Skocz do zawartości
IGNORED

Opinie na temat Kanady


theli28

Rekomendowane odpowiedzi

jedzenie... tam generalnie wszędzie jest zimo (no po za B.C.) i nawet jabłka przyjeżdzają z Meksyku, trzeba się liczyć że ciężko coś świeżego zjeść i jeszcze jest drogo. No chleb to już wogóle, nigdzie poza Polską nie ma takiego smacznego.

Jak kiedyś będziesz miał dzieci, to też ciężko Ci będzie zrozumieć, że studia nie kosztują 0zł, ale 100000..200000$ i to może zaboleć, po za tym w Kanadzie zarabia się średnio 30% mniej niż w stanach (przynajmniej w IT), także samochody i generalnie wszystko jest droższe.

Mało jest też komunikacji publicznej (poza dużym miastem), np. pociągów praktycznie nie ma, albo są droższe niż samolot.

 

Ale tam wszyscy są uprzejmi, kierowcy kulturalni, na chodnikach nie ma psich kup i dużo mniej chuligaństwa, pijactwa i złodziejstwa... a widoki i przyroda cudowne, nie skażone.

 

no i jeszcze wszyszcy, tak jak w stanach jezdza samochodami, na przedmieściach czasami w srodku dnia mozesz spacerować kilka godzin i nie spotkać ani jednego pieszego, w centrum glowni piesi to turysci i bezdomni (nie licząc może pory lunchu, ale wciąż nie będzie tłoku na ulicach)

 

po za tym domy, w ktorych ludzie mieszkają robią ze sklejki, albo płyty wiórowej (mimo -40 w zimie) i okładają plastikowym sidingiem... i jeszcze nie znają piorunochornów! - zwykle co miesiąc w gazecie piszą jak to w 5 minut cały dom spłonął i tylko kupka popiołu została... ludzie się ratują, bo są alarmy, ale tracą absolutnie wszystko...

 

ale są multikulturowi, są bardzo tolerancyjni, jak się kaleczy język angielski, czy ma się po prostu inny akcent

jeśli jesteś katolikiem, to jest sporo w dużych miastach kościołow, nawet Polskich

Jeśli Australia, to po otwarciu wątku przez Theliego miałem załozyć pokrewny o Australii właśnie. Kusi bardzo. Dotychczasowe raporty od znajomych, którzy tam byli lub właśnie pojechali są b. zachęcające. Chodzi o jakość życia, a konkretnie o podejście ludzi w stylu 'No worries, mate!'. Plus przyroda, plus egzotyka połączona z w miarę podobną cywilizacją - czyli egzotyka, bez szoku kulturowego, niemniej z kulturową odmianą. Tak na razie to wygląda. Jeśli ktoś zna minusy, chętnie bym posłuchał.

 

Chetnie napisze o minusach:

 

1. "No worries mate", jak kazdy kij ma dwa konce. Czasami ciezko jest "doprosic" sie o cos. Czasami ludzi nie obchodza rzeczy, ktore powinny. Czasami facet, z ktorym chcesz zrobic biznes tak naprawde ma ciebie gleboko gdzies. Czesto technicznie i cywilizacyjnie 30 lat za cywilizowanym swiatem. "No worries mate, she will be all right" i do tego trzeba by dodac "who cares".

 

2. Przyroda jest fajna, tylko ile czasu mozna ogladac suche eukaliptusy? Ostatnio bylem pare dni na Tasmanii, poludnie wyspy - okolice Hobart podobaly mi sie szczegolnie, taki troche polnocno-europejski wyglad przyrody.

 

3. Jesli ma sie kwalifikacje I ZDOBEDZIE TUTEJSZE DOSWIADCZENIE w poszukiwanym zawodzie, z praca jest ok. Generalnie doswiadczenie i kwalifikacje spoza Australii sa przyjmowane troche z przymrozeniem oka. Oczywiscie Australia jest "najlepsza", oj oj oj...

 

4. Miasta sa zapchane. Mam na mysli Sydney, z Melbourne wcale nie jest lepiej. Zly transport publiczny, brudne pociagi, spozniajace sie autobusy, korki, smog, halas, wszechobecne samochody.

 

5. Ceny mieszkan, pod wynajem i kupno sa chore (Sydney), chyba, ze ktos chce mieszkac kilkadziesiac kilometrow od centrum i siedziec w samochodzie/autobusie/pociagu godzine.

 

6. Poza duzymi miastami - Sydney i Melbourne, reszta wiekszych miast to takie duze wioski. Nuda panie, nuda.

 

7. Ze wzgledu na duza ilosc tymczasowych imigrantow, zagranicznych studentow, pracownikow na wizach sponsorowanych, niekiedy wyzysk przez pracodawcow jest naprawde nieakceptowalny.

 

8. Rzad jest socialistyczny, zarowno federalny jak i stanowe. Oznacza to, ze pieniadze z podatkow sa powszechnie marnowane, co doprowadza ten kraj niegdys mlekiem i miodem plynacy do powolnej ruiny.

