Skocz do zawartości
IGNORED

Co było lepsze w PRLu?


Less

Rekomendowane odpowiedzi

Ale prezes był uprzejmy nakazać spółdzielniom rozdać za darmo lokatroskie prawo do lokalu. A lokatorskie prawo to tylko dożywotni tytuł najmu. Czyli jakbyś komuś wynajmował swoje mieszkanie a teraz z góry przychodzi dekret że to masz oddać za złotówkę najemcy. Nic nie budował, nie odkładał i dostał.

O tym to akurat nie słyszałem, bo w pierwszej kolejności zgłosiliby siępo to najemcy czynszówek gminnych. Lokatorski eprawo mogło zostac przekształcone we własnościowe prawo po spłaceniu kredytu... Ale ... własnie jest to małe ale że te kredyty ni ebyły przyznawane na zasadach rynkowych. To był prezent dla spółdzieli więc jego spłata nie zamykała wartosci rynkowej mieszkania. była jeszcze wartosć rezydualna i tę własnie wykupujący powinien zapłacić.

Możeliwe że tak usiłowali zrobic jak piszesz. Ale czy to akurat przeses jest wimien??? A Płemieł rządu w drugiej już kadencji to gdzie był przez ten czas - na wczasach??? A przękręt w swietle prawa jaki zrobili z TBSami, gdzie mieszkania z założenia miały być czyszowe wyłącznie i ni emogło byc działności komercyjnej na sprzedazy? To chyba nie jest pomysł prezesa tylko obecnych władców, którzy ze społecznego celu tego budownictwa zrobili komerchę byle dobrze ich zarządom.

 

Opychanie się w MacDonalds, Burger King etc. to jest dowód biedy? Żarcie chipsów po kilka paczek dziennie to bieda? Obżeranie się marsami, snickersami po kilka batoników dziennie to dowód biedy?

Litości.

Twoim zdaniem to jest dowód bogactwa ???
Gość StaryM

(Konto usunięte)

Twoim zdaniem to jest dowód bogactwa ???

Wyobraźmy sobie małolata, któremu mamusia daje kasę na codzienną strawę. Zamiast drugiego śniadania ma snickersy (jeden batonik to za mało - 50 g tylko) 2x1,50 do tego cola, bo przecież pić się chce 1 puszka za ok 2 zł. Do tego paczka chipsów do pogryzania na przerwach - duża paczka Lays - minimum 4 zł.

To już nam daje 9 zł.

"Obiad" w MacDonaldzie to jakiś mac-zestaw musi być, nie widuje się ludzi zjadających pojedynczego małego hamburgera wyglądającego jak koński bobek. Wszyscy odchodzą z tacami. Taki zestaw to cola, frytki, sałatka, jakaś mac-buła. Wygląda na to, ze musi to kosztować około 20 zł.

Mamy 29 zł.

Zapewne dzieciątko nie poprzestaje na tym i dożera sobie coś dobrego na podwieczorek. Powiedzmy, ze będą to jakieś batoniki czy ciastka - zwykle koło 4 zł.

33 zł dziennie.

Pomnóżmy to przez 30 dni to daje nam 990 zł na jednego dzieciaka, przy założeniu, że śniadania i kolacje jada w domu. Za te pieniądze to spokojnie można robić zakupy w lokalnych sklepach i targowiskach, kupować chude mięso, nabiał i warzywa, robić posiłki w domu i jeść zdrowo.

Za te blisko tysiąc złotych w ten sposób wyżywi się nie jednego potencjalnego grubasa, ale całą czteroosobową rodzinę. A do szkoły smarkaczom kanapki z sałatą i soczek. :P

Żarcie w fastfoodach to nie dowód biedy, ale głupoty.

Gość StaryM

(Konto usunięte)

Ale bieda i głupota to dwie papużki nierozłączki.

Mam rozumieć, że standardowa rodzina z dwójką dzieci, która może pozwolić sobie na 2000 wydatków dla dzieci na śmieciowe jadło i zapewne sporo na takie samo dla rodziców, bo przecież nie karmiliby pociech takim żarciem, sami jedząc co innego, czyli mająca 4000 na śmieciowe jedzenie - to są biedni ludzie? Przecież ich dochody - przy powyższych założeniach muszą się kształtować na poziomie koło 6 tysięcy netto lub więcej.

Nie róbmy kompletnego absurdu z tej dyskusji.

Masz rozumieć że tych co widzisz jedzących akurat w Mc-gównie i żracych snickersy z chipsami, to widzisz ich ty. Oni siebie codziennie tak jedzących nie widzą. McDonald tez ich codziennie tam nie widzi, bo inaczej miałby te swoje Mcpasniki ustawione w kazdej wiosce. To ze każdy odchodzi tam z tacka pełną buł po 20 zeta nie znaczy że odchodzi tak codziennie. Nawet nie jest to kwestia pieniędzy ale zwyczajnie ... niestrawności po jednolitej diecie.

