nieodparte argumenty nie nadają się do tego, by go przekonać. Mówiąc krótko: epistemologiczny nihilizm lub nieograniczona swoboda nie dają się empirycznie obalić.

 

(…)

Jeżeli argumenty sceptyków (ludzi nauki w uproszczeniu ;) są słuszne, to idea prawdy jest nie do utrzymania, w istocie pozbawiona sensu. Aby coś było prawdziwe, musi istnieć podmiot nieomylny. Ten podmiot musi być wszechwiedzący; podmiot, który posiadając wiedzę fragmentaryczną cieszyłby się w jej granicach doskonałą pewnością, jest nie do pojęcia. Żadna bowiem prawda częściowa nie może nieść doskonałej pewności, jeśli nie odwołuje się do całej prawdy; w przeciwnym wypadku jej sens musi pozostać wątpliwy: ten, kto posiada prawdę częściową, nie może wiedzieć, w jaki sposób prawda, do której brak mu dostępu, mogłaby zmienić sens tej, którą posiadł, ani jaki jest zakres ważności tej ostatniej.

Nie ma więc prawdy fragmentarycznej bez prawdy wszystkoobejmującej; ta zaś zakłada nieskończony, wszechwiedzący intelekt. (…)

 

Prawda? Po co? Przecież nauka ma cele. Określamy cel, wybieramy narzędzia, analizujemy, eksperymentujemy.

 

Wynik ma być pozytywny w ramach tego, cośmy powyżej przyjęli. Słowo 'prawda' nie jest tutaj niezbędne. W tym sensie równie dobrze może to być system '0' '1', tak, nie, czarne, białe. Tylko wynik jest istotny.

Dochodzi do tego jeszcze wskazany powyżej szerszy problem z pojęciem 'prawda' w sensie epistemologicznym.

 

pozdrawiam

  • Redaktorzy

"Jeżeli argumenty sceptyków (ludzi nauki w uproszczeniu ;) są słuszne, to idea prawdy jest nie do utrzymania, w istocie pozbawiona sensu. Aby coś było prawdziwe, musi istnieć podmiot nieomylny. Ten podmiot musi być wszechwiedzący;"

 

 

Sofizmat. Rozróżnienie prawda-fałsz jest kluczowym elementem wnioskowania naukowego.

  • Moderatorzy

niektore tezy przypominają mi dawne: "kto jest najlepszym ojcem narodu i dlaczego Lenin"

 

nie dopatrywałbym się na siłę wszędzie Boskiego Planu: kulka śniegu rzucona po stoku rośnie nie dlatego, że lepi ją Pan lecz działają na nią siły natury/fizyki: przyciąganie ziemskie, tarcie , masa...

 

zamiast rozpatrywać czy dane dzieło powstało przy udziale osoby rozumnej czy nie, lepiej rozpatrywać czy przy jej tworzeniu był konkretny nawet mały plan i celowość(człowiek - obraz bohomaz , pszczoła - plaster miodu),jednak powstanie rysunków naskalnych czy innych papirusów to raczej jednak dzieło istoty rozumnej, nie sądzę aby taki wzór mogła na ścianie zmalować krowa końcowym odcinkiem przewodu pokarmowego

 

co do objawienia Boga to wystarczyłoby zbiorowe "oświecenie/kontakt" nie koniecznie wizualny

z drugiej strony to co takiego było w owocu poznania dobra i zła skoro Pan wygnał ludzi z raju i pozbawił ich wielu przymiotów za konsumpcje, a na następnych stronach dawał przyzwolenie ludow Izraela na zbiorowe eksterminacje całych plemion (robią to nadal;) )

 

czytając Biblię, bądz literaturę na niej opartą niestety tezy Danikena bardzo tam pasują, pasują na tyle mocno,że bez nich biblia wydaje się dziurawa.. ,niepełna

" Mądry głupiemu ustępuje więc głupota triumfuje"

"Jeżeli argumenty sceptyków (ludzi nauki w uproszczeniu ;) są słuszne, to idea prawdy jest nie do utrzymania, w istocie pozbawiona sensu. Aby coś było prawdziwe, musi istnieć podmiot nieomylny. Ten podmiot musi być wszechwiedzący;"

 

 

Sofizmat. Rozróżnienie prawda-fałsz jest kluczowym elementem wnioskowania naukowego.

 

Mylisz się. Traktujesz słowo 'prawda' instumentalnie. Tak samo jak 'miłość'. Nauka spłyca te pojęcia to swojej 'słusznej' percepcji. Wszystko inne jest 'be'.

Nauka, moim subiektywnym zdaniem, w ogóle ma szczególny talent to spłycania znaczeń. To wg. mnie potwierdza ograniczoność narzędzi jakimi dysponuje.

 

Nie chciałbym mieszkać w świecie stworzonym przez naukowców ;)

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.