 

9. Daleko od Polski.

 

10. Ciezko kupic dobrej jakosci jedzenie, dzieki monopolowi dwoch duzych sieci supermarketow.

 

11. Wszystko jest 2x drozsze niz powinno. Jednak w erze internetu i zakupow online dla bystrych jest to do obejscia.

 

A plusy:

 

1. Slonce swieci w zasadzie caly rok. Ja lubie, jak swieci slonce ;)

 

2. W kilka minut moge byc na plazy z widokowki i po prostu byc na krotkich wakacjach. Bardzo relaksujace uczucie.

 

3. Prawie kazdy jest tutaj imigrantem, prawie kazdy jest tutaj rowny, niezaleznie od miejsca pochodzenia. Oczywiscie sa pewne napiecia i snobizmy, ale Australia to chyba kraj z najlepiej zaimplementowana szeroko imigracja.

 

4. Daleko od malomiasteczkowej i klaustrofobicznej Europy.

 

5. Roznorodna kuchnia z calego swiata. Jest wszystko!

 

nsnotes

Autorowi watku proponuje jak najbardziej pojechac i zobaczyc, i absolutnie nie daj sie omamic wielkim swiatem etc, ja mieszkam 5mil od nowego jorku i szczerze nie przepadam za tym miastem, wole spokojniejsze miejsca. W dzisiejszych czasach jak masz kase to mozesz pozwiedzac caly swiat bez problemu, a nie pomyl turystyki z emigracja, bo to inna bajka. Swoja droga dziwie sie Tobie, ze majac tak dobra sytuacje w kraju decydujesz sie na taki wyjazd, chyba jednak jest jakis powod,oczywiscie wcale mnie to nie interesuje- po prostu ciezko mi to pojac. Ja powiem tak ,bylem w stanach kilka razy zanim zdecydowalem sie wyjechac na stale, i nadal nie jestem przekonany do tego kraju.

pozdrawiam

rs

theli28,

 

Stanowisko dyrektora handlowego w IT nic nie mowi o Twoich rzeczywistych kwalifikacjach zawodowych. Jesli jestes top programista i znasz jezyk to prace dostaniesz wszedzie, nawet w Microsoft czy NASA. To samo dotyczy inzynierow, pielegniarki i tradesman'ow czyli murarzy, kafelkarzy, malarzy, rzeznikow itp itd. Najlatwiej prace dostaja tradesmen. Wielu jesli zna jezyk zaklada od razu swe wlasne firmy i pracuje dla siebie. Co do inzynierow to czasami aby ulatwic sobie start warto isc na Uniwersytet i zrobic rok postgraduate albo Master. Jesli skonczy sie z wyroznieniem albo blisko tego to pracodawcy sami skladaja oferty. Reszta szuka pracy samemu ale znajdzie. Chyba, ze jakis kierunek bardzo niepraktyczny.

 

Nie chce Cie przerazac ale najwiekszy szok emigracyjny przechodza ludzie, ktorzy zajmowali kierownicze stanowiska w Polsce. Co wiecej w immigration na ogol nie wiedza co z nimi zrobic. Ci ktorzy sa oprocz tego inzynierami albo skonczyli praktyczne technikum zanim poszli na studia nie maja wiekszego problemu. Reszta w nowym kraju albo idzie na studia, albo college albo na taksowke albo zostaje agentem real estate. Jesli nie masz praktycznycego zawodu albo nie masz bardzo dobrych znajomosci musisz sie liczyc, ze bedziesz zaczynal od podstaw. Tym nie mniej, jesli masz cechy charkteru z punktu 3 to predzej czy pozniej odniesiesz sukces. Jestes dostatecznie mlody aby Ci sie udalo ale 36 lat na karku to prawie ostatni dzwonek na emigracje.

 

Australia,

 

nsnotes napisal Wam jak wyglada zycie w Sydney. Australia to koniec swiata patrzac od strony Europy. Sydney jest atrakcyjne dla turystow, niewygodne do mieszkania. Wszyscy moi znajomi z wyjatkiem jednej rodziny Sydney opuscili. Sama Australia turystycznie rzecz biorac nie oferuje zbyt wielu atrakcji bo 3/4 kontynentu jest suche albo bardzo suche. Tym nie mniej zostaje 1/4 a to tez kawal ziemi tyle ze wzdluz brzegu wiec wiekszosc tego co warto zobaczyc jest daleko.

 

Najdrozsze w Australii sa nieruchomosci czyli ziemia. Koszt budowy domu za m2 jest chyba nizszy niz w Polsce. Zreszta mozna samemu zbudowac jesli ktos potrafi. Ja mieszkam na drugim koncu Australii czyli w Perth. Do konca lat 1990siatych to misto mialo najnizsze ceny ziemi. Plac mozna bylo kupic za poltoraroczne srednie wynagrodzenie mezczyzny. Za drugie tyle postawic niezly dom. Perth jest chyba jedynym miastem w Australii gdzie domy sa murowane z podwojnej cegly. W pozostalych stanach buduje sie szkielet, obmurowuje cegla od zewnatrz a od wewnatrz jest 10mm plyta gipsowa i troche izolacji. Na dzis srednia cena placu w Perth jest okolo $300k za 500m2 a srednia zarobku mezczyzny w WA jest $80k brutto oczywiscie. Srednia cena domu $500k. Dodam ze ponad 20km od CBD. Oprocz tego pracodawca sklada 9% od tej sumy (dodatkowo) do jakiegos funduszu emerytalnego. Samozatrudnieni musza robic to sami.