 

Kiedyś miałem zwyczaj jadania codziennie obiadu w jakiejś pizzerii - american cafee?? czy cos podobnego... Wytrzymałem na tej diecie ... dwa tygodnie, potem dostawałem sraczki na sam widok surówki, pizzy czy innej lasagne. Tak samo jest ze snickersami i innymi batonikami, chipsami i tym podobnym gównem.

Gdybyś chciał sie tylko zywic zdrowo to oczywiście możesz zastapić jakiegoś tam snickersa batonem karmelowym dietetycznym z mikroelementami - jego dietetycznosć polega na wyeliminowaniu cukrów złozonych, za to cena batonika jest jak czterech snickersów. Na pewno też nie kupisz w "normalnej" cenie marketowej nic co jest zdrowe i dietetyczne - chyba że sie przestawisz na jedzenie "korzonków", nasion egzotycznych i owoców ... ale też nie będzie taniej niż tych tuczących batoników.

 

jakbyś wykazał że kazdy tłusty bachor tyje od codziennego zajadania sie kawiorem, to by rzeczywiście świadczyło o tym że w dupach się z dobrobytu poprzewracało. Ale niestety ludzie generalnie jedza gówno bo w zasadzie ni emają juź wielkiego wyboru.

 

Tak naprawdę bachory tyją bo mają mniej ruchu niż kiedyś... Po co się ruszac jak można już wszystko robuić z pozycji horyzontalnej niewychylając się poza własny tapczan ? nawet kontakty ze znajomymi można do tego ograniczyć i jeszcze będzie taniej niż iść z nimi na miasto coś wypić. Technologia zmieniła nasze zwyczaje. My też zamiast iść pobiegac po lesie z psem albo objechac dzielnicę na rowerze, czy choćby wypić a kumplami flaszke do ogórków u siebie w domu, siedzimy przed kompami i pier**limy strzeliście acz mało pozytecznie dla siebie.

 

Zapomniałem jeszcze dodać że większym powodzeniem cieszą sie rózne małe witnamskie budki osiedlowe, w których za 10 złotych najesz się do rozpuku... "Zdrowe" jedzenie będzie jednak mimo wszystko przynajmniej cztery razy drozsze ... i to także bez gwarancji ze jest "zdrowe".

Gość StaryM

(Konto usunięte)

"Zdrowe" jedzenie będzie jednak mimo wszystko przynajmniej cztery razy drozsze ...

Gotowe batoniki lub inne badziewie to nie jest jeszcze zdrowe jedzenie, nawet gdy kosztuje więcej niż snickers. Zdrowe jedzenie to jest wtedy, gdy ugotowane w domu dla 4 osób, a nie w knajpie dla 300. Aby zdrowo się odżywiać, nie trzeba być bogatym.

To normalne, że czasami korzystamy z fastfoodów, ale źle się dzieje, gdy to jest normalna praktyka.

Za to zgodzę się, że brak ruchu, jest jedną z równie ważnych przyczyn.

Akurat ... takie gotowane w domu to było zdrowe... może w PRLu :) A teraz to jest tylko otyle zdrowe żeby się salmonellą nie zatruć. Jak kupujesz w markecuie tanie półprodukty to ich gotowanie w domu niewiele wpłynie na zdrowotność - zdrowe czy naturalne półprodukty też będą znacznie droższe od tych powszechnie dostepnych - i bez gwarancji że naprawde są zdrowsze a nie tylko droższe.

Możesz się przekonac jak to wygląda cenowo w "delikatesach" typu Alma czy Krakowski Kredens - a to jeszcze nie sjet szczyt "zdowotności" cenowej dostępnej na rynku - drozsze też są - i bez gwarancji że naprawdę są zdrowsze od tych z Biedronki.

To tak samo jak z hi-endem w technice audio - powyżej pewnego pułapu ceny tworzą jakosć, a nie odwrotnie.

Popatrz ile w marketach wciskaja róznych "zdrowych" produktów, albo "eco", albo "fitness" ... jak ta "zdrowa" Cola Zero słodzona rakotwórczym aspartamem, bo cukier był droższy. mnie najbardziej bawia jaja z jajami kurzymi - te zwykłe po 40gr. i te od kur grzebiących po 1,5zł. ...

 

A w "PRLu" były wyłącznie te ECO :) Póżniej ktoś wezmie statystykę ile to za średnią płacę mozemy dzisiaj kupic jaj kurzych tylko zapomni jak liczono średnią płacę kiedyś a jak dziś i jak hodowano kury kiedyś a jak się je hoduje dziś.

 

Ja ci tylko zwracam uwagę że żarcie batoników i tłok w macdonaldach nie świadczą o bogactwie nawet jak sobie wyliczysz koszt wyżywienia na 1000zł. miesiecznie (co akurat nie jest dużo), to w rzeczywistości nikt sie tam nie stołuje przez 30 dni w miesiacu bo by na ciezką sraczke zapadł... Pomijając już fakt, że wiecej niz połowa ludzi w Polsce ma na przeżycie mniej nić połowę najnizszej płacy miesięcznej, a tacy też bywają w McDonaldach... Choć cześciej u wietnamców.

 

A ci "bogaci" Polacy których stać na nowe mieszkania to niby gdzie maja to zdrowe jedzenie gotować? W kuchni stojącej na środku salonu w ich nowym M2 35m2, kupionym za 200tys.PLN w podwarszawskiej wiosce??? Nie mają czasu i warunków bo musza tyrac kolejne 40 lat na spłatę kredytu mieszkaniowego.

Gość StaryM

(Konto usunięte)

awet jak sobie wyliczysz koszt wyżywienia na 1000zł. miesiecznie (co akurat nie jest dużo)

Jasne. Zaraz się okaże, że tysiąc to najbiedniejsi dają dzieciom na kieszonkowe, a próg nędzy to jest 6000 na głowę.

 

Jak kupujesz w markecuie tanie półprodukty

Pierdzielisz jak potrzaskany. Zaraz dodasz, że marchewka uprawiana dziś we własnym ogródku jest trująca w porównaniu z pegeerowską marchewką hodowaną na saletrze.

Normalnie gospodarująca rodzina z dwójką dzieci, która ma łączne dochody netto gdzieś około 4 tysięcy (a to oznacza pensje niewysokie przecież) może się zdrowo odżywiać i nikt im nie każe kupować mrożonek w Auchanie, czy Realu. Ani tym bardziej żreć w fastfoodach.

Skoro ciebie to dotknęło z powodu głupoty, to nie rozciągaj swojej ułomności na innych.

 

jak hodowano kury kiedyś a jak się je hoduje dziś

A tak na marginesie, widziałeś kiedyś PRLowską fermę kurzą? To się mogło przyśnić jako koszmar w nocy. Dzisiejsze fermy to pikuś.

 

A ci "bogaci" Polacy których stać na nowe mieszkania to niby gdzie maja to zdrowe jedzenie gotować? W kuchni stojącej na środku salonu w ich nowym M2 35m2, kupionym za 200tys.PLN w podwarszawskiej wiosce???

W twoim matriksie - widzę - istnieją tylko podwarszawskie wioski z jakimiś mitycznymi horrendalnie drogimi mieszkaniami.

Jest także reszta kraju i choć mam sporo znajomych to nie znam nikogo kto by nie miał gdzie gotować obiadu. A gomułkowskie klitki w porównaniu do dzisiejszych mieszkań to ledwie kurniki.

Za czasów PRL-u podobała mi się jedna rzecz. Dyscyplina i głęboka wiara narodu.

Jak rozbrykana wiara wychodziła z bram stadionu to na widok ledwie jednego milicjanta brała nogi za pas. Najczęściej wiała do... najbliższego kościoła.

Za czasów PRL-u podobała mi się jedna rzecz. Dyscyplina i głęboka wiara narodu.

Jak rozbrykana wiara wychodziła z bram stadionu to na widok ledwie jednego milicjanta brała nogi za pas. Najczęściej wiała do... najbliższego kościoła.

I w ten sposób powstał a w Polsce z kiboli "opozycja wolnościowa" wspierana przez Kościół. Później, po zmianie systemu politycznego kościół zarobił na niej ogromne pieniądze, a kibole zostali politykami ... Jeden był taki, co nawet został ministrem sportu zanim przestał być kibolem -tylko go mafiozi zastrzelili.... Ale nic to, i tak jest bochaterem walki o wolnosć i niezawisłość... bo nie zdażył zawisnąć.

 

 

W twoim matriksie - widzę - istnieją tylko podwarszawskie wioski z jakimiś mitycznymi horrendalnie drogimi mieszkaniami.

Jest także reszta kraju i choć mam sporo znajomych to nie znam nikogo kto by nie miał gdzie gotować obiadu. A gomułkowskie klitki w porównaniu do dzisiejszych mieszkań to ledwie kurniki.