 

Miasta tutejsze sa ogromne obszarowo. Metro Perth ma 5500km2 powierzchni z czego 1/3 jest zurbanizowana. Ciagnie sie wzdluz wybrzeza na ponad 110km a z przylegla Mandurah ma 145km dlugosci. W glab ladu siega 45km. Patrzac z lotu ptaka troche przypomina ksztaltem litete T z dlugim daszkiem wzdluz oceanu i krotka noga. Mieszka tu 1.8 miliona ludzi. Od dekady rocznie przybywa okolo 40k nowych (naturalny przyrost plus imigracja). WA to raj dla gornikow, geologow i inzynierow w pokrewnych zawodach oraz budowlancow gdy mamy boom. Kiepsko gdy mamy dolek cyklu. Pomijajac wybitnych specjalistow lekarze nie zarabiaja krocie jak w USA czy Kanadzie. Przecietny GP zarabia mniej od geologa czy inzyniera z dobrym doswiadczeniem.

 

Moja obecna zona jest structure engineer. Jak przyjechala z Polski (lata dziewiecdziesiate) to nie znala angielskiego wogole bo w szkole i na studiach miala niemiecki. Za pierwszym razem wogole jej sie tu nie podobalo zyc. Gdy ostatecznie zdecydowala sie tu zamieszkac poszla na kurs angielskiego, potem z kolega namowilismy ja na college aby podlapala jezyk techniczny a w miedzyczasie zaczela po znajomosci pracowac jako kreslarz. Potem tez poprzez kolege z college dostala interview w duzej firmie inzynieryjnej. Dostala prace a firma wynajela dla niej osobista nauczycielke do angielkiego aby sie wreszcie nauczyla jezyka. Teraz by jej do Polski nie wypchnal za zadne skarby. Gdy mielismy boom to za kazdego przyprowadzonego inzyniera do firmy dostawalo sie do kilku tysiecy dolarow. Niestety znalezc inzyniera bez pracy w boom'ie jest praktycznie niemozliwe a koledzy z Polski woleli robic dla Niemcow. To przyklad bardzo latwego startu w nowym kraju. Jesli jestes dobry to beda Cie cenili. Nie wiem jak moja kobite ocenili bo wcale nie latwo szlo sie z nia dogadac po angielsku w owych czasach ale wtedy to ona byla wysoka, zgrabna blondi.

 

Normalny start imigranta wyglada inaczej. Wiekszosc zaczyna od tyrania, bystrzejsi ida na studia postgraduate a zarabiaja na nie jezdzac w weekendy noca na taksowce. Ja podobnie zaczynalem, postgrad na dwoch uniwersytetach na raz. Taki bylem zawziety. Od ponad dwoch dekad robie w planowaniu w rzadzie stanowym. Mam 22 dni urlopu platnego 17.5% ponad stawke, etat 37.5 godziny tygodniowo, co 7 lat 13 tygodni long service leave plus 22 dni rocznego. Aktualnie mam uskladane ponad pol roku urlopu ale nie bardzo mam kiedy wziac. Za dwa tygodnie jade na Nowa Zelandie to cztery tygodnie zuzyje. Najlatwiejszy start maja pielegniarki znajace angielski. Wysylaja je na specjalny kurs jezykowo-medyczny na rok albo pol na Uni i do roboty. Najwieksze zarobki sa w buszu. Czesc moich kolegow to geologowie albo inzynierowie pracujacy w terenie. Robi sie tam tydzien albo dwa i potem przywoza ich do Perth na tydzien. I tak latami. Potem mozna osiasc w Perth i jezdzic sporadycznie nadzorujac nowe projekty w Australii albo poza nia. Np corka mojej kolezanki, geolog, dochrapala sie tej pozycju bardzo szybko i jezdzi aktualnie do Ghany na kilka dni raz na miesiac.

 

Tym nie mniej emigracja to wiekszy lub mniejszy szok kulturowy a przynajmniej wstrzas. Sposrod ludzi, ktorych znalem kilka popelnilo samobojstwo a wlaczajac znajomych znajomych liczba wzrasta do kilkunastu. Sposrod znajomych w Polsce tylko jedna dalsza kolezanka popelnila samobojstwo. Na emigracji trzeba sobie radzic. Najtrudniej znosi sie odciecie od rodziny i najblizszych. Moich dwoch kolegow na poczatku lat 1980siatych pojechalo pracowac do kopalni zlota w MM. Wtedy za minute rozmowy z PRL placilo sie $2.20, czekolada 200g kosztowala 90centow, dzis taka sama kosztuje prawie cztery dolary. Jest mnostwo metod aby dzwoniac z budki dokadkolwiek placac tylko za pierwsze pare minut rozmowy. Niestety, jest to bardzo niewygodne. Moi pomyslowi koledzy postanowili ulatwic sobie zycie. Po prostu wykopali kabel telecom'u, podlaczyli do niego dwa druciki i pociagneli je do obozu oczywiscie kableki zakopujac. Jeden przytomniejszy chcial aby podlaczyc je do telefonu w pustym campervan ale drugi wyperswadowal mu, ze wygodniej dzwonic bedzie lezac w lozku. Zrozumiale, ze po osmiu godzinach tyrania w kopalni tak jest najwygodniej. No i na tym stanelo. Zdazyli wydzwonic cos miedzy $30k an $50k (za $40k mozna bylo kupic dom w dzielnicy gdzie dzis niczego ponizej $800k nie znajdziesz) zanim Telecom zdecydowal sie rozkopac cale miasto i wyciagnac na wierzch cale okablowanie. No i po drucikach trafili do ich budy. W tutejszych gazetach artykuly o nich byly na cala strone kazdy. Wiecie jaka kare wymierzyl im sad? Trzysta dolcow od lebka bo mniej nie mozna bylo zasadzic. No bo uchodzcy pozbawieni rodziny gnebionej w stanie wojennym przez perfidnego jaruzela itp itd. Wszyscy im wspolczuli. Ale czasy wspolczucia niestety minely.