W twoim matriksie to wpieprają codziennie cienką zalewajkę z pajda chleba i nazywaja to zdrowym jedzeniem. Tylko że jak się pierdzi w kanapę za PRLowską emeryturę tak jak ty to robisz to sie może kazda rzeczywistość matrixem wydawać. Wystaw nogę poza swoje gumno i zapytaj ludzi jak żyją, zamias tylko pier**lic na temat swoich wyobrażeń o rzeczywistości widzianej z posiomu swojej emeryckiej kanapy.

 

Zaraz dodasz, że marchewka uprawiana dziś we własnym ogródku jest trująca

To ty chodzisz do marketów kupować marchewkę z własnego ogródka??? Stary, ty jestes powalony jak afrykańskie tam-tamy :) :) :)

 

Normalnie gospodarująca rodzina z dwójką dzieci, która ma łączne dochody netto gdzieś około 4 tysięcy (a to oznacza pensje niewysokie przecież) może się zdrowo odżywiać i nikt im nie każe kupować mrożonek w Auchanie, czy Realu. Ani tym bardziej żreć w fastfoodach.

Nie no jaste, każdy jełopa emerycki będzi euwazał że inni tez moga sobie w ogródku działkowym uprawiać :) Tylko że ogródek taki wstrętny, PRLowski i nie dla wszystkich wystarczyło jak to w PRLu ale generalnie teraz to już teraz w III RP ogródków wystarcza dla wszystkich! :)

jak tak zaczynasz pier**lić to widze od razu że naprawdę StaryM jesteś.

Wyobraż sobie że w robocie zjadałem tylko obiad "na mieście" i tylko jego koszty wynosiły mnie 600 złotych miesięcznie. Wtedy jeszcze śniadania i kolacje jadłem "przy rodzinie" więc się rozkładało na więcej. Ale co tam, zawsze moge isc do twojego ogródka napachtowac marchewek, jabłek, sałaty czy to tam jeszcze chodujesz, bo raczej z doniczki u siebie nie wycisne tych 40 kwintali rocznie :) :) :)

 

dzis slyszalem ze hipoteczne ograniczaja do 25 lat

lepiej czy gorzej niz w PRLu ?

Jeśli jeszcze oprocentowanie ograniczą tak do stałego 0,25% rocznie to dopiero się trochę zblizą jak w PRLu pod tym względem.

W 1978 roku średnie wynagrodzenie wynosiło ok 2500 zł. Teraz też. Wtedy najtańsza kiełbasa zwyczajna kosztowała 44 zł/kg, a tabliczka polskiej czekolady 19 zł. Wino marki "Wino" kosztowało 23 zł, a pół litra 103 zł. Żyć, nie umierać.

1978 to były szczytowe lata kryzysu. Moi rodzice byli nauczycielami- a na jedzenie na pewno nie brakowało. Zobacz jak dziś jedno z małżonków nie będzie miało pracy... Jakie to dziś mamy bezrobocie? A jakie było w 1978?

W 1978 roku średnie wynagrodzenie wynosiło ok 2500 zł. Teraz też. Wtedy najtańsza kiełbasa zwyczajna kosztowała 44 zł/kg, a tabliczka polskiej czekolady 19 zł. Wino marki "Wino" kosztowało 23 zł, a pół litra 103 zł. Żyć, nie umierać.

To już był wtedy kryzys, porównaj to do roku 2000 i 24% bezrobocia i przypomnij sobie ile kosztowało wtedy utrzymanie mieszkania a ile kosztuje teraz. Sam pamiętam jak opłat stałych za eksploatacje bez energii el. i wody miałen jeszcze sześć lat temu na niespełna 150 zł. Dzisiaj to jest już ponad 300 zł.. Musze wydac tyele żeby w ogóle móc otworzyć dzrwi do własnego mieszkania nawet jak wyłaczę wodę i prad które podnosza koszt dwukrotnie. Czyli z tej średniej płacy - lekko licząc 2400 p tak ajest srednie, Kowalskiemu odchodzi 25% tylko na to żeby mógł mieszkać. A jak ma kredyt mieszkaniowy np. 120tys. na 25 lat to jeszcze około 800-900 zł. I juz ta średnia zmniejsza sie do 1300zł.

Nastepni ejak wyliczył StaryM 1000 idzi ena jedzenie więc całe 300 zostaje mu na szaleństwa i zbytki jak na przykład na wychowanie dzieci ... o ile ma na to czas bo jesli dojezdza do pracy to spędza poza domem 12 godzin dziennie i lekko licząc na pokonanie 50km dziennie wyda w miesiącu najmniej 200-400 złotych ... Więc w pewnych wypadkach albo niedoje albo musi kraść.