 

pozdrawiam,

Autorowi watku proponuje jak najbardziej pojechac i zobaczyc, i absolutnie nie daj sie omamic wielkim swiatem etc, ja mieszkam 5mil od nowego jorku i szczerze nie przepadam za tym miastem, wole spokojniejsze miejsca. W dzisiejszych czasach jak masz kase to mozesz pozwiedzac caly swiat bez problemu, a nie pomyl turystyki z emigracja, bo to inna bajka. Swoja droga dziwie sie Tobie, ze majac tak dobra sytuacje w kraju decydujesz sie na taki wyjazd, chyba jednak jest jakis powod,oczywiscie wcale mnie to nie interesuje- po prostu ciezko mi to pojac. Ja powiem tak ,bylem w stanach kilka razy zanim zdecydowalem sie wyjechac na stale, i nadal nie jestem przekonany do tego kraju.

pozdrawiam

rs

 

No cóż. Mam kolegę który jest wybitnym programistą, naprawdę. Praca w Polsce, za dobre pieniądze, od ręki. Tyle że siedzi w Stanach, ot co. Znam bardzo wiele takich przypadków - ludzie z bardzo dobrym wykształceniem, dobra praca w Polsce, wyjeżdżają i jakoś nikt z nich nie wrócił... ALE gdybym był zdecydowany, to już bym się zbierał a nie zakładał wątki na forum. Z Waszych wypowiedzi wynika żeby w sumie raczej odpuścić - naprawdę biorę to pod uwagę jako argument w tej dyskusji. Natomiast, jak już pisałem wcześniej, na pewno pojadę na dłuższy okres czasu i zobaczę jak jest. Wiem, mam 36 lat i to faktycznie ostatni moment. Poza tym pomoc proponuje mi rodzina - przynajmniej teoretycznie powinno być prościej.

The odd get even.

  • Moderatorzy

theli,

 

zrób to w odwrotnej kolejności:

 

1. znajdź pracę w swojej profesji za konkretną kasę za granicą

2. niech firma załatwi ci chatę/ lub wyjedź i zrób to sam

3. zciągnij rodzinkę

 

ewentualnie skoro pracujesz na stanowisku dyr handlowego zmień firmę i zarobki, a Kanadę czy Australię będziesz miał i twoje dzieci tutaj

" Mądry głupiemu ustępuje więc głupota triumfuje"

Vik, Nsnotes - wielkie dzięki za bardzo ciekawe i rzeczowe opisy. Ja obecnie również mam w miarę ustabilizowaną sytuację rodzinno-materialną, dobrą pracę (na emigracji), na razie brak dzieci. I kusi, by wyjechać do innego kraju, bardziej słonecznego pod względem pogodowym i ludzkim. Rozważam jeszcze Hiszpanię, ale obecnie jest tam trochę ciężko-kryzysowo. Wyjeżdżając 6 lat temu z kraju przeszedłem przez trudności inkulturacji na obczyźnie, z tym, że miałem miękkie lądowanie w miarę zawodowo. Ale z kolei żona miała trudniej, co przekładało sie na problemy typu frustracja, pytania o zasadność podjętej decyzji o wyjeździe, etc.

 

Teraz, myśląc o dalszej emigracji i nowym kraju pytanie o to się pojawia znowu. Bo znowu trzeba będzie się szarpać, znowu stresy, jakieś trudności i niepewność.

Ale plan mam następujący: w Belgii gdzie obecnie mieszkam można wziąć tzw. sabbatical roczny. Podczas tego roku nie dostaje się kasy, ale ma się gwarancję powrotu na to samo stanowisko. Ten rok zamierzam właśnie poświęcić na wyjazd i rekonesans, może w Australii właśnie. Jak się nie ułoży, nie będzię perspektyw to moge wrócić. Oczywiście przygotowanie jakieś musiałbym zrobić stąd - tzn. jakieś kontakty w sprawie rozmów o pracę, wyszukanie stanowisk, etc. bo jakoś nie widzę siebie wsiadającego do samolotu na koniec świata i dopiero na miejscu zaczynającego zmagania. Choć jeden kolega żony z pracy tak zrobił... właśnie śledzę jego raporty z AUS.

 

Pozdrawiam.

Powrót po dłuższej przerwie...

\

Ale plan mam następujący: w Belgii gdzie obecnie mieszkam można wziąć tzw. sabbatical roczny. Podczas tego roku nie dostaje się kasy, ale ma się gwarancję powrotu na to samo stanowisko. Ten rok zamierzam właśnie poświęcić na wyjazd i rekonesans, może w Australii właśnie. Jak się nie ułoży, nie będzię perspektyw to moge wrócić. Oczywiście przygotowanie jakieś musiałbym zrobić stąd - tzn. jakieś kontakty w sprawie rozmów o pracę, wyszukanie stanowisk, etc. bo jakoś nie widzę siebie wsiadającego do samolotu na koniec świata i dopiero na miejscu zaczynającego zmagania. Choć jeden kolega żony z pracy tak zrobił... właśnie śledzę jego raporty z AUS.