Ale jak widze niektórym sie podoba taka rzeczywistosć :)

Gość StaryM

(Konto usunięte)

1978 to były szczytowe lata kryzysu. Moi rodzice byli nauczycielami- a na jedzenie na pewno nie brakowało. Zobacz jak dziś jedno z małżonków nie będzie miało pracy... Jakie to dziś mamy bezrobocie? A jakie było w 1978?

Jak szczytowe lata kryzysu przypadały na 1978, to co przypadało na lata 81-88? Jesień średniowiecza?

Twoi rodzice jako nauczyciele dostawali w 1978 nie mniej niż 3500 - bo z taką pensją zaczynałem wtedy jako nauczyciel. Czyli rodzinka miała co najmniej 8000 + dodatek rodzinny, który był szajsowaty - chyba około 130 zł i dlatego zapewne dziś masz takie niedobory pamięci, bo cię karmiono margaryną mleczną ("Tylko margaryna mleczna przeciw ciąży jest skuteczna").

Bezrobocia nie było formalnie, każdy dostał jakąś pracę. Tyle że archeolog w skupie butelek, inżynier w kinowej szatni, a socjolog w recepcji hotelu. Był przymus pracy i dlatego w większości ludzie pracę olewali ("Czy się stoi, czy się leży, 2 tysiące się należy"). W historii było jeszcze więcej miejsc, gdzie nie było bezrobocia, w jednym z nich na bramie napisano "Arbeit macht frei".

 

Nie no jaste, każdy jełopa emerycki będzi euwazał że inni tez moga sobie w ogródku działkowym uprawiać :)

Naucz się w końcu czytać, edukacja w czasach peerelu wypuszczała takich wtórnych analfabetów jak ty.

Nigdzie nie napisałem, że mam ogródek. Ogródek miałem za peerelu i był przymusowym sposobem na to by mieć własne warzywa i owoce, bo w sklepach gówno było, a mieszkając na wsi nie miałem pod ręką targowiska. Miejscowym rolnikom nic się nie opłaciło. Ani jajka, ani warzywa, jedynie to za co dostawali talony od władzy - czyli świnie. Prywatnie to jęczeli, że im się nic nie opłaca i za głupia marchewkę chcieli tyle, jak by to był schab.

Dzisiaj w dupie mam ogródek, a ci sami rolnicy rozwożą ziemniaki czy inne płody rolne prosto do drzwi. Ziemniaki nawet do piwnicy wypakują. To się nazywa wolny rynek i konkurencja. I nie ma towaru, którego nie można dostać.

Od marchewki w rozmaitych gatunkach i pięknie umytej po skomplikowaną elektronikę. Kiedyś taki handlarz pierdyknął ci ubłocone warzywa i łaskę robił, że w ogóle sprzedaje.

A żeby być bardziej "on topic", to w czasach PRL robiłem sobie kolumny głośnikowe. Aby mieć dość rozbudowaną zwrotnicę do zestawu trójdrożnego, cewki musiałem sam sobie nawijać i wyliczać z jakichś skomplikowanych wzorów. Kupienie gotowej cewki byłoby cudem. W cudownej gospodarce niedoborów nie było mowy o czymś takim jak produkcja cewek na normalny rynek sklepowy.

 

Ale jak widze niektórym sie podoba taka rzeczywistosć :)

Tak, większości ludzi podoba się dzisiejsza rzeczywistość bardziej niż ta z twojego debilnego matriksu.

Naucz się w końcu czytać, edukacja w czasach peerelu wypuszczała takich wtórnych analfabetów jak ty.

 

No nie wiem, u mnie w LO byli wspaniali nauczyciele. Byłem przez 3 lata w najlepszej klasie w szkole- super inteligentne dzieci. A na mnie- mówiono- LOL... intelektualista.. Do dziś jedno z najlepszych liceów w Polsce.

 

To teraz w szkołach burdel łamany przez rozpiździel, dzieci się nie uczą, a nauczyciele uważają aby im kubła na łeb nie wciągnieto. Lubiłem przedmioty ścisłe- pamiętam pani od biologii parę razy mi mikroskop pożyczała do domu.

 

Dla dzieci było szereg pism popularnonaukowych, technicznych, od ABC Techniki dla ciut nie przedszkolaków, poprzez Kalejdoskop Techniki, Młody Technik itd itd.

 

Uczyć się to był sznyt wtedy. A nie tak jak dziś: zapłaciłem za studia to egzaminy mam mieć zdane i już.

 

(aha margaryny to się używało tylko do smarowania prodiża do pieczenia ciast)

StaryM, ja doskonale umiem czytać nawet to czego jeszcze nie napisałeś, bo znam takich starych pryków, którym zawsze jest dobrze zwłaszcza jak juz robic nie muszą a do sklepu wysyłaja żone emerytkę i tyle o świecie wiedzą.