 

Jesli masz sabbatical, jesli masz srodki, poszukaj pracy przez agencje tudziez pytaj w firmach. Jesli tylko kontrakt bedzie, to sprobuj. Oczywiscie warto miec jakies srodki zapasowe, gdyby okazalo sie ze z praca cos nie tak albo bylyby inne klopoty. Tak na wszelki wypadek. Ale poza tym, czemu nie? W najgorszym wypadku wrocic po roku z wrazeniami z rocznej przygody. W taki zorganizowany sposob, warto zwiedzac i pracowac.

 

nsnotes

Kolega Stench bardzo madrze prawi.

Na pewno pojedzcie cala rodzinka na 2-3 miesiace ,bo na pewno warto, a po takim okresie na wiekszosc pytan bedziesz znal odpowiedz.

Ja mialem zupelnie inna sytuacje, bo cala moja rodzina jest praktycznie w stanach, po za tym to byl wyjazd wybitnie zarobkowy,gdzie u Ciebie tak nie jest.

I bardzo wazne- czasy jednak sie zmienily, mozna powiedziec ,ze zyje sie na biezaco, a wcale malo nie zarabiam- mam swoja firme artystyczna, ale z braku pracy czesto sie maluje sciany...

Podobnie moj brat, jest bardzo dobrym programista, ale wielu z jego firmy juz polecialo, bo malo pracy, a wcale nie gorsi w tej profesji, wiec uszanuj to co masz, i zeby nie bylo tak jak

z tym stryjkiem-kijkiem...

pozdrawiam

rs

romekjagoda,

 

Zanim wyjedziesz z Belgii szukaj pracy przez agencje i odwiedzaj koncerny gornicze, ktore kopia w Australii. Mam kolezanke w pracy, ktora przyjechala tutaj z mezem ktory zdobyl taki wlasnie kontrakt. Oboje sa geodetami. On dostal kontrakt (pracowali wtedy w Irlandii) na prace na Barrow Island przy nowym projekcie gazowym. Automatycznie firma zalatwia wize pobytowa na prace w Australii dla obojga. Dlatego jego zona mogla zaczac pracowac na kontrakt w rzadzie Stanowym. Wlasnie pare tygodni temu dostali prawo do stalego pobytu w Australii. Teraz ona moze dostac stala posade w Stanowych departamentach - jesli ma ochote na takowa.

 

W boom'ie mozna dostac prace przyjezdzajac do Australii bo jesli firma jakas jest zainteresowana to wystepuje jako sponsor i zalatwia pozwolenie na prace. Po dwoch latach o ile nadal pracujesz mozesz starac sie o permanent residence (znaczy podanie skladasz wczesniej). Sponsorship to jest duzo roboty papierkowej i zobowiazania. Poza okresem boom malo kto ma ochote sie w to bawic. Przyjedz do Australii na urlop i zobacz czy Ci sie tutaj podoba. Jesli tak to korzystajac z urlopu mozesz zaczac odwiedzac rozne firmy i oferowac swe uslugi. Jesli ktoras zgodzi sie Cie sponsorowac to zostajesz, jesli nie to wracasz do Belgii i spokojnie pracujac szukasz pracy przez agentow plus odwiedzajac odpowiednie firmy. Najlatwiej jest dostac kontrakt na prace w buszu tam gdzie malo kto chce pracowac. Jak sie zdobedzie staly pobyt mozna robic wszystko co sie uda.

 

Jak wczesniej nadminilem, Australia a szczegolnie WA to raj dla gornikow, geologow i pokrewnych inzynierow, technikow i wykfalifikowanych tradesmen. Tej pracy jeszcze bedzie przez nastepna dekade badz dwie ze wzgledu na rosnaca produkcje w Chinach i zwiazany z tym wzrost popytu na surowce. Do tego dochodza inne kraje Azji jak Indie. Na dluzsza mete otworza one sobie Afryke i Ameryke Lacinska i beda dyktowaly ceny surowcow i sami zdobeda licencje na exploatacje dla wlsnych firm badz wykupia inne. Rowniez gornictwo bedzie zatrudnialo znacznie mniej ludzi ze wzgledu na komputeryzacje procesu wydobycia. Juz dzis mamy kopalnie gdzie w ciezarowce nie ma kierowcy. Ale poki co w nastepna dekade lub dwie bedzie praca.

 

theli28,

 

Podobnie mozesz podejsc do Kanady. Odwiedzic i jednoczesnie/potem szukac pracy w identyczny sposob. Tak zminimalizujesz stress i problemy.

 

pozdrawiam,

jeżeli chodzi o Australię to mam historie w drugą stronę - kuzyn kolegi przyjechał pare lat temu na wakacje ( mieszka w Australii od 4 roku życia - miał wtedy ponad 20 i skończone studia inż. ) i po dwumiesięcznym pobycie w Polsce i małej przejażdżce po europie stwierdził że jakby dał rade znaleść tutaj prace za min. 5kzł/miesiąc to nawet dnia by się nie zastanawiał nad przeprowadzką - z jego opowiadań to ciężko było się z nim nie zgodzić - kraj poza światem, jak piszecie - pare miast na kontynent cały i nic poza tym a główną "atrakcją" jest cała masa różnego rodzaju cholerstwa gdzie byś się nie ruszył ( węże, pająki, krokodyle rekiny czy inne dziwne niebezpieczne ryby ) i pogoda która na długą mete nie jest wcale taka fajna - za główny minus Polski uznał ... ( i tu niespodzianka :D ) jazde samochodem - nie mówił przy tym że mamy złe drogi bo to jeszcze można przeżyć - ale głównie kultura ( a raczej jej brak ) jazdy była dla niego szokująca ( auta wyprzedzające się w trasie na 3 lub zjeżdżające w ostatniej chwili jak w "zabawie" w "kto stchórzy" )