 

Wbij sobie, że obecnie nie ma wyboru w kupowaniu zdrowego i niezdrowego jedzenia. Kupić możesz wyłacznie to co masz w sklepach, a tam nikt ci nie powie czy kupujesz prima-sort czy byle gówno bo i ten prima-sort i to byle gówno sprzedawca musi zbyć.

Jedynie możesz mieć nadzieje, że kupujesz lepsze jedzenie bo wiecej za nie płacisz - ale nadzieja matką głupich..

 

jeśli tobie pyry pod drzwi zrzucają to rzeczywiście musisz być bardzo bogaty, bo mnie to tylko stac żeby kupić w sklepie ile mi potrzeba.

 

Rolnicy płakali zawsze że sie im nic nie opłaca (w PRLu i jeszcze w czasach po nim) to tak samo jak robole którzy wiecznie mieli za mało.

A wystarczyło zrobić bezrobocie i już nikt nie szumi - to taki raj dla władzy i nawet są pozyteczni idioci którzym się to podoba. Podoba się że pracy jest dla 1/3 obywateli, że nie stac ich na mieszkanie i normalne zycie, bo przecież - nasza chata skraja.

 

Co sie tyczy edukacji w PRLu była na zanacznie wyższym poziomie. Diżeki temu nawet taki niemota jak ty potrafił sobie wyliczyć cewki z nomogramów i samodzielnie nawinąć. To tez zasługa PRLowskiej edukacji. Cewek nie było w sprzedaży jeszcze długo po PRLu bo to nie był towar - mogłeś sobie kupić niemieckie z QBA w latach 90' po cenie po jakiej jeszcze wtedy Tonsil robił całe kolumny. Teraz są cewki bo nikomu nie opłaca się masowo produkować całych kolumn głosnikowych - bezrobocie skutecznie skurczyło dział produkcji na krajowy rynek masowego konsumenta i teraz masz tylko chińskie smiecie w tej cenie gdzie cała zwrotnica ma wielkość paczki zapałek.

Zreszta... tych producentów cewek w Polsce jest ... jeden. I on też oblicza nomogramem tyle że na komputerze i mierzy miernikiem za 150 złotych, bo technika poszła do przodu przez ostatnie 30 lat.

 

ps. a poza tym nawijane cewki były najlepsze. W zakładzie elektrycznym (już po czasach PRLu) kupiłem na wagę drut nawojowy w podwójnej emalii o przekroju 1.6mm gdzie takiej cewki w QBA w ogóle nie było, a podobna kosztowała wtedy 15% średniej płacy krajowej wg przelicznika z dojcze marki plus bandycki spraed sprzedawcy..

Jeśli było tak cudownie, ludzie żyli szczęśliwie, wszystkie potrzeby były sprawiedliwie zaspokajane, to dlaczego masowo uciekano z tego raju? O ruchu w przeciwną stronę jakoś nie było słychać (za wyjątkiem kilku terrorystów z Baader-Meinhol, Abu Nidala i podobnych "sojuszników"). Wszystkiemu pewnie winna Wolna Europa i BBC.

A teraz ludzie nie wyjezdzaja?? Kazdy system to w pewnym stopniu raj i syf, zamiana jednych problemow na inne. Sa ludzie, ktorym wtedy sie lzej zylo i tacy ktorym teraz jest lepiej. Pewne sprawy byly latwiejsze wtedy, inne sa teraz. Generalnie zycie nie pedzilo jak teraz, bylo spokojniejsze.

Gość StaryM

(Konto usunięte)

StaryM, ja doskonale umiem czytać nawet to czego jeszcze nie napisałeś, bo znam takich starych pryków, którym zawsze jest dobrze zwłaszcza jak juz robic nie muszą a do sklepu wysyłaja żone emerytkę i tyle o świecie wiedzą.

Głupiś. Nic nie wiesz, niczego nie rozumiesz, niczego cię życie nie nauczyło, poza tym, że kochasz Gierka i Kaczyńskiego. Wszędzie widzisz wrogów i oszustwa popełniane na nieszczęśliwym Arku.

Ani z ciebie pożytku, ani sensu w twoim życiu.

 

Wbij sobie, że obecnie nie ma wyboru w kupowaniu zdrowego i niezdrowego jedzenia.

Haha, za to w PRL to był wybór - kupić musztardę albo ocet.