jeżeli chodzi o Australię to mam historie w drugą stronę - kuzyn kolegi przyjechał pare lat temu na wakacje ( mieszka w Australii od 4 roku życia - miał wtedy ponad 20 i skończone studia inż. ) i po dwumiesięcznym pobycie w Polsce i małej przejażdżce po europie stwierdził że jakby dał rade znaleść tutaj prace za min. 5kzł/miesiąc to nawet dnia by się nie zastanawiał nad przeprowadzką - z jego opowiadań to ciężko było się z nim nie zgodzić - kraj poza światem, jak piszecie - pare miast na kontynent cały i nic poza tym a główną "atrakcją" jest cała masa różnego rodzaju cholerstwa gdzie byś się nie ruszył ( węże, pająki, krokodyle rekiny czy inne dziwne niebezpieczne ryby ) i pogoda która na długą mete nie jest wcale taka fajna - za główny minus Polski uznał ... ( i tu niespodzianka :D ) jazde samochodem - nie mówił przy tym że mamy złe drogi bo to jeszcze można przeżyć - ale głównie kultura ( a raczej jej brak ) jazdy była dla niego szokująca ( auta wyprzedzające się w trasie na 3 lub zjeżdżające w ostatniej chwili jak w "zabawie" w "kto stchórzy" )

 

A ja cholera, jak się zacząłęm rozglądać, to w kręgu dalszych znajomych, mam chłopa, który urodził się w Kanadzie (matka jest Polką), podobnież mówi dobrze po polsku i angielsku, w wieku 28 przyjechał zobaczyć Polskę... no i został...! Muszę koniecznie z gościem pogadać!

The odd get even.

Czesc emigrantow wraca do kraju ojczystego. Sposrod moich znajomych wrocilo paru plus kilka rodzin. Pare innych znajomych rodzin po 1989 roku jezdzilo tu i tam i ostatecznie wrocilo do Australii rozczarowanych Polska. Oczywiscie wracajacy mieli ze soba swe oszczednosci plus kasa ze sprzedarzy nieruchomosci wiec wedle dzisiejszej wartosci zlotowki co najmniej pol miliona a wiekszosc po pare milionow. Za takie pieniadze mozna sie urzadzic w Polsce. Ale jak piszecie dzieci paru znajomych przeniosly sie do Polski. Najlatwiej bylo na poczatku lat 1990siatych gdy zachodnie firmy inwestujace w Polske potrzebowaly ludzi ze znajomoscia polskiego. Oczywiscie oferowali im prace za niezle pieniadze, znacznie wyzsze stawki niz dla Polakow z Polski o podobnych kwalifikacjach. Np jeden z moich kolegow, z ktorym przylecialem do Australii jednym samolotem wybral Europe (dokladnie Niemcy) chyba w 1991 albo 1992. Inzynier wlokiennictwa po lodzkiej politechnice tutaj zrobil postgraduate w IT i przekwalifikowal sie na programiste. Cos okolo 1995 roku jego firma wyslala go do Polski. Pracowal w Polsce przez poltora roku, gora dwa i zafundowal sobie nowa zone ale do rzeczy. On zarabial 2000 funtow na tydzien a Polakom placili 3500zl na reke na miesiac. Wracajacym najbardziej podoba sie styl zycia choc to juz nie to co za PRL'u. Mimo wszelkich wad to pewna rownosc ekonomiczna i bezpieczenstwo zatrudnienia wplywaly pozytywnie na relacje miedzyludzkie. Teraz juz zmienilo sie sporo pod tym wzgledem ale nadal jest lepiej niz w wielu krajach zachodnich.

 

Calkowicie zgadzam sie z opinia mlodego 'Australijczyka' o polskich kierowcach. Dorzuce jednak jakosc drog. Asfalt splywa latem, koleiny jakby oral. W Australii przy tutejszych temperaturach latem asfalt jest twardy jak beton, polski by splynal do rowu jak woda.

 

pozdrawiam,

  • 3 tygodnie później...

W temacie Australii - z czystej zupełnie ciekawości zajrzałem sobie na ceny nieruchomości w Alice Springs - jeżeli Australia jest na końcu świata to gdzie jest Alice Springs? :) Szczęka mi opadła - dom średnio kosztuje 500k dolarów! No szok! Nie wiem co może powodować aby ktoś chciał mieszkać w Alice Springs. Środek pustyni i normalne ceny domów. Może tam są super kobiety, które nigdy nie cierpią na ból głowy......

The odd get even.