Cały ten świat obraca się wokół tego, że ktoś coś produkuje i chce to sprzedać. Musi zrobić to dobrze, bo inaczej klient wybierze konkurencję. Oczywiście trzeba też brać pod uwagę różne gusta klienteli. Jedni wolą plastikowe lody Algida, a inni wolą zapłacić drożej za Grycana, jeszcze inni za cholere nie kupią gotowych lodów w markecie, tylko kupują je w lokalnej lodziarni, która co prawda nie robi już lodów z surowych jajek (a co się będą bić z Sanepidem), ale mają swoją recepturę, tradycję trzeciego już pokolenia. Nawet PRL tego nie zniszczył.

Tak samo jest z piekarnią. Mądrzy ludzie nie kupią gniota byle jakiego. Pójdą do piekarni i zapłacą za chleb o 20 lub 30 groszy więcej. Ale taki chleb to jest nadal smak dzieciństwa. Pachnąca chrupiąca skórka i można zjeść sobie z masłem. Masło może i niezdrowe, ale dobre. Niestety w tej mierze nie jestem patriotą i wolę duński Lurpak. A ty zajadaj gniota z Biedronki i smaruj go margaryną mleczną.

 

jeśli tobie pyry pod drzwi zrzucają to rzeczywiście musisz być bardzo bogaty, bo mnie to tylko stac żeby kupić w sklepie ile mi potrzeba.

Tak się składa, że nie kupuję ziemniaków na zimę. Więc chętnego rolnika dzwoniącego do drzwi spławiam. Mało jem ziemniaków, wolę ryż. A tyle ile mi potrzeba kupuję zwykle na targowisku, gdzie od lat przyjeżdżają ci sami rolnicy. Czasem tylko seniorowi rodu się zemrze i nagle podobna gęba się pojawia, ale młodsza.

 

Diżeki temu nawet taki niemota jak ty potrafił sobie wyliczyć cewki z nomogramów i samodzielnie nawinąć.

Akurat pudło. Jak zwykle budujesz sobie świat z wadliwych domysłów. Miałem w dupie fizykę, jestem humanistą, ale na szczęście ojciec był fizykiem i wszystko mi wyliczył. Ja tylko wykonałem.

Nie obchodzi mnie ilu producentów robi cewki. Mnie obchodzi to, ze je mogę dostać. Drogo? No jasne że drogo. Ale mogę i stać mnie. A że duńskie? A co mnie to obchodzi. Czy sądzisz, że w Szwecji ktoś rwie włosy z głowy, ze naród, że partia, ze upadek moralny - bo prawie wszystkie wyroby Ikei są robione w Polsce? Mają to gdzieś, kupują to, co im potrzebne.

 

Teraz są cewki bo nikomu nie opłaca się masowo produkować całych kolumn głosnikowych - bezrobocie skutecznie skurczyło dział produkcji na krajowy rynek masowego konsumenta i teraz masz tylko chińskie smiecie w tej cenie gdzie cała zwrotnica ma wielkość paczki zapałek.

A może wyjrzysz za okno i zobaczysz prawdziwy świat?

Na rynek zestawów głośnikowych trudno wejść, bo jest międzynarodowa konkurencja na najwyższym poziomie. Nasze tonsilowskie po-peerelowskie to był szajs. Ale są producenci, których zaczynam podziwiać, produkują głośniki, zwrotnice, kolumny. Ba, nawet stają w szranki z najlepszymi. Znane już z dyskusji na forum Pylon Perl mają dobre opinie. Jeden z moich znajomych kupił, a przed kupnem porównywał z Dali Concept 6. Przyznam, ze akurat sam ich nie słyszałem, bo w moim mieście nikt ich nie sprzedaje. Ale wiosna nadeszła, wybiorę się gdzieś i posłucham.

Rynek kolumn jest kapryśny i bieda nie ma z tym nic wspólnego. Biedacy kupują sobie kino domowe i jarają się efektami. Audio kupuje ktoś, kto chce je mieć. W ostatnich latach akurat rynek audio w Polsce ożył. Powstało wiele manufaktur wykonujących doskonały sprzęt. A ludzie kupują, bo mają pieniądze.

I na tym koniec mojej dyskusji z tobą, bo zauważyłem, że zamiast zająć się czymś pożytecznym, marnuję czas na fanatyka.

Pierdź dalej w bujany fotel tylko sie za mocno do tyłu nie gibnij.

 

Bo sie znowu w potylice uderzysz i czar pryśnie.

 

A teraz ludzie nie wyjezdzaja??

No nieee no przecież wiadomo że teraz to już wracają. Tusk powiedział, więc wracają :lol:

3 miliony musiało wyjechać z tego kapitalistycznego raju w ciagu ostatnicj 8 lat, a nastepne 2 już nawet niema siły. To jest dopiero sukces gospodarki rynkowej!