  • Moderatorzy

W temacie Australii - z czystej zupełnie ciekawości zajrzałem sobie na ceny nieruchomości w Alice Springs - jeżeli Australia jest na końcu świata to gdzie jest Alice Springs? :) Szczęka mi opadła - dom średnio kosztuje 500k dolarów! No szok! Nie wiem co może powodować aby ktoś chciał mieszkać w Alice Springs. Środek pustyni i normalne ceny domów. Może tam są super kobiety, które nigdy nie cierpią na ból głowy......

prędzej miłe kangurzyce

" Mądry głupiemu ustępuje więc głupota triumfuje"

W temacie Australii - z czystej zupełnie ciekawości zajrzałem sobie na ceny nieruchomości w Alice Springs - jeżeli Australia jest na końcu świata to gdzie jest Alice Springs? :) Szczęka mi opadła - dom średnio kosztuje 500k dolarów! No szok! Nie wiem co może powodować aby ktoś chciał mieszkać w Alice Springs. Środek pustyni i normalne ceny domów. Może tam są super kobiety, które nigdy nie cierpią na ból głowy......

 

Moze ceny sa takie wysokie, bo jest to jedyne wieksze osiedle w promieniu 1000km i drugie najwieksze w tym stanie, wiec swego rodzaju metropolia mimo ze 30 tys. mieszkancow? Moze ludzie chca tam mieszkac bo maja dosc zgielku duzego miasta? Emeryci z gotowka i pedem do ekologii napedzaja ceny? A moze dlatego, ze jest niedaleko od kopalni, a jak wiadomo gornicy maja kase to i domy kupuja, jest gdzie wrocic i nie trzeba jechac przez pol Australi do domu. A moze biznes sie kreci, bo turystow jest duzo to i ceny nieruchomosci ida w gore, ludzie maja kase to i placa ekstra? A moze zbudowanie dobrego domu duzo kosztuje, bo jest to odludzie i wszelnie materialy tudziez fachowcy sa warte tyle co zloto? A moze wszystko razem? ;)

 

A dom mozesz kupic juz za mniej niz $300k:

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

nsnotes

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Moze ceny sa takie wysokie, bo jest to jedyne wieksze osiedle w promieniu 1000km i drugie najwieksze w tym stanie, wiec swego rodzaju metropolia mimo ze 30 tys. mieszkancow? Moze ludzie chca tam mieszkac bo maja dosc zgielku duzego miasta? Emeryci z gotowka i pedem do ekologii napedzaja ceny? A moze dlatego, ze jest niedaleko od kopalni, a jak wiadomo gornicy maja kase to i domy kupuja, jest gdzie wrocic i nie trzeba jechac przez pol Australi do domu. A moze biznes sie kreci, bo turystow jest duzo to i ceny nieruchomosci ida w gore, ludzie maja kase to i placa ekstra? A moze zbudowanie dobrego domu duzo kosztuje, bo jest to odludzie i wszelnie materialy tudziez fachowcy sa warte tyle co zloto? A moze wszystko razem? ;)

 

A dom mozesz kupic juz za mniej niz $300k:

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

nsnotes

 

A byłeś w Alice? To musi być w sumie swego rodzaju "państwo w pigułce", na dodatek mniej lub bardziej samowystarczalne, trudno liczyć na handel z innym miastem, odległym o bagatela 1000 km. Z drugiej strony Alice jest fascynujące :)

 

Moze ludzie chca tam mieszkac bo maja dosc zgielku duzego miasta? - to by do mnie przemawiało :)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

The odd get even.

A byłeś w Alice? To musi być w sumie swego rodzaju "państwo w pigułce", na dodatek mniej lub bardziej samowystarczalne, trudno liczyć na handel z innym miastem, odległym o bagatela 1000 km. Z drugiej strony Alice jest fascynujące :)

 

Moze ludzie chca tam mieszkac bo maja dosc zgielku duzego miasta? - to by do mnie przemawiało :)

Nie ma w tym nic romantycznego. Zwykla sprawa popytu i podazy. Na calym swiecie jest tak samo.

  • 1 miesiąc później...

theli,

 

zrób to w odwrotnej kolejności:

 

1. znajdź pracę w swojej profesji za konkretną kasę za granicą

2. niech firma załatwi ci chatę/ lub wyjedź i zrób to sam

3. zciągnij rodzinkę

 

ewentualnie skoro pracujesz na stanowisku dyr handlowego zmień firmę i zarobki, a Kanadę czy Australię będziesz miał i twoje dzieci tutaj

 

Nie wiem jaki masz zawód ale wpis powyzej - swięta prawda.

 

Jesli znajomi ludzie z wyzszym wykształceniem (naszym) po 30 latach pobytu w Kanadzie, dalej spłacają kredyty za nie za duzy domeczek, i po bypasach musieli ograniczyc aktywnosc zawodową polegającą na roznoszeniu ulotek, to chyba jest niełatwo.

Na rodzine specjalnie nie licz....moze byc róznie.

Córka znajomych wróciła po pięciu latach prób nostryfikacji dyplomu.

Bez problemu z tym samym dyplomem pracuje w Kopenhadze i mieszka raz tu raz tam, po roku kupila mieszkanie tu, i nie wie co z kasą robic, a tam sprzątała.

 

Cięzka decyzja, trudny wybór, ale często tak jest, ze Kanada to jest u nas, trzeba sie tylko postarac.

Nic tak nie uczy pracy podobno jak wyjazd - a szczególnie tam, ale ja czas decyzji juz mam na szczęscie za sobą.

 

Trzeba tez pamiętac, ze po kilku latach trudno jest wrócić, tam sie jeszce nie zapuscilo korzeni a wracac juz nie bardzo, jest do kogo.

Dopiero drugie pokolenie ma jako takie równe szanse z miejscowymi.

Jesli ktos po 30 latach roznosi ulotki to znaczy ze nawet w krainie 'miodem plynacej' tez by je roznosil. Niestety prawda jest brutalna. To ze twoja znajoma nie zrobila 'nostryfikacji' (cokolwiek to znaczy bo cos takiego nie istnieje tutaj) nie znaczy nic. A tym bardziej ze pracuje w Danii i ma sie dobrze ('good for her'). Jest kupa polskich lekarzy ktorzy maja sie calkiem dobrze i chyba nie ma gorszego zawodu na poczatku. Jednak wiekszosc sobie daje rade pomimo ze angielski u Polakow jest kiepski. Musisz spojrzec na calosc z perspektywy Kanady ktora jest w czolowce krajow wysoko rozwinietych. Moj syn obecnie robi drugi fakultet (engineering) i ztego co widze, czego sie uczy, jak przyklada do nauki itp. to moje studia na AGH to byl zart. Gorzka to prawda niestety ale ten mit wysokiego poziomu na polskich uczelniach jest smieszny. Byly chwalebne wyjatki, nieliczne.

A ze mlodych mamy zdolnych (tak jak wszedzie) to sobie daja rade tutaj. Ale nie wymagaj od nikogo aby firmy zatrudnialy kazdego imigranta 'na slowo czy dyplom'! Znam co najmnie 2 przypadki (zgadnij jakiej narowdowosci) zwyklego oszustwa (czytaj kupowanie 'dyplomow' pielegniaskich! Pomysl do jakich naduzyc by dochodzilo gdyby nie bylo tych 'schodow'?

Szanowni,

 

Mam takowy dylemat. Posiadam rodzinę w Kanadzie...

 

to jak, jedziesz do kanady czy nie?

Jedziemy w tym roku tam na dłuższe wakacje. Ostateczna decyzja po powrocie.

The odd get even.

Poproszę jeszcze zorientowanych o opinię czy 75000 CAD rocznie, jako zarobek mężczyzny w Kanadzie to dużo/średnio/mało? Praca, dom w okolicy Toronto/Mississauga.

The odd get even.

W Western Australia srednie zarobki mezczyzny w pelnym wymiarze godzin w czwartym kwartale 2010 wynosily A$73,148. W gornictwie srednia wyniosla A$108,000. Mysle, ze w Kanadzie jest podobnie. Wiem od znajomych Kanadyjczykow, ze ceny zywnosci, wyrobow przemyslowych sa w Kanadzie nizsze niz w Perth i nawet nizsze niz wschodniej Australii a nieruchomosci w Toronto troche tansze - nieco ponad C$400,000. W Perth srednia cena domu okolo A$500,000 a 10 lat temu bylo A$150,000. W Sydney drozej. W Melbourne podobnie do Perth.

 

pozdrawiam,

W Western Australia srednie zarobki mezczyzny w pelnym wymiarze godzin w czwartym kwartale 2010 wynosily A$73,148. W gornictwie srednia wyniosla A$108,000. Mysle, ze w Kanadzie jest podobnie. Wiem od znajomych Kanadyjczykow, ze ceny zywnosci, wyrobow przemyslowych sa w Kanadzie nizsze niz w Perth i nawet nizsze niz wschodniej Australii a nieruchomosci w Toronto troche tansze - nieco ponad C$400,000. W Perth srednia cena domu okolo A$500,000 a 10 lat temu bylo A$150,000. W Sydney drozej. W Melbourne podobnie do Perth.

 

pozdrawiam,

Hm, ta relacja zarobków do ceny domu trochę mnie martwi... W Polsce mam lepszy wynik...

The odd get even.

Poproszę jeszcze zorientowanych o opinię czy 75000 CAD rocznie, jako zarobek mężczyzny w Kanadzie to dużo/średnio/mało? Praca, dom w okolicy Toronto/Mississauga.

 

 

To kwota brutto, tak? czy już netto?

Plus cieakw jestem jak wyglądają podatki przy kupnie nieruchomości, bo w niektórych krajach te obciążenia sa znaczne (do 15-20% wartości domu).

Powrót po dłuższej przerwie...

To kwota brutto, tak? czy już netto?

Plus cieakw jestem jak wyglądają podatki przy kupnie nieruchomości, bo w niektórych krajach te obciążenia sa znaczne (do 15-20% wartości domu).

Brutto. A jak :) Netto to jest chyba coś w okolicy 70% kwoty. Co prawda te 75k to podstawa i są premie ale wolę brać pod uwagę to co jest a nie co może być. Ale netto to 52500, miesięcznie 4375. W przeliczeniu na pln daje mniej więcej 13k, no fajna kasa :) Pytanie jak fajna jest w Kanadzie.

The odd get even.

Podobno najlepszym miernikiem siły nabywczej lokalnego pieniądza jest Big Mac, uwzględnia ceny wszystkiego - produktów przetworzonych, siły roboczej, lokalu itd. W zestawie coś koło 6 CAD o ile dobrze pamiętam i jeżeli się to nie zmieniło za dużo. Ceny domów już podano, samochody są tańsze niż u nas. Za to aglomeracja Toronto to jeden wielki kocioł komunikacyjny za sprawą zjawiska "urban sprawl", oraz typowej dla Kanady tendencji wyludniania się małych miast i przeprowadzek do dużych. Najlepiej te sprawy obadać na miejscu samemu.

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.