Gdyby za komuny otwarto granice tak jak teraz to chyba sam byś się ostał:))

Człowiek może być dobry, uczciwy ale i tak ilość ludzi na jego pogrzebie zależy od pogody...

raczej nie musialo jak to onegdaj bywalo w 1968 tylko chcialo..zeby sobie poprawic.Qubric jak zwykle rznie..w majtki.I nie jest to trend polski ale swiatowy w tym niemiecki nawet.ale tak jezd jak chloporobotnik rznie pana ze swiata.

obejrzałem wczoraj na Kino Polska "Filip z konopi" - czyste realia bez podtekstu kpiny

i powiem Wam - lubię czasem tą groteskę zwaną peerel pooglądać na wesoło

tym razem nawet nostalgia nie pomogła, na poważnie i na trzeźwo to się dziś w pale nie mieści

czniać to . . . jak mawia prawdziwy noblista - jadem na ryby

Jak by nie patrzyć, absurdem jest to, że aby spłacić mieszkanie w Polsce, trzeba pracować za granicą. Nie jest tak, że Polska jest straszna, ale trudno się w niej żyje. Trudno się w niej zarabia, socjal jest fikcją, a nędzne zarobki faktem. Przemysł leży, brak pewności dnia jutrzejszego o 20 letnim kredycie nie wspomnę. Komuna nie była dobra, polskie wydanie kapitalizmu też nie jest. W dzisiejszej Polsce wszystko jest chwiejne, niepewne. Trudno sobie zaplanować życie, wydatki. Dziś pracujesz, jutro nie, a socjal to 5 stów. Jeśli młodzi ludzie nie mają pewności pracy a socjal nie istnieje, to jak stworzyć rodzinę, jakim odważnym trzeba być, aby wierzyć, że przez 20 lat będzie robota, zdrowie i małżeństwo się utrzyma. Wolność słowa, demokracja, wolne media, wybory, róbta co chceta, a z drugiej strony masa dramatów, przepełnione gabinety psychiatryczne, brak czasu dla dzieciaków, ogólna apatia narodu. Ktoś komu się udało, może sie obrazić na sentyment do komuny, jednak z wielu powodów część ludzi tęskni za tamtymi czasami. Czy tylko dlatego, że byli młodzi, piękni? Za komuny pamiętam puste sklepy, ale pełny stół na święta, i tą szczególną atmosferę, która ginie dziś w zakupowej gonitwie. Wtedy byle gówno cieszyło bardziej, niż dziś kosmetyki z Douglasa, ludzie byli milsi i bardziej solidarni. To moje odczucia.

... Wtedy byle gówno cieszyło ... ludzie byli milsi i bardziej solidarni...

 

to nie wynika z ustroju

za komuny były piniendze, teraz są waluty

ale za komuny były potrzebne do życia a dziś większość żyje się dla pieniędzy

ot tak się poprzestawiało we łbach (nierzadko tych samych)

czniać to . . . jak mawia prawdziwy noblista - jadem na ryby

Jak by nie patrzyć, absurdem jest to, że aby spłacić mieszkanie w Polsce, trzeba pracować za granicą. Nie jest tak, że Polska jest straszna, ale trudno się w niej żyje. Trudno się w niej zarabia, socjal jest fikcją, a nędzne zarobki faktem. Przemysł leży, brak pewności dnia jutrzejszego o 20 letnim kredycie nie wspomnę. Komuna nie była dobra, polskie wydanie kapitalizmu też nie jest. W dzisiejszej Polsce wszystko jest chwiejne, niepewne. Trudno sobie zaplanować życie, wydatki. Dziś pracujesz, jutro nie, a socjal to 5 stów. Jeśli młodzi ludzie nie mają pewności pracy a socjal nie istnieje, to jak stworzyć rodzinę, jakim odważnym trzeba być, aby wierzyć, że przez 20 lat będzie robota, zdrowie i małżeństwo się utrzyma. Wolność słowa, demokracja, wolne media, wybory, róbta co chceta, a z drugiej strony masa dramatów, przepełnione gabinety psychiatryczne, brak czasu dla dzieciaków, ogólna apatia narodu. Ktoś komu się udało, może sie obrazić na sentyment do komuny, jednak z wielu powodów część ludzi tęskni za tamtymi czasami. Czy tylko dlatego, że byli młodzi, piękni? Za komuny pamiętam puste sklepy, ale pełny stół na święta, i tą szczególną atmosferę, która ginie dziś w zakupowej gonitwie. Wtedy byle gówno cieszyło bardziej, niż dziś kosmetyki z Douglasa, ludzie byli milsi i bardziej solidarni. To moje odczucia.

TEŻ TAK CZUJĘ I UWAŻAM !

Piotr

  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.



    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

     

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat oraz na ukrycie połowy reklam wyświetlanych na forum.